Tumgik
#umieram razem z tobą
loszycia · 2 years
Text
Nie boję się umrzeć, boję się życia.
449 notes · View notes
pluszaczeq · 1 year
Text
12.5.23
Jest mi tak potwornie źle, a Ciebie tak bardzo nie ma. Tak dotkliwie odczuwam Twoja nieobecność i tak strasznie to boli ... Akurat dzis - bo cały ten czas kiedy od początku było między nami coraz gorzej - cały czas, mimo tak niepodważalnych faktów, próbowałam blokować uświadomienie sobie tego, że już nic dla Ciebie nie znaczę, ale od kilku dni dzień w dzień okazywałeś mi to na tyle sposobów.. Jeśli miłość jest najlepsza, to nienawiśc wcale nie jest najgorsza... Tylko obojetnosc czy może obojetnosc połączona z tak niezrozumiała nienawiścią i niechęcią? Dzis bardziej, niz kiedykolwiek cierpię i nigdy jak dotąd nie pragnęłam tak bardzo śmierci, jak właśnie dzis, bo nie dość, że w końcu dobila się do mojej świadomości prawda, że jestem dla Ciebie nikim, że Twoja nieobecność zawsze tak bardzo mnie bolała, ale zawsze miałam nadzieję, że jednak wrócisz, próbując nie zabijać się myślą, co się z Tobą dzieje, kiedy mnie opuszczasz naszurany i co robisz, gdy Cie przy mnie nie ma, wiedzac jak krysztal dziala na Ciebie ...
Ale dzis jest najgorszy dzien w mom zyciu, bo tak bardzo przyzwyczailam sie do Ciebie w swoim życiu, a dzis wreszcie zrozumialam, ze ta nieobecnosc juz nie jest chwilowa, bo z upływem czasu odchodziłeś ode mnie coraz bardziej i na więcej sposobów, aż w końcu dzis zrozumialam, ze Ty juz nie wrócisz.
Ostatecznie dobiło mnie już to, że nie było takiego weekendu jeszcze ani razu, że ojciec wyjechał, a Ty nie przyjechałeś i nawet nie próbowałeś być przy mnie, bo wymyślałeś coraz to nowe wymówki, dla których przez cały dzień "nie mogles" do mnie przyjechać; a moja pewność, że to zwykle szukanie powodów wynika z tego, że to, co przez cały dzień wymieniałeś jako powody, dla których teraz i tak nie możesz przyjechać, odwlekając na później, choć wiedziałeś, że nie przyjedziesz nawet po kolei się wykluczało i nie miało sensu. Kiedy tylko ojciec wyjeżdżał, zawsze przyjeżdżałes - za kazdym razem, jak tylko byłeś na wolności. Dziś po prostu mnie zostawiłeś tak jak nigdy, choć na tyle sposobów błagałam Cie, żebyś był, bo z każdą kolejną godzina coraz bardziej umierałam z bólu przez Twoja obojetnosc i nieobecność. Nigdy tak bardzo nie bałam się, że kogoś strace. Nigdy tak bardzo nie prosiłam się o miłość jak Ciebie. O odrobinę czułości i iluzji bycia przez Ciebie kochana. Wcześniej wydawało mi się, że kogoś kocham ... Ale to było niczym, bo nigdy przez kogokolwiek tak nie cierpiałam a mimo to nie potrafiąc sobie kogoś odpuścić mimo bólu. Odpuszczałam dość szybko, nawet, jeśli wydawało mi się, że kogoś kocham, kiedy mnie zostawiał.. A Ty odchodzisz od tak dawna, aż dziś ostatecznie, że nie umiem już z tym żyć. Tak bardzo chce dziś umrzeć, moja dusza ma dość mego ciała... Chciałam się dziś porobić w opór i spróbować nie myśleć o tym, że Cie nie ma, nie dopuszczać do siebie za wszelką cenę żadnych myśli o tym, że zawsze w weekendy byliśmy razem, a teraz po raz pierwszy będę sama... Gdzie wcześniej weekendy były tylko moje i chciałam takiego bycia samej ... A teraz po prostu kurwa umieram z wszystkich możliwych stanow emocjonalnych, które mogą boleć. Dokładnie mam w pamięci to, jak się czułam, kiedy z dnia na dzień Cie zamknęli. Depresja jak nigdy dotąd, lęki jakich nigdy jeszcze nie miałam, to, że nie pomagała mi Duloksetyna, która wcześniej spisywała się świetnie, a teraz czułam się po niej coraz gorzej, aż postanowiłam ją odstawić, bo czułam się tak koszmarnie. Zniknąłeś, bo poszedłeś siedzieć, bo wcale nie chciałeś ani mnie ani naszego Syna, bo miałeś tylko prace społeczne a po prostu ich sobie nie robiłeś, choć wiedziałeś, czym to grozi. Mimo to, od kwietnia miałeś tyle czasu, by załatwić prawnika i uniknąć odsiadki, bo już wtedy było wiadome, że jestem w ciąży i nawet niebywale możliwości finansowe na to - bo za krótkie wyjazdy do Niemiec miałeś kilka tysięcy. Zamiast tego wolałeś wynajmować apartamenty i ćpać bez umiaru, aż skończyło Ci się siano - a kiedy ja całą noc i połowę następnego dnia rzygałam, jak tylko wzięłam choć jeden łyk wody, a tak strasznie chciało mi się pić- Ty nawet nie zamierzałeś mi pomóc, bo w nocy nie czułeś się na siłach jechać do dyżurnej apteki, rano wmawiałes mi, że tu nie ma w pobliżu zabki, a ja tak bardzo prosiłam Cie tylko o cole, bo nie mogłam przestać rzygac, a coraz bardziej chciało mi się pić. Później przez kilka godz zamawiałeś glovo, żeby przywieźli mi colę... Po czym nad ranem, kiedy opłaciłeś kolejny dzień wynajmu, chciałeś odwieźć mnie do domu "żebym odpoczęła, skoro tak źle się czuje", zostając tam jeszcze samemu ??? Kolejny dzień z dużym zapasem mef, po którym chce ci się tylko jednego. Po tym, jak całą noc siedziałeś porobiony wpatrzony w tel jak obrazek, zawsze leżąc tak, bym tylko nie widziała, co robisz. Tak bardzo się bałam od dawna, że robisz tak coś z kimś jeszcze, panicznie się tego bałam, od
0 notes
Text
Temperatura uczuć wzrasta
.-Odsapnij trochę. Jesteś uzależniona ode Mnie? - A jak Ci się wydaje? - Że nie. - Rubikon przekroczony. Skąd tyle o Mnie wiesz?  - Wiedziałabym więcej, gdybyś kochany nie strzegł tak Swojej tajemnicy przede mną.  - Gra jest w kręgosłupie - to chciałaś powiedzieć? - Tak , a mój świat powoli się w Tobie kończy.  - Tego chciałaś. Byłaś przy tym bardzo zgłodniała.  Bierz ile chcesz, i co chcesz. Beze Mnie.... -...jestem niczym. Sama z siebie. Ale teraz mam pokrycie w dam Ci się w majestacie Twojego serca . - I to jak ... - Co Mogę zrobić  Nie wiem. W naszym związku  to Ty Jesteś Bogiem. 
- znowu fantasmagorie.? - Żegnaj dyktaturo nędzy i biedy. Godzinami mogę to pisać. . Jestem taka Ciebie głodna.  Przecież to wszystko jest niewymuszone. Płynie jak błyskawica. Jak wartki strumień. - jesteś nieograniczona. Nie wyjdzie ci to najlepiej moja mała Myszko, jeśli postawimy barierę . Siła twojego żywiołu zaraz ją złamie.Nawet jeślibym ci zagroził. Co się stanie z twoim sumieniem. ? Nie wybiegaj powiedziałbym, za blisko. Ja cię osłonię. Kocham ciebie . Raz na zawsze ciebie potrzebuję. Rozumiem to już od dawna. Nieurzeczywistnienie boli . Zejdź na ziemię kwiatuszku. Ja tu trwam.. W twoim sercu.I jestem całkowicie nieużywany . Jeśli się nawet pomyliłaś, to cóż z tego. Świat często składa się z pomyłek. Musisz jeść i pić. To jest twoja Nowina, twoja Kolęda. I po to przyjdę. Przyjdę w ozdobie bo znasz Mnie jedynie w smutku. I dlatego się nie cieszysz . Bo Ja umieram w tobie, a nie znasz szczęścia zmartwychwstania.  To oczywista prawda. Ja muszę zmartwychwstać. Sprawia Mi to ogromną frajdę przechodzić przez bramę śmierci dla ciebie. I cóż Mi z tego Mój kwiatuszku, że robię to przez uwielbienie. Bawię się tobą jak piłeczką.  - Potrzeba mi radości z wynalazku. - Boisz się znowu klęknąć?  - Boję się szału. We mnie  płynie rzeka, która oszalała zerwie wszystkie mosty, - Kolonia i zaułek. Wyprowadzę cię z tego, jeśłi Mi pozwolisz.  - Nie nadepnij na mnie. - Nie nadepnę .  - Teraz muszę Cię mieć. Jesteś moim najlepszym gościem na mojej uczcie. Na uczcie Babette. Nikt nie uwierzy, że sama upiekłąm wszystkie  ciasteczka  . - Poznają nas po woni , jaką razem wydzielamy.  - Cieszę się , ze tak to ująłeś. ................ Zabrakło mi skromności. - Nie , to było celowe. Chciałem ugasić twój wstyd. przede Mną.Przed nami raczej. Może bym się wyspowiadała.  Brakuje ci czasu . Ja to rozumiem. Wygrywam w tobie To Mi wystarcza. - Jestem chcuchrakiem. - Spokojnie. Ja Jestem. czuwam.  - To jak apel. - Nie tylko. to głębia smaku.  Żadna spowiedź MI tej radości z Ciebie nie zepsuje .
0 notes
Text
Tumblr media Tumblr media
Bardzo dużo zmieniłem w sobie przez te dwa miesiące. Zrobiłem ogromny progres i cały czas idę do przodu jak burza. Zmieniłem swoje zachowanie, leczę się z terapeutą, ograniczam swój egoizm i egocentryzm. Wychodzę cały czas z domu i staram się wszystko zmienić co było we mnie złe.
Wiem, że to krótki okres i wiele pracy przede mną. Będę nadal pracował nad sobą i spróbuję z tego wszystkiego wyjść silniejszym.
Staram się naprawić wszystko to, przez co Cię straciłem. Dbam o siebie nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Dbam bezinteresownie o innych. Chce być naprawdę dobrym człowiekiem i wiem, że to wnętrze jest wartościowe a nie wygląd czy status materialny. Trzydzieści lat potrzebowałem, żeby to zrozumieć.
Mam masę planów i myślę, że wszystko się uda.
Szkoda, że nigdy tego nie dostrzeżesz. Próbuje pogodzić się z Twoim odejściem, ale nie potrafię zapomnieć. Cholernie mi Ciebie brakuje. Nawet nie wiesz jak bardzo boli powrót do domu, wiedząc, że już nigdy nie zobaczę Cię w drzwiach.
To mieszkanie mnie dobija. To miasto mnie przytłacza. Codziennie umieram.
Cały czas walczę, ale wszystko jest takie puste. Robię to tylko dlatego, żeby nie stanąć w miejscu, żeby za jakiś czas nie żałować zmarnowanego czasu. Przesuwam granicę strzelenia sobie w pałę i obiecuje sobie, że do tego momentu będę dawać z siebie wszystko, żeby powiedzieć sobie "chociaż próbowałem".
Boje się trafić na Ciebie gdzieś przypadkiem. Boje się, że moje serce pęknie na kawałki. Wtorki i czwartki są cholernie ciężkie bo wiem, że jesteś w pobliżu. Mimo, że Cię nigdy nie spotkałem to i tak czuję presje..
Chce się z tąd wyrwać ale jest mi tak cholernie ciężko bo zdążyłem zapuścić tutaj korzenie. Dobrze mi tu było, ale to wszystko odeszło razem z Tobą. Nie wyobrażam sobie dłużej życia w tym samym miejscu co Ty.
0 notes
sick-hopeless · 2 years
Text
Tumblr media
29 notes · View notes
gorzki-karmel · 3 years
Text
myślę o naszym lecie dwa lata temu, które pachniało jak twoje perfumy po których gorzki smak miałem kiedy twoją szyję całowałem, wtedy do rana nie spać potrafiliśmy, bez siebie paru minut wytrzymać nie umieliśmy, rzadko kiedy się wtedy kłóciliśmy, co rano budzić się z tobą chciałem, bo tylko w tobie nadzieję widziałem, byłaś jak moja poranna kawa na nieprzespana noc, w której się kochaliśmy, za ręce trzymaliśmy, ust swoich dotykaliśmy i miłością mówiliśmy, dziś myślę o twoich niebieskich oczach, w których za każdym razem się topiłem, że niczego bym nie zmienił, chciałbym cofnąć czas, czasem mocniej cię przyciągnąć do siebie, mocniej przegryźć usta i więcej razy wyznać miłość, więcej razy przeprosić i mniej przykrości sprawić, po prostu chciałbym znowu być przy tobie, bo umieram na myśl, że za rękę mnie nie trzymasz, moich ust nie całujesz i mam nadzieję, że żadnej spędzonej chwili ze mną nie żałujesz, tylko nie wiem czy ty też wciąż tą pustkę czujesz
134 notes · View notes
Text
♥Dla Niej♥
♥Moja Najpiękniejsza Księżniczko♥
Tak niedawno się poznaliśmy, a ja zdążyłem się tak mocno w Tobie zakochać. Czyżby sprawiły to Twoje piękne słowa, które wypowiadałaś do mnie codziennie? Moim marzeniem jest być ciągle z Tobą, słuchać Twego głosu, wtulać się w Twoje kochane ramiona, trzymać Cię za rękę. Każda chwila, którą muszę spędzić z dala od Ciebie, wypala moje wnętrze… Tak bardzo pragnę się do Ciebie przytulić, gładzić Twoje miękkie włosy i okrywać pocałunkami cudowną twarz. Pragnę co chwilę słuchać Twoich wyznań miłości, i sam mówić Ci, jak wielkim jesteś dla mnie szczęściem.
Gdy jesteś gdzieś daleko, umieram z tęsknoty za Tobą, więdnę jak, kwiat pozostawiony bez opieki. Pamiętam dokładnie moment kiedy się spotkaliśmy, nasze rozmowy przy blasku księżyca. Tak pięknie mówiłaś mi o swoim życiu, chłonęłem każde Twoje kolejne słowo. Patrzyłem w Twoje oczy, zachwycony każdą sekundą i  chwilą przy Tobie. Wpatrywałem się w Ciebie, jakbyś była najpiękniejszym obrazem, oczarowany Twoimi ustami, dłońmi, gestami… całą Tobą. Przy Tobie czuje, że świat pięknieje, a ja razem z nim. Od tego momentu, jesteś ciągle obecna w moich myślach, marzeniach, snach… Budzę się z radością, bo wiem, że przydarzyło mi się coś niezwykłego.
Spotkałem Ciebie, a Ty ofiarowałaś mi swoją miłość. To dzięki Tobie, każdego dnia czuję się kochany, rozumiany i potrzebny. To Ty jesteś kimś, dla kogo chcę żyć! Jestem pewny, że już zawsze będziesz przy mnie, bo jesteś dla mnie jak słońce, bez którego wszystko ginie. Wiem, że nigdy mnie nie zawiedziesz. Dziękuję Ci za to, co otrzymuję od ciebie codziennie, za to że po prostu jesteś obok… Nie wiem czy kiedykolwiek zdołam Ci się za wszystko odwdzięczyć, bo chyba nie ma takich skarbów, na jakie zasługujesz… Mogę jedynie odpłacić Ci swoim bezgranicznym uczuciem i oddaniem.
♥Tylko Ona♥
15 notes · View notes
diabolina420 · 3 years
Text
Tato...
Tak na prawdę nie wiem po co to pisze , skoro i tak jestem pewna że nigdy nie zobaczysz tej “ wiadomości “ . Może jest to kwestia że musze to wszystko z siebie wyrzucić ... Wiesz masz prawo tego nie wiedzieć , ale w tym roku zaczynam 18 lat ... 
Szczerze przez 18 lat  nie czułam cie w swoim życiu ... nawet cie zbytnio nie pamiętam w sumie ... Wiesz jak byłam mała zastanawiałam się gdzie jesteś ? Dlaczego moja mama nie jest z tobą tylko z innym facetem ? Czy to że Ciebie nie ma blisko jest moją winą ? Czy nie chciałeś nas ? Co sie stało jak jeszcze mnie nie było ? Czy kiedykolwiek cie poznam ? Czy wiesz o mnie ? Czy to co mówiła czasem mama było prawdą ? Czy jeszcze kiedyś cie spotkam ? Wiesz mojej mamie było ciężko samej z dzieckiem , było momenty gdzie żyłyśmy z dnia na dzień . Często nie miałyśmy ani na jedzenie ani na leki ani zresztą na nic . Przez to że ją zostawiłeś trochę się załamała... mi też było przykro , że mnie zostawiłeś , i z czasem udało mi się pogodzić z tym że cie nie ma . Prawda wymagało to dużej ilości pracy , nie przespanych nocy , łez , rozmyśleń , pytań bez odpowiedzi . Wiesz często jak już wszyscy spali , siadałam na parapecie w moim pokoju okrywałam kocykiem i wpatrując się w gwiazdy wyobrażałam sobie Kim jesteś? Jaki jesteś ? Jak wyglądasz ? Wyobrażałam sobie jak to pięknie by było mieć tatę , takiego prawdziwego ... Wyobrażałam sobie scenariusze w których nadchodził dzień kiedy w końcu cie znajdowałam rzucałam ci się  w ramiona i cieszyłam się że mam tatę i ty też się cieszyłeś że mnie widzisz  ... że tak samo jak inne dzieci mam w końcu tatę a nie ojczyma ...
Wiesz , nie wiem czy jesteś tego świadom , ale w domu nigdy nie było jakoś kolorowo ... oprócz codziennej pustki po tobie przeżywałam że mama kłóci się z ojczymem , że płacze , że pije , że ojczym też pije . Wiesz w wieku 6 lat musiałam sama uporać się z tym że nagle Kuba wyjechał ... no a pro po Kuby bo tego też pewnie nie wiesz to on ... nie żyje .... przedawkował ... ale chciałabym po kolei opowiedzieć co cie ominęło i mam nadzieję że jeśli jakimś cudem to zobaczysz to zrobi ci się tak cholernie głupio ... że poczujesz się jak to ostatnie gówno , jak zwykły nic nie znaczący śmieć ... że zrozumiesz jak bardzo cie potrzebowałam i jak bardzo cierpiałam ponieważ ciebie nie było .. Wiesz jak chujowo się żyje z myślą że to na pewno moja wina że cie nie ma , z świadomością że nawet twój własny ojciec cie nie chce a ty zastanawiasz się w takim razie co ze mną jest nie tak ? Okropnie ... 
Wiesz kiedy był najgorszy czas mojego życia ? Jak zostałam całkowicie sama. Kuba jak a miałam  6 lat postanowił że skoro już jest pełnoletni to wyprowadzi się za granice ... Wiesz co jest najgorsze miałam tylko jego... to on przy mnie był , pomagał mi , uczył mnie , usypiał mnie , powodował że się śmiałam , a co najważniejsze w przeciwieństwie do wszystkich po prostu był a ja czułam się kochana i ważna czułam też że kocham ... Gdy dowiedziałam sie że teraz już nawet jego nie mam i będę widziałam że nagle ktoś kto był przy mnie co rano co  noc , każdego dnia ... nagle będę widywać raz może dwa w roku ... Nagle straciłam grunt pod nogami .... zrozumiałam po co mnie uczył po co mi mówił to wszystko zrozumiałam że nie zostawił mnie całkiem samej sobie ... zostawił mnie z wiedzą dzięki które byłam w stanie sobie poradzić teoretycznie .... 
Pierwszy dzień w szkole był na prawdę trudny .. Czułam że jestem zmęczona ..samotna chciałam uciec najdalej jak tylko było to możliwe ... Tego dnia co Kuba wyjechał obiecałam i jemu i sobie samej że nauka , czas i słowa Kuby nigdy nie pójdą na marne że nie zawiodę go jako podziękowanie za każdy moment kiedy przy mnie był , za każdą piosenkę którą mi zaśpiewał do snu , za każdą radę którą mi powiedział , za każdy moment kiedy siedział po parę godzin i w ciszy przytulał mnie żebym się nie bała żebym nie słuchała tych kłótni rodziców ... Tak na prawdę to on mnie wychowywał do 6 roku ... 
Pewnie się zastanawiasz się co dalej ... albo i się nie zastanawiasz , bo co my cie obchodzimy , nigdy nie obchodziłyśmy ani ja ani mama ... Wiesz postanowiłam sobie wtedy że jedno jest pewne nie ważne co by sie nie działo , nie ważne jak było by źle , póki serce mi bije ja się nie poddam . I tego się trzymałam ledwo się pogodziłam z tym że Kuba tak po prostu wyjechał a usłyszałam słowo które zbiło mnie z nóg “ wyprowadzka “ Szczerze nie wiedziałam co dalej ... nie wiedziałam jak sobie poradzę , ale cały czas miałam przed oczami Kube co przypominało mi że Kuba nie chce żebym się poddała ... Właśnie wtedy pierwszy raz pomyślałam że życie nie jest wcale tak piękne jak twierdzą inni ...
Jak się wyprowadziliśmy do miasta miałam iść do 3 klasy a ja miałam 13 lat znałam już smak wódki , papierosów i marihuany ... Wiesz co było najgorsze ... Zostałam sama jak palec najpierw zostawił mnie brat a później  zabrano mi dom i przyjaciół ... Wtedy pierwszy raz pomyślałam że nie mam siły , czułam że po mimo tak młodego wieku czułam że umieram psychicznie . Wtedy najgorsze były wieczory ... Brakowało mi tych wszystkich którzy nagle znikneli , zaczęło mi również brakować ciebie . Chciałam cie w końcu poznać znaleźć porozmawiać . W końcu marzyłam o tym spotkaniu od zawsze , poświęciłam nie jedną gwieździstą samotną noc na myśli o tobie i o tym jak mogę cie znaleźć . Wyobrażałam sobie że na pewno będziesz wspaniały , silny , dobrze zbudowany z tatuażami ... Wyobrażałam sobie jak wtulam sie w ciebie i cieszę się że w końcu jesteś z nami ... Wyobrażałam sobie jak powracasz do mojego życia jak cieszysz się razem ze mną że jestem że znów jesteśmy razem ... Szczerze byłeś moim drugim marzeniem ... Odzyskanie cie tak dokładniej było moim marzeniem od zawsze ... 
I co się okazało najgorsze ... Pomyliłam się ... Nadszedł ten tak piękny i ważny dla mnie dzień ... miało się spełnić moje jedno z największych marzeń a dzień ten miał być jednym z niewielu tak pięknych dni ... Nie wiem czy kiedykolwiek cie ktoś ważny dla ciebie cie zawiódł i czy wiesz jak bardzo chujowe jest to uczucie ... Pierwszy raz w życiu tak bardzo się zawiodłam i to jeszcze na człowieku który miał być taki cudowny ... Za nim wyszłam do ciebie to stroiłam się , chciałam wyglądać jak najlepiej żebyś jak mnie zobaczysz to ucieszył się że masz taką ładną córkę chciałam wyglądać jak najlepiej i pokazać ci sie z jak najlepszej strony nawet sie pomalowałam po mimo że na co dzień  tego nie robie ... a na miejscu doznałam szoku ... zobaczyłam cie i byłam załamana , ale nie chciałam ci tego pokazać , ponieważ uznałam że nie będę cie oceniać po tym jak wyglądasz , bo to nie w moim stylu ... 
Przy rozmowie , zastanawiałam się czy sie cieszysz że mnie widzisz , czy dobrze zrobiłam , czy uważasz że masz śliczną córeczkę , czy jesteś dumny ... długo się zastanawiałam czy opowiedzieć ci to co się działo kiedy brakowało ciebie , ale uznałam że nie chce cie martwić i smucić że twoja córka musiała dorosnąć za szybko ... nie chciałam żebyś zaczął się obwiniać po mimo że wiedziałam że po części to wszystko jest twoją winą , ale w głembi duszy wiedziałam jak to jest kiedy masz na sobie poczucie winy , i to właśnie dzięki tobie , ale nie chciałam żebyś czuł się podobnie ... Kłamałeś... Chciałeś skłócić mnie z mama przez swoją chciwość i to że nie chciałeś płacić alimentów ... Zabolało mnie że tak bardzo mnie zraniłeś...
Wiesz wierzyłam w ciebie , co gorsza ufałam spowodowałeś że dzień który miał być najlepszy w moim życiu a moje marzenia miały zacząć się spełniać , a okazał się jedną wielką porażką . Wierzyłam że przez te jebane 13 lat kiedy ja tęskniłam , myślałam , planowałam , obwiniałam o wszystko siebie , płakałam też czasem o mnie myślałeś patrząc w gwiazdy , że tęskniłeś , że jednak nie do końca było tak że nas nie chciałeś , że nas nie kochałeś .. wierzyłam że od tego momentu wszystko się zmieni że ja odzyskam tate , że będziesz się interesował , że czasem zadzwonisz sam z siebe i zapytasz chociaż o to czy wszystko okey , wierzyłam że będę mogła na ciebie liczyć ... że chociaż w małym procencie moje życie znormalnieje ...
Po spotkaniu z tobą dużo zaczełam myśleć o tym wszystkim płakałam kilka godzin , teoretycznie obca osoba pocieszała mnie , przytulała i tak na prawdę po prostu była robiła to co chciałam żebyś robił to ty ... Chciałam pogadać z mamą , pierwszy raz od dawna poczułam że chcę żeby moa mama była obok i mnie przytuliła , lecz tak jak to już najczęściej było swoje porażki przeżywałam sama ..
Oczywiście oprócz tego o czym już wspomniałam były zwykłe problemy nastoletniej dziewczyny pierwsze miłość ... załamania ... tęsknota od nocy do rana ... płacz po cichu w poduszkę żeby tylko nie pokazywać że coś jest nie tak żeby nie denerwować ani nie stresować mamy , wiedziałam że i tak ma dużo problemów a choruje na serce , ale no tak skąd ty możesz o tym wiedzieć nie? Wiedziałam również że mama z ojczymem muszą pracować całe dnie wiedziałam że mają tajemnice ale nie miałam im tego za złe sama je miałam ...Jedyne co może troche miałam im za złe to te wszystkie krzyki po nocach , to że skazali mnie na to abym sama musiała radzić sobie z tymi jebanymi koszmarami nocnymi ...
Domyślił byś się że twoja kochana córeczka , którą przecież tak dobrze znasz i kochasz została zniszczona przez świat ... Czy domyślasz się że twoja mała córeczka zakochała się w narkotykach ? Nie ... no cóż to może sie domyślasz tego że twoja mała córeczka jest po 8 próbach samobójczych ? Też nie ? To może by ci przeszło przez głowę , że w dniu kiedy się ze mną widziałeś nie miałam takie części ciała na której nie było by ran ? Nie ? No kto by się spodziewał ... Nic o mnie nie wiesz .. Nie masz zielonego pojęcia ile nocy przepłakała twoja córka ... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak długo męczyłam się z depresją.. tak samo jak nawet sie nie domyślasz się że byłam w szpitalu psychiatrycznym .... Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić ile twoja córka się nacierpiała za nim na prawdę poczuła szczere szczęście ... Domyślił byś się że Mikołaj ten chłopak po mimo że obiecywał mi wszystko mówił piękne słodkie kłamstwa zdradzał mnie , oszukiwał ... pomyślał byś że ten chłopak którego tak bardzo lubiłeś rozpierdolił twojej córce psychikę , zmarnował 4 lata życia oraz doprowadził do tak złego stanu psychicznego że nie potrafiła już ani ufać ani kochać ... 
Na całe szczęście zrozumiałam że to był błąd tak samo jak to że tak bardzo chciałam znać prawdę . Teraz napiszę ci troszkę o teraźniejszości ... W końcu po długich latach cierpienia , płaczu po nocach czuje że dochodzę do siebie . Poznałam chłopaka który pokazał mi szczęście i prawdziwą miłość . To przy nim poczułam się jak kobieta... Poczułam w końcu że jestem dla kogoś ważna , poczułam sie kochana , pokazał mi że jeszcze nie wszystko stracone ... że nadal mogę spełniać marzenia , żyć , kochać , być szczęśliwa , pokazał mi że mogę zacząć żyć od nowa , dodał mi sił i otuchy to dzięki niemu dziś patrząc w lustro uśmiecham się i znów odzyskałam siłę by być , by żyć i aby marzyć znów , czuje że nabieram sił i znów mam plany i ambicje które dawno straciłam ... Także jeżeli kiedyś wręczę  ci ten list a ty postanowisz przeczytać to możesz śmiało uzna  kurwa on uratował mi córkę to dzięki temu człowiekowi oraz dla tego chłopaka moja córka nadal żyje i jest szczęśliwa ... to jemu możesz za to podziękować 
Wyprowadziłam się z domu , zaczęłam korzystać z życia , zaczęło docierać do mnie to , że jeszcze chwila a ja będę pełnoletnia ... dlatego zebrałam się w końcu na parę szczerych słów jeśli chodzi o to bo kurwa tęsknie za tobą wiesz ? Często cię wspominam i myślę że ciekawe co u ciebie i że szkoda że los tak pokierował nasze drogi , ale no najwyraźniej tak właśnie miało być . Te wszystkie moje upadki , porażki , gorsze dni spowodowały że stałam się silniejsza ... ale możesz spać  spokojnie nie mam ci za złe tego że już od maleńkiego utrudniłeś mi życie ,ze  za każdym razem kiedy cie potrzebowałam ciebie nie było , że zostawiłeś mnie i moją mame dla jakiejś baby , ani tego że nawet po tym jak odnowiłam z tobą kontakt znalazłam cie i ułatwiłam ci kontakt ze mną , nadal miałeś mnie i to co się u mnie dzieje głęboko gdzieś i nawet nie próbowałeś udawać że ci zależy ... Jak tylko ja nie dzwoniłam , ani nie pisałam ty też tego nie robiłeś ... 
Kuba z mama nauczyli mnie jednej bardzo ważnej rzeczy takiej jak wybaczanie , a więc tak wybaczam ci to wszystko , ponieważ zostałam również nauczona szacunku i pamięci do matki i ojca ... W pewnym momencie przestałam wierzyć w to że między mną  atoba kiedykolwiek będzie taka bliska więź rodzinna że spojrzę na ciebie jak na swojego kochanego tatusia a ty na mnie jak na swoją  córeczkę, ale niestety zawiodłeś mnie zraniłeś... i teraz jeżeli faktycznie zależy ci na mnie jak na swojej córce to musisz mi to pokazać , że ci zależy , postarać się ... Przepraszam że nie byłam , nie jestem i zapewne nie będę nigdy taką córką o jakiej marzyłeś.... Po mimo wszystko KOCHAM CIĘ  tato ... szkoda że przekazuje ci to wszystko w taki akurat sposób , ale uznałam że chciałabym szczerze powiedzieć ci co czułam i żebyś był świadom że tak było …
16 notes · View notes
alexxxend · 4 years
Text
Zbyt mały umysł posiadam
do zbyt wielkich spraw -
nie jestem w stanie ich pojąć.
Wyszedłeś tak nagle
zostawiając otwarte szeroko drzwi,
którymi samotność i strach się wdarły.
I razem z tobą zniknęło wszystko -
cel w życiu, uśmiech na twarzy
i śpiew ptaków o poranku.
W tej głuszy spędzam każdy wolny czas
(a mam go bolesny nadmiar)
walcząc ze sobą i przytłaczającą mnie prawdą.
I odchodzę już od zmysłów,
bo ta cisza rozszarpuje mnie wciąż na nowo -
czuję że umieram.
Chociaż serce mam głuche,
to rozsądkiem wiem, że tak naprawdę
te ptaki nigdy nie przestały śpiewać.
AL
1 note · View note
virginia92 · 4 years
Text
Things We Lost in The Fire II - rozdział osiemnasty
Tumblr media
Od Autora: To już przedostatni rozdział :) 
Wydawało się, że czas stanął w miejscu, gdy znajdowali się w swoich ramionach. Nagle zegar zatrzymał się, a może po prostu oni przestali się w niego wpatrywać. Teraz chcieli, by wszystko zwolniło, ponieważ obecna chwila była tą idealną i upragnioną. Louis potrafił tylko wpatrywać się w Harry’ego, który karmił dzieci i traktował je z taką delikatnością, jakiej oczekiwał po nim od dnia narodzin chłopców. Styles był idealnym rodzicem, szatyn nigdy, nawet w najtrudniejszych momentach nie zaczął w to wątpić. Jeżeli ktoś posiadał instynkt ojcowski, to właśnie Harry. Gdyby mógł, przestałby mrugać, byleby tylko nie przegapić jakiegoś ważnego momentu. Całe szczęście miał przy sobie telefon i dokumentował wszystkie momenty krok po kroku. Wiedział, że brunet miał rację, mówiąc, że stracili tak wiele czasu i ważnych momentów, ale niestety nie cofną już tego, co się wydarzyło. Nadal czekało ich tyle niezwykłych chwil i teraz, gdy nareszcie wybaczyli sobie przeszłość i błędy, które popełnili, mogli być prawdziwie wolni i szczęśliwi. Gdyby mógł zadecydować, zatrzymałby ich w tej bańce spokoju i radości, ale życie toczyło się za drzwiami tego pokoju i czas pędził nieubłaganie do przodu. Jeden rzut oka na zegar uświadomił mu, ile godzin minęło i jak późno jest. Nic więc dziwnego, że nawet niezmordowany Kieran przysypiał w ramionach Harry’ego, a drobniejszy i spokojniejszy od swojego brata Tristan, spał już smacznie otoczony poduszkami obok loczka.
– Czuję się, jakbym całe życie czekał na tę chwilę, wiesz? Na trzymanie ich, kołysanie do snu, bycie obok – wyszeptał drżącym głosem brunet, wpatrując się w maleńkiego chłopca, ufnie zasypiającego w jego ramionach.
– To niesamowite prawda? Nagle dokładnie wiesz, co robić, czego potrzebują, co jest dla nich dobre, tak jakby to była twoja życiowa rola, ta najważniejsza. Chociaż przyznam szczerze, że na początku byłem przerażony, bałem się, że coś im zrobię, a pierwsza kąpiel była koszmarem. Nie poradziłbym sobie bez pomocy twojej mamy. Zresztą nie ogarnąłbym tego bez Nialla, Gemmy, Liama, oni wszyscy są naszymi bohaterami – uśmiechał się, mówiąc te słowa. Taka była prawda, nie miał zamiaru udawać niezwyciężonego, zbyt dobrze pamiętał swój płacz w nocy, gdy chłopcy płakali, a on w żaden sposób nie potrafił ich uspokoić. Rodzicielstwo to nie była najłatwiejsza sprawa, ale z pomocą bliskich osób podołał zadaniu.
– Przepraszam – Harry nie odważył się powiedzieć tego głośniej, wydawało się, ze skurczył się w sobie ze wstydu i smutku, który zaczął odczuwać po słowach Louisa.
– Nie musisz przepraszać Hazz, nie dlatego to powiedziałem. Ustaliliśmy już, że nie wracamy do tego, co było prawda? Po prostu chcę, żebyś wiedział, jak bardzo jestem wdzięczny twojej rodzinie, która była niezastąpiona w ciągu tych pierwszych tygodni – podszedł do chłopaka i ostrożnie przeczesał dłonią jego odrastające włosy, które zaczęły się kręcić i przypominać loczki z pierwszych lat ich znajomości. – Połóżmy ich do łóżeczka dobrze? Myślę, że powinniśmy coś zjeść i odpocząć – ostrożnie podniósł Tristana i położył go na materacu, licząc na to, że chłopiec nie obudzi się i nie zacznie płakać. Odetchnął z ulgą, gdy malec mruknął coś pod nosem i szczęśliwie spał dalej. Po chwili dołączył do niego brat, a ich drobne ciała zostały okryte.
– Nie chcę ich zostawiać – mruknął Harry, wpatrując się w nich nieprzerwanie.
– Skarbie musimy coś zjeść, jest już późno. Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń, czas na odpoczynek. Oni będą teraz spać przez kilka godzin, jeżeli się nam poszczęści. Uwierz mi, jeszcze będziesz miał dość nocnych pobudek – zapewnił go z uśmiechem, ale zamarł widząc smutek na twarzy Stylesa. – Co się stało? Powiedziałem coś nie tak?
– Słyszałem, jak wstawałeś każdej nocy, ich płacz był … był tak głośny. Nie potrafiłem zasnąć, dopóki się nie uspokoili i tyle razy … tyle razy chciałem do was pójść, ale nie mogłem się przemóc – wydusił, mówiąc każde słowo z trudem i bólem na twarzy.
– Nie przejmuj się tym, poradziliśmy sobie i będziemy starali się być jak najlepszymi rodzicami jasne? A teraz chodź – chwycił go za dłoń i pociągnął w stronę schodów.
Liczył, że zostali w domu sami, ale odgłosy rozmowy dobiegające z salonu zwiastowały coś zupełnie innego. Nie był z tego powodu zadowolony. Zamarł i zatrzymał się w miejscu, gdy tylko przekroczyli próg kuchni. W pomieszczeniu znajdowali się ich najbliżsi. Kochał ich, ale teraz marzył tylko o chwili ciszy i spokoju, a groźna mina Anne zapowiadała coś nieprzyjemnego.
– Harry – kobieta podeszła do syna i objęła go mocno. Widać było, jak cieszy się z widoku chłopaka, który się uśmiecha, ale coś w jej postawie mówiło Louisowi, że zaraz wydarzy się coś nieprzyjemnego. – Tak bardzo za tobą tęskniliśmy – wyszeptała, a po chwili odepchnęła syna, patrząc na niego ze złością. – Nawet sobie nie wyobrażasz, co my tu wszyscy przeżywaliśmy. Zachowałeś się nieodpowiedzialnie i egoistycznie i chyba nigdy nie myślałam, że zrobisz coś takiego. Nie myśl, że nie zmuszę cię do wyjaśnienia wszystkiego, nie tak cię wychowałam Harry.
– Anne – Louis wtrącił się, gdy kobieta po raz kolejny otwierała usta, by zacząć obrzucać syna wyrzutami. – Daj spokój.
– Nie przerywaj mi Louis, nie myśl, że zapomniałam, ile masz za uszami, więc lepiej mnie nie prowokuj – warknęła w jego stronę, obrzucając go ostrym spojrzeniem.
– Mamo – zaczął cicho Harry, kuląc się w sobie ze wstydu. – Nie krzycz na niego.
– Jesteś ostatnią osobą, która może mnie pouczać Harry. Byliśmy przerażeni i załamani, nie wiedzieliśmy, co się dzieje, a dzieci ciągle płakały i potrzebowały twojej uwagi. Powinieneś z nami porozmawiać. Cokolwiek się działo, jakkolwiek się czułeś, mogłeś nam powiedzieć i razem byśmy sobie poradzili. Nie porzuca się swojej rodziny.
– Anne przestań – szatyn po raz kolejny postanowił zabrać głos. Nie mógł patrzeć na skulonego chłopaka, który przecież jeszcze chwilę temu był szczęśliwy. Nie rozumiał, dlaczego nikt się nie odezwał, dlaczego tylko on bronił Stylesa, dlaczego Gemma wpatrywała się w brata bez słowa i zachowywała się, jakby popierała swoją matkę, dlaczego Niall milczał, przecież to on był obrońca zielonookiego. – To nie jest czas na takie wrzaski, daj mu teraz spokój.
– Nie rozkazuj mi – Anne podeszła do syna i po raz kolejny zgarnęła go w swoje ramiona. – Kochamy cię Harry, jesteś moim synkiem i nigdy nie przestanę cię kochać, ale przeraziłeś nas i potwornie wkurzyłeś, więc ta rozmowa będzie kontynuowana, chociaż może nie teraz. Twój obrońca ma rację, tak bardzo się cieszę, że jesteś z nami kochanie, tęskniliśmy za tobą – wyszeptała, przytulając go mocno.
– Czy każdy Styles jest rozchwiany emocjonalnie? – pytanie Nialla wywołało szereg zupełnie różnych reakcji. Gemma uderzyła go w głowę, Anne prychnęła, a Harry roześmiał się cicho, wywołując tym uśmiech na twarzy Louisa. – Tylko zapytałem – wzruszył ramionami, obejmując żartobliwie Gemmę, która chciała go odepchnąć, ale po chwili skapitulowała.
– Nie rób nam tego więcej głupolu – powiedziała dziewczyna, przyglądając się bratu, który ufnie wtulał się w matkę, cały czas obserwując Tomlinsona.
– Nie mam tego w planach – zażartował w odpowiedzi, a Anne jeszcze bardziej wzmocniła swój uścisk. – Mamo myślę, że mnie dusisz.
– Czy możemy coś zjeść? Nie jadłem przez pół dnia, umieram z głodu – Lou postanowił przerwać tę czułą rodzinną sesję przytulania i wrzeszczenia na siebie na zmianę. – Chcę coś zjeść, póki maluchy śpią.
– Stary, teraz to Harry będzie wstawał do nich przez całe noce, nareszcie się wyśpisz – Niall odsunął się od Gemmy i pomaszerował za Lou prosto do kuchni. – To musi napawać cię radością.
– Cóż stary, a ty nie będziesz miał już pretekstu do spotkań z Gemmą, to musi napawać się smutkiem – zironizował z uśmieszkiem na twarzy. Zadowolony zaobserwował zaskoczenie na twarzy Horana.
– Cóż jakoś sobie poradzę, w końcu jesteśmy rodzicami chrzestnymi – wzruszył ramionami, najwyraźniej będąc dumnym ze swojej odpowiedzi. Biedny zapomniał, że to Louis ma zawsze ostatnie zdanie.
– Tylko nie wczuwajcie się za bardzo w to rodzicielstwo, jak na razie rodzinie Styles wystarczy dzieci – zdążył się odsunąć, nim pięść Nialla zderzyła się z jego ramieniem.
– Nie wygaduj takich bzdur przy Gemmie – wyszeptał zarumieniony chłopak. – Ogarnij się Tomlinson.
– Ona jeszcze nic nie wie? – grzebał w lodówce w poszukiwaniu czegoś smacznego, był przekonany, że zostało coś z wczorajszego obiadu, który zamówił.
– Małe kroczki Louis, małe kroczki, więc się nie wtrącaj i absolutnie nie mów nic Harry’emu. Wiesz, że on nie jest za grosz subtelny – zagroził Niall, obserwując czujnie szatyna, który skrzywił się, słysząc te słowa.
– Cóż jakby ci to powiedzieć? – postarał się o przepraszającą minę i skruszony wyraz twarzy – Harry już wie – po tych słowach zapomniał o jedzeniu i ruszył biegiem do salonu. Cieszył się, że kuchenna wyspa oddzielała go od Horana. Przed jego złością mogły go uchronić tylko dzieci w ramionach.
***
Harry leżał, wpatrując się w sufit. Było już późno, wygonili wszystkich do domów, a kiedy w końcu zapanowała upragniona cisza, postanowili położyć się spać. Ten dzień obfitował w emocje i byli wykończeni. Nie marzył o niczym innym, jak spokojny, odżywczy sen, który uspokoi go i pozwoli uwierzyć, że od teraz wszystko będzie w porządku. Louis pozwolił mu zająć swoją sypialnię, tę w której znajdowało się łóżeczko chłopców. Harry nie potrafił powiedzieć, jak bardzo był mu wdzięczny za tę propozycję. Nie poprosiłby o możliwość zostania na noc z Kieranem i Tristanem, ale bardzo tego chciał. Teraz, kiedy wreszcie mógł odsapnąć, jego oczy uparcie pozostawały otwarte, a sen nie nadchodził. Zbyt wiele myśli kłębiło się w jego głowie, rozmyślał o swojej mamie, która nakrzyczała na niego i była pełna żalu, nie dziwił się jej wcale. Sam był na siebie wściekły, ale rozmowy z Lou i rodziną pomogły mu trochę. Czuł się lepiej i zaczynał wierzyć, że nie zostanie sam, a Louis naprawdę coś do niego czuję, nie jest tylko zastępstwem za Eleanor i nie chodzi tu tylko o dzieci.
Słyszał ciche oddechy chłopców i ten dźwięk uspokajał go i wyciszał. Nie wiedział, jak mógł przeżyć tyle dni i tygodni bez nich. Był idiotą, nikt nie musiał mu tego mówić, był świadomy swojej głupoty. Obrócił się na prawy bok, wpatrując się w łóżeczko stojące nieopodal. To było słodkie, że maluszki spały razem. Z tego co mówił Louis, ku zaskoczeniu wszystkich dzieci działały na siebie uspokajająco i pragnęły swojej bliskości i obecności. Jednak szatyn mówił, że już niedługo trzeba będzie przynieść z piwnicy dwa łóżeczka, które kupili i pozwolić chłopcom spać oddzielnie. To wszystko było szalone, a myśl o prawdziwym rodzicielstwie trochę go przerażała. Nie chciał być beznadziejnym ojcem, ale czuł, że przy Louisie wypadnie dość słabo. Nie miał żadnej wprawy i umiejętności.
Jeden z chłopców jakby wyczuwając jego obawy zaczął kręcić się w łóżeczku, po czym rozpłakał się głośno, sprawiając, że Harry poderwał się nerwowo ze swojego miejsca. Pospiesznie podszedł bliżej i zauważył, że Kieran wymachuje swoimi małymi rączkami, a jego buzia wykrzywia się w niezadowoleniu. To był pierwszy raz, gdy był całkowicie sam z dziećmi i musiał zareagować. Czuł, że panikuje i nie ma pojęcia, co robić. Ostrożnie uniósł chłopca i ułożył sobie w ramionach, kołysząc go powoli. Niestety nic nie pomagało i czuł, że za chwilę rozpłacze się i sam będzie szlochał jak małe dziecko. Jedyne co przychodziło mu do głowy to Louis, Louis będzie wiedział, co zrobić. Zerknął na Tristana i gdy tylko zobaczył, że ten śpi spokojnie i ignoruje płacz brata, postanowił pójść do swojej sypialni, którą teraz zajmował szatyn. Nie pukał do drzwi, po prostu otworzył je i szybko wszedł do środka. Kiedy tylko przekroczył próg, Lou obudził się, tak jakby cały czas czuwał w gotowości do pomocy i działania.
– Co się stało? – wymamrotał śpiąco mężczyzna, patrząc to na niego to na dziecko, które nadal płakało.
– On nagle zaczął płakać i nie mam pojęcia, co robić Lou. Jestem beznadziejnym ojcem, potrafiłem obchodzić się z obcymi niemowlakami, a nie wiem, jak zadbać o swoje dziecko – mówił ze złością i rozpaczą, które mieszały się, tworząc całkowity chaos.
– Nie wygaduj głupot – szatyn wstał i kontrolnie zerknął na Kierana, który wrzeszczał w niebogłosy. – Dobra kolego, dlaczego jesteś taki niezadowolony, skoro trzyma cię twój tatuś? – powiedział spokojnie, uśmiechając się do chłopca, który nadal wyglądał, jakby chciał uderzyć swoich ojców i zmusić ich do działania.
– Nie dam rady Lou, jestem najgorszym ojcem na świecie – wydukał, nawet nie powstrzymując łez, które spływały po policzkach.
– Bzdura – Louis prychnął, cały czas się uśmiechając. – Jesteś świetny, musisz tylko przyzwyczaić się do dzieci, a szczególnie do Kierana, który jest małym terrorystą i uwielbia stresować ludzi, prawda mały? – zagruchał do chłopca, który kwilił cicho, wymęczony płaczem. – A teraz chodźmy przebrać tego łobuza, później nakarmimy go i zobaczysz, że zaśnie szybciej, niż mógłbyś się spodziewać.
Pół godziny później okazało się, że Louis miał rację, Kieran spał zadowolony, a Harry wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Chłopiec wydawał się spokojny i szczęśliwy, nie brakowało mu niczego. Jego brat przez ten czas nie obudził się nawet na moment, ale akurat to nie cieszyło szatyna, który stwierdził, że pewnie Tristan zrobi im pobudkę w ciągu najbliższej godziny.
– Przepraszam, że cię obudziłem – wyszeptał, siadając na łóżku z markotną miną.
– Daj spokój Hazz, nie przepraszaj za coś takiego. To normalne, że troszkę spanikowałeś, jestem pewien, że gdyby obudził się Tris, to poradziłbyś sobie świetnie. Zresztą wprawisz się, zobaczysz, potrzebujesz tylko trochę czasu. To całkowicie normalne – Louis musnął ustami jego czoło i chciał odsunąć się, wyjść z pokoju i zasnąć chociaż na pół godziny, nim będzie musiał ponownie wstać, ale zatrzymały go ramiona Harry’ego oplatające go w pasie. – Co się dzieje? – nie był przyzwyczajony do czułości ze strony loczka. Tęsknił za tym, ale wiedział, że na wszystko przyjdzie czas. Cieszył się z tego, co miał.
– Możesz ze mną zostać? Zostać z nami? Nie chcę być sam – wymamrotał, unikając wzroku szarych tęczówek, które w przytłumionym świetle lampki nocnej utraciły cały swój błękit. – Jeżeli nie chcesz, to nie ma sprawy.
– Zostanę z przyjemnością – powiedział szybko, uśmiechając się jak szaleniec. – Mam zająć fotel, czy … – urwał, zerkając na swoje łóżko, teraz zajmowane przez bruneta, który odchylił kołdrę w zapraszającym geście. Zajął miejsce obok loczka, układając się wygodniej na tak znajomym materacu.
– Nie zasnę teraz – wymamrotał Styles, obracając się w stronę Louisa. – Czy możemy porozmawiać?
– Pewnie – uśmiechnął się zachęcająco do chłopaka i odważył się spleść ich dłonie leżące pomiędzy nimi na kołdrze.
– Nie mogę znieść tego, ile mnie minęło, przegapiłem tyle ważnych momentów, które już nigdy nie wrócą – wcale nie chodziło o to, że nie może spać, po prostu musiał w końcu powiedzieć to wszystko, co dusiło go w piersiach i nie pozwalało normalnie funkcjonować. Bał się, że nie nadrobi tego straconego czasu, nigdy nie zrekompensuje dzieciom tego, że je porzucił.
– Nie mów tak, nie chcę, żebyś tak myślał – szatyn zacieśnił uścisk na dłoni młodszego. – To prawda, że nie było cię, gdy chłopcy uśmiechnęli się po raz pierwszy, zwymiotowali na Nialla, albo gdy Gemma przebierała po raz pierwszy Tristana, a on ją obsiusiał, ale będą jeszcze setki takich momentów, wiesz? – patrzył w załzawione tęczówki Harry’ego, spajającego z jego ust każde pojedyncze słowo, które mogło choć w maleńkim stopniu przybliżyć go do tamtych zabawnych i słodkich wspomnień.
– Tristan załatwił swoje potrzeby, gdy Gemms go przebierała? – zachichotał cicho, nie chcąc obudzić śpiących maluszków.
– Dokładnie tak, żałuję, że nie mogłem nagrać reakcji twojej siostry, piszczała jak szalona, a Niall tarzał się po podłodze ze śmiechu – wyjaśnił z uśmiechem. – Cóż to były szalone chwile, ale jestem pewien, że czeka nas jeszcze cała masa wariactw. Znasz nas, nigdy nie byliśmy do końca normalni prawda? A Niall i Gemma są całkowicie … całkowicie pokręceni – użyłby innych określeń, ale to był ich przyjaciel i siostra faceta, w którym był zakochany, wolał uważać na słowa.  
–A Liam i Lottie? Jak oni sobie radzą? – dopytał z zainteresowaniem Harry. Naprawdę ciekawiło go to wszystko. Żył obok nich przez tygodnie i choć starał się obserwować wszystko,  co działo się w domu, to jednak często wychodził, nie mogąc znieść płaczu dzieci i spojrzenia Louisa, w którym zaklęte były wszystkie smutki tego świata.
– Wiesz, jaki jest Liam, stara się być idealnym ojcem chrzestnym dla Kierana, ale to nie jest łatwa sprawa, gdy wszyscy jesteśmy przekonani, że wyrośnie z niego niezły rozrabiaka. Coś czuję, że źle dobraliśmy chrzestnych. A Lottie nie odwiedza nas ostatnio zbyt często. To wszystko przez moją matkę, ale nie rozmawiajmy teraz o niej. To temat na inny dzień.
– Nie chcę, żebyś ignorował swoją rodzinę – poprosił po chwili ciszy, w której analizował wszystko, co usłyszał od szatyna.
– Nie będę, po prostu mama musi ogarnąć kilka rzeczy w swojej głowie i kiedy to zrobi, mam zamiar z nią szczerze porozmawiać – taka była prawda, nie chciał trzymać urazy, kochał ich wszystkich, chciał, by jego dzieci znały swoją babcię. – Ale nie rozmawiajmy o tym.
– Zgoda, więc chcesz mi powiedzieć, że Niall i Gemma się umawiają? – nastrój zmienił się w ciągu kilku sekund, gdy tylko zaczęli rozmawiać o tej dwójce.
– Cóż mój drogi, jeszcze nie, sprawy są trochę bardziej skomplikowane. Niall mówi coś o małych krokach, cokolwiek to znaczy, ale …
– Czym my jesteśmy Lou? – brunet przerwał mu w pół zdania, a jego oczy powiększyły się komicznie, jakby tym pytaniem zaskoczył samego siebie i teraz bał się usłyszeć odpowiedź.
– Co masz na myśli? – czoło szatyna zmarszczyło się, gdy w konsternacji przyglądał się młodszemu chłopakowi.
– Jesteśmy parą czy … czy czymś zupełnie innym? – czekał na odpowiedź z sercem bijącym w szaleńczym tempie.
Nie wiedział nawet, czego ma się spodziewać, a Louis milczał. Czuł na sobie jego wzrok, ale ta cisza stawała się coraz bardziej przerażająca, zwiastowała coś złego. Nie myślał, że tak będzie, był naiwny. Chciał się odsunąć, ale w jednej chwili wydarzyło się tak wiele. Louis zawisnął nad nim, opierając się na jednym ramieniu, pogłaskał jego twarz wierzchem dłoni i nie zastanawiając się zbyt długo, połączył ich usta w pocałunku tak czułym i delikatnym, jak nigdy wcześniej. Ich usta dotykały się, a dłonie szatyna błądziły po twarzy Harry’ego, który wzdychał i oddawał każdy najmniejszy gest Tomlinsona. Nie wiedział, co to oznacza, ale pragnął, by ta chwila nigdy się nie kończyła.  
– Tak bardzo cię kocham – wyszeptał Louis prosto w jego rozchylone wargi. – Tęskniłem za tobą każdego dnia.
– Też cię kocham, od pierwszego dnia, gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że to będziesz właśnie ty, że będziesz moją miłością – wiedział, że nigdy wcześniej nie mówił tego szatynowi, ale to była prawda. To co czuł w stosunku do niego, zaczęło się dużo wcześniej niż ktokolwiek sądził. – Kocham cię i przepraszam, że tak cię zawiodłem.
– Nigdy mnie nie zawiodłeś skarbie, to ja zrobiłem to zbyt wiele razy i nie wiem, dlaczego postanowiłeś dać mi szansę, ale nie pozwolę ci odejść. Ty i chłopcy jesteście całym moim życiem – pocałował go po raz kolejny, napawając się tym obezwładniającym uczuciem szczęścia. Nareszcie nie musiał bać się odrzucenia, Harry go kochał, odwzajemniał jego uczucia.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – brunet odsunął od siebie Louisa, który skrzywił się niezadowolony. Teraz kiedy w końcu mógł, chciał tylko być obok Stylesa. – Czym jesteśmy Lou?
– Chciałbym, żebyś był moim mężem – powiedział bez ogródek. To co cały czas czaiło się w jego myślach. Harry wybuchnął cichym chichotem, który po chwili zamarł mu na ustach.
– Mówisz poważnie? Boże, ty mówisz poważnie – spanikowany podciągnął się i usiadł, odpychając lekko starszego, który zajął miejsce naprzeciw niego. – Nigdy nie byliśmy nawet parą – wytknął z małym uśmiechem błąkającym się po twarzy.
– Zaczęliśmy wszystko od zupełnie innej strony, wiesz mamy dzieci, więc może zostańmy małżeństwem, a później parą? – zaproponował Louis z błyszczącym spojrzeniem, w którym kryło się tyle radości i miłości do tego chłopaka siedzącego tak blisko niego, do osoby, która pokochała go i zatrzymała to uczucie w sobie nawet wtedy, gdy był najgorszym śmieciem na caluteńkim świecie.
– To oświadczyny? – zażartował, chcąc odsunąć od siebie uczucie nadziei i głupiutkiego szczęścia.
– Jeżeli się zgodzisz, to tak.
– Tak.
Nie wiedział, co właściwie się działo, to było szalone, ale od pierwszego dnia, gdy spotkali się w łazience, gdy byli dopiero o krok od wielkiej sławy, od świata, który miał ich zniszczyć, odebrać im samych siebie, przynieść tyle bólu i cierpienia, od tamtego pamiętnego dnia, gdy wypowiedzieli do siebie te dwa krótkie i pozornie nic nieznaczące słowa, wiedział, że ten chłopiec, a teraz już mężczyzna odmieni jego świat, stanie się całym światem i sprawi, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zamkną się w tym jasnym spojrzeniu niosącym ból, miłość i nadzieję. Harry wiedział, że w życiu tak wiele nie zależy od nas, pewne decyzje były podejmowane za kulisami, niektórzy ludzie posiadali władzę, o której inni mogli tylko pomarzyć, a zdrowie, szczęście i kochający ludzie mogli odejść niespodziewanie każdego dnia, więc jeżeli mógł podjąć jedną, jedyną decyzję zupełnie sam, nie zważając na los, przeznaczenie czy rozum, miał zamiar to zrobić. Jeżeli mógł wybrać, by to Louis Tomlinson był jego radością, smutkiem, nadzieją i rozpaczą, to właśnie to robił. Czasami wybór osoby, która złamie nam serce jest tym najważniejszym i on wybierał Louisa teraz i zawsze. Od tamtego przypadkowego dnia na zawsze.
14 notes · View notes
loveulove · 2 years
Text
Znowu siedzę w tych śmiesznych Kunicach, już chyba sam nie wiem dlaczego. Widok tej wody mnie jakoś uspokaja. Pamiętam jak tam spacerowaliśmy, jak siedzieliśmy w aucie, jak siedzieliśmy na ławce ciesząc się z własnej obecności. Chyba jestem zbyt sentymentalny. Mimo że każdego dnia umieram od środka, powstrzymuje się przed łzami widząc Twoją obojętność wobec mnie, to później wracam myślami do tych pięknych dni, gdzie nie liczyło się nic poza, gdzie po prostu byłem szczęśliwy jak nigdy w życiu. W końcu ktoś mnie docenił, w końcu czułem się ważny i potrzebny. Nie liczę już na to że będzie jak dawniej, bo tylko ja tego chcę. Było mi jak w bajce, może dlatego to takie trudne. Ja jestem inny, uwielbiałem spacery z Tobą, trzymanie się za rękę, buziaki z zaskoczenia. Ja naprawdę liczyłem że to się nie skończy, że będziemy razem. Jestem głupi i naiwny.
0 notes
loszycia · 2 years
Text
Ciężko się przed kimś otworzyć, gdy tak szczelnie zamknęliśmy drzwi na milion kłódek. Nawet jeśli ktoś naprawdę chce pomóc i się troszczy. Tak bardzo bym chciała otworzyć się na tą pomoc, ale nie potrafię.
30 notes · View notes
zosiatarnowska-blog · 6 years
Text
To wszystko jest jakimś głupim wymysłem!
Iluzja ciepłego, bezpiecznego miejsca w twoim sercu.
Dlaczego byłam aż tak głupia by wierzyć, że ktoś taki jak ty mógłby zauważyć kogoś takiego jak ja?
Wiem, że luzie nie są idealni i nie mogą mieć wszystkiego...
Ci brak skromności.
Powiem ci coś, co chciałam powiedzieć ci od dawna:
-Jesteś głupim, egoistycznym dupkiem! 
*Dlaczego?*
To jedno pytanie krąży w mojej głowie.
Dlaczego jesteś taki?
Dlaczego nie możesz pomyśleć choć raz o innych?
O mnie...
Ten świat jest taki pojebany!
Wiem, że jesteś moim złudzeniem.
Nieosiągalnym...
Wiem, że to, co było , skończyło się.
Więc czemu chcę więcej?
Czemu pragnę cię bardziej niż czego kolwiek?
Chcę zapomnieć...
Więc czemu nie mogę?
Chcę przestać zaprzątać sobie tobą myśli.
Przestać czuć twoich ust na moich.
Przestać wyobrażać sobie nas.
Przestać wspominać naszych wspólnych chwil.
Przestać czuć gęsią skórkę za każdym razem gdy mnie dotkniesz.
Przestać płakać każdej nocy i spokojnie zasnąć.
Wiesz jak trudno jest spać samemu?
Wcześniej było łatwo, ale przez ciebie nie mogę zmrużyć oka, bo mi zimno i nie wygodnie.
Umieram...
Z tęsknoty...
Równie dobrze mogłabym pójść do ciebie przeprosić i wpić się w twoje usta, ale nie.
Nie zrobię tego!
To ty powinieneś przepraszać!
Ty, a nie ja!
Czemu tego nie zrobisz?
Pan szanowny ma za duże ego by przepraszać?
Jesteś dupkiem!
Wykorzystałeś, zostawiłeś...
W sumie mogłam się tego domyślić...
W końcu z tego słyniesz.
3Z
Zdobądź, zalicz, zostaw...
Te słowa odbijają się w mojej głowie jak piłka.
Czemu jestem tak naiwna?
Czemu choć raz nie mogę być szczęśliwa?
Szczęście w nieszczęściu?
W moim wypadku, nieszczęście w szczęściu...
Ale wiedz, że za kilka lat, jak będziemy dojrzalsi, kiedy los spotka nas ze sobą, będziemy inni.
Statyczni...
Dopasowani...
Identyczni...
To teraz mamy prawo i czas się wyszaleć, upić i bawić!
Póki nie staniemy się dorośli...
I chcę byś pamiętał, że mimo wszystko, nie zapomnę o tobie, nie przestanę kochać...
I nadal wierzę, że przyjdziesz, zapukasz i przytulisz.
Powiesz te dwa piękne słowa...
Kocham Cię...
1 note · View note
uczuciom-mowie-eldo · 6 years
Text
Tkwię, tkwimy razem w ciszy, słychać tylko odbijające się rolety od karniszy, Ty liczysz na to, że cokolwiek wygmeram, ale ja ciągle milczenie wybieram, Dlaczego? nie mam pojęcia, Ale żeby nawet bać się objęcia? Jestem obrzydliwie złym człowiekiem i błagam nie usprawiedliwiajmy tego wiekiem, Otworzyła się w mej głowie Pandory puszka, i tylko tak odbija mi się od uszka do uszka, Gromadząc stek bzdur wielki, odsunę się, tak tylko na wypadek wszelki, Czuję, jak okropny Styks cały, się wylewa na wszystkich dookoła, taki on śmiały, Dlaczego Belzebubie moich bliskich atakujesz, wszystko na czym mi zależy psujesz, Skupmy się na nas tu i teraz, taki głupi nie był nawet z Rotterdamu Erazm, Mówi bądź ślepcem to ujrzysz szczęście, Błagam koszmary już się we mnie nie trzęście, Pistolet do skroni agresywnie dociskam, zrób jeszcze jeden krok a spust bez zawahania wciskam, Nikt granicy nie przekroczy, zaraz, muszę spojrzeć prawdzie w oczy, Chcę wam dużo czasu i miłości dawać, a nie moją pustką nieustannie rany zadawać, Radość pragnę wam ofiarować, jednak nie umiem przecież czarować, Ciągle mnie Samael woła, przez co zataczam błędne koła, Od naprawy siebie próby, do cholernej zguby, Ja przyrzekam kiedyś radę dam, ale dlaczego już datę śmierci mam? Każdego wokoło zawodzę, oczekiwaniom nigdy nie powodzę, Mam się ponoć trzymać, a jedyne jak się trzymam to z daleka i nie mogę wytrzymać, Nie ma większego paradoksu niż ten, że przepełnia mnie pustka, Nyks, urodziła się z Chaosu, mąci mi ciągle w głowie, oszustka, Coś wzbudza we mnie agresję, społeczeństwo wywiera na mnie coraz większą presję, Muszę być, Muszę żyć, Dlaczego, skoro ja tak bardzo nie umiem, minie 60 lat zanim cokolwiek zrozumiem, Czy nie tego się boję? Dławi mnie strach, Chciałam go tyle razy utopić w litrach, To do mnie jak bumerang wraca, nie pozbędę się go, nie ważne jaka płaca, Mijam tych z pozoru najważniejszych, bo jednak należy do nich część moich uczuć dzisiejszych, Te uczucia tlą się we mnie jak mały nadziei płomyk, lecz gasi je braku wartości strumyk, Bez problemu traktować kogoś jak powietrze? me słowa znikają w dal, jakby na jakim wietrze, Przecież jestem tu i nic się nie zmieniło, może jedynie bardziej się coś zakorzeniło, Czy taka moja rola? Nazwaliby mnie zabawką, racja, popsuta ratuję się jedynie kolejną dawką, Ahh jakie to głupie, myśleć że kimś się jest, świat to chyba na wytrzymałość test, Który to już raz podchodzę do poprawki, gdy ktoś mnie dotyka dalej czuję drgawki, Tyle razy mnie oszukano i pozostawiono, nawet nie wytłumaczono, jakby zgubiono, Szukam dalej, lecz nie odnajduję, każdego na mieście o moje serce zagaduję, Nie widział ktoś z was jak uciekło z ludźmi tymi? nie oddadzą mi go, oni zakryci twarzami złymi, Kładziesz na mnie rękę, zostawiasz ślad po sobie, nie chcę ci zbrzydnąć jak którejś tamtej osobie, Nie zbliżaj się do mnie, nie przywiązuj, z kimś innym relację nawiązuj, Kolejny raz już nie dam rady, niech przestaną cie obowiązywać żadne zasady, Nie nadaję się, jestem nikim, tylu to udowodniło, by się przypasować nawet pozwoliłam by mnie odwodniło, Mówią, że jak tlen, potem kończę jak spaliny, zaczęło się od "chodź razem szluga spalimy" I duszę się tym dymem wspomnień, a wy mijacie mnie tym stosem udaremnień, Każde wystawienie, dziwne zachowanie, wszystkim przeszkadzam, lepiej dam na wstrzymanie, Znowu każdy mnie zostawi, przecież ona sobie ze wszystkim radzi, Jak powietrze, bez znaczenia, tak wygląda szczyt gardzenia? Tyle razy mnie wyśmiano, obrażano, ile przecież uderzano, Jak lubić siebie, gdy wszystko na przeciw staje, boję się innych ludzi, bo sprawę sobie zdaje, Że każdy mnie tak widzi, dla każdego nikt, i kurwa ciągle wynika jakiś konflikt, Wszędzie widzę śmierć, nie potrafię żyć, a ty mi karzesz być, Z tyłu głowy głos się przedziera, ile tak milczałam, cholera, Dalej przecież biję się ze sobą, chcesz żebym się podzieliła tym z tobą, Ale ja cholernie boję się ludzi, i to wszystko przecież każdego nudzi, Nie chcę żyć, jeden ten sam w kółko schemat, sama chcę wiedzieć co czuję więc piszę ten poemat, Ty naciskasz, ja się boję, myślisz że żarty sobie stroję, To nie tak, chcę ci ufać, chcę ci powiedzieć, ale nie umiem, trudno mi nawet obok siedzieć, Nawet z mamą nie rozmawiam, powiedz mi jak, bo już swoje życie na włosku stawiam, Podnosisz rękę, już co zrobisz wiem, serce bije szybciej niż każdym innym dniem, Nie dotykaj mnie błagam, choć uwolnienia się domagam, Ty nie ustępujesz, naprawdę, dlaczego ty się tak sama trujesz, Choć jest mi źle i umieram ze stresu, dlaczego nie oczekuję tego kresu? Mimo, że paniczny lęk mną kieruję, to może właśnie tego potrzebuję, jak dziecko, dotyku.
3 notes · View notes
sick-hopeless · 2 years
Text
Tumblr media
21 notes · View notes
Text
Mija kolejna bezsenna noc, było ich już tyle że nie umiem tego zliczyć
Każda to niewyobrażalny ból jaki czuje i nie umiem sie z nim pogodzić
Codzień siedzę razem z Tobą, ale jednak daleko od Ciebie. Czuję jak się odsuwasz ode mnie i już całkiem przestało Ci na mnie zależeć. Codzień widzę jak mnie zdradzasz, piszesz z inną a ja? Tylko udaje, że nic nie widzę bo za bardzo Cię kocham żeby odejść
I tak codzień wmawiam sobie, że to wszystko bzdura i tylko się przewidzialam
Ale czy da sie codziennie przewidzieć? Raczej nie
Kupowanie nudesów od lasek to też ostanio Twoja specjalność a ja dalej milcze i umieram od środka każdego dnia i nocy
Chce przestać i odejść ale nie umiem, Tyle ludzi mnie skrzywdzilo, zabrało mi coś cennego, i po prostu chce wierzyć że Ty mi tego nie robisz, że jesteś dobry
Pokazałeś mi co znaczy kochać a teraz krzwydzisz, kiedyś prosilam o miłość tate ale wiem jaki to ból i Ciebie już nie chce a mimo to nie umiem odejść
0 notes