Tumgik
#to takie prawidzwe
psychoopoett · 3 years
Text
" Zmieniłem się trochę, już mniej krzyczę, posługuje się słowem, nie wykrzyknikiem
Byłem weteranem bitew na pięści, kopałem typa w potylicę w zamian za prestiż
Powinienem brać leki wtedy, brałem kreski fety albo inne rzeczy " - takie prawidzwe
2 notes · View notes
e-m-ros3 · 5 years
Text
Tytuł : Żyć znaczy nadawać sens. O byciu aktorem własnego życia i nie łatwym szukaniu własnej roli.
Kiedy byliśmy małymi brzdącami marzyliśmy o zostaniu artystami, policjantami, modelami, z wiekiem upodobania się zmieniały tak jak my sami. Z bawiących się dzieciaczków bez problemowych, szczęśliwych, kochających życie staliśmy się nastolatkami. Tutaj zaczęła być górka. Dostrzegaliśmy na świecie cierpienie drugiego człowieka, nie wszystko było takie kolorowe jak w okresie dzieciństwa. Pierwsze problemy i kłótnie niekiedy kończyły się w niezbyt dobry sposób. Popełnialiśmy mnóstwo błędów dzięki, którym uczyliśmy się co jest dobre a co złe. Nie tylko to się w tedy zmieniło. W okresie dojrzewania mieliśmy dwie twarze, tak wiem  zapewne pomyślicie sobie. Co ta dziewczyna za głupoty mówi? Jakie dwie twarze? Otóż udawaliśmy kogoś kim nie jesteśmy, a po co? Po to aby być akceptowanym przez rówieśników, a może także by stać się popularnym. Nie uświadamialiśmy sobie, że to właśnie jacy jesteśmy jest piękne bo takim właśnie stworzył nas Bóg. Może odróżnialiśmy  się charakterem, zainteresowaniem czy wyglądem, ale co to  zmienia, że dziewczyna woli motoryzację od mody, czy też chłopak krawiectwo od sportu albo , że ktoś ma rudy kolor włosów. Odpowiedź jest prosta niczego to nie zmienia, ponieważ każdy na swój sposób jest piękny i doskonały. W dwudziestym-pierwszym wieku dużo osób nie radzi sobie z problemami uciekają w różne strony rozładowywania swoich uczuć nie, kiedy prowadzi to do chorób psychicznych, ale przez wypranych z uczuć ludzi, pędzących w wir bogactwa nie zauważają tego, a osoby cierpiące boją się wyśmiania przez co udają, że wszystko jest w jak najlepszym porządku właśnie w tedy zakładają maskę przy innych uśmiechnięta, szczęśliwa z życia dziewczyna a gdy zostaje sama ściąga tą maskę pokazuję swoje prawdziwe uczucia, ból.''Nie ważne ile jest dni w twoim życiu , ważne jest ile jest życia w twoich dniach''.   Nie powinniśmy grupować ludzi, lecz traktować ich na równi bo to, że ktoś jest bogatszy materialnie nie oświadcza, że jest lepszy od biednego, ponieważ osoba biedna może mieć bogatsze serce. '' Cierpię przez to, że nie potrafię czasem odwrócić się plecami do tych ludzi, którzy mnie ranią i mają mnie za nic''.
Niekiedy chcieliśmy zmienić się dla rodziców, by nas dostrzegli, pochwalili, byli z nas dumni. Powiedzieli nam te proste, ale o wielkiej wartości słowa: kochamy cię za to jaka jesteś. Czy to tak wiele, by wspierać nas w naszych pragnieniach. Zdarza się także, że zamieniamy nasze marzenia na marzenia rodziców, to kolejny dowód do tego, że wcielamy się w kogoś kim nie jesteśmy. Teraz pytanie, czy warto? Moim zdaniem nie, bo jeżeli ktoś nie doceni cię takim jakim jesteś to druga osoba nawet nie wie jaki skarb traci.
Niestety mówię to wszystko na swoim przykładzie. Trzy lata borykałam się z depresją i autoagresją. Ciągłe wyzywania, wyśmiewania w szkole, a do tego w domu wmawiania, że jest się najgorszym błędem w życiu, nic nie wartym bachorem, które nigdy nic nie osiągnie bo nic nie potrafi. To wszystko często powodowało wiele nie przespanych nocy, płakania w poduszkę a co gorsza pojawiania się kolejnych blizn na nadgarstkach i udach. Wiecie na początku było mi smutno, później starałam się im wybaczyć i wmawiać sobie, że po prostu nie panują nad swoimi emocjami, lecz gdy to trwało zbyt długo zaczęłam sama w to wierzyć i tak samo myśleć.
Dla psychiki nastolatki to o wiele za dużo, raz nie wytrzymałam tego i chciałam się zabić, nie udało się, może wyszło na dobrze. Kiedy poszłam do liceum, założyłam maskę szczęśliwej dziewczyny, ukrywałam prawdziwą siebie nie chciałam by inni dowiedzieli się jak bardzo słaba jestem. Nawet nie było się czym chwalić, raczej depresja i autoagresja nie jest niczym do podziwu a może dać pretekst do gnębienia. Dlatego, w szkole odgrywam rolę szczęśliwej z życia nastolatki, a gdy zostawałam sama, pokazywałam prawdziwą siebie. Dziewczynę z bliznami i chorymi myślami.  Nie uwierzycie ile razy w ciągu minuty przewinęło się pytań typu '' po co ja tu jestem/żyję'' a powrót do domu w niczym nie ułatwiał tego. Czasem zdarzało się tak, że przez samo bycie, bito mnie. Spytacie się, w jaki sposób znajomi czy nauczyciele tego nie zauważyli? W dzisiejszym wieku są różne sposoby na ukrycie ran (np. podkład/puder, zakładanie ubrań z długimi rękawami). Nawet, kiedyś myślałam, że jak spełnię marzenie matki o zostaniu lekarzem zobaczy, że jednak nie jestem tym życiowym błędem, coś osiągnę i może mnie po prostu pokocha, przeliczyłam się. Na szczęście pomogła mi jedna osoba, najważniejsza w moim życiu, nie była dosłownie ze mną, ale jej słowa działały na mnie tak jakby w tym momencie przytula i mówi najmądrzejsze słowa na świecie. Kim jest ta tajemnicza, wspaniała osoba? Święty Jan Paweł drugi jest tą osobą. To dzięki Niemu zwalczyłam chorobę i jestem naprawdę szczęśliwa.
Słowa ,,Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach, żyj wyprostowany" czy też ,, Nie bójcie się słabości człowieka ani jego wielkości! Człowiek zawsze jest wielki, także w słabościach.." uświadomiło mi, że słabość jest potrzebna w życiu, ale na drugi dzień powinniśmy walczyć o radość i dobro.
Później,wkroczyliśmy w  etap dorosłość tutaj był pagórek, lecz na tym pagórku  wszystko się wyjaśni czy pokazaliśmy prawdziwego siebie.
Skończyliśmy studia, zaczyna się praca w swoim zawodzie, niektórzy szli swoimi marzeniami lecz byli też tacy, którzy spełnienie marzeń innych, przez co robią czego tak naprawdę kochają, ale czy to ich winna, że pragnęli być zauważanymi? Lecz wracając do pracy, tutaj czasami możemy być podobnymi do nastolatków staramy się by nas zaakceptowano, chcemy także być doceniani, lecz jesteśmy silniejsi emocjonalnie po doświadczeniach z życia dorastającego.
Tutaj właśnie poznamy osobę, która w pełni nas zaakceptuje a przede  wszystkim pokocha, z wadami. Zaczynamy być prawdziwym sobą i w połowie akceptujemy siebie w jakiś sposób zaczynamy być szczęśliwymi. Tutaj odkryliśmy osobę, jaką jesteśmy.
Ja także odkryłam osobę jaką jestem, lecz byłam nią już od spotkania mojego przyjaciela i tak pozostało do teraz. Skończyłam studia jestem projektantką mody, mam męża, oraz dwójkę dzieci  wchodzących w okres dojrzewania, staram się jak mogę by mieli lepsze wspomnienia ode mnie, by czuli się kochani.  ,,Jeżeli cokolwiek warto na świecie czynić to tylko jedno Miłować'' Pragnę dać innym wszystko co najlepsze, by czuli się potrzebni. ,, Człowiek jest wielki nie przez to co ma, nie przez to kim jest, lecz przez to czym dzieli się z innymi'' Dlatego, pamiętajcie bądźcie sobą nie odgrywajcie roli kogoś kim nie jesteś, bądźcie głównym bohaterem własnego filmu pt.''Moje życie'' bo tacy jacy jesteście naprawdę, jest najpiękniejsze. 
Była to moja praca na konkurs literacki w gimnazjum chciałam w niej pokazać prawidzwe wątki życia, niestety została skrytykowana przez nauczycielka języka polskiego i nie wzięto jej pod uwagę do udziału w konkursie, ale chciałbym się nią z wami podzielić. Stara praca i za błędy przepraszam
22 notes · View notes