Tumgik
#udawał
ojciecgnateusz · 1 month
Text
Jako, że od prawie godziny jestem w domu (wiadomo, oddział. Do prowadzenia bloga tutaj nie zamierzam się przyznać nigdy, zwłaszcza, że mamy dziewczynę z AN - sam byłem parę lat temu z tego powodu i siedzę z nią przy 'VIP stole, chociaż nie trzeba mnie pilnować z jedzeniem, ale jej raźniej jest) i stojąc w epickim korku moim rzęchem (pozdrawiam serdecznie mechanika, to jeszcze jeździ), a będąc w temacie toksyki osób pro, wpadłem na być może mocno upośledzony, ale szczery post.
Fatshaming, osoby zdrowe/leczące się i mechanizmy obronne.
Otóż jako od pewnego czasu zbieram - nie tylko zresztą ja - opierdol za sam fakt mojego żywota, zauważyłem, że część tych osób ma kompletnie zero jedynkowe myślenie. Nie jesteś z nami - jesteś przeciwko nam, lub 'tylko Ana wyzwoli cię od otyłości i nie przyjmujemy logicznych argumentów'.
Naprawdę rozumiem, że to chorzy ludzie mający często kompletnie odklejone cele (tak, też kiedyś chciałem mieć BMI 9 xD), ale jakiekolwiek próby dyskusji odpierają często triggerującym hejtem.
Byłbym głupi gdybym udawał, że spłynęło to po mnie jak woda ze stawu po kaczce, bo zasiało u mnie wątpliwość co do jedzenia czy dumy z siebie, a nawet przez sekundę pojawiła się myśl o powrocie, bo przecież każdy poza Ruchem jest grubasem (logika wygrała na szczęście. Jestem poza sektą).
Dla mnie to reakcja obronna - po prostu odpierasz wszelkie argumenty związane z ludzką biologią, zdrowiem i psychiką. Bańka bezpieczeństwa, czyt nazwijmy to indoktrynacji poprzez meanspo i poniżanie nie tylko przez siebie, ale innych, może pęknąć. To nie jest coś czego taka osoba chce.
A nawet najspokojniejsza rozmowa bez chęci zmiany światopoglądu jest taką igiełką, która chce przebić balon. Stąd skrajnie agresywne reakcje.
Polecę boomeradą, ale kiedy ja byłem obserwatorem i jedynie lekką (sic!) częścią Ruchu, naprawdę nie było ostracyzmu w stronę osób, które wychodziły (każdej osobie życzącej powodzenia w leczeniu podanie wirtualnej rączki!), triggerujących czy wyzywających ludzi ZDROWYCH. Nie było porównania ofiar feedersöw z przeciwieństwem - ludźmi umierającymi z głodu, wyśmiewania CHUDYCH, którzy zjedzą sobie kanapkę na przerwie (chudzi nie zawsze mają ED!!) i porównywanie ich do swojej bądź co bądź chorej drogi myślowej.
Skarby moje kochane - jeśli chcecie czerpać z drugiej fali (najpopularniejszej), czerpcie również z tego. To nie tylko kalorie, ale i pewnego rodzaju klasa. Nie bądźmy chujami!
P.S w przygotowaniu post porównujący pro do autentycznej sekty. Wbrew pozorom mnóstwo podobieństw. Może wieczorem odpalę notatnik i zacznę coś tam machać
20 notes · View notes
ana-to-ksywa · 2 months
Text
Opiekun!!
Tak, potrzebuję kogoś, by mnie pilnował. Najlepiej kontakt przez messa, ale jak nie da się to ok (tumblr mam tylko przez neta). Fajnie by też ustalał ile powinnam jeść (np. jako diety) i powiązane z tym zasady. Dobrze by umiał mnie zjebać jak przekroczę limit, dawał kary i wyznaczał czy już należy mi się jakaś nagroda. Tak trochę jakby udawał Ane w mojej głowie (o ile ktoś czai o co mi chodzi😅)
Zdu
Tumblr media
49 notes · View notes
jazumst · 3 months
Text
Jazu ratunkowy
Żeby Was... Praca w niedzielę jest nieprzewidywalna. Posłuchajcie:
Zaczęło się standardowo. Pierwszy bum po świeży chlebek którego nigdy nie było i nie będzie na otwarcie. No i piwo na chorobę wspomnienia dnia poprzedniego. Później był luz. Zacząłem robić zamówienie. - Do 13 zeszło szybko. O 13 przyszła Ola. Korzystając z dobrodziejstwa osoby dodatkowej, pojechałem na inny sklep po rolki do terminala, bo dziś już by nie mieli. Tak SWS, kurwa, o nas dba. Nie ważne. - Akurat jak wróciłem jebiący fajkami, przyjechał SWS z żoną. Że otwymał zamówienie na chemię (w tym rolki) potwierdził. Dlaczego nie przyjechały przednio udawał że nie słyszy pytania.
I teraz wpis właściwy. Przyszła babeczka po chleb i pasztet XD Kupiła poszła. Nic nadzwyczajnego. Układam karmy dla kotów i widzę jak zdenerwowana coś gestykuluje i krzyczy w telefon. Potem myślałem, że coś do mnie. Idę więc do niej i widzę jak odchodzi od samochodu. Na wycieraczce leży pasztet z chlebem XD Mówię jej, żeby tak tego nie zostawiała, bo jej zajebią a ona odpowiada wkurwiona, że nie może samochodu otworzyć, a w środku jest jej piesek, który się denerwuje jak jest sam. Czy był zdenerwowany, nie wiem. Nigdy nie miałem psa. Stał na tylnych łapach i merdał do niej ogonem. Manualnie faktycznie nie otwiera. Kluczyk stary model, taki jak mój. Chujowo się go otwiera. Idę z nim do sklepu. Otworzyłem. Kurwa, akurat nie mam baterii 32. Już nawet w swej głupocie i naiwności miałem wsadzić swoją, ale weszła babka panikując o psie. W swej niewyparzonej gębie powiedziałem - Spokojnie, zaraz otworzymy pimpka. - Niestety to nie był pimpek, za co mi się dostało. Ach, pierdoleni psiarze. Kij w dupie twardy jak psi stolec na chodniku po zimie. Jakoś tak wyszło, że wysłałem ją 50m dalej do Żabola. Teleportowała się chyba jebana, bo po mniej niż minucie wpadła z baterią. Otworzyłem. - Wycałowała niePimpka, wyściskała mnie. Pojechała. - Po godzinie dzwoni Balbina. Wie, że nie chcę z nią gadać, ale dzwoniła do niej znajoma, że jej znajoma dopiero ochłonęła i zrozumiała co się stało. Szuka do mnie kontaktu i czy może jej dać do mnie numer. ZABRONIŁEM! Powiedziałem, że naprawdę nic się nie stało, sama przecież ogarnęła baterię. Ja tylko zmieniłem. Jest git, cieszę się, że jej i niePimpkowi nic nie jest. Balbina cośtam nagadała jaka ta pani jest mi wdzięczna, że odwdzięczyć itd. LOL O.O
Koniec.
23 notes · View notes
rainbowsystemblog · 8 days
Text
Do big systems exist/czy duże systemy istnieją?
Plenty of people think they're oh so smart because they only heard about Billy Milligan like he was the only system existing on Earth. Honestly... We are not even sure if he wasn't faking as various sources talk about it. Why compare other systems to one example and believe that nobody else can have more alters? Especially when polyfragmented DID systems exist?...
What are those? Basing on the name the system is full of fragment alters - they are usually less complex than alters in a smaller system - they can be one emotion, one memory, one trait. From what we've notices lot of those systems are fictive heavy as the brain introjects them from the medias due to hyperfixation - reminder - child dissociate trying to escape what is happening to them and can identify with characters/people/animals/furniture/fantasy creatures and more that seem similar to what they go through or seem helpful in a situation.
It was said polyfragmented systems are mostly created by RAMCOA/programming especially if not only during childhood.
One of the very well known cases in the community that proves the existence of those is that particular woman from Australia:
youtube
As you can see she has over 2000 personalities within one body.
In DID/OSDD community one can meet more systems who have about 100 personalities than those counting less than 10. Personally we've met less than 5 of those on both polish and english speaking discord servers for DID/OSDD systems.
Also... please stop compare everyone who has DID/OSDD to Billy Milligan and the movie Split. We will make a post about it too later...
***
Mnóstwo ludzi myśli, że są tacy mądrzy, bo słyszeli o Billym Milliganie tak, jakby był jedynym systemem istniejącym na Ziemi. Szczerze mówiąc... Nie mamy nawet pewności, czy nie udawał, jak podają różne źródła. Po co porównywać inne systemy do jednego przykładu i wierzyć, że nikt inny nie może mieć więcej alterów? Zwłaszcza, gdy istnieją polyfragmented (proszę mnie poprawić bo nie wiem jak odmienić na polski) systemy DID?...
Co to? Bazując na nazwie, system jest pełen fragmentarycznych alterów - są one zwykle mniej złożone niż osobowości w mniejszym systemie - mogą to być np jedna emocja, jedno wspomnienie, jedna cecha. Z tego, co zauważyliśmy, wiele z tych systemów ma mnóstwo fictives ponieważ mózg introjectuje/pobiera je z mediów w wyniku hiperfiksacji – przypomnienie – dziecko dysocjuje, próbując uciec od tego, co się z nim dzieje i może identyfikować się z postaciami/ludźmi/zwierzętami/meblami/fantastycznymi stworzeniami i nie tylko, które wydają się podobne do tego, przez co dziecko przechodzi lub pomocne w danej sytuacji. Mówi się, że systemy polyfragmented są w większości spowodowane przez RAMCOA/programowanie, zwłaszcza jeśli nastąpiło ono w dzieciństwie o ile nie jedynie.
Jednym z bardzo znanych przypadków w społeczności, który potwierdza ich istnienie, jest ta konkretna kobieta z Australii - video powyżej. Jak widać ma ona ponad 2000 osobowości w jednym ciele.
W społeczności DID/OSDD można spotkać więcej systemów, które mają około 100 osobowości niż tych, które liczą mniej niż 10. Osobiście spotkaliśmy mniej niż 5 takich na polsko i anglojęzycznych serwerach discord dla systemów DID/OSDD.
Poza tym... proszę, przestań porównywać wszystkich, którzy mają DID/OSDD, do Billy'ego Milligana i filmu Split. Później napiszemy o tym post...
Pink
11 notes · View notes
skelemouze · 19 days
Text
cześć, nie wiem czy ktoś mnie kojarzy ale o to mój nędzny update po miesiącu nieobecności:
raz tyję, raz chudnę. przeważnie stoję w miejscu. dalej tnę się za karę, albo po prostu z czystej nienawiści do samego siebie. jestem ulanym potworem który topi smutki w jedzeniu i papierosach. nie będę udawał że się staram i że to napady, nie mam kurwa żadnych napadów. po prostu się obżeram z nudy. tyję dla zabawy, potem żałośnie płaczę przed lustrem. brzydzę się sobą.
10 notes · View notes
kasja93 · 9 months
Text
Siemanko
Tumblr media
W dzisiejszej dramie tygodnia: Poniedziałek z przytupem czyli zepsuta rozpora zabezpieczeniowa.
Zaczęło się całkiem dobrze. Pojechałam na rozładunek i niemal od razu dostałam rampę. Ucięłam sobie przyjemną pogawędkę z innym kierowcą a po jakiś 15 minutach dołączył kolejny kolega. Po rozładunku udałam się na załadunek gdzie znów pojawił się jeden wyjątkowo rozgadany jegomość. Jeden z tych bajkopisarzy lvl były autobusiarz. Najwyraźniej moje próby zniechęcenia go do dyskusji (dissowałam jego zbiorowe dojazdy do ciężarówek z pl do de) nie były pomyślne. Jednak szczęśliwie dla mnie szybciutko mnie załadowano.
Tumblr media
Ujechałam CAŁE 136 kilometrów na rozładunek. Poszło całkiem sprawie biorąc pod uwagę, że byłam tam jakoś koło 6:30 a awizację miałam na 8 rano. Dostałam rampę, krzesło i nieograniczony dostęp do maszyny z kawą. Jako, iż kawa była paskudna (choć podobno za darmo to i ocet słodki) raczyłam się kakao tudzież gorącą czekoladą. Mój umysł nie ogarnia różnicy w owych napojach. Tak samo nie wiem czym różni się barszcz biały od żurku 🤷🏼‍♀️
Dla mnie gorąca czekolada kojarzy się jednoznacznie z jednym: sceną, gdy Elen Ripley próbowała nawiązać kontakt z Newt dając jej się napić gorącej czekolady w Obcy Decydujące Starcie. I nie było chwili bym biorąc łyk za łykiem nie przypominała sobie tego fragmentu filmu oraz książki xDDD
Jednak czas leciał i pora było wrócić do rzeczywistości. Ciapaty przyszedł po mnie bo rozładowali. Typowa procedura: Wsiąść, odjechać, zgasić silnik, podać kluczyki Marshallowi i zamknąć drzwi. A tu zonk, gdyż moim oczom ukazał się taki widok
Tumblr media
„No żesz kurwa co za debile” powiedziałam i machnęłam by w bardziej delikatnych słowach zgłosić owy przypadek. To są aluminiowe rozpory do zabezpieczenia ładunku. Każda warta cztery stówy na fakturę. Jakiś przygłup na nią najechał wózkiem widłowym, wrzucił na pakę i udawał, że nic się nie stało. Czas zatem ukręcić dramę a drama na Amazonie sprawia, że minimum z 15 osób przychodzi popatrzeć i zapytać „a co to? A co tu się odjebało?”. Porobiłam foty, oni zrobili swoje, założyli case by zrekompensować starty. A chuj wózkowy nie będzie miał premii przez najbliższe pół roku. Ja zaś po wyjechaniu i stanięciu na parkingu otworzyłam drzwi, wysunęłam drabinkę, wdrapałam się na naczepę, obróciłam rozpórkę wybrzuszeniem do góry i potraktowałam laczkiem (oczywiście tym bhp ciężkim jak ja pierdziele). Strzeliło i rozpórka się naprostowała. Ot cała filozofia. Może nie wygląda jak nowa, ale działa i jest w miarę prosta xD nie takie rzeczy się prostowało. Pamiętam jak kiedyś prostowałam sobie na naczepie tylną belkę. Tą co na niej są zamontowane światła i tablica rejestracyjna. Nie będę przytaczać okoliczności jej skrzywienia w myśl zasady „jebło to jebło na chuj drążyć temat” powiem tylko, że naprostowałam ją przy pomocy włączonego silnika, latarni oraz pasa transportowego xD
Zajechałam na parking na pauzę. Mam kilkanaście kilometrów do miejsca załadunku. Jak już mnie załadują po północy jadę do Lille we Francji. Coś bardzo mnie chcą tam do francuzów wysłać. W sumie cieszę się. Rozładunek będę miała jutro koło południa zatem biurowi ogarną mi kolejną robotę ratując mnie od szukania parkingu na cito.
Lubię jeździć do Francji. Mówię w ich języku (ostatnio jak sprawdziłam miałam B1 - wypadłam z wprawy), mam ich kartę sim z nielimitowanym internetem we Francji oraz 35 GB na Europę. No i generalnie lubię południe Francji. Mam do niej sympatie oraz czuje nostalgie za czasem, gdy żyłam pełnią życia będąc autentycznie szczęśliwa (pierwsze półtora roku na trasach międzynarodowych).
Pospałam 7 godzin i jak się obudziłam zjadłam domową zupę fasolową. Poczytałam trochę książkę, ale głównie to zamulam. Na szczęście już bliżej, niż dalej. Ogólnie też mnie nosi bo skończył mi się liquid do e-fajki trzy dni temu. Efekt taki, że dziś zaczęłam podjadać cienkie wafle kukurydziane 💀 jak mnie już mocno mentalnie trzepie biorę gumę do żucia.
Czas powoli idzie do przodu. Byle do piątku :)
21 notes · View notes
trudnadusza14 · 9 months
Text
15-18.09.2023
Jeszcze w czwartek wieczorem taka starsza pani z naszej sali się przewróciła i uderzyła się w czoło i poleciała jej krew
Zawieźli ją na rentgen i coś tam jej wyszło
Wiecie jaki paradoks ?
Że u mnie wiedzą że miałam niedawno też upadek miałam też ślad i objawy a nie raczyli nawet tego rentgenu zrobić
W piątek jak przyszedł lekarz to powiedział że mam mieć jakieś spotkanie z lekarką
Myślę sobie no fajnie może czegoś się dowiem co mi jest
I jako że koleżanka musiała wypić napój przeczyszczający i ciągle latała z tego powodu do toalety to musiałam iść do drugiej
I ludzie ja w tej toalecie się zatrzasnelam xD
Drzwi się zatrzasnęły
Wezwałam pomoc bo nie mogłam się stamtąd wydostać
A pielęgniarka że czemu się zamykam
Myślę sobie no a czemu. Bo się boje że ktoś mi wejdzie xD
I tak potem pół dnia czekałam na lekarkę i nici z wizyty lekarki
Bo jak się później dopytałam okazało się że gdzieś zapodziali moje wyniki xD
Nie no kabarety
Zadzwoniła też do mnie moja dietetyk i kontynuacja diety
Yeaah
I musiałam też podzwonic do paru osób
Terapeutki,jednej pani itd
I wgl polubiłam śledzie xdd
Mówiłam nigdy nie polubie śledzi
A tu sałatka ze śledziami mi zasmakowała xD
Później dostałam bólu w klatce piersiowej
To był taki tępy ból i aż do pleców i ramion go czułam
Zgłosiłam to pielęgniarce zmierzyli ciśnienie,było ekg ale niby było w porządku
No i lekarz przyszedł ten co był na dyżurze i powiedział że wszystko w porządku i może to nerwy
I tu kolejny paradoks
Mówiono mi że ja zostaję raczej do poniedziałku a w sobotę rano dostaje info że w tej chwili wychodzę xDD
No i nagle wyniki i cała historia choroby się znalazła
I jak później to przeglądałam to mówili mi że to na bank nerwy
A w wynikach co ? Wychodzi że mam wysoki cholesterol ponad 300
I dużo tego złego
I to dla nich było nic ? Dla lekarza prowadzącego który jest w dodatku kardiologiem ? XD
Kolejna kwestia. Mam inne choroby które wymagają kontroli a nie miałam chociażby głupiego usg a w tej jamie brzusznej to się dzieje że hoho
Ale nieee bo to wszystko przez to że jestem psychicznie chora i nie mogę być przez to brana na poważnie (wedle lekarzy w tym szpitalu)
Bo już w poprzednim było lepiej szczerze
Nie patrzyli na to że mam diagnozę psychiatryczną tylko jak coś mnie bolało to od razu badanie i wychodziło szydło z worka
A w tym ?
Miałam zaplanowane wiele badań a zrobiono ich tyćke
Aż mi się myśli samobójcze nasiliły przez to
A jak wróciłam do domu Kiara moja kochana się ucieszyła i nie spuszczała mnie z oka
Może wyczuła że nie mam humoru ? Bo mi pół dnia mruczała bo wie że to wywołuje uśmiech na mojej twarzy
I to szczery
Zasnełyśmy wtulone w siebie
Boże gdyby ktoś nam wtedy zrobił zdjęcie to byłoby chyba urocze 🥰
A tu ktoś udawał człowieka xD
Tumblr media Tumblr media
Wylegiwuje się jak człowiek
Naprawdę ona ma jakąś moc
Bo odkąd siedzę z nią cały czas to mi poprawia się nastrój
Zaczynam mieć pomysły
Coraz więcej pomysłów
Cichną mi te marzenia o śmierci
Zaczynam chcieć walczyć z tym wszystkim co mnie spotyka
I tak wgl nawet myślę żeby gdzieś z nią uciec jak skończę szkole i zacząć też pracować jako terapeuta zajęciowy ale z kotem
Mam wrażenie że ona jest mądrą kotką
Matka ją nawet uczy wycierać podłogi i prawie że się nauczyła 🤣
Boże mące o tym kocie ale nic nie poradzę że ją tak strasznie kocham ❤️
A z innych rzeczy
W sobotę wieczorem kiedy miałam wysoką gorączkę dowiedziałam się że w szkole już jutro będą mieli egzamin semestralny 🙈
To jaja jakieś
No nie pójdę z wysoką gorączką do szkoły bo babka sobie wymyśliła że po 2 lekcjach egzamin semestralny
I tak napisałam w piątek wieczorem że jeszcze w ten weekend mnie nie będzie
Muszę się podpytać koleżanki jak to załatwić
Co roku się zdarza nauczycielka która po jednej lub dwóch lekcjach robi egzamin semestralny
Zajęłam się odpoczynkiem i oglądaniem seriali
Boże. W tydzień przeczytałam 4 książki i obejrzałam cały sezon mojego ulubionego serialu z przed lat
Bo dodali na Netflix "Rodzinka.pl"
Jak ja to kochałam. I dalej kocham 😂❤️
Mam pomysł na skomponowanie piosenki,obrazy,rysunki i co najważniejsze czuje że mam siłę dalej żyć
Choć wkurwiają mnie moje różne osobowości które utrudniają życie
I ta jebana ambiwalencja
Nie no muszę napisać na kartce lub to narysować ten stan bo to mnie wykańcza
Umiecie wyobrazić sobie taki stan ?
Jesteś przeszczęśliwy z jakiegoś nieznanego powodu i otwarty a z innej strony czujesz smutek i wściekłość że dalej żyjesz i masz myśli samobójcze które chcą przejąć nad tobą kontrolę przy każdej możliwej okazji i ta która liczy kalorie i każe wszystko liczyć i spalać i jeszcze inne
I to słyszysz w swojej głowie. Ciągłe kłótnie awantury kto przejmie ster
Wykończę się kiedyś
No ba. Miesiąc temu miałam prawie udane samobójstwo. Kiara uratowała
Dziś też byłam na terapi grupowej i wracamy do rutyny. Codziennie coś terapeutycznego xD
W weekend nauka na terapeutę a w tygodniu terapia
I jeszcze jak będę w stanie jesienią to załatwić to praktyki
Jednym słowem będę mieć chyba najintensywniejszą jesień w całym życiu
Bo rok temu aż tak jeszcze nie było
Była terapia indywidualna i artystyczna i nauka ale teraz całkowicie na maksa
Ach. Kocham jak jest intensywnie
Jak czekałam na grupowe to dietetyk zagadała ze mną i spytała co słychać
To nie była wizyta a tak o
Boże. Jak ja jej powiem że urosłam to się zdziwi xD
I wiem że schudłam bo byłam ważona w szpitalu A mięśnie na ramionach powoli się tworzą 😏💪
Były potem grupowe i byłam wyjątkowo spokojna i bardzo ciekawa histori innych
I wierzyłam że tym razem się uda
I wiecie jaki mam pomysł ?
Zrobić listę rzeczy które chciałabym naprawić w swojej psychice i jak coś się uda to zaznaczać
A jak wszystko się uda to planuje zrobić coś szalonego coś co zawsze chciałam
Chyba coś związanego z adrenaliną bo kocham adrenalinę
Później miałam psychoedukację i był wykład o stawianiu granic
I sprawdzam przy okazji jak lepiej zapamiętuje
Bo przecież to była coś pod kątem psychologicznym no nie ? A ja przecież uwielbiam psychologię
A mimo to się jakby nudziłam i zasypiałam
Muszę robić parę rzeczy żeby się skupić
Następnym razem będę sobie rysować lub kolorować i słuchać
Bo cholera ja mam milion myśli w głowie i nie umiem się skupić
Przez co jak robię kilka rzeczy na raz to umiem się na każdej skupić
Ja pamiętam jak kiedyś rysowałam na lekcjach i jak mnie pytali zdawałam na 5 xD
Chyba wrócę do tego sposobu
Później jak większość poszła ja sobie czytałam książkę
Jak terapeutka zajrzała do nas to to opowiedziałam jak się ma sytuacja zdrowotna
I mówiła że wychodzi że mogę mieć miażdżycę
Tsa to tymbardziej u mnie niebezpieczne skoro miałam już atak serca w swoim życiu
21 latka miala atak serca. Naprawdę ja się czasem czuję jak senior jakiś
A ten choresterol to przez geny ogólnie
Moja mama ma też taki wysoki i dziadek który zmarł na zawał
Bo ruszam się dużo i staram się o siebie dbać
Także to nie dlatego że leżę na fotelu i się obzeram
Geny robią swoje
I kurde czekam na wyniki biopsji a okazało się że lekarz na urlopie
Tak,trzymajcie mnie w napięciu na pewno mi się poprawi xD
Ale masakra jak od wczorajszej nocy mnie brzuch bez przerwy boli
Coś podobnego do bólu podczas okresu tyle że w nadbrzuszu
I ostatnio coraz częściej wymiotuje. O gorączce nie wspomnę
I na koniec mówię terapeutce że coś czuję że to nie mój ostatni pobyt w szpitalu w tym roku a ona potwierdza xD
A dziś też próbowałam coś narysować i dalej się depresja odzywa w sensie że mało siły mam a Kiara tak patrzy co ja rysuje i jak przestawałam bo myślałam że nie dam rady to Kiara przykłada łapkę do kartki papieru i miałczy jakby chciała powiedzieć : rysuj,proszę !
Dokończę to jutro. Ale mam chęci na malarstwo 🥰 wreszcie
Ołówki i pędzle są coraz lżejsze
Po 4 miesiącach prawie
A no. I w środę mam terapię indywidualną. Oj mam do opowiadania
A w czwartek psychiatrę
Ten tydzień to jest bardziej dla zdrowia psychicznego chyba 🙃
Następny to znowu lekarze
Oho a może jutro będą teatralne. Relaksacja też będzie 😎
Może znowu mi się uda zasnąć na relaksacji xD
Także do zobaczyska.
Trzymajcie się wszyscy 💜
19 notes · View notes
yazzienomore · 2 months
Text
Słomiana parasolka
Wgląd na relacje Xue Yanga i Wei Wuxiana w Dzwonkach.
Mały two-shot (or is it?), który zaczęłam pisać o 1 w nocy, kiedy nie mogłam spać.
Honestly? 1 w nocy to czas, kiedy najprzyjemniej mi pisać, sama jestem zdziwiona, jak dobrze to wyszło.
Część 1/2
Xue Yang nie pamiętał, kiedy ktoś ostatni raz podał mu pomocną dłoń.
Mężczyzna wyrzucił go na ulicę w deszczu, krzycząc i wytykając jego niekompetencje. Nie ważne, ile Xue Yang bil, kopał i krzyczał, ten mężczyzna trzymał jego rękę mocno niczym imadło, udaremniając każdą możliwość ucieczki.
Cisnął Xue Yanga prosto na błotnistą drogę, wyłożoną gdzie nie gdzie kamieniami. Ludzie nie zwracali uwagi na zwykłego wyrzuconego szczeniaka, takie rzeczy były na porządku dziennym i zdołali nauczyć się, jak ignorować problemy innych. Po prostu woleli nie ściągać na siebie kłopotów, albo po prostu mieli innych gdzieś. Ten wściekły sprzedawca już wolał pobić bezdomną sierotę niż stracić choćby mały kawałeczek swojego towaru.
Kiedy Xue Yang został z pełną siłą rzucony jak worek ryżu na zimne błoto, ludzie omijali go szerokim łukiem, jakby bali się, że zarażą się od niego biedotą i pechem. Właściciel stoiska ze słodyczami jeszcze kilka razy okładał go kijem, po czym popchnął na środek ulicy i splunął. Rzucił jeszcze za siebie kilka wyzwisk pod adresem Xue Yanga i jego matki, po czym odszedł, jakby nigdy nic się nie stało, jakby nie była to dla niego żadna nowość.
Ale Xue Yang już nie słyszał. Po uderzeniach w plecy nie mógł złapać tchu ani się ruszyć. Widział tylko pędzący na łeb na szyję powóz, który zaraz miał go przejechać. Desperacko szamotał się na kamieniach w próbie usunięcia się z drogi nadciągającymi niebezpieczeństwu.
Powóz był coraz bliżej, ale Xue Yang nie mógł unieść posiniaczonej ręki, która już jako jedyna stała na drodze wielkiemu kołu oraz kopytowa konia.
Kopyta konia uderzyły go w łokieć i potylicę. Już widział, jak ciężkie koło rozgniotło owoc leżący przed Xue Yangiem. Widział, że już nic nie może zrobić, więc zamknął oczy i przygotował się na czekający go ból.
Niespodziewanie, ból nie nadszedł.
Zamiast tego, Xue Yang usłyszał jak przez mgłę, jak ktoś krzyczy głośno:
- Stać! Stać, mówię!
Ta osoba wybiegła naprzeciwko wodzowi, ryzykując własne życie, aby go zatrzymać. Drewniane koło zatrzymało się o długość paznokcia od jego dłoni.
Xue Yang uniósł powieki i spojrzał na swojego wybawiciela.
Mężczyzna był raczej wysoki, chudy i ubrany w nieco znoszone, czarne szaty. Jedynymi plamami koloru były czerwona wstążka w jego włosach i parasol.
Właściciel wozu wychynął zza zasłony w oknie.
- Zjeżdżaj, ty szaleńcu! Nie widzisz, że mi się okropnie spieszy?! No już, zjeżdżaj stąd!
Mężczyzna jednak nie ustąpił, przeciwnie, podszedł bliżej do okienka powozu i wytknął palcem w drugiego. Xue Yang nazwał go "mężczyzną", ale przy bliższym przyjrzeniu się, nie wyglądał na dużo starszego od samego Xue Yanga, najwyżej o kilka lat. To jego cienie pod oczami i wychudzona, aczkolwiek wysoka sylwetka zmyliła małego Xue Yanga.
- Czy to ty nic nie widzisz? Prawie rozjechałeś niewinne dziecko! Jak ci nie wstyd! - Krzyczał, cały czas wytykając palcem mężczyznę siedzącego w pojeździe.
Tamten tylko parsknął i udawał, że ogląda się pod koła.
- Ja tu nie widzę żadnego dziecka, tylko brudną sierotę z ulicy. A teraz zejdź mi z oczu, ty heretyku!
Młodzieniec wyprostowal się i wykrzywił twarz w grymasie.
- Bardzo dobrze. Chodź młody, idziemy - chwycił rękę Xue Yanga i podciągnął go z ziemi. Uchylił nad nim parasolkę, osłaniając przed deszczem.
Starszy mężczyzna jeszcze prychnął i odjechał powozem. Przez chwilę Xue Yang patrzył, jak drewniany pojazd znika w tłumie.
- Jak się nazywasz, mały człowieku? - Zapytał starszy, uśmiechając się pogodnie.
Jednak Xue Yang nie ufał ludziom starszym od siebie. Wyrwał dłoń z uchwytu drugiego.
- Nie dotykaj mnie!
Młodzieniec uniósł ręce defensywnie.
- Spokojnie, spokojnie mały! Chciałem ci tylko pomóc - podparł się pod boki. - Gdyby nie ja, tamten człowiek zgniótł by ci palce. Uważam, że należy mi się przynajmniej magiczne słowo.
Xue Yang uniósł brew.
- Jakbyś nie zauważył, nie jestem kultywatorem. Nie znam żadnych magicznych słówek ani pieczęci.
Starszy wydawał się przez chwilę skonfundowany, po czym roześmiał się głośno.
- Oczywiście, że nie! Chodziło mi o zupełnie inne magiczne słowo. Sam uważam, że wszyscy ludzie powinni je znać - otarł łzy, chichocząc jeszcze pod nosem. - Te dwa słowa to "dziękuję" i "przepraszam". Jeśli ktoś zrobi ci przysługę, trzeba mu podziękować za fatygę. " Dziękuję", że uratowałeś moje palce - wskazał dłonią na Xue Yanga. - No, dalej! To wcale nie jest takie trudne.
Xue Yang skrzywił się i zgarbił nieco.
- Dziękuję dage za dzisiejszą pomoc - wymamrotał i od niechcenia złożył ręce w geście pozdrowienia.
Mężczyzna ponownie się uśmiechnął. On również złożył dłonie, lecz bardziej formalnie, jakby naprawdę salutował Xue Yangowi.
- Ten dage jest wdzięczny za przeprosiny tego młodego mistrza i chciałby zapytać się o imię.
Xue Yang stwierdził, że ten człowiek jest niepoważny, zachowując się tak w swoim wieku. On był od niego młodszy, a uważał, że jest za stary na takie głupie dziecinady.
Ale młody xianjun był nawet zabawny. Jeszcze nikt oprócz jego zmarłych rodziców nie chciał się z nim bawić. To nie mogło być aż takie złe.
4 notes · View notes
borntodie523 · 10 days
Text
Przyjaciółka mi wczoraj napisała, że mnie nie obchodzi. Ja wytłumaczyłam, że obchodzi i zawsze będzie obchodzić. Wtedy oba uderzyła w to, że już praktycznie nie piszemy.
Ja starałam się wytłumaczyć moją perspektywę, że długo się starałam. Pytałam co u niej gdy ona ostatni raz zapytała jak się czuje w listopadzie. Pisałam pierwsza. Pisałam miłego dnia, najpierw przestała mi to pisać pierwsza a później już nawet nie odpowiadała tylko zlewała tą moją wiadomość. Zaprzeczyła, że tak było na co ja wysłałam jej kilka pierwszych lepszych ss. Zaczęła się tłumaczyć ze a tu to nie widziała, tu się spieszyła, tu coś tam. No ale tego było za dużo żeby za każdym razem była jakaś wymówka. Napisałam wprost ze mnie to bolało.
Napisała coś w stylu ze widać po niej ze u niej źle a nikt nie reaguje.
Napisałam, że tyle razy próbowałam się pytać co u niej i reagować ale ona nie chce mi powiedzieć. Znalazła nowych znajomych i było mi przykro, czułam sie odsunięta ale mimo wszystko miałam i mam nadzieje, że ma tam kogoś z kim rozmawia jak kiedyś ze mną. I ja rozumiem, że u niej nie jest okej ale był okres, w którym nie odpuszczałam i pisałam dzień w dzień a zostawałam olewana. I ja naprawdę jestem gotowa znowu to robić ale czy ona w ogóle chce mi cokolwiek mówić? Bo ja mam dość pisania w kółko do kogoś kto nie wykazuje żadnego zainteresowania rozmową a później zastanawiania się co robię nie tak, że tak mnie traktuje. Nie mogę sobie więcej na coś takiego pozwolić. Zawsze jestem dla niej gdy będzie tego potrzebować ale w jej oczach mnie nie będzie skoro ona nawet tego nie chce. Wspomniałam tez o tym ze u mnie tez było źle vardzo i każdy udawał ze nie widzi ale nie mogę polegac tylko na innych. Zawsze vedzie dla mnie ważna ale nie pomoge jej jeśli ona nie chce tego.
Powiedziała ze nie wie czemu ale nie umie mi pisać już nic.
To odpowiedziałam ze wiem tez ze zjebalam ten kontakt, obie zjebalysmy. Ja po prostu nie chce się angażować w jednostronną relacje. I albo mi zaufa, że mbie obchodzi albo będzie wyglądać to tak jak teraz. Bo ja mogę i chce się postarać ale pytanie jest czy ona tez jest w stanie to dla mnie zrobić. Czy chce odpowiadac mi na pytania więcej niż jednym zdaniem lub słowem, czy chce pytać co u mnie i czy chce mi odpisywac i nie po paru godzinach. I rozumiem ze się zmieniła przez to co się wydarzyło na przestrzeni ostatniego roku i nie dziwi mnie to i chce poznać to kim jest teraz ale ona musi mi na to pozwolić.
Napisała mi coś w stylu ze za bardzo się przejmuje tym ze nie pisze i ze to nic takiego głębokiego i bez sensu rozkminiac bo ona ma wyjebane w telefon.
Odpowiedziałam ze może i tak ale w takim razie jeśli kogoś faktycznie interesuje to niech chociaż pokaże to na żywo jeśli tak woli.
Odpowiedz po godzinie gdy już spałam: ,,no rozumiem”
Ja 8 rano: ,,to chcesz spróbować to jakoś razem ogarnąć?”
Czekam już 10hXD
Chyba mam odpowiedz.
Nie jestem nawet zła, po prostu odnosze wrażenie ze ona wmówiła sobie i wierzy w to że nikogo nie interesuje gdy naprawdę jest tak ze to ją te osoby nie interesują i nie chce im nic mówić
5 notes · View notes
truskafka0 · 20 days
Text
Nvm zjadłem tego kitkata i opakowanie mochi, chuj woe ile kcal ale nie poddaje się. Zjem coś proteinowego i lece dalej z lq fastem. Dalej mam w planach 111h po prostu w weekend pojadę do dziadków i tam będę udawał że jem (wyrzuce jedzenie po prostu) i przeciągnę przez poniedziałek go jeszcze. Pod liczę kcal jeszcze i wrzucę keszcze raz bilans xD dupa trch ale to moja wina, za wysoko ceniłem swoją samokontrole
4 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Jestem na w chuj silnym głodzie alkoholowym dawno mi się tak bardzo nie chcialo chlać jak teraz Przejebane
Bylem na meetingu ale jak na terapii usłyszałem że robię z siebie ofiarę i oczekuje od innych ze sie domyśla ze jest mi źle to uznalem ze bede udawał jeszcze bardziej że wszystko git z takim średnim skutkiem bo tam pytali się o pracę do teczki i ooo masz mało czasu albo kiedy ide do roboty to odrazu trigger panika i głód się rozkręcił Dosłownie gdy spojrzałem kątem oka na wypowiadającego się zamiast wody widzialem znowu alko tym razem "największą moją kochankę" żubrówkę :"" "" "") Zaczołem pic wóde... Wode kurwa autokorekto plis nie denerwuje mnie Usłyszałem że pomaga trochę z glodami No niby tak ale na chwilę doslowmie
Czuje jak się we mnie wszystkie emocje kumulują
Nie mogę się rozryczeć zamiast tego automatycznie odpala mi się derealizacja
14 notes · View notes
myslodsiewniav · 11 months
Text
Sąsiedzi i pilicyjaa
27-07-2023r.
Przespałam 14h. I czuję, że mogłabym jeszcze... idę dziś ZNOWU do lekarza. Tym razem po antybiotyki. Mam nawrót choroby. Ech...
Wczoraj, to znaczy w nocy z wtorku na środę mieliśmy akcję z sąsiadem. Od jakiegoś czasu wydzwaniał domofonem (jak kiedyś). Nadal nie byliśmy pewni co ten facet próbuje osiągnąć (dlatego mamy w domu kamery - mieliśmy wrażenie, że typ sprawdza w jakich godzinach jesteśmy na chacie), więc ustaliśmy we wtorek, że nie odbieramy domofonu... Przy tym nie przeszkadzało to naszemu szczeniaczkowi WŚCIEKLE i DO BÓLU NASZYCH BĘBENKÓW obszczekiwać drzwi...
Ech...
No i w nocy we wtorek typ od 21 do 23 co jakiś czas pukał do drzwi. Oczywiście podrywając zaalarmowanego szczeniaka ze snu. Robił to cicho i prędko znikał na klatce schodowej (widziałam przez judasza) - nadal to było po prostu dziwne. Budziło niepokój. Jednocześnie byliśmy spanikowani, jak pies zaczynał szczekać po 22, bo mamy innego sąsiada wariata, który z furiackim wrzaskiem, groźbami użycia pięści i kopniakami w drzwi pilnuje przestrzegania godzin ciszy nocnej w klatce. A jak wyjaśnić pieseczkowi, że nie ma powodów do strachu i musi być cicho po 22? Ech. Bardziej skupialiśmy się na uspokojeniu pieska i faktycznie po 22 szliśmy do tych drzwi by otworzyć sąsiadowi temu co pukał, który mieszczą drzwi obok naszych, ale on już uciekał po schodach w dół... Nie będę typa gonić przecież.
Nie mogłam zasnąć do 00:30. Czytałam książkę. W końcu zasnęłam i obudziło mnie NAGŁE ujadanie mojego pieska, który wyskoczył z łóżka (była przytulona do mnie, spała) i pogalopowała stukając pazurkami po panelach do drzwi. Ja jeszcze nie ogarnęłam o co chodzi, zerwałam się w ciemności do siadu tureckiego szukając po omacku telefonu, kiedy mój chłopak już biegł za pieskiem sycząc przez zaciśnięte zęby, że sąsiada obok popierdoliło, żeby pukać nam o 02:34 do drzwi!
O. złapał psiulkę, uspokajał, że "wszystko w porządku", zaniósł warczącą i sztywną z niepokoju kuleczkę w moje ramiona (żebym małą uspokoiła) i zaczął ubierać wkurzony i zdecydowany rozmówić się z sąsiadem.
Słyszałam jak otwiera drzwi. Coś mówi z tym typem szeptem, a potem zamyka drzwi, łapie za klucze, wychodzi na korytarz i znowu zamyka drzwi.
Wtedy się przeraziłam.
PO CO on wyłaził?
A co jeżeli ten typ go chciał wywabić z domu?
Za chwilę wrócił, odstawił klucze, wszedł do sypialni i z impetem walnął się na łóżko.
Co się stało?
"Nic, nie ważne, typ nie może wejść do domu."
Po co wychodziłeś?
No i w końcu mi opowiedział: typ pukał, bo liczył, że mój chłopak pomoże mu dostać się do mieszkania. Mój chłopak - który ledwie dzień wcześniej, w poniedziałek, naoliwił nasze zamki, bo ja miałam ten sam problem (nie mogłam dostać się do domu, bo nie mogłam włożyć klucza do dziurki) - złapał za swoje klucze i za buteleczkę z oliwą z dozownikiem i wyszedł na korytarz. Wściekły, ale jednocześnie jak to on, chętny do pomocy tak po ludzku. Widział, że tym czasie sąsiad zaczął majstrować ręką przy zamku. Chwiejąc się i bełkocząc. Był albo bardzo pijany, albo pod wpływem innych substancji lub w stanie jakiejś utraty poczytalności (tj. albo substancje albo stan medyczny, trudno powiedzieć po chwili interakcji ledwie). Mój chłopak poprosił, aby typ się odsunął, pewny, że sąsiadowi tak jak mi dzień wcześniej utknął klucz w zamku. Ale jak facet zabrał rękę okazało się, że w zamku nie ma klucza, że typ udawał, że siłuje się lub przekręca powietrze. JPDL. O. zdumniał się. Zirytowany, że o 2:35 pomaga 40-50 letniemu mężczyźnie wejść do własnego mieszkania zamiast wyspać się przed własną pracą. Poprosił w napięciu by facet podał mu klucz, to mu otworzy. Facet przeszukał wszystkie kieszenie i zagubiony niczym małe dziecko odkrył, że nie ma klucza. "Ale sąsiedzie, proszę mi pomóc otworzyć zamek". Nie wiem w sumie czy typ wspomniał o śróbokręcie czy innych narzędziach czy nie. Na pewno mój chłopak potem o tym pomyślał... Podobno wtedy facetowi powiedział, że bez klucza nie może mu pomóc, że prosi go aby już do nas nie dzwonił domofonem, ani nie pukał. To nie fair robić takie rzeczy w środku nocy.
I wrócił do domu.
Poprosiłam go by poszedł spać, a ja uspokoję pieska... piesek wciąż wibrował w moich ramionach od cichego warkotu. Uszka miała postawione, a czujny wzrok skierowany ku drzwiom wejściowym.
Leżeliśmy tak do 3-coś-tam, kiedy mój chłopak wycedził ze złością, że słyszy jak sąsiad znowu puka nam do drzwi, ale mu nie otworzy! Wyznał, że cały czas nasłuchuje. Podobno słyszał jakieś męskie głosy na klatce - możliwe, że do sąsiada wyszedł drugi sąsiad z naszego piętra? I znowu głosy zamilkły... Potem mój O. oznajmił, że słyszy jak typ majstrował przy naszym zamku, szarpał za klamkę. To już usłyszałam. O. przyznał, że nie może zasnąć, bo boi się, że facet przyniesie jakiś śrubokręt ze śmietnika czy z piwnicy i zacznie nam się włamywać do domu.
No cholera...
Oczywiście przy dźwiękach poruszanej klamki szczeniak znowu włączył wokalizację. Więc obydwoje głaskaliśmy niunię i przekonywaliśmy, że "cichutko, nic się nie dzieje, jesteś bezpieczna". Po chwili się uspokoiła, ale nadal czujnie nasłuchiwała, patrzyła się z łóżka zaalarmowana w stronę drzwi wejściowych do mieszkania.
Wkurzona - bo O. niewyspany, to jeno, że po prostu chujowa sprawa, współczułam mu, a drugie, że może mu spaść uważność w pracy, która w jego zawodzie jest turbo ważna, zależy od niej życie i zdrowie innych ludzi, więc może się skończyć rano koniecznością NŻ dla bezpieczeństwa, a jednocześnie jego pensja i praca to nasze póki co główne źródło dochodu w najbliższym miesięcy, więc może lepiej będzie nie brać NŻ, podczas, gdy obecnie jest jedynym specjalistom na oddziale, który nie jest na urlopie, duh! Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam na policję.
Zgłosiłam, że sąsiad może potrzebować pomocy z różnych powodów - bo nie wiem czy facet na 100% był pod wspływem alkoholu. Może miał wylew czy doznał urazu w wypadku, bo to jego dziwne zachowanie, pukanie i uciekanie trwa od godziny 21, a w ogóle do naszej klatki wydzwania regularnie od poniedziałku. Wyjaśniłam dyspozytorce, że martwią mnie dwa aspekty: jedno, że typ zakłóca naszą ciszę nocną i nie pozwala się wyspać, a druga, że pukając do naszych drzwi uruchamia szczekanie psa co może obudzić innych lokatorów w naszym bloku czego po prostu nie chcemy. Nasz piesek jest bojaźliwy z czym staramy się pracować w ramach szkolenia, dlatego nasi znajomi nie używają domofonu w ogóle, ale nie mam sposobu na to by wyłączyć głośność w słusznie zaalarmowanym psie. :(
Potem czekaliśmy na policję 20 minut. Bo dzwonili do naszych drzwi by wejść - o czym informowała mnie telefonicznie dyspozytorka. O. nie bardzo popierał decyzję o dzwonieniu na policję, bo "przecież to taki poczciwy, miły Pan, który mieszka z żoną i córką, są cichutcy i uprzejmi". No, ale jednak typ powoduje, że nie możemy spać, nie? A wcześniej przez jego dziwne zachowanie i zachowanie jego dziwnych, łysych, kibolowych gości zainstalowaliśmy kurde kamery w domu1 O. nie był do końca przekonany czy dobrze zrobiłam dzwoniąc na policję, a ja byłam 100% pewna, że to właściwa decyzja. Policja oczywiście zadzwoniła do nas domofonem, O. im otworzył i wrócił do łóżka. Jakoś tak nie na miejscu wydało się obserwowanie dalszych wydarzeń przez judasza. Jest w tym coś upokarzającego dla człowieka jak wzywa się do niego policję, a jednocześnie jest to konsekwencją jego działań, więc to dla mnie jest moralnie okay... Zamiast o tym rozmawiać uspokajaliśmy zaalarmowanego dzwiękiem domofonu pieska…
Sami również się uspokoiliśmy i odpręzyliśmy słysząc z zewnątrz spokojny, rzeczowy ton głosu prawdopodobnie policjantów. Bez szeptów, bez przesadnego dbania o ciszę czy konspirę (jak wtedy, gdy na klatkę wyszedł mój partner i prawdopodobnie drugi sąsiad).
A potem była cisza... i w końcu jakieś poruszenie za ścianą. O. mówił "już chyba weszli", ale mam wrażenie, że nie. Że jednak ktoś inny, w innym mieszkaniu wstał z powodu zamieszania, bo już drugi dzień na progu drzwi do sąsiedniego mieszkania stoi puszka po piwie Karpackie z przyklejoną wiadomością... :(
Okna są zamknięte i zasłonięte w cały mieszkaniu... No i sąsiada też od tamtego czasu nie wiedziałam. I domofon przestał się odzywać.
ALE...
Ostatecznie O. nie mógł zasnąć do 4 rano. A ja zasnęłam tuż przed 6... A przed 7 obudził mnie piesek domagając się wyjścia na sikupę. Czyli łącznie tamtej nocy spałam MOŻE 2h jeżeli zakładać scenariusz optymistyczny.
I potem nie mogłam zasnąć.
A próbowałam - po powrocie ze spacerku do 10 leżałam czytając książkę i próbując się wyciszyć. Nic z tego. Zamiast tego wrócił gęsty katar i ból jelit, a potem rozwolnienie...
Snułam się jak wrak... czułam się okropnie... Godziny przeciekały mi przez palce: a miałam tyle do zrobienia! Byłam u lekarza na zaległym badaniu, odpowiedziałam na kilka wiadomości... Ugotowałam leczo - pyszne. Pozmywałam naczynia i NAGLE już O. wrócił z pracy.
Nic nie zrobiłam.
Znowu.
Mieliśmy wczoraj wieczorem iść na festiwal filmowy, ale zamiast tego, obydwoje rozwaleni na kanapie zjedliśmy opakowanie lodów, obejrzeliśmy FMA, mój chłopak poszedł grać w grę, a ja miałam oglądać film xD opatulona w koc. Przygotowałam sobie miejsce do oglądania, dochodziła 19. I kolejne co pamiętam, to jak mój chłopak budzi mnie niechcący podczas delikatnego ściągania z moich kolan laptopa. Mówi, że jest 21:30, że wrócił z niunią ze spacerku i że zaraz do mnie dołączy. Nie pamiętam jak do mnie dołączali. Chyba z opuchniętymi oczami, których nie byłam w stanie otworzyć dotarłam do łazienki by wziąć prysznic i umyć zeby. Chyba O. ze mną rozmawiał. Na pewno bawiło nas, że nie mogę rozewrzeć powiek i że mam tak spuchniętą buzię. Nie pamiętam ani swojego powrotu do łóżka, ani tego jak O. do mnie dołączał.
To pamiętam.
A kolejna rzecz, która wyłania mi się z pamięci to przebudzenie po 8 rano zafundowane przez mojego słodkiego szczeniaczka, który przytulił się do mnie (położyła się niby obok, ale tak, żeby jednak trochę oprzeć się o moją klatkę piersiową) i dała mi "całusa" liżąc mnie delikatnie języczkiem po ustach <3
Otwieram oczy, a pierwsze co widzę to ten uroczy nakrapiany plamkami pyszczek o ślicznych oczkach tak czarnych i błyszczących jak kropelki tuszu. <3 I macha do mnie flagą białego ogonka widząc, że się budzę. Awwwww.
Kocham ją, chociaż czasem mam ochotę udusić!
Anyway - dziś znowu mam katar gęsty i ropny, znowu jelitówkę, znowu boli mnie gardło... No i idę po antybiotyki.
Sen i higiena snu jest TURBO WAŻNA w zdrowym trybie życia.
---
Żeby oddać sprawiedliwość tematowi sąsiadów w naszym bloku: nie mamy tylko takich, którzy są wrzodami na dupiu lub patologią. Mamy też bardzo pozytywne doświadczenia z sąsiadami pukającymi nam do drzwi po nocy.
Jakoś dwa tygodnie temu zaparkowaliśmy ten zabytkowy samochód mojego chłopaka przy ulicy, a nie w garażu (do którego nie chciało się nam jechać). Mieliśmy trochę rzeczy do rozpakowania, w tym naszego rozbrykanego i rozszczekanego malucha (cała ulica musi wiedzieć, że niunia wróciła z wycieczki w górach, no ba!), trochę w chaosie, a trochę ze zmęczenia nie zauważyliśmy, że ze strony pasażera nie zamknęliśmy jednego z okien. Moja wina. Zwykle zamykam to okienko ja. Ale O. też tego nie zauważył. Wróciliśmy do domu, zjedliśmy kolację, wzięliśmy kąpiel i nagle ktoś puka.
O. otwiera, a to sąsiad z innej części naszej klatki, mający okna wychodzące na ulicę, w dodatku jest to sąsiad z kilku pięter powyżej, ten który zajmuje się kontaktem z administracją i przewodzi wspólnocie mieszkaniowej.
Okazało się, że kilka starszych pań, które mieszkają o jedno piętro niżej niż ten pan sąsiad (ale mają mieszkania z oknami wychodzącymi na główną ulicę) zauważyły, że zostawiliśmy otwarte okno w samochodzie. Bardzo zaniepokojone tym, że ktoś mógłby nam ukraść lub obrabować wyjątkowy samochód postanowiły zlokalizować "tego młodego sąsiada" (czyli mojego chłopaka) by mu jak najszybciej przekazać informację o otwartym oknie. Uznały, że najlepiej od razu puść do tego pana, który i tak dba o porządek w bloku. A on nas oczywiście odnalazł.
Mój chłopak bardzo wdzięczny - i przejęty wiadomością - podziękował i zabrał klucze, poleciał na dół zamknąć to okno.
Ale na dole w osłupienie go wprawił widok mini-gangu starszych pań, które stały o 22:30 na chodniku obok jego starutkiego samochodziku pilnując by nikt go nie ukradł. <3 I machały do mojego chłopaka! Krzyczały z daleka, że "TUTAJ! PROSZE PANA! ZAPOMNIAŁ PAN ZAMKNĄĆ OKNO!" Wyjaśniały, że nie mogłby zasnąć denerwując się bezpieczeństwem tego samochodu, ze świadomością, że dopuściłby do kradzieży, więc zebrały się z sąsiadkami, by nie było tak strasznie nocą stać na zacienionej ulicy i zeszły popilnować auta.
No kurcze, to było turbo miłe! <3
I te Panie, były bardzo miłe! Miały taki fajny, radosny i buńczuczny vibe. :D O. zamknął okno i poleciał do Żabki kupić dla każdej z Pań po czekoladzie w podzięce. A potem z nimi wrócił z takim bananem na twarzy, że... no jedno, że ulga, a drugie, że fajnie wiedzieć, że "monitoring osiedlowy" nie zawsze działa w sposób stereotypowy, dla obsmarowania dupy sąsiadowi, a po to by sobie wzajemnie pomagać.
8 notes · View notes
damijdjdjjd · 4 months
Text
Coraz bardziej tracę nadzieję że uda mi się schudnąć :// Mama dosłownie cały czas mnie kontroluje przy jedzeniu więc tylko w szkole mogę fasty robić 💀💀💀 Nwnwn dziś po szkole będę udawał że źle się czuję może odpuści ://
3 notes · View notes
drifftingg · 5 months
Text
CO MYSLICIE?
Hej motylki proszę o komentarz co myślicie? Chyba napiszę dluższe to (wcale nie bedzie tak ze barmanka to proana coplayerka mimo ze cosplay nie istnieje bo jest 1933 rok kumacie). Fajne? Słabe? Dajcie znać :3
W jego oczach była iskra typu amerykańskich barów jazzowych, w których umorusani smarem do taśm wiertłałopatniczych robotnicy sączyli sinoblade irlandzkie ipa. Było to wyjątkowo okrutne piwo którego smak był nie do odróżnienia pomiędzy beczkami mydlin którymi zaopatrywano zakład "Johns manufacture est. 1920", gdzie Marc udawał się do pracy każdego dnia. Poza niedzielą niedziela była dniem wolnym od obracania śrubek siedmiokątnych do właściwej leżacej pozycji na taśmie wiertłałopatniczej.
Marc nienawidził swojej roboty, nienawidził wstawania tam sześć razy w tygodniu jeszcze nim widno, tak aby w zakładzie być przed 6:30. Praca w systemie trójzmiennym to niezwykłe gówno, ale odkąd część pracy zastąpiono nowoczesnym nabytkiem właściciela "Johns manufacture est. 1920" robotem do przycinania stalowych rurek na szerokośc 1/4 cali - sposobu w jaki w fabryce produkuje się śrubki siedmiokątne oraz śrubki każdego innego rodzaju jakie wielkimi cieżarówkami kilku ropijaczonych polaczków rozwozi po większej częsci stanu Illinois. Przybytek ten zajmował się produkcją śróbek siedmio, pięcio oraz trzynastokątnych których produkcja wymagała odpowiednich ustawień robota, który ciął stalowe rurki w odpowiednim odstępie a Marc i jego koledzy z pracy układali je do właściwych pozycji na taśmie wiertłałopatniczej jeżeli wylądowały one inaczej niż powinny. Wymagał od nich tego szef - Pan Mr. Ben. Ben to był straszny skurwysyn, za każdym razem gdy śróbka nie została na czas obrócona blokowała ona spad śróbek z taśmy i blokowała mechanizm, który Ben musiał wówczas ręcznie uruchomić. Tak nienawidził tej roboty, że gdy tylko musiał zejśc do piwnicy w której w temperaturze niegodnej pracy Marc spocony jak prosiak obracał śróbki 6 dni w tygodniu po 12h za 13centów za godzinę oraz 2 porcję fasoli w sosie pomidorowym - jedna wydawana po 8h pracy - podczas przerwy oraz jedną po pracy. Ben klnął już schodząc do pownicy, wrzeszczał na pracowników i wyrzywał się na nich, uderzył kiedyś marca tak mocno kijem basebollowym że złamał mu przedramię i Marc nie mógł obracać śróbek preez 5 tygodni.
Marc uważał że i jego pracę powinno zastąpić się robotem, nie wiedział on ze stanie się to w ciągu kilku miesi��cy ale on wyjdzie na tym tragicznie i straci wówczas jakże niegodną człowieka płacę 13 centów... Marc nienawidził także piwa które właśnie sączył za 15centów od kufla. Smakowało identycznie jak mydło zakładowe do tego stopnia że gdyby nie zaczynało mu się kręcić we łbie po opróżnieniu 1/3 kufla, przysiągłby on że Jasmine musiała się pomylić albo zrobić mu kawał i napełnić jego kufel z nieodpowiedniego pojemnika.
1/3 Kufla była już dawno za Marciem, dodatkowo był to dziś 6 kufel i 6 dzień tygodnia co oznaczało że jutro ma wolne, nie będzie obracał śróbek siedmiokątnych przez 12 godzin. Kapela "the musicans" grała właśnie ich najgorszy numer i z instrumentów których nazwy nie znał ani Marc ani nikt inny bywający w barze wydobył z siebie charakterystyczne dla the musicans TRALALALALALALALALALALALA AUUUUUUUUUUUUUUU
6 notes · View notes
sysista · 6 months
Text
09.12.2023
Święta to najgorszy czas, pod względem atmosfery w domu i pod względem jedzenia. Nikt nie wmówi mi inaczej. Mimo tego że w świętach powinno chodzić o spędzenie czasu z rodziną i generalnie z bliskimi to przecież trzeba zjeść przy stole z rodziną bo kto to widział żeby siedzieć i nic nie zjeść. W rodzinie będą kłótnie o to co kto robi, atmosfera sie zagęści tylko dlatego że raz w roku trzeba sie spotkać na pare godzin, skłócić sie gdy wejdzie temat religii bądź polityki i wrócić do cichego domu bez tłumu ludzi.
To bedą moje pierwsze święta które spędzę w dwóch różnych domach, święta w których w końcu będę miala wymówkę dlaczego tak malo jem i dlaczego tak bardzo nie chce siedzieć przy stole. Święta, które juz nie bedą tymi świętami którymi powinny być. To juz będzie tylko dziwny dzien w roku w którym sie spotkam z ojcem w Polsce a nie w jego domu, z jego nową dziewczyną i jej dzieckiem gdzie będzie udawał że wcale nie próbował zabić swojej poprzedniej żony, nie zabil swojego nie narodzonego dziecka a dla tego które juz sie urodziło nie byl obcą osobą.
4 notes · View notes
mfdrnrz · 6 months
Text
Jestem idealnym przykładem tego, że głupi zawsze ma szczęście.
Odkąd się przeprowadziłem i przeszedłem krótkotrwałą "przyjaźń" z Tarką jak ospę, nigdy nie zostaję trzeźwy na długo. Wolne od zajęć wtorki dają idealne pole do szmacenia się ile wlezie.
Czuję, że mam już trochę zorane serducho, ale puls utrzymuje się w mojej chujowej normie. Wiem, bo mierzyliśmy na ćwiczeniach. Łapy podpuchnięte, ale nic to Baśka, we'll carry on. Siniaki to mi już zwisają do n-tego stopnia, jedynie na pobieraniu krwi w sobotę może być niezręcznie... Ale to dopiero raniutko. Skończę dziś o którejśtam solówkę i odczekam aż się pozamyka wszystko ładnie. Potem nasmaruję arniką i będę udawał, że tak miało być.
Miałem się dzisiaj pofatygować dwa skrzyżowania dalej, do mojej tinderowej wielkiej miłości, bo seks na tym syfie przywraca mi cały pasek many, zaprawdę powiadam wam. Ale niestety miłości bardziej niż króliczyć chciało się polecieć w kimoę po nocce w robocie... Więc zostałem porzucony jak ten pies. Na szczęście nie zmarłem na niebieskie kule :")
Dzisiaj dostałem od vendora pół na pół speeda z eufo. Myślałem, szczerze mówiąc, że będzie mnie bardziej nosić. A prawie że nie nosi, kryształ jak kryształ, ale poprzedni był o wiele lepszy. Ten inaczej pachnie i ma taki dziwny posmak, trochę od czapy tam się wydaje. Nie jest paskudny, ale niewielkie to mecyje i raczej rozprasza kiedy kolejna dorzuta oleistego od stężenia, żrącego? płynu wtłaczana jest do mojego wymęczinego krwioobiegu. Czy to w ogóle żre, tak naprawdę? Niby jak się wykropi leciutko poza wkłucie dożylne, to trochę piecze, ale żaden to kwasior. Muszę kiedyś sprawdzić jakie pH ma ta tajemna mieszanka kruszywa wszelkiego.
Za to dziś największym straszakiem nie był klasycznie przekozaczony strzał rozpalający mi ognie sztuczne w układzie oddechowym. Nie, ten chemiczny cudak postanowił mi na dzień dobry podnieść ciśnienie, dosłownie i w przenośni.
Otóż jak tylko się ulokowalem w kablu na prawym zgięciu (dalej nie mam pojęcia, kiedy ja się właściwie nauczyłem strzelać na obie ręce) i zobaczyłem czerwoną wstążeczkę, to zacząłem ostrożnie acz zdecydowanie dopychać tłoczek. Po docisku, wyciągnięciu lotki i wymachu kończyną do góry, klasycznie walnąłem się na plecki i kosztowałem pierwszego wjazdu tej strzelaniny. Całkiem erogenny afterglow po pierwszym wybuchu termicznym, jak na domieszkę speeda, ale nie umywało się do euforyka sprzed tygodnia... Chociaż właściwie to dosadna pobudka do życia zwału mięsa między nogami może tutaj służyć za reklamę, nie powiem, że nie.
Ale pełna satysfakcja zakłócona głównie niepasującym mi do schematu smaczkiem (czemu ja na to zwracam aż tyle uwagi? Sam nie mam pojęcia) zrobiła trzy duże kroki w tył, kiedy podłapałem, że coś nie jest jak być powinno. Otóż łapiąc się za przedramię ze zgrozą stwierdziłem - drętwe. Dotyk odczuwany w stopniu minimalnym, z naciskiem już lepiej. Ale napędziło mi to stracha, już aktywowałem mózg studenta umedu w celu zdiagnozowania kraksiątka.
Po pierwsze - nie wyjechałem przecież z kanału, poza tym ładując przez amatorską pomyłkę w mięsień poczułbym, że szczypi? Także mięśniówka nie pasowała, nie. Ciągle badałem czy receptory dotyku przestały stroić fumy, jednocześnie roztrząsając kolejne możliwe przypadki. Szybko skojarzyłem sobie to uczucie z tym, kiedy bezmyślnie zgodziłem się, żeby Tarka zrobiła mi zastrzyk w żyłę na dłoni, a rozepchane tym gwałtem naczynie naciskało mi jeszcze kolejne 2-3 dni na jakiś nerw odbierający dotyk. Tyle, że znowuż nie klikało, bo jak każdy zdrowy na umyśle wariat ładowałem po katolicku, do serca. A tylko w tym przedramieniu wystąpiło mi takie kuku, co znaczy, że coś się stanęło już po jednym kursie przez pompę główną obwodu.
Dalej nie wiem o chuj chodziło, a na forach rozmaitych nie szło o podobne historie z dreszczykiem. Co najważniejsze - czucie w pełni wróciło, leciutko pobolało i przestało, a żadna kolejna dorzuta już nie wywołała u mnie spontanicznego paraliżu żadnej części ciała. Także lekko postraszony, ale wciąż pełen werwy i chęci napieprzenia się jak poniemiecki szpadel, kontynuowałem.
Tańcowała igła z łyżką...
2 notes · View notes