Tumgik
Note
Surprise beautiful person! Once you get this, you must put it into at least 8 people's asks (anonymously) who deserve it. If you break the chain, nothing bad will happen, but it is nice to know that someone thinks you're beautiful inside and out ❤
Dziękujemy ❤
~ CO
1 note · View note
Note
To opowiadanie było cudowne ♡ Mam pytanie będziecie coś jeszcze tłumaczyć albo pisać ? ;)
Tak. Mamy w planach jak na razie tłumaczenie Blogera, ale nie wiem kiedy to nastąpi, ponieważ czeka nas matura co za tym idzie mnóstwo nauki. Pewnie po maturze wszystko między sobą ustalimy :)
~ Juls
2 notes · View notes
Note
Bardzo wam dziękuję za tłumaczenie Melody in the locker room xx Opowiadanie było naprawdę cudowne i cieszę się, że miałam szansę je przeczytać, dzięki wam :)
To my dziękujemy :) I to jeszcze nie koniec przygody z MITLC, jest jeszcze dodatek, który tłumaczymy.
~ Juls
1 note · View note
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Epilogue
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Epilogue
Teraz wszystko co musieli zrobić to skończyć szkołę. To brzmi na o wiele prostsze niż jest, oznacza to zamknięcie pewnego rozdziału swojego życia, który ledwo się dla nich otworzył. Oznaczało to pójście na studia i „prawdziwe życie”. To oznaczało zostawienie wspaniałych i troskliwych ludzi, którzy zostali twoimi najlepszymi przyjaciółmi i wspierali cię przez kilka ostatnich miesięcy.
Louis jęknął, gdy walenie do drzwi nie ustępowało. – Niall, idź i otwórz…
Była tylko jeszcze jedna rzecz na świecie, która wkurzała Nialla, oprócz ludzi, którzy nie wiedzą kim jest Rose Tyler: marudzenie. Nie mógł obnażyć tego dźwięku. To przypominało mu o paznokciach rysujących tablicę (chyba, że on był tym, który to robił oczywiście).
Blondyn zszedł z łóżka i ruszył w kierunku drzwi. Przekręcił klamkę, ale nikogo nie było za nimi.
Zamiast tego były dwa małe pudełeczka na podłodzie. Niall westchnął, mając nadzieję, że to nie był kolejny Scavenger hunt (gra polegająca na tym, że uczestnicy muszą uzbierać zestaw różnych przedmiotów – od tłum.), naprawdę nie był w nastroju na to, zważając na to, jakiego miał kaca. Podniósł dwa pudełka i zaniósł je do  akademika, siadając z nimi na łóżku Louisa.
- Lou… wygląda na to, że dostaliśmy specjalną dostawę – powiedział Niall do swojego na wpół śpiącego przyjaciela, a Louis ostrożnie otworzył oczy.
Kiedy zobaczył dwa małe pudełeczka w dłoni przyjaciela, zarzucił kołdrę na głowę, żeby ukryć się od zbliżającej przygody, która mogła ich czekać. Był zbyt zmęczony na przygody.
Niall zaśmiał się na znajomą reakcję przyjaciela na pudełka. Oczywiście żaden z nich nie chciał uczestniczyć dziś w żadnej z gier Sophie. Ale, Niall nie mógł oprzeć się swojej ciekawości, więc odłożył pudełko Louisa i zaczął rozrywać opakowanie swojego własnego prezentu.
Louis wyjrzał zza swojej zasłony i zobaczył jak Niall otwiera pudełko. Nagle chciał zobaczyć, co było w środku. Podniósł swój własny pakunek i zdarł pokrywający je papier.
- Wow… - wyszeptał Niall, patrząc na prostą, skórzaną bransoletkę, która była ukryty w prezencie.
Louis wyciągnął to samo z opakowania i obrócił ją w dłoniach, patrząc na napis, który mógł wskazać od kogo to było. Rzeczywiście w środku były słowa:
Stanborough Saints 2011-2012 Football Champions. NH-ZM-LP-LT-HS-ES
Oddech Nialla uwiązł w gardle, gdy zdał sobie sprawę, że został wymieniony w pamiętnej bransoletce. Prawdopodobnie było to dzieło Sophie i Louis wkrótce zauważył wiadomość w dolnej części pudełka:
Cześć chłopcy,
Zapraszam was do mnie na poranny brunch. Mamy zaplanowane pewne rzeczy i nie martwcie się, nie będzie żadnej mimozy.
Dużo miłości i udanego dnia zakończenia szkoły!
Sophie
Louis uśmiechnął się na niestaranne pismo Sophie, które stało się zbyt znajome w ciągu ostatniego roku, drugie po tym należącym do Harry’ego oczywiście. Louis i Niall włożyli bransoletki na nadgarstki i patrzyli na siebie przez chwilę.
- Obiecaj, że nie przestaniemy rozmawiać po zakończeniu szkoły… - mówił zdenerwowany Niall i niepewny w tym stwierdzeniu.
Louis zaśmiał się. – I nigdy nie będę w stanie tego zrobić, twoja pozytywna pewność siebie jest więcej niż koniecznością dla mnie. To znaczy, nie sądzę, żebym mógł przeżyć tydzień bez odrobiny Nialla, który zrównoważyłby mój pesymizm.
- Och, więc w takim razie jestem czymś w rodzaju pozytywnego kopa? – zastanawiał się Niall, unosząc brwi na dziwną analogię swojego przyjaciela.
- Najlepszym – potwierdził Louis, przyciągając Nialla do przyjaznego uścisku.
Ta dwójka zrelaksowała się w tym pocieszającym połączeniu. Oni naprawdę przeżyli razem większość szkolnych doświadczeń, Niall dopingował Louisa, a z pomocą szatyna Niall wyszedł ze strefy swojego komfortu swojego życia społecznego.
Byli naprawdę wdzięczni, że przeżyli to razem, jako dwójka dziwnych współlokatorów, którzy w końcu znaleźli swoje miejsce na ziemi.
XXX
Brunch był cudowny i chłopcy praktycznie pożarli wszystko, kiedy Sophie zaproponowała toast. Wszyscy unieśli kieliszki, pasujące bransoletki, które ich łączyły i zwisały na ich nadgarstkach. Sophie nawet zainwestowała w taką samą,  tylko, że różową.
- Nienawidzę się z wami żegnać, ale wiem, że nie muszę tego robić. Nawet pomimo tego, że możemy rozjechać się w siedmiu różnych kierunkach w przyszłym roku, wiem, że zawsze będziemy się natykać na swoje ścieżki. – Sophie zaczęła swoją mowę. – Będę wyprawiała kolacje, by zapewnić, że to również będzie się działo.
Wszyscy śmiali się z dowcipu Shopie i byli wdzięczni za komizm w tej chwili. To nie to, że ten temat był ciężki, był po prostu pomysł, że nie będą już ulotnym gangiem. Nie będą w stanie widzieć się każdego dnia, polegać na sobie w chwili gdy potrzebują pomocy z pracą domową i posiadania szóstki wspaniałych ludzi, z którymi mogliby porozmawiać, gdy coś było źle.
Harry wziął dłoń Louisa pod stołem i ścisnął ją. Louis uśmiechnął się na ten dotyk i zobaczył, że Niall również pocałował policzek Zayna.
Harry wciąż był jeszcze na wózku inwalidzkim, ale czasami był w stanie chodzić o kulach, jeśli był naprawdę śmiał tego dnia. To nie zajmie długo zanim będzie mógł ściągnąć gips i zacząć rehabilitację swoich nóg.
Ed patrzył, jak trzy pary rozmawiały ze sobą, ale nie miał nic przeciwko. Czuł się, jakby tu należał, bardziej niż kiedykolwiek w Winterburry czy gdziekolwiek indziej był. Mógł być sobą bez odgadnięcia, co zrobił i dlaczego to zrobił. Szóstka ludzi, która go otaczała wzięli go pod swoje skrzydła, nawet pomimo tego, że popełnił błąd i to było dla niego najlepszym prezentem, jaki otrzymał w swoim życiu: bezwarunkowa akceptacja.  
- Tak bardzo dorośliśmy i przetrwaliśmy razem w tym roku i czuje, że tylko z wami mogę być sobą i podobnie tak jak wy. To znaczy, zwłaszcza z Louisem i Harrym, którzy są razem – powiedziała Sophie i ponownie pokój wybuchnął śmiechem.
Niall uśmiechnął się promiennie do otaczających go przyjaciół. Był naprawdę wdzięczny, że nauczył się ufać ludziom zamiast wątpić w ich prawdziwe intencje. Byli łaskawi, pełni akceptacji i kochanymi ludźmi, po prostu musisz ich znaleźć.
Ale przede wszystkim był wdzięczny Zaynowi, jego wspaniałemu i kochającemu chłopakowi, który go chronił. Zayn był wojownikiem, ale również całkowitym kochaniem, czyli dokładnie tym, czego Niall chciał w partnerze, a Zayn był dla niego odpowiedni. Uczył Nialla jak kochać i otworzyć swoje serce dla kogoś, podczas gdy Niall był niepewnym studentem na początku, w końcu zaszalał i poddał się instrukcjom Zayna.
Zayn był bardziej niż szczęśliwy z tego jak minął mu ostatni rok w Stanborough: wspominał imprezy, mecze i kradzione pocałunki, które towarzyszyły mu w zeszłym roku. Nie mógł prosić o nic lepszego, nawet z ciemnymi plamami, które pojawiły się w tym wszystkim.
Harry uśmiechnął się dla dobra wszystkich. W rzeczywistości był przerażony tym, co się z nim stanie. Pewnie miał dużo opcji na studia, ale nie chciał opuścić bezpiecznego Stanborough. Nie lubił zmian, ale miał nadzieję, że jego zdenerwowanie nie przełoży się na grupę.
Liam był naprawdę dumny ze swoich przyjaciół i podczas, gdy był starszy, wciąż czuł się całkowicie zintegrowany z grupą. Drużyna zrobiła naprawdę dużo w tym roku i cieszył się, że posłuchał Harry’ego ze sprawą potencjału Louisa. Rzeczy wyglądałby zupełnie inaczej, jeśli nigdy nie znalazłby się w drużynie.
- Okay, wystarczy tych wędrówek! Za… Stanborough! – ogłosiła Sophie i stół stukał się kieliszkami.
Gdy świętowali swoją przyjaźń, wszyscy wpadli w nostalgiczną falę emocji. Przez resztę branchu wspominali ostatni rok i pili za te mimozy.
XXX
Harry szybko wyszedł po lunchu, zostawiając odrobinę zdezorientowanego Louisa. Ale przypuszczał, że jego chłopak ma pewne rzeczy do zrobienia, aby przygotować się na odebranie dyplomów.
Niall i Zayn spędzali ten dzień razem, a Ed miał zająć się swoją rodziną. Sophie miała umówionego fryzjera, a Liam jej towarzyszył, więc wszystko co zrobił Louis to wrócenie do swojego pokoju.
Kiedy szedł korytarzem, usłyszał dźwięk gitary dochodzący zza drzwi. Domyślił się, że Niall musiał wrócić wcześniej, więc Louis otworzył drzwi, po czym rozpoznał słowa, które unosiły się w pokoju.
I’ve tried playing it cool
But when I’m looking at you
I can’t ever be brave
'Cause you make my heart race
Louisowi zajęło chwilę, by zdać sobie sprawę, kto krył się za utorem, który zapisał mu Harry na płycie. Zawahał się chwilę, po czym popchnął drzwi i zobaczył Harry’ego grającego na gitarze.
Shot me out of the sky
You’re my kryptonite
You keep making me weak
Yeah, frozen and can’t breathe
Louis uśmiechnął się do swojego wspaniałego chłopaka, a Harry śpiewał z całego serca dla niego. To był intymny i piękny prezent. Harry spojrzał na Louisa i uśmiechnął się, gdy nadal grał na gitarze Nialla, śpiewając piosenkę dla Louisa.
Something’s gotta give now
'Cause I’m dying just to make you see
That I need you here with me now
'Cause you've got that one thing
Harry miał na myśli ostatnie słowa, gdy śpiewał je Louisowi. Odczuł strach, który natychmiast rozproszył się, gdy Louis uśmiechnął się do niego, a jego były pełne miłości i uznania. Znaleźli siebie przez przypadek ze względu na technicyzacji, której zażądał od Louisa doradca Stanborough. Byli odpowiedzią na swoje melodie.
So get out, get out, get out of my head
And fall into my arms instead
I don’t, I don’t, don’t know what it is
But I need that one thing
Kiedy Harry zaśpiewał ostatnie słowa, oczy Louisa zaszły łzami. Szatyn odczekał chwilę, po czym pocałował Harry’ego z pasją.
Wszystko wokół nich stało się niewyraźnie, a oni uciekli w swoim dotyku, kiedy ostatnie obawy i wątpliwości zostały zlikwidowane pod wpływem ich kontaktu. Nic innego nie miało znaczenia, poza tą magiczną muzyką, którą tworzyli razem.
- Tak bardzo cię kocham – wyszeptał Louis, kiedy się odsunęli od siebie.
- Ja ciebie też – zgodził się Harry.
I te dwa słowa składają się na najbardziej zapierającą dech w piersiach melodię, której Louis i Harry nigdy wcześniej nie słyszeli.
***
> Dodatek (Oneshot): Reunion <
89 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 29
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 29
Sophie pchnęła wózek inwalidzki w kierunku Louisa, po czym odpuściła, kiedy Louis i Harry byli tylko kilka stóp od siebie. – Zostawię was samych.
Louis odwrócił się w kierunku szatni, wiedząc, że Liam nie będzie szczęśliwy z brakiem czasu, jaki mieli podczas tej przerwy. Ale to było ważne, więc Louis po prostu weźmie na siebie konsekwencje, które da mu jego trener. Harry znaczył dla niego o wiele więcej, niż gra.
- Nie martw się Lou. Porozmawiam z Liamem, wyjaśnię mu wszystko – zapewniła go Sophie.
- Dzięki Soph – wymamrotał Lou. – Jesteś najlepsza.
- Wiem – zażartowała, po czym mrugnęła i odeszła w kierunku szatni, by dać Liamowi znać, że Harry tu był.
Kiedy odeszła Harry i Louis zostali sami. Oczywiście, to nigdy nie było dla nich niekomfortowe, ale było między nimi pewne napięcie, które zbudowało się podczas ich nieobecności.
- Hej – przywitał się w końcu Harry, spoglądając w wspaniałe, niebieskie oczy Louisa.
Harry był zmęczony byciem gorzkim i nawet bardziej zmęczony czuciem się winnym. Potrzebował trochę czasu i Louis szanował to. Nie było powodu, aby być zdenerwowanym. Widok Louisa rozwiał wszystkie jego obawy i zmiótł pozostałe niezdecydowanie, które Harry znosił podczas drogi ze szpitala.
- Powinieneś mnie teraz nienawidzić. Za zranienie siebie dla mnie, przede wszystkim za to jak zachowałem się w stosunku do tych idiotów, za to że nie możesz już więcej grać i jesteś przykuty do wózka inwalidzkiego – mamrotał Louis, a łzy pojawiły się w jego oczach. – Przepraszam.
Harry sięgnął po dłoń Louisa, a Lou poczuł się komfortowo. To była natychmiastowa ulga, której pragnął.
- Nie musisz. Zrobiłem to, bo chciałem cię chronić i cieszę się, że to zrobiłem. Nie żałuję, z wyjątkiem faktu, że byłem odrobinę dupkiem przez te kilka dni – przeprosił Harry, zataczając kółka na dłoni Louisa.
Louis zaśmiał się. – Byłeś dupkiem, ale tylko odrobinę.
- Oi! Starałem się uczynić nasze pogodzenie bardziej poważne, wiesz? Teraz zniszczyłeś to – zażartował Harry, uśmiechając się szeroko do Louisa.
I tak po prostu, wszystko wróciło do normy. Melodia była ożywiona i dynamiczna, jak zawsze, jakby nic nigdy jej nie przerwało, z wyjątkiem tego, że Harry miał złamaną nogę.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem – przyznał Louis. – Byłem pewien, że nie zagram tego meczu bez ciebie.
- Też za tobą tęskniłem, ale nie potrzebujesz mnie – zapewnił szatyna. – Jesteś świetnym graczem Lou i możesz wygrać ten mecz z lub beze mnie. Ale nawet jeśli nie wygrasz, wciąż będę tutaj dopingując cię. Obiecuje.
Louis uśmiechnął się na to, jak wielką wiarę pokładał w nim Harry. – Dziękuję za to, że walczyłeś przeciwko Remy’emu i Oliverowi dla mnie, gdyby nie ty, byłbym w gorszym stanie, niż teraz. Jesteś moim bohaterem.
- Jesteś mój – wyszeptał mu Harry, przyciągając Louisa bliżej w celu zwiększenia intymności chwili.
Louis nie zawahał się ani chwili przed pocałowaniem ust Harry’ego: to było głównie miejsce, gdzie należał, to był dom. Napęd i determinacja pojawiła się w jego postawie, a Harry pocieszał go pocałunkiem.
Harry nie czuł się już dłużej ograniczony na wózku inwalidzkim, czuł się całkowicie swobodnie, gdy Louis pogłębił połączenie między nimi. Coś w Louisie sprawiło, że Harry był dumny z tego kim był. Zrobił to, więc nie musiał być już więcej przerażony z powodu swoich uczuć, bo oni byli razem silni. Oni, w swój własny sposób, byli nieprzeniknionym zespołem.
To było prosty i czysty pocałunek, ale Louis naprawdę nie chciał przyciągnąć żadnej uwagi brutalnych kibiców Stanborough.
- Będziesz wspaniały – zapewnił go Harry, całując go szybko w czoło, zanim rozległ się gwizdek.
- Po prostu wiedza, że jesteś tutaj, doda mi więcej pewności, by skopać ich tyłki – zażartował Louis, wstając.
Harry śmiał się, gdy obserwował jak jego chłopak biegnie, by dołączyć do drużyny.
Kapitan poczuł w końcu, że nie zawodzi drużyny: był tutaj, by ich wspierać i podczas gdy nie mógł grać na boisku, będzie najgłośniejszym (oprócz Nialla) fanem w tłumie.
Jak na zawołanie Niall przebiegł truchtem w dół trybun i chwycił wózek Harry’ego.
- Hej ty – przywiał się, przyciągając Harry’ego bliżej do miejsca, w którym siedział.
Harry uśmiechnął się do entuzjastycznego blondyna. – Hej stary.
Po drugiej stronie boiska, Liam dawał Louisowi podsumowanie mowy, którą wygłosił w szatni.
- Musisz być śmiały, okay Lou? Zaufaj intuicji i może nawet spróbuj rzeczy, których wcześniej nie robiłeś. Musimy wymieszać to, bo teraz, myślę że będziemy odrobinę zbyt przewidywalni. Wiem, że możemy wygrać ten mecz, po prostu musimy podjąć ryzyko – wyjaśnił mu Liam z dziwnie spokojnym głosem, w ocenie Louisa.
- Myślę, że mogę do zrobić – odpowiedział Louis, jego pewność siebie wzrosła po zapewnieniach Harry’ego i Liama.
Sędzia gwizdną ponownie w gwizdek, a Liam delikatnie popchnął Louisa na boisko. Louis obejrzał się i zobaczył Harry’ego i Nialla uśmiechających się szeroko do niego.
Tu nawet nie chodziło o wygraną. Chodziło o przezwyciężenie swojej granicy komfortu, co robił przez cały rok. To był naprawdę przełomowy moment dla Louisa, a on nie chciał go spieprzyć.
XXX
Gdy zostało pięć minut do końca gry, wynik wciąż się nie zmienił. Cały zespół podejmował wysiłek, ale bez względu na to, co robili, Winterburry jakoś temu przeciwdziałali.
Ale jeden z ich graczy ofensywnych dryblował w kierunku Zayna i strzelił mocno w jego kierunku. Louis patrzył z przerażeniem, jak piłka uderzyła chłopaka we wcześniej złamane, przez Remy’ego i Olivera, ramię.
Cały tłum zamilkł, gdy Zayn upadł na ziemię, krzycząc z bólu. Niall i Liam szybko biegli przez boisko. Sędzia zbliżył się do bramki i zobaczył że Zayn zatrzymał piłkę, więc krzyknął: - Nie ma gola.
Zespół Stanbotough nie przejmował się wynikiem, kiedy ich bramkarz znowu był kontuzjowany.
- Zayn, spójrz na mnie, będzie dobrze – zapewniał go Niall, ściskając jego zdrową rękę.
Niall wiedział jak bezproduktywne byłoby teraz wściekanie się na przeciwną drużynę, więc skoncentrował się na dobrze Zayna. Urazy były częścią tej gry, zdawał sobie z tego sprawę, ale nie ułatwiało to obserwowanie Zayna wijącego z bólu.
Niall przygryzł wargę, gdy obserwował to z boku i nawiązał kontakt wzrokowy ze zestresowanym Louisem.
- Zayn jest silny, nic mu nie będzie Lou – powiedział bezgłośnie Louisowi. Żółtodziób był odrobinę niepewny, ale potem zdecydował się, by uspokoić się. Gra musiała trwać.
- To boli i czuje jakby nigdy miało nie przestać – wykrztusił Zayn, wspierając się na ręce Nialla.
- Zayn, przykro mi, ale musimy znieść cię z boiska, okay? – powiedział Liam, a bramkarz ze zrozumieniem pokiwał głową.
Powoli, Zayn wstał, a tłum zaczął wiwatować i klaskać. Bramkarz trzymał go za rękę i spojrzał w kierunku drużyny Winterburry, gdy szedł obok ławki, a łzy spływały po jego twarzy. Ale zamiast wstydzić się tego jak zareagował, nosił to z dumą.
Liam szybko porozmawiał z sędzią i poprosił o czas, aby wymyślić, co miałoby być ich następnym krokiem. Dołączył do zespołu, który był skulony na ławce.
- Okay, chłopcy. Zayn został ponownie ranny, więc musimy zrobić następną najlepszą opcję – zaczął Liam. – Ed, musisz zająć jego miejsce w bramce, widziałem cię na treningu i wierzę, że będziesz w stanie bronić. Weź jakieś rękawiczki z mojej torby, a potem czas pokaże.
Ed był blady jak ściana, ale zrobił to, co powiedział Liam. Był przerażony, ale kiedy Zayn rzucił mu uspokajające spojrzenie, Ed wiedział, że musi zając miejsce przyjaciela. W ostateczności, wisiał mu to.
- Louis. Musisz przejąć piłkę – poinstruował go Liam, gdy reszta drużyny rozproszyła się.
Louis skinął głową ze zrozumieniem, po czym wrócił na boisko.
Mecz ponownie ruszył, Ed drżał pomiędzy słupkami i kiedy pierwsza piłka leciała w jego kierunku, zablokował ją tak, jakby była musztardą po obiedzie. Liam, Harry i Niall dopingowali ich, Niall wciąż trzymał Zayna za rękę, po tym jak umieścili drugą rękę Zayna w temblaku.
Louis spojrzał na boisko, jakby to było proste równanie matematyczne, po prostu musiał pokonać czynniki swojej szybkości i zwinności, ale za każdym razem, gdy miał piłkę, wahał się o sekundę za długo, tracąc swoją szansę na zdobycie gola.
Gdy zostało trzydzieści sekund gry, Louis czuł się zupełnie pokonany. Na szczęście Ed obronił kolejną bramkę i teraz oni mieli piłkę w posiadaniu.
Louis spojrzał w kierunku Harry’ego, widząc jak chłopak uśmiecha się do niego z wielką wiarą i zrozumieniem. Louis wiedział, że Harry nie przejmuje się tym czy wygrają czy nie, był po prostu zadowolony, że mógł być świadkiem gry.
Louis załamał się. Próbował zrobić co tylko mógł, ale teraz przyszedł czas, by dać z siebie wszystko. Louis zamknął na chwilę oczy i skoncentrował się.
Notatki wciąż były w jego głowie, całe, rozplanowane nuty pod jego powiekami. Zobaczył napisaną doskonale melodię i mógł słyszeć ją w swoich uszach, nie było jej już w jego umyśle, to była część tego kim był, część jego duszy.
Kiedy sędzia zagwizdał w gwizdek, Ed podał piłkę w kierunku Louisa, który zaczął się ruszać, jakby był w ogniu. Pobiegł przez boisko, dryblując piłką ze sobą, jakby był tu Święty Graal.
Uchylał się i kołysał, ale potem zdał sobie sprawę, że nie zrobi tego na własną rękę. Na szczęście dostrzegł wolnego napastnika i podał mu piłkę. Jego kontrola była zaskoczona, kiedy nie przestał biec, więc dostał się w jego pobliżu i znowu był wolny.
Napastnik podał mu piłkę, a Louis dostrzegł piękne okienko – idealne, by kopnąć tam piłkę. Musiał spróbować: to była tylko kolejna, nic nie znacząca gra. Nie było presji, tylko gra dla zabawy. Z tym w swoim umyśle, cofnął nogę i kopnął piłkę w kierunku upragnionego celu.
Ludzie na boisku i trybunach milczeli, gdy obserwowali, jak piłka trafia do bramki bez zarzutu. Louis po prostu zaufał sobie i dlatego wygrał mecz.
Ludzie zaczęli wbiegać na boisko po gwizdku kończącym mecz. Ale Louis chciał zobaczyć tylko jedną osobę – Harry’ego.
Kiedy go zobaczył, kapitan szybko przyciągnął Louisa do uroczystego pocałunku. Nie obchodziło ich to,  kto albo ile ludzi się gapiło, teraz byli tylko oni.
Harry odsunął się i stwierdził z dumą: - Zrobiłeś to.
XXX
> Epilog <
70 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 28
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 28
Nikt nie miał wieści od Harry’ego od ponad doby. Louisowi jakoś udało się wstać rano, choć doszedł tylko do  łazienki i wziął gorący prysznic.
Czuł się całkiem zagubiony; nie rozumiał dlaczego Harry nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Był załamany.
Dzień wcześniej Louis przełamał się i wysłał Harry’emu wiadomość. Nie było żadnej odpowiedzi aż do tego ranka, co było głównym powodem dlaczego Louis wstał tak rano.
Wszystko w porządku.
-H
Louis był zmęczony bezczynnością, to wszystko zaczynało być frustrujące i wyczerpujące. Najlepsze co mógł teraz zrobić to olać to i zagrać. Więc gdy tylko wyszedł spod prysznica przyjął swoją odważną minę i był gotów wkroczyć do akcji.
Niall siedział w ich pokoju i jadł batona musli gdy wrócił Louis. Blondyn uśmiechnął się do swojego przyjaciela z małym duchem cheerledea w myślach, a serce Louisa podskoczyło troszeczkę.
- Będziesz grał? - Zastanowił się Niall, trochę niedowierzając w zmiane zachowania Louisa.
Louis wyglądał tak jakby wszystkie jego obawy zostały wymazane; Nall zorientował się, że może to była woda, która w końcu załatwiła sprawe. Był zatroskany swoim przyjacielem, ale wiedział, też kiedy Louis udawał, że czuje się lepiej i w tym przypadku, Niall miał instykt, że jego przyjaciel ma się po prostu dobrze.
- Muszę. - Wyraził Louis. - Ale również tego chce. Wydaje mi się, że to zmarnowanie szansy na skopanie tyłków Winterburry.
Niall zaśmiał się na uwagę swojego wpółlokatora, ale to była prawda. Wygranie gry byłoby idealną zemstą, ale w tym samym czasie, nie był to najlepszy powód aby próbować wygrać ten mecz.
- To niesamowite, ale grasz również dla siebie? - Zapytał Niall, unosząc brwi.
Louis musiał o tym pomyśleć. Pewnie, że chce wygrać ze względu na samą wygraną, ale to co on rzeczywiście zamierzał osiągnąć grając?
Piłka nożna otworzyła zupełnie nowe drzwi dla Louisa, we wszyskich zmysłach; wcześniej, był samotnikiem i wątpił w intencje ludzi. Ale teraz, miał przyjaciół, którzy o niego dbali i inny cel oprócz osobistych osiągnięć.
I... miał Harry’ego. Jego muzykę. Jego inspirację. Jego życie.
Nawet jeśli nie miał teraz Harry’ego, miał nieśmiertelnik na szyi, aby przypominał mu, że jego chłopak naprawdę o niego dba, mimo tego co teraz przeżywają.
Louis miał zagrać dla siebie, bo zasłużył na zwycięstwo.
- Oczywiście, teraz, powinniśmy iść na obfite śniadanie przed meczem. Potrzebuję trochę paliwa do gry jeśli rzeczywiście ma mi się coś udać. - Odpowiedział Louis, czując się lżej niż przedtem.
Niall uśmiechnął się do sugesti swojego przyjaciela. - Ty praktycznie czytasz w moich myślach.
Dwaj faceci porzucili wszystkie swoje zmartwienia i wahania; nie było czasu, by zatrzymywać się dłużej przez takie niepotrzebne rzeczy. Nadszedł czas, by się rozwijać.
***
Sophie weszła do sali szpitalnej Harry’ego z uroczystą miną. Nienawidziła widzieć swojego najlepszego przyjaciela w takim stanie.
- Hej, Soph. - Wymamrotał Harry, czując się zakłopotany, przez to jak potrakował ją pare dni temu.
Cieszył się, że szanowała jego potrzebę czasu i przestrzeni. Chociaż nie wszystko było w porzadku, biorąc pod uwagę, jak bardzo boli go cholerna noga, miał o wiele bardziej pozytywne spojrzenie w oczach.
- Wyglądasz... szczęśliwie. - Ona zauważyła tą iskrę, kiedy zbliżyła się do łóżka.
Harry westchnął i uśmiechnął się do niej łagodnie. - To nowy dzień, tak myśle.
- A więc jesteś gotowy aby wrócić do szkoły? - Zapytała Sophie, siedząc na skraju łóżka.
- Szkoła to szkoła, są ludzie o których się martwie. Nadal nie sądze, że jestem w stanie stwawić im czoła, szczególnie drużynie i Louisowi. - Wyjaśnił Harry, czując dyskomfort.
Sophie zauważyła to i wyciągnęła rękę aby pokazać swoje wsparcie. - Dziś jest dzień meczu, wiesz to, prawda?
- Oczywiście, że wiem, ale nie ma mowy, że tam pójde. - Wymamrotał Harry, odwracając głowę od jej zainteresowanego spojrzenia.
Nie chciał niczyjej litości, chciał wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i za to gdzie one go przyniosły. Lekarz mu już powiedział, że będzie na wózku inwalidzkim lub o kulach co najmniej do końca roku szkolnego. Harry nie miał nic przeciwko, dopóki mógł ignorować wydarzenia dnia dziesiejszego.
Nie dzisiaj.
***
Stadion był pełen podekscytowanych fanów, oczekujących na to, aby być pod wrażeniem ich drużyny. To był Stanborough kontra Winter burry w ostattecznym pojedynku. Drużyny były jeszcze w szatni, ale słyszeli ryk tłumu z zewnątrz.
Tak szybko jak Louis przybył, pożałował, że wystawił chociażby jedną stopę ze swojego pokoju. Myślał, że jest gotowy ale teraz z całą presją, że jechał tylko na tej jednej grze, to było po prostu za dużo do zniesienia.
Ale przynajmniej wiedział, że Niall będzie go dopingował jak szalony z trybun aby go wesprzeć.
Louis przebrał się powoli w swój strój, dając sobie czas, aby się uspokoić i zdać sobie sprawe, że wszystko będzie dobrze. Nie było potrzeby aby panikować. Harry’ego tu nie było, ale to nie miało znaczenia, będą musieli obejść się bez niego. Mimo, że ta myśl nie pomogła za bardzo, Louis na prawdę tęsknił za nim w tej chwili. Ale nie pozwoli, żeby nieobecność jego chłopaka go pochłonęła; miał zamiar grać i silnie walczyć.
Dzień wcześniej Louis stał się nieco obsesyjny co do analizy dlaczego Harry nie kontaktuje z nikim a z nim szczególnie. Przez krótką chwilę nawet pomyślał, że Harry nienawidzi go za to, że zaczął walke. Ale potem przypomniał sobie ten dzień w korytarzu szpitalnym kiedy Harry poszedł po Eda. Harry chronił Louisa. Kręconowłosy trzymał się tego w co wierzył i poświęcał swój sukces w imię Louisa. Który z perspektywy czasu, pokazał, jak bardzo i na prawdę kocha Louisa.
Louis poślizgnął się na swoich korkach gdy Zayn podszedł i klepnął go w plecy. - Ej, Lou! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cie widzę. Wygramy ten mecz razem, w porządku, stary?
- Brzmi jak plan. - Louis zgodził się z entuzjazmem.
Musiał przestać tyle myśleć i zacząć grać. Jak na zawołanie, Liam wszedł do szatni z poważnym wzrokiem. To była ta strona Liama która zarówno budziła strach i podziw.
- To jest wszystko albo nic, chłopcy. Chce abyście zagrali ten mecz jak nigdy przedtem, ale ostatetecznie pamiętajcie, że to jest tylko gra. Nie musimu wprowadzać przemocy i nienawiści, jaką Winterburry wprowadza na pole, po prostu musimy grać z pasją i napędem jaki widziałem w Was przez cały sezon. - Zaczął Liam i wprowadził całą szatnie w ducha walki.
- Nie obchodzi mnie, jeśli przewrócicie się na twarz, tylko czy zrobicie to z przekonaniem i zamiarem. Myślę, że najważniejsze jest to abyśmy udowonili, że jesteśmy lepsi od nich, ale tylko dzięki temu kim jesteśmy. Tak, zdaje sobie sprawe, że nie ma z nami Harry’ego i wiem, że niektórych z Was to przeraża, ale nie opierajcie się na jednej osobie, jesteśmy zespołem. Zrozumiane? - Liam kontynuował a zespół wrzasnął radośnie we wsparciu.
- Dobra, zróbmy to, chłopcy! - Zawiwatował Liam, wybijając pięść w powietrze. Cała drużyna zrobiła to samo i Louis poczuł jak coś w nim się ponownie zapala. Zamierzał to zrobić, ma zamiar pobić wszystko albo przegrać z gracją i pasją.
Gdy reszta drużyny wybiegła z szatni i wbiegła na murawę, Liam czekał, aż pojawi się Louis. Zatrzymał żółtodzioba i wziął go na bok. 
- Odkąd nie ma Harry’ego, potrzebuję napastnika. Ty nim będziesz, okay? – ogłosił Liam, co zbarzmiał bardziej na dezycję, niż pytanie. 
Panika urosła w sercu Louisa. – Ale ja… to znaczy… 
- Będziesz wspaniały, po prostu uwierz w siebie i pamiętaj, że wszyscy jesteśmy z tobą. I nawet jeśli kogoś tutaj nie ma, wciąż go to obchodzi – zapewnił go Liam, kładąc rękę na piersi Louisa w miejscu, w którym był nieśmiertelnik od Harry’ego. Łzy zebrały się w oczach Louisa, ze strachu, ale także z prostego uzmysłowienia sobie jakim był szczęściarzem. Był na to gotowy, zwłaszcza, jeśli wszyscy byli z nim. 
- Dzięki trenerze – wymamrotał. Liam wyszczerzył się, po czym zmierzwił włosy żółtodzioba. 
– Cóż, to był piękny moment, ale nie sądzisz, że to piękny czasy, aby skopać im tyłki. No dalej! 
Z delikatnym popchnięciem Liama, Louis wyszedł na boisko. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, był gigantyczny, błyszczący plakat Nialla, który mówił: 
Precz z walką, naprzód z potęgą! DO BOJU STANBOROUGH! 
Niall mrugnął do swojego współlokatora i potrząsał plakatem, aby pokazać swoje wsparcie. Plakat nie mógłby być bardziej prawdziwszy. Stanborough nie zamierza zniżać się do poziomu przemocy, wygrają dzięki swoim umiejętnością i determinacji. Zespół Winterburry wyglądał, jakby byli spragnieni krwi, gdy stali po drugiej stronie boiska. To sprawiło, że Louisowi zrobiło się ich szkoda. Gra nie miała być zemstą i kiedy piłka spadła na boisko, z pasją pobiegł z nią w kierunku ich bramki. 
Nie było sensu powstrzymywać się, kiedy gra stała się prawdą.
***
Pod koniec pierwszej połowy wszyscy schodzili z boiska z siniakami, ale najważniejsze było to, że istniało wciąż jeszcze boisko. Było 0-0. 
Problemem było to, że drużyny grały tak równo, gdy próbowali dokonać heroicznego wysiłku i dostać się za linię obrony, to zaczęło być odrobinę problemowe. Na szczęście Zayn był tak zdumiewającym bramkarzem – nie ma co do tego innej możliwości. 
Ale wynik naprawdę nie miał znaczenia dla większości zawodników, bo oni „fruwali” na zupełnie innym poziomie. Skłonność grupy, którą pokazywał zespół była niemal niesamowita. To było trochę tak, jakby powstało między nimi połączenie telepatyczne.
Louis i Ed byli poturbowani przez Winterburry, ale żaden z nich nie wydawał się być tym wstrząśnięty. Dopóki, po ostatnim gwizdku, jeden gracz Winterburry krzyknął: - Zdrajca!, na Eda. 
Chłopak wyglądał tak, jakby podzielał te oskarżenie. Louis szybko podbiegł do niego i odciągnął go na bok. Liam również dobiegł do tej dwójki. 
- Nie słuchaj ich. Oni próbują z tobą zadrzeć. To co zrobiłeś było bardzo odważne i nie możesz pozwolić, aby splamili tym twój honor, okay? – powiedział Louis, gdy oczy Eda zachmurzyły się. 
Ed czuł się tak, jakby miał za chwilę zwymiotować. To wszystko było po prostu niewłaściwe. Wiedział, że postąpił dobrze, ale to było trochę zbyt dużo dla niego w tej chwili, zwłaszcza, jeśli to był ich ostatni mecz. 
- Staram się tego nie robić, naprawdę – wyjaśnił Ed, przygryzając wargę, aby powstrzymać łzy. – Oni po prostu… znają mnie zbyt dobrze, a teraz kiedy gram przeciwko nim, znają każdą moją słabość i wykorzystują ją przeciwko mnie. Ale naprawdę się staram. 
- Nie musisz się bać Ed. Jesteśmy tu dla ciebie i nawet jeśli oni spróbują czegoś, wylecą z boiska, zanim zdążą ciebie dotknąć. Obiecuje – zapewnił rudzielca Liam, co właściwie sprawiło, że chłopak poczuł się o wiele lepiej. 
- W porządku chłopcy, w szatni po raz kolejny będzie odprawa – stwierdził Liam, popychając chłopców w stronę wejścia. 
Louis zaczął się ruszać, podążając za resztą drużyny, dopóki nie usłyszał jak ktoś wolał jego imię. Zatrzymał się, a jego oddech uwiązł w gardle, gdy odwrócił się w kierunku anonimowego głosu. 
Harry Styles stał dwadzieścia metrów dalej na ławce. Harry który był melodią Louisa. Był nieco uszkodzony, sądząc po tym, że siedział na wózku inwalidzkim, ale Louisa to nie obchodziło, bo Harry tu był.
***
> Chapter 29 <
69 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 27
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 27
A potem nie ma nic. Tylko cisza.
Louis otworzył oczy i zobaczył zaniepokojonego Nialla, który wpatrywął się w iego.
- O mój Boże... w końcu się obudziłeś. - Buchnął Niall, jego głos był pełny ulgi, kiedy objął swojego wcześniej nieprzytomnego przyjaciela.
Louis był zaskoczony uściskiem i rozejrzał się nieprzytomnie, aby spróbować ogarnąć sytuację w jakiej się znajdował. Jedyne co pamięta to to, że Remy i Oliver byli na imprezie, a reszta była czarną dziurą w jego głowie.
- C-co się dzieje? - Zdołał wykrztusić Louis, ogień palił się wewnątrz niego.
Louis nie lubił tego uczucia bezradności, czuł się jak by wędrował w labirynce i nie mógł znaleźć drogi. Był zagubiony, a jedyną osobą, która mogła mu pomóc był Harry.
Zaraz, gdzie do cholery był Harry?
- Lou, um... Zdarzył się wypadek. - Mruknął Niall, jego głos się wahał i jego oczy były wypełnione łzami. - Po tym jak uderzyłeś Remy’ego, zaczęła się bójka, ale na szczeście Harry cię od niej odciągnął.
Niall przestał mówić i spojrzał na podłoge, rozpaczliwie próbując odzyskać panowanie nad sobą aby uspokoić swojego przyjaciela. Zazwyczaj to on był tym nieświadomym wszystkiego, więc było mu trudno, ponieważ role się odwróciły. Najważniejsze było to, że Louis musiał znać prawe.
- Gdzie jest Harry, Nialler? - Wyjąkał Louis, jego żołądek skręcił się w węzeł w oczekiwaniu, ponieważ nie mógł wytrzymać wahania się Nialla.
Niall spojrzał na Louisa swoimi niebieskimi, przenikiwymi oczami i powiedział. - Harry jest w szpitalu. Wszystko będzie z nim w porządku, ale ma wstrząśnienie mózgu oraz złamaną kość udową, ale mogło być znacznie gorzej, jeśli Liama by tam nie było.
Rzeczywistość, że Harry wziął walke na siebie szybko dotarła do Louisa. Patrzył się po pokoju, rozpaczliwie próbując coś zrozumieć. Zanotował, że był w swoim i Nialla pokoju w akademiku Stanborough.
- Dlaczego nie jesteśmy tam z nim? - Zaprotestował Louis, ruszając się aby dotrzeć do swoich nóg, ale Niall go zatrzymał
- Tego chciał Harry, byłeś nieprzytomny przez cały czas, ale przychodzili Cię sprawdzać. Lekko uderzyłeś się w głowe, ale wszystko będzie w porządku. Będziesz mógł grać w piłkę w ciągu kilku dni. - Wyjaśnił Niall, tak jak prosił go Harry.
To sprawiło, że Louis się wściekł. - Mam w dupie gre, Niall! Chcę być z Harrym!
Niall znał to uczucie tylko chcenia nie więcej niż rozwiązania istotnych spraw aby nie zranić tych, którzy mu to utrudniali. To było pochłaniajce uczucie, mieszanka wściekłości i zemsty. Ale odkrył, że na końcu i tak nigdy nie zrobił nic aby on i Zayn mieli służyć. Teraz wiedział, że po prostu powinien wspierać Zayna który wracał do zdrowia i nie ważne co czuł, on był jedynym który mógł podtrzymać go na siłach. 
- Nawet nie wiem w którym jest szpitalu. Odrzuca wszystkie połączena. - Odpowiedział Niall spokojnie, mając nadzieje stłuć gniew swojego przyjaciela. - Ostatnio widziałem go, kiedy był już w karetce, nie chciał nikogo przy sobie.
Louis poczuł jakby spadał w czarną dziure. Harry został rany i prawdopodobnie jest gdzię tam w agonii, a on nie mógł nic zrobić, aby było mu lepiej. Uświadomienie sobie tego spowodowało, że poczuł się jeszcze gorzej niż przedtem.
Mieli być zakochani, częścią tej samej melodii, ale teraz, gdy pojedyncza struna pękła, Harry zniknął w nieznane, podczas gdy Louis został  błądził i popadał w obsesje.
Łzy zaczeły spływać po twarzy Louisa gdy cicho płakał, głównie z frustracji i braku zrozumienia. On po prostu chciał być w stanie trzymać rękę Harry’ego i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale wyraźnie Harry nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Louis nie mógł pojąć dlaczego.
Niall przycisnął Louisa bliżej do siebie, aby po raz kolejny pokazać swoje wsparcie. Ale tym razem, zamiast wyrwać się, Louis wtopił się w ciepłe ramiona swojego najlepszego przyjaciela. Potrzebował czegoś co odwróciłoby jego uwagę od rany która została otwarta w jego umyśle gdy Harry cierpiał gdzieś po za jego zasięgiem.
***
- Nie rozumiem, dlaczego to robisz, Haz, ludzie są zaniepokojeni Twoim stanem. - Stwierdził Liam, chociaż wiedział, że nie zrobi to różnicy biorąc pod uwagę jak uparty był Harry.
Liam i Sophia byli jedynymi osobami, które wiedziały gdzie jest Harry, nawet jeśli Harry zażądał by nie śledzili karetki. Sophie nie uwzględniała odpowiedzi ‘nie’ tak samo jak i Liam.
Był ranek po wypadku, a gra była za dwa dni. Harry już zaakceptował fakt, że nie zagra w tym meczu, ale myśli, że wypadek spowodował, że zawiedze swoją drużyne, pochłaniała go. Powienien być kapitanem; egzekutorem zasad, osobą która daje przykład, osobą która nie wplątuje się w bójki dwa dni przed ostatnim  meczem i nie łamie przez to nogi. Harry nawalił i teraz nie mógł udzwignąć rozczarowanych twarzy kolegów z drużyny, zwłasza Louisa.
- Nie musisz rozumieć, Li, powinienś szanować moje decyzje. To ja jestem odobą, która nosi ten cholerny gips. - Warknął Harry, patrząc w przeciwnym kierunku  gdzie Sophie i jego trener stali. - Po pierwsze nie powinno Was tu być, chciałem zostać sam.
- Harry, słyszysz jak złudnie brzmisz? Myślisz, że pozwoliłabym Ci jechać samemu do szpitala z poważną kontuzją? Jesteś tak gruboskórny, że czasami to boli. - Skarciła go Sophnie, krzyżując ramiona i marszcząc nos w frustracji.
Harry zawsze taki był, zwłaszcza gdy się umawiali. Za każdym razem, gdy przechodził przez coś, zamykał się w sobie i nie chciał mieć nic wspólnego z ludzmi. Sophnie nie mogła wtedy tego znieść a tym bardziej nie mogła znieść tego teraz.
- Soph, przestać być taka samolubna! Tu nawet nie chodzi o Ciebie, więc odsuń się, co? - Zażądał Harry, mrużać oczy na swoją przyjaciółkę.
Curly pożałował swoich słów chwile po tym jak opuściły jego usta.
- Żartujesz Haz? To był mój dom! W środku mojego domu zostałeś zaatakowany przez tych dwóch opryszków, bo musiałam mieć kolejną sławną ‘Sophie imprezę’. A więc tak, to było samolubne z mojej strony dać cel na Was tym graczom z Winterburry, kilka dni przed ostatnim meczem. Tak, rozumiem, nawaliłam. Jsteś w tym łóżku częściowo przeze mnie a ja dusze się z winy. - Sophie zagrzmiała żarliwie. - Ale masz racje, głównie nie jesteś tu preze mnie, tylko przez Ciebie. Podjąłeś własną decyzje, bez wzgledu na to jak głupia ona była. Ale wiem, że bycie samym nigdy przedtem Ci nie pomogło.
Sophie szybko wyszła z pokoju po tym jak skończyła swoją mowę, przytłumocza emocjami.
Liam odwrócił się i poszedł za swoją zdenerwowaną dziewczyną, ale nie za nim nie dorzucił swoich dwóch groszy. - Powiem to jako Twój przyjaciel, a nie trener, ok? Myślę, że powinieneś przestać myśleć, że ludzie obwinią Cie o to co się stało. Broniłeś Louisa i wszyscy to widzieli. Twoi koledzy z drużyny nie odrzucą Cię tak samo jak i ja. Jeśli taka sama rzecz przytrafiłaby się Sophie, nie zatrzymałbym się i zrobił to samo co ty, stary. Pomyśl co robisz tym którzy nie wiedzą gdzie jesteś albo co robisz. Pomyśl o Louisie.
Liam opuścił pokój szpitalny i Harry został porzucony, całkowicie w rozterce. Nie chciał czuć jak by się dusił ani dłużej, ale w tym samym czasie, nie był gotowy spotkać się z Louisem lub z którymś z kolegów.
Spojrzał na swój telefon i zobaczył 20 nieodebranych połączeń od różnych ludzi, ale żadne od Louisa. Zastanowił się przez chwilę czy Louis czuł się w ten sam sposób co on, zżerany z poczucia winy prze swoje czyny. Ale Harry nie miał możwliości dowiedzenia się tego, ponieważ nie miał zamiaru kontaktować się ze swoim chłopakiem. To by było za bardzo bolesne.
Harry oparł głowę na poduszce, która w ogóle nie była wygodna i zamknął oczy. Przynajmniej we śnie będzie mógł uciec od presji rzeczywistości.
***
Niall szybko opuścił pokój ggdy Louis w końcu zamknął oczy po godzinach płaczu i zamieszania. Blondyn czuł się wyczerpany, więc kiedy zobaczył Zayna czekającego na niego w świetlicy, na kanapie, praktycznie wpadł w ramiona bramkarza.
- Oh, Nialler, wyglądasz na wyczerpnego. - Zagruchał Zayn, trzymając swojego chłopaka blisko. - Jesteś taki sliny dla Lou, tak jak byłeś silny dla mnie, ale nie zatracaj się w tym, dobrze?
- Nie będę, zwłaszcza dlatego, że Remy i Olivier są już z powrotem w areszcie. Nie rozumiem jak mogli zostać wypuszczeni wcześniej za ‘dobre zachowanie’, przecież to szaleńcy. - Mruknął Niall, opierając głowę na ramieniu Zayna.
- Tak, są. Pociesza mnie to, że będą za kratkami trochę dłużej ponieważ nie są już nieletni. Nie wyjdą przez długi czas z powodu kolejnego złania prawa. - Powiedział Zayn. - Chodzi mi o to, jak głupi ludzie mogą być?
- Cóż, złamali Ci rękę a teraz Harry’emu nogę. - Stwierdził Niall. - Tak więc, cholernie głupi, powiedziałbym.
Zayn pomyślał prze chwilę przed wypowiedzią. - Cieszę się, że nie byliśmy tam bo by nas znowu zaatakowali. I że Eda nie było... cóż, ciekawe co z tą dziewczyną na podwórku. Gniew Remy’iego i Oliviera mógł być o wiele gorszy niż miało miejsce.
- Słyszałeś, że znaleźni nóz u Remy’iego gdy zrobili przeszuaknie? Wielki nóż. - Dodał Niall, drżąc na myśl o ranach kłutych.
I tak było dużo krwi, przez złamany nos i złamaną nogę, ale nóż mógły spowodować oś gorszego niż powyższe z tych ran. Zarówno Niall i Zayn byli wdzięczni, że do tego nie doszło.
- Po prostu nie wiem, jak mamy zamiar zmierzyć się z Winterburry w ciągu dwóch dni, dynamika drużyna będzie porażką. - Powiedział Zayna. - Harry zawsze nas łączył, trzymał nas razem i bez niego, będziemy w każdym miejscu.
- Czy na prawde masz tak mało wiary w swoją drużyne, Zayn? - Zapytał Niall, siadając z zdziwieniem na wyraźny pesymizm swojego chłopaka.
- Nie... Chodzi o to, że zawsz byliśmy zależni od Harry’ego jako kapitana. Będzie dziwnie bez niego, szczególnie, gdy nie wiemy, gdzie jest i jak się ma. - Wyjaśnił Zayn, starając się hamować, ale zamiast tego wkopywał się jeszcze bardziej.
- Nie potrzebujecie jednej osoby aby polegać na niej i dobrze zagrać, Zayn. Jasne, że Harry jest świetnym graczem ale ja wiem, że drużyna da rade z nim czy bez niego. - Niall argumentował. - Harry jest świetnym facetem, ale nie jest jedynym kluczem do sukcesu swojej drużyny. Będzie w porządku i ja będe się krecił w pobliżu, jestem tego pewien.
- Myślę, że masz racje. - Ustalił Zayn. - Musimy po prostu myśleć o naszej grze.
Niall zachichotał.
- Co? - Zapytał Zayn z oczami pełnymi niedowierzania.
- Po prostu zacytowałeś High School Musical, tak tylko mówie. - Zarzucił Niall przed pęknięciem śmiechem.
- O mój Boże, Niall... tylko Ty znajdziesz coś śmiesznego w sytuacji jak ta. - Oskarżył Zayn, ale nie mógł się powstrzymac do dołączenia do niego.
Melodia jest fałszywa i trudna do naśladowania, ale gdy nadejdzie nowy dzień, może zacznie się nowa melodia...
***
> Chapter 28 <
70 notes · View notes
Note
COO ?!?! co to ma niby być ?? proszę proszę proszę powiedz że się dobrze skończy ? xx
Jaka byłaby frajda z czytania, gdybym powiedziała ci zakończenie, huh? :) 
~ CO
0 notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 26
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 26
Harry otrzymał formalne zaproszenie od Sophie i uśmiechnął się. Sophie zawsze miała smykałkę do teatralności, więc Harry pozwolił sobie na wymowne zaproszenie swoich przyjaciół.
- IMPREZA DZISIAJ U SOPHIE! – krzyknął w tętniącej życiem szatni.
- Czy to naprawdę dobry pomysł, biorąc pod uwagę, że mamy mecz za kilka dni? – zapytał Louis, czując się odrobinę jak dany Louis. Żałował, że w tamtej chwili ten komentarz przeszedł przez jego usta.
- Stary, nie bądź taki zmartwiony. Sophie spotyka się z trenerem, jestem pewien, że się zgodzi. – Zayn zapewnił swojego nerwowego przyjaciela.
W tym samym momencie Louis wpadł do szatni, a jego brwi uniosły się.
- Nie zasługujecie na imprezę ze względu na to jak poszedł wasz ostatni trening. Byliście cholernie… to było haniebne – powiedział Liam, krzyżując ramiona w irytacji.
Szatnia zamilkła, gdy ich trener rządził.
Dziwną częścią było to, że trening poszedł, przynajmniej w opinii graczy, całkiem dobrze. Zayn złapał prawie każdą piłkę, Louis i Harry pracowali w parze nad meczem towarzyskim, a Ed całkiem dobrze grał w pozycji obronnej. Ogólnie trening był bardzo owocny oraz skuteczny.
��- Było bardzo dobrze dzisiaj, przynajmniej tak myślałem – sprzeciwił się Harry, zdezorientowany do opozycji Liama w stosunku do imprezy. – Gramy najlepiej niż w poprzednich latach, możemy być nawet lepsi niż twoja drużyna Liam. Wciąż uważasz, że nie powinniśmy iść na imprezę?
Liam pozostał przy swojej decyzji. – Nie, nawet jeśli będzie tam Britney.
- Britney? – zapytał całkowicie zdezorientowany Ed.
- Spears. Ma obsesję na jej punkcie – wyjaśnił Zayn, a Ed skinął głową. Ale on akurat wolał Christine Aguilerę.
Louis zdecydował się na śmiały protest: - Zdejmę ponownie spodnie, jeśli nie możemy iść, a nikt nie chce tego oglądać.
Harry uśmiechnął się i wymamrotał: - Nikt, poza mną.
Reszta szatni wspomniała sobie przerażające zdarzenie i sprzeciwiła się bieganiu nago Louisa.
Liam stał się stoicki, po czym poddał się: - Nie martwcie się, nie będziemy oglądać kawałka Louisa w najbliższym czasie, po prostu wkręcałem was wszystkich, oczywiście, że możecie iść. Po prostu nie napijcie się za bardzo albo nic sobie nie zróbcie. Nie możemy grać przeciwko Winterburry z połową zawodników – wyjaśnił Liam, uśmiechając się szeroko do zdezorientowanych graczy.
- Na pewno będziemy w stanie wygrać. Winterburry mają tylko jedną siłę: zastraszanie. Są właściwie cipami – pisnął Ed, sprawiając, że jego koledzy z drużyny gwizdali i krzyczeli.
- W porządku, żaden z was nie może być zarozumiały, dopóki nie otrzymacie trofeum – skarcił ich Liam. – Ale, świętujcie dzisiaj i nie oceniajcie mnie za to, jak bardzo będę pijany.
Cała szatnia drżała z mieszanki śmiechu i entuzjastycznych krzyków, gdy trener wyszedł z szatni.
- Więc jesteś podekscytowany imprezą? – zapytał swojego chłopaka Harry ściągając korki, które kupił mu Harry kilka miesięcy temu.
 - Oczywiście! Po prostu jestem czasami niezdecydowany, jeśli chodzi o alkohol. Nie jestem świetny w kontrolowaniu siebie, gdy to przejmuje nade mną kontrolę – powiedział Louis, patrząc na swojego chłopaka.
Harry uśmiechnął się i pochylił, by złożyć na ustach Louisa uspokajający buziak. – Będzie dobrze, masz cały zespół, również mnie do czuwania nad tobą.
- Boże, wasza dwójka jest obrzydliwie urocza – zauważył Zayn, manewrując między nimi, aby dostać się do swojej szafki.
- Oh proszę! Ty i Niall jesteście uosobieniem słodkiej pary – odpowiedział Louis na oskarżenie Zayna.
Harry przygryzł wargę z rozbawieniem, gdy ta dwójka nadal kontynuowała tą śmieszną kłótnie.
Po kilku minutach Harry zdecydował się zawołać: - Chodź Lou, wciąż muszę odebrać alkohol.
Louis zerwał się na nogi, dźgnął Zayna w pierś i podążył za Harrym.
Zayn rzucił Louisowi wrogie spojrzenie, gdy jego telefon zadzwonił w kieszeni. Kiedy odblokował go, zobaczył smsa od Nialla:
Myślę, że jestem gotowy dzisiaj. Już poprosiłem o jedną z sypialni Sophie. Do zobaczenia - N
Oddech Zayna uwiązł w gardle, gdy zdał sobie sprawę, co to znaczyło: Wieczorem, Zayn Malik nie będzie dłużej prawiczkiem.
XXX
Od zewnątrz było widać, że dom aż kwitnie, gdy Harry i Louis szli do domu Sophie. Louis pamiętał pierwszą imprezę na którą przyszedł do tego domu i teraz to wydawało mu się śmieszne. Żył życiem, jakiego odwiecznie pragnął, z prawdziwą interakcją społeczną spoza komputera i poza Niallem. Miał wspaniałego, kochające chłopaka, szaloną grupę przyjaciół i rzeczywiste znajomości z prawdziwymi ludźmi.
Jeśli sześć miesięcy temu, Louis miał wgląd w swoją przyszłość, nigdy by w nią nie uwierzył. Zwłaszcza w strój, w który się ubrał. Chciał się odsatwić, ale nigdy nie był wystarczająco pewny siebie, żeby włożyć cokolwiek zechciał, ze strachu na to, że ludzie będą gapić się na niego na korytarzach.
Teraz miał na sobie biało-czerwoną bluzkę w paski, czarne, obcisłe spodnie i szelki. To mogło być nieco dziwaczne, ale Louis już o to nie dbał.
- Muszę powiedzieć, że kocham te spodnie Lou. Nie zostawiają dużego pola wyobraźni i to trochę nie fair, że wyglądasz w nich tak seksownie – zauważył Harry, gdy wysiadali z samochodu.
Louis zarumienił się i chwycił rękę Harry’ego, gdy szli w kierunku drzwi domu Sophie. – Zawsze wyglądasz wspaniale, więc… tak.
- Jesteś świetny w dawaniu komplementów, jak zawsze – dokuczył mu Harry, gdy Sophie otworzyła drzwi i przytuliła ich mocno. Widocznie wypiła już kilka koktajli owocowych z alkoholem (sama wybrała te drinki).
- Co jest w torbie? – zapytała Sophie, po czym odsunęła się i wciągnęła ich do domu.
- Och, to tylko szampan, myśleliśmy, żeby podtrzymać tradycję – wyjaśnił Louis, a ona uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi.
     Tłum był już dość hałaśliwy; Louis nawet beczkę w roku, gdzie Liam robił obecnie keg stand (to gra, polegająca na tym, że osoba stoi na rękach na beczce z piwem i pije tyle ile może piwa, przez jak najdłuższy okres czasu – od CO). Sophie podążyła za spojrzeniem Louisa i przewróciła oczyma.
- Jest całkiem imprezowy, kiedy chce, prawda? – powiedziała, po czym pobiegła, aby odciągnąć go od tego śmiesznego wyczynu.
Harry zaśmiał się i ponownie chwycił dłoń Louisa, ciągnąć go w tłum, gdzie szybko zauważyli Zayna i Nialla. Blondyn był umorusany cheetosami, podczas gdy bramkarz obserwował go czule.
- Co zrobiłeś Niallerowi? – zapytał Louis, patrząc na niego oszołomiony.
Zayn wzruszył ramionami niewinnie. – To noc nowatorskich rozwiązań dla niego. Wypił już jaggerbomb (to shot; połączenie Red Bulla i Jagermaister – od CO), a potem zdecydował zapalić jointa z Edem na zewnątrz. Naprawdę stara się doświadczyć wszystkie szkolne doświadczenia w jednym. Szczerze mówiąc, zabawnie jest oglądać to wszystko. Ale nie martwcie się, wypiłem tylko jedno piwo, więc będę na niego uważał.
- O cześć! Kocham was tak baaardzo, baaardzo mocno! Te są naprawdę świetne Lou, powinieneś ich skosztować, są bardzo serowe – krzyknął Niall, popychając miskę przekąsek w kierunku swojego współlokatora.
- Wow. To będzie jak przejażdżka rollercoasterem. Łącze się z tobą w bólu Zayn – powiedział Louis, stawiając miskę na stole.
- Ofiary jakie poświęcamy dla miłości – dopowiedział Zayn, po czy pobiegł za Niallem w kierunku tłumu. – To znak, że prawdopodobnie wywąchał zapach innej żywności, dogonię was później.
- O człowieku, to było najlepsze – zaśmiał się Harry, otwierając szufladę w kuchni i wyciągając otwieracz.
- Nie wierzę, że to się właśnie stało. To znaczy trochę niewinny Niall, jest kompletnie zjarany! Łapię, że miał wiele do nadrobienia, więc dlaczego nie zrobić tego w jedną noc? – pomyślał Louis, opierając brodę na dłoni.
Harry uśmiechnął się, po czym zabrał Louisa z dala od jego miejsca spoczynku, prowadząc go na podwórko, tak jak zrobili to miesiące temu, zanim Louis dowiedział się, kim naprawdę był „ktoś, kto dba”.
- Czas na toast! – ogłosił Harry, otwierając szampana jedną ręką, a w drugiej trzymał dwa kieliszki. Szybko nalał trunek do każdej szklanki i podał jedną Louisowi.
Louis uśmiechnął się na ten romantyczny gest. – To co pan proponuje, och, kapitanie?
Harry uniósł kieliszek. – Za ten moment, bo nie mógłbym być bardziej szczęśliwy. Jestem zakochany w pięknym facecie, który również mnie kocha. Mam najlepszą grupę przyjaciół i jestem w drużynie, która zwycięży w tym sezonie. Nie mógłbym prosić o nic lepszego.
Louis nie widział, co doprowadziło go do łez. To prawdopodobnie przez to, czym podzielił się z nim właśnie Harry. Również z powodu, że to wszystko było prawda. Louis kochał Harry’ego tak bardzo, że czasami myślał, że jego serce wybuchnie. To było odrobinę przytłaczające (co było kolejnym powodem, dla którego płakał).
- Och Lou… Nie chciałem doprowadzić się do łez – przeprosił Harry, obniżając kieliszek i owijając wolną rękę wokół swojego chłopaka, aby go pocieszyć.
- Nie, nie, to łzy szczęścia, wszystko w porządku – zapewnił go Louis, gdy ocierał łzy. – Całkowicie się zgadzam. To… w tej chwili.
Chłopcy podnieśli razem kieliszki.
Dźwięk, który emanował z toastu był harmonijny i uspokajający. Melodia będzie żyła, przynajmniej w tej chwili. Kwitła i ogarnęła ich oboje swoją melodią, gdy złączyli razem usta z obecnej okazji.
- Panowie! Nienawidzę przerywać tego momentu, ale gramy we flip cup (gra, polegająca na tym, że dwa zespoły, składające się z równej ilości graczy, stają po przeciwnych krańcach stołu. Przy każdym graczu stoi kubek napełniony piwem. Przeciwnicy wznoszą toast i piją trunek. Potem zawodnik musi umieścić kubek na krańcu stołu, tak aby wystawał on poza i za pomocą rąk lub palców, musi odwrócić kubek, tak aby on wylądował na stole – od CO), a wiem, że nie chcieliście jej przegapić – zawołała Sophie z wnętrza domu.
Harry i Louis oddzielili się, ale było coś silnego, co ich łączyło razem, jak nuty na pięciolinii. Jeden nie mógł istnieć bez drugiego.
- Zaraz przyjdziemy Soph – krzyknął Harry, po czym cmoknął ostatni raz Louisa w usta.
Louis był oszołomiony, gdy szedł za Harrym do domu, żeby wziąć udział w epickiej grze flip cup.
XXX
- Niall trochę teraz wariujesz, jesteś pewien, że tego chcesz? – zapytał Zayn, gdy blondyn zaprowadził go do ciemnej sypialni
Niall pchnął Zayna na łóżko i wspiął się na niego, patrząc na bramkarza oczarowanymi, niebieskimi oczyma. – Jestem zmęczony czekaniem na idealny moment Zayn i jestem zmęczony całym tym wahaniem. Pewnie, że jestem trochę na haju, a nawet odrobinę pijany, ale to nie jest powód, dla którego chce to zrobić. Chcę tego, bo cię kocham i chcę znać każdą część ciebie. To mnie przerażało, ale teraz jest to najbardziej romantyczna rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić… i najseksowniejsza też.
Zayn westchnął i zdecydował nie rozważać tego. Niall wyraźnie chciał tego tak bardzo, jak on, więc dlaczego chciał zwymiotować z powodu czegoś tak wspaniałego?
Niall przykrył wargi Zayna swoimi i wkrótce zgubili rytm oraz harmonię, gdy ich ciała stały się jednością. Dźwięki, które wydawali nie były dokładnie orkiestrowe, ale były zdecydowanie pełne pasji, gdy odkrywali całkowicie nowy sposób dzielenia swojej miłości.
XXX
Harry i Louis pokonali Liama i Sophie 3:2. Grali w pięć gier i teraz Louis były wystarczająco napity. Harry, który był bardziej przyzwyczajony do alkoholu, czuł jedynie lekkie zawroty głowy.
- TAK! NA TWOJEJ TWARZY! – wiwatował Louis, wskazując oczywiście w stronę Liama i Sophie.
Harry przewrócił oczami na swojego głośnego chłopaka, gdy podbiegł do nich Ed z paniką w oczach.
- Co się stało Ed? – zapytał spokojnym głosem Harry, mając nadzieję, że to chociaż trochę uspokoi chłopaka.
- Remy i Oliver. Są tutaj. I nie wyglądają na zadowolonych. – Ed wypuścił powietrze, gdy wypowiadał nazwiska chłopaków, którzy pobili Zayna.
Na szczęście Nialla i Zayna tutaj nie było. Ale zanim Harry mógł go powstrzymać, Louis poszedł szukać intruzów.
- O mój Boże… - wymamrotała Sophie, gdy poszła za Harrym i zaciągnęła Liama do przedpokoju.
- Naprawdę sądzicie, że przyjście tutaj było dobrym pomysłem? – warknął Louis, a jego wzrok był pełen nienawiści do tych chłopaków.
Oliver i Remy po prostu zaśmiali się w twarz żółtodziobowi, a wokół nich zaczął tworzyć się tłum.
Louis wręcz kipiał ze złości, gdy usłyszał ich śmiech. To, że się pojawili na imprezie, było zupełnie okrutne z ich strony. Chciał, żeby zniknęli i żeby zrobili to TERAZ.
- Nie obchodzi mnie to kurwa, czy to był dobry pomysł, to publiczna impreza. Teraz zejdź mi z drogi, żebym mógł znaleźć tą małą, rudą ciotę, która sypnęła nas i przez niego wysłali nas na trzy miesiące do poprawczaka – splunął Remy, strzelając palcami, gdy szukał Eda.
- Myślę, że musicie wyjść. TERAZ. – Louis pstryknął, przysuwając się do tej dwójki.
- Lou… - ostrzegł go Harry, gdy wyszedł z tłumu, chcąc aby jego chłopak ustąpił napastnikom.
Uwaga Remy’ego i Olivera zwróciła się do ich pierwotnego celu.
Oliver uśmiechnął się z satysfakcją. – Oh, to jest po prostu zbyt idealne. Myślę, że te pedały są razem, jak sądzisz Remy?
- Powiedział facet ubrany w cichy Christiana Audigiera – zripostował Louis z zadowolonym uśmieszkiem.
Harry zacisnął pięści, gdy Louis kusił tych dwóch intruzów swoim dowcipem. To naprawdę nie było ani miejsce ani czas na to, ale Louis po prostu wypił zbyt wiele, a jego wyczucie całkowicie zniknęło.
- W porządku. O to chodzi. Jeśli nie będziemy mogli znaleźć Eda, będziemy musieli wziąć jako nagrodę pocieszenia tego pedała z niewyparzonymi ustami – zdecydował Remy, gdy chwycił koszulkę Louisa.
Louis nie zamierzał się wycofać, nie chciał okazać strachu. To było dla Nialla, Zayna, Eda i kogokolwiek, kogo dotknęła ta dwójka.
Żółtodziób uderzył pięścią szczękę intruza, po czym rzeczy zaczęły dziać się w zwolnionym tempie.
To było tak, jakby nagranie zostało pominięte i wszystko stało się bardzo rozmyte. Louis usłyszał krzyk Harry’ego, ale nie czuł dużo bólu przy pierwszy kontakcie. Zamiast tego  słyszał każdy dźwięk pękania skóry. To był rozlew krwi, zbyt wiele zostało jej przelane…
Wtedy, tuż przed tym, jak Louis stracił przytomność, usłyszał okropny dźwięk chrupania, który powiedział mu, że melodia rzeczywiście się skończyła. 
***
> Chapter 27 <
91 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 25
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 25
Dziesięć dni do finałowego meczu…
Pewnie, że Louis słyszał śpiew Harry’ego wcześniej, na nocy karaoke i na utworach na płycie, którą „ktoś, kto dba” dał mu, ale to było inne. Harry brzmiał jakby grał koncert dla pustej szatni.
Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We’re falling in love
Louis uśmiechnął się czule, słuchając słów. Zostawił swoją koszulkę w szafce i podszedł bliżej, słuchając jak jego chłopak śpiewał z zapałem. Nie rozpoznawał piosenki i zdał sobie sprawę, że to może być kolejna z oryginalnych kompozycji Harry’ego.
Yeah I’ve been feeling everything
From hate to love
From love to lust
From lust to truth
I guess that’s how I know you
So I hold you close to help you give it up
Żółtodziób podszedł do linii szafek, stojących najbliżej prysznica i wystawił głowę zza rogu, nie całkowicie bojąc się Harry’ego.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę, że nie był sam, ale wkrótce zobaczył, że to był tylko Louis, podglądający go.
- Szpiegujesz mnie, co? – zapytał Harry, unosząc brew na podglądającego go chłopaka.
- Nie. Tylko podziwiam… - powiedział Louis, wychodząc z kryjówki, zakrywając oczy, widząc nagiego Harry’ego Stylesa. - …Twój głos, oczywiście.
Oczy Harry’ego zmarszczyły się, gdy ironicznie śmiał się z Louisa. – Jesteś chory na umyśle.
- Cóż, teraz oboje widzieliśmy siebie nagich w szatni – zażartował Louis, nawiązując do incydentu ze szlafrokiem.
- Poza tym dlaczego tu jesteś? Minęła godzina odkąd mieliśmy trening – kontynuował Louis, podnosząc brew spekulując.
Harry spojrzał na niego, trochę nieśmiało, po czym zignorował to. To był Louis. – Akustyka pod tymi prysznicami jest atrakcyjniejsza dla piosenkarza/pisarza, którym jestem. Zayn nienawidzi kiedy śpiewam w naszym akademiku, bo zawsze robię to o absurdalnych porach i kończy się na tym, że go budzę. To jest drugie najlepsze rozwiązanie.
Louis uśmiechnął się w stronę swojego dziwnego chłopaka. – Czy to tu napisałeś piosenkę z playlisty?
- Właściwie… to tak – przyznał Harry, rumieniąc się, gdy w pamięci słyszał upokarzającą piosenkę, jaką napisał dla Louisa.
- To jest prawdopodobnie najczęściej odtwarzana piosenka z całej mojej biblioteki. Jesteś naprawdę utalentowany Haz – skomplementował go Louis, zbliżając się do krawędzi posadzki.
- Dziękuje Lou – odpowiedział Harry, oblizując swoje usta, gdy obserwował jak Louis podchodzi bliżej. – Chcesz się przyłączyć?
Louis uśmiechnął się. – Do prysznica czy duetu?
- Obie brzmią dla mnie atrakcyjnie – zamruczał Harry, patrząc na Louisa przez gęstą mgłę oddzielającą ich.
Harry obserował zarys chłopaka, gdy Lou zdejmował swoje ubrania. Louis nieśmiało spojrzał na Harry’ego przez ramię i uśmiechnął się. Pewnie, że kąpali się razem wcześniej, ale nie w takim publicznym miejscu. To było odrobinę ekscytujące dla nich.
- Więc… powtórzysz refren, żebym mógł do ciebie dołączyć? – zapytał Louis gorącym głosem.
Harry powoli skinął głową, gdy Louis przeszedł przez chmurę pary wodnej i zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów od niego. Harry zgubił się w pięknej posturze Louisa, po czym przypomniał sobie o co poprosił go jego chłopak. Otworzył usta i śpiewał, patrząc prosto w żywe, niebieskie oczy Louisa.
So kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We’re falling in love
Chwilę zajęło Louisowi to aby wyłapać melodię, bo miał dobry słuch do takich rzeczy. Położył ręce na nagich biodrach Harry’ego, po czym dołączył do niego w następnym refrenie. Harry zadrżał z powodu dotyku Louisa.
Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We’re falling in love
Zaraz po tym jak skończyła się piosenka, usta tej dwójki złączyły się. Melodia grała w ich włosach, gdy badali wzajemnie własne ciała, jak robili to kilka razy wcześniej.
Teraz chodziło o znalezienie miejsc, których nie odkryli wcześniej, naciskając nowe miejsca, aby zbadać reakcje. Kontrast z zimnymi płytkami sprawiał, że Harry skręcał się z ekstazy.
Po tym jak skończyli się migdalić, Louis złączył ich czoła razem.
- Cholera… to było gorące, dosłownie i w przenośni – powiedział Louis, uśmiechając się z zadowoleniem do swojego chłopaka.
Harry zachichotał, odgarniając włosy z twarzy Louisa. – Mogę śmiało się z tobą zgodzić.
Pocałowali się po raz ostatni, po czym wyłączyli prysznic i opatulili się ręcznikami. Nie chcieli ryzykować i zostać złapanym przez nauczyciela albo dozorcę.
Harry prowadził Louisa za rękę z szatni i wbiegł prosto w klatkę piersiową Liama.
- Co wy… O mój Boże… wy właśnie uprawialiście seks pod prysznicem, prawda? Nie złapałem was po stosunku! – Oburzony Liam brzmiał jak dziewczynka, która właśnie przyłapała rodziców na uprawianiu seksu.
Louis i Harry wymienili spojrzenia i po cichu zgodzili się, że należy uciec z miejsca zbrodni. Śmiejąc się jak szaleni, uciekli korzystając z dezorientacji swojego trenera z powrotem do swojego akademika.
XXX
- Robimy babeczki! – stwierdził Niall, sprawiając że Zayn zaczął kwestionować jego poczytalność. – Dla zespołu.
Niall był w sekundzie na nogach, ciągnąc za sobą swojego chłopaka.
- Gdzie idziemy? – zapytał Zayn, potykając się o własne stopy, gdy blondyn ciągnął go za sobą.
- Tam, gdzie dzieje się magia – odpowiedział Niall, uśmiechając się do bramkarza.
Zayn zmarszczył brwi. – To brzmi odrobinę dwuznacznie Nialler.
Niall wystawił język i kontynuował resztę drogi do miejsca ich przeznaczenia. Szybko dotarli do kawiarni i Zayn był odrobinę zdezorientowany, gdy Niall wyciągnął klucz z kieszeni.
- Przyjaźnię się z Panią wydającą obiady i ona dała mi główny klucz. Ugryź się w język, zanim zaczniesz robić jakieś żarty – ostrzegł go Niall, używając klucza, aby otworzyć podwójne drzwi.
Kawiarnia wyglądała strasznie w nocy i Zayn nie lubił wszystkich tych cieni, które rzucały wszystkie te urządzenia. Ale zaskakująco to nie wydawało martwić Nialla; w rzeczywistości wyglądał jakby czuł się jak w domu.
- Witaj w moim królestwie – powiedział Niall, kręcąc się w kółko i w kółko w ciemnościach.
Zayn szukał rozpaczliwie światła, ale Niall rzucił mu po prostu figlarne spojrzenie, po czym klasnął w ręce.
- To działa na klaśnięcie… W kawiarni? To jest to na co szkoła wydaje nasze czesne? – zastanawiał się Zayn z niedowierzaniem, gdy Niall tańczył w kuchni.
- Och, przestań być takim pesymistą. Podążaj moimi śladami i zabawimy się – powiedział Niall, kiwając głową w kierunku Zayna.  
Zayn przewrócił oczyma i podążył za prośbą swojego chłopaka. Jak mógł się oprzeć uśmiechowi Nialla?
Niall już zebrał kilka składników, kiedy Zayn w końcu przedarł się przez stos brudnych naczyń i żywności w workach.
Zayn patrzył czule, jak jego chłopak poruszał się w kuchni, jakby był w swoim żywiole. Wsypał odpowiednią ilość mąki i całe jajka według przepisu, jakby to było jego powołaniem.
- Masz zamiar tam stać i obserwować mnie, czy masz zamiar mi pomóc? – zastanawiał się Niall, uśmiechając się w kierunku zahipnotyzowanego Zayna.
Zayn wzruszył ramionami niewinnie. – Nie wiem nawet jak zacząć ci pomagać. Powiedz mi co mam zrobić, a ja to wykonam.
Niall zaśmiał się czule, podsuwając Zaynowi pustą miskę i kilka jajek do wbicia. – Po prostu nie wrzuć żadnej skorupki do środka, nie chcemy, żeby żaden piłkarz z drużyny wyjmował je z babeczek. Wyjdę wtedy na złego piekarza.
- Muzyka i pieczenie? Kocham twoje zainteresowania – powiedział Zayn, zabierając się do pracy najlepiej jak potrafił. Starał się być delikatny, gdy rozbijał jajka, ale to nie wydawało się działać, zamiast tego złamał jedno jajko, wrzucając je całe do środka z niezdarnością.
- Cholera! – krzyknął Zayn, zaciskając rękę.
Niall spojrzał życzliwie na swojego niedoświadczonego chłopaka. – Jest dobrze skarbie, szczęściem początkujących jest wbicie jajka w tym stylu! Tutaj, pomogę ci dobrze?
Zayn spojrzał nieśmiało, gdy Niall stanął za nim, sięgając zza jego pleców, aby poprowadzić jego dłoń i rozbić nią jajko. To sprawiło, że Zayn poczuł się jakby był w komedii romantycznej, ale musiał przyznać, że lubił bliskość Nialla.
- Zobacz! Idealnie! – skomplementował go Niall, wyrzucając zużytą skorupkę.
Zayn uśmiechnął się triumfalnie, po czym przyciągnął Nialla do mocnego uścisku i pocałował go w usta.
Niall musnął mąką nos bramkarza.
- Nie, nie zaczniesz walki na jedzenie – warknął żartobliwie Zayn, cofając się od blondyna.
Złapał garść sody oczyszczonej, a Niall otworzył szeroko oczy, gdy uświadomił sobie, że właśnie wywołał wojnę. Sięgnął po bryłkę rzadkiego ciasta, ale było już za późno. Zayn wysypał na niego chmurę sody oczyszczonej.
W ciągu następnych kilku minut kuchnia stała się strefą wojny. Garnki i patelnie zostały obalone, olej jadalny i inne składniki były teraz na podłodze. Niall zagonił Zayna w róg, był uzbrojony w dwa jajka i gotowy by rozbić je na głowie bramkarza.
- Poddaje się! – wrzasnął na całe gardło Zayn, wyrzucając ręce w powietrze, aby to udowodnić.
Niall rozbił je, po czym rzucił je na głowę Zayna. Płyn sączył się w dół twarzy bramkarza, gdy ten krzywił się w geście porażki. Zayn żachnął się i skrzyżował ramiona.
- Powiedziałem, że się poddaje – powiedział Zayn, wystawiając język w kierunku Nialla.
Niall zaśmiał się, przynosząc ręcznik swojemu chłopakowi. – Przepraszam, ale musiałem wygrać. To jest miejsce, w którym jestem w swoim żywiole. Musiałem chronić moje terytorium.
Zayn uśmiechnął się ze zrozumieniem, po czym zasugerował: - Cóż, zgaduje, że powinniśmy sprzątnąć ten bałagan albo twoja przyjaciółka zabierze ci twoje przywileje.
- O Boże… Masz rację… - wymamrotał Niall, rozglądając się wokoło i patrząc na bałagan, który powstał podczas wojny.
- To jest to po co tu jestem. Ty bierzesz się za pieczenie, a ja będę sprzątaczką. Prawdopodobnie zarżnąłbym babeczki – powiedział Zayn, przyciągając Nialla do siebie, aby ukraść mu kolejny pocałunek.
Niall smakował jak ciasto, a Zayn nie miał tego dość.
Godzinę później, kuchnia była w nieskazitelnym stanie, a babeczki były upieczone i wystudzone.
- Teraz będziemy babeczkowymi wróżkami! – wykrzyknął Niall, zabierając tacę pięknych babeczek.
Zayn musiał przygryźć wargi, by nie zrobić głupie uwagi. Chwycił swoją tacę i Niall pocałował go w policzek.
- Za co to było…? – zastanawiał się Zayn, uśmiechając się szeroko.
- Za zaspokajanie moich szaleństw – odpowiedział Niall, zwracając uśmiech.
- Zawsze  - obiecał Zayn, mierzwiąc włosy Nialla.
Ruszyli, aby dostarczyć babeczki wszystkim piłkarzom.
XXX
Louis otworzył drzwi, a przed nim stał uśmiechnięty Niall z babeczką w ręku.
- Przesyłka specjalna – powiedział Niall, a Lou uśmiechnął się do swojego przyjaciela.
Louis wciągnął Nialla do pokoju, po czym zapytał. – Za co to było?
- To coś w rodzaju „Powodzenia” na meczu – odpowiedział Niall, podając babeczkę podekscytowanemu przyjacielowi.
Louis przyciągnął Nialla do doceniającego uścisku, po czym powiedział: - Dzięki Nialler, uczyniłeś najlepszy dzień jeszcze lepszym.
Bębny drżały, gdy finały się zbliżały, melodia wkrótce dobiegnie do końca. 
***
> Chapter 26 <
72 notes · View notes
Note
Jest 01:50 i właśnie skończyłam czytać wszystkie (dotychczas dodane) rozdziały i... moja rodzina prawdopodobnie mnie nienawidzi, bo śmieję się jak idiotka z.... wszystkiego, ale głównie z Nialla XD. Opowiadanie jest świetne, tłumaczenie również. Nie mogę doczekać się kolejenego rozdziału. xx
Wow, dziękujemy bardzo za poświęcony czas na czytanie! Cieszymy się, że tłumaczenie przypadło Ci do gustu, obyś wytrwała z nami do końca xx
~ Juls
0 notes
Text
Hejeczka, CO wita.
Zawaliłam z rozdziałami w tym tygodniu, w którym były święta, bo cóż, praktycznie nie miałam czasu na tłumaczenie. Ledwo udało mi się napisać kilka promptów :) 
Ale, za to prawdopodobnie w poniedziałek i wtorek pojawią się rozdziały :) 
0 notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 24
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 24
Wiele pierwszych razy towarzyszyo tym czterem miesiącom: Harry i Louis kochali się po raz pierwszy, Ed Sheeran zagrał swój pierwszy mecz z drużyną piłkarską Stanborough i Niall zrobił obiad dla Zayna po raz pierwszy. Na szczycie tego wszystkiego, Liam zabrał Sophie na koncert Kyle Minogue i Madonny, a ona jeszcze bardziej zakochała się w ekscentrycznym chłopcu.
W ciągu dwóch ostatnich tygodni był ostatni mecz pomiędzy Winterberry i Stanborough, dla obydwu zespołów był to decydujący mecz i oba zespoły miały podobne wyniki wygranych i przegranych na ich koncie. Oba zespoły były zarówno silne; Liam wierzył w swoją rodzine, ale to nie znaczyło, że nie będzie ich posyłał do piekła.
Dziś był trening na kondycje; Harry i Louis mieli ‘późną noc’ na dachu szatni. Odkryli go około miesiąc temu i urzywali go prawie zawsze gdy wiedzieli, że mają chwilę sam na sam. Louisa bolały miejsca o których nawet nie miał pojęcia, ale gdy spojrzał na uśmiechniętego Harry’ego, który się się rozgrzewał, wiedział, że ból był tego warty.
Zayn był na uboczu, rozmawiając błogo z Niallem gdy Liam dmuchnął w gwizdek oznajmując rozpoczęcie treningu. Niall dał swojemu chłopakowi buziaka w usta, przypominając Zaynowi aby uważał na swoje ramię za nim bramkarz pobiegł w stronę grupy.
Ed wszedł na pole, ziewając, ale gdy zobaczył, że Liam rozpoczął trening, pobiegł aby dołączył do drużyny. Nienawidził faktu, że miał tendencje do spóźniania się, ale przynajmniej próbował się poprawić.
Harry mruknął do Eda i rudzielec znacznie się zrelaksował. Odkąd dołączył do drużyny, Ed czuł się częścią drużyny. Zayn, Louis i Harry całkowicie wzięli go pod swoje skrzydła w szkole od pierwszego dnia, kiedy przjechał. Z drugiej strony, Niall, to zupełnie inna historia. Blondyn miał urazę do Eda za bycie częścią ataku, ale Ed musiał to zaakceptować, ponieważ Zayn opowiedział mu jak bardzo uparty jest Niall. On po prostu zaakceptował to, że Niall nie lubił go i nie brał tego jakoś bardzo do siebie.
- Ok, chłopaki, czas na rozprawienie się z nimi. Finał z Winterberr odbędzie się w ciągu dwóch tygodni i musimy skopać ich żałosne tyłki. - Polecił Liam, marszcząc brwi z intensywnością. - Bez obrazy, Ed.
Ed wzruszył ramionami w komentarzu na temat swojego byłego zespołu. - Nie ma sprawy i tak byli bandą nieudaczników.
Zespół wybuchł śmiechen na komentarz Eda.
- Żarty na bok, musimy zaczac myśleć o tym poważni jeśli chcemy wygrać mistrzostwa. Pracowaliście za mocno w tym sezonie aby przegrać ostatni mecz. A więc na początku każdego treningu, będziemy biegnąć mile dla rozgrzewki. Nie chce słyszeć żadych narzekań bo podwoje to! - Ogłosił Liam i otrzymał fale jęków w odpowiedzi.
Louis poderwał się z miejsca, bo lubił bieganie. Mógłby być nawet najszybszym zawodnikiem w drużynie. To podniosło go na duchu, gdy Harry zauważył pozytywną reakcje Louisa, postanowił wziąć z niego przykład.
- Myślę, że to świetny pomysł, trenerze, nie masz nic przeciwko jeśli będziemy słuchać muzyki w trakcie biegania? - Zapytał Harry.
Liam przewrócił oczami na kapitana. - Nie dbam o to czy chcesz nosić cholerne baletki, po prostu rób to co masz robić. Jeśli są tu jakieś marudy, będą robić pompki gdy wrócą. Biegnijcie jako zespół i pomagajcie ludziom z tyłu. Chce abyście myśleli jako grupa, co jest kluczem do wygrania z Winterberry. Zrozumiano?
Zaynowi spodobał się pomysł z grupą, ponieważ kiedy był bramkarzem, mógłby być w tym samym stanie psychicznym jak reszta graczy w ofensywie.
Tu nie chodziło tylko o wygraną, tu chodziło o zobaczenie gry, gdy piłka przejeżdzała po źdźbłach trawy. Trzeba spojrzeć na ten wielki obrazek jak na grę w piłkę nożną, a nie jak na pare facetów ganiających za piłką.
- Dobra, czas na Was chłopcy! Vamos! Allons-y! Wynoście się stamtąd! - Liam krzyknął i zespół wystartował z Louisem i Harrym na czele.
Louis wyciągnął słuchawki i wsadził je do uszu, wybierając playlistę, którą skomponował mu Harry gdy jeszcze był pod nazwą “Ktoś kto dba”; to było dokładnie to czego mu było teraz trzeba.
Kiedy zaczęli, Ed był pierwszym który został w tyle. Nigdy nie był w świetnej formie i nawet kiedy się bardzo starał, po prostu nie był na równi. Niall zauważył to z trybun, gdy krążyli po polu i zrobiło mu się żal rudzielca. 
Niall próbował złapać uwagę Zayna aby ten wsparł trochę Eda, ale bramkarz był już dawno poza strefą. Więc zostali Louis i Harry. Westchnął powoli i wyciągnął pompony z plecaka. Nadszedł czas aby być dobrym człowiekiem i zajebistą cheerlederką.
Blondyn potruchtał po schodach i pobiegł na środek pola, Sophie szybko dołączyła do niego.
- Co dopingujemy? Coś w szczególności? - Spytała, wkładając na twarz swój najlepszy pełen werwy uśmiech.
- Robię to tylko dlatego, że pomoże to drużynie. Musimy dopingować Eda. - Wyjaśnił Niall i Sophie skinęła głową ze zrozumieniem.
- Czekaj. Ale co będziemy mowić? - Zapytała Sophie, niepewna, co mogłoby się rymować z Ed i być zachęcaję. Nie mogła wywalić słowa łóżko z jej umysłu a to pewnie dlatego, że w tej chwili miała dość dobry widok na Liama.
- Och, ja wiem! Biegnij, biegnij, biegnij tak szybko jak możesz, ale i tak nie złapiesz Eda, bo jest on człowiekiem rudogłowcem. (Po angielsku jest Gingerhead, co wymuje się z Ed - od Juls) - Niall krzyknął z entuzjazmem.
Sophie wzruszyła ramionami i dołączyła do niego, głośno dopingując.
Ed zauważył to i poczerwieniał ze wstydu, ale gdy zespół to usłyszał, ludzie zaczęli dołączać do dziwnego okrzyku Nialla. Wkrótce cały zespół to nucił.
Louis wyciągnął słuchawki, zdając sobie sprawe, że był dwadzieścia metrów przed grupą i ktoś dopingował. Przez chwilę myślał, że to o nim, ale później zdał sobie sprawę, że jedyny rudzielec w zespole to Ed.
Śmiejąc się, Louis cofnął się do zespołu, uświadamiając sobie, że był daleko myślami od zespołu, ponieważ oddzielił sie od grupy. On sam zmanewrował tak, że był z Edem, Zaynem i Harrym. Cała  czwórka zaczęła podnosić pięści w ten sam sposób jak Sophie i Niall demonstrowali na środku boiska.
Serce Eda urosło gdy zespół zachęcał go, aby podniósł tępo i w końcu dostosował się do rytmu biegu. Cała grupa stała się jedną jednostką, a gdy Liam patrzył jego oczy błyszczały z dumą.
To była sprawność sportowa, takiego rodzaju chwila w której różna grupa ludzi spotyka się aby zrobić coś specjalnego i niespodziewanego. To dało Liamowi nadzieje na to, że drużyna odniesie sukces pokonując Winterberry.
***
- To był dość intensywny trening, co nie? - Zapytał Harry, opierając podbródek na piersi Louisa.
Patrzyli na gwiazdy na dachu szatni, obaj byli zbyt zmęczeni aby być ze sobą blisko fizycznie, ale byli gotowi spędzić następne kilka godzin razem, po prostu w swojej obecności.
Harry i Louis byli dla siebie wzajemnymi ucieczkami od rzeczywistości, gdy byli w swoich ramionach, nic innego nie miało znaczenia.
- Było całkiem fajnie. Lubię to, jak ludzię w końcu zaczęli akceptować Eda. Niektórzy z chłopaków mieli ciężko na początku. - Skomentował Louis, przeczesując palcami miękkie loki Harry’ego.
Harry wzruszył ramionami. - Chodzi mi o to, że przyszedł do naszego zespołu z drużyny rywala przez którą Zayn został zaatakowany. Poznaliśmy go w szpitali i dlatego nie było nam tak trudno przyjąć go z otwartymi ramionami.
- Pamiętasz, jak to było kiedy pierwszy raz dołączyłem do zespołu? - Zapytał Louis, przypominając sobie wszystko w głowie.
Jeśli to nie byłby wymógł, żeby dołączyć do drużyny, lub jeśli próbowałby dostać się do innej drużyny, lub gdyby nie stworzono drużyny... Wszystko byoby tak bardzo różne od tego vo było teraz. Miał za złe systemie edukacji za dawanie tak głupich kar, ale teraz nie wiedział jak ma dziękować.
Obecny czas byłby tak różny, jeśli któraś z tych sytuacji nie miałaby miejsca: Niall nadal bałby się ludzi i nie mógłby być z Zaynem, Sophie nadal by myślała, że Louis to dziwak i umawiałaby się z Harrym a Harry i Louis nigdy nie byliby razem.
Ta myśl sprawiła, że Louis zadrżał, był tak zadowolony z tego jak układa się jego życie. Było perfekcyjnie harmonijne.
- Yah, najlepszy dzień w moim życiu. Cóż, prawie jak ten gdy, no wiesz... - Powiedział Harry za nim Louis pocałował go czule w czubek głowy.
- Awwww... Czyż nie jesteś najsłodszy? - Dokuczył Louis i Harry skrzywił się. 
Harry wiercił się wiec oparł się o łokieć i położył głowe na ramieniu Louisa.
- Boisz się końca sezony? Na prawdę chce wygrać, ale jest tyle presji na moich ramionach ponieważ jestem kapitanem i w ogóle... - Wymamrotwał Harry, jego nerwy spowodowały wahanie głosu.
Louis przytrzymał Harry’ego, przyciągnął go bliżej owijając rękę wokół swojego chłopaka. - To nie ma znaczenia, co się stanie. Byłoby super, jeślibyśmy wygrali, ale jeśli nam się to nie uda, to wciąż możemy spojrzeć w tył i przypomnieć sobie te wspaniałe chwile które mieliśmy. Mam na myśli, ja zobyłem Ciebie, prawda?
Harry roześmiał się z kiepskiego podrywu Louisa ale wiedział jakie są rzeczywiste zamiary za tym. Ponieważ, to była prawda, nawet jeśli nie wygrają pierwszego miejsca, nadal będą mieli siebie... I Liama, Zayna, Nialla oraz Sophie. Puchar nie będzie tak bardzo ważny jak przyjaźń i siła którą mają.
Louis uspokoił się gdy oczuł ciężar nieśmiertelnika, który wiernie nosił na szyji.
- Nie możemy tu zostać, tak jak teraz, na zawsze? - Louis zapytał Harry’ego, nie chcąc, aby ich sytuacja zmieniła się z powodu uroczystości rozdania dyplomów.
Harry westchnał, wiedząć, że ta rozmowa będzie musiała zostać kiedyś przeprowadzona. - Wszystko się zmieni, Lou, i nawet my możemy się zmienić ale nadal mamy siebie, to jest jedyna rzecz którą moję Ci obiecać.
Te słowa pocieszyły Louisa ogromnie gdy czuł oddech Harry’ego na swojej szyji. To laskotało ale było jednocześnie relaksujące.
Louis i Harry spojrzeli na boisko i oboje wiedzieli, że w ich sercach, nawet jeśli przegrają, to wspomienia które mają nie zostaną skażone po jednym meczu. Melodia była po prostu zbyt silna, aby została powstrzymana przez jeden rozdźwięk.
***
 > Chapter 25 <
77 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 23
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
***
Chapter 23
Kiedy Louis zaśpiewał ostatnią linijkę prosto do kamery, Harry wiedział, że to jest do niego. Harry nie mógł się doczekać by zostać z Louisem sam na sam i pogratulować mu jego występu.
To był długi dzień dla obojga, kapitana i żółtodzioba, Harry ukrywał się przed światem z Zaynem i Liamem gdy Louis biegał po kampusie z Niallem i rozwiązywał zagadkę Sophie.
- To było szalone, nigdy nie spodzewałbym się, że Niall tak dobrze gra na gitarze. - Zauważył Liam, uśmiechając się do Zayna.
Zayn uśmiechnął się dumnie. - Tak, to moja mała gwiazda rocka.
- ...I cholera, Louis umie śpiewać! - Kontynuował Liam z entuzjazmem.
Harry roześmiał się z trenera, ale przytaknął. - Nie miałem pojęcia. Kiedy robiliśmy karaoke kilka tygodniu temu on praktycznie szeptał do mikrofonu. Dziś było zupełnie odwrotnie.
- Oboje wyglądali tak pewni siebie. Pomyśleć, że to są Ci sami faceci, którzy kilka miesięcy temu ledwo z kimkolwiek rozmawiali, zadziwia mnie to. - Zayn wyraził.
- Cóż, to wszystko dzięki mnie. - Powiedział Liam z satysfakcją.
Harry i Zayn spojrzeli na trenera i przyjaciela ze spekulacją. To będzie potrzebowało wyjaśnień, ponieważ to oni wspierali Louisa i Nialla.
- Naprawdę? - Zapytał Harry unosząc brwi.
Liam zobaczył ich obawy i wziął to za wskazówke aby wyjaśnić swoje racje -  Gdybym nie dopuścił Louisa do zespołu , Niall nigdy nie zacząłby przychodzić na mecze , aby być naszym peppy cheerleaderka i Louis byłby zwykłym akademickim dzieciakiem. Wy zawsze macie mnie za pewnik ... "
- Ponieważ nigdy nie jesteś w pobliżu! - Zayn oskarżył i Liam tylko wzruszył ramionami , doskonale zdając sobie sprawę z tego faktu .
- Mam College- y rzeczy do zrobienia, w porządku? - Liam sprzeciwił się .
- Jasne.... - Harry mruknął w do jego dziwnego, starszego przyjaciela. - Zastanawiam się, jak Sophie naprowadzi ich aby nas znaleźli. Nie będą się szczęśliwi, kiedy tu dotrą.
Zayn uśmiechnął się. - To będzie rozczarowaniem, ale to wydarzenia z nia są ważne, prawda?
- Niewątpliwie. - Zgodził się Liam.
- Nie jestem dziwny, Sophie mówi, że jestem ‘nadzwyczajnie wyjątkowy’. - Sprzeciwił się Liam, krzyżując ramiona.
Zayn przewrócił oczami . - ‘Nadzwyczajnie’ na pewno nie jest słowem. (W oryginale jest ‘offbeatily’ czego za gnidę nie mogę przetłumaczyć. Dlatego Zayn mówie, że ‘offbeatily’ nie jest nawet słowem, bo ono nie istnieje. - od Juls)
Harry roześmiał się otwarcie, jak Liam zmarszczył brwi z powodu uwagi Zayna. Doszedł do wniosku, że brak świerzego powietrza i za dużo interakcji z Harrym i Zaynem docierała do Liama. Harry miał nadzieje na to, że Sophie się pospieszy, przyprowadzajac Louis i Nialla do kryjówki albo wkrótce Liam totalnie oszaleje.
***
- Ok. Zrobiliśmy to Soph! Gdzie są chłopcy? - Louis zapytał niecierpliwie tuż po tym jak skończyła się muzyka.
Niall szybko pobiegł za Louisem i powiedział. - Zrobiliśmy każdą rzecz, którą chciałaś, a nawet upokorzyliśmy się na oczach szkoły. Ale... to był niesamowity dzień, nie obchodzi mnie to jak bardzo zmęczony się teraz czuje, to było tego warte. - Sophie uśmiechnęła się i objęła Louis oraz Nialla. - Chciałam Wam tylko przypomnięc, jak ciekawie może być. Przez chwilę wszystko było takie... napięte, potrzebowaliście wrócić do swoich korzeni.
- I na pewno czujemy się jak byśmy to zrobili. - Louis zapewnił, przypominając sobie dzień w myślach.
Cała sytuacja była kompletną bzdurą, ale on i Niall stanęli przed nią z całkowitą powagą. Adrenalina która ich napędzała mówiła, że to da im przebudzenie, szczególnie potrzebne Niallowi. Nie musiał się iczego obawiać, ale również nie musiał być nadopiekuńczy w stosunku do Zayna.
Nadal mógł być szalonym Niallem, którym zawsze chciał być i nie musial myśleć o tym co inni pomyślą. Wiedział co zrobi pierwsze gdy dotrze do domu: poćwiczy swoje ruchy cheerleaderki, zje pizze i wymyśli jakieś nowe piosenki na treningi piłki nożnej.
Dla Louisa, to było odnowienie więzi z Niallem. Był tak pochłonięty sytuacją z Harrym, że pominął swojego najlepszego przyjaciela i lokatora na pare tygodni, wtedy kiedy potrzebował go najbardziej. Louis dotknąl ręką nieśmiertlenika, który nosił pod koszulką i wiedział, że kiedy odnajdą chłopców, to będzie czas kiedy powie reszcie o jego związku z Harrym.
- Dobrze, chłopcy, mam dla Was opaski na oczy abyście nie wiedzieli gdzie idziemy. - Sophie poleciła, przekazując każdemu z nich pas tkaniny, aby umieścili go na oczach.
- To perwersyjne. - Niall zauważył, nakładając ją.
Oczy Sophie i Louisa rozszerzyły się. Czy słodki, mały, niewinny Niall rzecywiście stwierdził, że Blindfolds są perwersyjne?!? Gdzie on nawet nauczył się takiego języka? Zayn...?
- Um.. Wiesz co to znaczy Nialler? - Louis zapytał z nadzieją, że jego przyjaciel nie miał pojęcia.
- Perwesyjny, w sensie ta opaska jest taka wygnieciona. Jest dużo zmarszczek na tym. - Niall odpowiedział, zerkając znad niebieskiej opaski.
Sophie zaczęła chichotać. - Kochanie, masz na myśli pomięta?
- Ohh, to jest to słowo którego szukałem! - Zgodził się Nialla. - Ale.. Co perwersyjny znaczy?
Ani Louis, ani Sophie naprawdę nie chcieli odpowiadać zgodnie z prawdą w strachu, że zrujnują słodki i anielski świat Nialla.
- EJ LUDZIE! To nie jest kurde fair, nawet nie wiem co to znaczy... - Niall narzekał widząc reakcje dwóch przyjaciół.
- Nie ważne, nie martw się o to Nialler. - Louis odchylił się, wkładając swoją opaske.
Teraz, Niall był zdenerwowany. Dlaczego po prostu nie mogli mu powiedzieć, co się dzieje? Postanowił zrobić coś drastycznego, więc wrzasnął z całych sił. - CO. TO. ZNACZY. PERWERSYJNY?
Otaczający ich uczniowe posłali im zdziwnione spojrzenia więc Sophie podjęła decyzje aby usunąć Louis który już miał opaske i zdezorientowanego Nialla z drogi.
- Kochanie, tą historią zajmiemy się w inny dzień, dobrze? - Zapewniła Nialla przed zawiązaniem mu opaski.
- EY! TYLKO NIE TO, ZNOWU CIEMNOŚĆ. - Niall zapłakał przed tym gdy Louis chwycił jego rękę, aby zapenić mu komfort aby wiedział, że nie jest sam.
- Zaufajcie mi chłopcy, to nie będzie długi spacer. - Sophie szepnęła, gdy zaczeła ich prowadzić w stronę kryjówki.
***
- Shhhh! Myślę, że słyszę jak nadchodzą! - Zayn ogłosił, wpatrując się w drzwi.
- Tak jak mówiła... - Mruknął Liam, nie mogąc się powstrzymać.
Zayn posłał mu spojrzenie. - To nawet nie ma żadnego cholrnego sensu, ty cioto!
Harry zaśmiał się z trnnera, którego rozsądek zmalał, a potem stał się spokojny. Zayn przyłączył się no Liama i Harry’ego, którzy już przykucnęli za ławką w ich kryjówce.
Rzeczywiście, zmartwiony głos Nialla rozbrzmiał w ich kryjówce i wkrótce usłyszeli Louis oraz Sophie. Niall był najgłośniejszy przez to, że bał się ciemności gdy Louis i Sophnie bezskutecznie próbowali pocieszyszyć biednego blondyna.
Drzwi otworzyły się powoli i głos Sophie rozbrzmiał - Idźcie do przodu i zdejmijcie opaski, chłopcy!
W tym samym czasie Niall I Louis zdjęli opaski a Zayn, Liam i Harry wyskoczyli zza rzęki szafek. - Niespodzianka!
Dopiero po chwili oczy Louis dostosowały się do jasnego światła, ale potem uświadomił sobie, gdzie są.
- SCHOWAŁAŚ ICH W SZATNI? - Określił Louis, uświadamiając sobie jak głupi był.
Sophie uśmiechnęła się, a jej oczy lśniły paskudnie. - Nie mogłam się powsrzymać. Po za tym jesteśmy w dziewczęcej szatni.
Oczy Nialla rozszerzły się gdy zrozumiał gdzie są. - Nie możemy tu być! To nie zgodne z zasadami! Nie mogę tego robić...
Ale wtedy zobaczył Zayna i wszystkie obawy zniknęły. Blondyn podbiegł do Zayna i oznajmił. - Myślałem, że straciłęm cię na zawsze!
Zayn objął ramionami swojego małego cheeledera i pocałował go w czoło uspokajająco. - Wciąż tu jestem, kochanie, i w najbliższym czasie nigdzie się nie wybieram, obiecuje.
Niall wydawął się nieco spełniony i wszyscy świadkowie tej sytucaji mieli roztopione serca przez całą słodycz tej sprawy.
Sophie była szczególnie dotknięta, bo żyła dla tego typu chwil. Liam owinął ramię wokół Sophie i przyciągnął ją bliżej aby pokazać, że troszczy się o nią tak samo jak Zayn i Niall troszczą się o siebie. Cmoknęła go szybko w usta, aby pokazać swoje zadowolenie, a potem oparła delikatnie głowe na ramieniu swojego chłopaka.
Harry podszedł powoli do Louisa, upewniając się, że wszyscy wciąż są pochłonięci Zaynem i Niallem.
Dyskretnie wsunął dłoń w ręke Louisa i pochylił się do jego ucha. - Myślę, że nadszedł czas aby oznajmić to, iż jesteśmy razem. Nie zniosę utrzymywać to w tajemnicy chwili dłużej, szczególnie gdy chce Cię tak bardzo teraz pocałować.
Louis zarumienił się z powodu tego, że Harry chce go pocałować i skinął głową w zgodzie.
Nie muszą się dłużej ukrywać, ponieważ cały ten dramat z wypadkiem Zayna został rozwiązany. To był czas na bycie szczerym wobec przyjaciół którym mogli zaufać i być otwartym na temat tego co do siebie czują. Nie było nic co by mogło ich powstrzymać.
- Um, ludzie... przepraszam za przerwanie waszego festynu przytulania, ale.. chcemy Wam coś powiedzieć. - Zaczął Louis, obserwując jak wszyscy odwrócili głowę z stronę jego i Harry’ego.
Harry uśmiechnął się promiennie. - Jesteśmy, uh.. Tak jakby razem.
- WIEDZIAŁEM! WIEDZIAŁEM! WIEDZIAŁEM! - Zawołał Niall podnieciony jak by dopingował, ponieważ jego racja została potwerdzona.
Sophie zareagowała drmatycznie (jakby nie wiedziała) i podbiegła do Louisa i Harry’ego aby ich przytulić i pokazać swoje poparcie.
Szczęki Zayna i Liama opadły w całkowitym zaskoczeniu.
- Dlaczego nie mogliście nam powiedzieć wcześniej? - Zapytał Zayn ze zmieszaniem w jego głosie. - To nie tak, że ktoś z nas zareagowałby źle... No cóż, oczywiste, że raczej dobrze.
Niall uśmiechnął się na uwage bramkarza.
Gdy tylko Louis uciekł z ciasnego uścisku Sophie, odpowiedział. - Cóż, z tym wszystum co się działo dookoła, nie chcieliśmy dodawać czegoś jeszcze co spowodowałoby większy dramat.
- Oprócz tego, że to było nowe i nie mieliśmy pojęcia do czego dążymy. Musieliśmy sami się dowiedzieć czego chcemy, a później Wam powiedzieć. - Dodał Harry.
- Czekaj, wiec chcesz nam powiedzieć... że możemy o tym mówić publicznie? - Zastanowił się Liam, patrząc podejrzliwie.
- Liam. Coś ty do chcolery zrobił? - Zapytał Harry z wyrzutem, jego brwi zmarszczyły się w niepokoju.
Liam uśmiechnął się głupkowato. - Możliwe, że tweetnąłem o tym...
- CO?!? - Powiedzieli wszyscy.
Liam poczuł, jak by miał zostać spalony na stosie gdy piątka jego przyjaciół patrzyła na niego w napięciu.
- Chciałem tylko dać znać moim followersom jak wspaniali jesteście razem. - Wyjaśnił, wzruszając ramionami niewinnie.
Zayn szybko przechwycił telefon i przeczytał tweet Liama.
- Larry Stylinson 4ever?!? Co to niby znacze, stary? - Zapytał zdezorientowany Zayn.
- Powiedz mi, że nie połączyłeś naszych imion... - Louis westchnął, pocierając skronie ze wstydu, z jakim będą się musieli zmierzyć jutro na treningu.
- PRZEPRASZAM! NIE WIEDZIAŁEM, ŻE NIE JESTEM UPOWAŻNIONY DO WSPIERANIA WASZEJ MIŁOŚCI I DZIELENIA SIĘ NIĄ Z LUDŹMI W INTERNECIE. GDZIE NIBY JEST TAKA ZASADA? - Zapytał Liam w sprzeciwie za nim Sophie przejeła inicjatywę, aby wyciągnąć swojego chłopaka z szatni, kopiąc i krzycząc. (Liam, aka największy shipper Larry’ego. Niall, masz konkurencje! :D - od Juls)
- Przepraszam, że nie potrafi się zamknąć. - Przeprosiła, za nim wyszli. Reszta stała oszołomiona.
- Więc, jestem taki szczęliwy z waszego powodu, ale muszę się dostać na badanie w szpitalu. Nialler, możesz mnie zawieźć? - Zapytał Zayn.
- Jasne! Narka ludziczki! - Odpowiedział Niall za nim wynieśli się z szatni.
Harry i Louis zostali sami, całkowicie wyczerpani dzisiejszymi atrakcjami i tym co się właśnie stało.
- Cóż, jeśli spojrzeć na jasną stronę, nie będziemy musieli nikogo powiadamiać, bo nasz szalony przyjacielotrener zrobił to za nas. - Zażartował Harry, przyciągając Louis blisko do niego.
- Racja. - Wyszeptał Louis, obserując szmaragdowe oczy Harry’ego z wielkim podziwem. - Boże, jak ja dziś za Tobą tęskniłem.
- Ja za Tobą również. - Zgodził się Harry przed zamknięciem przestrzeni między nimi.
Połączenie między nimi było mocne ale opanowane, jak orkiestra, która gra ze sobą od wielu lat. Wiedzieli, że mają siebie nawzajem i to nie miało się zmienić, jak rytm życia, który nadal szedł do przodu. Już nie muszą tańczyć wokół swoich uczuć, mogą je szczęśliwie okazywać w całej ich krasie.
Nie było słychać nic po za ich biciem serc które biły jak kojące staccato, które podąża za ich wewnętrzną melodią, od kiedy się spotkali.
***
> Chapter 24 <
76 notes · View notes
Text
Dzień Dobry Wieczór
Rozdział się dziś nie pojawi, będzie dopiero w piątek! :) Miłego wieczora. 
~ Juls
2 notes · View notes
Note
bedziedziecie cos tlumaczyc jak skonczycie to??
Tak :) Mamy taki zamiar. Ostatnio ustalałyśmy to i prawdopodobnie będzie to Blogger :) 
~CO
2 notes · View notes
Text
Melody In The Locker Room By Cass | Tłumaczenie | Chapter 22
Tumblr media
Tytuł: Melody In The Locker Room
Autorka: Cass
Oryginał: [x]
Zgoda: Jest!
Tłumaczki: Juls | Cwaniak
Paring: Larry Stylinson
Fabuła: Louis był facetem, którego hobby było wtapianie się w tłum. Od zawsze podpierał ściany, ale nie mógł tego zmienić, bo taki był porządek rzeczy.
Harry był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Powrót do domu króla i połowa związku sprawiła, że szkoła Stanborough Boarding ma moc.
Żaden z nich nie jest usatysfakcjonowany ze swojej sytuacji, ale kiedy Louis zostaje zmuszony do dołączenia do drużyny, co z tego wyjdzie?
Od CO: Wybaczcie za różne dopiski w nawiasach. Ten rozdział jest zdecydowanie powodem, dla którego nie powinnam wieczorami tłumaczyć tego opowiadania. 
***
Chapter 22
Para stała teraz na krawędzi sceny muszli koncertowej. Prawie cała szkoła siedziała na trybunach przy scenie, czekając na cheerleaderki w swoich spódniczkach, które były zbyt bardzo obcisłe.
- Nie powinny móc w nich oddychać? – zapytał Niall, wskazując na dziewczyny, które włożyły wyjątkowo krótkie i przylegające stroje. Był całkowicie zdezorientowany, dlaczego one zawsze przechodzą przez ten ból tylko na prostą prośbę tłumu.
Louis zaśmiał się ze swojego naiwnego przyjaciela, był zadowolony, że robi to z Niallem, bo inaczej nie znalazłby ujścia dla swoich nerwów. Louis nie występował. Nigdy.
Przypomniał sobie czasy, kiedy zostali z Niallem zmuszeni do udziału w przedstawieniu „Czarnoksiężnika z Oz”. Niall został obsadzony w roli lwa, a Louis był wróblem, ale kiedy przyszła kolej Louisa, by zabłysnąć, uciekł ze sceny z łzami. Widząc swojego zrozpaczonego przyjaciela, Niall dołączył do niego i nagle przedstawienie zostało okrojone do Blaszanego bohatera i Doroty idącej do Oz.
- Nie Nialler. Materiał jest na tyle elastyczny i oddychanie nie ma nic wspólnego z ich spódnicami, bo nie oddychasz udami…Teraz, jeśli miałby na sobie gorsety, to byłaby całkiem zupełnie inna historia.
- Co to jest gorset? – zapytał Niall, zawieszając swoją gitarę na plecach. (dlaczego w tym momencie to tłumaczenie zupełnie ze mną nie współpracuje, a ja płaczę ze śmiechu…Po prostu chyba większej ilości faceplamów zrobić już nie mogłam – od CO).
Louis pokazał mu dwa uniesione kciuki do góry. Niall wyglądał bardziej na pieprzonego rockmana, niż Louis, choć Louis użył czarnego eyelinera, żeby poprawić jakoś wykonania. (bawimy się w rockmanów, czy może bardziej w Salę Samobójców, huh? – CO).
- Nieważne, to nie ma znaczenia. Nie mogę uwierzyć, że rzeczywiście to zrobimy. Przypomnij mi ponownie dlaczego to robimy. Proszę! – poprosił Louis, wykręcając nerwowo nadgarstki.
Niall również zaczął trząść się z nerwów. Louis naprawdę nie był dobrym przykładem dla blondyna. Jeśli ktoś kiedykolwiek niepokoił się gdzieś koło niego, Niall automatycznie przejmował to uczucie. To był problem tego, że był bardzo empatyczny, miał skłonność do przeżywania uczuć, których nigdy naprawdę nie chciał przeżywać albo nie potrzebował ich.
- To wina Sophie. Nie chcę już więcej grać w tą grę… - narzekał Louis, siadając na ławce w geście przegranej.
Louis wkrótce zdał sobie sprawę, że denerwowanie się nie pomoże im w ogóle. Musieli wyjść z hukiem, jeśli mają w ogóle wystąpić.
- Myślę, że musimy zmienić naszą piosenkę – zaproponował Louis. Fala pewności siebie zalała go, tak jak pierwszego dnia, kiedy próbował dostać się do drużyny piłkarskiej.
- Ale Yellow Submarine jest klasykiem! – sprzeciwił się Niall, wydymając wargi na sugestię Louisa.
Louis przewrócił oczami na upartą postawę swojego przyjaciela. Wyjął batonika z kieszeni i popchnął go w kierunku Nialla. (Nie wiecie jak zaciągnąć Nialla do łóżka? Dajcie mu batonika! – CO). Niebieskie oczy Nialla zaświeciły się, a on zaczął ślinić się z podnieceniem.
- Dawaj Nialler, współpracuj ze mną – dokuczył mu Louis, machając Marsem przed nosem swojego współlokatora.
Niall wyglądał na kompletnie zachwyconego czekoladą przed sobą i kiedy był nieco świadomy, że jest manipulowany, nie przejmował się tym. Wyrwał batonik z ręki Louisa i otworzył go zębami.
W czasie, gdy gryzł czekoladę, mruknął: - Zamieniam się w słuch Lou.
Louis uśmiechnął się, gdy googlował słowa i akordy do ich nowego utworu. To miało być szybka zmiana, ale mogli zrozumieć ją ze względu na wydajność ich występu i pewność siebie.
XXX
- Już im współczuje, a oni nawet nie wyszli jeszcze na scenę – stwierdził Zayn, patrząc w ekran komputera, gdzie Sophie nagrywała występ Nialla i Louisa swoim telefonem.
Harry zaśmiał się i wzruszył ramionami beztrosko. Wiedział, że Louis będzie wstanie tego dokonać, a mały Niall również będzie w stanie zrozumieć jego zachowanie.
- Jestem podekscytowany tym, że będę w stanie zobaczyć jak rzeczywiście brzmi Louis. Mam więcej wiary w talent Nialla biorąc pod uwagę to, że jest przede wszystkim muzykiem – podzielił się Harry.
- Mam przeczucie, że zaskoczą nas wszystkich. Jak Britney, gdy miała swój wielki powrót i był również bez zarzutu, jak zawsze – zauważał Liam, uśmiechając się w kierunku ekranu. Wyciągnął rękę w kierunku pudełka z popcornem, który Sophie im zapewniła i żuł go szczęśliwy z tego powodu.
Zayn i Harry rzucili mu zakłopotane spojrzenie.
- Mówisz o Britney Spears Li? – zapytał z niedowierzaniem Zayn.
Liam mocno się zarumienił, a potem odpowiedział defensywnie: - Miała ciężki okres przez kilka lat. To znaczy sława przynosi dużo stresu i presji, a ona po prostu nie mogła jej już dłużej znieść i nasza pop księżniczka spadła z glorii chwały i mocno upadła.
- Również upadłeś? – dokuczył mu Harry.
- Oj! Bądź wyrozumiały, ona jest cholerną inspiracją. Ona nie jest dziewczyną…A jeszcze nie kobietą! – Liam spiorunował ich, krzyżując ramiona i marszcząc swoje brwi.
Zayn i Harry wybuchnęli śmiechem na to co powiedział Liam. Ale Liama to nie obchodziło, bo dla niego byli tymi, którzy nie rozumieli chwały jaką miała Britney Spears.
- …Nie wierzę, że po prostu zacytowałeś tą piosenkę z Crossroads - Dogonić marzenia – oskarżył go Zayn, pomiędzy wybuchami śmiechu.
Liam miał teraz przewagę. – Och, więc w takim razie widziałeś ten film?
Zayn nagle spoważniał. – Nie…
- To mnie nie bardzo mnie przekonuje Zayn – stwierdził Liam, unosząc spekulacyjnie brew.
Harry szybko również przestał się śmiać, patrząc z niedowierzaniem na Zayna. – Zayn nie przyłączaj się do ciemnej strony uznania dla pop księżniczek lat 90. Nie każ mi kwestionować twojej męskości.
To kiedy prawda wyszła na jaw: - To wina mojej mamy okay? Miała obsesje na punkcie Madonny, w zasadzie całe moje dzieciństwo było pełne teledysków i koncertów. Kiedy Britney i Madonna miały ten duet, moja mama myślała, że to powtórne przyjście Jezusa i ustaliła, że ożenię się z Britney. Ale jesteśmy tutaj, nic z tego się nie stało, pomimo moich najśmielszych marzeń.
Harry został powalony tymi wyznaniami. To było zupełnie śmieszne, ale prawdziwe w tym samym czasie, więc nie mógł się powstrzymać, ale współczuł młodemu Zaynowi, który rozpaczliwie chciał poślubić Britney Spears, z powodu wpływu jego matki.
- Myślę, że była gorąca – przyznał Harry, chcąc wziąć udział w tym momencie. – A „szczęście” przeciągnęło mnie kilka razy przez ciemną stronę, jeśli mamy być ze sobą szczerzy.
Był solidny moment, w którym prawie żałowali, po czym wszyscy zdali sobie sprawę, że właśnie połączyła ich Britney Spears. Żaden z nich nie będzie już nigdy o tym mówił.
- Och, spójrzcie! Pokaz się zaraz zacznie – powiedział Liam, gdy zespół zaczął grać pierwszy akordy do bardzo znanej piosenki.
- Nie ma mowy… - mruknął podekscytowany Zayn.
Mózg Harry’ego prawie wybuchnął, gdy myślał skąd może być ta piosenka, a potem uderzył się dłonią w usta, gdy sobie to uzmysłowił. Niall i Louis mieli zamiar wyciągnąć „Zakochaną złośnicę” przed całą szkołą.
Harry nigdy nie był tak zaszczycony w próbie ratowania go przez całe swoje życie.
XXX
Zespół zaczął grać, a Niall podpiął swoją gitarę bezprzewodowo, tak aby mógł wędrować po całej scenie, tak jak chciał. Ale teraz, stał w bezruchu całkowicie w jednym miejscu. Trema była  dla niego nieporozumieniem, czuł się bardziej jak:
„Umrę jeśli ktoś mnie teraz zobaczy proszę proszę niech ktoś mnie ocali, proszę proszę ktokolwiek ktokolwiek, gdzie jest Zayn, nie mogę tego zrobić, krówka, krówka, krówka, jestem głodny, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE MOGĘ TEGO ZROBIĆ!”
Louis nie był tak przerażony, bo czuł się lepiej z nową piosenką, ale teraz przeszkodą było rzeczywiście to, że musiał sprawić, żeby jego głos „zadziałał”, a nie tylko szeptał do mikrofonu.
Widzisz, Louis był jednym z tych ludzi, którzy kiedy grasz w zespole rockowym czy też karaoke, on nie będzie darł się na całe gardło. Był osoba, która wytwarzała najcichsze dźwięki do mikrofonu, jak to tylko możliwe, jego usta praktycznie spoczywały na kawałku mikrofonu i mamrotały tekst piosenki, a nie śpiewały.
Ale nadszedł czas, aby zostawić to za sobą. Dzisiaj był pieprzonego piosenkarza Louisa. Kiedy zespół zaczął grać, chwycił przerażonego Nialla i wyciągnął swojego małego przyjaciela na scenę.
Your just too good to be true Can’t take my eyes off of you
Podobnie jak postać Heatha Ledgera zrobiła w filmie, Louis rozpoczął piosenkę w zrelaksowanym rytmie. Przyjaciele z zespołu Nialla byli bardzo przychylnie nastawieni do braku doświadczenia Louisa i podążyli za nim bez wahania.
Niall miał zaciśnięte oczy, ale tak szybko jak Louis zaczął śpiewać w swój bardzo pewny siebie sposób, Niall zainspirowany, otworzył jedno oko i zaczął brzdąkać gitarą.  
You’d be like heaven to touch I want to hold you so much
Louis poczuł jak muzyka rozluźnia go, gdy zbliżył się do przodu sceny, patrząc na tłum, aż w kierunku horyzontu. Nie mógł patrzeć na swoich rówieśników, bo sytuacja była cholernie realistyczna. Zamiast tego udawał, że jest największą gwiazdą rocka na tej planecie…który gra na jednej marakasie. Wiedział, że prawdopodobnie wyglądał niezręcznie jak diabli, ale było za późno, żeby mieć jakiekolwiek wątpliwości.
Niall coraz bardziej się rozluźniał, szczególnie z instrumentem w swoich dłoniach. Podszedł do Louisa stojącego z przodu sceny i zaczął nucić z nim melodyjną muzykę.
At long last love has arrived And I thank God I’m alive You’re just too good to be true Can’t take my eyes off of you.
Tłum wiedział, co będzie dalej i zaczął przewidywać to z entuzjazmem. Przez ciało Louisa i Nialla przepłynęła fala podekscytowania, po czym znany refren piosenki zatrzymał ich dramatyczną pozę, co sprawiło, że Sophie całkowicie szalała w tłumie.
- Dajcie czadu chłopcy! – krzyknęła wspierająco, trzymając telefon z aparatem, aby uświadomić im, że nagrywa występ do „sekretnego miejsca”.
Louis wziął głęboki oddech i znikąd stagehand (osoba, która pracuje na backstage’u – od CO) podał wolny mikrofon dla Nialla. Byli gotowi, by podbić świat.
I need you baby and if it’s quite alright I need you baby to warm the lonely nights
I love you baby trust in me when I say, oh yay
Cały tłum wstał ze swych siedzeń i wiwatowali razem ze śpiewającymi Niallem i Louisem.
Było trochę za późno rozmyślać o tym, co pomyślą ich rówieśnicy, więc Niall i Louis zaczęli nastawiać się na koncert ich życia.
Dumnie tańczyli i skakali z przypadkowych elementów wyposażenia z niewielką ostrożnością i głównie spontanicznie. Byli świadomi, że są przed oczami całej szkoły, ale to po prostu nie miało znaczenia. To było tak, jakby byli z powrotem w swoim pokoju i bawili się, tak jak mieli to w zwyczaju.
Sophie uśmiechnęła się, wiedząc, że chłopcy bawili się. Była z nich tak dumna z ich pewności siebie i braku pohamowania.
Oh pretty baby don’t let me down I pray Oh pretty baby now that i found you stay And let me love you love you oh baby.
Louis skoczył w kierunku krawędzi sceny i zeskoczył z niej. Zaczął iść w dół do nawy bocznej, gdzie Niall zszedł po schodach (u blondyna wciąż zostały ostatni rozsądku).
Louis zachęcał ludzi do śpiewu i tańca i wkrótce wszyscy dołączyli się do uroczystości nieoryginalnej i nie godnej pożałowania.
Niall patrzył z podziwem, gdy tłum bawił się tak dobrze. Byli rówieśnicy, których tak bardzo się obawiał, a teraz otoczyli go z powitalnymi uśmiechami i gestami. Po prostu chciał, aby Zayn był z nim, aby mógł podzielić się z nim tą chwilą.
Oh oh pretty baby don’t let me down I pray Oh pretty baby now that i found you stay
Louis pobiegł zygzakiem przez tłum, dopóki nie znalazł Sophie. Mrugnął do niej z uznaniem.
Śpiewał ostatnią linijkę prosto do kamery, wiedząc, że wiadomość dotrze prosto do tego, do kogo ją kierował. Nie dbał więcej o dyskrecję, kiedy czuł się tak mocny. Jego dusza napędzana była muzyką, kiedy śpiewał ostatnich kilka słów piosenki.
And let me love you…
***
> Chapter 23 <
90 notes · View notes