Tumgik
#kiedy ktoś powie A ty powiedz Z
ellena-asg · 2 years
Text
Me now, having idea for my upcoming fanfic:
Tumblr media
2 notes · View notes
fuckingmoonprince · 4 months
Text
jak nie jeść tak żeby wyglądało że jeszcze 🌻
Na początek podzielę to na kilka "grup"
Przy rodzicach 💀/ ogólnie ludzie z którymi mieszkacie yk (jak was pilnują to ciężki przypadek):
▪︎ jeżeli albo oni już się zmusili, albo sam_ czujesz że musisz zjeść ròb to tylko "na widoku" niech zobaczą
▪︎ zostawiaj po sobie syf - pisząc to mam na myśli zostawianie w kuchni np otworzonego pudełka z czymś patelni na wierzchu możecie też ubrudzić jakieś norze i zostawić, byle by wyglądało jakbyście jedli
▪︎ czasami proś o jedzenie np do szkoły, później możesz z nim zrobić co tylko chcesz, oddać komuś wyrzucić whatever ale będzie wyglądało na to że chcesz jeść
▪︎ kiedy idziesz razme z kimś do sklepu popros czasem o coś nie zdrowego, nie musisz tego przecież zjeść możesz schować
▪︎ wyrób sobie "opinie" kogoś o bardzo wrażliwym żołądku, będziesz miał_ wymówkę na wiele okazji
▪︎ jeżeli masz rodzeństwo wykarz się "dobrocią do nich" wszystkie słodycze możesz jeść razem z nimi czyt, oni jedzą wszystko ty może skubniesz dwa razy żeby nie było sassy
▪︎ raz na jakiś czas możesz spróbować zjeść że tak powiem z własnej woli - nie kiedy ktoś powie ci ze musisz coś zjeść bo coś tam tylko po prostu zjedz, u mnie uśpiło to mnóstwo podejrzeń
2. Znajomi/szkoła/chłopak/dziewczyna/pies i sąsiadka - czyli ogółem wszyscy
▪︎ miej przy sobie jakieś jedzenie (wiem ze łatwo można zbingowac ale oddaje) - kiedy chodziłam do szkoły i nigdy nie miałam jedzenia i ktoś szukał czegoś w mojej torbie itp zaczynali coś podejrzewać, no bo nikt nigdy nie widział mnie z jedzeniem a tym bardziej kiedy jadłam, więc teraz mam to jedzenie i oddaje je zawsze ale podejrzenia ustały :>
▪︎ bądź pomysłodawcą wyjścia na jedzonko - zaproponuj żebyście poszli do galerii i np na pizze, potem możesz powiedzieć rozbolał cie brzuch lub cokolwiek takiego
▪︎ znajomym możesz powiedzieć że jesteś na redukcji (jak tak jak ja masz znajomych siłowniary to zaczną skakać pod sufit i cie wspierać - BO WIESZ CO ZNACZY SŁOWO REDUKCJA) wtedy nie będzie aż tylko wypadów na fastfoody itp
▪︎ miej w głowie przygotowany zawsze "zestaw dań które mogłaś zjeść" kiedy zacznie się temat jedzenia możesz o nich odrazu powiedzieć a nie zastanawiać się
▪︎ powiedz calamu światu ze masz chorobę lokomocyjną, więc nie możesz z nimi teraz zjeść bo jak za chwilę wsiądziesz do autobusu/tramwaju to się zerzygasz
▪︎ nietolerancja laktozy/glutenu/i twojej starej - taki argument zawsze pomaga na obadach u kogoś
3. Ty sam_ we własnej osobie
▪︎ pij mnóstwo wody, najlepiej miej taką zasadę ze co określony czas określoną ilość
▪︎ zielona herbata.
▪︎ zapamiętaj mycie zębów to twój najlepszy przyjaciel
▪︎ chodź na długie spacery - ja nie jestem w stanie jeść wśród ludzi kiedy mnie widzą i wgl
▪︎ jeżeli dużo poćwiczysz i się zmęczysz to naprawdę przestaniesz czuć glod aż tak bardzo
▪︎ OBJĘTOSCIOWE JEDZENIE
▪︎ po prostu zakochaj się w głodzie..
Mam nadzieję że komuś pomogłem <3
23 notes · View notes
bpurhlp31-ukn0w4 · 5 years
Text
zejdź na ziemie
wierzę że odłożę wszystko to co mnie niszczy aż ma dusza uniesie się tak jak feniks z popiołu z podziemi powstaje.
z kazdym etapem coraz bardziej pierdolę te żale i staram się złamać enigmę. Jestem pewien że niewiele do tego zostaje, a do brzegu ciągle jest bliżej niż dalej. Wciąż wypatruje swą falę wysoko płynąc przed siebie, w tył starając się nie patrzeć wcale.
wciąż krąże, krążę i błądzę się sam. Czołgając się na ciężkiej bombie w szarej dziczy jestem w stanie stwierdzić po sobie, po swojej głowie, że nadejdzie moment gdy ktoś mnie rozliczy.
Przyjdzie, powie. Powtórzy to znów, tak słowo po słowie, z mrugnięciem powiek, te chwile wszystkie zapisane w znalezionej wtedy na alejce kliszy, przedstawione na białym tle ze śladami na betonie obitych dłoni tych co wyszli. Po za tym wspomnieniem nie zostało nic, a reszta spłonęła gdzieś w partyzanckich kamienicach. Marzenia zmył ostatni krzyk co pokazał co w życiu należało i tego naprawde było trzeba.
Powiedz jak myślisz, jak to jest być ciągle tym kimś, kto tylko narzeka i narzeka? Jak się straciło kurs to już tylko można patrzeć kto dalej w życiu Ci karty odbiera.
Życie uczy mnie jak sensei, robię to bo widzę że jest sens. pamiętam jak wróżyli mi klęskę, w ich oczach byłem na dnie, nie wierzyli, a ciąglę starałem podnieść się. w pewnym momenciee zdobyłem ich atencję, niby zawsze było mnie pełno wszędzie. No to teraz zamknij oczy i patrz, jak to jest żyć wbrew tym co z miłą chęcią przybili do grobu tą ostatnią deskę. co do tego to Ty tez uwazaj na dancefloor ponieważ serce nie sługa, a życiowy parkiet bywa śliski jak worki z czarnej folii, bo jednak jest prawdą w teorii, skoro muszą się topić, to płyną po to w euforii gubiąc się na każdym kroku przyczym ich rady możesz wrzucić do szufladki zbędnych informacji.
żyjąc tak musisz myśleć, ciągle i wciąż myśleć. Ja myślę jakby tu ułożyć świat, by ponownie nie zapadł się kiedy znowu zrobię błąd. Lecz nadal nie wiem po co ten wystudzony chłam, który mami mnie tak że nie mam wpływu na los. zostaje czekać aż nadejdzie w naszym życiu akcji zwrot.
Mimo wszystkich słów można było nie przemyśleć które liczby dadzą zło.
Chcialbym wiedziec gdzie i czy w ogóle to było a jesli juz to co robilo, gdy ja próbowałem wciąż zaprowadzić pokój w snach. Jak skorpion opadając na dno sam musisz odnaleźć grunt, by przekonać się kim jesteś, bo oni na uszy wyleją miód by zaburzyć Ci percepcje. Pokażą najlepszy skrót, byś ominęła wszystkie wczesniej dane Ci lekcje. Żeby było tak jak chcesz, to lepiej planuj jak w sherlocku i swoim losem zdalnie kręć, bo nie ma tu pomocnych kół, a jeden błąd niszczy całą sieć.
Posiadam również wątpliwości że zdołasz poprawnie zinterpretować to co piszę, pewnie to co robię jest tu całkiem bezsensowne, ale jednak ułożyć z liter to chce jakoś w całość. Mocy mam wystarczająco, by w pewność zamienić tu każdą nieśmiałość, osobowość zaczarowana jakby z innego świata, a i tak tu co dnia liczy się tylko wytrwałość. Kiedyś coś powiedziałem i nie mam zamiaru się poddać, naprawdę, chce to rozwiązać aby znów plynąć zawsze z falą. Podobno taka szansa nie trafia się dwa razy i powinienem przestać już marzyć i zacząć brać co swoje. myslę że powinienem oddać dla bliskkich szczęście i zdrowie! i to mi wtedy wystarczy, wtedy wszystko ogarne i cały ten syf wyrzuce spod powiek. Gramy w gre, układając plansze walczymy jak możemy, i obaj wiemy jak wiele każdy cios teraz tu waży, zwłaszcza przejawia się to w zasięgu wspomnień, kiedy chcemy dotrzymać kroku przy tym nie ufając nikomu kto siedział, gdy byłem sam, jak tamtej nocy zużyłem atrament który potem spowrotem na schodach odzsykałem, czy gdy późno wracając klawisze wytrałem mówiąc że będę tu zawsze choćbym miał tylko upadać, czyżby tylko wtedy nie kłamałem?
Kiedyś chciałem odejsć lecz ciągle coś mi mówiło że nigdzie nie ide i jeszcze prowadziło mnie przez ścieżkę. miało być coraz lepiej, zbliżały się święta i ich magiczna atmosfera, a nim przyszły święta mój jeden wielki błąd sprawił że całe moje szczęście zboczyło na inną ścieżkę zostawiając mnie samego. Idąc sam ścieżkką odczuwam brak tych dobrych zmian, i chcialbym się w końcu dowiedzieć gdzie do szczęścia jest szyfr, czy może to mit? Mimo tego nawet jak brakuję sił to idę w dal i wierzę że kiedyś zdołam odnaleźć tamte stracone światło świata, bo gdy wszystko czego nie ma w morku, kryje się gdzieś za rogiem które dosyć często jak w 'rozmowach w toku' toczą się rozmowy w głowie o tym jak moje dwa problemy spokoju mnozą furię razy osiem.
Można powiedzieć że życie to lekcja, na której siedząc na szarym końcu czuję się mocno nie przygotowany, zadająć sobie pytanie jak rozdzielić serce od mózgu na dobre kiedy nawet sobie psuję wszystkie plany.. Może kiedyś w końcu odnajdę swój azyl, nerwy zanikną a spokój zostanie.
Trzeba cierpliwośći. na pewno nie stanie się na zawałoanie harmonia duszy i uczuć na stałe.
Trochę minęło i zrozumiałem, nie chcę ranić juz nikogo za to co mam w głowie swej, ani nie chce ranić za swą zazdrość i niską samoocenę. Uważam że małymi kroczkami zbliża się pora by zabić każdą wadę, która szarpie nerwy me i pora odzyskać na dobre własne spojrzenie.
Tak często chciałbym usłyszeć ten głos, który mówi do mnie tak jak jutra miało nie być, jakbyś świat miał docisnąć do gleby, pamiętaj że jeden strzał masz, możesz umrzeć albo przeżyć. Powiedz co wtedy czujesz, co myślisz i jak to jest kiedy zawodzisz na dobre już poraz ostatni, popękane ściany i łzy w oczach matki widzisz? Skądże, bo na oczach klapki. Nie ostatni raz wczuwam się w to, więc niech milczą Ci farmaznu siewcy. Przez to wszystko chyba pomylił Ci się dancefloor bo w krokach gupisz tempo, podczas gdy ja uspokajam myśli, furia powoli oddaje kontrolę. Z czasem nie czuję nienawiści, a z kolejnym kroiem ja idę po swoje. Wierzę że z kolejnym rokiem mój sen sie ziści, a by go zrozumieć wyostrzam instynkt, uwalniam zmysły i omijam ten cały wyścig, gdy czas się nie liczy będąc w 8niebie na parapecie od zewnątrz. Będąc tam czuję jak zabiera mnie sen, gdzieś tam, gdzie nie ma bólu i zła, choć tam gdzie światła najwięcej. Jak magnees cień znów przyciąga, wyciąga do mnie swą rękę, która wcale nie jest tak pomocna. Pomimo że mało wciąż jest życia w nas, tylko my znamy ten szyfr, ukryty ciąg cyfr. wizytówką tu długo był dym, choć z nim rozstania nadszedł czas, bo kiedyś sledziliśmy sny, dzisiaj już one nas znieczulają, po czym rola się odwraca i to sny śledzą nas. Chciałym widzieć całą prawdę, chciałbym mieć pozwolenie na otworzenie oczu zanim zasnę, a co zobaczę to na wieku pochłonę to co w mroku jest naprawdę. Śnić można na wieki, nieświadomie, a tylko w samych nas tkwi odpowiedź, która powie co na świecie jest naprawdę, po czym zorientować się że znów śnie na jawie i tkwię w obawie że ta noc znów mi coś ukradnie całe ciepło zostawiająć chłód aż po tylu latach czując jak sól na ranie cokolwiek daje co mnie przyprawia o mózzgu pranie bo juzmnie przyprawia o ból. Chciałym przenieść się do miejsca, gdzie nie słucham więcej ich słów, nie szukam na siłę dróg i staram się na mile ominąć ten tłum, by na chwile móc wyciszyć z rynsztoka szum, a prawde chce poznać nim zasnę, zamknę powieki na zawsze i stracę ze światem zasięg na dobre
2 notes · View notes
little-drunkhipsta · 6 years
Text
The boy who never falls in love [Brunol One-Shot]
Tytuł i link: The boy who never falls in love
Autorka: Darwig3 (ao3) 
Opis:  Bruno kocha Rzym. Ale, jak się okazuje, Pola kocha bardziej. Czas na powrót do domu. 
Ilość słów:~2,5k
Od tłumaczki: Czy ktoś uwielbia Brunola tak ja? Co prawda nie oglądałam za bardzo serialu, bo nie podobał mi się sposób poprowadzenia ich wątku, ale fanon niezmiernie mi się podoba. 
__________________________________
Bruno kocha Rzym. Jest szczęśliwy, odkrywając to nowe miasto. Uwielbia spacerować uliczkami, zatapiąjąc się w historii budynków i pomników. Zawsze zwraca uwagę na te poświęcone Mussoliniemu. Chociaż tyle może zrobić dla Coraliny. Widzi Nicola niemal codziennie, co jest wspaniałe. I nawet nie przeszkadza mu matka jego chłopaka. Bruno kocha Rzym. Ale, jak się okazuje, Pola kocha bardziej.
Odkrycie tego zabiera mu trochę czasu, aczkolwiek o wiele mniej niż przed sobą przyznaje. Ale kiedy wreszcie akceptuje prawdę, nie jest już w stanie spojrzeć na Rzym w ten sam sposób. Uliczki okazują się być zbyt wąskie, zbyt zatłoczone. Przeczytał już wszystko o historii okolicy. Tylko dwie tablice są poświęcone Mussoliniemu. Coraz bardziej ma dość widywania Nicola. A matka jego chłopa zdaje się nagle stać największym dupkiem świata.
Tęskni za Polem. Tęskni za Tanią. Cholera, tęskni też za Merlim.
Mówi swojej mamie, żeby nie przekazywała Merliemu, że wraca do domu. Jest gotów zaryzykować wpadnięcie na Merliego i Ginę tylko po to, by zobaczyć szok na twarzy swojego ojca. Poza tym nie chce ryzykować, że ojciec powie komuś, że wraca do Angel Guimera. Musi zadzwonić do Elisendy, by znów się zapisać do szkoły, ale jej umysł jest tak zajęty polityką, że Bruno jest pewien, że zapomniała o jego osobie, kiedy tylko skończyła rozmowę z nim.
Od czasu, kiedy zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć, mija tylko tydzień zanim znów znajduje się w Angel Guimera. Nie zatrzymał się nawet w domu. Z lotniska pojechał prosto do szkoły. Prześlizgnąwszy się w trakcie przerwy, odłożył swój bagaż w pokoju nauczycielskim. Niepostrzeżenie udaje mu się dotrzeć do klasy filozofii. Sala była pusta, ze względu na to, że była dopiero połowa przerwy na lunch. Najpierw wysyła wiadomość do Tani. Jest jego najlepszą przyjaciółką i tak bardzo za nia tęsknił. Tak bardzo jak kocha Pola, to tania zawsze była tam dla niego, gdy nie było nikogo innego. Dzisiaj to ona jest najważniejsza, Pol może być najważniejszy przez resztę jego życia. Dzisiaj to prawo przysługuje Tani.  
-Mam ochotę potańczyć… chodź do klasy od filozofii – wysyła jej.
Wpada przez drzwi kilka minut później, zdyszana, z prawdziwym uśmiechem, który rozjaśnia jej twarz. Tak bardzo tęsknił za jej energią. Jest tak zaraźliwa, że cała nerwowość natychmiastowo opuszcza jego ciało.
-Przyjechałeś?! - niemal krzyczy Tania. - Naprawdę tutaj jesteś?
-Naprawdę – otwiera ramiona, zamykając je, gdy tylko się w nich znajduje. Unosi ją, okręcając ją wokół dopóki nie zaczyna kręcić im się w głowie. Niemal wpadają na kilka ławek stojących obok.
-Proszę, proszę, proszę, powiedz, że wróciłeś na dobre. Bez ciebie było tu okropnie – odsuwa się, by móc na niego spojrzeć. Jego dłonie nadal znajdują się na jej talii. - Pol się dąsał. Merli też.
-Merli?
-Tak! Od kiedy wyjechałeś był ciągle w paskudnym humorze.
-A ty? - pyta z uśmieszkiem.
-Boże, Bruno – wyciera łzy z policzka. - Czy naprawdę musisz pytać?
Obejmuje ją za tył głowy i przyciska do swojego wgłębienia w szyi.
-Wróciłem na dobre – mówi, zaplątując palce w grzywie jej włosów. Tania wzdycha delikatnie prosto w jego ucho. Jej palce zacieśniają się na nim, jakby chciała upewnić się, że mówi prawdę.
-Czekaj – mówi, odrywając się od niego nagle. - Co z Nikolem?
Bruno kiwa przecząco głową.
-Nikola był świetny, ale…
-Ale nie jest Polem?
-Ale nie jest Polem.
- Widziałeś się już z nim? - pyta Tania, z zawadiackim uśmiechem.
Bruno czuje jak rumieniec pełznie z jego szyi na policzki. Tania droczy się z nim, pocierając palcem czerwone miejsca. Oboje chichoczą, Bruno z zawstydzenia.
-Nie, nie. Najpierw napisałem do ciebie.
Uderza go w ramię.
-Pisz do niego! - podskakuje z podekscytowania.
-Nawet nie wiem co powiedzieć.
-Och, no weź, Bruno – Tania przewraca oczami tak mocno, że jej tęczówki niemal znikają. - Dokładnie wiesz co.
Ma rację. Oczywiście, że ma. On po prostu się boi. Co jest głupie, ponieważ Pol już wie co Bruno do niego czuje. A przynajmniej wiedział nim Bruno nie powiedział mu, że już tak się nie czuję. Boże, jakim on był idiotą.
-Wiem – kiwa głową, a potem całuje jej czoło. - Zobaczymy się później, tak?
-Bruno – mówi Tania, znów wywracając oczami. - Nie bądź kretynem. Zobaczymy się jutro.
-Kocham cię! - woła za nią przez otwarte okno klasy, gdy ona idzie już korytarzem.
-Ja ciebie też! Tylko nie stchórz.
Kiwa głową, bardziej do siebie niż do Tani. Przerzuca telefon między dłońmi, zastanawiając się co powinien zrobić. WhatsApp wydaje się zbyt bezemocjonalny, tak samo jak po prostu użycie telefonu, ale jednocześnie nie chce, żeby ktoś był przy tej sytuacji. Decyduje, że Snapchat jest wystarczająco dobrym kompromisem. Bierze kawałek kredy i na tej samej tablicy, na której napisał swoje imię kilka miesięcy temu, pisze „Pol Rubio, kocham cię”, dużymi, drukowanymi literami, dodając pod spodem datę. Robi zdjęcie i zapisuje przed wysłaniem. Robiąc to szybko nie ma czasu na zbytnie przemyśliwanie.
Siada na biurku za sobą. Jego oczy zostają skupione na tablicy. Patrzy i patrzy, a im więcej patrzy tym bardziej pewien jest tego, co napisał. Wie, jako historyk, że nieważne jak bardzo się w coś wierzy, zapisanie tego nie znaczy, że jest to prawdą. Żeby coś udowodnić, potrzebujesz faktów. A faktem jest to, że kochał Pola od kiedy miał 15 lat. Może nawet wcześniej. Kochał go zanim nauczył się kochać siebie. I nie pozwoli mu opuścić tego pokoju zanim nie uświadomi mu jak bardzo jest kochany. Nawet jeżeli nie jest w stanie odwzajemnić tego uczucia.
Pol nie jest taki jak Tania: nie jest przyklejony do swojego telefonu. Więc Bruno nie spodziewa się, że snap zostanie otwarty tak szybko. A jednak. Mija 40 sekund nim Pol odbiera wiadomość. Jednak dotarcie do klasy zajmuje mu więcej czasu niż Tani, i Bruno jest niemal pewny, że on nie przyjdzie. Sama myśl powoduje, że jego oczy szklą się. Zaciska zęby na dolnej wardze. Niemal przegryza skórę. A potem widzi go. Widzi jego włosy, łapiące promienie słoneczne, w końcu korytarza. Jeszcze kilka kroków i jest w stanie wyraźniej zobaczyć jego twarz.
Spodziewał się wyrazu czystej paniki. A jednak nie. Wyraz twarzy Pola jest neutralny, może nawet… może nawet się uśmiecha. I  w tym momencie Pol może zobaczyć również jego. Jego uśmieszek zmienia się w prawdziwy uśmiech Pola Rubio. Ten, który Bruno widział tylko kilka razy. Ten, który nie pojawia się dlatego, że coś go rozśmieszyło, a dlatego, że ktoś naprawdę go uszczęśliwił.
Pol nie dociera nawet do drzwi, przeskakuje po prostu przez jedno z otwartych okien. W normalnych okolicznościach Bruno uznałby to za popisywanie się, ale po jednym spojrzeniu w oczy Pola wie, że jest to związane tylko z pośpiechem. Pol robi pięć długich kroków i już jest przed nim. Stoi przed nim po raz pierwszy od niemal czterech miesięcy. Dłonie Pola otaczają jego twarz. Przejeżdża palcem po jego szczęce, niemal dokładnie w tym samym miejscu co Tania. Tylko tym razem jest to całkiem coś innego. To intymność. Pol nie potrafi posługiwać się słowami, ale potrafi posługiwać się gestami, które czasami mówią głośniej i jaśniej.
-Bruno…
Dźwięk jest tak miękki, że Bruno ledwo go słyszy przez krew buzującą mu w uszach i przez całą resztę jego ciała. Jest jednak w stanie wyciszyć to i skupić się na dwóch rzeczach naraz. Po raz pierwszy, nie ma smutku ukrytego za Polem wzdychającym jego imię. Nie ma też żalu w jego oczach, chociaż są czerwone, a łzy są gotowe do popłynięcia w każdej chwili.
Dłoń Pola przemieszcza się, by chwycić go za tył głowy, pociągając do przodu, a druga wędruje na biodro Bruna, podczas gdy Bruno obejmuje ciasno jego ramiona. Obraca głowę, by móc poczuć jego zapach. Papierosy i czysta bawełna z dodatkiem skóry. Pol pachnie tak samo jak wtedy, gdy byli dziećmi. Nawet zanim zaczął palić. Bruno zawsze szukał kreatywnych sposobów, żeby poczuć jego zapach. Zachwyca go to, że teraz może robić to tak swobodnie. W ciągu jasnego dnia, pośrodku klasy z otwartymi oknami. Mimo tego, że jest z Polem Rubio, samomianowanym kobieciarzem. I ten chłopak, który nigdy się nie zakochuje, pozwala mu siebie wdychać. Ta myśl powoduje, że ciepło rozlewa się po jego żołądku.
Zaczyna delikatnie całować skórę jego szyi. To może być związane z tym, że Pol zawsze przyciąga go do siebie w ten sposób, ale to jest jego ulubione miejsce. Gdyby mógł spędzić swoje życie w zagłębieniu szyi Pola, całując każdy skrawek jego skóry – zrobiłby to. Pozostawia usta w miejscu, gdzie może czuć puls Pola, jego serce, które spowalnia aż nie zrównuje się z tym Bruna.
Czuje jak niższy chłopak trzęsie się pod nim. Czuje kilka kropli wody spadających na jego szyję i ramię. Odsuwa się, chwytając twarz Pola w dłonie. Przejeżdża kciukami po zagłębieniu pod oczami Pola, ścierając łzy.
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - pyta Bruno przez mokry śmiech, próbując rozluźnić atmosferę.
Pol zaciska mocniej dłoń na jego policzku.
-Staram się nie cieszyć za bardzo – wyznaje cicho, powodując, że kolana uginają się pod Brunem.
-Nie wyjeżdżam już więcej, Pol.
-Co z Nikolem?
-Nicola się nie liczył.
-Nie liczył się? Przeprowadziłeś się dla niego do innego kraju! - to tak jakby Bruno przerzucił włącznik. Za jego słowami kryje się gniew. Jego policzki czerwienieją. - Wyjechałeś żeby z nim być. Zostawiłeś Merliego. Zostawiłeś swoją babcię, zostawiłeś Tanię… - jego przemowa robi się coraz bardziej intensywna z każdą wymienioną osobą. - Ty… Ty … - zacina się, przejeżdżając drżącą głową po włosach. - Zostawiłeś mnie. Do cholery, zostawiłeś mnie, Bruno.
Pol nie może dalej mówić. Traci oddech, jego klatka piersiowa unosi się ciężko.
Bruno nienawidzi tego, że ich spotkanie zamienia się w kłótnię. Chciał żeby było idealne i piękne i proste. Ale bycie z Polem nigdy nie było proste. Bycie z Polem zawsze powodowało, że skręcało mu się w żołądku. Bruno zna to uczucie od lat, czuje się oślepiony, nigdy nie wiedząc, co się wydarzy. Ale jest jedna rzecz, której nauczył się ze związku z Nicolem. To to, że miłość nie powinna być łatwa. Łatwe rzeczy są nudne. Łatwe jest mało ważne.
Miłość to piekło. Miłość to zabawa. Miłość to Pol.
-Ty też mnie zostawiałeś – odpowiada Bruno. Jego głos jest miękki i równy. Nie obwinia go. Nigdy nie będzie go obwiniał za to, że nie był gotowy. Ale nie pozwoli mu też zrzucić całej winy na siebie. - Za każdym razem, gdy wymykałeś się rano – kontynuuje – za każdym razem, gdy zaprzeczałeś. Oddalałeś się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu nie mogłem cię dostrzec. Między nami było zbyt wiele przestrzeni, Pol, co zmieniłaby godzina lotu samolotem?
Oczy Pola łagodnieją. Jego usta, które dotąd były zaciśnięte w wąską linię relaksują się. Mimo to jego głos pozostaje szorstki, gdy mówi – wszystko. Zmieniła wszystko.
Nim Bruno może wziąć oddech, by odpowiedzieć, usta Pola znajdują się na jego.
Pocałunek jest o wiele delikatniejszy niż Bruno by się tego spodziewa, jest przypomnieniem tego, który dzielili nim Bruno wyjechał. Lecz znacznie dłuższy. I szybko przemieniający się w coś o wiele głębszego. Trzymają się mocno. Pociągając za włosy, ubrania, ciała. Pol unosi Bruno na biurko znajdujące się za nim i staje między jego nogami. Nogi brązowowłosego oplatają się wokół jego talii.
To Pol się odsuwa Obaj desperacko szukają powietrza i słów, które powinni wypowiedzieć. Zaskakująco, to Pol przemawia pierwszy.
-Twój wyjazd… cholera, moment w którym wsiadałeś do taksówki, uświadomił mi jakim idiotą byłem – kładzie dłoń na tej, którą Bruno trzyma na jego policzku i łączy ich palce. Przejeżdża kciukiem po jego knykciach – Myślę, że kochałem cię od jakiegoś czasu, Bruno. Po prostu za bardzo się bałem, żeby pomyśleć o tym, co to oznacza.
-Nie musi znaczyć nic, jeżeli nie jesteś gotowy. Wiesz, że nigdy nie zmusiłbym cię do ujawnienia się nim będziesz gotowy. Nie żebyś się ujawniał, znaczy...
-Nie chcę się w żaden sposób określać, jeszcze nie. Może jestem bi, tak naprawdę nie wiem. Wiem po prostu, że cie kocham, Bruno. Tylko tyle mogę ci teraz dać. Nic innego nie mogę ci obiecać. Ale naprawdę chcę spróbować.
Bruno przygryza dolną wargę, by powstrzymać głupi uśmiech, który całkowicie przejmuje władzę nad jego twarzą, ale nic to nie daje. Spogląda na Pola spod rzęs.
-Chłopak, który nigdy się nie zakochuje…
-Ja się nie zakochuję. Ale się zakochałem. W tobie. Jestem całkiem pewien, że to jedyny raz Bruno.
Jedyne czym Bruno jest w stanie odpowiedzieć jest skinięcie głową, a potem sięgnięcie ponownie w kierunku ust Pola. Dzwonek niedługo zadzwoni, a Bruno powinien prawdopodobnie ostrzec Pola, ale każda myśl, która nie ma nic wspólnego z ciałem drugiego chłopaka opuszcza jego mózg tak szybko jak się w nim pojawia. Nawet gdy dzwonek dzwoni, Pol nie przestaje. To Bruno się odsuwa, śmiejąc się na widok nieco zdezorientowanego i nieco zranionego wyrazu twarzy Pola. Przynajmniej dopóki nie zauważa samotnej postaci stojącej w drzwiach. Bruno podskakuje z biurka i obaj cofają się bardziej do wnętrza klasy.
-Widzę, że wreszcie wrócił wam rozsądek – mówi Merli, przechodząc przez klasę i kładąc rzeczy na biurko jakby jego syn wcale nie spędził tam kilku namiętnych chwil. - Cieszę się, że wróciłeś do domu.
Bruno spogląda między dwoma mężczyznami; dwoma osobami na których jeszcze dwa lata temu nie mógłby polegać. A teraz są najważniejszymi ludźmi w jego życiu. Mężczyznami, którzy pomogli mu zaakceptować siebie. Którzy nauczyli go jak być mężczyzną. Którzy pokazali mu jak kochać i jak być kochanym.
-Ja też – odpowiada.
6 notes · View notes
studentki-ahe · 3 years
Text
Wywiady prowadzone przez Patrycję Szmalenberg
Wywiad z Natalią z kanału „Siadam i Gadam”
Dzień dobry Natalio, chciałabym byś powiedziała coś o sobie. Tak jak czujesz.
Witaj, jestem Natalia. Jestem żoną, mamą adopcyjną, córką, ciocią. Jestem kobietą. Pracuję jako kierownik zespołu fizjoterapeutów.
Na samum początku chcę Ci powiedzieć, że Jesteś piękna!
Dziękuję! Tak jestem i Ty również!
Bardzo mi miło.  Natalia, pozwól, że zadam Ci kilka pytań. Powiedz, czy zawsze czułaś się piękna?
Nie zawsze czuję się piękna patrząc w lustro, ale zawsze czuję piękno mojego wnętrza. Może to brzmi jak jakaś pieśń miłosna, ale tak czuję od dawna. Te myślenie przekazała mi moja mama, kiedy zaczęłam czuć się ze sobą źle i nie akceptować siebie.
Jaki wpływ na postrzeganie piękna może mieć ten pokazywany nam nieustannie idealny świat w sieci? Świat, w którym nie ma zmarszczek, fałdek, niedoskonałości...
Myślę, że już ma wpływ. Niestety, ale widząc wszystko idealne stwierdzamy, że tak musi być. Uważam, że warto walczyć z tym i pokazywać tą inną perspektywę.
Czym jest dla Ciebie piękno? Czy jego postrzeganie zmieniało się w Twoim życiu? Przede wszystkim jaki wpływ na jego postrzegania miał ten czas, kiedy zostałeś mamą adopcyjną?
Piękno to wartości, które ma w sobie człowiek. To nie jest makijaż, dobra kiecka czy nowe paznokcie. Oczywiście piękno jest dobre, kocham patrzeć na to co daje nam dzisiejszy świat. Chodzi mi o to, że nie muszę polecieć do Tajlandii, a mogę widzieć te niesamowite widoki. Odnosząc się jednak do sedna pytania, to kiedy zostałam mamą adopcyjna piękno miałam codziennie budząc się rano i widząc jego uśmiech i słodkie usteczka, tylko tyle...
… i aż tyle…To piękne, co napisałaś. Przy moim pierwszym pytaniu wspomniałaś, że kiedyś źle się ze sobą czułaś i nie akceptowałaś siebie. Rozumiem, że dziś, jest inaczej? Czym jest dla Ciebie samoakceptacja? Co sprawiło, że ta akceptacja siebie się pojawiła?
Nie akceptowałam siebie, bo wszędzie od dziecka otrzymujemy komunikaty, że piękno to szczupła sylwetka i piękny uśmiech. Zakochiwałam się i za każdym razem byłam odrzucana. Teraz siebie akceptuję, bo mam 29 lat i wbrew pozorom wiele w życiu doświadczyłam. Przede wszystkim poznałam swojego męża, który w pełni nauczył mnie akceptacji siebie.
Czy wobec tego myślisz, że inni ludzie mają duży wpływ na to jak odbieramy sami siebie?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że wszystko od czegoś zależy. Gdyby nie opinie albo rady innych osób może nie bylibyśmy tym kim jesteśmy. Jednocześnie myślę, że Ci, którzy mają na nas zły wpływ, powodują, że czujemy się źle... Trzeba tutaj znaleźć złoty środek i być sobą. To jest sztuka, serio!
To prawda. „Inni ludzie” to trochę ogólnie zadane pytanie; a jeśli zapytam Cię o to czy Twoi najbliżsi: mąż, syn mają wpływ na to jak czujesz się sama ze sobą? 
Mają wpływ. Mąż, który codziennie rano mówi mi „jesteś piękna, kocham Cię”. Syn, który w drzwiach woła „Będę cięćsknił”. To, że ich mam sprawia, że patrząc rano w lustro krzyczę „jedziemy z tym koksem”!
To cudowne mieć takie wsparcie w bliskich. Tego Ci z całego serca gratuluje i życzę by było tak zawsze. Co sprawia, że czujesz się piękniejsza?
Może trochę zaprzeczę temu, co mówiłam wcześniej, ale lubię dobrze się ubrać, pomalować. Chyba jak każda kobieta lubię czuć się sexy. Czuje się wtedy fizycznie piękniejsza.
Kobiety lubią poczuć się całkiem wyjątkowo, jak księżniczki. Mogę przyznać Ci tutaj racje. Ja też lubię czasem podkreślić swoją urodę makijażem, czy pięknym ubiorem. Co sprawia, że postrzegasz drugą osobę jako piękna?
A kiedy poznajesz dana osobę to dostrzegasz dopiero jego prawdziwe piękno płynące z wnętrza. Piękno, jak dla mnie to fizyczność drugiej osoby, która powoduje, że w jego albo jej towarzystwie czuje się dobrze. Piękno dla mnie to również wartości jakie ma danych człowiek, to jak potrafi być wrażliwy na pewne sprawy. 
O kobietach mówi się, że to płeć piękna. Czym dla Ciebie jest kobiecość?
Kobiecość to naturalność. Akceptacja siebie. Dbanie o siebie. Kobiecość to wrażliwość.
Moja Piękna Natalio! Wiem, że jesteś osoba, która ma bardzo wiele zajęć. Pracujesz, masz rodzinę i do tego działasz sporo w mediach społecznościowych. Kanał na youtube, instagram… Powiedz Skąd czepiasz siłę do działania?
Lubię siebie słuchać, czasami sobie myślę „Boże! Babo co Ty gadasz?” Ale lubię… Poza tym i przede wszystkim! Widzowie. Wiadomości, które dostaję, tyle historii... Myślę, że jestem tu w jakimś celu i Wy, którzy tu jesteście sprawiacie, że wiem jaki to cel.
Bardzo mi milo jako Twojej obserwatorce. Co Cię inspiruje?
Ludzie! Ich pytania, opinie.
No dobrze, ja ze swojej strony miałabym jeszcze milion pytań w tym temacie, ale mam trochę ograniczone możliwości ich zadania... Niektóre pytania z chęcią rozwinęłabym jeszcze głębiej... Bardzo dziękuję Ci, że zgodziłaś się na ten wywiad!
Cała przyjemność po mojej stronie. Czułam się niesamowicie.
Dziękuję i życzę Ci byś czuła się piękna pod każdym względem!
------------------------------------------
Wywiad z Natalią – młodą mamą
Dzień dobry, Natalia na samym początku proszę Cię być powiedziała coś o sobie.
Cześć, jestem Natalia. Mam 26 lat, jestem mężatką, mam cudownego męża od ponad dwóch lat i cztery miesiące temu odmieniając całkowicie swoje dotychczasowe życie podjęłam kolejne poważne wyzwanie jakim jest macierzyństwo. Zostałam mamą cudownej Hani.
Jesteś Piękna!
Kochana nie zawstydzaj mnie. Aczkolwiek myślę, że każda z nas jest piękna.
Moje pierwsze pytanie do Ciebie. Czym dla Ciebie jest piękno?
Hmm, trudne pytanie. Myślę, że dla każdego z nas piękno jest czymś innym. Jeszcze niedawno nie umiałabym odpowiedzieć na to pytanie, bo chyba często nie doceniałam wiele pięknych rzeczy, które działy się wokół. Ale w ostatnim czasie pięknem dla mnie jest uśmiech mojej córeczki i te jej cudowne ogromne oczka, pięknem jest jeszcze dla mnie szczęście mojego męża, jak tuli ją do siebie, tak jakby na rękach miał cały swój świat, pięknem po prostu jest rodzina, która udało nam się zbudować.
Napisałaś to tak pięknie, że aż mam łzy w oczach. To jest niesamowite. Ciężko mi teraz zadać Ci jakiekolwiek pytanie, ale spróbuję. Czy Twoi najbliżsi, jak i ludzie z Twojego otoczenia, również Ci mniej znani, mają wpływ na to jak postrzegasz siebie?
Uważam, że tak. Myślę, że czasami nawet podświadomie się to dzieje.
Jakbyś mogła podać jakiś przykład. Jaki wpływ na postrzeganie siebie mają inni?
Wyobraź sobie, że podajesz codziennie obiad swojemu mężowi i on codziennie zachwala wszystko, co dla niego przygotujesz i w końcu uwierzysz, że jesteś dobrą kucharka co nie? A jak jeszcze Ci cały czas wypomina, że 6 lat temu zrobiłaś taką niedobrą zupę pomidorową, a teraz już umiesz robić dobrą, to już dopiero. 
Właściwie, masz rację. A jak odbierasz komentarze innych, co do tego jak wyglądasz? I te pozytywne i negatywne. Czy to wpływa na Twoją samoocenę?
W pewnym stopniu na pewno to wpływa na moją samoocenę. Pochlebne komentarze zawsze sprawiają przyjemność, co do negatywnych, jestem osobą, która niekoniecznie potrafi je „olać". Często zdarza mi się analizować, czy ktoś ma rację, czy niekoniecznie się z nim zgadzam. Jeśli się nie zgadzam z daną opinią to ją ignorują, jeśli dojdę do wniosku, że może jednak ktoś ma racje, biorę do siebie wszystkie dobre rady.
Co sprawia, że czujesz się piękniejsza?
Jak pójdę do fryzjera i po powrocie mąż zauważy, że w ogóle tam byłam, haha… I czasami powie, że ładnie wyglądam. Pewnie to takie banalne, ale myślę, że dla każdej kobiety jest to ważne, kiedy twój mężczyzna zwraca uwagę na twoje atuty, nie tylko fizyczne, ale też każde inne. Jak jesteśmy docenione czujemy się piękne.
To prawda. Miło, kiedy ktoś doceni nasze starania. A co przyczynia się do tego, że postrzegasz drugą osobę jako piękną?
Na pewno charakter, postrzeganie świata, to jak żyje i jakie ma nastawienie do drugiego człowieka.
Czyli wygląd zewnętrzny nie ma znaczenia? Liczy się dla Ciebie wnętrze danego człowieka?
Tak. Myślę, że na piękno człowieka składa się coś więcej niż tylko wygląd. No, wiadomo uroda przemija…
Przypomniałaś mi słowa bardzo starej przyśpiewki ludowej, w której cyganka pouczała pannę: „Dziewczyno nie kochaj bogatego, nie kochaj też ładnego… Uroda, bogactwo, wszystko minie. Miłość wzajemna pozostanie.” Wróćmy trochę do tematów bardziej babskich… Czym dla Ciebie jest kobiecość?
Ja bym powiedziała, że kobiecość to poczucie własnej wartości i akceptacja siebie.
Kobiety mają często problem z akceptacją siebie… Czym dla Ciebie jest samoakceptacja?
Samoakceptacja to znaczy: czuć się dobrze sama ze sobą i nie porównywanie się do innych.
To chyba trudne… Szczególnie w dzisiejszym świecie mediów społecznościowych… Kiedy oglądamy na stronach internetowych ciała jakich chyba nie ma w realnym świecie, twarze z nieskazitelnym makijażem, domy niczym z katalogu… Jak w takim świecie zaakceptować siebie? Czuć się kobieco? Masz na to jakiś sposób?
Hmm masz rację jest to trudne, ale chyba po prostu trzeba mieć dystans do tego wszystkiego i otaczać się ludźmi, którzy Cię doceniają a nie oceniają.
To prawda. Natalio, jesteś piękną, mądrą kobietą. Cudowną żoną i mamą. Jesteś też bardzo silna. Masz wiele pracy, jak to przy maleńkim dziecku. Tobie dochodzi do obowiązków również rehabilitacja Hani. Walka o jej jak najlepsze zdrowie. Skąd czerpiesz siłę do działania?
No tak, jest ciężko, momentami nawet bardzo. Siłę czerpie chyba właśnie z tego jej uśmiechu, o którym mówiłam Ci na początku, z tego jak widzę, że robi postępy i chyba najwięcej daje mi wsparcie bliskich, rodziny.
Jesteś silna! No i świetnie dajesz sobie radę! Ostatnie moje pytanie do Ciebie. Co Cię inspiruje?
Co mnie inspiruje? Hmm… Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Chyba tworze po prostu swoją własną ścieżkę. Na pewno gdzieś podświadomie naśladuje w pewnych sytuacjach życiowych moich rodziców, a czasami wręcz przeciwnie. Raczej jestem osobą, która ma swoje własne przekonania.
Bardzo dziękuję Ci za ten wywiad. Twoje postrzeganie piękna zachwyciło mnie i ogromnie wzruszyło. Na koniec pragnę Ci życzyć, byś zawsze miała takie wsparcie od bliskich, jakie masz teraz. By nie brakowało Ci sił i motywacji do działania. Oczywiście życzę waszej wspaniałej trójce dużo zdrowia! Kochajcie się!
To ja bardzo dziękuję, że chciałaś przeprowadzić, że mną wywiad, bo myślę, że są ciekawsze osobowości niż taka zwykła "matka Polka" jak ja haha. Jestem wręcz zaszczycona. Ja dopiero niedawno zaczęłam dostrzegać piękno w drobnych rzeczach, które otaczają mnie na co dzień i każdemu tego życzę.
Dla mnie jesteś bardzo wyjątkowo!
----------------------------------------------------
Wywiad z Pauliną – studentką medycyny
Witaj Paulino, proszę Cię być powiedziała coś o sobie.
Hej. Jestem Paulina. Mam 23 lata, jestem studentką 5 roku medycyny we Wrocławiu, od ponad 5 lat szczęśliwie zakochana.
Paulina, na samym początku tego wywiadu chce Ci powiedzieć, że Jesteś Piękna!
Aa dziękuję! Ale bez przesady.
Przejdźmy do pytań. Czym dla Ciebie jest piękno?
Hmm… Piękno jest dla mnie czymś mocno subiektywnym. Dla mnie jest wtedy, gdy patrzę na ludzi czy przedmioty i mogę tak stać i patrzeć na coś/kogoś dłuższy czas i wzdychać z zachwytem.
Co sprawia, że postrzegasz dana osobę jako piękną?
Ciężko powiedzieć, taki jej całokształt jak patrzę na daną osobę. Przede wszystkim twarz, oczy, mimika…
A co sprawia, że Ty sama czujesz się piękniejsza?
Czuję piękniejsza, gdy się pomaluję, ładnie ubiorę i kiedy mam dobry nastrój… Szczególnie teraz, gdy większość czasu spędzam w dresach i swetrach.
Czy inni maja wpływ na to jak postrzegasz siebie?
Raczej teraz już nie, ale jeszcze ok. 3 lata temu tak. Dziś już tego nie potrzebuje, nie potrzebuję, by mi ktoś mówił, ��e świetnie wyglądam. Dziś sama to widzę, kiedyś tego nie zauważałam.
Co miało wpływ na tą zmianę?
Wydaje mi się, że przyszło mi to z wiekiem. Zaczęłam myśleć, że to już nie jest najważniejsze w życiu, i że nie warto aż tak się na tym skupiać.
Z Twoich odpowiedzi wynika, że akceptujesz siebie w pełni, to świetnie! Często jednak kobiety mają z tym problem. Czym dla Ciebie jest samoakceptacja?
Nie powiedziałabym, że w pełni. Jasne, że chciałabym ważyć kilka kilogramów mniej, mieć węższe ramiona, no i ćwiczę regularnie, w sumie też po to by wyglądać i czuć się lepiej, ale mam świadomość, że pewnych rzeczy nie zmienię i nie ma co tego drążyć, zadręczać się tym.
Jakbyś mogła rozwinąć. Czym jest dla Ciebie ta samoakceptacja?
Akceptacja to właśnie to, że znam swoje ,,mankamenty " ale biorę je „na klatę”.
Przy naszym temacie nie mogę pominąć pytania o to, czym jest dla Ciebie kobiecość?
Kojarzy mi się przede wszystkim z ogromną siłą charakteru, siłą psychiczną, a jednocześnie z byciem wrażliwą, troskliwą i empatyczną.
Paulina, żyjemy w czasach, w których media społecznościowe odgrywają bardzo ważną rolę, szczególnie wśród młodych dziewczyn. Patrzymy na idealny świat, pięknych ciał, bez cellulitu, rozstępów i fałdek, idealne fryzury i makijaże... Jak radzisz sobie z tym, by nie wpaść w dążenie do tego wyidealizowanego obrazu? 
Jak sobie radzę? Czasami sobie nie radzę, ale ogólnie mam dużo świadomość tego, że to jest internetowa przestrzeń, a nie rzeczywistość. Tak mam i jakoś nie interesuje mnie, co dodają influencerzy na swoje strony.
Jesteś studentka medycyny, co wymaga wiele poświęceń, regularnie trenujesz... Skąd czepiasz sile do działania?
Teraz jest więcej czasu niż na początku studiów, poza tyk wole iść na siłownię wieczorem niż siedzieć sama w pokoju. Sport mnie relaksuje, daje siłę psychiczną i fizyczną by iść dalej i po nim lepiej mi się uczy. Lubię to co robię, dzięki czemu nie wymaga to ode mnie zbyt dużego wysiłku. Na co dzień napędza mnie też moja ciekawość świata.
Co Cię inspiruje?
Rodzina i przyjaciele.
Na koniec chcę życzyć Ci byś zawsze była świadoma swego piękna, swojej siły, ale i wrażliwości. Życzę Ci również byś była lekarzem z powołania, robiła to co kochasz i nigdy nie zapomniała o tym, że to nie tylko zawód jaki wykonujesz, ale służba i niesienie pomocy drugiemu człowiekowi! Bardzo dziękuję Ci za wywiad!
Dziękuję, było mi bardzo miło. 
0 notes
Text
JAK PRZESTAĆ DZIAŁAĆ NA CHYBIŁ-TRAFIŁ I SKUTECZNIEJ DOCIERAĆ DO POTENCJALNYCH SPONSORÓW?
Tumblr media
👠⚽ Spisz znane ci firmy, które chcesz zaprosić do współpracy
Zastanów się, czy rodzice bądź ktoś z rodziny zawodników twojego klubu prowadzi firmę i mógłby wesprzeć klub. Wypisz:
firmy, których właścicielami są rodzice, współmałżonkowie bądź inni członkowie rodziny zawodników twojego klubu
firmy, których właścicielami są rodzice, współmałżonkowie bądź inni członkowie rodziny osób związanych z twoim klubem
firmy, których właścicieli znasz osobiście
pozostałe firmy w twoim regionie
Robiąc spis wypisz jak najwięcej informacji tj.: nazwa firmy, dane kontaktowe, branża. Zastanów się co możesz zaoferować i jakiego wsparcia potrzebujesz. Kiedy masz już gotową listę, wybierz i zakreśl te (max.5), z którymi skontaktujesz się w pierwszej kolejności. Najlepiej, żeby to były firmy, z których właścicielami możesz porozmawiać na żywo.
W podobny sposób grupuj kolejne firmy z listy. Wybierz te, z którymi będziesz kontaktować się w drugiej, trzeciej, czwartej kolejności, itd. Możesz to zrobić od razu, bądź wyselekcjonować kolejną grupę dopiero, kiedy zainicjujesz kontakt z wszystkimi firmami z poprzedniej grupy. Pamiętaj, by w każdej z nich znalazło się nie więcej niż 5-6 firm.
👠⚽ Zacznij kontaktować się z firmami z twojej listy
Pierwszą grupę firm, z którymi będziesz się kontaktować stanowić będą te, których właścicieli znasz lub z którymi będziesz mógł porozmawiać osobiście. Później będą to firmy z drugiej, trzeciej, czwartej i kolejnej grupy. Pamiętaj, by nie przechodzić do kolejnej grupy, jeżeli nie skontaktowałeś się jeszcze ze wszystkimi firmami z poprzedniej grupy.
Firmy z drugiej, trzeciej i kolejnych grup to tzw. zimne kontakty, czyli osoby, które jeszcze cię nie znają i nie darzą (jeszcze) zaufaniem. Dotarcie do nich jest znacznie trudniejsze. Możesz zacząć od wysłania maila z przykładowa ofertą i informacją, że będziesz jeszcze odzywać się w sprawie ewentualnej współpracy. Najlepiej określ, kiedy dokładnie. 
👠⚽ Follow-up, czyli przypominaj się
Wiele klubów wysyła pierwszego maila i na tym kontakt się kończy. Konieczny jest follow-up, czyli swoiste przypomnienie się, chociażby po to, żeby zapytać, czy potencjalny sponsor miał szansę zapoznać się już z przykładową ofertą współpracy, czy ma jakieś wątpliwości lub pytania, na które możesz odpowiedzieć. W follow-upie możesz również zapowiedzieć, że pozwolisz sobie skontaktować się telefonicznie za 3-4 dni.
👠⚽ Wypracuj sobie "zdanie za tysiąc"
W momencie, kiedy kontaktujesz się potencjalnym sponsorami telefonicznie, musisz pamiętać, że sprzedajesz. Dobrą praktyką jest wypracowanie sobie tzw. zdania za 1000 (zł). Jest to zdanie, które otwiera rozmowę.
✘ Unikaj zdania: "Czy możemy teraz chwilę porozmawiać? / Czy ma Pan chwilę?"
✔ Zamiast tego zapytaj: "Czy złapałem Pana w środku czegoś ważnego?"
Działa to mniej więcej w ten sposób: bramkarz spodziewa się silnego uderzenia wprost pod poprzeczkę w prawy górny róg, a ty precyzyjnie i delikatnie umieszczasz piłkę w dolnym rogu. 
Podczas rozmowy telefonicznej, powiedz, że wyślesz e-mail z ofertą oraz podsumowaniem rozmowy i oczywiście uczyń to. Pamiętaj o przypominaniu się (follow-up). 
Namawiam cię do zapisania sobie jeszcze jednego ważnego zdania: 
“"Jeżeli zdecydują się Państwo na wsparcie/ zaangażowanie we współpracę z naszym klubem, przekonam (rodziców) zawodników klubu oraz ich rodziny, aby korzystali z usług Państwa firmy”.
O ile poprzednie zdanie, było zdaniem za tysiąc, tak to można nazwać zdaniem za 10 tysięcy. Otwarło ono już nie jedne drzwi. Zacznij je stosować i sprawdź, jakie będą tego efekty dni.
👠⚽ Monitoruj proces poszukiwania sponsorów
Zadbaj o to, aby twoje działanie były spójne. Monitoruj proces poszukiwania sponsorów. Wystarczy, że stworzysz plik w Excelu i zaczniesz gromadzić w niej informacje tj.:
nazwa firmy + dane kontaktowe
data ostatniego i kolejnego kontaktu
propozycje i pomysły na kolejne kroki, które możesz wykonać zapraszając daną firmą na pokład
Jeżeli posiadasz mój eBook "SOS: Skuteczna Oferta Sponsorska", możesz wykorzystać do tego gotowe narzędzie, które stworzyłam na jego potrzeby  - RPS - Rejestr Poszukiwań Sponsorów.
Monitorowanie procesu poszukiwania sponsorów pozwala nie tylko kontrolować na jakim etapie rozmów z daną firmą jesteśmy, ale również pomagać budować relacje z potencjalnymi sponsorami. Może przecież zdarzyć się tak, że jakaś firma powie ci na ten moment "nie".  Pamiętaj wtedy, że jest to "nie" na dany moment, a nie na całe życie. Posiadając rejestr działań, w przyszłości będziesz mógł łatwiej wrócić do tego kontaktu.
Mam nadzieję, że zachęciłam cię do stworzenia własnej strategii dotarcia do potencjalnych sponsorów. Jak widzisz, nie jest to trudne, a dzięki niej będziesz mógł skuteczniej docierać do potencjalnych sponsorów.
0 notes
kleszczynka · 7 years
Text
“Criminal” - rozdział 2.
Jestem pod samym domem. Jeszcze parę metrów i wejdę na naszą posesję. Thor, czyli ktoś, kto właśnie sprawił, że zwątpiłam we wszystko, co do tej pory wierzyłam, przez całą drogę opowiadał mi historie. Jednak to od mojej matki chciałam usłyszeć wyjaśnienia.
- Kate, wybacz mi, że...
- Słuchaj, ja wiem kim jesteś, ale nie wiem kim jesteś. Muszę usłyszeć od mojej matki wszystko, bo ty powodujesz, że moje myśli się plączą. Muszę sobie to wszystko ułożyć, bo nie dam rady nic zrobić. - przerywam mu.
Ja już nie wiem, co czuję.
- Rozumiem. - przytakuje głową - Przepraszam.
- Nie przepraszaj... Jesteśmy.
Otwieram drzwi i wchodzę do środka domu. Zdejmuję buty i płaszcz, a książki i torbę odstawiam obok sofy. Thor za to stoi przy półścianku i patrzy na wnętrze.
- Ładnie tutaj. - mówi, patrząc na każdy centymetr kwadratowy pokoju.
- Mamo! - idę do salonu - Żądam wyjaśnień!
- Kate! - uśmiecha się na mój widok i wstaje od stołu - Jak lekcje? Thor, witaj! Podróż musiała być wyczerpująca!
Thor się uśmiechnął i kiwnął głową.
- Żądam wyjaśnień! Nic nie rozumiem! Chcę wiedzieć kim on jest, co tu robi i w ogóle to wszystko jest prawdą?! - krzyczę już, nie zważając uwagi na nic dookoła mnie.
Tata opiera się o ścianę i uważnie obserwuje zaistniałą sytuację. Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i wzdycha głośno. Patrzę na niego pytająco, nadal nic nie rozumiejąc.
- Halo, ktoś mi wreszcie powie, co do cholery tu się dzieje teraz?! - ja już nie jestem żądna wiedzy, jestem wściekła i zdenerwowana. - Mamo?!
- Kochanie, trzeba jej powiedzieć. - odzywa się mój tata. - Teraz, póki chce to wszystko usłyszeć.
- Przepraszam?!
- Tak, Kate - jej głos jest spokojny, podchodzi do mnie i kładzie rękę na ramieniu. - Siadaj, bo to długa historia.
Robię tak, jak chce, siadam. Siadam, chcę to wiedzieć. Nieważne, co będzie ale ja muszę wiedzieć.
- Więc tak... - rodzicielka siada naprzeciwko mnie i zakłada nogę na nogę. - Jak widzisz, jesteśmy zwykłą rodziną, ale wcześniej, jak miałaś rok, ziemski rok...
- Ziemski?! - czuję się zbulwersowana w tym momencie.
- Słuchaj uważnie, tutaj wszystko się plącze i jeśli nie zrozumiesz początku, nie będziesz wiedziała nic o sobie.
- Jasne.
Zamykam się.
Thor siedzi już w fotelu i słucha tej opowieści mniej więcej z takim samym zapałem jak ja.
Nic o mnie? A więc to mnie się tyczy... Kurwa, lepszej wiadomości już naprawdę nie mogłam dostać!
Nie dość, że ten idiota twierdzi, że przeniesie mnie klasę wyżej, że sobie poradzę a on będzie w końcu mógł uchodzić za tego mądrego nauczyciela, potem jeszcze obok mnie siada nordycki bóg imieniem Thor i chce, żebym zaprowadziła go do moich rodziców, to teraz jeszcze prawda o mnie! Uwaga, będzie się działo, w moim życiu nie było nic aż tak ciekawego, żeby teraz, kiedy mam dwadzieścia jeden lat, wspominać!
- Więc... Jak byłaś mała, często nachodziły cię różne, dziwne pomysły. Lubiłaś to, co inni, ale w tobie była i nadal jest trochę inna dusza.
Podnoszę brew, jeszcze bardziej miotając się we własnych myślach.
- Nic nie rozumiem.
- Poczekaj, już tłumaczę.
Thor się uśmiecha.
- Mamo. - naciskam jeszcze bardziej.
Ja muszę to usłyszeć.
- Już... Przecież ci mówię już... Zawsze jak ci coś nie wychodziło i się denerwowałaś, bo zrobiłaś coś źle lub nie w ten sposób, co chciałaś, dookoła ciebie działy się dziwne rzeczy. Wiedziałam, że to czas, kiedy twoje umiejętności zaczęły się pokazywać. Jednakże długo nieużywane, przestały działać. Teraz nie wiem, czy potrafisz robić sztuczki.
Robię zdziwioną minę.
Ja sztuczki?
Co tu się dzieje?
- Wiedziałam, kim jesteś.
- To kim jestem?! - krzyczę przez łzy, stoję, patrząc wściekłym wzrokiem na matkę. - Powiedz mi!
- Kate
- Nie! Powiedz mi prawdę! Mam dość tego ciągłego kłamania!
- Nie jesteś stąd.
- To skąd?! - moja wściekłość rosła w siłę z każdym powiedzianym przez kobietę zdaniem.
- Z Asgardu.
Jej łagodny ton głosu sprawia, że moje oczy łagodnieją, złe emocje powoli odpuszczają i że prostuję plecy. Czuję ciężką duszę, serce bije mi szybko i stanowczo, oddech jest głośny i głęboki. Łzy przestają spływać mi po policzkach.
- Kate - mówi po raz kolejny.
- Więc nie jesteś moją matką? - mówię urażona.
- Jestem.
- A ty? - patrzę wyśmiewczo na mężczyznę, który stoi i patrzy tylko i nawet nie odezwie się ani słowem.
- Howard jest twoim ojcem, Kate. Wygnano mnie, zanim się urodziłaś.
- Co? - pytam z psychopatycznie uniesionym kącikiem ust.
- Za to, że miałam nieślubne dziecko i że ojcem dziecka jest człowiek, nie Asgardczyk, że pochodzi z innego świata.
Jej oczy zachodzą łzami. Mężczyzna, jak się okazuje mój prawdziwy ojciec, siada obok matki i ją przytula do siebie.
- Czyli ja...
- Jesteś z przełomu dwóch światów.
Thor po raz pierwszy od poznania nic do mnie nie próbuje do mnie mówić.
- Jestem...
- Jesteś.
Robię niekończący się wdech, jakby moja klatka piersiowa miała nieskończoną pojemność, podnoszę głowę i z góry obserwuję wszystkich. Idę na górę. Wolno idę. Nie zależy mi już. Już nigdy.
Thor idzie za mną. Łapie mnie za ramię i odwraca do siebie.
- Co chcesz?! - piszczę.
- Ja wiem, że to jest brutalna prawda... Ale jest coś, czego nie wiesz. Mój brat, Loki, wspomniał twoje prawdziwe imię, takie, jakie twoja matka chciała ci nadać w Asgardzie zanim ją Odyn, mój ojciec, wygnał. Loki potrzebuje pomocy. Ty jesteś jedyną osobą, która może mu pomóc. Jesteście tacy sami. Proszę, Aaliyah.
0 notes
wolcichyczas · 3 years
Text
24/12/2020
Łukasza 12:1-15 
(1) A gdy się zgromadziły niezliczone rzesze ludu, tak iż nawzajem się deptali, zaczął mówić najpierw do uczniów swoich: Strzeżcie się kwasu faryzeuszów, to jest obłudy. (2) Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. (3) Dlatego, co mówicie w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie rozgłaszane na dachach. (4) Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. (5) Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! (6) Czy nie sprzedaje się pięciu wróbli za dwa grosze? A ani o jednym z nich Bóg nie zapomina. (7) Nawet wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się! Więcej znaczycie niż wiele wróbli. (8) Powiadam wam: Każdy, kto mnie wyzna przed ludźmi, tego i Syn Człowieczy wyzna przed aniołami Bożymi. (9) Kto zaś zaprze się mnie przed ludźmi, tego i Ja się zaprę przed aniołami Bożymi. (10) Każdemu, kto powie słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone; lecz kto by bluźnił przeciwko Duchowi ��więtemu, temu nie będzie odpuszczone. (11) A gdy was wodzić będą do synagog i do urzędów, i do władz, nie troszczcie się, jak się bronić i co mówić będziecie. (12) Duch Święty bowiem pouczy was w tej właśnie godzinie, co trzeba mówić. (13) I rzekł ktoś z tłumu do niego: Nauczycielu, powiedz bratu memu, aby się ze mną podzielił dziedzictwem. (14) A On mu rzekł: Człowieku, któż mnie ustanowił sędzią lub rozjemcą nad wami? (15) Powiedział też do nich: Baczcie, a wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, dlatego że nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie.
Jezus teraz zaczyna się skupiać głównie na uczniach, ostrzegając ich przed byciem przytłoczonym religijnym systemem ich czasów. Faryzeusze nabyli dla siebie niezwykle wysoką pozycję w żydowskiej społeczności. Wielu z nich miało pozycję tak wysoką, że mogli oni decydować o czyimś życiu lub śmierci. Wierzyli, że mieli zdawać sprawę z tego co robią jedynie Mojżeszowi. Ale nawet w tym przypadku chodziło o Mojżesza, którego upodobnili do siebie, a nie o Mojżesza z drugiej księgi Mojżeszowej- o Mojżesza, który znał Boga. W takich okolicznościach nie powinno nas dziwić, że Jezus porusza temat strachu. Powiedział "nie bójcie się" (w. 4) żadnej ziemskiej władzy, ale "bójcie się tego, który… może wrzucić do piekła." (w. 5). Kilka set lat później Marcin Luter powiedział "Bój się Boga, a nie będziesz musiał się bać nikogo innego.". Jezus mówi tutaj, że ziemska władza, prestiż i pozycja (wszystkie te rzeczy należały do grupy faryzeuszy) są wrogami prawdziwej relacji z Bogiem opartej na wierze. Trzeba z tych rzeczy zrezygnować, aby zyskać to co wieczne. Wieczne życie nie jest przedłużeniem obecnego życia; to jest zupełnie oddzielne życie, dar od wszechmogącego Boga dla każdego, kto chce go przyjąć. Mimo, że Bóg podkreśla to co wieczne, to wiemy, że Bóg troszczy się o nas teraz. On kieruje zdarzeniami w naszych życiach dla dobra tego co stworzył, a nie dla Jego zniszczenia. On nawet troszczy się o kruki (w. 6).
Krok życiowy
Warto poświęcić czas na zastanowienie się nad wersetem 15 i nad jego zastosowaniem. Kiedy przestajemy skupiać się na tym co wieczne i nad dążeniami związanymi z wiecznością, jedyne co pozostaje to dążenie do tego co jest tylko ziemskie.  Zaczynamy rozkochiwać się w tym co świat ma do zaoferowania i określamy własną wartość na podstawie tego co posiadamy. W czym ty odnajdujesz cel i wartość? Jeśli w tym co posiadasz to poproś Boga, aby przemienił to co jest głęboko w twoim sercu, abyś mógł cenić to co On ceni. Ty masz o wiele większą wartość dla Ojca niż rzeczy, które posiadasz w tym niezmiernie krótkim okresie czasu.
0 notes
Text
Random Stranger | Ziall (4)
×Liam× Patrzyłem jak Horan wychodzi z sali mojego chłopaka. Ten dzieciak ostatnio dość często kręci się obok Zayna. Nie podoba mi się to. Wszedłem do klasy w której był Zayn, ogarniał swoje rzeczy na biurku. - Hej Zee - powiedziałem stając za nim - Chciałbyś mi odpowiedzieć na jedno pytanie? - położyłem dłonie na jego biodrach i oparłem brodę na ramieniu. Poczułam jak rozluźnia się. - Jasne Li. Jakie? - westchnął cicho. - Czy coś cię łączy z Niallem Horanem? - czekałem na jego reakcje. - Nie. Skąd takie pytanie? - odsunął się ode mnie i odwrócił w moją stronę. Oparł się o biurko patrząc na mnie. - Zawsze zostaje po lekcji. Wychodzi uradowany. A wczoraj zniknąłeś na pół nocy, ten dzieciak dzisiaj ledwo chodził.. - Byłem u brata, mówiłem ci to już Liam - zmrużył oczy wyraźnie zły że zadaję mu takie pytania. Westchnąłem cicho, nie chcę by moje kochanie było złe ale muszę wiedzieć czy ma coś wspólnego z piętnastolatkiem - A Niall nigdy się nie śpieszy. Zanim spakuje ołówki do piórnika to wszyscy zdążą wyjść. A co do jego sposobu chodzenia, nie obchodzi mnie to. Interesuje mnie tylko twój tyłeczek Li. - Zayn, zrozum że.. Tu nawet nie chodziłoby o to że mnie zdradziłeś ale on jest niepełnoletni i- - Kochanie - zaśmiał się cicho - Nie jestem głupi. Co mnie obchodzi jakiś dzieciak skoro mam ciebie? Wystarczasz mi - podszedł do mnie i dał mi całus. Również dałem mu buziaka i ruszyłem do drzwi. - Przepraszam że cię podejrzewałem - powiedziałem tylko. - Nie ma sprawy kotku. Też byłbym o siebie zazdrosny - zaśmiał się. Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem głową. Wyszedłem z sali i wróciłem do swojego gabinetu. • ×Niall× Do Zayney: "Tęsknie tatusiu" Od Zayney: "Ja też kociaku" Do Zayney: "Co robisz?" Od Zayney: "Siedzę w domu i sprawdzam prace pisemne twojej klasy. A co?" Do Zayney: "Nie jestem już obolały tatusiu" Od Zayney: "Ni, muszę to sprawdzić na poniedziałek.." Do Zayney: "Wolisz bazgroły idiotów z mojej klasy ode mnie?" Od Zayney: "Kochanie.." Do Zayney: "Uh, szkoda. Trudno :) [załącznik]" Od Zayney: "Kurwa, zaraz będę" Do Zayney: "Nie musisz. Poradzę sobie sam :*" Od Zayney: "Masz być gotowy za pięć minut" Uśmiechnąłem się pod nosem i odłożyłem pad. Zszedłem na dół, to ostatnie dni gdy Amandy nie ma, chcę je dobrze wykorzystać. Parę minut później, w samych bokserkach otworzyłem Zaynowi drzwi z uśmieszkiem. - Cześć - powiedziałem a on bez słowa zamknął drzwi i wpił się w moje wargi. Złapałem go za policzki pogłębiając pocałunek, złapał mnie za biodra i uniósł do góry. Instynktownie objąłem go nogami w pasie - Rozumiem że nie chcesz nic do picia? - spytałem rozbawiony gdy zaczął mnie całować po szyi. Odchyliłem głowę i wydałem z siebie zadowolony jęk. Nagle drzwi się otworzyły. Spojrzałem w ich stronę i zobaczyłem Harry'ego patrzącego na nas z szeroko otwartymi oczami. Od razu zszedłem z Zayna. - To nie tak jak myślisz Hazz - powiedziałem szybko. Mój przyjaciel wpatrywał się we mnie i Zayna. - Naprawdę? W rzeczywistości wcale nie byłeś o krok od pieprzenia się z nauczycielem który jest od ciebie prawie dwa razy starszy? - No cóż - odwróciłem wzrok - Harry to- - Wybacz, nie powinienem był przyłazić bez zapowiedzi - powiedział patrząc na Zayna w dziwny sposób. - Hazz.. - Cześć - mój przyjaciel szybko wyszedł. Zerknąłem na Zayna który przeczesał palcami włosy. - To chyba.. Muszę już iść - mruknął. Westchnąłem cicho. - Szkoda że zepsuł nastrój - powiedziałem spuszczając głowę. - Tak, szkoda - westchnął. Zadzwoniłem do niego wieczorem, nagle musiał kończyć, jednak nie rozłączył się a ja byłem zbyt ciekawski by się samemu wyłączyć. - Hej Zee - powiedział znajomy głos ale nie mogłem go skojarzyć - Wiesz na co mam ochotę? Pizze, wieczór przed telewizorem i ciebie Zayn. - Li - zamruczał Malik - Twój plan jest świetny, chodź tu do mnie - powiedział do kogoś. Li? Ten głos.. to nie może być Pan Payne. Dopiero po chwili do mnie dotarło. Zayn miał kogoś, był z kimś, dokładnie w tej chwili. Po moich policzkach spłynęły łzy gdy usłyszałem jęk Zayna. Rozłączyłem się szybko. Nie byłem jedynym chłopcem Zayna. • Niechętnie przyszedłem do szkoły, na angielskim siedziałem cały czas ze spuszczoną głową. Nie chciałem patrzeć na Zayna, kłamał, okłamywał mnie cały czas. A ja byłem naiwny. Wierzyłem że mogę znaczyć coś dla kogoś takiego jak Zayn. - Niall? - uniosłem niepewnie głowę na jego głos - Zostań po lekcji. Westchnąłem cicho. To ostatnia lekcja a mi nie uśmiecha się zostawanie w szkole dłużej dla niego. Ale nie mogłem się nie zgodzić, jest też moim nauczycielem. Po dzwonku siedziałem wciąż w ławce. Zayn przysiadł na mojej ławce i patrzył na mnie, uśmiechnął się delikatnie. Odwróciłem wzrok. - Ni? Co się stało? - złapał mnie za podbródek ale odepchnąłem jego rękę. Patrzył na mnie zdziwiony - O co ci chodzi? - Następnym razem sprawdzaj czy na pewno się rozłączyłeś ze swoim drugim chłopakiem gdy ten pierwszy wraca do domu - powiedziałem mrużąc oczy. Zayn patrzył na mnie chwilę. - Co? - Kto to jest? Wiem że go znam. Kim jest "Li"?! - zawołałem wstając. Złapał mnie za policzki. - Nie krzycz Niall - powiedział głaszcząc mnie delikatnie. Chciałem się odsunąć ale nie potrafiłem. - Od kiedy z nim jesteś? Dłużej niż ze mną? - byłem bliski płaczu - Powiedz mi prawdę. - Dwa lata - odparł a ja poczułem jak pęka mi serce. - I zdradzasz go? Tak po prostu? - Nie tak po prostu.. Jesteś tylko ty Niall. Jesteś wyjątkowy i chciałbym być z tobą ale.. nie potrafię rozstać się z Liamem. - Jak mogłeś ranić nas obu? - usiadłem z powrotem na krześle i schowałem twarz w dłoniach, zacząłem płakać. - Nie wiedzieliście o sobie. Wszyscy byliśmy szczęśliwi.. - Kto był ten był - wyszeptałem i nagle do mnie dotarło. Wstałem powoli i mimo protestów Zayna wyszedłem z sali i udałem się do gabinetu dyrektora. Wszedłem bez pukania i spojrzałem prosto w oczy mężczyzny. - Pieprzyłem się z Pańskim chłopakiem. • Wpatrywałem się w Harry'ego który opowiadał mi jak przyłapał Zayna i Pana Payne'a. Uzgodniliśmy że jeżeli skończę "to cokolwiek łączy mnie" z Zaynem to on nic nikomu nie powie o tym co widział gdy do mnie przyszedł. Siedzieliśmy w knajpce jedząc na spółkę porcję frytek. Jest piątek a my zamiast na imprezie, jesteśmy w paskudnym miejscu jedząc o dziwo dobre frytki. Patrzyłem na mojego przyjaciela. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym się w nim zakochać. Jest prawieże homofobem, ale jakoś mnie znosi. - Gdybyś znalazł sobie dziewczynę, myślę że od razu byś się naprostował - powiedział Hazz. Wywróciłem oczami i sięgnąłem po colę. - Nie lubię dziewczyn. - Ta jest fajna - wskazał dziewczynę siedzącą na barze. Zmarszczyłem brwi, kojarzyłem ją skądś. No tak, z imprezy - Nie długo jest bal kończący szkołę - powiedział nagle. Uniosłem brwi i wstałem. Zaproszę jakąś dziewczynę na bal, chciałbym sprawdzić czy Zayn będzie zazdrosny. Podszedłem do tej z imprezy i dotknąłem jej kolana by zwróciła na mnie uwagę. - Jestem Niall, pamiętasz? Poznaliśmy się jakiś czas temu. - A ja Carter - uśmiechnęła się. Kiwnąlem głową. - Chcesz pójść ze mną na bal w mojej szkole? - Czy ty przypadkiem nie byłeś gejem? - uniosła brwi. Wzruszyłem ramionami. - Dla ciebie mógłbym polubić dziewczyny - uśmiechnąlem się rzucając tym beznadziejnym tekstem. Ale tylko ten beznadziejny tekst przekonał ją by poszła ze mną na bal. Wróciłem do Harry'ego który od razu potrząsnął głową. - Nie wierzę, mój najbardziej gejowski przyjaciel gej zaprosił gdzieś jakąś dziewczynę! I ta dziewczyna się zgodziła! - zawołał. - A ty idziesz sam Styles - uśmiechnąlem się szeroko a jego mina zrzedła. - Znajdzie się jeszcze ktoś.. - wymamrotał. - Radzę szybko się rozglądać - powiedziałem patrząc na Carter która uśmiechała się do mnie. Tak bardzo chciałem by Zayn nie był dupkiem. • W dzień balu, Amanda zawiozła mnie pod szkołę, Carter już tam stała. Miała na sobie ładną błękitną sukienkę, ja sam byłem w garniturze. Przywitała mnie całusem w policzek i weszliśmy do szkoły. Złapałem się na rozglądaniu za Zaynem. Widziałem Pana Payne'a w smokingu, on też mnie zauważył. Nie pałamy do siebie przyjaźnią od kiedy powiedziałem mu że uprawiałem seks z jego chłopakiem. Podobno zerwali z Zaynem. W połowie imprezy, którą przetańczyłem z Carter, poszedłem do toalety. Carter nie była zła, miała poczucie humoru i była wygadana ale byliśmy tylko kumplami, tak raczej zostanie. Byłem sam w tej łazience, do czasu aż za moimi plecami nie stanął Zayn. Patrzyłem na nasze odbicie gdy myłem ręce. Bez słowa podszedł i dotknąłem moich bioder, pocałował mnie w kark. - Zostaw - wymarotałem kręcąc się. Odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał mi w oczy. - Przecież chcesz tego - pogłaskał mnie po policzku. Potrząsnąłem głową - Ta dziewczyna jest tutaj tylko żeby mnie wkurzyć, tak? Powiedz to kotku, możesz mi teraz powiedzieć. Mój oddech drżał gdy wpatrywałem się w niego. - Tak - wyszeptałem. - Jesteś taki przebiegły - wymruczał i zaczął całować mnie po szyi - Wiedziałem że ona nie jest w twoim typie. Tylko ja jestem w twoim typie, tak? - Tak - jęknąłem cicho. Najwyraźniej "tak" było jedynym słowem którego umiałem w tej chwili używać. - Tęskniłem za tobą skarbie - złapał mnie w talii i pocałowal czule. Zaciągnął mnie do jednej z kabin. Oparłem się o ścianę będąc plecami do Zayna. Położył dłoń na moim brzuchu ale zaraz ją zsunął do moich spodni. Zajęczałem gdy włożył palce w moje bokserki - Jęcz dla mnie kotku - szepnął. Po chwili nasze spodnie były opuszczone do kostek, a ja przyciskałem dłoń do ust by nie jęczeć gdy Zayn wchodził we mnie. Całował mnie w po szyi, zrobił mi malinkę na ramieniu. Sapał cicho w moje ucho, gdy doszedł pocałował mnie w nie - Należysz do mnie kochanie - przygryzł płatek mojego ucha. Zdołałem tylko jęknąć. • - Zmieniłeś numer telefonu? - spytał Zayn łapiąc mnie za ramię gdy szedłem do wyjścia z klasy. Zerknąłem na niego i po prostu skinąłem głową - Dlaczego? I dlaczego mi go nie podałeś? - Bo zmieniłem go przez ciebie. Pod koniec miesiąca zmieniam też szkołę - uśmiechnąłem się słodko, ale mina Zayna nie była nawet minimalnie szczęśliwa. - Słucham? Z jakiej racji? - wszyscy wyszli już z klasy. Znowu zostałem tu tylko ja i on. - Chyba mam już dosyć tej zabawy - wzruszyłem ramionami - No wiesz, to bycie na początku nieznajomymi a potem kochankami przez internet, na koniec prawdziwymi, ale już mi się chyba znudziło - wyrwałem ramię z jego uścisku i poprawiłem bluzę - Choć zabawa w Tatusia była na serio fajna. Jeszcze kiedyś tego spróbuję - posłałem mu szeroki uśmiech - Proszę, nie pisz już do mnie. Znajdź sobie innego naiwnego chłopca którym się zabawisz. Do widzenia Panie Malik - zadowolony z siebie wyszedłem z sali zostawiając go zdezorientowanego. Kilka miesięcy później po dniu w liceum, wróciłem do domu. Włączyłem laptop i wpisałem Omegle.Com - Wieki na to nie wchodziłem - powiedziałem do siebie z uśmiechem. Wybierz język. Angielski. Video czy Text? Video. Teraz rozmawiasz z losowym nieznajomym. Przywitaj się! KONIEC
0 notes
inklinacja0 · 7 years
Text
#3
   Kiedy miałam 6 lat, jak każde dziecko uwielbiałam chodzić na plac zabaw. Spędzałam całe popołudnia na zabawie z koleżankami i przyjaciółmi. Kiedyś moją najlepszą przyjaciółk�� była Ania, która mieszkała kilka kroków ode mnie. Nie było dnia, w którym się nie widziałyśmy. Znałyśmy się na tyle dobrze, że wiedziałyśmy o sobie dosłownie wszystko. Pamiętam, że ona lubiła słuchać moich historii. Niestety, nie wiedziała, że w większości są one zmyślone. Mówiłam jej nawet, że nad pobliskim jeziorem mam znajome syreny czy to, że mam takie moce, że rozmawiam ze swoimi zabawkami. Historie te były dość zabawne, ale nie o to chodzi. Najgorsze jest to, że ją okłamywałam. Podczas jednej z naszych zabaw wplątałam się tak bardzo, że Ania przestała mi wierzyć. Powiedziała też, że jestem kłamczuchą, a ona nie będzie się z takimi zadawać. Wtedy straciłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Sytuacja ta tak bardzo mnie nauczyła, że do dziś brzydzę się kłamstwem.    Z Antkiem układało mi się co raz lepiej. Co raz częściej wymykałam się ze szkoły i potajemnie się z nim spotykałam. Kochałam go tak bardzo, że jeżeli ktoś by się mnie zapytał, czym tak na prawdę jest miłość pokazałabym mu jego. To, w jaki sposób wpływał na mnie i na moje życie kompletnie zwalało mnie z nóg. Ja też nie pozostawiałam go bez pomocy. Poprosił mnie, abym pomogła mu założyć własną firmę zajmującą się ekspedycją po całym świecie. Miał to być sposób na wejście w dorosłe życie i co za tym idzie, duży zarobek. Oczywiście, że się na to zgodziłam. W końcu dużo o tym wiedziałam, bo kiedyś uczestniczyłam w warsztatach ekonomicznych i pomogłam zakładać firmy znajomym moich rodziców. Byłam dumna z Antka, że tak świetnie sobie radzi.     To dziwne, ale raz częściej zadawałam sobie pytania, czy można tak bogato żyć utrzymując się ze “spadku” po tacie. Miał przecież świetny, nowoczesny dom, nowiutki samochód, kupował mi drogie prezenty i zabierał na randki. Starałam się rozwiewać te myśli. Uważałam, że to tylko głupie wątpliwości, przecież znałam go bardzo dobrze, a on nigdy by mnie nie oszukał.     Kilka dni po Nowym Roku mój chłopak zaprosił mnie na randkę do restauracji, w której jeszcze nigdy nie byłam. Standardowo spotkaliśmy się na dworcu, skąd mnie odebrał i pojechaliśmy w wybrane miejsce. Kiedy przekroczyłam drzwi lokalu poczułam się jak w raju. Cudowny wystrój od razu rzucił mi się w oczy. Satynowy materiał i lampki rozwieszone pod sufitem, palące się drewno w kominku, ceglaste ściany, na których wisiały gałązki świerkowe, eleganckie stoliki, na których stały bukiety z czerwonych róż wprawiały mnie w dostojny, ciepły nastrój. Kelner wskazał nam miejsce, po czym podał nam szampan Moët i truskawki w przezroczystej miseczce. Kilkanaście minut później dostaliśmy pierwsze danie. Rozmawialiśmy głównie o codziennych sprawach. W pewnej chwili Antoni wyjął białą kopertę, po czym kazał mi ją otworzyć. Były tam dwa bilety, ale nie zwykłe. Zaproponował mi wyjazd do SPA w Dubaju na dwa tygodnie. Zupełnie osłupiałam. Nikt nigdy nie zaproponował mi takiego prezentu.  - Powiedz cokolwiek...-Poprosił.  - Naprawdę, nie wiem co powiedzieć.-Odpowiedziałam.  - Pewnie Ci się nie podoba... Może za szybko Cię o to poprosiłem... - Nie, co ty... Tu chodzi o co innego. Gdybym miała tam z tobą pojechać, musiałabym powiedzieć mamie o naszym związku, a póki co wolę jeszcze zaczekać.  - No tak, rozumiem. Proszę, zastanów się jeszcze nad tym, to dla mnie bardzo ważne.     Po raz pierwszy w życiu złamałam sobie swoją najważniejszą zasadę, skłamałam. Nie chodziło mi o to, że boję się powiedzieć mamie, że mam chłopaka. Po prostu miałam do wszystkiego wątpliwości. Nie było to dla mnie oczywiste, skąd on ma tyle pieniędzy. Zaczęłam nawet myśleć, że jest jakimś dilerem narkotyków. Wkrótce nie mogłam wytrzymać. Postanowiłam, że muszę to z nim wyjaśnić. Zadzwoniłam do niego. Po dwóch sygnałach odebrał. Nie chciałam walić prosto z mostu, więc zaczęłam jakiś inny temat. W pewnym momencie poprosiłam, żeby wyjaśnił mi, skąd ma tyle pieniędzy. Odpowiedział, że z nowej firmy i ze sprzedaży rzeczy po tacie. Nie wierzyłam mu, na prawdę. Postawiłam mu ultimatum. Albo powie mi całą prawdę albo na razie dajemy sobie odpocząć. Powiedział, że mnie nie oszukuje, ale skoro mu nie ufam, to faktycznie nie widzi dla nas przyszłości. Tym totalnie mnie zranił, szybko się rozłączyłam. Płakałam całą noc. Kilka razy do mnie dzwonił, ale ja nie chciałam odebrać.  ~Julia Gołębiowska
0 notes
harrys-my-baby · 7 years
Text
ROZDZIAŁ IV
ILOŚĆ SŁÓW : 1757 SHIP : Larry Stylinson OPIS : Pożegnania są trudne. Szczególnie te w ostatniej klasie, kiedy wiesz, że twoi przyjaciele wyjeżdżają w różne strony świata i nie zobaczycie się przez następne lata. Zawsze obiecujecie sobie, że się wkrótce spotkacie i będziecie o sobie pamiętać do końca życia. Mijają jednak trzy miesiące, a większość nie pamięta imion osób, których jeszcze przed chwilą nazywali przyjaciółmi. Dla Louisa i Harrego to było o wiele więcej, niż zwykłe “do zobaczenia” i poklepanie po plecach. Wstrzymywanie łez trwało już tygodnie, aż w końcu nadszedł ten moment. Ta chwila, kiedy stali pod bramami liceum, wiedząc że to ostatni raz. Po pięciu latach okazuje się, że jednak nie był ostatni. MASTERPORT —–   Od ostatniego spotkania minął tydzień. Przez ten czas zdążyli wymienić około milion SMSów i rozmawiać przez telefon po sto godzin. Niektóre z konwersacji dotyczyły zbliżającej się domówki w nowym mieszkaniu Tomlinsona. Harry denerwował się myśląc o tym i często był bliski zmieniania planów, ale kiedy tylko zaczynał to mówić, coś go blokowało. Jakby tracił głos, a ktoś w jego głowie mówił mu, że musi tam iść i kropka.   W ten sposób skończył siedząc w taksówce, jadąc w stronę mieszkania Tomlinsona i Jackson nerwowo ściskając materiał swoich spodni. Bał się, że pogniecione będą wyglądać bardzo źle, więc starał się je prostować. Jednak po chwili ponownie myślał o wszystkich złych scenariuszach, które mogły mu się teoretycznie przytrafić na imprezie i ponawiał czynność. Robił to tak długo, aż samochód nie zatrzymał się pod wysokim budynkiem. Zapłacił taksówkarzowi należną sumę i zatrzasnął za sobą drzwi.   Patrzył w rozmazany punkt przed sobą myśląc, czy to właściwa decyzja. Jego ostatni moment żeby odwołać wszystko i zadeklarować, że przeziębienie wróciło trwał, a on bił się z myślami. Miał tendencję do robienia z błahostek ogromnych rzeczy. Często łapał się na tym, że analizował każde słowo wypowiedzianego zdania, a nawet sposób w jaki wypłynęło z jego lub cudzych ust. Irytowało go to, ale no cóż, taki już był.
  I czasem robił rzeczy zbyt szybko, więc stał pod mahoniowymi drzwiami z numerem 303 oraz ręką zawiśniętą w powietrzu. Pół centymetra dzieliło ją od dzwonka. Gdy powietrze opuszczało jego płuca z dramatycznym westchnięciem przerwał mu głos za nim. -Co ty robisz? - usłyszał wysoki, ale męski głos.   Odwrócił się do niego przodem gdzie ujrzał Louisa z butelką jakiegoś alkoholu w dłoni. -Dzwonię do drzwi. -Od dwóch minut? - zapytał rozbawiony -Obserwowałeś mnie? -Zastanawiałem się co robisz - wzruszył ramionami - bałem się że dostaniesz jakiegoś ataku kiedy się przestraszysz, ale jednak ciekawość wygrała - Harry czuł się delikatnie speszony, jednak chłopak wydawał sobie nic z tego nie robić i wyciągnął klucze otwierając drzwi. Oczom Stylesa ukazał się bardzo czysto i schludnie wyglądający korytarz w kolorach burgundy i ciemnego brązu. Louis wziął jego płaszcz i powiesił go w szafie.   Oboje skierowali swoje kroki do salonu. Harry oczywiście wiedział gdzie dokładnie jest pomieszczenie i jak wygląda, więc nie był ani trochę zaskoczony. Siedziało tam już kilka osób, a między nimi znajomi mu Zayn i Niall. Uśmiechnął się w ich stronę, a oni równie szybko go ujrzeli i przywołali do siebie skinieniem głowy. Oboje podeszli i przywitali się podaniem rąk. Harry nie zdziwił się widząc, że irlandczyk trzyma w dłoni szklaną butelke z kończącym się alkoholem. Pamiętał, jak na wszystkich imprezach na których byli chłopak pił najwięcej a później biegał nago po podwórku, czy skakał po dachach. Czasem zastanawiał się, jakim cudem on jeszcze jest na wolności i żyje. Jego znajomi nazywali to irlandzkim cudem. -Gratuluję gustu, Styles - powiedział mulat siedzący w rogu skórzanej kanapy - słyszałem, że to ty urządziłeś to gniazdko dla naszych gołąbeczków - w tonie słychać było przesadną słodkość i odrobinę wyrzutu w stronę Tomlinsona i Harry widział kątem oka, jak szatyn odwraca wzrok. Nagle w drzwiach pojawiła się szczupła kobieca sylwetka objęta czarną sukienką do połowy ud. Prawdopodobnie wychodziła z kuchni, bo w ręku trzymała tace z przekąskami, a zielonooki pomyślał, że już wolał o niej zapominać i żeby nie było przekąsek. Co kilka minut dzwonił dzwonek i w pokoju rozpoznawane były nowe twarze.   Widać było delikatne zniesmaczenie w mimice wszystkich obecnych na imprezie, kiedy drzwi otworzyły się na ostatnich gości. Dwie dziewczyny, które ewidentnie były najlepszymi przyjaciółkami Chloe. Nie zdążyły przekroczyć progu, a już zaczęły krzyczeć i obcałowywać się. Harry widział po minie kolegów, że to nie wróży nic dobrego i zrozumiał, że się nie mylił, kiedy weszły do pokoju. Obie w zdecydowanie zbyt obcisłych i krótkich sukienkach, w neonowych kolorach, ubrudzonych gdzieniegdzie pomarańczowym samoopalaczem, którym były całe wysmarowane. Styles może i nie przepadał za Jackson, ale widział, że miała styl i klasę, oraz potrafiła się ładnie ubrać, co udowadniała swoją wieczorną kreacją, za to jej koleżanki były jej zupełną odwrotnością.   Zielonooki wyznawał zasadę, jeśli nie lubię to igoruję, i tak też zrobił tym razem. Powrócił do rozmowy z mężczyznami, a każdy z nich trzymał butelkę piwa w ręku. Trochę się śmiali i żartowali, ale nie trwało to tak długo jakby chcieli, bo podeszły do nich dwie dziewczyny - Chole i jedna z jej koleżanek. -Heeej my się jeszcze chyba nie znamy - powiedziała sztucznie wysokim i słodkim głosem wyciągając dłoń w stronę Harrego. Obawiał się, że jeśli ją uściśnie, będzie miał pomarańczową rękę, ale przecież jej tego nie powie, więc po prostu to zrobił. -Hm, tak, jestem Harry - odpowiedział i usłyszał parsknięcie Zayna obok. -Masz bardzo ładne imię, ja jestem Briana - zarechotała. Chłopak nie do końca zrozumiał, co ją tak rozśmieszyło, jednak uznał, że nie warto się na tym skupiać. Nagle wepchnęła się na miejsce miedzy nim, a Louisem, co delikatnie zaskoczyło ich obu. Niebieskooki poczuł, że to pora na zostanie superbohaterem i spojrzał szybko na stół, na którym leżały chipsy jak i alkohol różnej maści. Kiedy blondynka otwierała usta, by rozpocząć rozmowę, mężczyzna jej przerwał. -Hej, Harry, pomożesz mi przynieść parę rzeczy z kuchni? - nie czekając na odpowiedź poderwał go za rękę i zaczął prowadzić przez korytarz szybkim krokiem, w kierunku, który kuchniom nie był i Styles doskonale o tym wiedział. Tomlinson wepchnął go do sypialni i przekręcił kluczyk w drzwiach. -Ups, to chyba nie kuchnia - zaśmiał się - powinieneś mi podziękować, uratowałem Cię od Briany -Wiesz, wydaje mi się, że ja i ona jesteśmy sobie przeznaczeni. - odpowiedział również śmiejąc się delikatnie. - podoba mi się jej opalenizna. -Taa, jest piękna, szczególnie jak ją musisz zmywać ze ścian. - usiadł na dywanie i poklepał miejsce obok siebie. - posiedzimy tu chwile i przeczekamy aż będzie tak pijana, że nie będzie w stanie mówić. A na to zazwyczaj wystarcza jej pół godziny. -Jak to jest, że Chloe przyjaźni się z takimi osobami?-Nie wiem, średnio mnie to obchodzi. Kocham moją kobietę, nie jej koleżanki. - Styles grał twardo, nie dając niczego po sobie poznać, a jedynie pokiwał głową. ~*~   Po jakimś czasie Louisowi przypomniało się o butelce jakiegoś wina, które trzymał w jeszcze nie rozpakowanej walizce. Zupełny brak kieliszków spowodował to, że musieli pić prosto z gwinta, jednak nie wydawało się, że im to przeszkadza. Przy okazji włączył odtwarzacz muzyki, z którego wydostała się naprawdę przyjemna muzyka. Oczywiście, z ilością wypitego trunku zmieniał się bieg rozmowy. Przy połowie rozmawiali o sensie zmywania naczyń, zamiast kupowania papierowych, a kiedy zostało kilka kropel, zaczęło się dziać coś złego. -Pamiętasz ostatni dzień szkoły? - wybełkotał Harry -Dlaczego miałbym nie pamiętać? - powiedział, próbując brzmieć choć trochę mniej pijacko - oczywiście że pamiętam. -Zadam ci pytanie, ale musisz odpowiedzieć na nie szczerze. -Jasne - wlepił swoje zaczerwienione oczy w jakiś punkt na twarzy szatyna -Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś? Mam na myśli... - zaciął się - czułeś coś wtedy? Zrobiłeś to tak po prostu, żeby nie było mi przykro? -A ty? A ty coś czułeś? -Louis... zadałem pytanie pierwszy. - upierał się przy swoim -Okej, więc to chyba pora wyznać całą prawdę - uśmiechnął się pod nosem - tak, czułem i to bardzo dużo. Tak właściwie to wszystko zaczęło się już tego pierwszego dnia, wiesz? Uznałem, że masz bardzo ładne włosy i pomyślałem że może równie ładny jesteś w środku i oczywiście się nie myliłem. - Harry uśmiechnął się, słysząc to. - sam zauważyłem, że nasza przyjaźń się przeradza się w coś więcej i teraz, na przestrzeni lat żałuję, że ci nie powiedziałem tego wcześniej. Ty dawałeś mi znaki, a ja tobie, ale chyba oboje nie mieliśmy wystarczająco odwagi. Kiedy wyjeżdżałem do Stanów, czułem, że to ostatni raz kiedy Cię widzę, nie planowałem powrotu, więc uznałem, że trzeba wykorzystać ten moment. -I zostawić nastolatka ze złamanym sercem? -Nie przemyślałem tego, nie wiem czy pamiętasz, ale sam byłem wtedy nastolatkiem - powiedział z lekkim śmiechem w głosie, chcąc pocieszyć zielonookiego, który czasem miał tendencję do dziwnych niespójności logicznych, kiedy w jego krwi był obecny też alkohol. -No tak, masz rację, ale co było później? - dopytywał Harry nie czując, że to co robi było nachalne -Na studiach coraz mniej imprezowałem, wziąłem się za naukę i poznałem Chloe. - odpowiedział szybko -Jak? -To nic wyjątkowego, ani super romantycznego, nie licz na piękną historię - przewrócił oczami unikając wzroku drugiego chłopaka -I tak chcę wiedzieć, po prostu mi powiedz. -To córka kolegi mojego taty, który przez pewien czas był też moim szefem. Tak wyszło, zaczęła być dla mnie miła, a ja uznałem, że nie warto zwlekać.- wzruszył ramionami tak jakby nie mówił o niczym ważnym. -Kochasz ją? - wypalił nie zastanawiając się zbytnio -Jesteśmy zaręczeni. -Nie o to pytałem. - powiedział Styles wlepiając wielkie zielone oczy w bok twarzy Louisa. Oboje mięli poważne miny, co kontrastowało z zaczerwienionymi policzkami i zaszklonymi oczami. -Nie. -Nie? -Nie. - odpowiedział trafiając zimnym wzrokiem prosto w szmaragdowe tęczówki. Patrzyli na siebie zatracając się w czasie i nikt nie wie, czy trwało to trzy sekundy, czy siedem minut.   Nagle cichą czynność przerwał gwałtowny ruch Louisa w stronę drugiego mężczyzny. Płynnie przyłożył swoją dłoń do jego i złączył ich usta w pocałunku. Wszystko działo się tak szybko, że Harry nawet nie zdążył poczuć ciepłego oddechu na swojej skórze. Usta Tomlinsona były najbardziej perfekcyjnym co go spotkało w całym jego życiu.Nie było tak samo jak wtedy, bo było o wiele lepiej. Ich wargi łączyły się w tańcu, każdy ruch był jakby idealnie wyliczony i zaplanowany wcześniej do tej choreografii. W jego głowie wybuchły fajerwerki, a w brzuchu latały rozbudzone motyle. Usta smakowały wcześniej wypitym winem, ale pocałunek miał smak tęsknoty, tylko w ten sposób potrafił porównać to szatyn. Dłonie Louisa poznawały elementy rozpalonej skóry mężczyzny, aż w końcu znalazły drogę do włosów, w które wplątał palce. Całowali się aż do utraty tchu, kiedy przerwali, by zaczerpnąć odrobiny powietrza, niebieskooki wpasował się w aktualnie lecącą piosenkę i zaśpiewał razem z Ryanem Tedderem -They say love is pain, well darling, let's hurt tonight —– Rozdział znów krótszy i chyba trochę namiesza. Piszcie komentarze i gwiazdkujcie, jeśli się podoba! : ) 
0 notes