Tryptyk Idiotki
I
I wracam tam, choć wolałabym o tym nie pamiętać.
Wracam, by już nigdy więcej sobie tego nie zrobić.
Wracam i wiem już, że nie zasługuję na ciszę. Na znaki zapytania. Nagłe odbieranie mi prezentów, którymi najpierw, z okazji Twojego wielkoformatowego zachwytu, postanawiałeś mnie hojnie obdarować, choć niczego nie wymagałam, by po chwili zastanowienia stwierdzić, że jednak tylko dałeś mi je chwilę potrzymać. Nie zasługuję, naprawdę, kurwa, nie zasługuję na każdą jedną myśl, że to wszystko dlatego, że użyłam nie tego słowa, że spojrzałam nie pod takim kątem, że wyraziłam się niejasno i nie takim tonem, bo znowu, jak idiotka, nie pomyślałam, zanim powiedziałam i, że tyle analizowałam, w co ubrać odświętnie swą przeciętność, by przekazać mu swoje emocje tak inteligentnie, tak niebezpośrednio i w kompletnie nieoczywisty sposób, jak nie zrobiła tego jeszcze żadna przede mną i, że w efekcie, oszaleje od rosnących w nim gwałtownie emocji i zapamięta mnie na zawsze i, do cholery, jak doszło do tego, że tak pewnie postawiłam na tę kobaltową sukienkę przed kolano, która zdecydowanie najlepiej wypadła w konkursie na najlepsze eksponowanie mojego tyłka, jednocześnie robiąc to z klasą, a nie wulgarnością, której wiedziałam, że muszę uniknąć, a przecież teraz, teraz jak siedzę i szukam jak chora powodu Twojej nagłej ciszy, nagle dociera do mnie, że kolorem, który przecież wyraźnie dominuje w dokonywanych przez Ciebie wyborach jest fiolet, który łączy w sobie siłę i energię czerwieni z budzącym zaufanie niebieskim, co tak doskonale, tak idealnie Ciebie opisuje i dociera to do mnie teraz, teraz - do cholery, za późno! - i już nienawidzę, nienawidzę siebie całą sobą za to, że dopiero teraz o tym pomyślałam i teraz, mój Boże, Ty już wiesz, już nieodwracalnie pokazałam Ci, że nie dość, że nie jestem tak bystrym i uważnym obserwatorem jak Ty, to jeszcze nie wychwytuję tak przecież łatwych do odczytania sygnałów i na to wszystko – na pewno! - wyszłam na skupioną tylko na sobie i ani trochę nie jestem zainteresowana tym, jaki jesteś, a przecież krzyczy, krzyczy całe moje ja i mój człowiek, jak bardzo interesuje mnie w Tobie absolutnie wszystko, a wystarczył jeden, karygodny, niewybaczalny błąd, bym całkowicie sparaliżowana, już na 100% wiedziała, że naprawdę nieodwracalnie zniszczyłam Twoją pewność, że jestem tą jedyną, na którą przecież tak długo czekałeś i zmiażdżyłam, mój Boże, kompletnie rozwaliłam każdą Twoją piękną myśl o mnie, którymi tak z niespotykanym zachwytem i ogromnym zaufaniem się ze mną dzieliłeś, zachwycając się moim niegasnącym uśmiechem i wielokrotnie podkreślając w jak ogromnym szoku jesteś, że nikt wcześniej mi tego nie mówił i teraz mam czarno przed oczami i wiem, mam absolutną pewność, że to, kurwa, właśnie dlatego nie dzwonisz trzeci dzień i wiem, że to już koniec i że przegrałam i myślę, czy dzwonić, czy może napisać i przeprosić Cię, że tak okropnie się pomyliłam, ale że jeszcze udowodnię, jeszcze pokażę Ci, że naprawdę się nie myliłeś, że naprawdę jestem tą, na którą czekałeś, tylko daj mi tego dowieść, od nowa Cię wygrać, bo z nikim, z nikim nie było mi jak z Tobą i nie wybaczę sobie tego do końca życia i oczywiście zrozumiem, jeśli rozczarowałeś się bezpowrotnie, ale wiedz, że jeśli zmienisz zdanie, to będę tu, będę pod telefonem i nie będziesz czekał nawet jednego sygnału i przysięgam Ci, obiecuję, że moje uczucia do Ciebie były szczere jak nigdy do nikogo i gwarantuję Ci, że będę niedaleko, codziennie sprawdzająca w Twoich social mediach co u Ciebie i czy wszystko w porządku i wiem, że nie przełknę, nie pogodzę się, jeśli kogoś sobie znajdziesz, ale jesteś wspaniałym mężczyzną i zasługujesz na wszystko, co najlepsze i pomimo tego, że marzę o tym, by być Twoja, to obiecuję Ci, że będę z bólem, ale szczerze cieszyć się Twoim szczęściem, bo tak ogromne i tak szczere są i będą moje uczucia do Ciebie, że nie potrafię chcieć dla Ciebie niczego innego, jak szczęścia, bo nikt nigdy nie dał mi tak szczerych, pięknych i prawdziwych emocji jak Ty i wiedz, że zostanę z tym najpiękniejszym wspomnieniem na zawsze i nie pozbawię się nadziei, choć tak, wiem, że to definitywny koniec, to jednak chcę wierzyć, nawet jeśli ślepo i dla całego świata bez sensu, że jeszcze kiedyś pomyślisz o tym, jak wyjątkowe i niepowtarzalne emocje nas łączyły i jednak zechcesz dać mi jeszcze jedną szansę.
II
(I wracam tam, choć wolałabym o tym nie pamiętać.
Wracam, by już nigdy więcej sobie tego nie zrobić.)
I tak siedzę, siedzę żałośnie, gadając do ściany, mając nadzieję, że jakimś cudem słyszysz i zerkam na telefon i mija już druga godzina od momentu, jak odważyłam się to wszystko powiedzieć i z zamkniętymi oczami wcisnęłam ten cholerny przycisk “Wyślij” z nadzieją, że to coś zmieni, że zawalczyłam, że pokazałam Ci jak bardzo mi zależy i że rozumiem swoje błędy, więc nie możesz tego zostawić bez odpowiedzi, nie możesz, bo przecież wiem jak bardzo byłam dla Ciebie wyjątkowa i może Ty właściwie czekasz z nadzieją na tę wiadomość, że ja zrozumiem i zawalczę i uratujemy to, co przecież oboje wiemy, że zdarza się raz w życiu, więc tak siedzę i dalej liczę czas i nadal próbuję siebie przekonać, że przecież to było prawdziwe, odwzajemnione i niczego sobie nie wmówiłam, więc nie możesz nie odpisać i im dłużej sobie to powtarzam, Ty tym dłużej zostawiasz mnie bez odpowiedzi i siedzę, siedzę tak już kolejny rok zastanawiając się co poszło nie tak i w końcu docieram do tego, że to nigdy, nawet przez moment nie było dla Ciebie wyjątkowe, że prawdopodobnie wspominasz mnie, śmiejąc się szyderczo, jak prosto zmanipulować kobietę z niskim poczuciem wartości i zrobić z niej grę hazardową i planszową i tak perfekcyjnie przekonać do istnienia rzeczy, których nie ma i w tym momencie zaczynam wstawać i być coraz mniej wkurwiona, a coraz bardziej pewna, że nie mogłeś doskonalej nauczyć mnie szacunku do samej siebie.
III
I wracam tam, choć wolałabym o tym nie pamiętać.
Wracam, by już Nigdy! Więcej! sobie tego nie zrobić.
Bo choć już nie taką siebie widzę w lustrze, to nadal pamiętam, nadal widzę jak stoję sama przed sobą bezradnie, i trzęsie mi się broda, i pytam, pytam po raz setny z najszczerszym z serca do siebie samej obrzydzeniem, pytam do bólu JAK? (Jak, no do kurwy nędzy?!). JAK? Tak uważnie słuchająca oczekiwań, marzeń i życzeń, według których punkt po punkcie z tak ogromnym oddaniem, nieustannie ulepszająca siebie w 100% zgodnie z otrzymaną listą – JAK? - pytam ponownie, Ty obrzydliwie przeciętna, całkowicie losowa karto z talii, tak żałośnie tańcząca, kręcąca się nieprzerwanie na malutkiej scenie po tresowanej kapucynce, którą za jakieś śmieszne pieniądze odkupili dla Ciebie od upadłego cyrku i dali szansę na zaistnienie - JAK? - Ty, wirująca, jakby nakręcona przez jakieś nie znające litości szorstkie palce, ze łzami w oczach i największą gracją prezentująca swoje najbardziej efektowne figury, spektakularne szpagaty i te ciągle - nawet nie próbuj się oszukiwać - wciąż niewystarczająco doskonałe piruety – JAK? Ty idiotko! – mimo tego całego kabaretu nie dałaś rady nawet na moment wyróżnić się z tłumu i awansować do bycia jego pieprzonym numerem jeden.
Wszystko zaprzepaściłam tak okropnie, a sukienka w innym kolorze zmieniłaby przecież cały bieg wydarzeń.
- Marta Kostrzyńska
119 notes
·
View notes
“— Jak sądzisz, dlaczego w każdym pokoju mojego domu znajdują się sztychy przedstawiające ćmy? […] — Zawsze sądziłam, że interesuje się pani entomologią. […] — Niemądre dziecko, trzymam w domu te rysunki, bo zawsze trzeba mieć na oku swoich wrogów. Te małe brązowe mole wyglądają bardzo niewinnie, ale niszczą ubrania, przynajmniej, gdy są młode. Wygryzają dziury w moich pięknych sukniach. Toczę z nimi wojnę, poluję na nie. Kiedy schwytam takiego owada, umieszczam go w szklanej gablotce. Rysunki są zawsze przed moimi oczami, by mi przypominać, że wszędzie czają się wrogowie, którzy chcą zniszczyć moje szczęście. Małe, z pozoru nieszkodliwe gąsienice.”
— Tajemnice Amy Snow – Tracy Rees
19 notes
·
View notes