Tumgik
#ulotne chwile
miejskakaplica · 1 year
Text
Nie łatwo zapomnieć o chwili, w której nauczyliśmy się kochać po raz pierwszy.
7 notes · View notes
to-sie-nie-uda · 2 years
Text
Jedna chwila.
Tylko tyle, by skaleczyć kogoś słowem, by zawrócić komuś głowę, żeby znowu zacząć walczyć, aby prawdzie w oczy spojrzeć.
Jedna chwila.
To wystarczy, żeby zmądrzeć, żeby dojrzeć.
34 notes · View notes
cieniu · 1 year
Text
Tumblr media
Poranne chwile uchwycone w smartfonie
2 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 2 years
Text
Wierność jest ulotna...
2 notes · View notes
theelzie · 1 month
Text
A kiedy przechodzilo obok nas szczęście, nie wiedzieliśmy jak je przywitać, jak zagadać i znów z ulotnym uśmiechem minęliśmy się bez słowa.
1 note · View note
cytaty-na-japie · 11 months
Quote
Nie ufam nikomu
Paktofonika; Chwile ulotne
100 notes · View notes
myslodsiewniav · 21 days
Text
Wrażenia, chwile ulotne
3 kwietnia 2024r
Środa.
W skrócie to jestem przebodźcowana i zmęczona, a zarazem nabuzowana taką energią do działania, naglącą koniecznością wykonywania czegoś, stresem, że nie zdążę itp.
Jednocześnie czuję, że potrzebuję oddechu, zrzucenia z siebie nadmiaru uczuć i presji - dlatego piszę. To mnie uspokaja.
W święta - w ostatni weekend - byliśmy najpierw w domu, obydwoje skupieni na próbie wyhamowania tego stresu, który każde z nas czuje. Buzowało w nas to charakterystyczne uczucie: wiesz, że jesteś zmęczona/zmęczony, wiesz, że już możesz odpuścić, zwolnić, westchnąć z ulgą i leżeć brzuchem do góry, ALE coś w Twojej głowie odlicza sprawy, które jeszcze wymagają doglądnięcia, które należy wykonać, bo-coś-tam. Wzajemnie siebie upominaliśmy by przestać bezmyślnie obgryzać paznokcie i/lub skórki przy paznokciach i by zostawić pracę zaliczeniową, zostawić pranie wymagające rozwieszenia, zostawić maile, zostawić rozgrzebane projekty. Trudne było to hamowanie, ale z ulgą przyznaję, że w sobotę udało nam się zwolnić.
Zabawne: kiedy jedziemy na święta do rodziny mojego partnera wtedy to ja szaleję w kuchni z projektami kulinarnymi, a gdy do mojej - to on. Tym razem poszłam na łatwiznę: zrobiłam serniczek na zimno, na erytrytolu i z galaretką i owocami. Słodziutki, niskokaloryczny. Zaś mój chłopak walnął kilka tradycyjnie Włoskich wypieków (wspominałam, że jest niezdrowo walnięty na punkcie Włoch?). Jedno ciasto robił cały dzień z przerwami kilkugodzinnymi. Ech. Gluteniarz. :P
Mama prosiła, żebyśmy nie przywozili nic więcej do jedzenia, bo ona i ciocia już na 200% mają dość wałówki na podjęcie gości, po co szykować za dużo. I bardzo mi się to podejście podoba - W KOŃCU święta z umiarem (serio wyszło z umiarem - jedzonka idealnie na całą rodzinkę na 2 dni).
Przyjechaliśmy w niedzielę na śniadanie do cioci. Na miejscu spotkaliśmy rodziców oraz kuzyna z partnerką. Wrócili kilka tygodni temu z parumiesięcznej podróży po Ameryce Południowej. Naprawdę było super. Miło. Miło słuchało się o tym, jak ciocia odkryła swoje nowe hobby, o tym jak moja mama działa w ramach grup plastycznych, o podróży kuzyna i jego partnerki. No i oczywiście PJESKI! Ech. No złote maleństwa! Moje małe kangurzątko wygląda troszkę jak boarder collie, a kuzyn ma boarderka - słodziaka takiego, przytulankę kochaną. Uwielbia się przytulać całym ciałkiem, opierając łepek o ramię człowieka i patrząc głęboko w oczy z miłością pozwala się głaskać. No po prostu można się rozpłynąć.
Kuzyn nam pokazał filmy z podróży, z moim chłopakiem sobie o sprzęcie pogadali, a ja z jego partnerką o pieskach.
Mojej siostry i jej rodziny w niedziele nie było - byli u Szwagra, mieli dołączyć w poniedziałek, a w poniedziałek ja, mój chłopak i partnerka kuzyna planowaliśmy nie pojawiać się na spotkaniu rodzinnym. My musieliśmy odpocząć, a ona - pracować.
Po jedzonku pojechaliśmy wspólnie, całą rodziną na plażę nad rzeką. Obydwa pieski hasały radośnie po piasku, świetnie się bawiły. Bardzo się cieszę widząc swoje kangurzątko tak radosne. Była taaaaak szczęśliwa. Nawet podobało jej się wchodzenie w fale (ona nie znosi wody - a tu niespodzianka, bo jednak w naturze jest gotowa zmoczyć łapki. W mieście jak pada to mój piesek po pierwsze chodzi w pelerynce, a po drugie sama wybiera chodzić wyłącznie po krawężnikach/murkach by być możliwie daleko od wszelkiego rodzaju głębszych kałuży. Nawet za potrzebą nie wejdzie na MOKRĄ trawę xP).
Kuzyn przeprowadził moją mamę - osobę po udarze, z niedowładem połowy ciała, z endoprotezą kolana, poruszającą się o kulach - po chaszczach, krzakach, wybojach, łąkach. Ciocia miała minę nietęgą widząc gdzie nas prowadzi jej syn, a mama była w widoczny sposób zaalarmowana, ALE była też taka szczęśliwa, że mimo wszystko daje radę przedzierać się przez zarośnięte dróżki (kuzyn musiał udeptywać gałęzie i korzenie, odgarniać dla mamy przejście by mogła przecisnąć się, a mój chłopak ją asekurował podczas przechodzenia przez ten tor przeszkód).
Spędziłam masę czasu z partnerką mojego kuzyna. Ech. Fajna dziewczyna, bardzo ją lubię i podziwiam. Szkoda, że woli trzymać się na dystans, bo im dłużej się znamy tym więcej mam z nią wspólnych tematów. Fajna jest.
Dała mi kilka tipów odnośnie szukania pracy - ma, to znaczy MIAŁA, mniejsze doświadczenie zawodowe niż ja, praktycznie z zerową wiedzą startowała na stanowiska kierownicze i dostała pracę. Chociaż w ogóle jej nie szukała. Teraz pracuje jej się okay, ma dużo wolnego, duże zarobki i poczucie bezpieczeństwa. Zazdroszczę jej tego - i życia jakie wiedzie i animuszu z jakim podchodziła do szukania pracy. We mnie jest wiele strachu przed oceną, przekonania, że pewnie inni wiedzą lepiej itp. A ona ma na to wylane. Z drugiej strony jestem teraz na takim etapie życia, że po prostu jestem spompowana. Nie mam obecnie już przestrzeni na nic więcej ponad to co robię: praca i dwa kierunki studiów, a w każdy wolny weekend odwiedziny to u rodziny mojego partnera, to u mojej. Docelowo chcę żyć jak ona: wygodnie, bezpiecznie i po to zaczęłam studia. By też się spełnić. A jak w końcu dostanę jakąś ofertę pracy to chętnie ją wezmę - zastosuję się do porad, bo porady są spoko. Ale nie zżerało mnie FOMO. Po prostu ustawiłam na swojej liście - tej, którą z trudem w sobotę odłożyłam na bok by odpocząć, tej z listą spraw do załatwienia i rzeczy do zrobienia - cel "poszukaj pracy zgodnie z poleceniami partnerki kuzyna". I tyle. Zero ciśnienia. Co ma być to będzie.
Zaskoczyło mnie, że na wieść o tym, że ja i mój partner studiujemy to ona poczuła FOMO. Wyznała, że czuje, że się nie rozwija, że od jakiegoś czasu myśli o podjęciu jakiejś nauki - nie mają dzieci (ale sugerowała, że się o nie starają), mają dom, mają środki, mają psa, kochają się, podróżują wspólnie, ale doskwiera jej poczucie stania intelektualnie w miejscu. Więc też chce się dowiedzieć jak to jest ze studiami w naszym kraju. Opowiedziałam jej o tym. A ona odważnie przyznała mi się do FOMO.
Tak od serca z nią porozmawiałam. Naprawdę.
Doceniam to. I czuję wdzięczność.
Natomiast mój chłopak i kuzyn odcięli się od nas, zafascynowani rozmawiali o samochodach i możliwościach podróżowania po bezdrożach itp. Zajarani byli bardzo.
Tata w niedzielę niestety zachowywał się dziwnie. Nie wiem czy za dużo cukru, czy co? W pewnym momencie po prostu zaczął gwiazdorzyć, bez ładu i składu. Przerywał, mówił niestosowne rzeczy. Nawet wyrzucił bardzo nietaktownie partnerce kuzyna, niby w żarcie, że ona i cała jej nacja prowadzona przez Putina napadła najpierw na Krym, a potem na resztę Ukrainy. To było tak ciężkie, gdy to zrzucił - niby w formie złośliwego żartu, zupełnie nie czując, że to nie jest zabawne i przeszedł płynnie do opowieści na inny temat, jakby nie rejestrując jaka atmosfera zapanowała wśród nas wszystkich. Widziałam, że partnerka kuzyna była wściekła, była zraniona tym bardziej, że wielokrotnie opowiadała się po tej "zachodniej" stronie, wielokrotnie opowiadała nam ze zgrozą, z bólem, że jej znajomi z dzieciństwa, krewni wierzą w propagandę władz Rosji, że ma przez to bardzo trudne relacje z bliskimi... a tato jakby na potrzeby nieśmiesznego żartu o tym wszystkim jakby zapomniał. Tym bardziej rzucenie czegoś takiego do przedstawicielki mniejszości, do Tatarki i jeszcze w kontekście Krymu - jest kurwa chujowe. Ech. To nie takie proste. I to po prostu chujowe.
Nie wiedzieliśmy kiedy czas nam minął - wyjechaliśmy do rodziny o 10 rano, a nagle się okazało, że dochodziła 18 wieczorem xD
Wróciliśmy do domu i w końcu rozpakowaliśmy lidlomixa. Stał w przedpokoju od tygodnia, bo nie mieliśmy czas i/lub siły by zabrać się za zapoznawanie z nowym sprzętem. Zrobiliśmy to w niedzielę, zajęło nam to trochę czasu... Potem wyjęliśmy ciasto, włączyliśmy "Problem trzech ciał" i odpadliśmy.
W poniedziałek spaliśmy do oporu.
Wstaliśmy na bardzo późne śniadanie, po śniadaniu poszliśmy na spacer do parku, a po powrocie trzeba było jeść już obiadokolację xD
I wróciliśmy by spać dalej. I dokończyć "problem trzech ciał" - uczciwie nie wiem jeszcze czy mi się ten serial podoba. Zaczynał się super, ale im dalej w fabułę tym gorzej. Najbardziej mnie wkurzał kontrast pisania wątków w scenariuszu: infantylizacja relacji międzyludzkich, jakby bohaterowie byli na etapie wczesnej podstawówki na polu myślenia o związkach romantycznych w kontrze do sposobu w jaki radzili sobie z problemami moralnymi, społecznymi i tymi dotyczącymi fizyki. WKURZAŁO mnie przekonywanie widza o tej wielkiej, fantastycznej i czystej miłości Willa do Jin; to przekonanie bohaterów, że jak typ jej tą miłość wyzna i pokaże jak baaaaardzo ją kocha to na pewno wszystko zmieni się na lepsze - to jest mokra fantazja niedojrzałych ludzi, nie tak działają związki. Zresztą idąc tym tropem: jeżeli miłość Willa jest wielka, akceptująca i czyta, a to jak go traktuje Jin to nie jest coś współmiernego, ani nawet dobrze rokującego. Ech. Niech będzie, że rozwój wydarzeń w serialu to opowieść o nauce powziętej z przeoczenia istotnych sygnałów, ale ta nauczka przeistacza się w poczucie winy, które jest pomylone potem z miłością. Zresztą ta scena w której - JAK W ŚREDNIEJ JAKOŚCI FANFICU - szef Jin wchodzi do jej biura by zapytać ją czy doceniła zajebiście drogi prezent do Willa. Serio? No super. Brawo. Albo fakt, że Jin okłamuje swojego chłopaka, chłopak okłamuje ją. Że między jej chłopakiem, a Auggie jest większe napięcie erotyczne, więcej chemii niż między osobami w parze (mój chłopak się nawet zakładał na wysokości 3 lub 4 odcinka, że tak się potoczy fabuła: że między tą dwójką będzie romans i zdradzona Jin zrobi coś głupiego). AHGR! No i Soul - dla mnie uroczy typ z którym nie chciałabym pracować za nic w świecie, a mój facet go szczerze nie znosił - wszystkie cechy tej postaci mój chłopak odczytywał jako czerwone flagi. I spoko. Mnie koleś mniej wkurzał niż Will. A najbardziej lubiłam Jacka. Szkoda, że wyszło jak wyszło...
Nie wiem czy to może się rozwinąć jeszcze w ciekawiącym mnie kierunku. Zobaczymy. Im głębiej w fabułę i im dalej od tej gry na kosmicznym VRze tym fabuła była wolniejsza i mniej ciekawa. O! Ciekawe było jak przedstawiono śmierć na statku "Sąd ostateczny" - świetna scena! Ale co tam się wtedy działo jeszcze to nie pamiętam, takie miałkie to było.
Zaczęłam czytać książkę na podstawie której powstał scenariusz, tą poleconą przez @jakiwstydprzedpanemrysiem - może tu będzie odrobinę bardziej przejrzyście.
Wczoraj spotkałam się z siostrą - byłyśmy coś zjeść. Zaprowadziłam ją do sklepu plastycznego, obłowiła się. Miło było, naprawdę. Mój piesek ją pięknie powitał. Fajne było spotkanko. Opowiadała mi o tym jak było w poniedziałek świąteczny, opowiedziała o postępach swojego synka. Sama wczoraj była na wychodnym, bo zaczęła leczyć blizny potrądzikowe (przygotowując się do procedury in vitro przyjmowała masę hormonów, a one spowodowały wysyp takiego trądziku, jakiego nie miała będąc nastolatką). Fajnie, że o siebie zadbała. Działa też z farbami, rozwija się artystycznie. Kto wie, może w przyszłym roku obydwie zaczniemy kurs na ASP. Fajnie by było - moja koleżanka właśnie taki robi. Wygląda to fascynująco.
Ech... teraz się rozglądam po pokoju: panuje w mieszkaniu taki bałagan, że nie mam siły. Sprzątałabym to z kilka dni, tak dużo rzeczy do poskładania, wyprasowania, przejrzenia. No cóż, póki studiuję dwa kierunki pracuję to będziemy żyć w brudzie xP
Dziś ja planuję wysłać wyniki badania do specjalistki.
Odebrać paczkę z materiałami do innego projektu artystycznego.
A potem dokończyć jeden z dokumentów projektowych na zaliczenie przedmiotu - już kosmetyczne poprawki i wysyłam po feedback. Wyszła nam analiza na 50-stron. Jak będzie coś do poprawy - poprawiamy prędziutko, a jak nie to już mamy ocenę. Cieszy mnie to, mam naprawdę fajną grupę projektową. :D A przy tym mogę w końcu odhaczyć jeden z projektów zaliczeniowych by zacząć studia drugie.
Potem chcę się zabrać się za flash-fiction. Ech. @pantokratorka wspominałaś o dadaistach - ale nie wychodzi mi nic. Nie czuję tego. Nazbierałam gazet i ulotek - będę z nich ciąć. Może coś wyjdzie. :P Jednak mam pomysł na drugą składową zaliczenia z tego przedmiotu: mam napisać list w którym przekonam mojego wykładowcę, że musi mi postawić 5. To ma być opowiadanie - nie za krótkie, nie za długie. Poszukałam sobie tipów dotyczących opowiadań - bo wiem, że jestem zajebista w pisaniu wstępów do opowiadań i nigdy ich niekończenia. xD Chciałam, żeby to było opowiadanie o konstrukcji gry - żebym opowiedziała wykładowcy jak znalazłam 1, jak znalazłam 2, jak zdobyłam 3, jak zdobyłam 4 i 6, ale 5 to on musi mi wysłać, abym mogła coś-tam wykonać. Coś jak z DragonBallem - muszę zdobyć COSIE, które mają jakieś moce, przy konkretnych warunkach, aby stało się COŚINNEGO. Napiszę przygodówkę - słowem. Z jakąś grą słowno-logiczną. No i właśnie wpadłam na pomysł z tą "5" - nasz samochód to "pięćsetka", jeszcze nie wiem jak to zrobię fabularnie, ale pomyślałam, że zniknęło nam pięć i została jedynie setka, więc tak wybrakowanego samochodu nie możemy odpalić i potrzebujemy pomocy. Ale to koncept. Jeszcze zobaczymy czy to rozwinę - na pewno chcę zrobić zabawę logiczno-przygodową. :D
Trochę mi lżej, jak to z siebie wyrzuciłam.
A! JEszcze zapomniałam xD No, właśnie: zapomniałam, że zapomniałam o tym, że wczoraj miałam pierwsze zajęcia online na drugiej uczelni xD Siedziałam nad projektem, tym na 50-stron, aż nagle mój chłopak mnie namawiał, żebym się w końcu położyła spać - dla mnie zaskoczenie, bo miałam wrażenie, że ledwo co jedliśmy późny obiad, że jest przed 19 wieczorem... a tu NIESPODZIANKA, mamy nagle 22:22. No. A pierwsze wykłady i spotkanie organizacyjne było o 19:30. xD Muszę to jeszcze nadrobić.
A! I jeszcze mam do nadrobienia jeden kurs z IT!
8 notes · View notes
theduskgrove · 2 months
Text
Czasem najlepsze, co można dla siebie zrobić to zatrzymać się na chwilę aby złapać oddech i na spokojnie zastanowić się czym chcemy aby stało się nasze życie. Świat wirtualny pochłaniał większość czasu, który mogłabym poświęcić na pasje, samorozwój, poznawanie nowych miejsc i ludzi. Zbyt wiele lat zmarnowałam troszcząc się o tę część mojego życia, która - - - tak naprawdę - - - zabierała mi całe moje życie, dlatego postanowiłam drastycznie uciąć wszelkich zabójców ambicji i skupić się na tym , co powinno być dla mnie najważniejsze. Swój wirtualny detoks planuję już nigdy nie przerwać. Nie oznacza to jednak, że już nigdy nie wejdę na strony z memami, czy będę się powstrzymywać od okazjonalnego zajrzenia na Tumblr'a. Chciałabym jednak zmienić swoje życie i zmienić siebie. Mój umysł trawią choroby - - - zaniedbywane wyrządzają wiele szkód i skracają drastycznie dobę o godziny spędzone w warstwach pierzyny. Nie chcę tak więcej żyć, ponieważ tego nawet nie można nazwać życiem. Niecałe dwa tygodnie temu podrzuciłam więc wpis, w którym oświadczyłam iż odchodzę. Uznałam jednak, że należą się Wam bardziej szczegółowe wyjaśnienia - - - zasługujecie na to. Życzę każdemu tu z osobna, abyście znaleźli spokój w swojej egzystencji i cel, który będzie popychał Was do działania. Pamiętajcie, że szczęście, to te ulotne chwile do których powracacie myślami w pochmurne poranki - - - mam nadzieję, że tych chwil będziecie mieli jak najwięcej.
Tumblr media
Żegnajcie ˶ᵔ ᵕ ᵔ˶ .♡.
12 notes · View notes
an0r3xi4 · 7 months
Note
Jak wy się poznalyscie? I jak długo razem jesteście ?
Poznalysmy się kupę lat temu. Właśnie tu - na tumblrze. Napisała do mnie (poniżej zdjęcia z naszej pierwszej rozmowy) i tak to się zaczęło. Spotkałyśmy się na dworcu, potem w Częstochowie, potem u mnie w domu i tak się spotykałyśmy co jakiś czas. To, co do niej żywiłam było bardzo silne, ale tez niedojrzałe i ulotne. Taka… nastoletnia miłość. Nasza relacja trwała tak dwa lata: zrywałam z nią, schodzilam się, uciekałam do kogoś innego, wracałam, obiecywałam poprawę - nigdy tej poprawy nie było. To był tez najgorszy czas nie tylko ze względu na moje ED, ale tez borderline. Bardzo dużo się okaleczalam, właściwie jeździłam co chwile na szycia, do szpitala po próbach, znikalam na kilka dni, a ona nie wiedziała co się dzieje. Ona wtedy była w liceum, a ja… No cóż. Dzielą nas 4 lata różnicy.
W końcu zerwalam z Nią jakąkolwiek relacje aż do 2022 roku (około wakacji). Ale wiecie co…? Ona całe te 4 lata na mnie CZEKAŁA. Nie miałyśmy ze sobą praktycznie w ogóle kontaktu a ona nie weszła w żaden związek, z nikim się nie przespała ani nikogo nie pocałowała (!!!) przez ten czas. Czekała. A ja wróciłam. O dużo doroślejsza, bardziej dojrzała emocjonalnie i odrobinkę bardziej stabilna. Właściwie to ona pomogła mi rzucić sh, alkohol, narkotyki. To była długa droga, ale teraz mamy naprawdę dobry związek podczas którego mało się klocimy i jesteśmy siebie pewne.
@nieudany-egzemplarz możesz potwierdzić i się odnieść, idk.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
9 notes · View notes
indissolubiles · 7 months
Text
ulotne chwile łapię jak fotka,
dbam by chwile ulotne jak notka
nie uleciały jak ulotna plotka
- Paktofonika "chwile ulotne"
7 notes · View notes
ladykamikazeee · 11 months
Text
Walczyłaś dzielnie… wiedząc, że nigdy nie miało to prawa się udać. Mimo to - wierzylaś, trwałaś, kochałaś z całego serca. W Twojej naturze nie leży by okazywać uczucia tak jak tego ktoś oczekiwał, ten ktoś Ci wmawiał, że czujesz cos innego niż to co twierdzisz, że czujesz. Ale ty czułaś faktycznie tą miłość, to że to faktycznie on, okazywałaś to jak tylko potrafisz- lecz on nie widział Twoich starań, widział to co chciał widzieć- nie docenił…
On nigdy nie był zdolny by kochać Cię jak ty kochasz jego- nikt go tego nie nauczył, sam na to nie wpadł…nie potrafił czuć tego o co chodzi w byciu z kimś na dobre i złe…On nigdy nie dorośnie do miłości i do tego ze w pewnym momencie już nie ma „moje,Twoje” tylko coś jest „nasze”…
On nosił w sobie kalectwo ułomnej miłości i jej wzorca „coś za coś”, a nie „bo cię Kocham i nie oczekuje nic w zamian”
Jego „płac zabaw” nie jest dla Ciebie, kazał Ci zejść z jego huśtawki, bo zabawa mu się znudziła…przecież to takie proste powiedzieć „wypierdalaj, nie chce Cię znać”, to takie proste złamać serce dziewczynie, która poświęciła Ci tyle lat i niosła rozczarowania, którymi ja karmiłeś… to takie proste zepchnąć ja z drogi, która miała być wspólna już do końca… to takie proste powiedzieć jej „wiesz gdzie są drzwi”… to takie proste …
Dla niej to najtrudniejsze co w życiu musi zrobić, wie gdzie są drzwi i wie ze musi odwrócić się i wyjść, wie, że czasem kogoś kochać to znaczy mieć odwagę pozwolić mu żyć bez Ciebie, ona wie, że nic na sile, że nikogo się nie zmusi do miłości… i wie, że byłeś jej narcyzem, którego próbowała naprawić, mimo, że wiedziała- narcyza się nie da naprawić, ale kocha Cię mimo wszystko i mimo wszystkiemu…dziękuje za lekcje, dziękuje za piękna iluzje, dziękuje za wszystko, wierzyłam do końca, że kiedyś powiesz mi „Żono moja”…
Życzę Ci szczęścia…
Nauczyłam się przez te wszystkie lata, że wszystko jest na chwile, wszystko jest ulotne i nie ma żadnego „kiedyś” i żadnego „pózniej”…
Nauczyłam się odchodzić, akceptować decyzje innych, nauczyłam się milczeć i dystansować- mimo, że boli i bolec będzie i nigdy się nie dowiem gdzie zgubił się ten słodki chłopak, który kiedyś się uśmiechał, miał plany i ten jego wzrok, który mnie kochał… , spokojnie- wiem gdzie są drzwi, już się zbieram….nie martw się…
14 notes · View notes
8hotoke8 · 1 year
Text
Motyle
Zaczęło się od motyli w brzuchu. Wirowały jak szalone, chwile ulotne. Mnożyły się i mnożyły. Nagle jednak jeden po drugim zaczął padać martwy, w końcu taka kolej życia motyla. Skończyło się tylko na krwawej wymiocinie z barwnych motylich skrzydeł. Puste oczy, blada skóra, suche, kruche włosy i zmęczona, mizerna postura.
~ Hotoke 15.04.2023
6 notes · View notes
to-sie-nie-uda · 2 years
Text
Przez lata nie miałem żadnego celu. Żyłem chwilą i nie wiedząc kiedy, zdałem sobie sprawę, że nie tędy droga.
23 notes · View notes
przemyslawslusarczyk · 6 months
Text
[Świat w wiadrze czyli rzecz o tym jak ukryte, piękne detale są jak ulotne chwile w niespokojnym świecie - trzeba tylko umieć znaleźć klucz]
więcej zdjęć na moim FB/przemysław.slusarczyk
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
2 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 4 months
Text
Co roku przy wigilijnym stole życzenia ogólne składał wujek:
- Zdrowie i żeby w przyszłym roku nikogo nie zabrakło.
Dziś zdaję sobie sprawę, jak bardzo miał rację, bo prezenty się nie liczą, jeśli krzesło jest puste...🖤💔
1 note · View note
p0nur4k · 11 months
Text
Chwała bogom za impresjonizm.
3 notes · View notes