Tumgik
#piekarnia
smakidolnegoslaska · 26 days
Text
Tumblr media
Często spotykanym w dolnośląskich domach przysmakiem, jest wielkanocny chleb, wypiekany w okrągłej formie (lub walcowatej) i pięknie przyozdabiany (np. warkoczem). Jest to tradycja przywieziona z Kresów. Podobnie zresztą, jak zwyczaj jedzenia na wielkanocne śniadanie smażeniny, czyli serwowanej na gorąco i okraszonej chrzanem mieszanki boczku, szynki, kiełbasy i jajek. Pisaliśmy już o tym w artykule Wielkanoc na Dolnym Śląsku, a chleb na zdjęciu pochodzi z piechowickiej piekarni Ulijanka.
1 note · View note
cypr24 · 3 months
Text
Ustalono cenę dla chleba
Na północy ustalono cenę urzędową dla chleba - strajk piekarzy zażegnany. Będzie teraz kosztował 13,50₺ (0,41€). #CyprPółnocny #chleb
Na północy ustalono cenę urzędową dla chleba – strajk piekarzy zażegnany. Będzie teraz kosztował 13,50₺ (0,41€) Władze na północy, pod naciskiem społeczeństwa, postanowiły zapobiec galopującym cenom i sztucznie, urzędowo, ograniczyły cenę sprzedaży chleba do 12,00₺. odpowiedni dekret wszedł w życie w ubiegłym tygodniu. Piekarze nie zgodzili się z decyzją rządu i zapowiedzieli protest.…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
reezyfoodie · 1 year
Text
Ciastko z pomidorami i mozzarelą
Tumblr media
0 notes
stolig28 · 1 year
Photo
Tumblr media
Kamienice, Żródłowa, Kielce 2023 Dużo tu się dzieje, ale lubię tego typu zdjęcia, gdzie każdy element ma coś w sobie😇 GDZIE JEST WALLY XD 📷 Canon 5dc | Canon 50mm f1.8 📸 1/500 f3.5 iso 100 • • • #kamienice #centrum #trafficlight #passat #streetstyle #street #photography #piekarnia #instagood #architecture #kielce #kielcecity #streetphotography #ulicznafotografia #stolikpoprostu (w: Kielce Centrum) https://www.instagram.com/p/CplBRqBsUfg/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
danielszysz · 1 year
Text
Będzie tańszy gaz dla piekarni i cukierni
————— Pomoc dla polskich piekarni i cukierniPieczywo to nadal podstawowy produkt zbożowy dla milionów Polaków – miesięcznie każdy zjada przeciętnie 2,75 kg chleba. Dlatego rząd chce, aby przedsiębiorstwa piekarnicze mogły płacić mniejszą cenę za gaz – na poziomie 200,17 zł/MWh. Zaproponowana cena będzie atrakcyjna dla firm. Rządowe rozwiązanie oznacza, że piekarnie będą płacić nawet o 400 zł/MWh…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
hallawia · 1 year
Text
Tumblr media
0 notes
zofikart · 1 year
Text
Did you know...
In Poland, Wołomin, near Warsaw on 14th Feb 2007 in the "Pawełek'' bakery, the owner of this place killed 13 children and sold them in donuts? I was inspired by this legend and drew my Cymbał as a baker.
Tumblr media
(translation: So how is it? Is the bread cut already?)
Btw his name in Polish means dumbass.
0 notes
polish-spirit · 4 months
Text
Tumblr media
Piekarnia i cukiernia St. Handkego w Poznaniu (1935).
37 notes · View notes
lekkotakworld · 5 months
Text
Czwartek, 30 list 23
Hej Wam! Nareszcie trochę pospałam, budziłam się kilka razy w nocy, ale to nic, ogólnie było nieźle, spałam koło tych 9 godzin, choć organizm domaga się jeszcze więcej bo mam zjazd już i najchętniej położyłabym się do łóżka.
Byłyśmy na wykładzie, później na chwilę z galerii. Zjadłam tak pysznego croissanta z kremem cytrynowym, że o jejku! W Posnani na dole koło pizza hut jest cukiernio-piekarnia, tam właśnie go dorwalam, bardzo polecam!
Postanowiłyśmy zrobić sobie babski wypad do kina i z współlokatorką poszłyśmy na Igrzyska Śmierci. Zajebisty film! Mimo średnich opinii, które widziałam w internecie, ja jestem zachwycona!
Teraz czeka mnie tylko klejenie portfolio i wstawienie do rano do systemu. Oby moja była promotor wybrała mnie ponownie 🤞
Podsumowanie miesiąca napisze jutro, jak już się uporam z wyborem promotora. Dobrego wieczoru!
22 notes · View notes
polishwave · 1 year
Text
Tumblr media
piekarnia tyrolska wita
64 notes · View notes
skrzynka · 4 months
Text
save me piekarnia gruzinska
7 notes · View notes
smakidolnegoslaska · 3 months
Text
Kowary to naprawdę urocze miasteczko, jednak mocno doświadczone przez los po przemianach ustrojowych. Od jakiegoś czasu Kowary stawiają na turystykę i słusznie, bo jest to świetne miejsce wypadowe w Karkonosze i Rudawy Janowickie. Nie ma jeszcze tłumu turystów, a więc też gastronomii zbyt wiele nie znajdziecie. Ale jak przyjedziecie, to warto wpaść do piekarnio-cukierni Oliwiana Cafe. Napoleonka była pyszna, możecie też dostać kanapki, a jak będziecie bardziej głodni to zaproponują też jajecznicę.
Tumblr media
0 notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
20.02.2023r
Delektuję się ciszą dzisiejszego poranka. W końcu solo, spokojnie, w wyciszeniu, w ograniczeniu bodźców... Aż miło odetchnąć. :D Gdy to piszę obok mnie leży śpiąca pstrokata kuleczka szczeniaczka, która po lekach przeciwbólowych jest aniołkiem-nie-pieskie. Serce mi roznosi od rana, bo tylko nosi ze sobą swojego pluszowego tygryska z miejsca na miejsce by mnie obserwować. Fajny dzieciak. O wiele lepiej mi robi, kiedy nie muszę poświęcać jej każdej swojej myśli.
Weekend był udany.
Wyjaśniłam wszystko co trzeba w bibliotece i wypożyczyłam grę, która okazała się grą niestety niegrywana, ale nie szkodzi, bo mieliśmy inne gry, a do tego trafiliśmy w sobotę na festiwal planszówek.
Udało się z weterynarzem - dostała antybiotyk. Miało też sens to jej zachowanie po wyjaśnieniu nam tego przez weterynarkę: po kilku dniach od zastrzyku zaczęła znowu odczuwać ból i z frustracji zaczęła znowu odpieprzać. Dlatego dostała dwa kolejne zastrzyki w piątek. Dostaliśmy też leki dla niej i musieliśmy opłacić badanie laboratoryjne. Na stan 17 marca zostawiliśmy u weta około 500zł -_-’ serio... A dziś kontrola. Miało być szczepienie, ale ze względu na chorobę harmonogram szczepień trzeba przesunąć, dziś robimy kontrolę, a w czwartek - kontrolne badanie moczu.
Z moich planów kulinarnych tylko upieczenie/zrobienie ciast nie wypaliło. Były pasty, był OBŁĘDNY ramen (jestem z siebie dumna, że taki sztosiasty ramen uwarzyłam) i zamówiliśmy na wynos w piątek obiad dla 4 osób w tej restauracji w której nasi goście chcieli zjeść, a w której rezerwację nam odwołano, bo lokal mieli zamknięty. Odgrzałam obiad w sobotę. Było pysznie i super. Kupiłam też w sobotę pyszne pieczywo w piekarni do której nigdy mi się nie chce stać w kolejce, a do której kolejki są gigantyczne i asortyment wyprzedaje się zupełnie przed 12 (chociaż niby piekarnia jest otwarta do 17, ale po prostu półki są puste). Byliśmy na bazarku po sery u lokalnego dostarczyciela serów, kupiłam też wosk pszczeli (trochę dla mnie, trochę dla mamy) i Szwagier nr 2 kupił dla nas wszystkich domową kombuchę (eliksir! Pychotka!).
Udało się też mi kupić bilety na wydarzenie za tydzień, kiedy będziemy mieli gości. Jeszcze muszę wymienić gry planszowe w bibliotece i zarezerwować miejsce w kawiarni do której mam zamiar zaprosić moich bliskich. 
Byliśmy też w teatrze realizując przy tym prezenty urodzinowe od siostry mojego O. i jej partnera. Piękne widowisko taneczno-teatralne, bardzo w swojej formie i tematyce podobne do tego co ja i O. tańczyliśmy 2 lata temu przy czym się poznaliśmy. Tyle, że zatańczone profesjonalnie, z choreografią i zagrane przez profesjonalnych aktorów xP Po prostu widziałam na scenie 5 z naszych 7 segmentów przedstawienia. Tyle, że udramatyzowanych i z innym zakończeniem. Przy czym zaznaczę, że nasze 15-20 minut spektaklu, którzy powstawał spontanicznie przez pół roku w grupie przypadkowych osób z których tylko 2 zajmowała się jakkolwiek teatrem i pracą z ciałem na scenie, nie umywa się do niemal 2 godzin spektaklu realizowanego przez profesjonalnych aktorów, których każdy gest, każdy skurcz mięśnia był zamierzony i wykonany intencjonalnie. :P Ale nawet muzykę mieli podobną. Hehehe fajne to było. 
Uwielbiam sztukę i żałuję, że nie byłam bardziej wypoczęta by móc bardziej chłonąć, lepiej porozkmniać to wydarzenie teatralne. 
A właśnie - co do samopoczucia...
W piątek po powrocie od weta (wizyta się przedłużyła, bo ratowali awaryjnie życie kotkowi zamiast nas przyjąć na umówioną godzinę) mój chłopak pojechał z pieskiem na dworzec odebrać swoją siostrę i Szwagra nr2, a ja wróciłam gotować wspomniany PRZEPYSZNY ramen.  Gdy wrócili O. aranżował stół, a ja nakładałam papu. A potem mój chłopak zaczął brzmieć jak swój własny ojciec w towarzystwie (przy czym to nie tylko moja obserwacja, bo uwagą pierwszy podzielił się Szwagier nr 2) i szczerze mówiąc nie jest to cecha, którą lubię. Przypomina mi mojego własnego ojca - tak bardzo chce błyszczeć i być wodzirejem, że chlapie na głos rzeczami, których nie powinien mówić (nie chamskimi tylko intymnymi i jest mi po prostu przykro, bo jak potem mu ufać? - i tak bajdełej to jest tak w ogóle OBJAW ADHD xP Więc swój do swego :P). Potem zrobił to, czego Szwagier nr 2 ewidentnie oczekiwał i był GENERALNIE gościnny w ten sposób w jaki jest się gościnnym mając te 20-parę lat: polał alkohol. I przyznaję: zapomniałam o tym aspekcie. Tęskniłam za kontaktem z tą parą, za obcowaniem z nimi, ale zapomniałam jakoś, że oni poziom dobrej zabawy liczą kieliszkami. Ech... To mocno jednak zmienia poziom mojego samopoczucia - jak WIEM to co WIEM, jak przeżyłam takie, a nie inne stany bliskich, jak automatycznie wychwytuję zachowania prowadzące do przemocy lub naruszenia granic, trudno mi podejść do alkoholu bez myśli o tym, jaki on ma gigantyczny i zarazem niekorzystny wpływ na kulturę, na zachowania i na masę innych aspektów. Trudno mii zwyczajnie... No i do tej blokady/sprzeciwu psychicznego dochodzi fakt, że mój 30-kilkuletni organizm inaczej trawi alkohol niż ich 20-kilkiletnie organizmy. No i w rezultacie kończę z z mniejszą ilością wypitego alkoholu, ale z proporcjonalnie większym kacem następnego dnia niż reszta. A potem żałuję, że w ogóle piłam alko. Nie potrzebuję wcale “kieliszka wina” by mile spędzić wieczór... w teorii pomógłby mi się rozluźnić, ale w praktyce: to tylko podtrucie się. A wypiłam chyba dwa kieliszki i chyba spróbowałam tylko jednego drinka od chłopaków. Tyle. Natomiast nasi goście momentalnie wrócili do tego co mnie spina na tym etapie w życiu: do wspominania wspólny imprez i okazji przez pryzmat tego jakie drinki i gdzie były pite, kto się najebał jak szpadel, kto wymiotował, kto zrobił głupszą rzecz będąc pod wspływem i wspominając znajomych z którymi już nie ma kontaktu, a którzy TAKIE rzeczy odwalali po alkoholu, że będzie się ich wspominać latami. Ech. Raptem 10 lat życia różnicy i o tak różnych sprawach się wspomina myśląc o znajomych ze studiów - kto ile wypił dla mnie nie jest ważne (a przynajmniej nie w kategoriach czegoś co wzbudza podziw, bardziej czegoś w rodzaju facepalmu), a pamiętam, że w ich wieku było. Kolejnego dnia - gdy miałam kaca najlepiej by na mnie podziałało spanie po prostu i regeneracja solo, a musiałam wstać, bo goście xD - szwagier nr 2 namawiał mnie na klina i wieczorem w sobotę faktycznie wypiłam klina (zimne piwo w pizzerii), ale nie czułam się dobrze... W zasadzie mój organizm trawił alkohol aż do niedzieli: dziś w nocy z niedzieli na pon obudził mnie pełny pęcherz i poczucie helikoptera. Także tego... zastanawiam się znowu nad zupełnym wyeliminowaniem alkoholu z diety. Miałam tego nie robić by nie poddać się paranoi, a teraz po prostu widzę, że źle mi to robi...
Im dalej w wieczór w piątek tym mój chłopak z siostrą organizowali sobie dwuosobową imprezę karaokę (do piosenek, które wspominają z czasów wczesnego nastolęctwa - co ciekawe to są piosenki, których ja nie znosiłam, a znowu piosenki wyboru, których lubi słuchać mój chłopak to piosenki mojego dzieciństwa i czasu nastoletniego do których mam sentyment - anyway śpiewali cicho, nie wydzierali się), a Szwagier nr 2 zasnął xD - wtedy zarządziłam, że nie, że koniec imprezy, 3 z 4 osób w tym gronie właśnie zakończyły tydzień pracy, musimy to odespać. Zaczęliśmy rozkładać łóżka i wtedy mieliśmy incydent z sąsiedem. Okazało się, że rozkładanie łóżka go obudziło i był gotów bić się z moim chłopakiem. Zapukał nam w drzwi po pierwszej, kiedy senna, zmęczona impreza się rozdziewała (ktoś pod prysznicem, ktoś wyciąga rzeczy z walizki, ktoś przesuwa stolik kawowy by mieć wygodny dostęp do rozłożonej kanapy by naciągnąć prześcieradło itp) - O. poszedł otworzyć. A facet ruszył z ryjem od razu, że meble przesuwamy po nocy! Na to mój chłopak spokojnie, że po prostu rozłożyliśmy kanapę, że zaraz będzie cicho. A koleś, że “nagle zaczęliście kurwa meble przesuwać! Kurwa, co to ma być!?”, a O. “bo idziemy spać, zaraz będzie cicho, dobranoc Panu” i próbuje zamknąć drzwi, a typ SKOPAŁ drzwi, tak, że drzwi zamknęły się na twarzy mojego chłopaka, odrzuciło go w przedpokoju do tyłu. Wkurzony zastanawiał się czy otworzyć i czy z facetem pogadać, ale sam się tak wkurwił, że był pewien, że spokojny podczas rozmowy nie będzie, a typowi ewidentnie chodziło o to by sprowokować bójkę. No po prostu KOPNĄŁ tak, HUKNĘŁO budząc pewnie resztę bloku, a następnego dnia na drzwiach został taki obłocony odcisk buta. O.O Cały kolejny poranek zastanawialiśmy się co robić: wzywać policję i zaczynać wojnę z sąsiadem, czy nie?
Nie wezwaliśmy nikogo.
W sobotę zrobiliśmy JEBITNE śniadanie (pychotka) z masą warzyw, serów, owoców i sosów, potem poszliśmy na targ i z pieskiem na spacer, potem na festiwal planszówek, do domu na obiad, potem znowu planszówki odpaliliśmy (bo wygraliśmy i kupiliśmy na festiwalu dwie gry), potem poszliśmy na miasto i po planszówki (bo Szwagier nr 2 dostał kupon rabatowy na planszówki), na pizzę i do domu - dalej grać w planszówki. xD W niedzielę zorganizowaliśmy powtórkę ze śniadania, planszówki (hahahah) i pożegnaliśmy się z gośćmi, bo byliśmy PADNIĘCI! Poszli na obiad i na pociąg bez nas, a my padliśmy i ruszyliśmy po krótkim odreagowaniu do teatru. 
Dużo się działo...
Potrzebna mi jest jeszcze jedna niedziela, bo po prostu... ufff... jest mi ciężko. Mam rozładowane baterie i ta CISZA teraz w naszym mieszkaniu mnie ładuje, jest kojąca i lecznicza... a muszę się naładować o wiele, wiele, wiele bardziej niż przez poranek - teraz ciszy nie ma, teraz jest praca i hałas.
Teraz, gdy pisałam powyższy wpis zadzwonił do mnie mój chłopak... miał atak paniki. To znaczy sam opisał, że był “tuż przed atakiem paniki”, ale to jak opisał obawy uznaję za legitny atak paniki. :/ Poprosiłam, aby zjechał na pobocze i z nim rozmawiałam. 
On zdaje się być niezniszczalny, a jednak... ech... Od kiedy go znam jego charakterystycznym mechanizmem działania/reakcji na trudności jest bycie w wyparciu. A gdy jest się w wyparciu, gdy WSZYSTKO co niewygodne spycha się do nieświadomości lub podświadomości i zostaje się przy optymistycznym widzeniu pozytywów (ale takich faktycznych, osadzonych twardo w rzeczywistości) to jednak pozostają nieprzerobione uczucia, które wracają i UDERZAJĄ ze zdwojoną siłą. I tak dziś dzwonił. Byłam przez telefon jego coachem od oddechu, pomogłam mu osadzić się w ciele na ile był w stanie takie spojrzenie/ideę przyjąć - zauważył, że boli go brzuch i ma spięte mięśnie brzucha. Okay. Życie, trawienie informacji, radość z życia. Po zastanowieniu stwierdził, że dopadł go irracjonalny lęk, że straci pracę, bo dwa tygodnie temu jego klienci nic nie zamówili nic, ale zaraz dodał racjonalnie, że w tym tygodniu już sprawdził i widzi, że zamawiali w zeszłym coś, więc dostanie wypłatę i będzie opłacalny. W piątek do obiadu rzucił info, że szef mu wyznał, że zamykają dwa oddziały jego pracy na północy kraju, bo przestali przynosić zysk firmie - po chuj typ mówi coś takiego? To ma go motywować? Bo jako zespół on wszyscy muszą się starać, wiadomka, ale demotywujące jest mówienie pracownikowi “pracuj lepiej lub tak samo, bo inaczej wszyscy zostaniemy bezrobotni”.... No i pytanie: co przelało jego czarę na pomieszczenie uczuć? Zastanowiwszy się wyznał, że po przeanalizowaniu wydatków na nasze wakacje (w piątek dostał potwierdzenie, że może wziąć dłuższe wolne) przeraził się, że wydamy wszystkie oszczędności i zostaniemy bezrobotni. Ech... Nie oceniam, rozumiem, też czasem takie stany lękowe i myśli o pracy dochodowej mam. Nie czuję się bezpiecznie po prostu. Być może to pierwsza sytuacja, gdy kopnęła go dorosłość? A z drugiej strony - dziś ma urodziny, ma okres podsumować sukcesów i zauważania porażek. To trudny okres. Do tego piesek, który zaskakująco dużo kosztuje póki co :P i który komplikuje nam wyjazdy. Do tego być może jakieś porównywanie lub oczekiwania vs rzeczywistość w związku z wizytą siostry i Szawgra nr 2, a także w związku ze wspominaniem osób, które są związane z jego studenckim życiem, a których z wyboru teraz już w jego życiu nie ma... Nie wiem. Dużo do odpakowania. Do tego fakt, że wygadał o naszych intymnych sprawach - przykro mi i on o tym wie, powiedział, że też się nad tym zastanawiał i wyszło mu, że po alkoholu tylko tak robi i to jest jego forma na bycie “rebel”, że to lepsze niż np: wklepać sąsiadowi, bo niby łatwiej jest nam ranić osoby, które są bliżej, ale nie rozumiem tego, co on nie tyle rani mnie co nas, sprawia, że zastanawiam się czy mogę mu ufać w sferze intymnej...
Nie wiem...
Dużo do odpakowania.
Dziś po pracy lecimy do weta, potem odpoczywamy w domu z okazji urodzin kogos...
7 notes · View notes
reezyfoodie · 1 year
Text
Tomcio Paluch Andaluzyjska
Tumblr media
0 notes
jazumst · 7 months
Text
Jazu przystający
Żeby Was... Czwartek był dla mnie nadzwyczaj dziwny. Posłuchajcie:
Zacznę od tego, że przed pracą minęła mnie Lera. "Cześć" i tyle, poszła. Okazało się, że mamy razem zmianę, co mnie bardzo ucieszyło, bo zmiany z Kocią Mordą mnie zabiją. Czemu jednak Lera nie zagadała jak zawsze? Ot nie wie tego nikt.
//
Mimo wielu zadań zmiana przeciekła mi przez palce. Nie zrobiłem właściwie nic. Może 2 zadania XD Dzień natomiast skończył się błyskawicznie. Jeżeli tak lecą zmiany reszcie to nie dziwie się, że nigdy nic zrobione nie jest.
//
Kojarzycie tą babkę co poszła prywatnie do lekarza i płakała, że kazał jej zapłacić? Ja przestanę ją wpuszczać do sklepu. Mózg mi się przez typiarę przepala. Wczoraj słyszę jak żali się Lerze, że nie ma pieniędzy, jaka jest biedna i kurwa w ogóle całe zło tego świata na nią spadło. Niestety nieświadomy ja już kilka minut później padłem jej ofiarą. Dopadła mnie przy nabiałówce. Standardowo dla siebie wybrała produkt premium i pyta o cenę. 16zł. Wywaliła oczy i zaczęła swoją melodię, jak to nie ma pieniędzy, że w Biedrze czy innym markecie takie widziała dużo taniej... I tera wchodzi ostrze! Kiedyś w Lidlu jak był dzień lub dwa do końca daty, to oni przecenili 50% żeby się nie marnowało. I ona mogła kupić dużo za tanio takich pysznych pierogów co normalnie drogie są. Pokazuję babie, że też mamy przecenę i to aż dwa dni, kurwa, przed datą. Chuj, odpowiedziała mi, że tu to samo gówno niewarte uwagi, bo ona by pierogów chciała. W chwili załamania powiedziałem, że musi sobie w takim razie sama tych pierogów narobić. Będzie miała dużo, tanio i jeszcze se zamrozić może na długo. Jak nic wleci skarga. Zrobiła się purpurowa, kazała mi darować takie uwagi i szanować klientów. - Ześlijcie mi niebiosa cierpliwość!!!
//
To niestety nie był koniec. Szaleńców na tym świecie nie brakuje. Nie reklamując swojego miejsca pracy, mamy najtańszy chleb w Lbk. W Lbk i okolicy. Przyjechały jakieś wieśniaki. Zapach, wygląd i zachowanie mówiły wszystko. Kupili butelkę wody, paczkę fajek i 5 chlebów zwykłych krojonych. Baba herszt bandy wyciąga kasę z jakiejś skarpety. Nagle krzyczy - ILE?! - Podobno u nich na wypizdowiu środkowym chleb jest tańszy. No to pytam jaka piekarnia i wiocha, bo pojadę i z chęcią obczaję ten tani chleb, bo kurwa jak słowo daję, poniżej 5 tylko u nas kosztuje i jeszcze da się go zjeść. Jednak nie dowiedziałem się gdzie jest tak tanio i czemu wesoła kompania przyjechała akurat do wielkiego miasta, gdzie jest DROGO!
//
Były jeszcze inne akcje. Np. te PiSowe siostry i ich mądrości, czy sprawdzający paragon. Chociaż nie, o tym paragonie to Wam opowiem jeszcze. - Jakoś na 18stą się zbliżało. Weszło niby małżeństwo, niby osobno babka z facetem. Kręcili się po sklepie. Na początku olałem, ale potem tak zwrócili moją uwagę, bo to akurat wiesz kto cię okradnie. A ubrani byli tak jak większość urzędników. No stereotyp. Nie patrząc na godzinę, od razu pomyślałem, że znowu PIH. - Przychodzą w końcu do kasy. Nic nie robią. Pik, pik, pik. Wszystko? Wszystko. Siateczka, paragon, reszta. Odchodzą dwa kroki i czytają paragon. No już chuj, kontrola. Jestem pewny. Zwłaszcza, że podchodzą pod Nutellę i wołają mnie. Serce wali, bo nie mam ochoty się tłumaczyć, ale zgadza się. Cena się zgadza. Idziemy pod sosy w słoikach. Zgadza się. Pada zajebiste pytanie - Skąd państwo bierzecie te ceny? Strasznie tu drogo. - Nie wiem, szef ustala ceny. Do widzenia, mam robotę. - Kamień z serca. Przez moment myślałem jednak, że zejdę. Z drugiej strony oni patrzyli na ceny wkładając do koszyka, to co myśleli? Że taniej będzie? Masakra.
//
Dziś piątek. Pamiętajcie żeby się napić! Wasze zdrowie! ;]
2 notes · View notes
raspberry-rampage · 1 year
Text
when you go to your local piekarnia and your favourite ciasto which was already expensive got even expensiver
3 notes · View notes