Tumgik
#martakostrzynska
polskie-zdania · 2 months
Text
Nie przeszkadzaj kobietom, na które nie jesteś gotowy, słyszysz? Nie zawracaj im głowy. Nie zawracaj im dupy. Nie dotykaj. Nie zbliżaj się. Zostaw je w spokoju. Odejdź.
Jak to się zaczyna?
Oto zjawia się ona. Już na pierwszym spotkaniu wzbudza twoje zainteresowanie. Ma w sobie coś, co wyróżnia ją z tłumu. Lubisz jej słuchać, bo mówi jakoś tak inaczej. Rozmawiacie, godzinami. Jesteście w stanie porozmawiać na każdy temat. Wasze dyskusje stają się momentami tak zażarte, że w całym ciele czujesz ekscytację. Ma genialne poczucie humoru. Wciągająco opowiada o sobie i uważnie słucha, gdy przychodzi kolej na ciebie. Imponuje ci. Nie pamiętasz, by jakaś kobieta tak ci imponowała i bardzo cię to stresuje. Poprzeczka jest wyżej, niż zwykle. Przecież taką właśnie chciałeś. Taką na jej poziomie. Mądra, piękna inteligentna... No i ta jej empatia, ta prawda, te szczere intencje. Czujesz, że zasługuje na najlepsze, więc zarzekasz się w sobie, że dasz radę jej to dać. Mówisz jej, że czekałeś na kogoś takiego, jak ona. Już za chwilę będziesz szczęśliwy.
Jak to się toczy?
Już wiesz, że masz przed sobą kobietę marzeń. Poziom stresu zaczyna być coraz większy. Im więcej zalet w niej dostrzegasz, tym więcej wad widzisz w sobie. Czujesz, że tutaj musiałbyś zrobić dużo więcej niż zwykle. Być lepszy niż jesteś. Coraz częściej myślisz, że może jednak zasługuje na coś lepszego niż ty. Zaczynasz wątpić, że podołasz. Myśl o niej zaczyna powodować nieprzyjemny dyskomfort. Przebywając z nią zaczynasz myśleć o własnych niedociągnięciach, więc nie jesteś w stanie zachowywać się jak wcześniej. Ona to widzi, pyta. I choć czujesz, że mógłbyś powiedzieć jej prawdę, to jednak myśl o przyznaniu się do słabości kompletnie cię paraliżuje. Przekonujesz siebie, że zasługuje na więcej, niż taki miękki typ jak ty. Stopniowo rzadziej się odzywasz, choć bardzo tego nie chcesz. Udajesz, że tracisz zainteresowanie. Tak będzie lepiej. Tak będzie lepiej.
Jak to się kończy?
Ona. Zdezorientowana odpuszcza i odchodzi, bo jest z tych, które wiedzą, że o miłość nie należy prosić. Pisze ostatnią wiadomość dziękując mu w niej za wszystkie dobre emocje i życzy powodzenia. Zagubiona będzie jeszcze przez kilka miesięcy. Włoży mnóstwo pracy w kontrolowanie swoich myśli, bo te nie będą dawać jej spokoju. Będzie miała żal. Będzie miała żal, bo o nic z tego nie prosiła. Będzie zła, bo nie wymagała deklaracji, które ktoś wielokrotnie postanowił jej dać. Będzie mielić miesiącami wszystkie jego słowa i prosić siebie, by w końcu odpoczęła, bo i tak nie dowie się, co się tutaj tak naprawdę stało. Nie będzie umiała przypisać mu złych intencji i będzie miała do siebie o to pretensje. Przecież jak facet chce, to jest. Przecież to proste... To proste, prawda?
Nie zbliżaj się do kobiet, na które nie jesteś gotowy, słyszysz? Nie dotykaj ich. Nie oswajaj. Nie karm słowami, które odbierane będą jako deklaracje. Nie obiecuj. Nie przytulaj. Nie ocieraj łez. Nie pozwalaj jej się u siebie rozpaść, jeśli nie planujesz później pozbierać jej kawałków. Nie powtarzaj, że jest wyjątkowa, jeśli nie jesteś w stanie tak właśnie jej traktować. Jeśli nie jesteś w stanie zapewnić prawdy - odejdź.
- Marta Kostrzyńska
219 notes · View notes
polskie-zdania · 9 months
Text
Z nią to jest tak, że w zasadzie trochę prześlizgnęła mi się przez palce. I zanim zapytasz, dlaczego do tego dopuściłem, odpowiem, że dotarło do mnie, że miałem ją w rękach, w momencie, w którym się z nich wysunęła. Wtedy jeszcze nie wiedziałem. Nie wiedziałem, co mógłbym jej zaoferować, bo wszystko, co miałem wydawało mi się mało wartościowe, więc wolałem nie dać nic. Onieśmielała mnie. Zadawała dużo niewygodnych pytań i rozumiała jakby zbyt dużo. Powodowała we mnie emocje nie do końca komfortowe. Chciała prawdy, a ja byłem w stanie dać jej wtedy tylko pokolorowaną półprawdę, którą dosyć szybko wyczuła. Chciałem, miałem nadzieję, że dźwignę, ale jednak nie dźwignąłem. Brakuje mi jej głowy. Brakuje mi tych trafnych spostrzeżeń i uważnego obserwowania świata. Tak, mogła być moja, wiem o tym. Ale nie jest i już nie będzie. I nie wiem czy to kwestia przegapienia szansy, ona po prostu zasługiwała na więcej, a ja nie byłem w stanie jej tego wtedy dać. Czasami staje mi przed oczami i wtedy potrzebuję chwili, by się rozpłynęła. Faktycznie po kilku minutach znika, ale przez te kilka minut nieprzyjemnie ciśnie mnie w klatce. Nie lubię gdybać, czy mogłem inaczej, bo wiem dobrze, że nie, ale czas mija, a żadna nie formułuje zdań tak jak ona. Jej przemyślenia były jak wielkie kolaże, które mógłbym oprawić i powiesić sobie na ścianie. Pewnie trochę będę sobie ją wyrzucał już zawsze. Jestem do bólu racjonalny, ale są takie sytuacje, w których armia racjonalnych argumentów przegrywa z kretesem. Mogła być moja... Nienawidzę, kurwa, tej myśli.
Marta Kostrzyńska
569 notes · View notes
polskie-zdania · 1 month
Text
- Co daje psychoterapia?
Zamyśliła się.
- Próbuję już dłuższy czas ułożyć zwięzłą odpowiedź na to pytanie, wiesz? Jest bardzo trudno wyjaśnić osobie, która nigdy w takim procesie nie uczestniczyła, jak to się dzieje, że jest lepiej. Jak to się dzieje, że po pewnym czasie naprawdę zaczynasz wiedzieć, o co ci chodzi, co czujesz, czego potrzebujesz, co powinnaś i czego chcesz. To długa droga. Długa. I kręta. I to się nie dzieje od razu. Sporo osób rezygnuje po kilku sesjach z myślą, że miało pomóc, a im jest gorzej. Na początku będzie. Na to trzeba się przygotować. To, co najbardziej cię blokuje, najgłębiej siedzi i najbardziej boli. Właśnie tam będzie trzeba dotrzeć. Stanąć z tym twarzą w twarz - na początek przez sekundę. Później dwie. Dziesięć. Minutę. Po jakimś czasie idziesz z tym czymś na spacer i w końcu jesteście w stanie swobodnie pogadać. Rozmawiacie kilka godzin, a ciebie nie trzęsie. Wracasz do domu i płaczesz. Nikt nie wie, jak ogromnego potwora właśnie pokonałeś. Nigdy nie byłeś tak z siebie dumny. Po pierwszym takim wygranym starciu zawsze rośnie apetyt. Już wiesz, że zmienisz jeszcze to i tamto. Już nawet wiesz jak. Zyskałeś narzędzia, które przydadzą ci się jeszcze nie raz.
- A relacje? Związki? Czy psychoterapia jest w stanie naprawić takie problemy? Pomóc podejmować lepsze decyzje?
- Tak. Psychoterapia daje narzędzia do takiego... zwinniejszego poruszania się po relacjach. Spróbuję wyjaśnić to na przykładzie, który pomógł zrozumieć to mojej przyjaciółce. Wraca do mnie ktoś, kto kiedyś bardzo mnie skrzywdził i obiecuje, że się zmienił. Na czym opierałam wiarę w taką zmianę, nie będąc po psychoterapii?
- Na słowach.
- Na słowach. Tylko i wyłącznie. Ryzykowałam, bo pokładałam nadzieję w tym, co mówi. Ryzykowałam, bo liczyłam na to, że jeśli postanowił wrócić, to dlatego, że naprawdę nie chce już zmarnować mojego czasu. Czy byłam w stanie to jakoś sprawdzić? Dostrzec sygnały, że ta zmiana tak naprawdę nie zaszła? Nie. Nie byłam. Skoro tak powiedział, to tak miało być. Jak się domyślasz, nie było. Później taka sama sytuacja zdarzyła mi się już po ukończonej psychoterapii. Powiem Ci, że sam sposób w jaki otrzymałam te przeprosiny i prośbę o szansę był dla mnie już pierwszym sygnałem, że tam się nic nie zmieniło. Ton, forma, użyte słowa. Ten komunikat niczym nie różnił się od tych, które otrzymywałam, gdy mnie krzywdził. Po przepracowaniu własnych tematów, dobrze wiedziałam ile czasu realnie zajmuje zmiana. Ile czasu, energii i zaangażowania wymaga własny rozwój, pokonywanie blokad i docieranie do największych demonów. Wiedziałam, co za takimi zmianami idzie i gdzie można je dostrzec. Ja bardzo szybko wiedziałam, że on tej pracy nie wykonał. Zachowanie po zachowaniu dostrzegałam w nim dokładnie te same mechanizmy, które kierowały nim jakiś czas temu.
- Nie zgodziłaś się.
- Nie.
- Był w szoku?
- Tak. Przyjaciółka też. Powiedziała mi, że ją by zjadało to, że nie spróbowała, bo co jeśli jednak akurat faktycznie się zmienił. Właśnie dlatego tak trudno jest to wytłumaczyć.
- Bo ty po prostu byłaś pewna, że się nie zmienił.
- Tak. Dla mnie to było widać jak na dłoni.
- Czyli psychoterapia oszczędza też czas!
- Oszczędza. I warto liczyć to w latach. Możliwe, że dojdziesz sam do tych rzeczy, które przepracowywałbyś na terapii. Ja pewnie do sporej ilości bym doszła sama, ale to by było za ile lat? Za pięć? Za dziesięć? Z psychoterapią mam to w dwa. Jeśli ktoś ma potrzebę poświęcić te dziesięć lat, by szczycić się, że zrobił to wszystko sam, to bardzo proszę, ale akurat ja skupiłam się na tym, by nie uciekało mi życie.
- Jesteś zdeterminowana.
- Jestem, tak... Bo był taki okres, że zupełnie siebie opuściłam, wiesz? Porzuciłam jak psa na leśnej drodze i z piskiem opon odjechałam. Jestem sobie za ten czas bardzo dużo winna. Małymi krokami sobie to wszystko wynagradzam. Obdarowuję tym, czego kiedyś drastycznie się pozbawiłam.
- Czyli psychoterapia to prezent od ciebie dla siebie.
- Tak. To powiedzenie sobie samej, że o nic nigdy nie było warto tak bardzo walczyć.
Marta Kostrzyńska
139 notes · View notes
polskie-zdania · 8 months
Text
Dla nich wszystkich od zawsze byłam trochę niepojęta. Trochę patrzyli krzywo, trochę z boku, a trochę kręcili głową z niedowierzania. Od początku byłam uparta, walczyłam do upadłego za to, w co wierzyłam i brałam sobie na barki rzeczy, których inni podobno nie byliby w stanie. Byłam w stanie ogromnie dużo znieść. Nie bałam się stanowczo stawać w obronie tego, co było dla mnie ważne. Dosyć szybko przez to uświadomiłam sobie, że przez większość życia będę do tych wszystkich walk stawać sama, a następnie po prostu się z tym pogodziłam. Nie uznawałam kompromisów, nawet jeśli oznaczało to pójście na czołówkę z całym światem. "Czemu ty musisz być taka zawzięta?" - pytali z przekąsem, rzucając mi pod nogi coraz to większe kłody. Widownia siedziała i czekała, aż oficjalnie się poddam, kilkukrotnie zawczasu świętując, gdy wykrwawiałam się dla nich na środku sceny, oświetlona blaskiem reflektorów. Kilka razy nawet ja myślałam, że to już. Tępy ból przeszywał mnie od czubka głowy aż po stopy. Zakleszczałam boleśnie powieki, a krzyki tłumu stawały się coraz bardziej głuche. "Odpuść..." pulsowało mi w głowie niczym śmiercionośna migrena. Sama wielokrotnie powtarzałam sobie, że w końcu się zajadę i choć byłam na to teoretycznie przygotowana, to za każdym razem okazywało się, że to jeszcze nie dziś. Przeklinałam sama siebie i tych, którzy wybrali dla mnie tę rolę. Stawałam okrwawiona po środku niczego i darłam się, że mają się pierdolić. Za każdym razem zostawiali mnie z ciszą, a ja obracałam się na pięcie i mówiłam, że ostatni raz mnie tu widzieli. "Pani jest ze skały." - powiedziała do mnie, podczas gdy mój wzrok odbywał lot gdzieś między pustką a próżnią. Doskonale wiedziałam, że nie odpuszczę. Ona też. Moja siła mogła być moim przekleństwem, ale widocznie ja miałam stać się przekleństwem całego świata.
Marta Kostrzyńska
221 notes · View notes
polskie-zdania · 11 months
Text
Spojrzał na mnie, jakby bardzo tęsknił. Ja też tęskniłam. Bardzo. I chyba to wiedzieliśmy, ale żadne z nas nie śmiało o tym mówić. Uczucia były w tych czasach zakazane. Zakazane i zbyt drogie. Ludzie próbowali zatem żyć bez nich. Niektórzy stosowali marne podróby, inni przepłacali na czarnym rynku, a jeszcze inni otwierali przydomowe manufaktury. To się generalnie kończyło źle, ale przecież nie można było nikogo winić. Przecież nikt się temu nie dziwił. Świat cierpiał na wiele deficytów i to był jeden z nich. Uczucia stały się towarem luksusowym. Byliśmy dorośli, a siedzieliśmy obok siebie przerażeni jak dzieci. Trzęsło się w nas wszystko. Misterne, klejone klejem na gorąco konstrukcje z emocjonalnych zapałek. Mentalne rusztowania, które chwiały się pod wpływem najmniejszego podmuchu wiatru.
- Nie zepsuj mi, dobra?
- Czego?
- Wszystkiego.
Załamał mi się głos.
- Nie chcę, żeby cię nie było.
- To mnie nie wyrzucaj.
- Już nie.
Zamilkłam. Przecierał nerwowo ręce, jakby czekał na moją odpowiedź. Co miałam powiedzieć? Że się nie boję? Że mam mnóstwo energii na kolejne próby? Że w ogóle nie zrzygam się pod siebie, jeśli znów mi ktoś z dnia na dzień zniknie z życia?
- Ok.
- Ok.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Chyba odetchnął. Poczułam intensywnie jego zapach i choć przez ostatnie dwa tygodnie marzyłam tylko o tym momencie, tak teraz, gdy w końcu nadszedł, byłam zdrętwiała i przestraszona. "No jest. No wrócił. O niczym innym nie marzyłaś ostatnie dwa tygodnie, bardzo proszę." Oparta o jego klatkę spojrzałam martwym wzrokiem w podłogę. W ogóle nie odetchnęłam z ulgą. A miałam.
Marta Kostrzyńska
246 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
Czasami przyjdzie ci kochać z odległości. Czasami przyjdzie ci kochać miłością zrezygnowaną. Czasami nie będzie pożegnań. Czasami odchodzić będziesz w ciszy, nie zostawiając przyklejonej na lodówce kartki. Odejdziesz wtedy nad ranem. Promienie słońca wpadną przez żaluzje sypialni i oświetlą ci twarz. Wstaniesz, podejdziesz do lustra i będziesz wiedział, że czas ruszać. W plecak zapakujesz swoją obecność, swój czas i uwagę, a potem bezszelestnie zamkniesz drzwi sypialni. Na stole w kuchni zostawisz poharatane nadzieje i resztki zaufania. Otworzysz drzwi wyjściowe, usłyszysz ptaki, a twoją twarz omiecie przyjemnie chłodny wiatr. Rozejrzysz się dookoła i uświadomisz sobie, że nic się nie zmieniło. Długi czas myślałeś, że gdy w końcu podejmiesz tę decyzję, na sygnał zburzone zostaną okoliczne budynki, nad miastem przejdzie wichura, a wszystkiemu towarzyszyć będzie panika i krzyki przerażenia okolicznych mieszkańców. Byłeś pewny, że gdy w końcu podejmiesz tę decyzję, twoje serce odbije się od żeber i rozpadnie na tysiąc ostrych kawałków, które na wylot poprzebijają ci narządy. Byłeś absolutnie pewny, że tego dnia wykrwawisz się na śmierć, tymczasem stałeś spokojnie, a twojej decyzji akompaniowały kojące dźwięki ciszy. Możliwe, że podważą prawdziwość twoich uczuć. Możliwe, że zarzucą ci, że tak naprawdę nigdy nie kochałeś. Możliwe, że utożsamią twój spokój z tym, że nigdy ci nie zależało. Możliwe, że będą intensywnie starać się odebrać ci prawo do kochania, jeśli ostatecznie wybrałeś siebie. Możliwe, że na zawsze staniesz się tym złym i nic nie poradzisz na to, że dla niektórych "prawdziwie kochać" oznaczać będzie "cierpliwie znosić ból". Czasami przyjdzie ci kochać z odległości, ponieważ niektórych nie będzie można kochać z bliska. Odejdziesz wtedy w ciszy i przez resztę życia miłość wyznawać będziesz gdzieś w półmroku ostatniego rzędu, mając szczerą nadzieję, że spotyka ich tylko dobro.
Marta Kostrzyńska
265 notes · View notes
polskie-zdania · 10 months
Text
Dotarłam z nim do tak głęboko skrytego we mnie dziecka, że z początku nie wiedziałam w ogóle jak do niego mówić. Nie miałam pojęcia, co o tym myślę i jak czuję się z tym, że mini wersja mnie nagle zaczęła mi się kręcić po pokoju. Dziewczynka z dwoma kitkami rozłożyła się na dywanie i układała klocki. Nie miałam absolutnie żadnego doświadczenia z dziećmi, więc nie miałam zielonego pojęcia, co z nią zrobić. Na początku kusiło mnie, by pozbyć się intruza, ale przecież nie mogłam wyrzucić sama siebie. Nie, nie mogłam. Już nie. Z kim ja ją do cholery zostawię? - pomyślałam. - Ja przecież nie mam czasu. Poczułam dłoń na ramieniu. "Chodź. Jest takie miejsce, w którym nigdy nie byłaś." Wziął mnie za rękę. Moim oczom ukazał się piękny, kolorowy plac zabaw. Uśmiechnął się. Wiedziałam, że mogę mu ufać, ale ostatecznie to wcale nie o zaufanie chodziło najbardziej. Najbardziej chodziło o mnie samą. O mnie, która nigdy nie była dzieckiem. O mnie, która od początku była duża i poważna. O mnie, która, odkąd pamięta, zmagała się z dorosłymi problemami. Miałam 30 lat i właśnie otrzymałam w prezencie swój własny plac zabaw. "No wskakuj" - powiedział. Zmroziło mnie. Przede mną stały huśtawki, zjeżdżalnie i piaskownice - wszystkie były dla mnie. "No idź. Wiem, że chcesz. Zostaw wszystko i idź." Spojrzałam na niego, pokiwałam głową i pobiegłam. Usiadłam na huśtawce i rozhuśtałam się na niej na najwyższą możliwą wysokość. Słońce zaświeciło mi prosto w twarz. "Wolność" - pomyślałam. - "Wolność bycia dzieckiem." Bujałam się z całych sił, jakbym nigdy wcześniej tego nie robiła. Z wysokości zerknęłam w kierunku ławek, by sprawdzić, czy nadal jest. Był. Siedział i cierpliwie na mnie czekał. Uśmiechał się z odległości. "Pięknie Ci z tą dziecięcą radością" - powiedział, gdy wróciłam. Dyszałam, miałam brudne od piachu kolana i świeciły mi się oczy. Roześmiałam się. Właśnie skończyłam 5 lat.
Autor: Marta Kostrzyńska
184 notes · View notes
polskie-zdania · 11 months
Text
I zrozumiałam wtedy, że podstawą związku jest przyjaźń i najgorsza możliwa sytuacja jest wtedy, kiedy kochasz swojego partnera ponad wszystko, ale, cholera, nie lubisz go. My nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, wiesz? Nigdy nie czułam, że mogę na Ciebie liczyć. Nie czułam, że bierzesz pod uwagę moje dobro. Byłeś dla mnie tylko wtedy, kiedy chciałeś i nigdy, gdy faktycznie Cię potrzebowałam. Próbowałam na siłę dostrzegać w Tobie więcej dobrych cech, ale w każdym temacie argumenty przecież w końcu się kończą. Cóż, spoiwem naszej relacji od samego początku były wspólne priorytety: ja stawiałam siebie zawsze na drugim miejscu i ty mnie także. Chciałam, by okazało się inaczej. By ostatecznie rachunek pokazał inny wynik. Chciałam to właśnie do Ciebie pierwszego biec ze wszystkim, co mi się przytrafiało, jednak zawsze, gdy przybiegałam to Ciebie akurat nie było. Postanowiłam się zatem odzwyczaić. Postanowiłam nie oczekiwać rzeczy, które z jakiegoś powodu mi się nie należały. Będę więc kochać. Będę więc tak latami kochać i kochać i dopiero po fakcie dotrze do mnie, że nigdy nie byłeś moim przyjacielem. Tak naprawdę ja Cię nigdy nie lubiłam.
Marta Kostrzyńska
174 notes · View notes
polskie-zdania · 8 months
Text
Całe życie chciałaś być nieomylna. Marzyłaś o tym. Chyba głównie dlatego, że każdy twój krok był przez nią surowo oceniany i rok po roku mówiła ci prosto w twarz, że nie jest z ciebie dumna, bo nie ma z czego. Ona nie była, to dlaczego ty miałaś być? Błędy kosztowały od zawsze dużo. Małe potknięcie potrafiło spowodować lawinę słów, które cięły człowieka na wskroś. "Wszystko nie tak" - słyszałaś dzień w dzień. Stałaś, patrząc w lustro i zastanawiałaś się, dlaczego wszystko nie tak - przecież tak bardzo się starałaś. Po latach dociera do ciebie, że nic nie możesz za to, że ktoś wymyślił na ciebie scenariusz. Przecież nic nie możesz zrobić z tym, że obojętnie, czego nie zrobisz, nie będziesz wymarzona. To nie chodziło o drobne zmiany, ona po prostu chciała, byś była kimś innym, a ty nie byłaś z tych, którzy potrafili cokolwiek udawać. "Wszystko nie tak" zaczniesz mówić sama do siebie, wyruszając w długą drogę do samoakceptacji. Kłody pod nogi permanentnie rzucać będzie chorobliwy perfekcjonizm, a poczucie wstydu stanie się najbliższym towarzyszem podróży. Nowe wyzwania będą powodować skręty żołądka z obawy przed tym, że zawiedziesz. Przed i po ważnych wydarzeniach będziesz rzygać z nerwów jak kot. Wizja błędu doprowadzać cię będzie do drgawek. Gdy go popełnisz, będziesz stawać w lustrze i zupełnie poważnie pytać siebie, czy jesteś potworem. Gdy jednak wszystko ci się uda, będziesz stawać w lustrze i mówić "Masz szczęście, że tego nie spierdoliłaś". Nauczysz się na pamięć formułki o tym, że błądzenie jest rzeczą ludzką, a potem nigdy nie dostrzeżesz w sobie człowieka. Codziennie przed snem analizować będziesz wszystkie swoje poczynania, by wydać surowy werdykt na temat tego, czy jesteś dobrym człowiekiem. Będziesz słyszeć, że masz dobre serce i czuć się, jakbyś okłamywała cały świat.
"Wszystko nie tak." - mówiła.
"Wszystko tak!!!" - krzyczałam, trzaskając drzwiami i nie wierząc sobie ani trochę.
Marta Kostrzyńska
115 notes · View notes
polskie-zdania · 11 months
Text
- Chcę. Oczywiście, że chcę. Chcę teraz wstać i wrócić z tobą do domu. Od lat nic się nie zmieniło.
- No to chodź.
- Nie rozumiesz.
Popatrzył na mnie w ciszy.
- Chcę, chcę wrócić z tobą do domu, tylko dom, o którym rozmawiamy... On nigdy nie istniał, rozumiesz? W tym domu może i spędziliśmy kilka wspaniałych miesięcy. Może siedzieliśmy obok siebie, czując wzajemne ciepło ramion i nikt nas wtedy nie gonił. Może w salonie na kanapie leżał nasz pies, a my wraz z nim wlepialiśmy leniwie wzrok w ekran telewizora niedzielnym porankiem. Może słońce wpadało nam przez żaluzje do sypialni, a my wpleceni patrzyliśmy na siebie i byłam wtedy prawie pewna, że w końcu wiem, gdzie mieszkam.
- Chciałem.
- Ale nie umiałeś.
- Chciałem.
- Potrzebowałam tylko bezpieczeń...
- Wiem o tym - przerwał mi. - Wiem. Jako jedyna nie chciałaś absolutnie nic więcej i prawdopodobnie dlatego tak bardzo nie potrafiłem ci tego dać.
- Zawsze będę widzieć w tobie dobro - powiedziałam. - Nie pozwól go sobie zabrać.
Wstałam. Wyszłam. Drzwi kawiarni trzasnęły z hukiem, a zimny wiatr rozwiał mi włosy. "Dom" - zamyśliłam się. Czułam, że to niedaleko. Czułam, że już niedługo nacisnę na klamkę, a ona nie zniknie pod najmniejszym naporem odpowiedzialności. Czułam się dobrze. Czułam spokój. I wiedziałam doskonale, że właśnie zamknęłam za sobą ostatnie drzwi, które zagradzały mi drogę.
Marta Kostrzyńska
111 notes · View notes
polskie-zdania · 10 months
Text
Tumblr media
70 notes · View notes
polskie-zdania · 11 months
Text
Tak, bałam się. Był obok mnie już dłuższy czas, a ja nadal się bałam.
- Karcisz się za to? - zapytała.
- Nie, już nie. Wiem, że moje lęki są uzasadnione i mam do nich prawo. Mam prawo się bać.
- A nie boisz się, że zadziała to na zasadzie negatywnej afirmacji? Przecież wszechświat tego nie kuma. On odbiera tylko impulsy - skoro tak myślę, to znaczy, że tego chcę.
Zawiesiłam się.
- Nie podoba mi się ta teoria. Nie podoba mi się, bo wyklucza człowieczeństwo. Strach jest naturalną, ludzką emocją. Wszyscy mamy obawy, niepewności i lęki, a ich odczuwanie jest normalne. Ta teoria sugeruje, że trzeba z tym walczyć. Sugeruje, że trzeba walczyć ze swoim naturalnym odruchem. Sugeruje, że powinnam udawać, że się nie boję, bo inaczej wszechświat nie będzie mi sprzyjał. Ja wierzę w to, że on sprzyja, gdy jestem szczera ze sobą, wiesz? Gdy pozwalam sobie odczuwać wszystko. Jest różnica pomiędzy odczuwaniem strachu, a mantrowym powtarzaniem sobie, że na pewno nie wyjdzie. Słuchaj, ja chcę wierzyć w to, że pomimo złych doświadczeń nadal mogą zdarzyć mi się dobre rzeczy. Bez udawania że tych złych nie było, wręcz przeciwnie - z pełnym, świadomym przyjęciem, że te złe rzeczy przeżyłam i one nie są moją winą. Będą wracać, będą czasem nieprzyjemnie gnieść, ale ja nadal mam prawo do szczęścia. Mam prawo, pomimo tego, że czasem nadal bardzo mi smutno oraz nadal bardzo się boję. Uważam, że właśnie z takim podejściem mam szansę być dla siebie przyjaciółką. Mówię sobie "W porządku, masz prawo tak odczuwać, usiądź i pobądź sobie w tym czuciu, bez presji. Usiądź i się poobawiaj. Wszystko, co odczuwasz jest UZASADNIONE.”, a potem wstaję i idę zrobi�� dla siebie coś fajnego, by zrównoważyć nieprzyjemne przyjemnym. To, moim zdaniem, jest właśnie dbanie o siebie. Nie wymazujesz przeszłości, nie udajesz, że jej nie było, nie karcisz się za to, że jeszcze tego nie przerobiłaś, bo nie ma takiego deadline'u. Życie zawsze będzie miksem przyjemnych i nieprzyjemnych emocji - szansę na spokój zyskasz właśnie wtedy, gdy te emocje pozwolisz sobie odczuwać.
Marta Kostrzyńska
82 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
Tumblr media
119 notes · View notes
polskie-zdania · 7 months
Text
Rola ratowniczki była ze mną przez wiele lat. Robiłam na etat w WOPR, GOPR, pogotowiu ratunkowym, straży pożarnej, straży miejskiej i słonecznym patrolu. Za każdym razem, gdy biegłam mu na pomoc, robiłam to w slow motion, a w tle grała muzyka filmowa. Dobiegałam i ze łzami w oczach wykonywałam resuscytację dramatyczno-emocjonalną. Rzucałam się do wody i płynęłam wpław do utraty tchu, by wyciągnąć go na brzeg. Wyruszałam nocami w najwyższe góry, gdy zagubił się na szlaku i sprowadzałam bezpiecznie do schroniska przez zaspy śniegu. Wchodziłam w największy ogień, wynosząc go stamtąd na rękach i udawałam, że nie wiem, że sam go rozpalił. Byłam jego bohaterką. Oddaną ratowniczką, która ryzykowała własnym życiem, by wyciągnąć swą miłość z opresji. Spełniałam się w tym. Och, jak się spełniałam. Mojego mężczyznę skrzywdził cały świat i miał tylko mnie. Na mojego mężczyznę spadły największe cierpienia i nikt nie rozumiał tego poza mną. Byłam tylko ja i tylko ja mogłam ulżyć jego bólom. Tylko ja mogłam stać się jego ukojeniem, poprzez bycie na każde skinienie, ocieranie łez lnianą chusteczką i uważne wysłuchiwanie wszystkiego, co leżało mu na sercu. Czy czułam, że mam do czynienia z syndromem ofiary? Długi czas nie. Długi czas byłam absolutnie pewna, że uwziął się na niego cały świat i nie rozumiałam dlaczego, skoro był tak cudownym człowiekiem. Uwzięła się na niego matka, ojciec i rodzeństwo. Uwzięły się wszystkie byłe dziewczyny i najlepsi kumple. Uwziął się pies, szef i pani ze spożywczego. Wszyscy chcieli zrobić mu na złość. Wszyscy chcieli sprawić, by cierpiał. Dopiero po czasie zaczęło docierać do mnie, że odchodzili od niego, ponieważ był skupionym na sobie egoistą i nie widział niczego poza własnym cierpieniem. Dopiero po czasie zaczęłam zauważać, że w tych wszystkich historiach nigdy nie wspominał o jakichkolwiek swoich błędach. Będę miesiącami oddawać mu wszystko, nie dostając nawet małej cząstki w zamian i zastanawiać się, dlaczego nie zasługuję na nią, skoro tak bardzo się staram. Miesiącami będę nadwyrężać swoje własne możliwości, marząc o tym, że dostanę za to doceniona. Będę tak bywać i przybywać na zawołanie nie zważając na pory i okoliczności, a docierająca do mnie powoli prawda otwierać mi będzie oczy żyletką. Nic nie mogłam zrobić, ponieważ nie chciał zmian. Nic nie mogłam zrobić, ponieważ nie był zainteresowany niczym, prócz obwiniania całego świata o wszystkie niepowodzenia. Nic nie mogłam zrobić, ponieważ nie pomożesz komuś, kto nie chce przestać być ofiarą.
- Marta Kostrzyńska
23 notes · View notes
polskie-zdania · 2 months
Text
Tumblr media
7 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
Tumblr media
37 notes · View notes