Dzisisiaj muszę zjeść. Cały ten czas jadłam 1500 kcal, a po przegadaniu tego z jednym z moich koleżanek Motylków stwierdziłyśmy że będziemy próbować schodzić powoli z kalorii (ale pewnie też będę wymiotować)
KUPIŁAM NOWĄ WAGĘ!!!
Oprocz wagi, znalazłam najpiękniejsze kwiaty na świecie
Dzisiaj cel to 1200 kcal, jutro 1000 💕🩷
Pamiętajcie kochani że jesteście piękni i wartościowi! Nigdy się nie poddawajcie i nie dajcie innym dyktować wam rozkazy! 🖤🎀
W końcu waga ruszyła w dół. Te śniadania na słodko to najlepszy pomysł na świecie! Zasadniczo odkąd tak jem, to w ogóle już nie myślę o słodyczach, sklepowe półki z cuksami mijam obojętnie, nie toczę wojny w mózgu czy zeżreć czy nie.
Borze, kurwa, jak można było żyć bez tej wiedzy? Jak można obżerać się gównianą czekoladą, skoro w domu jest tyle pyszności!
Jakby to kogoś obchodziło: sos czekoladowy zero kcal. Całe 7kcal na 100ml!
Jeśli macie ten debilny zwyczaj kompulsa żarłoka na słodkie, to zachęcam do mojego sposobu.
Bez liczenia: 2x mandarynka /łuskane orzechy laskowe ok 20 sztuk
No w końcu nastał dzień ważenia. Miałam duszę na ramieniu. Ale jestem zadowolona. Póki co pożegnałam widmo niedowagi. Niestety nie mam zdjęcia poprzednich stóp na wadze (bo twardy reset telefonu) więc screen z apki dla porównania.
Waga sprzed 2 tygodni i dzis (177 cm)
Doszło mi 1.65 kg przez 2 tygodnie acz kolwiek nie wiem czy to wynik ok biorąc pod uwagę brak 💩 i lekkie zapuchnięcie z powodu owulacji. Ogólnie jest ok. BMI 18.8 waga prawidłowa 👍. Co na to moja zryta bania? A no pewnie, że EDek niezadowolony, ale go nie słuchamy. Nie czuje się taka zasuszona tylko właśnie szczupła i ładna. Kochani następny wynik 5 stycznia i zapewne będzie to poświąteczna masakra 😮💨
***
Oczywiście śnieg dotarł także do mnie w postaci gwałtownej śnieżycy. Spadło chyba z 15 cm w ciągu godziny. Szansa na białe święta raczej słaba... Ale może...było by fajnie
Obiecałam wam też że pochwale się sernikiem oto on. Pokrimy go dopiero w Wigilię, więc mam nadzieję że w środku jest równie ładny. Na drugim foto szynka świąteczna. Cały dzień mi zajęła, ale tu już mogę się pochwalić, że wyszła bosko. Marynata śliwkowo miodowa (dzięki temu mam teraz słój powideł śiwkowych... I zgadnijcie co na kolację... 🙄)
Ot taki dzień. Gotowałam żarcie (fasolka po bretońsku i kisz na placku od tortilli na jutro). Wklepałam te dwa przepisy do Fitatu - powoli, powoli odtwarzam to, co utraciłam.
***
Mój "małż" wrócił wcześniej i jeszcze ubraliśmy choinkę. Żart był taki "ubierzmy w tym roku na przezroczysto"... i co? Całkiem fajnie to wyszło, nie?
Aż sobie cyknęliśmy foto w naszych najlepszych domowych dresach 🤣. Na zdjęciu są też nasze kotki choć Svensona słabo widać.
***
Jutro do roboty na dniówkę, a w Wigilię na nockę. Ze świątecznych dni mam tylko wolne 25 grudnia... No cóż... Ale chciwość przynajmniej będzie zadowolona. Za świąteczne dni są lepsze pieniądze. W sam raz by się odkuć 😉.
Wczoraj wyszłam z domu bez śniadania, bo morfologia i inne takie lekarskie... Nie opłacało mi się wracać do domu, więc zjadłam na mieście.
Croissant z mascarpone i owockami. Nie śmiejcie się że mnie, ale ja poznaję nowe smaki. U nas w domu jadło się nudne do porzygu kanapki z zielskiem, pomidorem, serem, wędlina i ogórkiem, jajcem itp.
Zapytałam o ten zestaw dietetyka i powiedziała, że raz na jakiś czas, ok, chociaż poleca (w moim przypadku) inne pieczywo i serek kremowy zamiast mascarpone.
Zaczynam się ekscytować nowymi jedzonkami. Zupełnie jakbym odkrywała nową planetę.
A! I kupiłam e-booka Marsi, ale to już chyba pisałam. I dania wyszły w pytę! I jeszcze czekam na papierową książkę od niej. Jest w drodze!