Tumgik
#niech wisi
jazumst · 3 months
Text
Jazu zakupowy
Żeby was... Zaczynam rozumieć dlaczego SWS siedzi po nocach. Posłuchajcie:
Chcąc nie chcąc muszę załatwiać różne sprawy. Sporo mogę przez neta. Czas.
//
Pani Matka ma w walentynki urodziny. Co jej kupić? Kasę dać? Zaraz przepierdoli i nawet nie będzie pamiętała na co. - Bogaty zestaw do robienia na drutach? Zaraz jej przejdzie i będzie się walało. Będzie jak z moimi wędkami. Chociaż ja akurat nie łowię, bo sobie kurwy płacić każą. - Padło na bransoletkę z bursztynami. Ładna. Zwykła. Bransoletek pani Matka nie ma. No to niech ma. Akurat jej pasować będzie do tego lumpeksu który wisi w szafie. Do tego taka zgrabna, więc nie będzie haczyła o ciuchy. Może cudem jakimś nie zerwie :P
//
Jeszcze muszę ogarnąć co pani Matka zjebała z szybkowarem. Coś mi mówi, że uszczelkę zniszczyła. Nie wiem jeszcze jak. Źle zamontowała zawór i nie było ciśnienia, więc możliwe, że to uszczelkę zdezelowało. Plus nie przywiera do pokrywki jak powinna. Weź teraz znajdź co jest co. Nie no, bez szybkowaru nie widzę naszej przyszłości kulinarnej!
4 notes · View notes
Text
Szczerze? To pierdolę już te nici pajęcze
One pękły na wieki jak spadałem jeszcze
Krzyczałem may day zanim uderzyłem głową w glebę i potłukłem wszystkie marzenia o niebie nad nami
Nad głowami coś wisi jeszcze, spaść nie chce
Za tą zawiść aureole anielskie
Raczej romantyzm, którego się wyrzekłem
Romeo musi żyć, a niech spali się w piekle
4 notes · View notes
Przemiany gatunkowe w muzyce (te lepsze i Metallica)
Wiecie, muzyka jest jak ta rzeka z tego starego chińskiego (chyba chińskiego?) powiedzenia, albo z tamtego wiersza co to jest teraz spopularyzowany przez Sanah.
The point is, nie można zrobić dwa razy tego samego, jasne są replaye wszelakich płyt *patrze na was Cannibal Corpse* i sztyni od nich powtarzalnością na kilometr, ale jednak jest jakaś jedna tycia rzecz która jest inna. Choćby może na jednym numerze pan gitarzysta był wyjątkowo wkurwiony i zagrał odrobinke szybciej niż na poprzedniej płycie.
Prawdziwym kąskiem są za to zespoły świadome, że no jednak tak słabo by było i dla fanów i przecież też wkońcu samych muzyków bo wypalenie istnieje, powtarzać z piąty raz ten sam typ grania i starają sie stać innowacyjni, eksperymentalni, może nie koniecznie awangardowi bo trudno wyjąć z metaforycznego twórczego tyłka nowy gatunek muzyczny ale jednak zrobić troche szumu połechtać sobie ego tym że to ICH zespół wziął sie w garść i chuchnął świeżością w wyjątkowo czerstwy gatunek.
Ostatnio (czyli gdzieś tak od dwóch lat) jestem sporawym fanem zespołu gruzja, i musze przyznać że tak nowego świeżego brzmienia to ja nie słyszałem od lat. Fuzja starych podstaw bm z nutką post punka to nie jest rzecz nowa ale jednak tutaj słychać że chłopaki chcą wprowadzić coś nowego i nie chcą stać w miejscu żeby pochłoneło ich widmo "powtarzalnizmu" krążące nad sceną metalową. Co płyte przechylają sie te szale gatunkowe i ot choćby debiut to bardziej mroczna, ciężka wręcz taka perwersyjnie erotyczna płyta tak druga jest raczej krążkiem skoczniejszym, bardziej żartobliwym, satyrycznym wciąż nie przechodząc w tani pastisz dobrze znany fanom Nocnego Kochanka.
No i wiecie że musze o nich wspomnieć, no bo jednak tytuł mówi za siebie. Tak, Metallica to jest moim zdaniem ta zła strona medalu ale nie taka zła zła, taka zła że chyba w odlewni mieli jakąś awarie stulecia bo uszom i gałom nie chce uwierzyć jak można tak chamsko wyrzucić fundamenty pod tak dobrą przyszłość muzyczną przez okno. I co pewnie myślicie że poznęcam sie nad "czarnym albumem" co? że taki lekki jakiś i że komercha zeżarła i no... Nie, no właśnie nie bo w przeciwieństwie do niektórych *PATRZE NA WAS DEATH METALUCHY* mnie jakoś wisi to, czy płyta sie sprzedawała chujowo czy zajebiście tylko fakt jak brzmi, a selftitled to album dobrze brzmiący no chwyta za to serducho no łezka pocieknie na jakiś numerach no. Czasami zrozumcie że jednak autor nie robi muzyki dla was tylko na pierwszym miejscu dla siebie a Hetfield z Urlichiem chcieli sie wyrazić w taki sposób na który thrash metal by im nie pozwolił. Jednakże jeśli MAM sie przyczepić do czegoś w tym amerykańskim kwartecie to do ich odpałów świeżutko po black albumie, czyli duologii Load/Reload. I wiecie cytując klasyka "ja jestem tolerancyjny jak moge", ale artysta który zmienia gatunek ściśle dlatego bo fanbaza poprzedniego przestała ich lubić to dla mnie szczyt frajerstwa w muzyce. We łbie mi sie nie mieści jaki proces zaszedł w głowie zespołu pewnego dnia kiedy pomyśleli że "no jeżeli metale nas nienawidzą za pozerstwo to powinniśmy założyć kowbojskie kapelusze i grać hard rock dla rednecków pokroju AC/DC" bo tym są te płyty. To bardzo prosty, niewymagający, i miałki rock bez dosadnego kopnięcia jakie było znane zespołowi od tylu lat. Teraz metallica robi to co robi i niech se grają, ja tam nie wnikam reborn thrash zawsze pozostanie dla mnie bagnem do którego nie chce włazić. Tylko te dwa albumy dalej jednak zostawiają tą nieprzyjemną gorycz w japie
I wiecie, ja tu nie jestem kimś co będzie im właził do studia i oceniał co grają bo ja tu jestem tylko biernym słuchaczem. Ale błagam miejcie że troche godności i jak już nie chcecie jej robić dla fanów to róbcie ją dla siebie a nie tych banknotów
1 note · View note
Text
Czerwcowe pierdolenie
Gubię wątki. Wpadają za szafę i pod łóżko. Myśli wywiewa wiatr. Chce znaleźć się na drugim końcu kraju. Najdalej jak się da. Nad jeziorem lub na szczycie góry. Gdybym mogła być prawdziwie wolna przez 24 godziny. Gdyby tylko. Mam problem z tożsamością. Nie wpływam na nic, po prostu istnieje. Nie wystarcza mi to. Nic się nie dzieje. Nie zadowala mnie to. Od jakiegoś czasu nie chce być w kontakcie z sama sobą. Nie chcę myśleć, nie chce pisać, nie chce odkrywać. Wymuszam na sobie uproszczenie. Jak długo można wisieć w takim zawieszeniu? I dlaczego wszędzie są korki? Ja przede wszystkim nie nadążam za natłokiem myśli. Nie zdążę ich zapamiętać i spisać bo pojawiają się kolejne. Abstrakcyjne, zbyt losowe, głupie i niepotrzebne. Czuję, że mam w głowie bałagan. Nie mam chyba siły na porządki. Próby są nieudane, jedna za drugą. Co ciekawe dobrałam sobie muzykę tak ciężka, że dosłownie daje się przygnieść nią do podłogi. Zastanawiam się czy moje objawy w ogóle można nazwać objawami. Co się dzieje i czemu. Gdy po 5 minutach nie jawi mi się odpowiedź, zwyczajnie odpuszczam i biegnę dalej. Powinnam spisywać wnioski ale wydaje mi się, że ich nie ma. Albo zapominam  i głupieje coraz bardziej. Wyszłam z kodeiną w głowie. Głównie dlatego, że nic mnie nie zadowala, jak już wspomniałam. Uraczę się czymkolwiek. Tylko lista wymagań znów zbyt długa. Niby pod ręką, niby tanie i łatwo dostępne ale należy odmówić sobie jedzenia, a potem bolą flaki. Terapeutycznie powinnam zastanowić się skąd ta myśl przyszła. No przyszła z pustki chyba. Z tego, że nie dzieje się nic, więc niech się dzieje coś. Bo kiedyś tak robiłam. Czemu nie spróbować znowu? Ah, oksykodon od Ani. Nie mam na nim daty ważności nawet. Nigdy o tym nie pomyślałam. On nie będzie ważny wiecznie. Ciekawe spostrzeżenie. Ja naprawdę coś robię tylko, że widzę to prawdopodobnie tylko ja. Korzystam z uprzywilejowania i tworzę konsekwencje. Chyba egoistycznie. Zaznaczyłam zdania w książce, piszę, oglądam kwiaty, oglądam półki pełne cudów. A wcześniej, halo halo, ja przesadziłam rośliny, dbam o akwaria i próbuje odpoczywać. Niestety kluczowe jest tu słowo próbuje. Nie czuje, aby było to efektywne. Kurwa. Czy to dużo tekstu czy mało? Jak będzie wyglądać na ekranie monitora? Podoba mi się ta piosenka. Ma energię. Czemu w tej książce autorka wspomina o homeopatii? Marcin wciąż wisi mi 60zl. Co za nieogar. Monice pożyczyłam łącznie 180zł. Muszę zapamiętać. Chcę kupić kwiatka. Ania nie żyje. Nie ma łącznika między mną, a Marcinem. Kupilam energetyka z cukrem. Eliza zadzwoniła. Bo ja nie mogę zapomnieć, która jest godzina. Piosenka się zmieniła i ona jest w moim odbiorze smutna i cierpiąca i jej nie chce. Najpierw pójdę obejrzeć rybki. Czemu dachy mają rynny?
0 notes
decyzje970 · 2 years
Text
Prawo Ochrony środowiska - Ochr. środow
Wiesz wysypka to tez powazna sparwa ale najgorsze jakz aczyna sie z puchniecia! 30 listopada zostala rozwiazana za porozumieniem stron dn 18 pazdziernika dzis bylem u lekarza prywatnie poniewaz stanowię problem z kregoslupem forma istnieje na końcu powazna ze dostalem skierowanie do szpitala,. Email Justka Ty sie nudzisz w sztuce i ja na nogi nei wyrabiam bo ciagle robota haha Nawet na ploty telefoniczne z Ulka nei mam czasu, bo co zadzwoni ostatnie chwile pogadamy i juz mam kogos w zakładzie :( Jeden stojak a tule roboty wiecej haha Laski dzieki za pocieszenie w myśli prawka ale ja wiem a właśnie swoje, wspomnicie moje slowa niebawem hahaha Angella co do malej to kuzwa wspolczuje ci, ja tez po przebojach z Ol? modlilam sie zbey Czarkowi nic nie bylo ale sie nie udalo niestety także do dzis raz na jakis czas cos mu zdobędzie jeszcze, widac nei wyrosl do konca z alergii.
A ja dzis laski pierwsza jazde mialam! Email Hey lubej po pierwsze sorki, ze racja pozno, ale mialam troche przebojow Bea zna nie mialam lacza ponzniej maz kupil laptopa, ale tylko niedawno dali nam nowy. Ja mialam na prawde wiele razy zapalenie piersi w sezonie jedzenia i absolutnie nie bralam lekow na ostatnie! 2018-06-27 JPK na życzenie w wypadku kontroli urzędu! 3. W sukcesu jego braku marszałek województwa wymierza wartość w możliwości decyzji, na bazie własnych ustaleń lub wyników kontroli wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Nie bede sie na owy punkt wiecej rozpisywac bo też ci glowe zaprzatne a naprawdę jesteś dosc. Nie umiem kuzwa nie bylam przy nim przy tym cholera,ale Ola twierdzila ze przez gwile jak spadl to stal na glowie jak by, wiec wskazywalo by ze ale na glowe spadl, ech nei wiem mam okazje ze nic mu juz nie bedzie :(Ma zakaz trafiania na wyro do usranej starosci kuzwa i sie spośród tym godzi skubaniec. Wiec zadzownilam do kumpeli lekarki a przez telefon go badala, wiem ze obecne nie to co na zywo ale zrenice obejrzelismy i glowe pocisnelismy niby wszystko okej bylo, no również do pozna wieczor go obserwowalismy, wszystko bylo okej wiec poszlismy spac.
Chcialam sluchac wiadomosci a ten mi gadal hehe tak i właśnie z 1 6jak tylko wrocilam do domu, byle piedola i ja robie afere, ogolnie przybita istnieję i jakos mi zle wewnatrz wrrrr Że przez ta zime, bo juz przedstawiam jej dosc, w cholere mocno dosc ! Po za tym Czarek ma katar, ropny w pewne dziurce, musze mu psikac kroplami zeby w zatoki nei poszlo wrrrr A z obecnych leprzych wiesci toż taka, ze znowu zostane ciocia! Duzo sie nei dowiedzialam - wiecie pediatra więc na uczuleniach zna sie raczej srednio. Nie zrozumie mnie wychowawczy z dwoch powodow - raz,ze umowe jestem jedynie do konca macierzynskiego a zeby miec wychowawczy trzeba byc zatrudnionym , dwa,ze maz ma za duże zarobki wiec i właśnie aby mi sie wychowawczy nie nalezal- wiec dupa. Troche sie przedluzyl pobty bo maz moj chory byl wiec postanowilismy,ze dużo jak posiedze u rodzicow. Stroj juz wisi przygotowny i mierzyc mi sie mu nie chcialo wiec fotek nie mam.
Tumblr media
Tak ze bolesci ci juz przechodza, żeby nie wrocily kochana. Jedno ci mi sie na mysl mówi to troche wiecej spokoju kochana wydaje mi sie ze za bardzo sie denerwujesz np. twoje wyjscie po swiadectwo (taK wogole to gratulacje, od poczatku wiedzialam ze pojdzie ci doskonałych) zdenerwowalas sie ze wlosow sobie nie zrobilas i dzieci sie wydzieraly niech sie dra jak Bea napisala a wlosy to pryszcz trzeba bylo zaczesac, albo czape zaozyc i smigac. Wiec odezwe sie dopiero pewnie w przyszly poniedzialek. POmyslimy, zobaczymy. Pani pozwolila przyniesc aparat, zrobi zdjecia, wiec pozniej wstawie i okaze sie w co byla przebrana . A wczoraj masakra, Czarek z Ola szalal na lozku pietrowym, wychylil sie za mocno i spadl, kuzwa pierwszy raz tak sie stalo a juz na tym lozku trwa od iks czasu. My wczoraj bylismy tyklo w realu a wtedy u tesciow. Dobra koncze ten niemily temat. Świadczy to, że o ile w akcje umowy nie zawarto precyzyjnej uwadze na temat okresu wypowiedzenia, możliwe jest zdanie umowy działania ze owocem natychmiastowym (z dnia na dzień).
1 note · View note
clubwindow5 · 2 years
Text
Adam Mikołaj Sieniawski (1666-1726), Hetman Wielki Koronny
Absolwenci mogą otrzymać prawa do nauczania fizyki i chemii w nauce. Program nauczania Autorski program szkolenia dla klasy V-VI szkoły podstawowej. Ludzie znajdą gdzie indziej rozrywkę, bo od teatru się odwrócą. Daje mi się, że teatr telewizji, a konkretnie ludzie, którzy poruszają się oraz decydują o wymiarze teatru telewizji, muszą poważnie zrewidować to, co chcieliby robić. Wszyscy trzymamy w centrum zbrodnię, jednak ludzie, którzy unoszą się do trucizny, nie zasługują nawet na pogardę. Prawie wszyscy byliśmy amputowane palce u stóp i rąk i wielkie plamy na ciele od szkorbutu. Umrę, gdy goście nie będą mnie rozpoznawać. Ludzie zabili go, jednakże On nic nie zrobił złego. Światy oraz robotniki nie mogą być w oderwaniu z czasu, jednak czas może być bez nich. Większość zajść w dobrym życiu jest tę dziś cechę otwartości, niedomknięcia, wisi nad ludźmi bez żadnego rozwiązania. Wiedźma Ceridwen obecnie go nie potrzebowała, ale nigdy bym go nie odnalazł bez recept Taliesina.
Młodzi ludzie kończący studia są idealistyczne wyjście do mieszkania i zawodu. Owoce dojrzewają w słońcu, ludzie oraz w świetle miłości. Wyginięcie wyboru jest nieodwracalną stratą, wraz spośród nim idzie kombinacja genów w nim wprowadzona, zaś ekosystemy zatrzymują się mniej stabilne. Kiedy goście z wiekiem stają się cnotliwi, po prostu poświęcają Bogu to, co został diabeł. To, co było przed nimi, nazywane jest prehistorią. Wkurzeni ludzie popełniają zawsze więcej błędów niż niewkurzeni. Doskonale znała, że mężczyzny jak więc typy, prędzej lub później przesuwają się od wartości dających z siebie wiele, niż muszą, od świętych Mikołajów, misjonarzy, filantropów i podejmują pytać: Co im to sprawia? Może wariaci toż tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, aby z obecnym trwać. Wojny odbywają się zawsze w taki system, jakby pojęcie sprawiedliwości w zespole jeszcze nie przyszło ludziom do osoby. Pojęcie hinajana w ścisłym tłumaczeniu oznacza mały wóz. Gdy wszystko inne zawodzi, pracowniki ci zdolni są spreparować dowody szargające opinię innych, byle tylko dopiąć swego. Należy zawsze pamiętać żeby tych warstw nie było sporo niż 3 ponieważ gdy papier nazbyt namoknie nieestetycznie się pomarszczy lub nawet przerwie. I niech nie jedzą więcej niż 10 pierogów na raz, gdyż nie wyjdzie im toż na dobre.
Niech będzie lekcją moralności karzącą zbrodnie, tchórzostwo i zdradę. Niech jest Chile! Niech jest lud! kartkówka jak człowiek opowie moją historię niech powie, że jechałby z gigantami. Niech powie, że istniał w okresach Hektora - poskramiającego konie. Lesław Maleszka: - W tokach powszechnej ucieczki w prywatność, przekonania, że władza wszystko może, my uczyliśmy zachowań społecznych i wspaniałego rozmawiania o polityce. Oraz każde ich uczynki manifestują nieprawości, oraz ich moc liczy na ich bogactwie, zaś ich grupa istnieje w bogów, których sprawiliśmy swymi rękami, oraz oni zaprzeczają imieniu Pana Duchów (Bóg), a oni niszczą domy Jego zgromadzeń, i prawych, którzy mówią imię Pana Duchów. W kartkówka , Bóg stawał się zależnym, potrzebującym miłości ludzi, pytającym o ich - naszą miłość. Osadza się ludzi, jacy nie kreują postaci, oni po prostu tacy są, więc wybiorą do konkretnej roli. Doradcy, których słuchał Roosevelt, to jakby wyłącznie przedstawiciele kapitału przemysłowego i fizycznego - ludzie tacy jak: Marka Hanna, Robert Bacon, George W. Perkins z imperium Morgana, Elihu Root, senator Nelson W. Aldrich (…) i James Stillman, reprezentujący interesy Rockefellera.
Tumblr media
Dopiero przed jedynym wyjściem Armii Polskiej z Rosji Sowieckiej przybyła grupa 171 mężczyzn, która wreszcie 8 lipca 1942, w rok niemal po układzie opuściła Kołymę. Zastosujesz w praktyce naukę o miejscu przemysłu dla gospodarki Rosji dodatkowo jej rolnictwa. Nie będę w bycie chodzić po drogi, jeśli typy nie będą mnie zaczepiać. Istnieli toż panowie rzeczywiście cudem przywróceni do działania. Jeżeli ktoś zrozumiał, że mam, jakoby Afrykanie byli genetycznie w dowolnym stopniu gorsi, to pragnę go przeprosić. Tak naprawdę, epoka teatrów telewizji, które udają filmy, i nie są nimi spośród wielu czynników, w jakimś sensie przeminęła. Jestem wzruszony faktem, że moja praca oddziałuje na tak dużo ludzi. Ludzie wydają się i giną jak trawa ścięta mrozem, ale określenia tych przenigdy nie zaginą. Jak również utraty wiary w ludzkość. Potrzeba odwagi, żeby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Guzy serca Nigdy się zdarza, aby guzy nowotworowe, również te proste, jak i złe, podejmowały się w sercu.
Proponował, aby w interesach opiekuńczo - wychowawczych, którymi dawał wyrzeczono się wziętych w teraźniejszym etapie metod poznania niemożliwych do wychowania dzieci, i tworzono braci w formie tzw. Ludzie niegodzi­wi to ostatni, w jakich nie ma miłości. Nauczyciel prowadzi Ci, że jest zaniepokojony Twoim słabym owocem i kontroluje, czy potrafi Ci jakoś pomóc. Jeśli nauczyciel jest negatywny nastrój, i nie ukrywajmy- zdarza się to wszystkiemu, powinien zaczęcie podczas wykonywania działań o tym poinformować swoich słuchaczy. Jednak podczas ściągania i przechowywania gryfu na stojaki powinniśmy uważać na wycieczce, że nad swoją twarzą i gardłem znajduje się ciężar. Musicie przyznać, że podczas latania są wykonywane jeszcze te też ruchy. Zadania do działania (w zeszycie same odpowiedzi). Nie myślała, że moje dzieci same sięgną po kredki do tworzenia twarzy. Wybrali się z historii jako ludzie uważający, wtedy jeżeli nasi przodkowie przyjęli wiarę w Jezusa Chrystusa. Gdy będę wypoczywała w dole, pracownicy będą mnie widzieli żywą, czystą i młodą.
1 note · View note
Text
23.12.2020
Rok temu o tej porze ważyłam 55kg w tym roku 49.1.
Jutro wigilia, ten czas zawsze był dla mnie okropny. Jedzenie, oceniająca rodzinka ktora przyjeżdża. W tym roku ich na szczęście nie będzie :)). Kupiłam sobie naprawdę cudowna sukienkę w rozmiarze XS a na mnie wisi. Jutro muszę zobaczyć 48 na wadze. Dziś już nie będę nic jeść. Może małą kolację do 100 kcal. Osiągnęłam to co chciałam. Jestem przykładem że jak się chce to się ma.
Powiedziałam sobie że do świąt na wadze ma być 4 z przodu i jest. Chce schudnąć jeszcze te 4 kg i będę trzymać wagę.
Problem jest w tym że moja rodzina zauważyła to że schudłam i wiem że porusza ten temat przy wigilijnym stole.
Jutro postaram się jeść "normalnie" tzn. zjem obiad tyle ile będę mogła, postaram się dużo pić wody i jeść owocki żeby się zapchać nimi ale nie odmówie ciasta jeśli ktoś zaproponuje. Będzie trudno bo moja babcia robi CUDOWNE ale bardzo kaloryczne malutkie pączusie z marmoladą które są otoczone w cukrze pudrze. Jeden ma z 250/300 kcal. Będzie mi trudno go zjeść ale spróbuję. No i po 24 wracam do mojej codzienności chociaż później też będzie mnóstwo jedzenia. Postanowiłam jednak że w ten jeden dzień będę cieszyć się świętami i nie myśleć tyle o jedzeniu chociaż wiem że i tak w głowie będę mieć "po świętach zobaczysz znów 50 na wadze".
Kończąc, życzę wam wszystkim wesołych i przede wszystkim spokojnych, szczęśliwych i chudych świąt. Jestem dumna z was wszystkich. Wiem jak wam ciężko i może świeta to będzie czas waszego odrodzenia. Może zaczniecie się zdrowo odżywiać albo zapiszecie się do psychologa. Walczcie. Jeśli jest tu osoba która dopiero schodzi w zaburzenia niech jak najszybciej ucieka. To wszystko jest pojebane.
Wesołych świąt.
23 notes · View notes
wierszebezsenne · 3 years
Text
Świt Uczuć 2 - Pobudka
Wśród myśli i marzeń głos poniósł się echem I przerwał mi sen - czas już płynie. Wbrew oczom spoglądam za okno z uśmiechem I wstaje, bo chce już być przy niej.
W powietrzu wciąż wisi zastygły chłód nocy, a miasto w swej mglistej pierzynie. I ludzie jak duchy otworzyć chcą oczy, a ja tylko pragnę być przy niej.
Wpół martwi wędrowcy na cichych ulicach już marzą aż ranek przeminie. A dla mnie niech trwa, choćby cały świat krzyczał, bym mógł chwilę dłużej być przy niej.
Niech topi się miasto ponurych odcieni wśród szarych budynków i bruku. Najbrzydszy dzień może się nagle odmienić, gdy świt jest też świtem twych uczuć
- Nihil
1 note · View note
urokliwe · 5 years
Note
Nie powinnaś dawać takich porad na blogu. A co jeżeli zrobi coś czego nie będzie dało się odwrócić bo będzie chciał dostać się do psychiatryka? Dziewczyno myśl trochę
Wybacz, że to napisze, ale WYPIERDALAJ Z MOJEGO BLOGA BO MNIE JUŻ ZACZYNASZ WKURWIAC.
Po pierwsze to w dupie to mam co sobie ten ktoś zrobi, zabrzmi to egoistycznie, ale jest jedna osoba na świecie o, która się martwię czy coś i tylko mnie interesuje i tylko o tą osobę się martwię a reszta mnie NIE INTERESUJE
Skoro się zapytał / zapytała to odpowiedziałam i tyle
Jeżeli chce się dostać do psychiatryka to niech się dostaje co mnie to, wisi mi to czy ten ktoś sobie coś zrobi czy nie. Nie znam go / jej 🙈
6 notes · View notes
jazumst · 1 year
Text
Jazu zakupowy
Żeby Was... Zabierzcie mi Allegro! Posłuchajcie:
Jery, jery... Konsola już pokazuje, że dysk w połowie pełny. Co za maleństwo. No jak nic trzeba zbierać guldeny na rozszerzenie dysku. Nieźle to sobie żydzi zaplanowali.
Konto też wypadałoby doładować. Tak ze 150 chociaż. Nagle promki, tytuły i wyprzedaże poznikały. Ceny za to tak w górę... Niech mi nie pierdolą o inflacji i cenach benzyny. Gra wisi w sieci od 15lat to ma koszty dostawy zerowe.
Pierwszy ma na koniec miesiąca urodziny. No za cholerę nie wiem co w tym roku mu kupić. Chyba zrobię jak on sam i rzucę w niego, niczym w kurwę po ruchaniu, stu złotymi i niech se sam coś kupi. He, he... Kupiłbym mu kolejkę elektryczną, bo mu staje na widok pociągów, ale Latorośl jest jeszcze za mała żeby się ze starym w to bawić. Ap ropo Latorośli...
Ponieważ zaraz po urodzinach Pierwszego są Mikołajki, trzeba i kupić coś dziecku. W zeszłym tygodniu nakręciłem jej takiego skaczącego pajaca. Mała mało nie wyjebała się z zachwytu. No, to teraz jej dodam bodźców. Grający, świecący, jeżdżący, bezpieczny dla gówniarza pociąg Pendolino. Jak się Mała znudzi to się stary będzie bawił XD
Wczoraj miałem 400zł więcej. Dziś już jestem w chuj na minusie, a zaraz do dermatologa idę, którego w ogóle chciałem opłacić z karty :p Chyba zacznę się puszczać za hajs, bo wypłaty jeszcze nie było, muszę kupić żarcie, a przyjemności to sobie mogę jedynie na stronach w internecie pooglądać.
Dobry wieczór ;]
15 notes · View notes
n-inna-n · 6 years
Text
Jej ostatnie słowa - Courtney Parker
Po prostu przeciętna dziewczyna, zawsze miała na sobie uśmiech. Była wesoła i szczęśliwa przez krótką chwilę. Teraz jest starsza, rzeczy są coraz chłodniejsze. Życie nie jest tym, co chciała, żeby jej ktoś powiedział. Powiedziała Ci, że jest zdołowana, pozwoliłeś temu dalej trwać. Więc od tej pory, ona trzyma to w sobie. Powiedziała sobie, że była w porządku, ale mówiła białe kłamstwa. Nie twierdzisz? Spójrz na jej zgaszone oczy. Próbowała się powstrzymać od płaczu prawie każdej nocy. Ale wiedziała, że ​​nie ma szans, by czuła się dobrze. Lato nadeszło, wszystko, co miała na sobie, to były długie rękawy, Bo te cięcia na nadgarstkach wciąż krwawiły, widzisz? Wiedziała, że była w depresji, ale nie chce się do tego przyznać. Nie myślała, że daje radę, wszyscy wydawali się unikać to. Dźwigała to jak żołnierz wojenną ranę. Krwawiła z każdego cięcia, której jej ciało pochłonęło. Nie miała przyjaciół w szkole, siedziała całkiem sama. A gdyby ktoś zauważył, obwiniałaby kota, Ale te cięcia na nadgarstku - nie były przypadkiem. Ale nikt nie dbał wystarczająco, aby ją uratować od tej nienawiści do siebie. Sprawy się pogarszały, nigdy nie było lepiej, A teraz, ona utknęła w tej głupiej rutynie. Wiedziała dokładnie, co robić dalej. Po prostu stanąć na tym krześle i zawiązać linę wokół szyi. Napisała list, z dziko trzęsącymi się rękoma. "Spójrz na mnie teraz, czy jesteś dumna ze swojego cennego dziecka?” Ale wiedziała, że jej rodzice nie byli winni. To był świat, który powinien kłaniać głowę ze wstydu. Stanęła na krześle i spojrzała na księżyc. Po prostu nie sądziła, że to wszystko skończy się tak szybko. Krzesło upadło, gdy łapała swój ostatni oddech. To wszystko się skończyło, wszystko zniknęło, a teraz ona wita śmierć. Jej mama wchodzi, pada na podłogę. I teraz nic nie może cofnąć tego, co ujrzała. Dziewczynka, którą podnosiła, po prostu tu wisi. Jej ciało jest blade, a twarz brutalnie jasna. Zauważa list i rozwija go z ostrożnością. Wszystko, co zrobiła, to spojrzenie "Jak to może być sprawiedliwe?" Zaczyna czytać, gdy łzy toczą się w dół jej twarzy. "Przepraszam, Mamo, ale ten świat nie jest moim miejscem. Próbowałam tak długo to naprawić, przypasować się. Ale zrozumiałam, że ten świat jest pełen grzechu. Tu nie ma nic dla mnie, tylko marnuję miejsce. Nie mam powodu, by trwać w tym podłym wyścigu. To hańba, byłam zapodziana. Urodzona w złym czasie, w złym miejscu. Ale to jest w porządku, bo zobaczysz mnie niedługo. Będziesz wiedzieć, kiedy Twój czas przyjdzie, tylko spójrz na księżyc, Jak świeci jasno w nocy, I pamiętaj, że wszyscy mierzymy się we własnej walce. Ale ja nie umiem poradzić sobie z bólem. Nie jestem wojownikiem. Zrobisz to w nocy, po prostu przytul poduszkę mocniej. Więc niech świat wie, że umarłam na próżno, Bo świat wokół mnie jest jedynym winnym, I wiem, że w ciągu roku zapomnisz, że odeszłam, Bo naprawdę nie jestem czymś, do zatrzymania. To jest to, co mówiły mi w szkole te wszystkie dzieci. Więc idę przez zasady prawa większości. Moja obecność na tej Ziemi nie jest już potrzebna, I gdyby coś, mam nadzieję, że to Cię wzmocni. Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam. Taki wstyd, że musiałam Cię tak zasmucić. Pamiętaj tylko, że jesteś dla mnie wszystkim, I jesteś jedyną, która trzyma klucz do mojego serca. Teraz nadszedł czas, żeby iść, kończy mi się miejsce do pisania. I tak, przegrałam walkę, ale trzymaj się mocno. Patrzę na Ciebie z poziomu chmur, I wysyłam w dół najczystszego i najbielszego gołębia, By czuwał nad Tobą i był moim pomocnym oczkiem. Więc to jest to, świecie. Żegnaj."
104 notes · View notes
mikethehellman · 5 years
Text
8:57
E: W której dyżurce dzwoni?
K: Nie nasza!
E: Cholera! Sprawdze u nas... Taaa mamy krwawienie z dróg rodnych. Wyjazd w K2.
A1: Ehh... A już sie miałem położyć.
A2: A ja jeść.
M: Ile lat?
E: 27. W czternastym tygodniu.
M: Oj, to będzie przykre.
Wsiadamy do karetki, pasy są, rękawiczki są. Wyjazd w K2 nie przewiduje sygnałów. Nie trzeba gnać. A mimo to nadal czuć wzrok ludzi wokół. Kilka minut i jesteśmy na miejscu.
A2: Bierzcie sprzęt, ja zawrócę do wyjazdu.
M: biorę plecak, idźcie przodem.
Mijam kobietę z płaczącym dzieckiem, przez chwile zastanawiam się czy ma to związek ze sprawą, ale nie czas na zastanawianie się, trzeba działać.
E: Które piętro?
A1: Pierwsze.
"Uff" pomyślałem sobie. Mały dystans do pokonania, nie trzeba wysoko wchodzić, a co za tym idzie... Szybka droga na dół kiedy weźmiemy pacjenta.
Mężczyzna: To tutaj.
A1: Pies zamknięty?
Mężczyzna: Tak tak.
Wchodzimy do małego mieszkanka. Ładnego, zadbanego. Już za około pół roku miało sie tu zrobić tłoczniej o jedną małą istotkę. Na łóżku leży kobieta, bardzo spokojna, ale w jej oczach widać żal głębszy od studni bez dna. Ma na sobie koszulę nocną. Wokół jest trochę krwi, krocze obłożone chusteczkami.
Mężczyzna: Już po wszystkim, dziecko nadal wisi, ale już po wszystkim.
A1 zbiera wywiad, E zagląda pod chusteczki
Kobieta: Dwa dni temu dostałam wypis... Mówili, że wszystko jest dobrze.
E: Dobra, zabieramy panią na krześle czy nosze?
A1: Bierzemy nosze, szkoda męczyć panią, będzie bezpieczniej.
M: Torba gotowa, lece do karetki po nosze i po A2.
Idę przyspieszonym krokiem. Nie wiem czemu, ale chcę puścić się pędem po sprzęt, tak jakby to miało zmienić cokolwiek. Kontroluję się jednak, nam nie wolno biegać. To niebezpieczne, a nie potrzeba więcej pacjentów.
M: "Poroniła" , bierzemy nosze.
A2: Japier... Młody, Ty to masz pecha.
Sąsiad: Bierzecie kobiete spod jedenastki?
M: Nie wiem kto mieszka pod jedenastką, proszę zająć się sobą.
A2: Dobrze młody.
Bierzemy nosze, materac transportowy i dwa podkłady. Wiadomo, jeden pod pacjentkę, drugi po to, żeby ją przykryć. Wchodzimy do mieszkania, ponownie widzę żal w ich oczach. Muszę pochwalić tego mężczyznę, był twardy, mimo że pękało mu serce trzymał się w garści.
Przełożyliśmy panią na materac. Wynieśliśmy z domu. Położyliśmy na noszach.
Mężczyzna: Dobra, to ja jade za wami!
A1: Niech sie pan nie śpieszy, proszę uważać. I tak na Izbie się dopiero zobaczycie.
Nosze wjechały do karetki.
A2: Młody, ile Ty u nas będziesz?
M: No jeszcze z 2 tygodnie.
A2: Japier... W życiu takiej passy nie miałem. Coś na Tobie ciąży.
Wsiadamy. Ustawiam się na fotelu zaraz za kierowcą i przednim pasażerem. Ruszamy spokojnie, nie ma powodu do pośpiechu. Już jest po wszystkim. A2 chwyta za radio.
A2: Halo Halo, pozdrawiamy.
A1: Co?
A2: Nie widziałeś? Sławek tam był!
M: Co? Chłop nasłuchuje na naszych falach?
A2: Taa ten to jest szeryf osiedla.
"Taaa, to osiedle ewidentnie wymaga szeryfa." pomyślałem.
Szpital. Pacjentka gotowa, przekazujemy ją w dobre ręce.
2 wezwania później. Jestem w szpitalu i poszukuję wózka dla pacjentki którą przed chwilą przywieźliśmy.
M: Gdzie są k... wózki?
Tego sie nie spodziewałem, znajoma twarz, w białym ubraniu.
Salowy: Nie ma... Sami nie mamy.
M: No chyba se k... jaja robisz.
Po oddaniu pacjentki na triage.
M: Przywoziłem wam dzisiaj kobietę, "poroniła" w dwudziestym siódmym tygodniu.
Salowy: Wiem... Wynosiłem.
M: I co z nią?
Salowy: Dali jej wyciszające... Trzyma się. Ale mam też gorsze wieści.
M: Dawaj.
Salowy: Pamiętasz Tadzia z boiska? Dostał udaru, leży na dziewiątym, ale słabo to widzą.
M: Cholera, co za dupiaty dzień.
Tego dnia mieliśmy 2 próby samobójcze.
Nikomu nie chciało się żyć.
1 note · View note
tygrysica · 5 years
Text
PUNK 57 || Rozdział 3
Tumblr media
 ROZDZIAŁ 3
 RYEN
  – Ruszajcie się panienki! – Trenerka, mijając nas, uderza po dwa razy pięścią w drzwi szafek.
Dziewczyny chichoczą i zaczynają szeptać, a ja przeczesuję palcami włosy i związuję je luźno w kucyk.
           – Tak, słyszałam, że montują kamery – mówi do grupki dziewczyn Katelyn Stephens, siadając na ławce. – Chcą go złapać na gorącym uczynku.
           Spryskuję się dezodorantem i wrzucam go z powrotem do torby treningowej, a potem maluję usta błyszczykiem, przeglądając się w lustrze na drzwiach mojej szafki.
           Kamery, co? W szkole?
           Dobrze wiedzieć.
           Wkładam górę stroju cheerleaderki i zasłaniam stanik, po czym wygładzam koszulkę i spódniczkę. Wiele z nas niedługo skończy liceum, więc staramy się zwerbować nowe dziewczyny. Trenerka poprosiła, abyśmy od czasu do czasu przyszły do szkoły w naszych strojach, aby zainteresować pierwszoklasistki.
           – Zastanawiałam się, jaki będzie ich następny ruch – do rozmowy dołącza kolejna z dziewcząt. – Wciąż im się wymyka.
           – A ja mam nadzieję, że nadal będzie im się wymykał – dorzuca Lyla. – Wiecie, co napisał dziś rano?
           Dziewczyny milkną. Doskonale wiem, na co teraz patrzą. Obracam głowę i spoglądam na ścianę nad wejściem do pokoju trenerów. Ktoś nieudolnie przykleił tam sporą płachtę białego papieru pakowego, który teraz delikatnie trzepocze, unoszony powietrzem wydmuchiwanym przez klimatyzację.
           Uśmiecham się do siebie. Serce zaczyna mi szybciej bić, ale spokojnie dalej się przygotowuję.
           – Nie krytykujcie masturbacji – mówi Mel Long, cytując napis, który wszyscy mieliśmy okazję ujrzeć przed porannym treningiem, zanim przykryto go papierem. – W końcu to seks z kimś, kogo kochacie.
           Wszyscy wybuchają śmiechem. Jestem pewna, że nie mają pojęcia, że to cytat z Woody’ego Allena.
           Odkryliśmy ten napis dziś rano, tym razem w żeńskiej przebieralni. Nauczyciele szybko zasłonili go papierem, ale i tak każdy zdążył go zobaczyć.
           W ciągu ostatniego miesiąca ktoś dwadzieścia dwa razy dokonał w szkole aktu wandalizmu. Dzisiejszy jest dwudziestym trzecim.
           Początki były niepozorne. Od czasu do czasu w szkole pojawiały się krótkie napisy, ale teraz częstotliwość tych działań znacznie wzrosła. Nowy tekst pojawia się prawie codziennie, a czasami nawet kilka razy w ciągu jednego dnia. Wandal dostał przydomek „Mały Punk” i najwyraźniej lubi włamywać się w nocy do szkoły i pisać po ścianach.
           – Słuchajcie – odzywam się, przerzucając torbę przez ramię i zamykając drzwi szafki – jeśli zamontują kamery w korytarzach i nad każdym wejściem, to ten ktoś albo pójdzie po rozum do głowy i przestanie to robić, albo zostanie złapany. Jej lub jego dni są policzone.
           – Mam nadzieję, że go złapią – odpowiada Katelyn z błyskiem w oczach. – Chcę wiedzieć, kto to jest.
           – Buu! – dąsa się Lyla. – To zepsuje całą zabawę.
           Obracam się na pięcie i wychodzę z szatni. To jasne, że złapanie Punka zepsułoby całą zabawę. Aktualnie, gdy przychodzimy do szkoły, nikt z nas nie wie, czego się spodziewać. Doszło do tego, że od samego rana wszyscy uczniowie szukają nowej wiadomości od wandala. Każdy uważa, że to świetna rozrywka i jest nią zaintrygowany. Sama muszę przyznać, że Falcon’s Well byłoby odrobinę bardziej nudne bez tej tajemnicy.
           No i czasami napisy mają poważny przekaz:
 Poleruję się na błysk, ale nie można wypolerować tandety.
Punk
             Wszyscy wówczas milkną, ewidentnie usiłując zignorować przeczytane słowa, jakby były bez znaczenia. Jednak jasne jest, że one tkwią w ich głowach przez cały dzień, niczym myśli spuszczone ze smyczy.
           A czasami napisy są zabawne:
 Do twojej wiadomości:
twoja mama nie wybrałaby twojego taty, gdyby mogła wybierać jeszcze raz.
Punk
             Wtedy wszyscy się śmieją.
           Następnego dnia słyszałam jednak, że kilkoro rodziców zadzwoniło do szkoły z pretensjami. Wygląda na to, że ich synowie i córki urządzili im niezłe przesłuchanie, żeby się dowiedzieć, czy w słowach Punka była odrobina prawdy.
           Wiadomości nigdy nie są podpisane imieniem ani nazwiskiem i nigdy nie są skierowane do konkretnych osób, a mimo to całe szkolne towarzystwo zaczęło ich wypatrywać. Kim jest autor? Jaka będzie jego kolejna wiadomość? Jak on to robi, że nikt go nie zauważa?
           Wszyscy zakładają, że twórcą napisów jest on, a nie ona, chociaż nie ma na to żadnych dowodów.
           Cała szkoła jest podekscytowana tajemniczymi przekazami i z pewnością wzrosła dzięki nim frekwencja. Nikt nie chce przegapić kolejnego.
           Podchodzę do swojej szafki i kładę torbę na podłodze. Zaczynam odczuwać niespodziewany ciężar, który wydaje się mnie przytłaczać i to na tyle mocno, że z trudem biorę głęboki oddech. Wybieram kombinację liczb, żeby otworzyć zamek.
           Czuję, że głowa zaczyna mi opadać, ale szybko łapię równowagę.
           Cholera.
           Otwieram szafkę i zasłaniając się drzwiami, sięgam pod spódnicę. Wyjmuję ukryty tam inhalator.
           – Ej, mogę dziś pożyczyć twoją zamszową spodniczkę?
           Podskakuję i szybko wyciągam dłoń spod miniówki.
           Lyla stoi po mojej lewej stronie, a Katelyn i Mel po prawej.
           Podnoszę plecak. Wyciągam z niego spakowane wczoraj wieczorem książki i zaczynam wkładać je do szafki.
           – Mówisz o tej drogiej, dla której musiałam sprzedać do lumpeksu pół swojej garderoby? – pytam, wpychając książki na półkę. – Nie ma mowy.
           – Powiem twojej mamie o tych wszystkich ciuchach, które chowasz w szafce.
           – A ja twojej o tych wszystkich razach, kiedy wcale nie zostawałaś u mnie na noc – odpowiadam z uśmiechem, wkładając torbę do szafki i spoglądając na śmiejące się Katelyn i Mel.
           Wyciągam notatnik na zajęcia ze sztuki oraz tekst na lekcję angielskiego.
           – Proszę – mówi błagalnym tonem Lyla. – Moje nogi wyglądają w niej tak dobrze.
           Nabieram tyle powietrza, ile jestem w stanie, czując już, jak coraz większy ciężar przygniata mi klatkę piersiową.
           Dobra. Niech jej będzie. Zrobię wszystko, by się stąd wyrwać. Sięgam po spódniczkę, która wisi na własnoręcznie przeze mnie przymocowanym na tylnej ściance szafki haczyku.
           Rzucam w Lylę miękkim jasnobrązowym ciuchem.
           – Tylko się w niej nie bzykaj.
           Ona na to uśmiecha się i ogląda spódniczkę.
           – Dziękuję.
           Chwytam telefon i niewielką torbę, w której przechowuję ołówki.
           – Co masz teraz? – pyta Lyla, przerzucając spódniczkę przez ramię. – Sztukę?
           Kiwam głową.
           – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wciąż na nią chodzisz. Przecież wiem, że jej nie znosisz.
           Zamykam szafkę. Rozlega się dzwonek. Każdy zaczyna się zbierać.
           – To już prawie koniec roku. Jakoś przeżyję.
           – Mhm – odpowiada nieobecnym głosem. Pewnie nawet mnie nie usłyszała. – No dobra, chodźmy. – Daje brodą znak Katelyn i Mel, po czym robi krok w tył i spogląda na mnie. – Zobaczymy się na lunchu, okej? Jeszcze raz dziękuję.
           Znikają w czeluściach korytarza i tłumie ludzi. Idą na hiszpański, to dzisiaj ich pierwsze zajęcia. Obok przemykają inni uczniowie, pędzą po schodach na górę, trzaskają drzwiami zamykanych szafek, wchodzą do klas… a ja czuję, że ból w piersiach zaczyna się rozprzestrzeniać. Gdy usiłuję oddychać, czuję, że mój żołądek płonie i z zaczynam z coraz większym trudem pokonywać drogę wzdłuż korytarza.
           Mijam Brandona Hewitta, jednego z przyjaciół Treya, i posyłam mu krótki uśmiech. Wkrótce zamkną się ostatnie drzwi, ucichną dźwięki kroków i rozmów. Z moich płuc wydobywa się tylko maleńki świst, kiedy usiłuję zaczerpnąć powietrza. Mój oddech drży, jakby gardło szarpały mi malutkie struny.
           Mocno zaciskam powieki i świat zaczyna się kręcić.
           Wciągam tyle powietrza, ile tylko mogę. Dobrze, że nikt nie widzi moich białych od ściskania książek kłykci ani nie wie o igłach w moim gardle, które dygoczą w nim jak mieszadełka, gdy z trudem powstrzymuję się od kaszlu.
           Jestem dobra w udawaniu.
           Kiedy zamykają się ostatnie drzwi, sięgam pod spódniczkę i wyciągam inhalator, którego nie udało mi się wcześniej wyjąć. Przysuwam go do ust, rozpylam lekarstwo i biorę głęboki wdech. Gorzki środek chemiczny uderza w tył mojego gardła i płynie w dół przełyku. Jego smak zawsze przypomina mi lizol, którym zachłysnęłam się dawno temu, kiedy mama wypsikała nim dom. Byłam wtedy małą dziewczynką.
Opieram się o ścianę i ponownie naciskam przycisk na inhalatorze, wciągając w usta więcej sprayu. Zamykam oczy i czuję, jak ogromny ciężar powoli zaczyna znikać z moich piersi.
           Wciągam i wypuszczam powietrze, słysząc w uszach bicie serca, i czuję, że moje płuca robią się szersze i szersze. Niewidzialne dłonie, które je obejmowały, powoli rozluźniają swój uścisk.
           Ten atak był dość nieoczekiwany.
           Zwykle zdarza się, gdy jestem na zewnątrz albo gdy się przemęczam. Kiedy czuję, że powietrze robi się gęste, wychodzę do toalety i robię to, co muszę. Nienawidzę, kiedy ataki są niespodziewane, tak jak ten. Dookoła jest zbyt dużo ludzi, nawet w łazienkach. A teraz w dodatku jestem spóźniona na zajęcia.
           Wsuwam inhalator pod gumkę spodenek i robię upragniony głęboki wdech. Wypuszczam powietrze i poprawiam książki pod pachą.
           Odwracam się i skręcam w korytarz po prawej stronie, po czym idę po schodach na górę na zajęcia ze sztuki. To jedyne lekcje, które mam każdego dnia i które lubię, ale pozwalam znajomym myśleć, że ich nie znoszę. Sztuka, granie w szkolnym zespole, teatr… Wszystkie te przedmioty są łatwym celem do drwin, a ja nie chcę stać się tematem jednej z nich.
           Ostrożnie otwieram drzwi i wchodzę do klasy, rozglądając się za panią Till, ale nigdzie jej nie widzę. Zapewne jest w składziku.
           Nie potrzebuję kolejnego spóźnienia, więc…
           Idę szybkim krokiem przez salę wzdłuż rzędów ławek. Podnoszę wzrok i nagle staję jak wryta. Przy mojej ławce siedzi sobie wygodnie Trey.
           Ogarnia mnie irytacja. Wspaniale.
           Pewnie zerwał się z chemii, którą i tak zdążył oblać, a którą przecież musi zdać, by móc skończyć szkołę. Zajęcia ze sztuki są moją godziną szczęścia, a jego obecność ją zrujnuje.
           Lekko wzdycham i zmuszam się do słabego uśmiechu.
           – Hej.
           Wysuwa jedną dłonią krzesło i opada na oparcie swojego, przyglądając mi się, gdy siadam. Pani Till pewnie nawet nie zauważy, że nie jest jednym z jej uczniów.
           – Mam pewien pomysł… – zaczyna. Ogólnie wszyscy wesoło świergoczą. – Robisz coś siódmego maja?
           – Hmmm… – Z udawaną nonszalancją osuwam się na krześle i krzyżuję ramiona na piersiach, a następnie zakładam nogę na nogę. – Chyba miałam wtedy gdzieś być, ale zapomniałam.
           Trey kładzie dłoń na oparciu mojego siedzenia i patrząc na mnie, przechyla głowę w bok.
           – Myślisz, że byłabyś w stanie zdobyć jakąś sukienkę?
           – Ja… – Przerywam w pół słowa, bo ktoś właśnie wszedł do sali.
           Przez całe pomieszczenie prosto w naszą stronę idzie jakiś chłopak. Właśnie czuję, że przestałam oddychać. Wygląda dziwnie znajomo. Skąd mogę go znać?
           Nic ze sobą nie przyniósł. Ani plecaka, ani książek, ani nawet ołówka. Siada w kolejnym rzędzie przy pustym stoliku po mojej lewej stronie.
           Lustruję salę, wypatrując pani Till. Zastanawiam się, o co tu chodzi. Kimkolwiek jest ten chłopak, na pewno nie uczęszcza na te zajęcia, a zachowuje się, jakby tak było.
           Czy to jakiś nowy?
           Zerkam dyskretnie w lewą stronę, by mu się przyjrzeć. Siedzi rozluźniony, trzymając jedną rękę na stole, i patrzy przed siebie pewnym wzrokiem. Ma czarne plamy na zewnętrznej stronie dłoni, które ciągną się od przegubu do małego palca. Jego dłoń przypomina mi moją własną po rysowaniu.
           – Hej – słyszę głos Treya.
           Odrywam wzrok od nowego ucznia i przełykam ślinę.
           – Tak, spoko. Jestem pewna, że coś znajdę.
           Chce, abym kupiła sukienkę. Bal na koniec roku szkolnego jest siódmego maja. Nikt mnie jeszcze nie zaprosił, bo krąży plotka, że Trey ma taki zamiar. Nie spieszył się jednak, a ja powoli zaczynałam się martwić. Chcę być na tym balu, nawet jeśli będę musiała pójść właśnie z nim.
           Pozwalam sobie ponownie spojrzeć na Nowego, zerkam na niego kątem oka. Jego ciemnoniebieskie dżinsy są pobrudzone tak samo jak jego palce i łokieć, ale ma na sobie czysty szary T-shirt i buty w całkiem niezłym stanie. Jego oczy niemal giną pod gęstymi rzęsami, a krótkie ciemnobrązowe włosy lekko opadają mu na czoło. W dolnej wardze dostrzegam srebrny kolczyk, od którego odbija się światło. Zagryzam wargi i patrzę się na niego, wyobrażając sobie, jak to jest mieć coś takiego w tym miejscu.
           – Możesz też pójść do fryzjera – papla Trey. – Tylko nie związuj włosów. Lubię, gdy je rozpuszczasz.
           Odwracam się do niego, odrywając wzrok od ust tajemniczego chłopaka, i prostuję na miejscu, skupiając uwagę na tym, co mówi Trey.
           Bal. Rozmawiamy o balu.
           – Nie ma sprawy – odpowiadam.
           – Świetnie. – Uśmiecha się i osuwa na krześle. – Znam jedno świetne miejsce, gdzie robią doskonałe taco…
           Zaczyna się śmiać, a chłopak siedzący obok niego łapie jego żart i rechocze razem z nim. Przez chwilę czerwienię się ze wstydu. Co, myślałaś, że zaprasza cię na bal? Głupia.
           Nie denerwuję się jednak tym, że próbował ze mnie zadrwić. Wkładam zbroję i atakuję.
           – No to baw się dobrze, bo ja w tym czasie będę na balu z Mannym. Co nie, Manny? – wołam, kilka razy kopiąc nogę krzesła siedzącego przede mną chłopaka, czym zwracam na siebie jego uwagę.
           Manny Cortez aż podskakuje, ale próbuje nas zignorować.
           Trey i jego przyjaciel wciąż się śmieją, choć teraz z niego, a ja odczuwam odrobinę satysfakcji – nic na to nie mogę poradzić.
           Ale inne uczucia też tam są. Wyrzuty sumienia, wstręt do siebie i współczucie dla Manny’ego, że wykorzystałam go w taki sposób.
           Najważniejsze jednak, że udało mi się rozbawić Treya, więc jakikolwiek wstyd i empatia schodzą na drugi plan. Spoglądam na te emocje z góry. Wiem, że istnieją, ale na razie odbieram to tak, jakbym usiłowała dostrzec mrówki z okna samolotu. Jestem wysoko w obłokach, a to, co dzieje się na ziemi, jest zbyt małe, by mogło mnie zmartwić.
           – Hej, Manny, podobno idziesz na bal z moją dziewczyną? – żartuje Trey i kopie jego krzesło, tak jak ja to przed chwilą zrobiłam. – Co? Stary? – Odwraca się w moją stronę. – Nie, to niemożliwe. Jemu chyba nawet nie podobają się dziewczyny.
           Zmuszam się do słabego uśmiechu i kręcę głową. Mam nadzieję, że teraz się zamknie. Manny nie jest już mi potrzebny. Nie chcę się nad nim znęcać.
           Manny waży najwyżej czterdzieści pięć kilo, a czerń jego włosów jest tak głęboka, że aż robi się niebieska. Ma bladą i tak gładką twarz, że w odpowiednim ubraniu z powodzeniem mógłby udawać dziewczynę. W dodatku używa konturówki, maluje na czarno paznokcie, nosi obcisłe dżinsy oraz popękane i brudne trampki… Jest typowym emo.
           Chodzimy razem do szkoły od najwcześniejszych lat. A ja wciąż mam gumkę do ścierania w kształcie serca, którą dał mi w drugiej klasie razem z kartką na Walentynki. Byłam jedyną dziewczyną, która coś od niego dostała. Nikt o tym nie wie. Nawet Misha nie ma pojęcia, dlaczego zachowałam te rzeczy.
           Podnoszę wzrok na Manny’ego, który teraz siedzi w milczeniu. Pod czarnym T-shirtem widać napięte mięśnie. Ma spuszczoną głowę i prawdopodobnie nadzieję, że zostawimy go w spokoju. Pewnie myśli, że jeśli nie będzie się odzywał i pozostanie w bezruchu, znowu stanie się niewidzialny. Dobrze znam to uczucie.
           Coś ciągnie mój wzrok w lewą stronę, więc zerkam na nowego chłopaka, który wciąż patrzy przed siebie. Teraz jego brwi są zmarszczone, a twarz napięta. Wygląda na wkurzonego.
           – Nie, serio – kontynuuje Trey. Niechętnie odwracam się w jego stronę. – Idziemy na bal. Przyjadę po ciebie o szóstej limuzyną i pojedziemy na obiad, a potem wpadniemy na tańce… Przez całą noc będziesz tylko moja.
           Potakuję ruchem głowy, prawie go nie słysząc.
           – Okej, zaczynamy. – Pani Till wychodzi z klasowego schowka i rozkłada na stole przybory.
           Rozwija ekran projekcyjny i wyłącza światła, a ja ponownie zezuję w lewo. Nowy wciąż siedzi z oczami wbitymi przed siebie i nadąsanym wyrazem twarzy. Czy on w ogóle może brać udział w tych zajęciach? Czy ma plan zajęć? Czy zamierza kiedyś się przedstawić? Zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę tam siedzi. Mam chęć wyciągnąć dłoń i go dotknąć, by to sprawdzić. Czyżbym była jedyną osobą, która go w ogóle zauważyła?
           Pani Till zaczyna pokazywać nam rozmaite sposoby rysowania prostej linii. W pewnym momencie Trey wyrywa z mojego notatnika kawałek kartki.
           – Manny? – szepcze i zgniata papier w maleńką kulkę, którą w niego rzuca. – Hej. Manny? Styl emo już dawno wyszedł z mody, stary. Twój chłopak go lubi czy co?
           Teraz śmieje się wraz z kolegą, ale Manny nie reaguje.
           Trey zgniata następną papierową kulkę, a ja ponownie czuję ciężar wyrzutów sumienia za to, co się dzieje. Jest większy niż wcześniej.
           – Hej, stary. – Trey ciska kulką w Manny’ego, a ta odbija się od jego włosów i spada na podłogę. – Fajną masz kredkę do oczu. Może pożyczyłbyś ją mojej dziewczynie?
           Wtedy dostrzegam nagły ruch z lewej strony. Zerkam tam i widzę, że nowy chłopak wciąż trzyma dłoń na stole, ale teraz jest zaciśnięta w pięść.
           Trey rzuca w Manny’ego kolejnym kawałkiem papieru, tym razem mocniej.
           – Czy ty w ogóle masz jeszcze kutasa, pedale?
           Krzywię się. Jezu.
           I wtedy wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Nowy wstaje, chwyta krzesło Manny’ego, po czym ciągnie je razem z nim do swojego stołu i lokuje obok siebie. W efekcie siedzi teraz pomiędzy nim a nami. Patrzę w oszołomieniu, jak sięga po blok rysunkowy i przybory Manny’ego, a potem kładzie je przed swoim nowym kolegą z ławki.
           Serce wali mi w piersiach jak oszalałe, ale zaciskam usta i robię wszystko, by nie dać tego po sobie poznać. O mój Boże.
           Uczniowie obracają głowy i obserwują, jak Nowy siada z powrotem na swoim krześle. Nic nie mówi i na nikogo nie patrzy, tylko ponownie spogląda przed siebie poważnym wzrokiem. Manny oddycha głęboko, cały jest spięty z powodu tego, co się właśnie stało. Trey i jego kolega milkną. Wpatrują się w nieznajomego ucznia.
           – Widzę, że pedały trzymają się razem – mruczy w końcu pod nosem Trey.
           Znowu rzucam okiem na Nowego. Wiem, że musiał to usłyszeć, ale wydaje się niewzruszony. Widzę tylko, jak napina ramiona i zaciska szczękę.
           Jest wściekły i właśnie dał nam to do zrozumienia. Nikt nigdy tego nie robił. Nikt nigdy się nie ośmielił, zwrócić nam uwagi.
           Trey nic więcej nie mówi, a reszta uczniów skupia się w końcu na zajęciach. Staram się skoncentrować na poleceniach nauczycielki, ale nie potrafię. Czuję obecność nowego chłopaka i mam ochotę na niego spojrzeć. Kim jest, do diabła?
           I nagle mnie olśniewa. Tamta impreza. O cholera.
           Mrugam i ukradkiem mu się przyglądam. To gość z zabawy w zadania, sprzed paru miesięcy. Wciąż mam w telefonie nasze wspólne zdjęcia.
           Czy on mnie pamięta?
           To takie dziwne. Nie umieściłam ich na stronie konkursowej. Po oddaleniu się od niego i jego kolegi, przez resztę wieczoru nie mogłam skupić uwagi na niczym innym. Cały czas go wypatrywałam, co sprawiło, że nie skończyłam wymaganych etapów zabawy.
           Więcej go jednak nie zobaczyłam. Rozpłynął się w powietrzu.
           Pani Till kończy nam tłumaczyć, na czym ma polegać nasza praca. Przez resztę zajęć podpatruję Nowego i równocześnie usiłuję skupić uwagę na bezsensownych rysunkach. Od tygodnia pracuję nad pewnym projektem, ale dziś się nim nie zajmuję, bo nie chcę, by Trey go zobaczył.
           Chociaż najbardziej lubię zajęcia artystyczne, to jednak właśnie na nich czuję się najmniej pewnie. Nie mam wielkiego talentu artystycznego, ale lubię tworzyć i być kreatywna, a jedyną alternatywą był jeszcze warsztat samochodowy. Nie miałam zamiaru spędzić pięciu miesięcy w jednym pomieszczeniu z dwudziestoma facetami, którzy próbowaliby zajrzeć mi pod spódnicę.
           Z tego względu wybrałam sztukę i teraz maluję dla Mishy. Przygotowuję okładkę do jego debiutanckiego albumu. Ma to być prezent-niespodzianka na zakończenie szkoły. Nie będzie musiał jej wykorzystywać, nawet nie przypuszczam, że mógłby to zrobić, ale myślę, że i tak sprawi mu frajdę. Będzie miał coś, co go zmotywuje.
           Tak więc oczywiste jest, że nie chcę, aby Trey ją zobaczył i zaczął o nią wypytywać. Robiłby sobie tylko żarty z czegoś, co kocham.
           Nikt nie wie, kim jest Misha Lare. Nawet Lyla. On jest tylko mój. I w sumie nie wiem, jak mogłabym go opisać. Nie ma sensu nawet próbować.
           No i jeśli nikomu o nim nie powiem, będzie wydawał się mniej prawdziwy. Nie poczuję aż takiego bólu, gdy kiedyś go stracę.
           A wiem, że tak się stanie – jeżeli już się nie stało. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.
(obrazek)
 – To on – szepcze mi do ucha Ten, po czym sadowi się przy stole, przy którym siedzę z Lylą i Mel. – To on pisze po ścianach.
           Wskazuje za siebie brodą, a ja odrywam się od pracy domowej z matematyki i podążam za jego spojrzeniem.
           Nowy siedzi sam przy okrągłym stole. Wyciągnął nogi pod blatem i skrzyżował je w kostkach, a ramiona splótł na klatce piersiowej. Czarne kabelki biegną wzdłuż jego ciała do słuchawek w uszach. Wpatruje się w blat skupionym wzrokiem, tak samo surowym jak rano.
           Powstrzymuję cisnący mi się na usta uśmiech. Nowy naprawdę istnieje. Ten też go widzi.
           Mój wzrok pada na prawe ramię nieznajomego. Dostrzegam tatuaże – mój żołądek aż podskakuje.
           Nie widziałam ich dziś rano.
           Pewnie dlatego, że było to niemożliwe z mojego miejsca. Nie wiem, co przedstawiają, ale jest tam też wytatuowany jakiś tekst. Rozglądam się i spostrzegam, że inni również obserwują nowego chłopaka. Rzucają w jego stronę zaciekawione spojrzenia i szepczą między sobą…
           Odwracam się z powrotem do stolika i ponownie zaczynam pisać ołówkiem w podręczniku, kończąc pracę domową, której dzięki temu nie będę musiała już odrabiać wieczorem.
           – Myślisz, że to on włamuje się do szkoły? Dlaczego?
           – Wystarczy tylko na niego spojrzeć. To oczywiste, że w przyszłości trafi do pudła.
           W rzeczywistości wcale nie wygląda tak groźnie. Jest trochę zaniedbany i gniewny, ale to przecież nie oznacza, że musi być przestępcą.
           Ponownie zerkam za siebie, tym razem lustrując jego twarz. Zwracam uwagę na mięśnie szczęki, mocne czarne oczy, kształt nosa i zmarszczone brwi, przez które sprawia wrażenie, jakby ciągle był niezadowolony… Przypomina mi raczej kogoś, kto daje innym w pysk, jeśli odważą się do niego odezwać, a nie wypisuje sprayem na ścianach teksty piosenek.
           Nowy podnosi nagle głowę i patrzy przed siebie. Podążam za jego wzrokiem.
           W naszą stronę zmierza Trey. Mówi coś do dyrektorki Burrowes, gdy ta go mija. Nowy im się przygląda.
           – To nowy uczeń? – pyta Lyla. Widzę, jak go obczaja. – Jest całkiem niezły. Jak się nazywa?
           – Masen Laurent – odpowiada Ten.
           Nie mogę się powstrzymać i powtarzam w myślach imię Nowego. Więc to jest ten sekret, przed którego wyjawieniem chciał powstrzymać tamtego wieczoru swojego kolegę?
           – Dziś rano był na moich zajęciach z fizyki – wyjaśnia Ten.
           – Był też na moich zajęciach ze sztuki – dodaję, przewracając kartkę w podręczniku i rozpoczynając kolejne zadanie. – Nawet się nie odezwał.
           – Co o nim wiesz? – dopytuje Lyla.
           – Nic. Nie interesuje mnie. – Wzruszam ramionami, nie patrząc na nią.
           Trey i J.D. siadają po obu stronach Lyli i jedzą swoje kanapki.
           – Cześć, kotku.
Trey przyciska frytkę do moich zamkniętych ust, a ja chwytam ją palcami i wyrzucam za siebie, co bardzo rozbawia i jego, i J.D. Ale ja skupiam się na pracy domowej.
           – Nie sądzę, by w ogóle się do kogokolwiek odezwał – oznajmia Ten. – Pani Kline spytała go o coś na fizyce, a on nawet nie zareagował.
           – Kto? – pyta J.D.
           – Masen Laurent. – Trey wskazuje na Nowego. – Dziś zaczął.
           – Ciekawe, w jaki sposób dostaje się do szkoły nocą – zastanawia się cicho Lyla.
           Odkładam ołówek na stół i podnoszę wzrok znad podręcznika, by spojrzeć na nią znacząco.
           – Nie mów tak, jakbyś była pewna, że to on jest tym wandalem. Nie wiemy tego. Poza tym dopiero zaczął chodzić do naszej szkoły, a te napisy pojawiają się od ponad miesiąca.
           Nie chcę, by obwiniano go za coś, czego – jestem o tym przekonana – nie robi.
           – No dobra. – Zdenerwowana Lyla przewraca oczami i zaczyna dłubać w swojej sałatce. – Ciekawe, jak „ten ktoś” dostaje się do szkoły nocą.
           – Mam pewną koncepcję – odzywa się Ten. – Myślę, że on w ogóle nie opuszcza szkoły. Ten wandal. Myślę, że zostaje tu na noc.
           – Dlaczego miałby tak robić? – J.D. wgryza się w hamburgera.
           – A jak inaczej ominąłby alarmy? – odpowiada Ten. – Zastanów się. Szkoła jest otwarta do późna z powodu zajęć na basenie, lekcji przygotowujących do egzaminów, drużyn sportowych ćwiczących na siłowni, korepetycji… Może wyjść ze szkoły, coś zjeść, zrobić, co tylko chce, i wrócić przed dziewiątą, gdy w końcu zamykają drzwi. Może tu spędzić całą noc. Może nawet tu mieszka. W końcu teraz napisy pojawiają się niemal codziennie.
           Kończę rozwiązywać ostatnie równanie, powoli sunąc ołówkiem po kartce. Ten ma rację. W jaki inny sposób można ominąć alarmy oprócz ukrywania się w szkole i czekania, aż ją zamkną?
           Chyba że ma się klucze i zna się kod.
           – Do naszej szkoły nie chodzą żadne bezdomne dzieciaki – wtrącam się. – Pewnie byśmy je zauważyli.
           W końcu to liceum nie jest aż takie duże.
           – Pamiętaj, co sama powiedziałaś – przypomina Lyla. – On dopiero co się tu pojawił, więc nic jeszcze o nim nie wiemy. – Patrzy nad moją głową. Dobrze wiem, komu się przygląda. – Mógł tu spędzić cały miesiąc, zanim oficjalnie zaczął uczęszczać do naszej szkoły. Nikt nawet by o tym nie wiedział.
           – Chcesz zwalić winę na zaniedbanego, nowego ucznia bez przyjaciół? – odcinam się. – Jaki mógłby mieć powód, by to robić? Ale zaczekaj, o czymś zapomniałam. Przecież nic mnie to nie obchodzi.
           Ponownie pochylam się nad pracą domową i dodaję:
           – Masen Laurent nie mieszka w naszej szkole i nie pisze po ścianach, szafkach i czymkolwiek innym. Jest nowym uczniem, a wy zwyczajnie rzucacie na niego bezpodstawne oskarżenia. Mam już dość tej rozmowy.
           – Możemy wszystkiego się o nim dowiedzieć – dołącza do dyskusji Trey. – Mogę wkraść się do biura mojej macochy i sprawdzić jego kartotekę, zobaczyć, gdzie mieszka.
           – Świetny pomysł – zgadza się z nim J.D.
           Złowieszczy ton ich głosów wywołuje we mnie niepokój. Trey’owi wszystko uchodzi na sucho, bo jego macocha jest dyrektorką.
           Zamykam podręcznik i zeszyt, po czym kładę jeden na drugim.
           – I dlaczego to miałoby być dla mnie zabawne?
Na ustach Treya wykwita uśmiech.
           – Co masz na myśli? Powiedz.
           Opieram przedramiona na stole i obracam głowę, by spojrzeć na Masena Laurenta. Jego spokój jest dezorientujący. Zachowuje się tak, jakby nikt poza nim nie istniał.
           Ludzie kręcą się dookoła, mijają go, zewsząd dobiegają ich głosy. Po lewej ktoś się śmieje, a z prawej ktoś upuścił tackę. Ale on sprawia wrażenie, jakby był zamknięty w bańce. Wokół toczy się życie, ale nic nie jest w stanie jej przebić.
           Czuję jednak, że on świetnie zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się dookoła. Chociaż w żaden sposób nie reaguje, wszystkiego jest świadomy. Ta myśl wywołuje we mnie dreszcze.
           Odwracam się do Treya i biorę głęboki oddech, dodając sobie odwagi.
           – Ufasz mi? – pytam.
           – Nie, ale mam dla ciebie długą smycz.
           J.D. rechocze. Wstaję od stołu, odsuwając krzesło.
           – Gdzie idziesz? – zaciekawia się Lyla.
           A ja ruszam prosto do Masena, rzucając jej przez ramię:
           – Chcę usłyszeć jego głos.
           Idę do niewielkiego okrągłego stolika dla czterech osób, przy którym siedzi, i usadawiam się na jego krawędzi, chwytając blat dłońmi po obu stronach ud.
           Nowy zauważa moją nogę i powoli podnosi wzrok, aż w końcu zatrzymuje go na mojej twarzy.
           Słyszę dźwięk perkusji i gitar z jego słuchawek. Masen ich nie zdejmuje. Wciąż siedzi przy stole bez ruchu, marszcząc tylko brwi jeszcze bardziej niż wcześniej.
           Delikatnie wyjmuję mu z uszu słuchawki, zerkając przez ramię na moich przyjaciół. Wszyscy się nam przyglądają.
           – Oni myślą, że jesteś bezdomny – informuję go, a jego spojrzenie przesuwa się z nich na mnie. – Ale ja nie widziałam, żebyś coś w ogóle jadł lub do kogokolwiek się odezwał. Myślę, że jesteś duchem.
           Uśmiecham się wyzywająco i odkładam słuchawki na stół, po czym kładę dłoń na jego klatce piersiowej. Natychmiast czuję ciepło jego ciała, przez które przebiega mnie lekki dreszcz.
           – Nie, jednak nie – dodaję śmielej. – Czuję bicie twojego serca. Jest coraz szybsze.
           Masen spokojnie mi się przygląda. Patrzy na mnie tak, jakby na coś czekał. Może chce, żebym już sobie poszła, choć jeszcze mnie nie odepchnął.
           Zdejmuję dłoń z jego klatki piersiowej i odchylam się lekko.
           – Pamiętam cię, wiesz? Byłeś na tej imprezie w lutym. W magazynie w Thunder Bay.
           Wciąż nie odpowiada, a ja zaczynam główkować, czy się nie pomyliłam. Tamten chłopak nie był zbyt rozmowny, lecz zachowywał się raczej przyjaźnie. Jak mam wywołać reakcję w kimś, kto mnie ignoruje?
           – Lubisz kino samochodowe, Masen? – pytam. – Tak masz na imię, prawda? – Spoglądam w dół i bawię się jego długopisem, udając nieśmiałość. – Jest już dość ciepło na takie wypady. Może miałbyś ochotę wybrać się tam kiedyś ze mną i moimi przyjaciółkami? Dasz mi swój numer?
           Jego klatka piersiowa opada i wznosi się z każdym oddechem, a gdy patrzy mi w oczy, czuję, jak moja skóra zaczyna pulsować. W ich głębokiej zieleni płonie ogień, którego nie potrafię określić. To gniew? Strach? Pożądanie? O czym on, do jasnej cholery, myśli i dlaczego ciągle milczy? Z trudem przełykam ślinę. Czuję się tak, jakbym czekała, aż pajacyk wyskoczy z pudełka.
           – Nie lubisz ludzi? – naciskam, po czym schylam się do niego i szepczę: – A może to tylko dziewczyn nie lubisz?
           – Panno Trevarrow? – słyszę surowy głos, który natychmiast rozpoznaję. Dyrektorka Burrows. – Proszę natychmiast zejść ze stołu.
           Odwracam się w jej stronę, ale nagle czuję, jak czyjeś dłonie chwytają mnie w talii.
           Zaczerpuję powietrza, kiedy zszokowana ląduję na kolanach Masena.
           – Lubię dziewczyny – mruczy mi do ucha, a wtedy tempo mojego serca zaczyna sprawiać mi niemal fizyczny ból.
           Czubkiem języka sunie w górę po mojej szyi. Zastygam. Oddycham w szaleńczym rytmie, a w moich żyłach płynie żywy ogień.
           Kurwa.
           – Ale ty… – Jego głęboki głos i gorący oddech drażnią moją skórę. – Ty smakujesz jak gówno.
           Co takiego?
           Nagle Masen wstaje ze stołka, a ja zsuwam się z jego kolan i ląduję na podłodze. Wyciągam ręce, żeby sobie pomóc.
           Co, do cholery?
           Słyszę śmiech i rozglądam się dookoła. Parę osób przy stolikach obok patrzy na mnie i chichocze.
           Mam wrażenie, że zaciskają się wokół mnie ściany. Ze wstydu cała czerwienieję.
           Nawet nie muszę się odwracać, by wiedzieć, że Lyla też się uśmiecha.
           Skurwysyn.
           Tymczasem Masen Laurent zabiera ze stołu notatnik i długopis, owija słuchawki wokół szyi i mija mnie, wychodząc bez słowa ze stołówki.
           Dupek. Co jest z nim nie tak?
           Wstaję i otrzepuję spódniczkę, po czym ruszam do swojego stolika.
           To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś zabawił się moim kosztem, lecz ten będzie ostatni.
2 notes · View notes
crack3dbones · 5 years
Note
Jak tak dzisiaj weszłam to jedno mi przyszło do głowy odnośnie kilku ostatnich anonimów: Że kurwa co??? Jeśli się wam nudzi to ruszcie te spasione dupska sprzed telefonu czy laptopa i idźcie zrobić coś pożytecznego a nie zatruwacie powietrze i swoje marne opinie na temat na który nie wiecie nic publikujecie z anonima tępe kurwy Przepraszam za te wszystkie wulgaryzmy ale one idealnie to wszystko opisują no i dziękuję za uwagę Całusy Maks 😘😘
nie jezdz po kims "spasione dupska", nie znasz ich, nie obraża sie nikogo, bo to nie jest mile i nie pomoze. nikt nie zatrowa powietrza, tym że żyje i wulgaryzmy niczego nie odzwierciedlają, tylko to że jesteś zła i zdesperowana. dajmy sobie po prostu spokój, jesli ktoa ma ochote niech mnie obraża, wisi mi to na moich pięknym i wielkim kutasie, dziękuję do widzenia uwu
1 note · View note
citizenzk · 5 years
Photo
Tumblr media
Niech wisi. Ku przestrodze.
1 note · View note