Tumgik
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
The Seattle Public Library’s Central Library, Aug. 11, 2017
670 notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Text
Tumblr media
The Malvern Hills.
Photographed by Freddie Ardley.
694 notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Text
Tumblr media
11K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media Tumblr media
Florence, Italy 
1K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Forests and Trees Pt. I
Photographed by Frederick Ardley
Instagram @frederickardley
5K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
Rabat, 2020
92 notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
top // instagram // eyeem // society6
3K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
Mountain Mist, Himalayas
Photographed by Frederick Ardley
Follow on Instagram @frederickardley
5K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media Tumblr media
Bon Nuit - Spot Andromeda
By Frederick Ardley Photography
Follow on instagram @frederickardley
7K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
13K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
4K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
17K notes · View notes
badgirlfrombradford · 4 years
Photo
Tumblr media
398K notes · View notes
badgirlfrombradford · 7 years
Text
If You Could See Him Like I Do | Larry One Shot | Tłumaczenie
Tumblr media
Tytuł i link do oryginału: If you could see him like I do
Autorka: paladincoolcats
Zgoda: Autorka jest niedostępna.
Tłumaczka: Monika
Banner: Mini!
Słów: 6 341
Opis:
Harry słyszał to często.
- Kto to?
- Ten nowy dzieciak? Harry. Lepiej się z nim nie zadawaj.
- Czemu? Jest bad boyem?
- Nie, ale jego chłopak jest. Wszyscy o tym plotkowali. Ale ludzie nie znali Louisa tak jak Harry. Widzieli w nim niebezpiecznego buntownika i, w pewnym stopniu, Louis taki był. Lecz nie dla Harry'ego. Nigdy dla niego.
Dostępne także na wattpadzie: If You Could See Him Like I Do
____________________________________________
Harry słyszał to często.
- Kto to?
- Ten nowy dzieciak? Harry. Lepiej się z nim nie zadawaj.
- Czemu? Jest bad boyem?
- Nie, ale jego chłopak jest.
Wszyscy o tym plotkowali. Ale ludzie nie znali Louisa tak, jak Harry. Oni widzieli w nim niebezpiecznego buntownika. I, w pewnym stopniu, Louis taki był. Lecz nie dla Harry'ego. Nigdy dla niego.
Poznali się w sklepie spożywczym, w którym Harry pracował na dziale żywności. A ten chłopak od razu wpadł mu w oko. Jego opalona skóra była naznaczona przez tatuaże, podobnie jak u kręconowłosego, tylko że tusz Louisa był ukazany we wspaniałym połączeniu z cienkim tank topem w paski, który tego dnia na siebie założył. Bordowa beanie była wciśnięta na jego włosy tak, że wystawała spod niej jedynie grzywka. Harry był prawie pewien, że kasztanowłosy chłopak miał tego popołudnia kaca, ale zebrał się w sobie i odważył się zbliżyć do niebezpiecznie wyglądającego chłopaka, czego nie zrobiłby żaden z jego współpracowników.
- Mogę w czymś pomóc? - Harry zapytał uprzejmie niższego chłopaka.
Louis zamrugał oczami, gdy spojrzał na niego, ale zamiast utrzymać wzrok na jego twarzy, zerknął na jego tors.
- Jesteś w fartuchu.
- Erm... - Harry zachichotał. - Cóż, to część uniformu. Niebieski fartuch, biała bluzka i spodnie koloru khaki. Ja tego stroju nie wybierałem.
- W porządku, zatem. - Louis podrapał się po głowie odzianej w beanie i zmrużył oczy, by przeczytać plakietkę na jego piersi. - Harry... Jestem Louis, nie mam odlotowego uniformu ani plakietki, i szukam selera.
Harry stłumił śmiech i wskazał na zielone warzywo leżące przed nim.
- O to ci chodzi?
Brwi Louisa uniosły się i jego niebieskie oczy spotkały się z zielonymi Harry'ego. - Przemądrzasz się?
Ton chłopaka nie był groźny, to nawet nie była żadna pogróżka, ale Harry i tak się skulił.
- Nie, stary, ja tylko...
- Drażnie się! - Louis zaśmiał się, po czym skrzywił się lekko i zmierzchwił jego włosy. - Ah... Potrzebuję też paracetamolu. Może mógłbyś mi pokazać?
- Pewnie - Harry wypuścił oddech ulgi i poprowadził chłopaka.
Harry miał dziwne przeczucie, że kupowanie nie jest tym, czym normalnie Louis robił. Ale nie mógł sobie pozwolić w tej chwili na żadne stereotypy. Pokazał Louisowi, gdzie stoją leki i niższy chłopak znalazł to, czego szukał.
- Dzięki kolego.
- Coś jeszcze? - zapytał Harry.
- Mogę prosić o twój numer? - Louis uśmiechnął się bezczelnie, gdy Harry popatrzył na niego zaskoczony.
- Co?
- Twój numer - powtórzył. - Zgadując, że jesteś gejem, o to cię proszę.
- Cóż, jestem biseksualny, ale nie jestem upoważniony do dawania numeru klientom, więc jestem pewnien... - Harry odpowiedział nerwowo, nim mu przerwano.
- Mi nie jest wolno kraść ze stacji benzynowych, ale do tej pory nic mnie nie powstrzymywało  - poinformował go Louis, a Harry rozszerzył oczy. Widocznie jego stereotypy nie były takie nieprawidłowe.
- Planujesz zapłacić za te rzeczy, prawda...? - Harry zapytał wolno.
- Hmm... - Louis zacisknął usta. - Nie wiem, myślisz, że powinienem?
- Tak. Myślę, że powinieneś zawsze płacić za zakupy.
- Więc zawrzyjmy umowę. - Louis przybliżył się do kręconowłosego i wcisnął swoje małe zakupy do jednej ręki, by drugą wyłowić stary rachunek i długopis, by dać to Harry'emu. - Napiszesz na tym swój numer, a ja użyję dwudziestu dolarów, żeby kupić seler i paracetamol.
Harry posłusznie napisał swój numer na skrawku papieru i oddał go Louisowi.
- Zadowolony?
- Może zadzwonię. - Louis puścił mu oczko i odszedł.
Harry podążył za nim, żeby się upewnić, że rzeczywiście zapłacił i nie ukrywał swojego zadowolenia, że zrobił tak, jak mówił.
Przez tydzień Harry nie otrzymał żadnego telefonu. Louis zadzwonił w dzień, w którym Harry spędzał czas z jego przyjacielem, Liamem Paynem. Harry niemalże zapomniał o tajemniczym chłopcu, dopóki na wyświetlaczu jego telefonu nie pojawiło się połączenie przychodzące  od niezidentyfikowanego numeru. Odebrał ze zmieszaniem.
- Halo?
- Jesteś Harry, prawda? - zapytał głos mężczyzny, wyższy i ochrypły. Dość znajomy.
- Tak?
- Tu Louis. Ze sklepu.
- O, tak - Harry wymamrotał. - Zmienny złodziej.
- Pasujący tytuł - Louis zachichotał po drugiej stronie. - Dotrzymałem obietnicy! Nic nie ukradłem z twojego sklepu.
- Ukradłeś coś z innego?
- Więc, Harry... - Louis zmienił szybko temat. - Chciałbyś się może spotkać? Znam niezły bar, do którego moglibyśmy pójść.
- Nie piję - odpowiedział Harry powoli. Chociaż mógłby trochę się napić, skoro nie idzie do pracy przez kilka kolejnych dni.
W tej chwili Liam wyciszył telewizor i zmrużył oczy podejrzliwie, gdy spojrzał na kręconowłosego.
- Z kim rozmawiasz?
- Z kimś, kogo spotkałem w sklepie - odpowiedział cicho.
Louis był cicho przez chwilę.
- Masz chłopaka, Harry?
- Nie! - Harry spojrzał przerażony na Liama. Kochał go, Liam był jego najlepszym kumplem. Ale nie umawiał się z nim, nie mógł. - To tylko mój przyjaciel, Liam!
- Oh - Louis od razu brzmiał weselej. - To ułatwia sprawę.
- Czekaj... - Harry zmarszczył brwi. - Tylko dlatego, że może pójdę z tobą do baru, nie oznacza, że od razu wskoczę do twojego łóżka.
- Plus, muszę cię najpierw poznać! - zawołał Liam.
- Gdzie mieszkasz? - Louis zachichotał cicho. - Spotkam się z twoim kolegą, a potem będę mógł cię zabrać na drinka?
- Spotkałem cię tylko raz, Louis! - wydyszał przerażony Harry.
- Nie chcę cię porwać, Harry, chcę cię tylko zabrać do baru - zaśmiał się drugi chłopak. - Cholera, uspokój się.
Harry spojrzał na Liama, który skrzyżował swoje ramiona.
- Myślę, że...
- Dobrze! - Louis krzyknął triumfalnie. - Jaki adres?
- Dam ci adres Liama - powiedział Harry wolno. - Jestem w jego mieszkaniu, więc odbierzesz mnie stąd.
Kręconowłosy wyrecytował adres, po czym Louis kontynuował.
- Dobrze, to niedaleko. Odbiorę cię o piątej.
Harry szybko się oprysznicował, przesuszył mokre loki i ułożył je tak, jak chciał. Wciągnął na siebie parę czarnych rurek, niebieską chutę Liama i białe conversy. W międzyczasie Niall, chłopak Liama, zdążył przyjść i rozłożyć się na kanapie.
- Hej Harry!
- Hej Niall - zachichotał kręconowłosy.
- Słyszałem, że idziesz na randkę? - blondwłosy chłopak poruszył znacząco swoimi brwiami.
- Coś w tym tylu, nie wiem - westchnął i usiadł, przenosząc nogi Nialla gdzie indziej. - Zabiera mnie do baru.
- Kto to? - zapytał Niall.
- Louis...? - Harry sięgnął do otchłani swojego umysłu, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć jego nazwiska.
- Louis... - Niall wypowiedział jego imię i widocznie się ożywił. - Jak wygląda?
- Brązowe włosy, niebieskie oczy... umięśniony...
- Tatuaż jelenia na bicepsie? - Blondyn zapytał niepewnie.
- Tak!
- O matulu - Niall jęknął głośno.
- Co? Co jest z nim nie tak? - Harry zmarszczył brwi.
- Nie jest dobrym gościem - Irlandczyk wzniósł ręce do nieba. - Lepiej się nie zbliżaj do niego, Harry, on jest niebezpieczny. Nie znam go za dobrze, ale byłem w wystarczająco wielu barach, w których widziałem, jak wdaje się w bójki i inne gówna. Spotyka się z przypadkowymi ludźmi i kiedy tylko z nimi kończy, zostawia ich.
- Oh... - Harry wymamrotał. - Powinienem to odwołać?
- Nie musisz - westchnął Niall. - Możesz z nim iść, tylko... Nie wiem, jeżeli zacznie się dziwnie zachowywać, zadzwoń do mnie albo do Liama i odbierzemy cię. Okej?
- W porządku - Harry skinął głową.
- Nie mogę pozwolić, żeby mój mały Hazza miał złamane serce! - Niall zaczął zawodzić i ścisnął mocno policzki przyjaciela.
- Złaź ze mnie - zaśmiał się i odepchnął dłonie starszego chłopaka.
- Musimy się o ciebie troszczyć - dodał Liam z kuchni. - Możesz być wyższy niż my razem wzięci, ale twoja siła i masa są bezużyteczne. Jesteś bardzo miękki. Nie umiałbyś skrzywdzić muchy.
- Zamknij się.
Louis zadzwonił do Harry'ego, gdy dotarł pod budynek, a ten zerknął przez żaluzje. Auto Louisa było czarne i świecące. Część Harry'ego zastanawiała się, skąd ma taki ładny samochód. Albo może lepiej, żeby jednak nie wiedział.
- Powiedz, że ma tu przyjść - nakazał Liam.
- Uh... - Harry powiedział wolno do słuchawki. - Chcą, żebyś tu przyszedł.
- Serio? Okej, w porządku - Louis westchnął zirytowany. - Który numer pokoju?
- Drugie piętro, 4B - wymamtrotał.
Chwilę później usłyszał pukanie do drzwi, a Liam poszedł i je otworzył. Harry usiadł na kanapie razem z Niallem, który objął przyjaciela ramieniem, gdy usłyszał, że Louis wchodził do środka. Blondwłosy zmrużył oczy, kiedy tylko go zobaczył.
- Louis Tomlinson... jakie są twoje plany co do siedzącego tutaj mojego kumpla Harry'ego?
Louis uśmiechnął się szeroko.
- Widziałem cię wcześniej! Niel, tak?
- Niall - skrzywił się. Louis nie robił na nim dobrego wrażenia. - Widzę, że nie jesteś dobry w przedstawianiu się albo upewnienia się, że znasz dobrze inne osoby, więc teraz poznasz nasze imiona. On to Harry Styles, tamten to Liam Payne, a ja jestem Niall Horan.
- Skąd wiesz, jak się nazywam? - Louis zapytał ciekawy, po czym jego wzrok spoczął na Harrym. - Hej!
- Cześć - wymamrotał kręconowłosy.
- Widziałem cię w barze parę razy - blondyn wzruszył ramionami.
- Oh - na twarzy Louisa pojawił się grymas. - Czasami Louis, który bywa w barze, jest Louisem, którego lepiej nie widzieć.
- Co ty nie powiesz? - wycedził Niall.
- Cóż, dzisiejszy wieczór taki nie będzie - zapewnił go. - Harry i ja pójdziemy tylko na drinka, popatrzymy na ludzi, którzy będą robić z siebie idiotów. Będzie świetnie.
- Harry, zadzwoń do nas, jeżeli będziesz czegoś potrzebował - powiedział Liam.
- Tak zrobię - Harry wstał i stanął obok Louisa. - Uh... To do zobaczenia później?
- Obserwuję cię, Tomlinson! - ostrzegł go Niall, po czym dwójka chłopaków wyszła z mieszkania.
- Niezłych masz przyjaciół - zachichotał niższy chłopak.
- Sarkazm? - Harry zapytał go wolno.
- Nie, mówię szczerze - pokiwał głową. - Dobrze jest mieć takich przyjaciół. Będą mieli cię na oku, powstrzymają cię przed wygłupieniem się. Albo dołączenia do robienia idiotycznych rzeczy. Mam takiego kolegę. Zayna.
- Oh... - kręconowłosy wymamrotał cicho.
Cisza w drodze do baru była zakłócona przez radio w aucie. Heavymetal grał i w pewnym momencie Louis zerknął na Harry'ego.
- Nie musimy tego słuchać. Chyba tam gdzieś leży płyta Coldplay, jeżeli chcesz...
- Kocham Coldplay! - Harry szybko sięgnął po nią i włożył do otworu.
Louis uśmiechnął się i reszta jazdy nie była taka niezręczna, gdy rozmawiali o piosenkach. Po chwili zaparkowali przed ceglastym budynkiem, a Harry szybko zerknął na telefon. Prawie szósta. Szatyn poprowadził go do baru, a Harry był w szoku, gdy zobaczył dużo ludzi, którzy machali do Louisa. Widocznie musiał być częstym klientem.
Powietrze było zadymione przez papierosy, a Harry już po chwili poczuł, jak jego oczy i płuca płoną. Miał alergię na to, ale nie narzekał. Louis nie byłby zadowolony, gdyby od razu Harry chciał opuścić bar.
- Więc chciałbyś żebym ci coś zamówił, czy chcesz po prostu patrzeć na innych? - zapytał Louis.
- Myślę, że piwo nie zaszkodzi - wymamrotał nieśmiało.
- Moja krew - zaśmiał się Louis, złapał dłoń młodszego i pociągnął go w stronę baru. Harry usiadł na stołku barowym, po czym barman położył przed nimi dwie szklanki. Louis odwrócił siedzenie w stronę parkietu, tak samo jak Harry, który po chwili chwycił piwo i siorbał je cicho.
- To jest to, co robisz, kiedy przychodzisz tutaj? - zapytał go Harry.
- Nie - Louis spojrzał na chłopaka. - Zazwyczaj przychodzę tu, znajduję kogoś do tańca, a potem zabieram go do domu, będąc szczerym.
- Oh...
- Ale dzisiaj po prostu popatrzymy, a potem odwiozę cię do Liama - poinformował go. - Wyglądasz zbyt miło, by nadawać się na zwykłe, szybkie pieprzenie.
- Dziękuję...?
- Nie ma za co - zaśmiał się Louis.
Harry był zaskoczony, jak można mieć dużo zabawy przez patrzenie na pijanych ludzi. Louis zdawał się wiedzieć sporo o pijakach i opowiadał Harry'emu o tym, co dzieje się przed nimi, jakby oglądali Discovery Channel.
- I jeżeli się przyjrzysz bliżej rogu, zobaczysz młodego, ciemnowłosego mężczyznę, który zaraz wykituje przez wypicie za dużej ilości alkoholu. Jego dziewczyna bez wątpienia będzie musiała wywlekać go stąd.
Harry odrzucił głowę w tył i zaśmiał się, po czym lekko szturchnął Louisa i wskazał na drzwi, gdzie dziewczyna z chłopakiem zataczali się.
- Zaraz ta dziewczyna zwymiotuje na siebie.
I Harry miał rację, bo nie minęło nawet pięć sekund, a zawartość żołądka dziewczyny znalazła się poza jej organizmem. Na jej spódniczce na przykład. Louis zaczął klaskać.
- Jesteś w tym coraz lepszy, loczku! Musisz przebywać w barze codziennie.
- Oh, jestem tu cały czas - zachichotał. Przyszedł tu, myśląc, że to będzie nudne spotkanie, ale gdy tylko przywykł do dymu i lekko grożącego wyglądu Louisa, naprawdę dobrze się bawił. W rzeczywistości Louis był zabawny. Spędzili tutaj parę dobrych godzin. Louis kupił mu burgera i oglądali zachowania ludzi większość wieczoru.
Ale nie wszystko poszło perfekcyjnie. Kiedy obserwowali mężczyznę, który próbował zatańczyć z dziewczyną (co mu się nie udało), ktoś poklepał ramię Harry'ego. Chłopak odwrócił się i ujrzał starszego faceta z piercingiem, silnymi ramionami i dłońmi, który uśmiechał się do Harry'ego z krzywymi zębami.
- Hej, piękniutki.
- Uhm... hej? - pisnął cicho kręconowłosy.
Louis odwrócił się w kierunku kolegi, by zobaczyć z kim rozmawia i Harry poczuł, jak sztywnieje. Ręka mężczyzny powędrowała z ramienia do jego biodra, przez co młodszy chłopak szybko się odsunął.
- Próbujesz grać niedostępnego, przystojniaku? - zadrwił cicho gość.
- Odpieprz się, Abel - warknął Louis.
Mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.
- Bo co?
- Powiedziałem. Odpieprz. Się.
Harry był kompletnie przerażony, natomiast chłopcy po obu jego stronach dosłownie wrzali ze złości, więc schował się trochę za Louisem. Nie był aż tak nieustraszony.
- On jest twój czy co? - syknął Abel.
- Tak, w rzeczy samej - warknął groźnie Louis, a Harry spojrzał na niego w szoku.
- Dobra. - Mężczyzna nagle wstał i odszedł. Harry odetchnął z ulgą, był prawie pewien, że wdadzą się w bójkę i był wręcz szczęśliwy, że silny jegomość odpuścił.
- Chodźmy stąd - burknął Louis cicho, wstał i złączył dłonie z Harrym, po czym obydwoje wyszli z baru.
- Louis - wymamrotał Harry. - To, co powiedziałeś do niego...
- Wiem - odpowiedział cicho. - Cóż, dobrze, że mi uwierzył, bo inaczej byśmy się pobili.
- O mnie? - wydyszał zaskoczony.
- Tak.
- Ale...
- Nie zamierzałem tam siedzieć bezczynnie i pozwolić mu cię sponiewierać - wymamrotał Louis, a Harry poczuł się, jakby zabrakło mu powietrza. Jego płuca wręcz krzyczały w uldze, gdy tylko wyszli na świeże powietrze i weszli do auta. - Przepraszam, jeżeli ta noc była okropna. Nie mogę uwierzyć, że cię tu zabrałem. Zajebiste pierwsze wrażenie, co?
- Podobało mi się - odpowiedział mu cicho i ścisnął nerwowo kciuki. - Było zabawnie. Dziękuję.
Louis spojrzał na niego zaskoczony.
- Co?
- Taak. - Harry kiwnął głową. - Było naprawdę zabawnie. Wiesz, patrzenie na pijanych ludzi. I zgadywanie co zaraz zrobią.
- Oh.
- Przyznam, że przerażałeś mnie na śmierć na początku, ale jesteś naprawdę w porządku - uśmiechnął się, na co Louis zaśmiał się cicho.
- Przerażam wielu ludzi. Przynajmniej tak słyszałem.
- Cóż, ja cię lubię. Może jeszcze się kiedyś spotkamy?
- Jutro? - zaproponował Louis. - Tym razem pójdziemy do parku.
- Pewnie - Harry uśmiechnął się lekko. - Nie pracuję jutro.
Od tej chwili byli nierozłączni. Louis wyglądał czasem groźnie i niebezpiecznie, ale Harry szybko go pokochał takiego, jakim był. Dla wszystkich innych wydawał się chamski i zimny, ale dla Harry'ego zawsze miał otwarte serce. W końcu nawet jego przyjaciele go zaakceptowali.
- Powiedziałem ci, jaki jest, Haz - powiedział pewnego razu Niall. - Obyś nie skończył ze złamanym sercem.
- Jeżeli zaczniesz być przez niego buntowniczy, skończę zaraz ten związek! - ostrzegł go Liam.
Jego mama była trochę bardziej tolerancyjna, ale nadal sceptyczna.
- Nie wiem, Harry, ile on ma lat?
- Dwadzieścia jeden, nie taki stary - odpowiedział nonszalancko.
- Jesteś pewien, że cię nie wykorzystuje? Po prostu nie wygląda na... dobrego dzieciaka. Te tatuaże-
- Mamo, ja też mam tatuaże! - zaśmiał się cicho.
- W porządku, zatem - zgodziła się. - Masz już dziewiętnaście lat i podejmujesz własne decyzje.
Więc od tej chwili Harry zaczął spotykać się z Louisem. Pierwsze dwa miesiące polegały na lepszym poznawaniu siebie. Louis, gdy nie pracował i nie miał zajęć na uniwersytecie (na które Harry zaczął chodzić razem z nim), zawsze przychodził i odwiedzał Harry'ego w jego mieszkaniu, chociaż Harry bardziej preferował przychodzić do niego, bo mieszkanie Louisa zawsze pachniało papierosami (odkąd zaczęli poznawać tę seksualną stronę swojego związku, okazało się, że palenie podczas seksu jest w sumie całkiem rozluźniające). Chociaż do tej pory Harry nigdy mu nie powiedział, że jego nałóg mu przeszkadza, ponieważ nigdy nie palił w mieszkaniu kręconowłosego ani przy nim.
Ale w końcu to zrobił. Para jechała akurat na lunch, ale napotkali spory korek na swojej drodze. Zestresowany Louis sięgnął do schowka, stojąc na czerwonym świetle i wyciągnął szlugi i zapalniczkę.
- Sorry, próbowałem tego nie robić, ale jestem tak wkurzony, że zaraz głowa mi pęknie.
- Oh... - wymamrotał Harry. - Rób to, cokolwiek potrzebujesz, kochanie.
Louis otworzył okno i mimo że był chłodny październik, to umieścił papierosa między swoimi wargami i zapalił go. Jednakże nawet z otwartym oknem Harry czuł, jak jego płuca się palą. Kaszlnął cicho i podkręcił głośność radia, by Louis nie mógł go usłyszeć. Ale gdy tylko wychylił się do przodu, wziął głębszy oddech dymu papierosowego i zaczął ostro kaszleć. Louis spojrzał na niego zaskoczony, po czym zjechał z jezdni i zatrzymał się na parkingu.
- Harry! - Louis otworzył okna na maksimum, zanim wziął twarz młodszego chłopca w obie swoje dłonie. - Harry, kochanie, wszystko w porządku?
- Jest dobrze - wychrypiał kręconowłosy, uśmiechnął się, po czym zakasłał mocno chwilę później. Rzeczywiście to musiało wyglądać okropnie, skoro Louis aż zjechał na pobocze.
- Czy to przez dym? - zapytał zaniepokojony. - Z papierosa?
- Uh... - Na twarzy Harry'ego pojawił się mocny rumieniec. - Zgaduję, że tak.
- Nie okłamuj mnie, kochanie. - Louis przeczesał wolnym ruchem jego loki. - Powiedziałbyś mi, jeżeli to byłoby to, prawda?
- Cóż - westchnął cicho Harry. - Jestem uczulony na dym papierosowy. Ale to tylko trochę!
- Skarbie, powinieneś mi powiedzieć! - Louis jęknął głośno i zakrył swoją twarz. - Albo ja może... Jestem okropną osobą.
- Nie, nie - Harry sięgnął po dłoń Louisa. - Nie, to w porządku, byłeś zdenerwowany i tak naprawdę nigdy wcześniej przede mną nie zapaliłeś, więc-
- To dlatego nie przychodzisz do mojego mieszkania! Przez to!
- Ale...
- Przestanę - obiecał Louis. - Przepraszam, nie bądź zły. Przestanę palić.
- Co? - Harry zapytał w szoku.
- Przestanę palić, rzucę to. Dla Ciebie, Harry. Uwielbiam Cię mieć w pobliżu i jeżeli jesteś uczulony na dym, przestanę w takim razie palić, żebyś chciał przebywać ze mną.
- Louis, nawet jeżeli byś dalej palił, i tak chciałbym się z Tobą umawiać...
Louis sięgnął ręką i dotknął policzka Harry'ego, po czym spojrzał na niego tym łagodnym spojrzeniem, którym obdarowuje tylko niego.
- Ale zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. Palenie i tak jest szkodliwe dla mnie.
- Czy to znaczy, że naprawdę to rzucisz? - zapytał go Harry powoli.
- Tak. - Louis kiwnął głową. - Jednak muszę teraz zacząć kupować gumy do żucia.
- Kupować? Ty? - Harry spojrzał na niego.
- Harry, nie ukradłem nic, odkąd zaczęliśmy się spotykać. Wiem, że to Ci się nie podoba, więc tego nie robię - uśmiechnął się do niego lekko, po czym sięgnął do schowka i wyjął gumę, by chwilę później włożyć ją sobie do ust. Harry wzdrygnął się na powiew zimnego powietrza, co nie umknęło uwadze Louisa, który podał mu swoją kurtkę, by się ogrzał.
- Skoro już normalnie oddychasz, zamknę okna.
- Dziękuję - powiedział Harry nieśmiało. Był trochę zdziwiony. Wszyscy mu mówili, że Louis jest egoistyczny, okrutny... Ale Louis, ten Louis, który dopiero co powiedział, że przestał kraść, że rzuci palenie dla Harry'ego, nie jest ani egoistyczny, ani okrutny. Nawet oddał mu swoją kurtkę. A Louis rzeczywiście rzucił palenie. Tak po prostu. Wszystko dla Harry'ego.
Harry zakochiwał się w Louisie bardziej każdego dnia, a Louis naturalnie to odwzajemniał. Jego przyjaciele zaczęli poznawać Louisa, gdy ten zaczął spędzać więcej i więcej czasu z nim, a Harry zakolegował się z sarkastycznym, ale przezabawnym najlepszym przyjacielem Louisa, Zaynem. I wtedy znajomi kręconowłosego byli naprawdę zmuszeni, by spędzać czas także z Louisem, ponieważ jeżeli chcieli odwiedzać Harry'ego, musieli tym samym odwiedzić także Louisa. Kiedy spotykali się ponad pięć miesięcy, Harry wprowadził się do mieszkania Louisa. I wtedy zaczęły się plotki.
„Nie zadzieraj z nim, jego chłopak jest niebezpieczny.”
„Biedny chłopak. Zastanawiam się, czy wie, w co się wpakował.”
Gdy tylko to słyszał, Harry wściekał się. Louis może wyglądał groźnie, ale pod tym surowym wyglądem i sarkazmem, Louis był fantastyczny. Nie czuł, że był w jakiś sposób zagrożony, czuł się z nim bezpiecznie. Troszczyli się o siebie nawzajem. Brali zmiany, kto przygotowuje śniadanie, opiekowali się sobą, gdy byli chorzy, a dobrych przytuleń nigdy nie było dość.
Harry odkrył także, że miał zdolność uspokajania Louisa. Jednego dnia chłopak przyszedł do domu zdenerwowany na gościa, który z nim pracował. Louis pracował na sekcji ogrodowej w sklepie elektronicznym i widocznie jego współpracownik myślał, że jest wszechwiedzący.
- On jest takim kutasem - warknął. - Myśli, że może mówić, co mu się podoba i robić co mu się podoba. Nie żartuję, on jest chamski dla wszystkich. Mógłbym go tak sprać, tak załatwić, tak łatwo, że zbierałby się tygodniami-
- Skarbie - Harry szepnął uspokajająco i pogładził delikatnie jego twarz. - Spokojnie, kochanie.
Louis wziął głęboki wdech, a wyższy chłopak mógł poczuć, jak szatynowi trzęsą się ręce.
- Travis, tak? Spotkał cię wcześniej. Dziś prawie śmiał się z twoich włosów, wiem, że tak, ale zrezygnował, wiedział, że to zły pomysł, zważając na to, że trzymałem łopatę. Złoiłbym go tak mocno i boleśnie, i on o tym wie.
- To w porządku, Lou - Harry zapewnił go. - Zignoruj go. Jeżeli wdasz się w bójkę, możesz zostać zwolniony albo gorzej, możesz się zranić. Nie chcę, żebyś się zranił. Plus, Travis ma rację. Moje włosy są śmieszne, mam na myśli - no spójrz na te loki...
- Twoje loki są niesamowite. - Louis wyciągnął ręce, by przyciągnąć Harry'ego do siebie i go pocałować.
- Dziwi mnie fakt, że Travis nie śmiał się z mojego wzrostu - Harry uśmiechnął się. - Coś w stylu, że jestem żyrafą.
- Może żyrafiątkiem - drażnił go szatyn. - Zostaniesz moim żyrafiątkiem?
- Jeżeli obiecasz, że nie będziesz się tak przejmował Travisem. - Harry ścisnął nos Louisa, a ten go przyciągnął wyższego chłopaka do siebie, jak zawsze.
- Obiecuję, moje żyrafiątko - uśmiechnął się.
Lecz także były czasy, gdy to Harry wracał do domu zły. Zazwyczaj nie złościł się niepotrzebnie, a nawet jeśli, to to zamieniało się bardziej w smutek. Jednego razu Harry opuścił ważny egzamin na uniwersytecie, który kosztował go sporo punktów, ale był chory, jednak jego profesor odmówił mu napisania go w innym terminie. Wrócił do domu wściekły i rzucał poduszkami w salonie, gdy Louis wszedł do pokoju i zastanawiał się, co się dzieje.
- Miłości, co robisz? - zapytał, trzymając szczotkę do zębów w dłoni.
Dolna warga Harry'ego niebezpiecznie zadrżała i łzy zaczęły spływać po jego twarzy. Louis pośpieszył się i zgarnął go w swoje ramiona, pociągnął go w stronę kuchni, gdzie odłożył szczotkę i wytarł łzy Harry'ego swoimi kciukami. Nic nie powiedział, wiedząc, że Harry jest nadal zbyt zdenerwowany, by cokolwiek powiedzieć. Zawsze wiedział, co Harry w danej chwili potrzebuje, więc teraz po prostu go trzymał blisko swojego ciała i czekał, aż jego chłopak będzie gotowy mówić.
- Nie udało mi się podejść do egzaminu - pociągnął nosem smutny. - Zawalę klasę...
- Dlaczego nie podszedłeś, kochanie? - zapytał i zaprowadził go na kanapę, i objął.
- Nie wiem - wzruszył ramionami przygnębiony. - Profesor nie pozwolił mi.
- Zobaczymy, czy możesz zrobić coś innego - Louis powiedział mu miękko. - Jakieś dodatkowe rzeczy, byleby podnieść twoją ocenę. Jesteś niesamowity i mądry, kochanie, wierzę w ciebie.
- Taaak - szepnął Harry cicho. - Tak, chyba masz rację. Potrzymasz mnie jeszcze chwilę? Proszę?
- Oczywiście, żyrafiątko. - Louis uśmiechnął się i pocałował delikatnie czoło Harry'ego.
Harry szybko odkrył, jaki Louis był wspaniały. Mógł go przekonać do zrobienia wszystkiego. Jednakże nigdy nie nadużywał swojej mocy. Prosił o małe rzeczy, takie jak dodanie zdjęć na Instagramie. I nawet jeżeli Louis nie lubił zdjęć, to nie potrafił odmówić swojemu chłopakowi, ale to także nie powstrzymywało go przed robieniem najbardziej absurdalnych zdjęć, gdy Harry prosił o poważne.
- Lou, możesz zrobić choć jedno normalne zdjęcie? - prosił go Harry jednego dnia po pięciu próbach zrobienia zwykłego zdjęcia, gdzie ich dwójka wyglądałaby przyzwoicie.
- Zdefiniuj normalny - Louis zacisnął usta.
- Uśmiechnij się. - Harry wywrócił oczami. - Chcę zobaczyć twoje zęby.
- Okej, okej. - Louis kiwnął głową w zgodzie, przybliżając się do chłopaka i ukazując mu swój najlepszy uśmiech.
Harry przysunął się bliżej niego, podnosząc telefon i uśmiechnął się szeroko. Gdy zrobił zdjęcie, odwrócił telefon i jęknął, jak je zobaczył. Oczy Louisa były zamknięte i miał wystawiony język. Przynajmniej kąciki jego warg były podniesione...
- Louis!
- Co? - Louis wydął wargi. - Uśmiechnąłem się! To uśmiech, widzisz? Tu są moje zęby.
- Mniej języka i, na miłość boską, otwórz oczy. Proszę? Dla mnie? - Harry spojrzał na niego swoim szczenięcym wzrokiem.
- Cóż... - Louis westchnął dramatycznie i pocałował Harry'ego w policzek. - Cokolwiek dla ciebie, tak myślę.
I w końcu zrobili normalne zdjęcie, a Louis dał Harry'emu szybkiego buziaka, zanim poszedł do kuchni, by zrobić im lunch. Harry przeglądał wszystkie zdjęcia. Lubił te, na którym wyglądali poważnie, ale z jakiegoś powodu nie mógł się oprzeć temu, jak Louis słodko wyglądał z wystawionym językiem, więc wstawił to na Instagrama, ponieważ, mimo wszystko, czuł się tak szczęśliwy, że w ogóle Louis chciał zrobić z nim zdjęcie.
I nie tylko w mieszkaniu był fantastycznym chłopakiem, ale był także kochany i miły poza nim. Jednakże był dość zaborczy wobec Harry'ego. Ostro wpatrywał się w kogoś, kto tylko śmiał obczaić Harry'ego i wtedy zawsze stawał się aż za opiekuńczy i owijał ramię wokół jego pasa. Pewnego razu poszli na kręgle z przyjaciółmi.
Louis i Niall byli niesamowicie konkurencyjni i rozpraszali się, jak tylko ten drugi miał rzucać kulą. To się zdarzyło podczas jednej z tych razów, gdy to Louis rozpraszał Nialla, a Harry poszedł do baru, by kupić wodę. Nagle jakiś blondyn, który wyglądał na odrobinę pijanego, oparł się o blat obok kręconowłosego.
- Może runda kręgli?
- Nie, dzięki, gram z moimi przyjaciółmi i chłopakiem. - Wskazał mężczyźnie chłopaków.
- To w takim razie jak skończysz? - nalegał.
- Nie, serio - Harry uśmiechnął się delikatnie. - Powinienem już wracać.
Jednak zanim zdążył odejść, blondyn złapał go mocno za nadgarstek. Harry odwrócił się i wyszarpnął rękę z uścisku chłopaka. Mężczyzna zmarszczył brwi i wyglądał na wkurzonego.
- Hej! Mały pedale, jestem pewien, że myślisz, że jesteś taaki gorący, co?
- Wracaj do swojej gry, człowieku - warknął Harry i potarł swój bolący nadgarstek.
Jednak pijany blondyn wydał się bardzo urażony słowami chłopaka i znienacka podniósł rękę i uderzył Harry'ego w twarz. Harry odsunął się kilka kroków w szoku i ktoś go delikatnie odsunął, popchnął mocno blondyna na blat i szarpał za ramiona.
- NIGDY więcej nie dotykaj mojego chłopaka ani nikogo w taki sposób, nigdy. Czy ty mnie kurwa słyszysz?
Liam, Niall i Zayn pojawili się za Harrym, gdy Louis popchnął mocno chłopaka na ziemię. Louis wziął rękę swojego chłopaka w swoją i wyszli z kręgielni, zanim ktoś ich wykopał. Na zewnątrz przy aucie, szatyn objął twarz swojego chłopaka dłońmi i patrzył na niego zmartwionym wzrokiem i w międzyczasie gładził jego policzki kciukami delikatnie.
- Wszystko w porządku?
- Tak - kiwnął. - Dzięki... za to.
- Powinieneś mu przywalić, Lou! - Niall krzyknął i poklepał Louisa po ramieniu. - Zasłużył na to.
- Dziwi mnie to, że jednak tego nie zrobił - dodał Zayn.
- Harry nie lubi, gdy się wdaję w bójki - Louis uśmiechnął się lekko. - Ale musiałem nim potrząsnąć. Miałem ochotę go zabić. Nikt nie rani mojego Hazzy.
- W takim razie ja go walnę! - zadeklarował Liam. - Harry nie może mi powiedzieć co mam robić.
Harry domyślił się, czemu ludzie obgadywali go, że jest tym chłopakiem, z którym nie powinno się zadzierać. Bali się gniewu Louisa i mieli dobre obawy. Louis chronił to, co kocha. Albo kogo. Tego typu plotki nie były tymi, których nie cierpiał. Nienawidził tych, w których robią Louisa bezdusznym, bo wtedy to brzmiało tak, jakby Louis okropnie traktował Harry'ego.
Młoda dziewczyna, z którą pracował Harry, Angela, była najgorsza. Skonfrontowała się z nim pewnego dnia.
- Harry... Czy Louis jest agresywny wobec ciebie?
Harry niemalże zakrztusił się własnym powietrzem.
- Co? Angela, nie! Louis nie jest agresywny!
Angela wskazała na sporego siniaka na ramieniu Harry'ego, który był mocnym odciskiem kciuka i palców, które zrobił mu Niall. Zmrużył oczy.
- Nie, to nie był Louis. Ćwiczyłem zapasy z moim przyjacielem Niallem.
- Czy jest okrutny wobec ciebie? - zapytała. - Twoi sąsiedzi, gdy robią tu zakupy, to zawsze rozmawiają o tobie, gdy skanuję ich rzeczy.
- Co mówią? - zapytał z podejrzeniem.
- To, że Louis pozwala ci przebywać z nim, ponieważ uprawiasz z nim seks i robisz mu jedzenie... - powiedziała wolno.
- To szaleństwo! - wrzasnął. - Nie wiedzą nic o nas! Dzisiejszego ranka Louis obudził mnie śniadaniem, naleśniki z sokiem jabłkowym, jak mogą-
Jęknął i wyrzucił ręce w powietrze zrezygnowany, zanim skończył mówić i odszedł, chcąc się odciąć od Angeli i jej plotek. Był zrzędliwy przez resztę dnia i prawdopodobnie wkurzył paru klientów, ale nie obchodziło go to. Gdy wrócił do domu, Louis nadal był w pracy, więc usiadł na kanapie w ciemności i wydął wargi. Louis po pewnym czasie wrócił do domu, przeszedł przez drzwi i zdjął buty.
- Harry jesteś w domu? - zapytał głośno.
- Tak.
Louis potknął się o własne nogi przez ciemność i włączył szybko światło.
- Kochanie, czemu siedzisz tak po ciemku?
- Bo jestem zły. - Wydął wargi jeszcze bardziej.
- Zły? - zachichotał starszy i Harry odwrócił się, by na niego spojrzeć. Kręconowłosy czuł, jak łzy wzbierają się do jego oczu, a wyraz twarzy Louisa złagodniał.
- Moje maleństwo... Rzeczywiście jesteś zły.
Louis podszedł i usiadł obok niego, wciągając go na kolana. Harry schował twarz w szyi chłopaka i beztrosko śledził palcem tatuaż, który rozciągał się po klatce piersiowej Louisa. It Is What It Is. Harry czuł jego palce, które przeczesywały wolno jego włosy i rozkręcając loki. Harry odezwał się po chwili.
- Ludzie mówią o nas.
- Wiem.
- Ale to co mówią to nieprawda! - Harry sapnął i podniósł się, by spojrzeć w oczy Louisa. - Słyszałem, jak ludzie mówią o mnie, gdy stoję na kasie. Na przykład... Była jakaś nastolatka i zgaduję, że spodobałem jej się czy cokolwiek, nie wiem, ale jej mama powiedziała: „Kochanie, on jest gejem, ale także ma chłopaka, który nie jest dobrym człowiekiem. Nie dawaj temu niebezpiecznemu powodu, by był zazdrosny, bo może cię dopaść”. I widzisz, to denerwuje mnie najbardziej, bo to nieprawda!
- Nie przeszkadza mi to, że myślą, że jestem niebezpieczny. Nie zraniłbym kogoś tylko za flirtowanie... Zrobiłbym to, gdyby ktoś stał się nagle... dotykalski. W innym przypadku pewnie gapiłbym się na nich, ale zranienie kogoś jest nielegalne. Mogą myśleć jednak, że bym ich dopadł, jeżeli chcą. To ich powstrzyma przed ukradnięciem twojego serca.
- Ale to nie jest najgorsze - westchnął Harry. - Dzisiaj dziewczyna, z którą pracuję, zapytała czy mnie krzywdzisz.
Twarz Louisa zastygła w przerażeniu i zdjął ręce z pasa Harry'ego, by objąć jego twarz.
- Harry, ty wiesz, że ja... ja nigdy bym...
- Wiem - kiwnął głową. - Zobaczyła mojego siniaka po zapasach z Niallem... A potem mi powiedziała o tym, że nasi sąsiedzi myślą, że trzymasz mnie dla seksu i jedzenia.
Louis był cicho przez chwilę.
- Nie myślisz tak, prawda?
- Oczywiście, że nie. - Harry przybliżył się i musnął jego nos swoim.
- Dobrze... - Louis odetchnął w uldze. - Przypuszczam, że to moja wina, że tak myślą. Nigdy nie miałem chłopaka, zawsze przyprowadzałem do domu przypadkowych ludzi z barów czy klubów. Wiesz, że nie zawsze byłem... dobry. Kradłem, paliłem. Również byłem wkurwiającym skurwielem.
- Cóż... nadal jesteś - zachichotał Harry. - Ale nie dla mnie.
- Nie - Louis uśmiechnął się. - Nigdy wobec ciebie. Cholera, zmiękczyłeś mnie, Harry, przysięgam. Jesteś jedynym, komu kiedykolwiek pozwoliłem na pocałunek Eskimosa.
- Lubisz je?
- Uwielbiam wszystkie twoje pocałunki... - uśmiechnął się. - Eskimoskie, motylki... francuskie...
- Oczywiście, że musiałeś wspomnieć o francuskich - Harry wywrócił oczami, dając Louisowi lekkie uderzenie. - Ale Lou... Gdy jakimś cudem, tego dnia, w sklepie, dałem ci swój numer... Czego szukałeś?
- Myślałem wtedy o niezwykle atrakcyjnym chłopaku z niesamowitymi nogami... - wymamrotał. - Ale wtedy wziąłem cię do tego baru i zdałem sobie sprawę, że jesteś najsłodszą osobą na tej Ziemi i nie mogłem cię traktować tak, jak resztę ludzi, z którymi rozmawiałem.
- Powinniśmy pójść do baru znów - zachichotał Harry. - Obserwacja po pijanemu była zabawna.
- Nie sądzę, że powinniśmy. - Louis pokręcił głową i stuknął palcem w pierś Harry'ego. - Za dużo dymu.
- Nie za bardzo - Harry nie zgodził się. - Za pierwszym razem było w porządku. Boisz się, że jakiś odważny pijak spróbuje wygrać moje serce?
- Nie - Louis rzucił pogardliwie. - Nie pozwoliłbym.
Harry zachichotał i przysunął się bliżej chłopaka.
- Jest twoje, tak czy inaczej.
- Co jest moje? - Louis owinął ramiona wokół Harry'ego.
- Moje serce.
Louis przygryzł wargę, zanim odpowiedział.
- A moje jest twoje.
Angela nigdy więcej nie wspominała o Louisie, chociaż Harry był pewien, że nadal o nich plotkowała. Ignorował ją i próbował nie słuchać tego, co ludzie mówią. I nawet jeśli usłyszał, jedyne co musiał zrobić, to porozmawiać z Louisem i starszy go od razu uspokajał. Ale czasem tak było, że nie tylko Harry potrzebował uspokojenia w związku. Zdarzały się okazje, gdy silne oblicze Louisa ulegało skruszeniu, a te okazje zazwyczaj dotyczyły Harry'ego.
Młodszy wrócił do mieszkania po pracy pewnego dnia i zastał je w kompletnym chaosie.
Ubrania były porozrzucane, poduszki leżały na podłodze, a waza na kwiaty była zrzucona ze stołu. Harry'emu mignęła lampka ostrzegawcza, zmartwił się i zawołał:
- Lou?
Gdy tylko wszedł głębiej do mieszkania, czyjeś ciało przylepiło się mocno do Harry'ego. Dłonie Harry'ego przylgnęły do tej osoby, by nie upaść, a Louis otarł się o niego.
- Harry! - wykrzyknął ze złamanym głosem.
Louis trząsł się, a gdy Harry odsunął się w przerażeniu, by zobaczyć twarz chłopaka, zastał na niej jeszcze większy bałagan, łzy spływały mu po policzkach.
- Lou, kochanie, wszystko w porządku? Jesteś chory? Co się dzieje?
- Proszę, nie zostawiaj mnie! - Louis przycisnął twarz do jego szyi, szlochając.
Oczy Harry'ego rozszerzyły się w szoku, ale zaczął przeczesywać włosy starszego chłopaka, tak jak on zawsze robił to jemu.
- Dlaczego miałbym cię zostawiać?
- Nie, ja nie... - Louis pokręcił szybko głową i zaczerpnął mocno powietrza. - Słyszałem na uniwerku, jak ludzie mówią... o tobie. Mówili o tym, że jesteś zmęczony tym, że ludzie nie mogą z tobą porozmawiać, bo ja jestem zazdrosny, że straciłeś przeze mnie przyjaciół...
- Co? - Harry zapytał w niedowierzaniu. - To ludzie mówią? Dlaczego mówią rzeczy, które nie są prawdą?
- To nieprawda? - wyszeptał Louis.
- Nigdy nie mówiłem takich rzeczy - Harry powiedział mu miękko, głaszcząc delikatnie jego plecy. - Chodź, połóżmy się.
Harry poprowadził Louisa na łóżko i gdy się położyli, objął go. Młodszy chłopak cieszył się, że Louis tak się potrafił otworzyć, ale zabijało go widok tak złamanego Louisa. Powinien być szczęśliwy, sarkastyczny i zabawny. I kochający. Louis zawsze był kochający.
- Przepraszam, że ludzie o nas gadają - Louis wyszeptał. - Przepraszam, że ludzie boją się z tobą rozmawiać... przeze mnie.
- Ludzie rozmawiają ze mną - powiedział uspokajająco młodszy. - Tylko niektórzy mówią różne rzeczy i robią sensację z niczego i najwidoczniej jesteśmy najbardziej interesujący, nie wiem. Znajdą inne rzeczy do rozmowy, gdy zobaczą, że nie mam zamiaru cię zostawiać.
- I gdy zrozumieją, że nie jestem egoistycznym kutasem wobec ciebie. - Louis przetarł oczy. - Po prostu... Wróciłem do domu i zazwyczaj ty już w nim jesteś, gdy ja wracam. Wszedłem do pokoju, łóżko było zaścielone, a łóżko nigdy nie jest zaścielone. Bałem się, że zabrałeś swoje rzeczy i odszedłeś... ale bałem się spojrzeć do szafy i próbowałem dodzwonić się do ciebie czy kolegów, ale nikt nie odpowiadał, więc wiesz, pomyślałem...
- Mój telefon padł, kochanie - wyszeptał Harry i nadal przeczesywał jego włosy, próbował je odgarnąć z czoła Louisa. - To dlatego nasze mieszkanie jest w kompletnym bałaganie?
- Byłem zdenerwowany... - Louis czknął i wziął oddech. - Po tym, jak nie mogłem się dodzwonić do nikogo...
- Mogłeś zadzwonić do Zayna... Wcześniej spotkałem go w sklepie, rozmawialiśmy.
- Zadzwoniłem tylko do Nialla i Liama... - wyszeptał. - Pomyślałem, że tam byś się udał, gdybyś...
- To się nigdy nie stanie - zapewnił go. - Za bardzo cię kocham, by odejść.
- Obiecujesz? - Louis zerknął na niego.
Jako odpowiedź, Harry przeturlał się i położył się na Louisie i pocałował go tak mocno, aż uwierzył. To nie był ostatni raz, gdy któryś z nich potrzebował uspokojenia, ale zawsze upewniali się, że byli dla siebie, gdy uspokajanie było potrzebne. To nie tak, że zawsze wszystko było perfekcyjnie między nimi, ponieważ tak jak inne pary, mieli sprzeczki. Jednak nieważne czy kończyli w osobnych pokojach w osobnych mieszkaniach, to zawsze znajdowali drogę do swoich ramion z przeprosinami.
Plotki o nich, tak jak Harry podejrzewał, umarły śmiercią naturalną po roku ich związku. Ludzie bez wątpienia nadal wierzyli, że Louis miał na niego zły wpływ, że był niebezpieczny, ale nigdy nie widzieli, jak Louis okrywał Harry'ego, gdy ten zasypiał podczas oglądania filmów albo jak tulił go, gdy Harry był chory. Wszystko co widzieli, to złe oblicze Louisa. Ale Harry... Harry widział wszystko, od jego złej strony do jego najlepszej. Więc Harry nie przejmował się, że inni myśleli, że był szalony, chcąc być z takim „złym chłopakiem” jak Louis. Bo ludzie nie widzieli Louisa, jak Harry. I zły chłopak, i dobry chłopak kochali się tak mocno, z całych sił ich serc, co koniec końców liczyło się najbardziej.
36 notes · View notes
badgirlfrombradford · 7 years
Photo
Tumblr media
1K notes · View notes
badgirlfrombradford · 7 years
Photo
Tumblr media
283K notes · View notes
badgirlfrombradford · 7 years
Photo
Tumblr media
197 notes · View notes