Tumgik
#beznadziei
the-road-to-dreams · 8 months
Text
Miała dość, a jednak uśmiechała się popadając jednocześnie w coraz większe poczucie beznadziei. Nie mogła się przecież poddać. Musiała walczyć o siebie, choć czasem wcale nie chciała.
121 & 11/09/23
429 notes · View notes
mikoo00 · 3 days
Text
Ostatnio jakoś tak nic mi się nie chce Wszystko mnie nudzi Praca wkurwia
Do zrobienia miałem wpis do kroniki na czwartek w niedzielę mi powiedziano :( nie wiem trochę jakby mnie obowiązki przerastały Nie chciałem się za to zabrać Ale zrobiłem we wtorek w nocy bo się tym stresowałem Jak skończyłem to byłem like Już nie tkwię w beznadziei jak kiedyś, gdy wszystko było zbyt ciężkie a wyjście z łóżka było jak jakieś wyzwanie Ulżyło mi wtedy
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać Troche jakbym zaczol się zamykać w swoim świecie Lubie się odcinać od rzeczywistości
Dość marudzenia to chyba jakaś wiosenna chandra XD nie znoszę wiosny
Po za tym z 3/4 etatu przeszedłem na cały Boje się czy podołam Szefowa podeszła i zapytała bo i tak wyrabiam, wpisują mi nadgodziny, zawsze przychodzę dodatkowo, gdy potrzebują więcej osób w pracy
Widziałem w grafiku, że więcej osób ma teraz 160h
Wczoraj wyszedłem wcześniej z pracy W ostatnim czasie nie puszczali pewnie ze względu na wizytację do której musieliśmy przygotować sale, wszystko serwis kuchnie teren
24 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 2 months
Text
Tumblr media
Każdy z nas placze inaczej. Jedni głośno szlochają i zawodzą w poduszkę. Inni ronią tylko kilka łez. Jeszcze inni udają, że nic się nie stało, i chociaż serce im krwawi nie pokażą ani jednej łzy. Każdy z nas płacze inaczej. A jednak powody są często te same. Strata, smutek, frustracja, poczucie beznadziei, bezsilność i cała masa podobnych uczuć...
16 notes · View notes
trudnadusza14 · 3 months
Text
18.01-29.01.2024
Zaczęło się od tego że jakoś nie miałam siły ani pisać bloga ani nic
Myśli samobójcze też były na topie
Tak samo silny jadłowstręt który uniemożliwiał mi jedzenie bez poczucia winy
I nie spalenie tego
Ogólnie to zaczęło się od tego że to był tydzień w którym się dowiedziałam że mam się w przyszłym tygodniu stawić na praktyki
I zrobiłam to. Ale o tym zaraz
Być może wspominałam już że ostatnimi czasy jakby mój lęk nie istniał
Tak jest i teraz
Wyparował czy co ?
Teraz każda relacja,czy każda sytuacja która normalnie wywoływała u mnie lęk teraz nic nie czuje
Może to i dobrze aczkolwiek trochę niepokojące
Bo jednak w sytuacjach gdzie ten lęk powinien pojawić się naturalnie np w zagrożeniu życia to go nie ma
Nie wiem. Pogadam o tym na terapi
Może ten jadłowstręt go przykrył
Cholera wie
Wracając do tematu co tu się dzieje to w czwartek jak niedawno zamówiłam sobie promarkery to na zajęciach chciało mi się rysować więc to robiłam
Gadałam z kolegami i kolega wymyślił sobie chorobę o nazwie :
Palmezja
Według niego to jest rodzaj depresji występujących z amnezją która rozpoczyna się pod palmami
My tłumaczyliśmy z drugim kolegą że nie ma takiej choroby a ten że on jedyny na świecie ma taką chorobę i nie ma nigdzie w internecie
Boże ręce opadają 🤣
Ale humor mi to nieźle podniosło
I ogólnie bardzo często myślałam o tych praktykach. Dosłownie jakby nie mogłam się doczekać
I poczułam coś dziwnego. Zewnętrznie czułam poczucie beznadziei że się nie nadam itd a głęboko w podświadomości czułam że dam radę i jestem do tego stworzona
Wreszcie zrozumiałam pytania swojej terapeutki odnośnie "w której części ciała to czujesz ?"
I tak. Poczucie beznadziei w głowie a tą w wiarę że dam radę w klatce piersiowej
A kiedyś było na odwrót. Poza malarstwem
A ogólnie w piątek miałam taki bardzo miły sen
Który w dodatku się sprawdził kilka dni później
Zaczęły się praktyki i wszyscy pacjenci mnie polubili i od razu z nimi złapałam kontakt a ba nawet w śnie była sytuacja że zwolnili jednego od zajęć artystycznych twierdząc że jestem lepsza
I ludzie dokładnie podobnie się dzieje !
Dojdę do tego zaraz
Te 3 dni przed praktykami to dosłownie przespałam. Taka byłam senna. Nieustannie udało mi się zasnąć na ponad 22 godziny. Wstawałam na chwilę i znowu poszłam spać i tak przez weekend
A poniedziałek to ten dzień
Miałam być na 11 i sprawiłam świetne wrażenie zjawiając się wcześniej
I kierowniczka mnie od razu polubiła 🥰
A myślała moja głowa że mnie od razu nie będą chcieli 😂
Powiedziałam wtedy że mogę zacząć od jutra i tak też zrobiłam
Ale jak się cieszyłam wracając do domu
I od razu zaczęłam pisać plan zajęć jakie zamierzam zrealizować
I jakby w jednym momencie zniknęły mi całe myśli samobójcze
Oraz problemy ze snem
Za to co widzę to została ta anoreksja która zdaje się że ma chyba nawrót
Uświadomiłam sobie to na praktykach po tym jak mnie dorwało na widok jedzenia myśli "nie zjem bo przytyje"
I jak mnie normalnie musieli zmusić żebym coś tknęła
No i też mniej jem o wiele
Ale ogólnie na tych praktykach idzie mi tak zajebbiście że kierowniczka już drugiego dnia zaproponowała mi żebym poprowadziła zajęcia !
Czy wy to rozumiecie ? 2 dnia !
A pierwszego dnia byłam też niesamowicie otwarta,radosna,pewna siebie i zabawna i przede wszystkim komunikatywna
Osoba która parę lat temu miała silną fobie społeczną jest komunikatywna i pewna siebie...
I też na zajęciach z psychologiem było o tym jakie pacjenci mają cele. No i tam też było takie koło życia które mogliśmy wypełnić. Wypełniłam i zastanawia mnie jedno.
Cholerka,w tym życiu jest jednak coraz lepiej !
Tumblr media
I to prowadzenie zajęć też mi super poszło
O dziwo
Bo kurcze tu naprawdę pomyślałam że nie dam rady bo to pierwsza taka sytuacja że mam poprowadzić zajęcia
Do tego tak nagle taka propozycja
A ja bez lęku i tylko raz się spytałam pani psycholog co mam mówić. Zaczęłam i się rozkręciłam
Zainteresowałam pracami,tematem. Zaczęłam od tematu "Kosmos"
Miałam też pokazać jak sama to tworzę
I musiałam robić to na szybko aczkolwiek pracę zrobiłam w 15 minut
Nie mogę znaleźć zdjęcia ale jak znajdę to pokaże
No i gadaliśmy o rzeczach związanych z kosmosem
Wszyscy byli zainteresowani i spisałam się perfekcyjnie
Boże kocham to słowo 🤣✨
Nawet bez problemu sobie poradziłam z zachęceniem do dalszej pracy co niektórych
No i zdanie psycholog co miała być moją asystentką brzmiały tak :
"no i po co ja jestem tu potrzebna jak ty świetnie dajesz radę "
I zaproponowano mi tego samego dnia żebym prowadziła za kogoś zajęcia 😮
Na razie to jestem głównie na zastępstwa za kogoś
No i na praktykach
Ale boże. To brzmi jak kwestia czasu i stale zatrudnienie 😃
W pracy którą na dodatek sobie wymarzyłam
+ bez studiów
Jak mi się to uda to będzie że jednak to jest możliwe
Wychodzi na to że umiem bardzo dobrze się dostosować do sytuacji. Bo kierowniczka mi mówiła że spróbuję poprowadzić jakieś zajęcia po paru tygodniach. A tu następnego dnia
A kolejnego dnia byłam poproszona żebym poprowadziła zajęcia które prowadziła psycholog
Też mi super poszło
Ja się czuję ostatnio jak jakiś specjalista normalnie 🤣
Choć przykładowo tego dnia gdzie zajęcia poprowadziłam to myślałam że one tak gadają żeby mnie pocieszyć
Bo gdzieś tam myślałam że beznadziejnie mi poszło
Wiem z czego się wynika. Jak miałam tzw "dwubiegunowych" znajomych i rodzinę którzy do mnie byli mili a za plecami gadali najgorsze rzeczy o mnie albo raz byli super a potem nagle zachowywali się jak najgorsi wrogowie
Więc no nie dziwię się sobie że tak myślę bo jednak to trauma która została
Ale jednak widzę że jednak faktycznie ekstra sobie radzę na tych praktykach
I za każdym razem nie mogę się doczekać praktyk
Także sukces jakiego nie było 🥰
A w weekend były egzaminy i wiecie ze zdałam prawie wszystkie na 6 ? I takie oceny mam też na koniec
Tej jednej 6 nie dostałam bo się jedna co mnie nie lubi uczepiła że jestem zbyt mało doświadczona by dostać 6 😂
I się kłóciłam z nią
Chciała mi 4 dać ale się wykłóciłam o 5
A jeszcze się posrasz babo 😏
Ale naprawdę egzaminy wyszły ekstra
Byłam też potem na wośp i wrzuciłam pieniążki i dostałam serduszko.
Moja koleżanka była wolontariuszką i ogólnie ja też miałam być ale egzaminy mi pokrzyżowały plany
Trudno spróbuję za rok
Ten miesiąc jest naprawdę zajebbisty
No a dziś to jechałam do Szczecina bo z tydzień temu dostałam pismo z zusu że mam się stawić do sądu do Szczecina na komisję
Byłam i wiecie co usłyszałam ?
Ma ta baba tam wyniki moje wszystkie z wszystkich szpitali a ona powiedziała co ?
Że to nie jest padaczka tylko ataki padaczkowe na tle nerwicowym
Jakby say what ?
Rozumiem gdybym te padaczkę miała w silnych sytuacjach stresowych ale tak nie było
Poza tym padaczkę mam stwierdzoną od lat. Mam w skutek tego guza co miałam kiedyś
Miała w badaniach wszystko i wszyscy gadali że to padaczka każdy neurolog nawet ludzie na ulicy a ta że to na tle nerwowym. No hit 🤣
Mniejsza zobaczymy
Też gada że jestem nerwuska. Choć nie rozumiem na jakiej podstawie skoro jestem ostatnio spokojna i pewna siebie
Ciekawa jestem tej opinii co mi napisze
Miałam mieć psychiatrę ale się ponoć pochorował
Po badaniach trochę podchodziłam po Szczecinie i na pociąg
Tumblr media
Byłam też tam i były niezłe widoki. Podobało mi się
Kocham wycieczki 😏
Potem wracałam do domu wieczorem i teraz ogarnęłam że nic nie tknelam cały dzień
Naprawdę nie mam chęci
Choć mam świadomość że to naprawdę nawrót
Umówiłam się do dietetyk i zobaczymy
To tyle,i chyba od razu pójdę spać. Już się nie mogę doczekać jutrzejszych praktyk 🥰
Do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
16 notes · View notes
za-sniegiem · 10 months
Text
Uciekam za osobą, którą się stałam.
Wpadłam znowu w wir beznadziei, braku sensu i chęci do życia. Dobrze mi w miejscu, w którym się znalazłam i bardzo ciężko jest z niego wyjść. Czuję się sobą.
Moje demony przejęły nade mną kontrolę i pozwalam im się panoszyć. Nie mam po prostu siły na walkę, nie widzę sensu, bo ani mnie one nie zabijają, ani nie powodują niczego złego na zewnątrz.
Wszystko dzieje się w głowie, która wybucha od myśli i atakuje przy każdej możliwej refleksji. Jestem swoim własnym więźniem.
Chciałabym spaść na dno, ale moje demony są dużo bardziej okrutne. Każą mi żyć, funkcjonować i obwiniają mnie, że sobie nie radzę. Chcą żebym była idealna, choć nigdy taka nie byłam i nie będę.
Nigdy.
I one o tym wiedzą.
27 notes · View notes
goalsdigger · 8 months
Text
1. 🏥
Witam ponownie, oczywiście po długiej przerwie xD
Tak zajebiście się przedstawiłam w poprzednim poście i wszystko się rypło xD W połowie maja trafiłam do psychiatryka z silnymi myślami samobójczymi i po 2 miesiącach wyszłam z diagnozą schizofrenii. Z którą się nie zgadzam, mimo że lekarz prowadzący mi wmawiała, że nieświadomość choroby jest jej objawem. Przyznaje, przy przyjęciu miałam epizod psychotyczny, ale jeden epizod schizofrenii nie czyni xD Zwłaszcza, że byłam naćpana jebanym oksykodonem i tramadolem, od których jestem niestety, kurwa, uzależniona...
2 semestr studiów oczywiście niezaliczony, ale ulżyło mi, że mogę go powtarzać w przyszłym roku. Mam czas żeby się jakoś ogarnąć. A w piątek planuję powrót do OSP, gdzie też już się stresuje jak się tłumaczyć z długiej nieobecności i rozważam pierwszy raz w życiu powiedzenie prawdy, a nie wieczne kłamstwa ze wstydu. Nie wiem, nie wiem...
Miałam ostatnio wrażenie, że moje życie dzieli się na to przed trafieniem do szpitala i po, gdzie te drugie oznacza całkowity brak jakichkolwiek emocji (poza lekkim rozdrażnieniem i ciągłym poczuciem beznadziei), skupienie zerowe, w głowie non stop pustka, że nawet nie wiedziałam jak rozmawiać z D., motywacji ni chuja, leżenie non stop i wyczekiwanie na noc, by nażreć się hydroksyzyny i znaleźć ulgę w śnie. Po paru tygodniach udało mi się obejrzeć film i to było fenomenem, że dałam radę w końcu się na czymś skoncentrować. Więc do leżenia doszło oglądanie seriali. Swoją drogą możecie coś ciekawego polecić, bo już nie mam pomysłów :D (btw nowy sezon Czarnego Lustra to jakiś kurwa żart, jestem mega zawiedziona... tylko 3 odcinek trzymał poziom)
Dopiero od trzech dni czuję się dobrze, ale to przez to, że nielegalnie funduje sobie z rana pregabalinę.
No i gdy trafiłam do szpitala straciłam moją kochaną kurę Pipi i królicka. Ale mają teraz lepszy dom, zwłaszcza Pipi, która trafiła tam gdzie powinna, czyli do kurnika z innymi kurami. I zaczynam na poważnie myśleć o przygarnięciu psa ze schroniska, bo nawet D. przyznał, że zwierzęta na mnie zajebiście działają, poza tym dom bez psa to nie dom. Chociaż to też decyzja, którą trzeba dobrze przemyśleć... Może jakiś starszy, by zafundować mu troskliwy dom na ostatnie lata życia, ale też nie martwić się co z nim będzie jak skończę studia (o ile skończę, bo już tracę nadzieję). Chujowo to zabrzmiało trochę, no ale musimy być realistami.
Tyle, i tak dużo wyszło xD Do zobaczenia, mam nadzieję, za parę dni (bo postanowiłam sobie zaglądać tu w końcu regularnie :D).
Tumblr media Tumblr media
9 notes · View notes
strefarozmyslenally · 5 months
Text
Zabić się ...
Zabić się chce człowiek niedoskonały
Spytasz czemu
Ponieważ wpada w beznadziejne stany
Uwierzyć w siebie jest niełatwo często
Codzien obelgi
Do pochwał i czegoś miłego mi tęskno
Chciałabym być z siebie dumna
Nie umiem
Moja głowa do zniesienia jest trudna
Chciałabym czasem przestać cierpieć
Dlatego umrzeć
Aby się ratować patrzę kogo wesprzeć
Mówić się jako dziecko nie nauczyłam
Lepiej milczeć
I tak w kółko emocje tłumiłam
Teraz kiedy mogę o nich głośno powiedzieć
Jestem na siebie zła
Bo zaczynam płacząc w ciszy siedzieć.
Emocje wydają się nie dobre
Poszukać pomocy
To wydaje się bardzo mądre
Poszłam więc na terapię w ratunek wierząc
Znów się zawiodłam
Zignorowała mnie, kłamstwa o mnie szerząc
Myślałam,że już nie ma dla mnie żadnej nadziei
Niespodziewanie Bóg dał mi ciebie
I wyciągnąłeś mnie z beznadziei
Chociaż nieraz jest mi słabiej
Mam twoją miłość
I żyć mi trochę łatwiej.
~Wszelkie prawa zastrzeżone ~
Dziękuję za możliwość posiadania kogoś kto może nie pozwoli mi się zabić.
Dobrze jest móc mieć z kim dzielić swój smutek i kogoś kto będzie walczył z moim dda...
Ally
Tumblr media
5 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 11 months
Text
Najlepiej byłoby pozostać cicho, jednak potrzeba wyrażenia tego, co zalega, staje się niesamowicie natarczywa. Błądzisz wzrokiem po ścianie. Raz siadasz, innym razem wstajesz i nie wiesz czym się zająć. Włączasz muzykę, zaczynasz sprzątać, coś przekładać i znów zastygasz w myśleniu. Bierzesz głęboki oddech, gdyż powolny wdech i wydech podobno pomaga się uspokoić. Przypominasz sobie wszystkie te porady na temat zapanowania nad sobą, aczkolwiek wszystko zdaje się być takie szare. Masz to, co niby powinno zapewnić dostatek, lecz zawsze pojawia się chęć większej ilości i zazdrość, gdy widzisz jak innym łatwo przychodzi to, co mimo ciężkiej pracy Ci umyka. Próbujesz zmian, lecz zdaje się jakby każda zmiana, skutkowała strzałem w kolano i tylko pogarszała Twój stan. Gdzie jest więc wyjście? Czy coś takiego jak exit w ogóle istnieje? Kłócisz się z ludźmi wokół. Przestajesz odczuwać radość i umiejętność patrzenia w przyszłość z wiarą w sens jutra i tego, co masz zrobić. Szarość, czerń. Wszystko takie wyblakłe i wkurwiające. I to poczucie bezsensu. Nie masz nawet z kim pogadać. Czasami potrzebujesz po prostu wyrzucić z siebie wiele, mając świadomość, iż pierdolisz, lecz niech ktoś po prostu wysłucha i nie wkurwia Cię zjebanymi tekstami, które tylko bardziej Cię podkręcają i dołują. I tak dochodzi do kłótni, do pogorszenia relacji. Niezrozumienie. Opowiadasz coś komuś, a ktoś porównuje to do siebie, iż: “a bo ja...”. Ale Ty zwykle słuchasz do końca i wspierasz, nie atakujesz, więc czy nikt nie może zrobić tego samego? Ciemność nastała. Sen nie przychodzi. Przekładasz się z boku na bok. Wkurwienie przeplata się z poczuciem słabości i beznadziei. Mówią, że chcą dla Ciebie dobrze. Nie czujesz tego, nie potrafisz już z nimi rozmawiać, nie chcesz, gdyż wiesz jak to się skończy. Boisz się wypowiadać słowa, wszak niezrozumienie i atak czai się na każdym zakręcie. To już paranoja, czy rzeczywistość? Twoja siła, to wkurwienie. Po jakimś czasie i tak przyjdzie zjazd. Wyrównanie poziomów chemicznych w ciele. I tak źle, i tak niedobrze. Co robić? Modlić się? A co poza tym? Ześlij mi siłę i wskazówkę, bądź spraw, bym się już nie obudził.
9 notes · View notes
mvanillam · 10 months
Text
#wczoraj
Wczoraj minął rok od rozwodu a ja czuję się jakby nic się nie stało,ktoś pstryknął palcami i znowu tu jestem. W punkcie wyjscia.
Chociaż psycholog mówi że to nie jest punkt wyjścia bo ja już jestem inna.
Zaczęłam terapię. Ciężko było to wszystko powiedzieć.
Zanim zaczęłam to łzy same się polały.
I leją się codziennie od tygodni...
Nie wiedzialam że można tyle płakać.
Nie mogę jeść. Żołądek boli mnie z nerwów nieustannie. Nie potrafię racjonalnie myśleć. Zero skupienia.
Bol głowy,mdlosci i najgorsze uczucie świata...
Nikomu nie życzę żeby czul się sam że sobą tak źle,
tak źle że nie chce mu się zyc.
Nikomu nie życzę żeby bol po podjętych decyzjach,przechodził w każdą komórkę ciała i ja rozrywał od środka.
Nikomu nie życzę żeby trwał w takim cierpieniu i bezsilnosci,niewiedzy co zrobić by sobie pomóc. Bo uwierzcie mi ale nic nie przynosi ulgi. N i c.
Każdy dzień to walka o siebie. Do dziś miałam tylko 2 spokojne dni,kiedy byłam w miarę wyluzowana i nie płakałam.
2 dni w przeciągu 3 tygodni.
Wszystko zwalilo mi się na głowę. Poczułam że umieram od środka.
Myślę że w dniu w którym odeszłam od ex to coś we mnie peklo,wtedy to wypieralam. Weszłam w nowy związek który dał mi ogrom nowych uczuć,doznań,pokazał inna miłość.
Zagubiłam się i nie potrafię znalesc drogi powrotnej.
Ł. mnie wykancza psychicznie bo raz daje nadzieję chodźmy rozmowa a raz mówi 1 zdanie które rozpierdala mnie na najbliższe dni.
Wiem już że moje życie po tym zwiazku nie będzie już nigdy takie samo. Nie oddam się już nikomu w taki sposób. I nikt już tak głęboko do mnie nie dotrze. Nie chce nawet by W dotykał mnie chodźmy 1 palcem bo czuje bol. Chcę mi się wyc. Bardzo mi przykro że wróciłam i dałam mu nowa nadzieję bo wiem juz że w środku umarły moje uczucia i nie ma możliwości by cokolwiek zbudować.
Najgorszy bol świata to bol emocjonalny. Nie ma nic gorszego jak łzy same się leją a Ty myślisz że właśnie przegrałaś swoje życie i to uczucie beznadziei zmiata Cie z planszy...
9 notes · View notes
indira2004 · 3 months
Text
19.01.2024 piątek, piąteczek, piątunio
1. Z kolesiem gadało się całkiem całkiem; w drodze do domu nawet myślałam, że będzie drugie spotkanie, ale nie odezwał się, więc entuzjazm umarł.
2. Poczucie beznadziei trwa.
3. Zastanawiam się, czy pizzę zamówić jutro i mieć spokój przez weekend, czy jednak dziś i kombinować z żarciem w niedzielę.
Jeśli jutro, to co jeść dzisiaj?
Problemy pierwszego świata.
5 notes · View notes
radykalny-feminizm · 4 months
Note
jak być silniejszą? jakieś porady? zazdroszczę wam że potraficie znosić to co mężczyźni nam robią z taką siłą ponieważ ja mam ochotę popełnić samobójstwo kiedy czytam "kobiety są gorsze od mężczyzn" obejrzałam filmik "where are the feminine women" :(
Kiedy już zyska się świadomość jak bardzo naprawdę mężczyźni nienawidzą kobiet, życie już nigdy nie jest takie samo. Jest ciężko, bardzo. Znam uczucie bezsilności, strachu, beznadziei. Jednak u mnie silniejsza od tych uczuć jest złość i brak zgody na narzucaną mi pozycję w społeczeństwie.
Nie wiem czy to najlepszy sposób na radzenie sobie z tym wszystkim, ale ja walczę. Zawsze reaguję na mizoginistyczne uwagi rzucane w moim otoczeniu. W logiczny sposób odpieram argumenty mające dowodzić niższości kobiet. Nie pozwalam mężczyznom przerywać mi, kiedy mówię. Nie ustępuje im miejsca na chodniku. Otwarcie potępiam m.in pornografię i osoby kupujące usługi seksualne. No i oczywiście działam też w internecie.
Jeśli już wybiera się drogę aktywnej walki z mizoginią, bardzo ważne jest żeby zachować spokojne, chłodne podejście. Jeśli okaże się emocje, w oczach mężczyzn już się przegrało. Pozwalam sobie jednak na pewną dozę ironii i złośliwości. Lubię łapać mężczyzn za słówka i wskazywać logiczne braki w ich rozumowaniu, których jest pełno.
Trzeba pozbyć się wewnętrznego, wpojonego przez wychowanie nakazu bycia miłą i ustępliwą. Bądźmy głośne, nieprzyjemne, zajmujmy przestrzeń, nie bójmy się mówić co myślimy. Porzućmy wstyd, naszego największego wroga. Wchodzenie w polemikę z osobami, które nawet nie widzą mnie jako człowieka jest trudne i psychicznie wyczerpujące, to fakt. Ale daje mi to jakieś poczucie sprawczości, jest lepsze niż bierność.
Gdy jestem tym wszystkim przeciążona robię sobie przerwę, staram się bardziej skupić na sobie, swoich pasjach, zainteresowaniach, nauce, samorozwoju. To jest bardzo ważne, pozwala zachować higienę psychiczną. Czasem lepiej wyłączyć internet czy odciąć się od danego towarzystwa i się nie denerwować, dla własnego dobra. Dbanie o siebie to też pewien sposób na powiedzenie "nie" patriarchatowi - to stawianie siebie samej w centrum, zamiast mężczyzny.
Staram się też otaczać kobietami. Nie mam przyjaciół płci męskiej - nie wierzę w przyjaźń między przeciwnymi płciami. Gdy potrzebuję pomocy medycznej, wybieram pójście do lekarki. Generalnie gdy tylko mam możliwość takiego wyboru, zwracam się do kobiet. Dzięki temu czuję się bezpieczniej i spokojniej, polecam tak robić.
Nie mam bardziej konkretnych rad jak sobie radzić z mizoginią. Wiem tylko że nie można pozwolić jej zatruwać naszych umysłów, bo jest ona utkana w całości z kłamstw i nienawiści.
5 notes · View notes
lekkotakworld · 2 years
Text
Najgorsze uczucie, kiedy chłopak, zarazem najbliższa ci osoba ma problem, którym się z tobą dzieli, ty nie wiesz jak masz pomóc, nie wiesz co odpowiedzieć, on mówi, że nic i znika. Bo lepiej nie rozmawiać.
Kiedy przez cały dzień w końcu było dobrze, czułam radość, to teraz znowu czuje tą ogromną pustkę i samotność..
Jemu nie chce się już nigdzie jechać. Już widzę co będzie działo się jutro. Humor będzie do dupy. On będzie zły, ja będę się denerwować jak zawsze. Później będzie problem, że ja jestem nie taka, że się nie odzywam, że olewam... I siedzę od jakiś 15 min i nie wiem co mam robić. Czasami czuje, że zawodzę, że powinnam coś zrobić, coś powiedzieć, a tego nie robię. I to uczucie beznadziei wraca. I dobija tak bardzo..
28 notes · View notes
myslodsiewniav · 5 months
Text
Praca i szkodliwe schematy
21 listopada 2023 r.
Mam trochę sinusoidę w życiu.
Wróciłam spokojniejsza. Zmęczona, ale PEŁNA inspiracji i SPOKOJU. Z brzuszkiem wprawdzie bolącym - ale z przejedzenia, z gorącym rozpaleniem zmysłowym, sensualnym i seksualnym - którego mi od dawna brakowało, z masą inspiracji, pobudzenia organu kreatywności - którego od czasu rozpoczęcia studiów doświadczam regularnie, jakbym rozciągała i trenowana trochę zastały, skurczony i osłabiony mięsień przed MARATONEM, który mam zamiar dzięki temu mięśniowi przebiec i ciesząc się przy tym każdym kolejnym kilometrem, zadyszką, wyrabiającą się kondycją, każdym nowym krajobrazem i horyzontem.
A potem dostałam maila z pracy. Nie wiem co szef teraz kombinuje. Totalnie nie wiem. Ale mam tego dość. Serio. Jak dla mnie zbiera dowody na to, że jestem złą pracownicą i szczerze mówiąc mi od czerwca nie zależy by być dobrą pracownicą. Moje ego cierpi - bo czuję się w tej pracy niedoceniana, czuję się robiona w chuja i chociaż WIEM, że racjonalnie lepiej będzie SPIĄĆ SIĘ, ZACISNĄĆ ZĘBY i pracować za tą kasę, którą obecnie mi płaci niż za żadną (no wiadomo), to całe moje ciało daje temu sprzeciw! Nie chcę się starać, bo to nie ma sensu, nikt tego nie zauważa - ba! Jak sama nie napiszę to nie zauważą nawet. Robią mnie w chuja. A błędy wytykają - i faktycznie, przyznaję, że teraz pracuję w stylu "na odwal się", bo nienawidzę tego, że jestem uzależniona od dochodu z miejsca w którym się mnie nie szanuje.
Jest we mnie masę złości, stresu, beznadziei, poczucia niesprawiedliwości, skakania między trybem "przetrwanie pomimo, że jest chujowo: kortyzol na pełnej, myślenie o planach A, B, C, D i innych potencjalnych zagrożeniach przed którymi muszę się obronić; w mojej głowie wciąż jestem na polu bitwy i kalkuluję jak ją przetrwać" a trybem "fakt, kochana moja najmilsza, jest chujowo, ale stabilnie, możesz się odprężyć, możesz spać, możesz być dla siebie łagodna, możesz odpoczywać, możesz sobie pozwolić na przyjemności, możesz przestać się czuć winna, że za mało zarabiasz".
Pada mi psychika. Pada zdrowie fizyczne. Padają plany i marzenia, bo NAGLE bez uprzedzenia najpierw próbowano mnie wyrolować na kasę, nie zapłacono zarobionych pieniędzy, a potem obcięto lichą pensję o ponad połowę... i do tego nadal nie mam umowy o pracę.
Czuję obrzydzenie na myśl o tej pracy i jednocześnie nie lubię o sobie myśleć jako o osobie, która nie przykłada się do wykonywania obowiązków (a teraz tak jest - robię to co muszę, bez serca, a moje myśli JUŻ uciekają do czegoś innego, czegoś co MGŁABYM robić zamiast wykonywania mojej pracy np: sprzedaży ciuchów na Vinted, nowe i nagradzające moje starania). To jest dla mnie trudne. A jednocześnie jest dla mnie trudna myśl o tym, że nie mam do tej pory nowej roboty, że chociaż chciałabym być WOLNA od obecnego szefa i w ogóle miejsca pracy to niestety nie mogę, bo to nieodpowiedzialne. I nie fair wobec mojego partnera - to chujowe by on nagle musiał nas obydwoje utrzymywać.
Wczoraj skończyłam z rozwolnieniem ze stresu po mailu od szefa i na myśl o wyznaniu tego wszystkiego mojemu chłopakowi - było mi wstyd na myśl o tym, że on się dowie, że popełniłam błędy w pracy (nic poważnego, serio prośba o zmianę komunikatu w mailach - sens zdań, zmianę modelu obsługi itp w zasadzie świadczące o tym, że typ ma wobec mnie takie wymagania jakie miał przedtem, przed czerwcem i całym cyrkiem z próbą zostawienia mnie bez wynagrodzenia, niewypłacania zaległego wynagrodzenia, wiadomościach sugerujących, że nie jestem jego pracownikiem i jeszcze po nieodpowiadaniu na maile ode mnie, bo cokolwiek by napisał wyszłoby na to, że łamał prawo zatrudniając mnie na etat, ale na śmieciówkach, ech). Było mi też źle ze względu na to, że czytając tego maila z naprawdę małymi, ale ewidentnie dla szefa ważnymi aspektami jedyne o czym myślałam to "pierdolę to, nie chcę tego". I jednocześnie czułam OLBRZYMI strach, że jeżeli to wyznam mojemu chłopakowi to będzie na mnie zły z uzasadnionego powodu - nagle przez moje uczucia, przez moje subiektywne poczucie, że ma dość tego stresu i tego pracodawcy, w tym przez silną niechęć i stres stracimy jedno ze źródeł dochodu naszego gospodarstwa domowego. Tak mnie to zestresowało, że skończyłam z krawą sraczką, ech.... i że w takim wypadku (tym się martwiłam po analizowaniu maila od szeda) do moich problemów dojdzie jeszcze krytyczny kryzys w związku, bo O. przecież może uznać, że jestem stara, a mimo to skrajnie nieodpowiedzialna i zacząć się przewartościowywać czy ten związek dla niego ma jeszcze sens...
Stres wczoraj w moim organizmie furkotał w dupcu i pod sufitem.
Miałam ochotę odgryźć sobie stopę.
Jedno robię (pracuję w tej firmie na odwal, ale najlepiej jak obecnie mam siłę i zasoby), drugie czuję (nie chcę pracować w tej firmie), a trzecie (intuicja? zdrowy rozsądek?) podpowiada mi, że nie mogę zadbać o swój dobrostan psychiczny, bo zniszczę w ten sposób spokój i komfort jaki mamy na polu naszego związku.
Totalny mętlik w głowie.
Nie wiedziałam co czuję.
Miałam potrzebę porozmawiać o tych trudnych uczuciach z kimkolwiek byle nie z moim chłopakiem. Bałam się z nim rozmawiać o swoich uczuciach, bo bałam się, że to będzie równoznaczne z tym, że go stracę.
Teraz, jak to piszę i jak już jestem po rozmowie z moim chłopakiem, WIDZĘ i CZUJĘ skąd to przekonanie i jak cholernie zły był mój poprzedni związek, jakie CHORE wzorce we mnie wydrążył. Mam problem? Mam kryzysową sytuację? Mam gorszą kondycję psychiczną Dzielę się z tym z ukochanym szukając wsparcia - przytulenia, zrozumienia, utulania, nie decyzji, decyzję podejmę za siebie sama, owszem, w konsultacji z nim, ale to mój kawałek. I co? I to co dostaję to ojebkę, upewnienie mnie w moich podświadomych lękach - tak, jestem beznadziejna, za mało odpowiedzialna, żałosna, bo nie mogę ZACISNĄĆ ZĘBÓW i robić, staję się PROBLEMEM przez to mojego partnera, więc NAJODPOWIEDZIALNIEJSZA rzecz jaką on może zrobić po wysłuchaniu mnie to powiedzenie, że ten związek staje się dla niego obciążeniem, że czuje, że to nie partnerwo tylko przerzucanie odpowiedzialności na niego, że jestem dla niego rozczarowaniem - bo jestem za mało odpowiedzialna, więc on teraz musi podjąć dojrzały i najodpowiedzialniejszy krok, jaki zwarzywszy na to co usłyszał może zrobić: ratować siebie i rozstać się ze mną, żebym go nie pociągnęła ze sobą na cytuję "dno".
To było rozumowanie - teraz się aż żachnę z pogardą i śmiechem niedowierzania - typa, który wylądował w areszcie za posiadanie, wyleciał ze studiów, nie chciał brać pełnego etatu w pracy (chociaż mu proponowano), bo "brakowałoby mu czasu na życie wewnętrzne", który utrzymywał się z renty po ojcu i uważał za total legit, że ja kupuję nam jedzenie, środki higieniczne, czystości, a on przecież ma "swoje pieniądze" na gry i przyjemności, więc "o co ci chodzi!?". Ech.
No i to w ogóle nie jest opowieść o moim obecnym chłopaku.
To nie był w ogóle strach, który byłby poparty jakąkolwiek sytuacją kryzysową czy konfliktem w trakcie ponad 2 lat trwania naszego związku.
A jednak we mnie jest lęk, mechanizm działania, że WŁAŚNIE TAK zachowa się wobec mnie mężczyzna, którego kocham.
Rozładam ręce czują teraz, dzisiaj, jak to kurwa niesprawiedliwe, że tak chujowy wzorzec we mnie był, że takie mam doświadczenia...
Tworzenie nowych doświadczeń wymaga odwagi.
Zdobyłam się na nią wczoraj.
Opowiedziałam o tym co czułam po mailu od szefa mojemu chłopakowi podczas obiadu. Wcześniej próbowałam obgadać to z przyjaciółką, przyjacielem, jak tchórz! Ale nikt nie miał akurat na rozmowę przestrzeni i czasu. Wszyscy byli zajęci swoim życiem, a ja czułam, że jeżeli o tym co czuję nie powiem to wybuchnę! I to nie tylko wybuchnę sraczką z krwią! Ale też cała, łzami, kończynami, krzykiem.
Więc drżąca od napięcia opowiedziałam to wszystko O.
A on na to, tak racjonalnie i spokojnie, że ważniejsze dla niego jest moje zdrowie psychiczne, że przecież już w lipcu mi to zademonstrował na kartce: jesteśmy w stanie utrzymać się TYLKO z jego pensji. TYLKO. Że wolałby, abym miała dodatkowe źródło przychodu, pewnie, dlatego popiera Vinted i działania artystyczne, ale bez parcia. Ważniejsze jest moje zdrowie. I że absolutnie mnie nie zostawi - że widzi ile mnie frustracji ta sytuacja kosztuje, że mnie kocha i że JESTEŚMY W TYM RAZEM. I zwrócił mi uwagę na to rozumowanie: czy faktycznie bycie "odpowiedzialną" jest równoznaczne z zaniedbywaniem swojego dobrostanu? Z wpadaniem w chorobę ze stresu?
Że przecież - kurde - zanim dostałam tego miala od szefa obydwoje byliśmy w nastroju na amory, zakochani i wymieniający pieprzne smsy o tym co będziemy robić po obiedzie, a tym czasem jeden e-mail od szefa, JEDEN na dziesiątki, których ze względu na chronienie własnej dupy mi nie wysłał, na które mi nie odpisał, przez co trzymał mnie miesiącami w niepewności o to "co dalej w kwestii istnienia firmy i mojego zatrudnienia" itp. - sprawił, że jestem kłębkiem nerwów i jestem chora, chociaż przez ostatni tydzień zdrowiałam w oczach po chorobie.
Poryczałam się.
Faktycznie - moje samopoczucie i nastrój przed e-mailem od szefa, a ten po to niebo i ziemia.
I poryczałam się, bo do mnie dotarło, że mój partner to faktycznie MÓJ PARTNER. Kocha mnie i traktuje partnersko.
NIE CHCĘ rezygnować z tej pracy i polegać tylko na dochodzie mojego chłopaka. Ale WIELE dla mnie znaczy to, że to zaproponował. WOW.
Wstrząsnęło to mną wczoraj.
Czuję taką miłość, wdzięczność, bezpieczeństwo...
A dziś, podczas rozmowy z przyjaciółką, która dała mi feedback z samymi konkretami jeszcze bardziej się upewniłam, że to co czuję w związku z tym wszystkim, cały ten mentlik, te 3 sprzeczności (tego co robię, co czuję i co uważam, że powinnam robić) seems legit. Podpowiedziała abym zrobiła na kartce, z ołowkiem bilans - same fakty - ile zarabiam, jakie mam oszczędności, ile od sierpnia wydałam na leki antydepresyjne w związku z tą sytuacją, ile czasu przeznaczam na pracę i czy to mi się zwraca, ile zarabiam z innych źródel dochodu, ile kosztują mnie studia, ile kosztuje mnie piesek, ile czasu potrzebuję na wypracowanie NA NOWO rutyny dbania o ciało i czy wystarczy mi przestrzeni na zadbanie o te wszystkie cudowne rzeczy, które wymyśliłam, że chcę robić komercyjnie, a na które nie mam czasu (podcast, plakaty itp) itp itd. I spojrzeć na to obiektywnie jak się da, na suche dane i oszacować co robić.
Bo praca na odwal w firmie, w której nie chcę pracować ze względu na panującą atmosferę i brak bezpieczeństwa (w tym umowy o pracę, prawa do urlopu itp) to jest coś co już od 6 miesięcy mnie zjada i wyniszcza i kosztuje coraz więcej stresu. I zdrowia. A zdrowie w naszym kraju też kosztuje. Więc pula dochodu pomniejsza się wciąż i pomniejsza o te leki.... Z punktu widzenia pracodawcy: on też traci na takim pracowniku, który robi wszystko "z łaski swojej" bo czuje wstręt do niego i tej pracy. Więc może lepiej będzie złapać COKOLWIEK innego (kiedy ja próbuję! :( I NIC ) byleby nie pogarszać i tak tragicznej atmosfery w firmie. Nie wiem, nie wiem. Musze to faktycznie przekminić.
To plan to wykonania na dziś lub jutro (zobaczymy na co starczy czasu).
No i ta praca, która się do mnie zgłosiła podczas zakupów we Włoskim spożywczaku osiedlowym... Nie wiem czy mnie wybiorą, póki co dziś mnie zaproszono do kolejnego etapu rekrutacji (w czwartek) i znam ich widełki wynagrodzenia na umowę o pracę - wychodzi 3300-4400 zł netto (na rękę). Mało. Ale w zestawieniu z moją pracą obecną to jest jednak lepiej, bo UoP. Cokolwiek, byleby stad spierdolić. Nie wiem jeszcze jak to w tym miejscu od rekrutacji obliczają pensję i ile mi zaproponują, nie wiem o godzinach pracy nic, niewiele wiem. Ale w czwartek mam rozmowę z zarządem i dyrekcja ośrodka. Też nie wiem czy na żywo czy na teamsach. Jakkolwiek będzie - chcę tam przeskoczyć i wciąż szukać czegoś nowego.
5 notes · View notes
borntodie523 · 7 months
Text
Ja tak bardzo nie umiem żyć gdy nie mam żadnego celu. Cały wrzesień czekałam na dxien chłopaka, ogarnialam do prezentu itp a teraz gdy już nie muszę to nie wiem co ze sobą zrobić za bardzo. Chociaż trzymają mnie spotkania z nim co weekend i ta myśl pozwala mi przetrwać tydzień bez codziennego załamania ale no i tak czuje się dziwnie. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia codziennie, coś na co czekam bo inaczej przychodz�� do domu po szkole i ogarnia mnie takie uczucie beznadziei i pustka. Pamietam ze w lutym tez tak miałam gdy robiłam prezent na urodziny przyjaciółki i potem jakby straciłam sens w zyciuXD trochę drastycznie brzmi ale nie wiem jak to opisac. Tylko wtedy było o wiele gorzej z tym bo nie czekałam na zadne spotkanie z nikim itp. Nie wiem, dziwne. Jestem kimś kto potrzebuje celu nawet najgłupszego. Pamietam jak 3 lata temu się potrafiłam przygotowywać do egz8 nawet po 8h dziennie robiąc zadania z jednego przedmiotu i tak od marca dzień w dzień. Brzmi niby strasznie meczaco ale to mi dawało jakiś sens dnia. Albo jak sobie zaplanowałam ze zrobię jakieś ciasto w np niedziele. Wtedy cały tydzień na to czekam, nysle o składnikach, oglądam przepis itd. Potrzebuje w życiu czegoś na co mogę czekać bo gdy tego nie mam i muszę żyć tak o po prostu to czuje ze jest to bez sensu
6 notes · View notes
xen-sideris · 1 year
Text
Ten moment
to ten moment beznadziei jestem zmęczona nie mama siły na nic
to ten moment mieszanych uczuć oraz takiej ich ilości że aż czuję pustkę
godzinami leżę w łóżku nie mogę wstać bo nie mam siły
cały dzień nic nie robię a zmęczenie mi doskwiera bardzo ogromne
spać w nocy nie mogę kładę się o pierwszej a zasypiam o piątej
dwa tygodnie to za mało nie wypoczęłam bez energii wróciłam do szkoły
patrząc w sufit płaczę to samo spoglądając w podłogę nic, tylko płaczę
czuję się bezsilna ręce z nogami są jak z waty nie mogę robić nic
nie mam siły żyć nie mam siły się zabić nie mam siły w ogóle
samotność mi doskwiera lecz boję się zbliżenia stoję w martwym punkcie
chcę być kochana ale nie mam siły kochać męczę się ciągle
mam zaburzenia czasu nie odczuwam go czasami jakbym była w próżni
to jest ten moment załamania to jest ten moment bezsilności to jest ten moment poddania
9 notes · View notes
pluszaczeq · 4 months
Text
25/26.12.2023
Tak kurwa dziwnie się poczułam pod koniec dnia... Wszystko było takie nierealne, jakby w filmie i poza mną. Tak, jakby wkręcała mi się psychoza. Dojebie trzecią setkę kwetiapiny i będzie znowu normalnie. Skąd to się kurwa bierze? Nie napierdalam emki już bardzo długo... A w szpitalu ewidentnie mi się załączyła na chwilę, jak leżałam z zamkniętymi oczami i słyszałam coraz to nowe pomysły na odcięcie mnie od giebla. Na szczęście potrafiłam nad tym panować i przy rozmowach z psychiatrami zachowałam kamienny spokój, ówcześnie sprawdzając dokładnie datę, choć to nie było konieczne, bo wiedziałam przecież, że jest wigilia. A ojcu nie wybaczę takiego podłego zachowania w wigilię nawet. Pierdolony hipokryta. "Boimy się, że do następnego razu pani może nie dożyć." XD I dobrze kurwa! Nie chce wcale tu być. Nie chce mi się pakować i przebierać rzeczy. Nie chcę nic tak bardzo. Znowu pochłania mnie otchłań bezsensu i beznadziei... Wciąga mnie w coraz głębsza ciemność. W takich chwilach jak ta teraz mam ochotę przypierdolić cały zapas giebla na raz i wiem, że to byłaby szybka i bezbolesna śmierć.
Przepraszam. I'm not what u wanted. 😪
1 note · View note