Tumgik
kostucha00 · 2 days
Text
i’m actually really hot if u like ppl who are deeply unsettling to look at
2K notes · View notes
kostucha00 · 2 days
Text
I’m going to unlearn shame *bursts into tears and beats my head against a brick wall*
16K notes · View notes
kostucha00 · 8 days
Text
me when one of my girlmutuals posts about how they got a little coffee beverage or took a nice walk or started a book they've been meaning to read for a while or otherwise found meaning and joy in simple pleasures
Tumblr media
68K notes · View notes
kostucha00 · 9 days
Text
18 Kwietnia 2024, Czwartek🌷:
💤: 7 h
📚: 2,75 h
Powrót do ikonek, yay! (Przekonałaś mnie, @goalsdigger). Na razie tylko sen, który i tak powinnam monitorować i czytanie, które już i tak monitoruję. Nic wielkiego, ale i tak czuję że bardziej ogarniam, że mam wszystko trochę bardziej pod kontrolą.
Wczoraj się nie odezwałam, bo wymęczył mnie okres i lekarz — mam podpis na bilansie, teraz tylko muszę złapać pielęgniarkę i jej go oddać. Już nie mogę się doczekać soboty, kiedy będę mogła wziąć następną paczkę hormonów żeby okres mi się już skończył. Tym bardziej że mam przed sobą wizję dwóch paczek pod rząd — inaczej dostałabym okresu akurat na sam początek matur i biorąc pod uwagę jak się wtedy czuję, mogłoby być nieciekawie. Wtedy okres wypadnie mi na początek czerwca. Najprawdopodobniej będę wtedy zdawać egzamin na C1 z British Council (nie wiem na pewno bo jeszcze nie wybrałam terminu), ale może nie będzie tak źle.
Dzisiaj byłam już w szkole i muszę przyznać, że gdyby codziennie przychodziło maksymalnie 10 osób, to nie miałabym takich problemów z frekwencją. Normalnie mam w klasie 34 osoby i przez cały czas jest po prostu straszny jazgot, co jest potwornie męczące, kiedy ma się nadwrażliwość sensoryczną i źle znosi dźwięki głośniejsze niż 50 dB. Po powrocie do domu coś mnie wzięło na sprzątanie i wyszorowałam na błysk całą łazienkę. Zajęło mi to 2,5 godziny. Może jestem w tym odosobniona, ale całkiem lubię sprzątać — włączam sobie muzykę albo podcast i po prostu się odmóżdżam; myślę że to kwestia powtarzalnych czynności, tego że intensywnie poruszam rękami (szoruję, wycieram, porządkuję, układam — to dla mnie jakby intencjonalne stimy, które wykonuję w konkretnym celu) i na bieżąco widzę efekty. To mnie relaksuje.
Jutro kończę lekcje o 11:30 i jak wrócę do domu to ogarnę trochę pokój (siostra ma bajzel na swojej połowie i poprosiła żebym go trochę uprzątnęła, bo po szkole przyprowadza koleżanki do domu. Zrobiłam jej wykład o tym że powinna była się o to zatroszczyć wcześniej, albo zostawić "to" jak jest — "to" to wielka, sięgająca do połowy okna hałda ciuchów zalegająca na jej biurku. No ale dobra, sprzątnę jej to, mam tylko nadzieję że kiedyś też coś dla mnie zrobi jeśli będę potrzebować. W każdym razie po szkole sprzątam, potem jadę odebrać dowód i wyniki badań Nicolasa i wyrobić sobie konto w banku. Może podejdę też do Empika i kupię jakąś teczkę żeby wszystkie rzeczy Nicka (książeczkę zdrowia, paszport, badania) trzymać w jednym miejscu, a nie porozrzucane luźno po wszystkich szufladach biurka. I może, ale tylko może, kupię sobie jakąś książkę. Albo dwie. Powinnam trochę przyhamować, bo już mam w planach kupić 7 tom noweli graficznej, na który nie załapałam się w przedsprzedaży i musiałam czekać 4 miesiące aż zejdą z ceny i całą serię "Akademii Dobra i Zła" z dodatkami na OLXie. Kupowanie całych serii książek, i to takich na których punkcie miałam lub dalej mam obsesję to takie moje małe "zboczenie" — w ten sposób zgromadziłam "Budkę z całusami", "Do wszystkich chłopców, których kochałam", "Trylogię Snu", "Zmierzch", "Harry'ego Pottera", "Osobliwy dom Pani Peregrine", "Opowieści z Narnii", "Władcę pierścieni", "Dr Davida Huntera" i "Dary Anioła". Z tymi ostatnimi to dopiero był odwał, bo w Polsce jeszcze nie było drugiego wydania z tym rodzajem okładek, które tworzą obraz po ustawieniu książek na półce, więc specjalnie dzwoniłam do kuzynki z Kanady żeby mi je kupiła i wysłała pocztą (oczywiście kasę oddałam) bo żaden sklep nie oferował wysyłki Polski xD.
11 notes · View notes
kostucha00 · 11 days
Text
16 Kwietnia 2024, Wtorek🌷:
W sumie nie powiedziałam czemu nie ma już u mnie tych "klasycznych" rozpisek z rodzaju kalorie/sen/nauka itd., więc spieszę z wyjaśnieniami, bo może kogoś to interesuje (a może nie xD) — nie mam do tego głowy. Mam tak strasznie dużo rzeczy do zapamiętania (tj. leki do wzięcia pierdyliard razy dziennie, które jak mi się skumulują to tabletek w porywach łykam prawie 30 dziennie, rzeczy których nie mogę jeść, albo które już wprowadziłam i jak to oceniam itp) i jakbym do tego miała jeszcze prowadzić jakieś inne statystyki to bym chyba zwariowała. Na razie Edzio się nie wychyla, może czasami wyściubia nosa ze swojej nory i zaczyna mi się dobierać do tyłka, ale trzaskam go po łapach zanim wyciągnie centymetr krawiecki i cmoknie że przytyłam. Bo w istocie, przytyłam — 2 kg. To znaczy, suma summarum przytyłam 2 kg, bo najpierw po Proverze (NIE BIERZCIE TEGO GÓWNA) waga skoczyła mi aż do 48,5 (wzrost o 4 kg) ale po zmianie leków zeszłam do 46,5 kg. I myślę że nie odwaliło mi tylko dlatego, że psychicznie przygotowałam się na 5 z przodu, więc jakieś marne 2 kg na razie średnio mnie obchodzą. Pewnie zaczną, ale dopiero po maturze. Zabawne że Edzio był problemem zastępczym spychającym wszystkie syfy związane z domem, szkołą i nieleczonym ADHD na boczne tory, a teraz jest dokładnie na odwrót — ze stresu jaki generuje recovery uciekam w wir nauki i przejmowanie się wszystkimi domowymi problemami, na które nie mam żadnego wpływu.
Na chwilę obecną wiem że na następny okres (który wypada mi idealnie na matury) nie biorę placebo tylko jadę z dwoma opakowaniami pod rząd — dzisiaj macica tak mnie znokautowała że wystarczył głupi deszcz żebym dostała migrenę. (A było już tak pięknie — całe 8 dni bez ataku... Dobrze że to mój ostatni "bananowy" dzień, bo jakby był pierwszy to właśnie w bananach bym szukała przyczyny, a tak mogę już odhaczyć już dwa produkty jako nieszkodliwe. Jutro zaczynam z fermentowanym nabiałem). Znalazłam Ketonal, w końcu miałam czas poszukać bo nie poszłam do szkoły. Na upartego bym mogła, ale nie uśmiechałoby mi się chodzić do łazienki co pół godziny. Nawet leki przeciwkrwotoczne nic nie dały, jutro też pewnie będę musiała sobie odpuścić.
Za to odpuścić nie będę mogła sobie korków z matmy i "bilansu" u lekarza — czy tylko dla mnie to największy idiotyzm świata? Dlaczego ktoś tak bardzo chce się oszukiwać że pielęgniarka siedzi w szkole dłużej niż 3 godziny w tygodniu i cokolwiek robi? Byłam u niej chyba 3 razy w życiu, właśnie na tych bilansach i teoretycznie trzeba je było zanieść do lekarza ogólnego do podpisu i odnieść z powrotem do szkoły, ale nigdy tego nie robiłam. Teraz trzeba bo inaczej nie wydadzą mi świadectwa. No ale błagam, to "badanie" nawet nie udaje badania, sama wpisuję ile mam wzrostu, wagi, czy mam wadę wzroku itp — jedyne co babka robi to mierzy mi ciśnienie. Po co to w ogóle istnieje? Jakiś komunistyczny zwyczaj czy co?
A, no i muszę odebrać wyniki badań Nicolasa (czy raczej zadzwonić i spytać czy już są do odbioru) i odebrać dowód bo już jest gotowy. Jutro się nie ogarnie, ale w czwartek albo piątek byłoby dobrze, szczególnie że chciałabym od razu pójść do banku i założyć sobie konto.
(Czy wszystkie koty siadają na oparciach kanap?)
Tumblr media
(Nie pytajcie nawet czemu mam kanapę odwróconą siedzeniem do ściany, sama też się nad tym zastanawiam)
9 notes · View notes
kostucha00 · 12 days
Text
15 Kwietnia 2024, Poniedziałek🌷:
Wczoraj się chwaliłam że już się czuję dobrze... Po czym dzisiaj dostałam okres. I to jaki! Nie będę się rozpisywać z krwawymi szczegółami, bo do nich już się przyzwyczaiłam. Po szkolnych korytarzach przemykałam zgięta w pół bo nie mogłam się do końca wyprostować (ból promieniował aż do krzyża), w połowie dnia ciężko było mi już chodzić (ból "rozlał" się jeszcze na pachwiny i uda), a w domu już tylko leżałam, bo nie mogłam ustać na nogach. Łącznie zeżarłam 4 pyralginy, 8 apapów, 3 no-spy max i 6 ibupromów — chuja pomogło. Matka skitrała mi gdzieś Ketonal i nie chce powiedzieć gdzie jest. Zasłania się argumentem, że jak to nic nie dało to Ketonal też nie pomoże. Niby dlaczego, skoro pomógł wcześniej? Już pomijam fakt że dostałam receptę od lekarza, mam brać to cholerstwo. To moje leki, potrzebuję ich. Nie ma prawa mi ich zabierać. Najlepsze jest to że nawet nie potrzebuję maksymalnej dawki (200 mg), wystarczy 100 mg rano, potem 50 mg około 17 + ewentualnie 1 no-spa max przed spaniem. Lepsze to niż branie 4 różnych środków w maksymalnych dawkach. Ale uparła się kobieta, nie ustąpi. Jak sobie wbije dowolną bzdurę do głowy to nie ważne jak logiczne masz argumenty — nic nie dociera. Jutro przed szkołą będę musiała ich poszukać. Okres rozkręcił mi się już na dobre, bez nich nie dam rady iść na lekcje.
No dobrze, a teraz update... Zamówiłam siatkę na balkon, bo jestem w stanie sobie wyobrazić Nicolasa bawiącego się w polowanie na mewy, a taki upadek z 3 piętra mógłby się dla niego źle skończyć. Namawiam też rodziców żeby coś zrobili z balkonem, bo po prostu stoi pusty — nie licząc butelki po wódzie robiącej za popielniczkę. I tak jest lepiej od kiedy mamy nowe kafle (może z 5 lat) bo wcześniej z fug rosły nam mlecze... Znalazłam nawet na OLXie różne zestawy mebli balkonowych (oczywiście używanych) i wydaje mi się że jednorazowy wydatek średnio 300 zł na dwa fotele i stolik to nie jest jakieś poważne nadszarpnięcie budżetu, skoro więcej idzie miesięcznie na wódkę. Ale co ja tam wiem...
Pojawił się też pomysł wyjazdu gdzieś z siostrą tylko we dwójkę. Na razie jeszcze nie mamy żadnego konkretnego planu (z mojej strony padła propozycja wycieczki do Zielonej Góry) ale sam pomysł nam się podoba i wiemy że "gdzieś" jedziemy na 100%, najpewniej w lipcu.
9 notes · View notes
kostucha00 · 12 days
Text
i highly recommend for women and girls to be intellectually curious and difficult to shame
66K notes · View notes
kostucha00 · 13 days
Text
everything is so scary. thank god for plushies
8K notes · View notes
kostucha00 · 13 days
Text
14 kwietnia 2024, Niedziela🌷:
POST-TASIEMIEC ALERT!
Update'u z mojego życia ciąg dalszy!
Dostałam nowe leki na migrenę, na razie działają. W tym miesiącu miałam na razie tylko jeden dwudniowy atak, co jest całkiem niezłym wynikiem, bo bez nich dni migrenowych w miesiącu było średnio od 14 do 21. Wprowadziłam też dietę antymigrenową — w końcu. Wcześniej trochę się przed tym wzbraniałam, ale uznałam że frekwencja nie pozwoli mi na więcej nieobecności. Bałam się tej diety, bo wyklucza baaardzo dużo produktów: wszystkie sery, fermentowany nabiał, wędliny, wywary mięsne, owoce morza, soję, suszone i bardzo dojrzałe owoce, cytrusy, pomidory, czosnek, paprykę, banany, awokado, kapustę, szpinak, truskawki, ananasa, kiwi, cebulę, chilli, imbir, ocet, kakao, drożdże, zakwas chlebowy, glutaminian sodu, aspartam, czerwony barwnik, kofeinę, kiszonki i wszystkie orzechy z wyjątkiem migdałów. Także trochę tego jest. Jak się jest na recovery i to takim które nie idzie zbyt dobrze, taka restrykcyjna dieta mocno triggeruje i potrafi naprawdę siąść na psychikę. Na razie sobie radzę. Dieta polega na tym, że na tydzień odstawia się wszystkie te produkty, a potem wprowadza po jednym raz na trzy dni (wszystkie "przetestuję" do około połowy lipca) — jak dostanie się ataku, to pewnie przyczyną jest to konkretne jedzenie i trzeba go unikać. Na razie wprowadziłam już kofeinę (w rozsądnej ilości 300 mg dziennie nic mi nie było) i dzisiaj zaczęłam z bananami. Na razie jest okej. Bardziej mnie ta dieta irytuje niż wywołuje chęć Edziowego okultyzmu — to chyba dobry znak. Nawet jak czuję, że atak się zbliża, to wystarczy że wezmę kilka Ibupromów albo pójdę spać (bez leków, jak szłam spać z początkiem migreny oznaczało to, że kiedy się obudzę to przechylę się przez łóżko i zwymiotuję na podłogę z bólu — innej opcji nie było), więc leki w połączeniu z tą dietą przynoszą efekty.
Byłam też z Nicolasem u weterynarza, bo miał zapalenie ucha i na badania krwi, bo zaczął więcej pić. Ogólnie kosztowało mnie to 400 zł (a i tak miałam zniżkę po znajomości bo klinikę prowadzi kolega mojego taty z dzieciństwa) + i kilka minut kociego focha po każdym zakropleniu uszu (przynajmniej dopóki nie ogarnął że potem zawsze dostaje jeść). Zauważyłam że coś jest nie tak dość szybko, dzięki temu że po prostu dzielimy poduszkę i miałam niepowtarzalną okazję poczuć smrodek wydobywający się z jego uszu, poza tym zaczął się częściej drapać. Do weta trafiłam z nim na szczęście zanim zaczęło go boleć przynajmniej od środka, bo drapał się tak intensywnie że rozdrapywał sobie skórę przy uszach. Chciałam mu obciąć pazurki z tylnych łapek żeby nie zrobił sobie krzywdy, ale zaczynał mnie kopać xD.
Kolejna kwestia! Dzięki moim wspaniałym, wspierającym rodzicom zaczęłam się zastanawiać czy na pewno dostanę się na studia, a nawet jeśli, to czy nie wywalą mnie po pierwszym semestrze 🙂. Fajnie, co? Nie że coś, ale mogliby nie dissować mnie tylko dlatego, że chciałabym czegoś innego niż oni; zmęczonej życiem mamy-korposzczura z depresją i zespołem lęku uogólnionego albo taty-alkoholika po technikum mechanicznym, bez matury, bezrobotnego przez pół życia i rzucającego każdą pracę po roku. Chciałabym być szczęśliwa i spokojna, a nie mieć wciąż nawracające myśli, że życie jest bez sensu, skoro harujesz przez 40 lat w "porządnej pracy" której nienawidzisz, za psie pieniądze, a potem umierasz na zawał albo zbyt późno zdiagnozowanego raka bo twoje ciało nie wytrzymało takiej ilości stresu, a nie było cię stać żeby iść do lekarza prywatnie, podczas gdy na NFZ następny termin był za rok. A nawet jeśli żyjesz, to siedzisz całymi dniami w nieogrzewanym mieszkaniu, w którym światło zapalasz tylko do czytania, bo nie stać cię na prąd, i z którego wyściubiasz nos tylko na zakupy, bo szkoda ci wychodzić, skoro tyle płacisz za czynsz. Tak, taka jest moja wizja dorosłości i starości — przynajmniej takiej, jaka myślę że czeka moich rodziców, i jakiej chciałabym uniknąć. Chciałabym pójść na studia, na które będę chodzić z przyjemnością, a nie jak za karę i znaleźć taką pracę, żeby to nie był obowiązek, tylko przyjemność. I chciałabym być samowystarczalna, a nie — jak moi rodzice — polegać na rodzicach/teściowych, mieszkać w ich mieszkaniu i wisieć dziesiątki tysięcy, których nawet się nie ukrywa, że nie zamierza się oddać. I chciałabym nie czuć się samotna — ale ten problem już rozwiązałam adoptując Nicka i jego towarzystwo w pełni rekompensuje mi relacje międzyludzkie, czy raczej ich kompletny brak. Do tej pory nie poznałam nikogo z kim dogadywałabym się wystarczająco dobrze, żeby nawiązać jakąkolwiek relację koleżeńską, nie licząc katechety i historyka z liceum, ale czy da się to zakwalifikować do relacji? No nie wiem, już sama różnica wieku dodaje dziwności kiedy się o tym opowiada (jeden ma z 60 lat, drugiemu niedawno stuknęła 40-stka), ale nie zliczę ile razy spędziłam z którymś przerwę albo zostałam godzinę po lekcjach bo się zagadaliśmy. I wiem że to może dla niektórych brzmieć niezbyt dobrze — bo jak to tak, nastolatka urządza sobie pogaduszki z nauczycielami?! W dodatku z facetami?! — ale naprawdę nie ma w tym nic niewłaściwego. Łatwiej mi się z nimi rozmawia niż z ludźmi w moim wieku. Ci, których znam gadają ciągle o tym ile to ich rodzice nie mają pieniędzy (snoby zasrane), o imprezach, o randkach, związkach, znajomych, o celebrytach i ciągle plotkują (a ja nienawidzę plotek, bo sama wielokrotnie byłam ich ofiarą — i wciąż zdarza mi się być). Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Mam nadzieję, że miałam do tej pory pecha do ludzi, bo jeśli nie, to boję się co to dla mnie znaczy. Przynależność do Klubu Seniora, bo gdzie indziej spotkam ludzi, z którymi znajdę wspólny język? Randki z ludźmi z pokolenia moich rodziców? Błagam, LITOŚCI. Oczywiście biorąc pod uwagę, że kiedykolwiek pójdę na jakąś randkę. Na razie się nie zapowiada (ludzie nie są zainteresowani mną, mnie nie obchodzą ani ludzie, ani wymagające relacje z nimi, a tym bardziej jakakolwiek fizyczna zażyłość; od trzymania za ręce, przez całowanie, aż po szeroko pojęte "coś więcej" — wszystko to mnie odrzuca, ale tylko ze względów sensorycznych. Gdybym nie miała czucia, chyba nie miałabym nic przeciwko. Powiedzmy, że jestem osobą do przytulania, ale nie za długo i na moich zasadach). Może jestem niedojrzała, a może boję się czegoś, czego nigdy nie doświadczyłam. A może po prostu coś jest ze mną nie tak.
Chyba trochę zgubiłam wątek. Rozgadałam się. Mówiłam o studiach. Rodzice mnie zniechęcają, sama zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł, ale to nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo nie mam innego planu. Koniec, kropka. Jadę. Kij wam w oko, skurczybyki. Ze mną nie ma tak łatwo.
Zastanawiam się nad odkupieniem samochodu od kuzynki — fiat 500 z 2008 roku za 13.000 zł. Na razie nie mam jeszcze nawet prawa jazdy i brakuje mi czterech tysięcy, ale może uda się namówić rodziców żeby sypnęli trochę grosza na kurs. Argumenty są po mojej stronie: "niepowtarzalna okazja", nic od nich nie dostałam ani na 18-stkę, ani na Boże Narodzenie, no i fajniej będzie zwiać z domu pierdząc im tłumikiem na odchodne niż ładować siebie, kota i marny dorobek swojego marnego życia do TLK, próbując nie spierdolić się z peronu na tory. Natomiast ich jedyny kontrargument to że nie mogę prowadzić, skoro mam ADHD (nie dociera do nich, że biorę na nie leki od ponad 11 miesięcy) i że młodzi prowadzą nierozważnie (kiedy przypomniałam im że to oni jeżdżą 80 km/h w terenie zabudowanym, podczas jazdy siedzą z nosem w telefonie: tata ogląda shorty na YouTubie, mama czyta artykuły — "ale tylko nagłówki!", i w dupie mają tak prozaiczne rzeczy jak sygnalizacja świetlna, i to ja jestem osobą, która się na nich drze, że prowadzą jakby prawa jazdy znaleźli w chipsach, zaczęli się burzyć, że jestem bezczelna). W każdym razie jeśli się zgodzą, to pójdę sobie do pracy na miesiąc do Burger Kinga (klientów mają z 10 razy mniej niż McDonald a płacą podobnie) i jak zdam prawko będę miała samochód, yay!
Na koniec wrzucam zdjęcie drzewa za oknem bo wiosna jest super i Nicolasa obczajającego lampę bo wygląda wtedy jak ślimak
Tumblr media Tumblr media
To nie koniec update'u, po prostu wiem że zbyt długie posty nie są tak dokładnie czytane xD. Update vol. 3 już wkrótce!
32 notes · View notes
kostucha00 · 13 days
Text
Tumblr media
11K notes · View notes
kostucha00 · 16 days
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
I love pop rocks, can I have some more [x]
15K notes · View notes
kostucha00 · 17 days
Text
10 Kwietnia 2024, Środa 🌷:
To ja! Po miesiącu chyba. Ale to zleciało... Normalnie bym nie pisała, bo chciałabym już spać o tej godzinie, ale dzisiaj jakoś nie mogę. No cóż, żyćko. Idę jutro na paznokcie, bo zdążyły mi już tak odrosnąć że dałam sobie spokój z myciem włosów — za bardzo mi przeszkadzają, a za opuszek wychodzą może na pół centymetra. Ale nie chcę gadać tylko o poznokciach. Tak zaczynając chronologicznie, pojechałam w końcu złożyć wniosek o dowód (5 miesięcy to odwlekałam, bo dużo bliżej mam do centrum obsługi klienta w centrum handlowym niż w urzędzie, a nie cierpię centrów handlowych), przy okazji zużyłam chyba ze trzy karty prezentowe; kupiłam sobie kubek i kilka książek. Potem wylądowałam w szpitalu na dwa dni — miałam krwotok i jak pojechałam na SOR i jeszcze przyznałam że mam okres od grudnia to mnie zatrzymali na badania i obserwację. Chcieli już mi robić transfuzję krwi, ale wyszło że anemię mam prawie zagrażającą życiu, ale nie do końca (poziom hemoglobiny 6,8 — transfuzja od 6,5 i mniej) więc tylko podczepiania mnie na bieżąco do kroplówek z żelazem. W końcu dostałam zwolnienie z w-fu (do tej pory wciąż musiałam ćwiczyć xD) i receptę na Ketonal forte, bo nawet zwykły był za słaby (i nikt mnie nie zwyzywał od narkomanek, więcej — po raz pierwszy usłyszałam że to, że okres boli mnie tak bardzo że nie mogę chodzić ani się wyprostować, nie jest normalne). Był to też pierwszy raz kiedy podczas pobytu w szpitalu traktowano mnie jak człowieka, a nie mysz laboratoryjną. Dostałam hormony, które działają, okres mi się skończył i w końcu nie czuję się umierająca — dalej jestem osłabiona i zmęczona 24/7 ale jest o niebo lepiej. Może byłoby jeszcze lepiej gdybym nie złapała anginy i nie musiała brać antybiotyku przez tydzień, ale i tak nie narzekam, w końcu obniżona odporność po czymś takim jest w sumie logiczna.
Byłam też na wyborach. Pewnie głupio to zabrzmi, ale byłam tym strasznie podekscytowana, więc jak tylko się obudziłam to ubrałam się i pobiegłam zagłosować xD. Nie miałam dowodu, bo nie zdążyli wyrobić, ale nikt nie robił problemów że miałam zamiast niego legitymację. Za to kiedy wróciłam i powiedziałam to rodzicom to się zaczęli burzyć, że nie powinni mi dać głosować, skoro w wytycznych jest że trzeba pokazać dowód osobisty albo paszport — ale myślę że chodzi po prostu o dokument ze zdjęciem, imieniem i nazwiskiem i peselem. W każdym razie spełniłam swój obowiązek obywatelski :D.
Ogólnie to nie wszystko, ale pisząc to zrobiłam się w końcu zmęczona, więc... Idę spać 😴🌙. Postaram się jeszcze w tym tygodniu napisać resztę z tego co się działo — to była jakaś połowa.
A, i dzięki @goalsdigger za motywację do zabrania się za tego posta ❤️. Pewnie bym się gapiła teraz w ścianę gdybym nie miała z tyłu głowy że chcesz wiedzieć co u mnie ;D.
14 notes · View notes
kostucha00 · 20 days
Text
Sundays were made to make you feel guilty and embarrassed and anxious huh
52 notes · View notes
kostucha00 · 23 days
Text
april will be a good month [staring into the sink mirror eyebags prominent the most upset person youve ever seen]
33K notes · View notes
kostucha00 · 1 month
Text
It is what it is *throws up*
29K notes · View notes
kostucha00 · 1 month
Text
please do not ask me what my plans for the future are, im quite literally still not convinced that i am even a real person
22K notes · View notes
kostucha00 · 1 month
Text
14 Marca 2024, Czwartek 🌥️:
To ja! Dzisiaj krótko. Byłam na paznokciach. Jak się umawiałam, to pani powiedziała że potrwa to tak z półtorej godziny, ale na wszelki wypadek zaklepie dla mnie dwie. Dzisiaj napisała jeszcze czy mogę przyjść tak z 30 minut wcześniej — mogłam i przyszłam. Koniec końców całość trwała ponad 2,5 godziny i kosztowała mnie 150 zł. Ale było warto, bo w końcu mam ładne paznokcie, a moje dłonie nie wyglądają jakbym codziennie szorowała zlew Cifem. I dostałam cappuccino za friko :D. Zrobiłam zdjęcia przed i po i wygląda to tak:
Przed:
Tumblr media Tumblr media
Po: (wybaczcie kuwetę w tle, ale w domu byłam dopiero przed 20 i w łazience mam akurat najlepsze światło)
Tumblr media Tumblr media
Skórki mam trochę zmasakrowane, bo pani sama przyznała że wyglądały na martwe, a okazały się bardzo żywe i ukrwione. Podobno mam dziwnie delikatne skórki jak na kogoś kto potrafi obgryzać skórę nawet z opuszków 🙃. Na pytanie czemu nawet nie pisnęłam odpowiedziałam że gorzej mnie już bolało, a poza tym nie wiedziałam że mogę xD.
Ciekawostka: jako że moja siostra chodzi na paznokcie do tej samej babki, oczywiście padło pytanie jaka nas dzieli różnica wieku. Szok był niesamowity, kiedy powiedziałam, że żadna, tzn. kilka minut. Czyli w sumie żadna. Wtedy ja zaczęłam dopytywać ile myślała że mam lat (bo że siostra ma 18 już wiedziała), na co przybrała bardzo dyplomatyczny ton i przyznała że ciężko jej uwierzyć że mogłabym mieć więcej niż 16 lat. A ja się w sumie ucieszyłam, bo większość ludzi daje mi maksymalnie 14-15 lat. Jak to powiedziałam to wyglądała jakby jej ulżyło (chyba bała się że sprawiła mi przykrość) i stwierdziła że właśnie tak myślała, a gdybym nie miała makijażu to pewnie dałaby mi jeszcze mniej... Jakby, wiem że za kilka(naście) lat będę się z tego cieszyć ale na chwilę obecną dziwnie mi z tym że ludzie w mojej klasie wyglądają na studentów (w najbardziej skrajnym przypadku jedna z dziewczyn w czasie rekrutacji zaniosła papiery do szkoły i w sekretariacie myśleli że aplikuje do szkoły wieczorowej. Laska miała wtedy 15 lat) a mnie biorą za kiddosa z podstawówki :/. Niezręcznie mi się robi jak o tym myślę...
23 notes · View notes