Tumgik
#wzruszenia momenty
lekkotakworld · 3 months
Text
Tumblr media
Podsumowanie czytelnicze 2023
Mój rok czytelniczy w liczbach:
21 ksiazek
7259 stron
Najdłuższa - 756 stron (Słońce w mroku)
Najkrótsza - 184 strony (Wielki Gatsby)
Ulubiona - Mleko i głód (zdecydowanie!) - wątki homoseksualizmu, zaburzeń odżywiania (trigger trochę), ale super zabawna i skłaniająca do przemyśleń, bardzo wciągająca
Największe zaskoczenie i totalnie wzruszenie - Jeden dzień w grudniu (ryczalam jak bóbr na zakończeniu, ale to ze wzruszenia, bo historia rozłożyła mnie na łopatki 🥹)
Najwięcej przelanych łez - Grupa i Cieszę się, że moja mama umarła (bardzo mocno do mnie dotarły, dużo zmieniły w moim myśleniu)
Najgorsza - Nowy wspaniały świat (nigdy więcej nie spojrzę na tą książkę)
Wstrząsająca - Człowiek w poszukiwaniu sensu (nie trzeba dużo tłumaczyć - wojna, obozy.. po tym obejrzałam Listę Schindlera i wstrząsnęło to mną jeszcze bardziej)
Przerażająca - Czarna bezgwiezdna noc (często bałam się spać xd)
Szybka i lekka - Drugie życie Bree Tanner (chciałabym kontynuację wątków, chyba szykuje się reread sagi Zmierzch)
Drugie podejście - Pieśń o Achillesie (tym razem zakończone sukcesem i łzami)
Totalna miłość - Wiedźmin 🫶 (tylko nie mam czasu czytać ciągiem)
Ciekawy reportaż - Głodne (już pisałam post o niej od razu po przeczytaniu, sporo triggerów, ale chyba otworzyła mi trochę oczy na problem, jaki sama mam z moją relacją z jedzeniem i postrzeganiem samej siebie)
Historia miłosna nastolatków ze świąteczną atmosferą w tle - No i znowu mamy święta (zapomniałam już jak ja lubię takie nastoletnie historie miłosne, bardzo fajna na rozluźnienie, odniosłam wrażenie, że oglądałam kiedyś podobny film, ale to tej pory nie przypomniałam sobie tytułu)
Super film, jeszcze lepsza książka - Anioły i demony (zagadki i Rzym z Watykanem w tle, no cudo, uwielbiam i film i książkę)
Całkiem fajna młodzieżówka - Chemia naszych serc (film z Lili Reinhart 🫶, troszeczkę depresyjna, ale trafia w sedno)
Zaskakująca, zabawna i skłaniająca do przemyśleń - Szukając Alaski (były momenty, że ją męczyłam, ale generalnie mam o niej zupełnie inną opinie niż krążą gdzieś po internecie, ja tam bardzo dobrze się bawiłam i raz nawet płakałam, ale kto czytał, to wie dlaczego, nikomu więcej nie spojleruje)
Ulubiony twórca - Filip Springer dalej u mnie 🔝 Nawet nie wymieniam jego książek w zestawieniu, bo one za każdym razem przenoszą mnie w cudowny świat jego opowieści, usłany piękną architekturą i jej otoczeniem, ale też niekiedy fikcją, którą Springer sprytnie tam przemyca. Dodatkowo jest to dla mnie forma poszerzenia mojej architektonicznej wiedzy, ale też otwarcia się na nowe doświadczenia. Mam w jakiś tam odległych planach zebrać wszystkie jego książki i oczywiście przeczytać. Uwielbiam czytać o architekturze ❤️ a spojrzenie Springera i jego własna forma opowieści jest u mnie w serduszku naprawdę głęboko 🫶
Tumblr media
30 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Nowy Etap W Życiu 1
Siedzę w swoim nowym domku, w którym zamieszkam oficjalnie - zgodnie z umową - od jutra, a w którym spędzałam ostatni tydzień.
Jestem tak szczęśliwa, że nie mogę uwierzyć, że to nie sen.
Chociaż mam wrażenie, że poziom zmęczenia sięgał zenitu (zmęczenie odbijało się w moim głosie do tego stopnia, że wszyscy, nawet osoby postronne pytały czy wszystko ze mną jest okay), poziom stresu - wykolejał mnie czasami do tego stopnia, że chciałam po prostu zniknąć, a czas po prostu przeciekał mi między palcami, jak na zapętleniu. 
A jednak.
Udało się.
Mieszkamy z O. na swoim własnym “kwadracie” - cena wysoka, ale takie czasy. A ponad to: i tak nam obydwojgu szynkują się zmiany zawodowe, więc DAMY RADĘ! 
Nie wiem jak ubrać w słowa ten rodzaj strachu i radości, który odczuwam. To coś w rodzaju “zawsze jak myślałam o dobrym życiu, którego pragnę, widziałam siebie w ślicznej domu-bazie, z wspierającym partnerem, który będzie chciał ze mną podróżować, który będzie kochał gotować, poznawać, doznawać, który będzie mi równy - w tym znaczeniu, że nie będzie mizoginem oraz w znaczeniu, że do życia będziemy szli ramię w ramię, że nie będzie się za mną chował, abym go holowała ku wszystkim NOWYM doznaniom - który będzie miał swoje pasje, z którym będę chciała mogła myśleć o adopcji psiulka. A na balkonie/parapecie będzie miała swoje wymarzone herbarium, z którego będę zrywać pyszności do gotowania”... i serce mi bije z przestrachu. Niech mnie ktoś uszczypnie. Bo to się DZIEJE. Naprawdę się DZIEJE.
A do tej pory jeżeli coś się DZIAŁO, to po roku lub dwóch miesiącach się kończyło i okazywało się, że osoba, którą kochałam mnie obwiniała za to, że to moja wina, że pomimo wspólnych ustaleń on czuł, że robi to, co ja zaplanowałam dla nas na życie! Że koniec! Że teraz żyjemy tak jak on chce (chociaż nigdy dotąd nie zgłaszał w rozmowach, by cokolwiek mu przeszkadzało, albo że się czuje pomijany lub nieszczęśliwy - po prostu jak inny człowiek)! Że ma mnie dość, że moje plany na życie, moje marzenia go ranią, bo przecież nie spełniamy jego marzeń! Kompromis? Jaki kompromis! Przecież wtedy nikt nie wygrywa!? Zagubiona pytałam czy w związku chodzi o wygraną? I narasta jakiś konflikt, chociaż przez tyle czasu nic go nie zapowiadało, a za nim idzie krzyk, ranienie, poczucie odrzucenia, niekochania Itp... Po prostu huśtawka! Mikser! A to co brałam za życie szczęściem o jakim marzyłam okazywało się kłamstwem i nieszczęściem dla kogoś, kto od czyjego samopoczucia zależało moje szczęście... No masakra... I BOJĘ SIĘ TEGO. Boję się, że jutro, za miesiąc, za dwa mój O. wyleci do mnie z tekstem, jaki kojarzy mi się na podstawie doświadczeń z tym jak postępuje osoba partnerska w związku...
Wiem, że tamto co znam to był toksyczny schemat. Że się od tego uwolniłam. Ale i tak mam momenty, kiedy jestem przerażona i czujna, bo po prostu: jest mi TERAZ dobrze... 
W takich monetach staram się skupić na tym, że jestem inną osobą niż te kilka lat temu. Że będę wiedziała jak zadziałać. I że póki co jedyne na co mam wpływ to jest to TU I TERAZ... Nie ma sensu się martwić o przyszłość: bo pewnie będą między nami konflikty... i od tego co TERAZ wypracujemy na polu komunikacji zależy jak sobie będziemy radzić w przyszłości. 
A póki co jest naprawdę świetnie :D
I najlepsze jest to, że obydwoje porównujemy nasze dotychczasowe doznania związkowe - np: on chciał chodzić z dziewczynami na pikniczki, grille itp a jego poprzednie partnerki nie chciały, nie lubiły tak spędzać czasu po prostu. Podobnie mój ex. Wyciągnięcie go poza dom w weekend (kiedy robił w zaciszu 4 ścian to co najbardziej lubił robić) było baaaardzo trudne, wiązało się z masą wymówek, przykrości, obnażania kłamstw, a w końcu, kiedy osiągaliśmy kompromis i wychodził ze mną na kocyk to potrafił się wzruszyć tym, jak dużo szczęścia takie wyjście na łono natury daje, a ja wtedy (po serii kołowrotków, obleg i przeprosin - byłam tak wymęczona, że ta jego szczera łezka wzruszenia zapadała w pamięć jak wynagrodzenie moich starań). Tym czasem teraz? Teraz rzucam hasło: grill w parku? A mój pertner pyta: kiedy? Nim się zabrałam za przygotowywanie sałatki - on już zrobił jedną, wspólnie wybraliśmy co chcemy grillować, wspólnie poszliśmy wybrać grilla (PRAWDZIWEGO, a nie tego jednorazowego - “inwestycja na przyszłość” powiedział, a mnie wzięło niedowierzanie, że TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ!!!!) - wspólnie wybraliśmy miejsce, poszliśmy piechotką, bo pogoda piękna. Byliśmy tak szczęśliwi rozkładając kocyk, rozpalając pierwszy raz ogień na NASZYM grillu... Słuchając naszej muzyki. Po prostu obydwoje lataliśmy likla metrów nad trawą z ekscytacji. Wyznałam mu ze strachem: “zawsze marzyłam, żeby w moim życiu był ktoś z kim będę mogła tak spędzać sobotnie popołudnia”, a on z totalną powagą, przełykając ślinę i głosem zdławionym z ekscytacji odparł “zdradzę ci tajemnicę - ja TEŻ”. Powtarza mi co rusz, że tak się cieszy, że tym momencie życia na siebie trafiliśmy... bo życie razem przychodzi nam tak łatwo. Jestem szczęśliwa...
Ale wracając do mieszkania.
Pakowaliśmy się cały zeszły piątek (mój partner) i sobotę (ja, ale to była maaaasakra - tyle rzeczy przez te kilka lat nagromadziłam). W niedzielę pojechaliśmy podpisać umowę (jest na mnie), spotkać się z właścicielami mieszkania - uroczy ludzie, to prostu kochani i bardzo kompetentni, odpowiedzialni. Ich zaangażowanie w ogarniecie spraw praktycznym i formalnych związanych z mieszkaniem jest nieporównywalne z zaangażowaniem mojego -już poprzedniego - właściciela. Robią świetne wrażenie.
A potem wraz z moim O. przetransportowaliśmy wszystkie moje rośliny do mieszkania :D Odchorowują to do tej pory. Zobaczymy czy przeżyją... łącznie straciłam do tej pory jedną ceramiczną doniczkę w transporcie (i teraz źle się czuje mieszkająca w nim dotychczas trzykrotka) i dwie doniczki ze Złoślicą - półka w mieszkaniu się zarwała i kwiatki poleciały na ziemię z wysokości 1,5m... ech, zrobiłam sadzonki, zobaczymy czy się przyjmą. 
Potem dołączyła do nas siostra O.
Na początku ja proprosiłam moich kumpli by pomogli z przeprowadzką - S. ma dalej trudniejszy okres i gardzi łącznością telefoniczną, Best Frient miał gości przez cały weekend, więc zjawił się tylko Programista. Dlatego mój O. spontanicznie poprosił o pomoc swojego szwagra (tj. Szwagier nr 2). Okazało się, że on odpada, bo będzie przez cały weekend na ostatnim (prawdopodobnie) w życiu rajdzie studenckim w górach z kumplami z roku i ma zamiar się nabzdryngolić jak maserszmit xD Więc O. spontanicznie o pomoc poprosił swoją siostrę, która ochoczo się zgodziła, a mnie w pierwszej chwili szlag trafił. Bo jak to? Mi pudeł nie chce pozwalać nosić, ale siostrze pozwoli? A on na to, że jego plan wygląda następująco: faceci noszą pudła, a laski w mieszkaniu rozpakowują je i dzięki temu pyk! nie mieszkamy na kartonach przez najbliższy miesiąc. Noż kuuuurwa. Tym bardziej mnie wkurzył, bo ja chcę mieszkać z NIM, z nim ustać co gdzie leży, a nie z jego siostrą!
Jednak przemyślałam to i zgodziłam się by jego sis mi pomogła z rozpakowaniem rzeczy w kuchni. Wyjaśniłam jej, że to w zasadzie przemiło z jej strony, że chce w tej degrengoladzie uczestniczyć, ale właśnie wolę większość rzeczy wypakować z moim facetem do spółki usalając jakieś wspólne zasady itp. Ona stwierdziła, że to totalnie rozumie. I kuuuurcze, zjawiła się i muszę przyznać, że jej obecność była nieoceniona. We dwie rozpakowałyśmy 6 (!!!! Kiedy ja tyle tego zebrałam!?) pudeł z rzeczami do kuchni. 
Pierwszy transport i ilość i ciężar rzeczy pokonały Programistę - biedny prawie zemdlał. Za to O. latał z takim entuzjazmem! Był taaaak zaangażony. Wciaż wprawdzie powtarzał szczęśliwy “nie wierzę, że to JA  się PRZEPROWADZAM! Wciąż mam wrażenie, że pomagam w przeprowadzce jakiegoś kumpla! To takie niesamowite!” xD
Na drugi obród (bo jeździliśmy samochodem dostawczym pożyczonym - jednak się udało - z nowego miejsca pracy mojego faceta) O. chciał jechać sam (bo wykończony Programista leżał na naszej kanapie cucąc się wodą z cytrynką i miętą), ale wtedy zjawił się jak jakiś superbohater napruty i brudny (i chwalący się tym, że nie kąpał się od 3 dni) Szwagier nr 2 xD - opowiadał swoje dziewczynie i mi co przeżył podczas rajdu z entuzjazmem przedszkolaka, wyciągając z plecaka coraz to nowe gadżety - kieliszek do wódki na łancuszku, koszulkę tematyczną drużyny, samoprzylepne diamenciki (jeden miał naklejony na czoło), chipsy, soczki Kubuś i kilka piw. xD I opowiada, kto i gdzie się pożygał, kto zrobił coś-tam. Śmich xD
No i obrócił z moim chlopem drugi transport rapując na rauszu jakieś rapsy niedorytmu na klatce schodowej. xD
A po wszystkim zamówiliśmy dla wszystkich pizzę.
Było suuuuuuper!
potem reszta.
12 notes · View notes
chrzcinyikomunie · 1 year
Text
Katarzyna Pracuch Fotografia - fotograf na kameralne chrzciny i komunie w Krakowie
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Chrzciny oraz komunia to wyjątkowy dzień w życiu każdego rodzica. Warto zainwestować w pamiątkę, która zostanie Wam na całe życie. Wspaniałe, rodzinne momenty, które potem będziecie wspólnie wspominać – to coś, co ma niezwykłą wartość. Jestem z Wami w ten dzień jako świadek każdego wzruszenia i emocji. Jeśli chcecie, będę tylko podczas Mszy Św. i uwiecznię Waszą rodzinę na zdjęciach grupowych, ale chętnie zjawię się również podczas przygotowań (i zrobię Wam lifestyle’ową sesję z tych kilku spokojnych chwil tylko z Maleństwem), chętnie będę Wam również towarzyszyć podczas przyjęcia rodzinnego.
W ramach pakietów otrzymujecie reportaż, którego efektem są wysokiej jakości zdjęcia – oddane w galerii online. Każdy pakiet zawiera odbitki na cudownym w dotyku matowym papierze, w formacie 15 x 21 cm. Na życzenie zaprojektuję dla Was rodzinny album z tego wyjątkowego wydarzenia. To niewielki koszt, a pamiątka zostaje na całe życie.
https://chrzcinyikomunie.pl/uslugi-fotograficzne/katarzyna-pracuch-fotografia
0 notes
wrazliwy-ktos · 2 years
Text
“Z nieodgadnionym i dziwnym sentymentem spoglądała w kalendarz minionego roku. Każdy dzień niósł za sobą inne przeżycia, które wzbogacały ją o nową warstwę. Były zarówno łzy, smutek, rozczarowanie, nienawiść, była również miłość, większa, mniejsza, chwile uniesień i radości, a wszystko to w różnej konfiguracji. Łzy mieszały się z radością i poczuciem ulgi.
To był dość ciężki i emocjonalny rok, ale w tym całym gąszczu wydarzeń był również czas na poznanie siebie głębiej. Nie chciała liczyć, ile chwil straciła na bezsensowną walkę, swoje mroczniejsze i gorsze momenty, a chciała zapamiętać tylko te chwile, które w przyszłości będzie wspominać z uśmiechem na twarzy, albo ze łzami wzruszenia.
Świat gna bez opamiętania, a my zamiast wpaść w jego wir, zastanawiamy się, czy nam wypada, czy lepiej stać z boku. Zamknęła ostatnią stronę kalendarza mijającego już roku i z wielkim podnieceniem i ekscytacją otworzyła ten nowy, jeszcze pusty i zaczęła rozmyślać jakie niespodzianki i rozczarowania dla niej przygotował, ten nowy rok”.
Mroczniejsza część duszy
4 notes · View notes
neoromantyk-blog · 6 years
Text
10 rocznica SHINee
25/05/2018; 23:47
「Two lonely souls met, not lonely, lonely, lonely, lonely」
Dziesięć lat na scenie. Pięciu wokalistów. Pięciu tancerzy. Pięciu visuali. Pięciu aniołów.
Zacznijmy może od tego, kim są SHINee.
Tumblr media
Znam ich od początku słuchania k-popu. Już wtedy wybór między BIGBANG, a SHINee wydawał się być niemożliwy, chociaż teraz gdy ktoś zapyta o moich królów, odpowiedź będzie oczywista. Shawol jestem stosunkowo krótko, od 18 stycznia. Ta pechowa data może nasuwać ma myśl wiele, przede wszystkim - "dołączyła do fandomu na miesiąc po śmierci Jonghyuna i śmie się nazywać fanką?". Tylko dlatego nie zostałam nią wcześniej, bo bałam się reakcji ludzi, dopóki nie uświadomiłam sobie, że SHINee potrzebują fanów i ich wsparcia jak nigdy wcześniej. Czy to ważne, czy słuchałam ich od debiutu, od roku czy od miesiąca? Pokochałam ich i to nie moja wina, że był to najtrudniejszy dla SHINee okres. Może to nawet lepiej, w końcu uświadomiłam sobie wtedy wiele rzeczy.
Ale przecież nie chcę żeby ten post przepełniony był wewnętrznym bólem i cierpieniem. Owszem, bywało ciężko, ale nic się nie kończy. Nadal mamy cztery cudowne powody do życia.
Od początku czułam niesamowity szacunek do tej grupy - w końcu to zespół, o którym mówią wszyscy. Muszą być kimś. Szybko odkryłam, że nie są to puste słowa, ponieważ chłopcy w pełni zasłużyli sobie na takie zdanie na swój temat. Ich choreografia jest, moim skromnym zdaniem, jedną z lepszych w Korei. Wymagająca, a zaraz sprawiająca wrażenie tak lekkiej i łatwej, jakby nie męczyli się przy tańczeniu. Są przepełnieni charyzmą, pewnością siebie, jakby nic nie mogło powstrzymać ich przed zrobieniem dla fanów wszystkiego. Tańcząc ten sam układ widać, jak różne mają style - od maknae (10 lat na scenie, a nie ma nawet 24 lat!), którego ruchy potrafią zacząć się delikatnym i kuszącym akcentem tylko po to, aby przejść do ostrych, szybkich i pewnych, po głównego rapera o sztywnych, typowo męskich i stawianych jakby od niechcenia krokach. Podobnie sytuacja przedstawia się jeżeli chodzi o ich cudowne głosy. Ich umiejętności są niesamowite, co ciekawe, skalę głosu całego SHINee potrafiłby zaśpiewać sam Jonghyun - ale to razem harmonizując się tworzą idealną całość. Ich synchronizacja w tańcu i śpiewie jest tak piękna, że odbiera mi oddech. Jakby tego było mało, potrafią rapować, każdy z nich jest modelem, zajmują się także aktorstwem. Nie ograniczają się do jednego stylu muzycznego, aczkolwiek najczęściej dominuje elektropop. Wyjątkiem są ballady, które chwytają za serce nawet bez znajomości języka.
Tumblr media
Tak SHINee przedstawia się pod kątem technicznym, ale wiadomo, że to nie wszystko. Oprócz tego są przecież zwykłymi ludźmi - i chyba Jjong najlepiej nas o tym uświadomił. Niezależnie od tego, jak są utalentowani, przystojni i popularni, znajomość tego zespołu nie może skończyć się na ich twórczości. Każda minuta spędzona na oglądaniu variety shows, kompilacji, archiwalnych nagrań czy fragmentów koncertów nie jest dla mnie czasem straconym. Widać, że muzyka to ich pasja, a priorytetem są fani. Podchodzą do swojej pracy tak od niechcenia, jakby chcieli sprzeciwić się swojej wytwórni i udowodnić, że muzyka to nie przemysł. Muzyka to pasja, styl życia i emocje, przede wszystkim emocje. Podziwiam ich za każdym razem gdy płaczą i śmieją się na scenie, gdy wygłupiają się, rozmawiają z fanami czy wspierają swoich młodszych kolegów. Nie żałuję żadnej łzy uronionej z ich powodu czy to ze wzruszenia, czy rozrywającego smutku i dobrze wspominam każdy raz gdy płakałam ze śmiechu oglądając ich momenty.
Od zawsze wykazywali się ogromną siłą. Kiedy wytwórnia spychała ich na drugi bądź nawet trzeci plan, w ciszy oczekiwali swojego głośnego powrotu, a wiadomo, jak SM potrafi zniszczyć zespół, na którym im nie zależy (mowa tutaj o f(x); mój ulubiony gband, o jakim na pewno będzie jeszcze głośno zarówno w Korei, jak i na tym blogu). Jak dowiedziałam się, nawet ich debiut był niespodzianką, niepoprzedzoną żadnymi teaserami ani grafiką koncepcyjną. Prawda jest taka, że na początku byłam przekonana, iż SHINee mieli disband - a gdy okazało się, że to tylko okropna polityka i promocja wytwórni, odetchnęłam z niesamowitą ulgą. Było to dla mnie dziwne, że przełożyli ich comeback obiecany na drugą połowę 2017 i szczerze nadal nie wiem, co go opóźniło. Nie chcę na siłę szukać winnych, ale może, tylko może, był to jeden z powodów samobójstwa Jonghyuna. Zastanawiając się, gdyby zajęty był promocją własną i zespołu, może byłby tylko bardziej zmęczony i jeszcze bardziej chciałby odpocząć, a może wręcz przeciwnie. Zrozumiałby, co tutaj robi, że miliony, które go kochają, nie odrzucą go po odkryciu prawdy i może nawet podjąłby leczenie. Ale to tylko gdybanie. Prawda jest taka, że pracował ciężko i zasłużył na odpoczynek.
Nie będę przedłużać, bo o perfekcji SHINee mogę mówić bardzo długo. Chciałabym tylko podkreślić, że ich pasja i marzenia sprawiły, że są teraz na szczycie, nie poddali się gdy było ciężko, a szczęście fanów jest ich szczęściem. Wspierali fanów w swoich utworach ("Ayo" za każdym razem rusza moje serce), a fani wspierali ich przychodząc na koncerty i kupując albumy. Teraz, po latach okazuje się, że możemy dać im o wiele więcej - szkoda tylko, iż nie mogliśmy tyle zrobić wcześniej. I tak to dzięki nam - albo: przez nas - Jonghyun znalazł się na tym świecie nieco dłużej. Do ostatniej chwili zależało mu na tym, aby wypaść na naszych oczach idealnie i teraz pozostała czwórka robi wszystko, aby tak pozostało. Za kilka godzin mój pierwszy comeback SHINee, zarazem pierwszy bez Jjonga. Nie smucę się, wręcz odwrotnie - jestem niesamowicie podekscytowana i nie mogę się doczekać wyjścia m/v.
(Autentycznie popłakałam się widząc to zdjęcie.)
Tumblr media
[SHINee - Tell me what to do]
1 note · View note
bookscoffeeandi · 4 years
Photo
Tumblr media
Michael Ende : Nie kończąca się historia
Moją kolejną propozycją w ramach maratonu czytelniczego  #czytowrzesień jest książka "Nie kończąca się historia". Historia, którą zna chyba każdy za sprawą adaptacji filmowej z 1984 roku. Ale książka znacznie różni się od filmu. Jest bogatsza w piękne opisy miejsc i postaci, w rzeczy, których nie zobaczymy i nie doświadczymy oglądając film. Jest w niej odrobina smutku, szczypta strachu i ogromne pokłady piękna i wzruszenia. "Nie kończąca się historia" to opowieść o zmianach zachodzących w życiu każdego. O dojrzewaniu, poszukiwaniu samego siebie, o przekraczaniu własnych granic. O potrzebie miłości, zrozumienia i znalezienia własnego miejsca. O poszukiwaniu i docenianiu tego, co naprawdę ważne. O roli wyobraźni w życiu człowieka, która pomaga przetrwać najgorsze momenty. Mimo że jest to klasyka dziecięcej fantasy, polecam tę książkę również dorosłym. Dorosłym, którzy być może potrzebują odrobiny magii, wiary we własne możliwości i poczucia się znów dziećmi.
opis wydawcy:     Bastian Baltazar Buks wchodzi przypadkiem do antykwariatu, gdzie znajduje starą zakurzoną księgę zatytułowaną "Nie kończąca się historia". Czytając ją, przenosi się do cudownej krainy fantazji pożeranej przez tajemniczą Nicość. Dzieje się tak dlatego, że ludzie nie wierzą już w marzenia. Bastian musi z czytelnika zamienić się w prawdziwego bohatera tej opowieści. Tylko on może uratować Cesarzową oraz powstrzymać zagładę całej Fantazjany…
Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, polecam ją z całego serca. Może sięgniecie po nią w ramach maratonu czytelniczego #czytowrzesień stworzonego przez Opowiemci ? Więcej o maratonie #czytowrzesień znajdziecie u Opowiemci .
0 notes
prostodocelu · 7 years
Text
Był 14 stycznia. Poznałem ją w kwiaciarni. Przechodziłem obok chodnikiem i przez okno dostrzegłem ją układającą kwiaty w wazonie. Pomyślałem, co mi szkodzi? Wszedłem do środka. Przedstawiła się jako Ania. Miała śliczne, soczyte rude włosy. Okazało się, że tu pracuje. Doradziła mi, które kwiaty powinienem wybrać dla pięknej kobiety. Wybrała śliczne czerwone róże i owinęła je eleganckim papierem. - Proszę, to dla ciebie - powiedziałem, a wtedy ona zarumieniła się. I tak się zaczęło. 14 lutego. Stałem przed drzwiami jej mieszkania i drżałem jak galareta. Otworzyła mi pięknie umalowana. Miała na sobie śliczną czarną sukieneczkę. Uśmiechnęła się, gdy wręczyłem jej bukiet czerwonych róż. To był cudowny wieczór. 14 marca. Pojechałem z Anią na krótki urlop w góry. Tego dnia padało. Zostaliśmy w hotelu. Ania źle się czuła, miała gorączkę. Zostawiłem ją na chwilę i pobiegłem do apteki. Wróciłem z bukietem czerwonych róż. Pod koniec dnia gorączka ustąpiła. 14 kwietnia. Od tygodnia mieszkaliśmy razem. Po powrocie z pracy na Anię czekała romantyczna kolacja i bukiet czerwonych róż. 14 maja. Mieliśmy iść na kolację do jej rodziców. Ania tego dnia była jakaś nieswoja, ciągle bolała ją głowa. Kwiaty wręczyłem jej przy rodzicach. Jej mama była zachwycona, a Ania popłakała się ze wzruszenia. 14 czerwca. Uklęknąłem przed nią z bukietem róż w ręku i spytałem, czy zostanie moją żoną. Zgodziła się bez namysłu. 14 lipca. Musieliśmy wrócić wcześniej znad morza, bo Ania gorzej się poczuła. Dostała drgawek w nocy, kwiaty przyniosłem do szpitala. 14 sierpnia. Ania była już po pierwszej chemioterapii. Lekarze planowali operację wycięcia guza z jej mózgu. Ania bardzo się bała, ale nie odst��powałem jej na krok. Tuż przed snem wręczyłem jej bukiet czerwonych róż. Była osłabiona, ale widziałem łzę ściekającą z jej policzka. 14 września. Ania była już po operacji. Lekarze byli dobrej myśli. Cały dzień spała. Położyłem kwiaty na stoliku przy łóżku. 14 października. Stan Ani gwałtownie się pogarszał. Lekarze podali jej kolejną dawkę chemioterapii. Od jej rodziców dowiedziałem się, że są przerzuty. Ania od kilku dni gorzej się czuła, bywały momenty, że mnie nie poznawała. Tego dnia, 14 października, sprowadziłem do szpitala księdza. Ania zgodziła się zostać moją żoną. Wzięliśmy ślub przy naszych najbliższych i personelu szpitalnym. Na koniec Ania ostatkiem sił rzuciła bukietem czerwonych róż. Złapała go jedna z sióstr oddziałowych. 14 listopada. Ania walczyła z całych sił. Kolejna seria chemioterapii całkowicie ją wykończyła. Rozmawialiśmy przez chwilę. Płakałem i przyciskałem do siebie bukiet świeżutkich róż. Wtedy Ania otarła mi łzy z policzka i powiedziała: "Cokolwiek znajduje się tam po drugiej stronie, nigdy nie przestanę cię kochać". 14 grudnia. Trzymałem w ręku bukiet czerwonych róż. Zostawiłem go przy Ani. Na jej nagrobku. Tego dnia padał deszcz ze śniegiem, dlatego przykryłem kwiaty folią. Stałem tak przez kilka godzin i płakałem. Wyłem z rozpaczy, a deszcz maskował moją rozpacz. Dwanaście miesięcy. Dwanaście bukietów róż. To był tylko niecały rok. Ale dla mnie całe życie. Tak bardzo cię kocham, najdroższa. Tak bardzo mi cię brakuje. Zmieniłaś moje życie na lepsze, a czternasty dzień miesiąca już zawsze będzie dla mnie wyjątkowy. Z tym, że teraz kupuję dwa bukiety. Jeden dla ciebie, a drugi dla twojej mamy. Wspaniałej kobiety, którą odwiedzam tego wyjątkowego dnia. Wspominamy cię. Kochamy cię. Tęsknimy. Bardzo. Anonimowe wyznania
1 note · View note
madaboutyoumatt · 4 years
Text
Matt
Nie był oschły tylko… typowo Mattowy. Trochę bez wzruszenia, trochę jakby mówił o tym, że trawa jest zielona a krowa daje mleko. Nic nadzwyczajnego. Tylko, że on tym samym tonem potrafił mówić o takich rzeczach, które były nadzwyczajne, niesamowite i wyjątkowe. Jak miłość do drugiego człowieka. Brand musiał umieć wychwytywać te piękne momenty i doceniać je, bo raczej w  tej sprawie jego chłopaka nie da się zbyt łatwo zmienić.
- Myślę, że wtedy musieliby się nas zapytać czy mogą ją dokarmić.
- Przepraszam. – podeszła do nich dziewczynka, na oko z drugiej klasy podstawówki. Pięć kroku dalej stała ich mama przyglądając się jej uważnie. – Czy mogłabym pogłaskać pana psa? – zwróciła się do szatyna, bo to on trzymał smycz. Ten jednak oczywiście nie był zbyt bardzo chętny do rozmów z dziećmi, więc to brunet nachylił się do niej.
- Możesz. Wabi się Sam i wiesz, była z nami na szkoleniach, więc jest bardzo mądrym psem. I lubi towarzystwo innych ludzi, więc na pewno się ucieszy jak ją pogłaszczesz. – poczekał aż dziewczynka się ośmieli a potem wskazał na merdający ogon. – Widzisz? Cieszy się. – uśmiechnął się do oddalającej dziewczynki, która po chwili opowiadała mamie jak chce mieć psa. Ta uśmiechnęła się do córki mówiąc, że raczej nie mają czasu na spacery z nim, bo chodzi już na basen i grę na pianinie, ale z uprzejmym uśmiechem pochyliła w ich stronę głowę dziękują za wszystko. – Czyli właściwie pasuje ci wszystko co z wołowiną. Może więc tacos?
Poszedł zamówić ich jedzenie i od razu przyniósł im po piwie. Usiedli na trawie opodal czekając na ich numerek a kiedy dostali jedzenie w połowie wymienili się nim. Burritto było bardziej sycące, więc bardziej nadawało się dla wiecznie głodnego szatyna.
To była naprawdę miła i luźna, spontaniczna randka. Taka, w której obaj dobrze się odnaleźli.
Kiedy następnego dnia przy szykowaniu się zauważył, że Brand już przegląda strony z autami nie mógł zrobić nic innego jak się tylko delikatnie uśmiechnąć. Było tak jak przypuszczał, wszystko szybko się zakończy.
- Nie. Wolę jej nie denerwować teraz, że miałeś wypadek, sam jej wszystko opowiesz. – usiadł na miejscu przy oknie, chociaż miał środkowe. To była wygoda jechania z Joshem, który wybierał zawsze to drugie miejsce. – Właśnie, w poniedziałek musimy wykupić wakacje, bo za tydzień mamy urlop. Patrzyłeś czy jest coś ciekawego? – ten temat przyjmował dość dobrze, ale starał się nie myśleć o tym połączonym z nim, że jeszcze nie odezwali się do niego z żadnej szkoły.
0 notes
slubipl · 5 years
Text
Nowy artykuł został opublikowany na Blog ślubny Slubi.pl
Nowy artykuł został opublikowany https://www.slubi.pl/blog/fotograf-na-slub-w-warszawie-sebastian-skopek/
Fotograf na ślub w Warszawie – Sebastian Skopek
Przeczytasz w: minuta
Niejedna para Nowożeńców ma wrażenie, że czas ceremonii ślubnej oraz przyjęcia weselnego minął błyskawicznie, że chwile, do których przygotowywać się trzeba było długimi miesiącami, to zaledwie ulotne momenty pełne wzruszeń. Były piękne, ale trwały zaskakująco krótko. Na szczęście w dzisiejszych czasach można zamknięć je w kadrze dzięki pamiątkowym fotografiom. Para wraca do nich przez wiele lat, przeżywając niemalże te same wzruszenia, jakie towarzyszyły jej przed ołtarzem. Warto zatem powierzyć wykonanie zdj��ć fotografowi, który jest zarazem artystą i rzemieślnikiem, który wie, jak technicznie podejść do sprawy i jednocześnie ma intuicję i wie, jak robić zdjęcia ciekawe, niebanalne, pokazujące, jaka Młoda Para jest naprawdę.
Szukacie fotografa? W takim razie właśnie go znaleźliście!
Tysiące niezwykłych kadrów, cudowna współpraca z zakochanymi do szaleństwa parami, najwyższa jakość wykonania każdego ze zleceń i podejście w sposób wielce indywidualny – to cechy, dzięki którym zamiast zwykłych „pstryków” z ceremonii ślubnej i weselnego przyjęcia mamy do czynienia z prawdziwym fotograficznym majstersztykiem, ze sztuką fotografii, która zawsze wywołuje w oglądających zdjęcia osobach pozytywne emocje.
Jeśli zatem pragniecie, by Wasze najważniejsze, najbardziej wyczekane i jednocześnie najradośniejsze w chwile zostały uwiecznione na zdjęciach przez profesjonalistę, idealnym dla Was rozwiązaniem z całą pewnością stanie się współpraca z Sebastianem Skopkiem. Fotografia ślubna Warszawa to w jego wykonaniu najprawdziwsza forma sztuki, z którą po prostu chce się obcować.
Cieszcie się chwilami zaklętymi w kadrach!
Każda para jest inna i zarazem każda wyjątkowa, każda pokazuje swoje emocje na zdjęciach w nieco inny sposób. Gdy fotografowi uda się to wychwycić, powstają prace wyjątkowe, niepowtarzalne, takie, które w pełni zasługują na to, by oprawić je w piękną ramkę i powiesić w centralnym miejscu Waszego domu lub mieszkania.
Nowy wymiar fotografii może teraz być w zasięgu Waszej ręki – jeśli wybierzecie profesjonalizm i artyzm w jednym, na pewno nie będziecie zawiedzeni. Dajcie się ponieść emocjom, patrzcie na siebie z miłością, pamiętajcie o tym, iż właśnie przeżywajcie jedne z najcudowniejszych momentów w Waszym życiu – a na pewno zdjęcia z tego dnia pozytywnie Was zaskoczą. Ich wspólne oglądanie stanie się Waszą ulubioną rozrywką podczas kolejnych rocznic ślubu. Dajcie się zaprosić do magicznego świata fotografii!
0 notes
Piękne zdjęcia ze ślubu i wesela
Nie brak tutaj zdjęć pełnych przekory i zabawnego charakteru, które najlepiej obrazują osobowość uczestników sesji. Jednocześnie już w pierwszy rzut oka możnafotografie ślubnedojrzeć, że są to zdjęcia wysmakowane, romantyczne, delikatne i z przymrużeniem oka. To fotograf, który potrafi wyłuskać najcudowniejsze detale i najbardziej niesamowite momenty. Każda fotografia jest w tym portfolio wypadku małym dziełem sztuki i sposobem na utrwalenie najpiękniejszych wspomnień. Magia przygotowań, ostatnie przymiarki sukni ślubnej, rozmowy druhen… Używane przez nas reportaże ślubne łączą ekscytację przygotowań, radość i wzruszenia w spontaniczny scenariusz ulotnych chwil. Zanim powiecie sobie polecany fotograf ślubny „Tak” zatrzymamy na zawsze czas w kadrach, które w nastrojowy sposób opowiedzą o emocjach tych niesamowitych momentów. godne polecenia fotografie ślubne
0 notes
chrzcinyikomunie · 2 years
Text
Katarzyna Pracuch Fotograf na chrzciny i komunie Kraków
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Chrzciny to wyjątkowy dzień w życiu każdego rodzica. Warto zainwestować w pamiątkę, która zostanie Wam na całe życie. Wspaniałe, rodzinne momenty, które potem będziecie wspólnie wspominać – to coś, co ma niezwykłą wartość. Jestem z Wami w ten dzień jako świadek każdego wzruszenia i emocji. Jeśli chcecie, będę tylko podczas Mszy Św. i uwiecznię Waszą rodzinę na zdjęciach grupowych, ale chętnie zjawię się również podczas przygotowań (i zrobię Wam lifestyle’ową sesję z tych kilku spokojnych chwil tylko z Maleństwem), chętnie będę Wam również towarzyszyć podczas przyjęcia rodzinnego.
W ramach pakietów otrzymujecie reportaż, którego efektem są wysokiej jakości zdjęcia – oddane w galerii online. Każdy pakiet zawiera odbitki na cudownym w dotyku matowym papierze, w formacie 15 x 21 cm. Na życzenie zaprojektuję dla Was rodzinny album z tego wyjątkowego wydarzenia. To niewielki koszt, a pamiątka zostaje na całe życie.
Fotograf na chrzciny Kraków,  Fotograf na komunie Kraków,
https://chrzcinyikomunie.pl/uslugi-fotograficzne/katarzyna-pracuch-fotografia
0 notes
chrzcinyikomunie · 3 years
Text
Katarzyna Pracuch Fotografia
Chrzciny to wyjątkowy dzień w życiu każdego rodzica. Warto zainwestować w pamiątkę, która zostanie Wam na całe życie. Wspaniałe, rodzinne momenty, które potem będziecie wspólnie wspominać – to coś, co ma niezwykłą wartość. Jestem z Wami w ten dzień jako świadek każdego wzruszenia i emocji. Jeśli chcecie, będę tylko podczas Mszy Św. i uwiecznię Waszą rodzinę na zdjęciach grupowych, ale chętnie zjawię się również podczas przygotowań (i zrobię Wam lifestyle’ową sesję z tych kilku spokojnych chwil tylko z Maleństwem), chętnie będę Wam również towarzyszyć podczas przyjęcia rodzinnego.
W ramach pakietów otrzymujecie reportaż, którego efektem są wysokiej jakości zdjęcia – oddane zarówno w galerii online jak i na pięknym drewnianym pendrive. Każdy pakiet zawiera odbitki na cudownym w dotyku matowym papierze, w formacie 15 x 21 cm. Na życzenie zaprojektuję dla Was rodzinny album z tego wyjątkowego wydarzenia. To niewielki koszt, a pamiątka zostaje na całe życie.
Pakiet 1 cena: 400 zł
Reportaż z ceremonii Chrztu Św. (zdjecia podczas Mszy + zdjęcie rodzinne po Mszy Św.) Ok. 50 zdjęć poddanych autorskiej obróbce, w formacie jpg 10 odbitek wybranych z galerii online - w formacie 15 x 21 cm na papierze matowymReportaż w galerii online (zahasłowanej) - możliwej do wysłania innym członkom rodziny Pendrive ze zdjęciami Czas pracy fotografa: do 1,5 h Dodatkowe odbitki: 10 zł/szt.
Pakiet 2 cena: 550 zł
Przygotowania w domu (do 1 h) Reportaż z ceremonii Chrztu Św. (zdjecia podczas Mszy + zdjęcie rodzinne po Mszy Św.) Do 70 zdjęć w formacie jpg 10 odbitek w formacie 15 x 21 cm na papierze matowym (wybranych na podstawie galerii online) Reportaż w galerii online (zahasłowanej) - możliwej do wysłania innym członkom rodziny Pendrive ze zdjęciami Czas pracy fotografa: do 3 h
Pakiet 3 cena: 800 zł
Przygotowania w domu (do 1 h) Reportaż z ceremonii Chrztu Św. (zdjecia podczas Mszy + zdjęcie rodzinne po Mszy Św.) Reportaż z przyjęcia rodzinnego w restauracji Do 100 zdjęć w formacie jpg 10 odbitek w formacie 15 x 21 cm na papierze matowym (wybranych na podstawie galerii online) Reportaż w galerii online (zahasłowanej) - możliwej do wysłania innym członkom rodziny Pendrive ze zdjęciami Czas pracy fotografa: do 5 h
https://chrzcinyikomunie.pl/uslugi-fotograficzne/katarzyna-pracuch-fotografia
Tumblr media
0 notes