Warta przeczytania wypowiedź.
@nerdcastleyoutube, ponieważ na większość Twoich pytań już wyczerpująco odpowiedzieli @trylogia-po-prostu i @bazyl-szalony, pozwól, że ja skupię się na kwestiach związanych z Ukrainą. Od razu chciałbym podkreślić, iż jakkolwiek jestem profesjonalnym historykiem/historykiem literatury, nie zajmuję się naukowo ani XVII w., ani twórczością H. Sienkiewicza. Prowadzenie bloga "wspólnie z Bohunem" jest moją przestrzenią dziecięcej przyjemności, a zatem moje tu rozważania należy traktować przede wszystkim jak spostrzeżenia hobbysty-pasjonata.
Czy „Ogniem i mieczem” jest anty-ukraińskie? To temat bardzo złożony, na który wypowiadano się już wielokrotnie po obu stronach granicy. Jego podsumowanie znajdziesz w wyważonym materiale, który jest dostępny tutaj:
Muszę jednak zaznaczyć, że jakkolwiek przedstawiony przez Autora nagrania pomysł przygotowania nowego wydania krytycznego powieści wraz z jej przekładem na język ukraiński i z obszernym komentarzem naukowym zarówno ukraińskich, jak i polskich badaczy (historyków, literaturoznawców, itp.), wydaje mi się bardzo cenny, to nie podzielam do końca jego entuzjastycznego przekonania, że „Ogniem i mieczem” nie jest w żadnym możliwym aspekcie antyukraińskie. Uważam, że powieść tę należy postrzegać jako utwór, który nie jest antyukraiński, w tym sensie, że celem Henryka Sienkiewicza nie było stworzenie tekstu skierowanego przeciwko Ukraińcom. Efekt jego pracy może być jednak odbierany w różny, wielowymiarowy sposób, zresztą niezależnie od narodowości Czytelnika. Za dzieło antyukraińskie nie należałoby natomiast uznawać filmu: Jerzy Hoffman wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że od zawsze bardzo leży mu na sercu kwestia niepodległości Ukrainy, a swój film nakręcił zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków, ku refleksji i pojednaniu.
Dlaczego „Ogniem i mieczem” jest tak „delikatną” kwestią w kontekście relacji polsko-ukraińskich? Po pierwsze, należy pamiętać, że nie jest to fabuła z gatunku fantasy czy też legenda/baśń rodem ze średniowiecza, ale opowieść o prawdziwych, autentycznych wydarzeniach. Co więcej, wydarzeniach, które w ukraińskiej narracji na temat ojczystej historii zajmują bardzo ważne miejsce: powstanie Bohdana Chmielnickiego z 1648 r. traktowane tu jest jako swego rodzaju „wojna narodowo-wyzwoleńcza”, której efektem było (na mocy tzw. ugody zborowskiej z 1649 r.) powstanie Hetmanatu, pierwszego nowożytnego państwa ukraińskiego, jakkolwiek nie w pełni niepodległego, ale posiadającego pewien zakres autonomii w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Na Ukrainie takie postacie jak Chmielnicki, Bohun czy Krzywonos to przede wszystkim bohaterowie ważnej epoki w dziejach ojczystych, którym stawia się pomniki i nazywa ich imieniem ulice, których wizerunki widnieją na ukraińskich monetach, banknotach, znaczkach, itp. I których uwieczniono w wielu ukraińskich tekstach kultury. Ich obraz w „Ogniem i mieczem” może być zatem trudny do zaakceptowania dla Ukraińców już choćby z tego powodu, że odbiega od wizji utrwalonej w ich własnej kulturze. Po polskiej stronie zachodzi zresztą czasem analogiczne zjawisko: pamiętam, że po premierze filmu w 1999 r. pojawiły się recenzje, których autorzy zarzucali J. Hoffmanowi, iż Bohdan Chmielnicki i Jeremi Wiśniowiecki (postacie te zostały przez niego świadomie zmodyfikowane w stosunku do przekazu powieści właśnie tak, by zbliżyć je do ukraińskiego imaginarium) pokazani zostali nie tylko w sposób sprzeczny z wizją Sienkiewicza, ale i z prawdą historyczną! Bohuna może i uwielbiają w Polsce pokolenie po pokoleniu tłumy serc białogłowskich (i męskich), ale i wielu z nich trudno jest zaakceptować fakt, iż nie był on biedną, kozacką sierotką z rozoranym nieodwzajemnioną miłością serduszkiem, ale też „atamanem i hetmanem”, „pod którym dziesięć tysięcy mołojców chodzi” – co jest tym bardziej zastanawiające, iż informacje te znajdziemy przecież i w tekście Sienkiewicza…
Kolejna kwestia: „Ogniem i mieczem” nie jest tekstem historycznym, ale literackim, a zatem – w znacznym stopniu subiektywną wizją Henryka Sienkiewicza. Co więcej, tekstem skierowanym w pierwszej kolejności do polskiego czytelnika, powstałym w konkretnych warunkach społeczno-politycznych schyłku XIX w. (w czasie „zaborów”, czyli w okresie, w którym Polacy nie posiadali własnej państwowości, a ich ruch narodowowyzwoleńczy kształtował się i krzepł w toku nieustannych zmagań o odzyskanie niepodległości i/lub zachowanie własnej tożsamości narodowej) oraz w ściśle określonym celu (przysłowiowe już „krzepienie serc”). Wizja wydarzeń z połowy XVII w. została zatem przez autora świadomie wymodelowana tak, by wpisywać się w cele powieści i odpowiadać gustom/potrzebom jej potencjalnych odbiorców. W rezultacie powstał tekst opowiadający o wojnie polsko-kozackiej, postrzeganej wyłącznie z polskiej perspektywy: Czytelnik ma śledzić bieg wydarzeń oczami bohaterów-Lachów, utożsamiać się z ich odczuciami i wrażeniami, podczas gdy stronę kozacko-ukraińską ustawiono w pozycji antagonisty, przeciwnika (i tu znów mamy różnicę z filmem, w którym obie strony miały zostać pokazane z tej samej, możliwie bezstronnej perspektywy).
Wydaje mi się, iż pewne wyobrażenie tego, w jaki sposób odbierać może „Ogniem i mieczem” (tekst, a nie film) Ukrainiec, daje lektura powieści ukraińskiego autora, Oleksandra Sokołowskiego „Bohun” (Олександр Соколовський, Богун). Jest ona obecnie dostępna w wielu księgarniach internetowych w Polsce, niestety, nadal nie doczekała się polskiego przekładu. Opowiada dokładnie o tych samych wydarzeniach co utwór Sienkiewicza (od jesieni „dziwnego” roku 1647 poczynając, a bitwą pod Beresteczkiem z 1651 r. kończąc), ale – jako tekst pisany po ukraińsku i dla ukraińskich Czytelników – z perspektywy bohaterów kozackich. W konsekwencji przekaz tej powieści wydaje się nam w wielu punktach lustrzanym odbiciem „Ogniem i mieczem”. Bohun – tytułowy i główny bohater powieści – został w niej wykreowany na „mentalnego bliźniaka” Sienkiewiczowskiego Jana Skrzetuskiego: to rycerz bez skazy, głęboko oddany ideom wolności i niepodległości, ponad które za nic nie przedłoży „prywaty”, nawet za cenę wielu osobistych wyrzeczeń i tragedii. Jednocześnie – dzielny wojownik, mądry wódz, a w sferze seksualnej – człowiek czysty jak kryształ. Jego narzeczoną Oksanę porywa natomiast, owładnięty „nieczystą żądzą” i pragnący ją „pohańbić” (choć trzeba przyznać, że podobny bardziej do Bogusława Radziwiłła z „Potopu” niż kozackiego watażki z „Ogniem i mieczem”) nie kto inny jak… Stefan Czarniecki. Ten sam, za którym w polskim hymnie narodowym dla ojczyzny ratowania mamy wrócić się przez morze, a z którym Bohun w swym prawdziwym życiu kilkakrotnie przy różnych okazjach krzyżował szable. Tło dla tych figur stanowią drugoplanowe postacie polskich żołnierzy, którzy – niczym czerń kozacka u Sienkiewicza – są zawsze skorzy do wypitki i wybitki, niekarni na polu walki, często owładnięci chęcią grabieży, a kobiety traktują przedmiotowo i bez jakiegokolwiek szacunku. Summa summarum – mamy tu taki sam świat przedstawiony, ten sam system wartości, ten sam wektor z tym samym kierunkiem, tylko jakby… z przeciwnym zwrotem.
Wracając natomiast do „Ogniem i mieczem” warto zwrócić uwagę, iż mamy w nim do czynienia z dwoma poziomami narracji. Gdyby skupić się wyłącznie na wypowiedziach polskich bohaterów powieści na temat postaci ukraińskich i ich opinie wziąć za poglądy samego autora (co zresztą może się zdarzyć przy pobieżnej lekturze tekstu, a tym bardziej – jej przekładu na język obcy), rzeczywiście można by odnieść wrażenie, iż jest to utwór antyukraiński. Ileż to razy nasi polscy rycerze nazywają w tekście Bohuna (jak i innych kozackich bohaterów) mianem „chłopa”, „chama”, „psa”, „biesa”, itp. lub też stosują innego rodzaju deprecjonujące i odczłowieczające określenia. Znaczące jest też ich nastawienie do Horpyny i Czeremisa, nota bene, jedynych staranniej zarysowanych, „nieheroicznych” postaci ukraińskich w powieści – chociaż źródła odnotowują Kozaczkę Dońcównę, w męskim stroju biorącą udział w bitwach (nie wiem, czy dobrze rozumiem, o co chodziło w Twoim pytaniu o Horpynę i Czeremisa, ale spróbuję się tu do niego odnieść). Otóż, w rozdziale XXII tomu drugiego powieści Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian, trzech polskich szlachciców-rycerzy, z zimną krwią morduje dwie osoby, należące do grup, do których niekrzywdzenia/ochrony teoretycznie powinien zobowiązywać ich kodeks rycerski, tj. kobietę i człowieka niepełnosprawnego. Co więcej, nasi panowie robią to, chociaż Horpyna i Czeremis w niczym im w danej sytuacji nie uchybili, a ich jedyną „winą” była… lojalność: Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian wiedzieli, że Horpyna za nic na świecie nie zdradzi swojego przyjaciela (Bohuna), a Czeremis za nic na świecie nie odstąpi swej pani (Horpyny). Oboje musieli zatem zginąć, by Helena mogła stać się wolna. Sama kniaziówna Kurcewiczówna, tak głęboko brzydząca się okrucieństwem i rozlewem krwi, też nie ma zresztą z ich śmiercią większego problemu… Czy nasi bohaterowie zachowywaliby się w taki sposób, gdyby Horpyna i Czeremis byli, jak oni, Polakami? To chyba pytanie retoryczne.
W powieści mamy jednak jeszcze drugą perspektywę: narratora. A jest on trzecioosobowy, wszystkowiedzący, teoretycznie – obiektywny. I na tej płaszczyźnie dzieje się rzecz ciekawa: o ile w działaniach militarnych polski czytelnik „Ogniem i mieczem” podąża zazwyczaj za „polskocentryczną” perspektywą od początku do końca powieści, o tyle jego odbiór wątku miłosnego jest często o wiele bardziej zniuansowany. Przy całej sympatii do Heleny i Skrzetuskiego, to Bohun jest wszak tą postacią, która skupia na sobie najwięcej uwagi i czytelniczego współczucia. To Bohun, ukraiński Kozak (a nie bohaterowie polscy) jest od momentu ukazania się powieści w 1883 r. ukochaną postacią wielu polskich czytelników płci obojga (w tym i Theophano-o). I był nią na długo przed przyobleczeniem się w fizyczne powaby aktora z filmu J. Hoffmana. Moim skromnym (choć zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne nieobiektywnym) zdaniem, w tym właśnie „przewrocie uczuciowym” objawia się największy talent pisarski Henryka Sienkiewicza. Czy tylko talent? Brakuje mi tu wyników pogłębionych badań naukowych (nie zostały jak dotąd przeprowadzone lub też ja się z nimi nie zetknąłem), ale jakoś tak intuicyjnie przeczuwam, że to swoiste rozdarcie między narzuconym sobie zadaniem „krzepienia serc” polskich, a współczuciem dla tych, którzy się w schemat Polaka-katolika z jakichś względów nie wpisywali, mogło być u Sienkiewicza spowodowane do pewnego stopnia własnym doświadczeniem. Jeśli wierzyć genealogicznej legendzie jego rodu (co ciekawe, potwierdzonej ostatnio przez badania genetyczne, którym poddał się prawnuk pisarza, Bartłomiej Sienkiewicz), autor „Ogniem i mieczem” nie był „czystej krwi” Polakiem, ale „po mieczu” potomkiem zasymilowanych Tatarów litewskich: jak Mellechowicze, za przedstawiciela której to rodziny przez pewien czas z powodzeniem uchodzi w „Panu Wołodyjowskim” Azja, syn Tuhaj-beja, czy Mirzowie, z których wywodzi się Selim, swego rodzaju „wersja próbna” Bohuna z „Małej Trylogii”. Może więc zatem czytelnicza miłość, którą skupia na sobie ukraiński Kozak Bohun (a z moich własnych „fandomowych” obserwacji wynika, że często jego admiratorami stają się w Polsce osoby doświadczające społecznego wykluczenia i dyskryminacji) jest odbiciem odczuć samego Sienkiewicza na temat losów wszystkich tych córek i synów Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, którzy spotkali się na jej terenie z niesprawiedliwością i odrzuceniem? Jak sam Bohdan Chmielnicki, pokrzywdzony w sporze z Danielem Czaplińskim o Subotów? Jak dowódcy kozaccy, którzy przed przejściem do jego obozu próbowali szukać swego miejsca w wojsku koronnym i zapewne nie raz, nie dwa słyszeli pogardliwe słowa swoich polskich, niekiedy nawet niższych stopniem kolegów „A co mi tam Kozak jakiś”?
Ostatnia sprawa (i tu postaram się odnieść do Twojego pytania o to, czy „Ogniem i mieczem” dobrze przybliża ukraińską kulturę Kozaków): Ukraina Henryka Sienkiewicza jest nie tyle Ukrainą Doświadczoną, ile Ukrainą Wyobrażoną, tj. w kreowaniu jej literackiego obrazu autor korzystał nie z własnych doświadczeń, lecz z przekazów innych osób. Badacze jego twórczości zazwyczaj utrzymują, iż przygotowując się do pracy nad powieścią przeprowadził on bardzo dokładną jak na ówczesne możliwości kwerendę źródłową. W oczywisty sposób większość materiałów, z którymi zdołał się zapoznać, musiała pochodzić od autorów polskich. W tekście powieści odnajdujemy zatem pewne nieścisłości w opisach kultury Kozaków ukraińskich połowy XVII w., które z różnym powodzeniem próbowano zresztą zniwelować w filmie. Weźmy chociażby kwestię instrumentów muzycznych. Faktycznie rozpowszechniona wówczas w środowisku kozackim bandura nie została w tekście Sienkiewicza wspomniana ani razu, podczas gdy bohaterowie ukraińscy grają na teorbanie, tj. instrumencie o sto lat późniejszym, stereotypowo kojarzonym jednak w Polsce z Kozaczyzną. Warto pod tym względem porównać przedstawienia ukraińskich Kozaków na obrazach artystów ukraińskich i polskich z drugiej połowy XIX w. Na tych pierwszych stepowi rycerze grają zazwyczaj na bandurze, na drugich (jak u Józefa Brandta) – na teorbanie. Mówiąc o Sienkiewiczowskiej Ukrainie Wyobrażonej nie mam jednak na myśli jedynie aspektów, wynikających ze specyfiki dostępnego pisarzowi materiału źródłowego. Niemniej istotną kwestią jest fakt, iż częstokroć pisząc o Kozakach (szczególnie wyraźne jest to w przypadku kreacji postaci Bohuna) nawiązuje on do obrazów i motywów, odziedziczonych po wcześniejszych twórcach polskich, takich jak Julian Ursyn Niemcewicz (któremu to zapewne zawdzięczamy wprowadzenie do literatury polskiej postaci Chmielnickiego i Bohuna), Antoni Malczewski czy też urodzony w Krzemieńcu na Ukrainie Juliusz Słowacki. W rezultacie kreacja postaci ukraińskich w „Ogniem i mieczem” bazuje nie tylko na przekazach z XVII w., ale wizjach polskich autorów pierwszej połowy XIX w., często mających bezpośrednią styczność z Ukrainą, ale jednocześnie odmalowujących ją w swoich utworach w sposób wysoce przetworzony, mitologizujących w zgodzie z estetyką literatury romantycznej.
Osobiście szkoda mi zwłaszcza jednej rzeczy: iż polskie wyobrażenie o kulturze kozackiej/ukraińskiej w XVII w. w znacznym stopniu kształtuje tekst, w którym niewiele miejsca poświęcono jakimkolwiek innym jej przejawom poza sztuką prowadzenia walk. Od czasu do czasu pobrzmiewają w "Ogniem i mieczem" dźwięki ukraińskiej muzyki, tu i tam odnajdziemy lakoniczne wzmianki o "obsypywaniu złotem" śpiewaków-ślepców przez dowódców kozackich. Nasz zdeterminowany przez powieść Sienkiewicza obraz ukraińskiego Kozaka nie ma jednak zbyt wiele szans wyjść poza ramy archetypu stepowego rycerza. Do dziś pamiętam moje zdziwienie, gdy lata całe po pierwszym z XVII-wieczną kulturą ukraińską spotkaniu, wyrastającym z dziecięcej fascynacji „Ogniem i mieczem”, natrafiłem w literaturze naukowej na termin „barok kozacki”. Pamiętam ten dysonans poznawczy: jak nazwa stylu architektonicznego/prądu kulturowego mogła zostać skojarzona z Kozakami? Może przesadzam, może wprowadzam tu niepotrzebnie pewien anachronizm (wszak prawdziwi Kozacy-poeci, Kozacy-mecenasi to osoby żyjące w trochę późniejszym okresie, na progu XVIII w., jak choćby hetmani Iwan Mazepa i Filip Orlik). Z drugiej jednak strony w tym samym czasie, w którym Chmielnicki toczył swój spór z Czaplińskim, metropolita Piotr Mohyła zakładał w Kijowie uczelnię wyższą (znaną później jako Akademia Mohylańska), w Ławrze Peczerskiej pracowała typografia (drukarnia), publikująca cyrylickie księgi, a starszyzna kozacka sutymi datkami wspierała odbudowę monasteru Michała Archanioła o Złotych Kopułach i innych, świeżo odebranych unitom prawosławnych świątyń. Nie byłoby więc wielką nieścisłością, gdyby Sienkiewiczowski Bohun, planując swój nieszczęsny ślub z Kurcewiczówną w Kijowie, sypnął zdobycznym złotem na pokrycie którejś z rzeczonych kopuł. Albo podarował swej ukochanej świeżo wydrukowany w Kijowie cerkiewnosłowiański modlitewnik, po cichu ufając, że za jego sprawą Helena, było nie było, potomkini Rurykowiczów, której ojciec dopiero co przeszedł na katolicyzm, przypomni sobie jednak wiarę przodków. Przynajmniej wywodzącemu się – jak Sienkiewicz – „po mieczu” z nie do końca polsko-katolickiej rodziny Theophano-o byłoby miło o tym w powieści polskiego autora przeczytać.
27 notes
·
View notes
Będą to raczej szybkie odpowiedzi, do oryginału posta odsyłam powyżej.
1. Ogniem i Mieczem jest dobrym filmem ALE mimo to Potop i Pan Wołodyjowski przy tym to o wiele lepsze ekranizacje - niezależnie od czasów.
2. tak, jest to możliwe, nawet kolorystycznie bardziej widać już na nim inne czasy.
3. jak dla mnie - traci klimat. ale mam do tego filmu sentyment i tak. (o tym więcej dalej)
4. Film Ogniem i Mieczem do książki ma się słabo, mam wrażenie że najwięcej tracimy, tracąc epilog książkowy, podmieniony na "caryca katarzyna tamto, caryca siamto" epilog książkowy kończył liczne wątki. nawet komiks na podstawie filmu trochę to poprawił.
5. Kolejność czytania jest istotna. dawać sam Potop jako lekturę (tak jak w mojej szkole) to trochę nie w punkt. fakt - Potop jest najbardziej epicki ale WYMAGA wprowadzenia, które zyskujemy czytając Ogniem i Mieczem.
6. niech weźmie to "wydanie", które lubi najbardziej (potem i tak pokocha resztę)
7. niektórzy niestety byli słabo dobrani do roli... brakuje wielu aktorów ze starszych części...
8. tak jest przy każdym prequelu.
9. tak. nawet jeśli się starali to czasami po prostu nie było to możliwe
10. Czeremis był osobą niepełnosprawną a Horpyna zatrudniła go w swoim zakładzie pracy "Wróżby, przewidywanie przyszłości spółka z.o.o". Horpyna była niezależną silną kobietą i wiedziała, że Czeremisa mogą spotkać problemy z zatrudnieniem w kraju z powodu wyżej wymienionego (tak przynajmniej ja to widzę)
11. Ja nawet nie zwróciłem uwagi co na tej kasecie vhs oglądałem... ważne dla mnie było że Trylogia...
12. myślę, że niekoniecznie prestiżu ale jest bardziej może... realistyczne (?) niż Szwedzi w Potopie napadający na Polskę i mówiący między sobą po Polsku (chyba były ze dwie takie sceny, wsm śmiesznie to wyglądało, przyłożyli się do nauki z "rozmówek polskich dla turysty" zanim najechali na kraj)
13. zależy jako kto oglądasz Ogniem i Mieczem - jeśli jako rasista/kibolowaty załapiesz tylko to że "zabijajo sie". jeśli zaś jako człowiek otwarty i zdrowy na łeb zrozumiesz tragedię idiotyzmu naszej szlachty. książka pod tym względem jest trochę w tyle, Hoffman jednak "dobitniej" ukazał ten problem, ale być może mam tylko takie wrażenie bo kino bywa wywołuje mocniejsze emocje niż książka.
14. Skrzetuski główną rolę gra w Ogniem i Mieczem i tutaj kończy swoje bycie na pierwszym planie. Wołodyjowski zaczyna małymi kroczkami by zostać ważną postacią w Potopie i głównym bohaterem ostatniej części... a Zagłoba to spoiwo wszystkich części, koniec kropka.
15. Charłamp, Anusia, być może ktoś jeszcze ale raczej jako drugoplanowy bohater.
16. zdecydowanie... tak.
17. ja uważam ją za lepszą, bo ma sceny akcji jak i sceny napakowane emocjami i uczuciami. filozoficzne i symboliczne. jest epickim dziełem no i już.
18. mam wrażenie że niektóre nawet je przewyższają bo nie są to postaci typu "twardy gość z pistoletem i pragnieniem zemsty" tylko autentyczni... no... ludzie z uczuciami, myślami, tragediami i radościami... Sienkiewicz miał fandom nawet za swoich czasów. Ogniem i Mieczem publikowano w odcinkach i gdy Skrzetuski "trafił do niewoli" psychofanki pisały listy (być może nawet z pogróżkami) by Sienkiewicz nie zabijał Jana.
19. oj, polecam przeczytać sobie powieści historyczne z dzisiejszych czasów. w dzisiejszych powieściach miewamy opisy mordów, wykorzystywania i etc. bez "zasłony". Sienkiewicz i tak wypada dość lajtowo. (oczywiście wiele dzisiejszych powieści także jest dobrych)
20. mi Trylogia zapewniła fascynację kulturą Ukrainy chyba do końca życia. więc w sumie nawet jeśli czegoś nie przybliżyła - przybliżyły to liczne książki naukowe i popularnonaukowe, które z jej powodu przeczytałem.
21. są książki ponadczasowe i Trylogia taka właśnie jest. chociaż za 500 lat to będzie ciężkie do czytania z uwagi na to chociażby, że język ciągle się zmienia.
skończyłem wreszcie. hurra!
Zapytam tutaj raz jeszcze w takim razie (nowy jestem zupełnie w Tumblr). Mam nadzieję, że nie zostanie to uznane za zbyt duży grad pytań. Zwyczajnie zależy mi, żeby dotrzeć do ludzi, którzy na całe szczęście cenią sobie świat opisany przez Henryka Sienkiewicza. A zatem:
1. Czy Ogniem i Mieczem po 25 latach dostaje lepszą ocenę i mniej niechęci?
2. Ogniem i Mieczem nakręcono w 1999 roku. Czy mam dobre odczucia i film ten dość mocno wpisuje się w kanon powiedzmy kina amerykańskiego? Nie ujmuje tu równie ciekawym poprzednikom, ale ta część wybitnie kojarzy mi się z takimi hitami jak Piraci z Karaibów czy Indiana Jones. To naprawdę smakowity kawał dobrego kina przygodowego, które ciężko nie porównać do takich filmów
3. Czy przez to film trąci zachodem i traci klimat poprzednich części, czy może zyskuje, albo jest jeszcze inaczej?
4. Jak film ma się do książki?
5. Często trylogia jest traktowana byle jak jeśli chodzi o lekturę szkolną. W jednej szkole to może być Potop, w innej Pan Wołodyjowski, a w innej jeszcze Ogniem i Mieczem. Czy trylogia rzeczywiście może być traktowana w ten sposób, czy należy raczej podsunąć pierwszą część jako lekturę? Czy to tak jakby jako lekturę dać Dwie Wieże albo Powrót Króla a nie Bractwo Pierścienia? A może nie jest aż tak istotna kolejność czytania?
6. Trylogia, a współczesny młody odbiorca. Książka, film, co jest bardziej dla niego atrakcyjne?
7. Czy fakt, że w Ogniem i Mieczem zagrało dużo aktorów znanych pokoleniu urodzonemu w XXI wieku sprawia, że to pokolenie chętniej sięgnie akurat po tą część?
8. Czy można mówić o tym, że oczekiwanie na OiM po Potopie było jak czekanie na Prequele po starej trylogii Gwiezdnych Wojen?
9. Czy rzeczywiście niektórzy aktorzy w OiM nie dorastali do pięt odtwarzając role postaci już wykreowanych we wcześniejszych produkcjach?
10. O co właściwe chodzi z Czeremisem oraz Horpryną?
11. Obecnie na Netflixie jest dostępna kopia z polskimi napisami w momentach dialogów w innych językach. Czy jest to powszechna kopia, czy może bardziej znana jest ta z lektorem nałożonym na te dialogi?
12. Jeśli się nie mylę, to jedyny film w którym zastosowano liczne dialogi w innym języku. Czy dodaje to w pewien sposób prestiżu filmowi?
13. Ogniem i Mieczem, a nastroje polsko-ukraińskie?
14. Jak Onufry Zagłoba, Jerzy Michał Wołodyjowski i Jan Skrzetuski wypadają we wszystkich trzech książkach i filmach. Czy są to ważne postaci w każdej z nich, czy może w niektórych tylko poboczne?
15. Jakie inne postaci łączą trzy tomy?
16. Czy nakręcenie Potopu i Pana Wołodyjowskiego z obsadą z OiM pomogłoby ukazać trylogię w filmach jako bardziej spójne dzieło?
17. Czy przez tak popisowe akcje, spektakularne bitwy jak zdobycie kolubryny w Potopie, liczne pojedynki, a w OiM wysadzenie wieży oblężniczej oraz płynięcie przez jezioro (?) z trzciną w ustach można uznać Trylogię za równie napakowaną akcją i niczym nie ustępującą współczesnym hitom kina?
18. Bohaterowie Trylogii są niezwykle barwni, a odbiorca naprawdę może z nimi sympatyzować. Czy takie postacie w niczym nie ustępują bohaterom współczesnego kina?
19. Henrykowi Sienkiewiczowi zarzuca się nieraz okrucieństwo i epatowanie przemocą. Nie tylko w trylogii, ale także w Krzyżakach, Quo Vadis, czy niektórych nowelach. Czy rzeczywiście polski noblista ma w sobie coś z sadysty, czy może po prostu chciał oddać ducha tamtych czasów?
20. Czy OiM oprócz lekcji historii również dobrze przybliża ukraińską kulturę kozaków?
21. Czy Trylogia będzie atrakcyjna za 100, 500 i 1000 lat?
Dziękuję z góry za pomoc!
Wiele świetnych pytań, na niektóre zdecydowanie się rozgadam, na niektóre nie czuję się odpowiednią do wypowiadania się, ale wiem, że są tu osoby, które na pewno jeszcze swoje obszerne opinie w odpowiedziach na te pytania wyłożą, więc poniekąd taguję @theophan-o, @babinicz, @trzykwadranse, @vampirevalery i @anyone kto się trylogią interesuje i czuje, że chce coś dodać.
To będzie rekordowo długi post...
1.Czy Ogniem i Mieczem po 25 latach dostaje lepszą ocenę i mniej niechęci?
Przede wszystkim od razu może wyłożę karty na stół i powiem, że jeśli chodzi o ekranizację Ogniem i mieczem, to dużo łatwiej mi wskazywać wady niż zalety tego filmu. Wydaje mi się jednak, że powszechnie jest to film lubiany i wiele osób patrzy na niego co najmniej z nostalgią. Czy lepszą ocenę po latach? No nie powiedziałabym, bo też ten film nie zestarzał się zbyt dobrze choćby w warstwie technicznej i wizualnej. Nawet mimo bycia najmłodszą ekranizacją, to dużo gorzej się zestarzał niż Pan Wołodyjowski i Potop.
2. Ogniem i Mieczem nakręcono w 1999 roku. Czy mam dobre odczucia i film ten dość mocno wpisuje się w kanon powiedzmy kina amerykańskiego? Nie ujmuje tu równie ciekawym poprzednikom, ale ta część wybitnie kojarzy mi się z takimi hitami jak Piraci z Karaibów czy Indiana Jones. To naprawdę smakowity kawał dobrego kina przygodowego, które ciężko nie porównać do takich filmów
Jako ktoś kto generalnie mocno interesuje się kinem i przede wszystkim jego historią to tu mam akurat sporo do powiedzenia. W kino amerykańskie wpisuje się o tyle, o ile zdecydowanie do niego nawiązuje i próbuje być jak hollywoodzka superprodukcja z tego okresu. Tyle, że jak Potop naprawdę poziom takiego kina ma, tak Ogniem i mieczem raczej nie dosięga tej skali. W dużej mierze sprowadza się to do budżetu - to 8 milionów dolarów jakie miano na Ogniem i mieczem (swoją drogą mozolnie zbierane i wyskrobane ze wszystkich sponsorów jakich można było zdobyć oraz nawet prywatnych pieniędzy Hoffmana) to jest nic względem budżetów hollywoodzkich produkcji tego typu z tego okresu wynoszących co najmniej kilkadziesiąt milionów. To się na tym filmie odbija i odbiera nam wiele tej przygodowej epickości jaką mogliśmy i właściwie powinniśmy dostać na podstawie prozy Sienkiewicza. Na papierze ten kawał dobrego kina przygodowego jest, na ekranie już go niestety często brakuje. Prawdziwy kawał dobrego kina przygodowego absolutnie rangi kina amerykańskiego to Potop, tam jest ta epickość, przygoda, ta cała charyzma (nie wiem czy film może mieć charyzmę, ale ten go ma), generalny rozmach. Słynne 100 milionów złotych jakie on kosztował jest nieprzeliczalne na dolary, bo tego zwyczajnie się nie da zrobić z PRL-owskimi złotówkami, ale z tym budżetem i kawalerią Mosfilmu oraz całym zapleczem jakie polskie kino wtedy miało dało się zrobić coś co nie odstaje od kina zachodniego. Ja oglądam Potop niczym wszystkie najlepsze westerny i historyczne epickie hollywoodzkie produkcje lat 60-tych. A mamy przecież relacje jakie ten film wywoływał wrażenie i na polskich i na amerykańskich odbiorcach. Nominacja do oscara znikąd się nie wzięła.
3. Czy przez to film trąci zachodem i traci klimat poprzednich części, czy może zyskuje, albo jest jeszcze inaczej?
Trąci zachodem bo trąci efekciarskością filmów z przełomu milenium. Ten montaż i wołające o pomstę do nieba efekty komputerowe to nic tylko inspiracja modą z kina hollywoodzkiego tego okresu. Choćby to jak ten film niemal szczyci się tym, że efekty specjalne robiła do niego ta sama firma, co stworzyła efekty do Terminatora 2 (Terminator 2 to jest arcydzieło jeśli chodzi o efekty specjalne, również te komputerowe). Oczywiście, że Ogniem i mieczem chce być jak zachodnie superprodukcje, ale ostatecznie to co z tego zostaje właśnie jedynie trąci zachodem, a nie jest jak tamte produkcje w dobrym sensie. Klimat nadal swój ma, zresztą dla mnie każda część Trylogii ma trochę inny klimat, także jako książki. A klimat filmowego Ogniem i mieczem zawiera w sobie też znak swoich czasów i to raczej w negatywnym znaczeniu.
4. Jak film ma się do książki?
I to jest ten moment gdzie zostawię pole popisu dla innych, bo książkę czytałam tylko raz w całości i było to już spory czas temu. Do Potopu i PW dużo częściej i chętniej wracam toteż mam dużo lepszy ich obraz w głowie i mogę do filmu porównywać. Książkowe Ogniem i mieczem już mi się za bardzo rozmyło w pamięci.
5. Często trylogia jest traktowana byle jak jeśli chodzi o lekturę szkolną. W jednej szkole to może być Potop, w innej Pan Wołodyjowski, a w innej jeszcze Ogniem i Mieczem. Czy trylogia rzeczywiście może być traktowana w ten sposób, czy należy raczej podsunąć pierwszą część jako lekturę? Czy to tak jakby jako lekturę dać Dwie Wieże albo Powrót Króla a nie Bractwo Pierścienia? A może nie jest aż tak istotna kolejność czytania?
Osobiście Trylogii nie czytałam w szkole i się niezmiernie z tego cieszę, bo dzięki temu mogłam się nią nacieszyć we własnym tempie i bez presji (zresztą i tak w okresie szkolnym, konkretnie na przełomie gimnazjum i liceum). Czytałam jednak jako lekturę Krzyżaków i była to katorga, więc wiem jak skutecznie można do Sienkiewicza zniechęcić. Tu wchodzi kwestia czy w ogóle Trylogia lekturą szkolną powinna być (może wystarczyłyby fragmenty?). Bo to jest moloch, a czas w roku szkolnym jest ograniczony. Wolę być zachęcona do przeczytania całości przez fragment i jakiś zarys fabuły, może nawet i film, zamiast stresować się, że muszę przeczytać trzy tomy Potopu w dwa tygodnie i nie mieć przez to czasu nawet go prawidłowo docenić. Więc tak, potraktujcie w szkole Trylogię byle jak, żebym potem mogła ją potraktować należycie poza szkołą. Wiem, że to herezja co powiem, ale trylogia Sienkiewicza nie jest aż tak niezbędnym dziełem w edukacji. Takie pozycja jak np. Lalka, Pan Tadeusz (już świętej pamięci na liście lektur) to są rzeczy, które napiszą ci maturę i dadzą pojęcie o swojej epoce i nurcie literackim, to pasowałoby dokładnie i należycie przeczytać i omówić. Historyczne przygodówki Sienkiewicza potraktowałabym tu jako opcjonalny dodatek, nie wnoszący za wiele nowego. (ja naprawdę miałam wiele przemyśleń o tym ostatnio, ale nie chcę się rozgadać za bardzo, bo to by już wyszło poza temat) Jeśli chodzi o drugą część pytania, to nie uważam, żeby kolejność czytania Trylogii była szczególnie ważna, na pewno nie tak jak w przytoczonym Władcy pierścieni. LotR to spójna całość i jedna fabuła, kolejna część jest bezpośrednią kontynuacja poprzedniej, zresztą oryginalnie miało to być wydane jako jedna książka. Trylogia to trzy osobne powieści oddzielone od siebie sporymi przeskokami w czasie i każda ma inny zestaw głównych postaci i oddzielną fabułę. Łączą je oczywiście pewne drobne wątki i pojedyncze postaci, jest to jedno uniwersum, ale nie znaczy to, że trzeba zaczynać od Ogniem i mieczem, a kończyć na Panu Wołodyjowskim. Przecież sam Hoffman czytał Trylogię wspak i tak też nakręcił filmy (ofc nie tylko z tego powodu). Osobiście co prawda odradzam czytać Pana Wołodyjowskiego jako pierwszego, bo ta część najwięcej zyskuje właśnie gdy zna się poprzednie, ma wtedy właściwy i największy impakt emocjonalny. Ale Potop na spokojnie można czytać pierwszy, nawet bym polecała w ten sposób, jako że jest to zapewne najlepsza z części i najlepiej pokazująca czym Trylogia jest jak i jej najlepsze elementy. Choć mówię to kompletnie zapominając o tym, że jest najgrubszy i pewnie najbardziej zniechęca nowego, zwłaszcza młodego czytelnika. Zaczynanie od Ogniem i mieczem to lawful opcja. Szanuję, sama tak czytałam. Wtedy każda kolejna część jest tylko lepsza.
6. Trylogia, a współczesny młody odbiorca. Książka, film, co jest bardziej dla niego atrakcyjne?
Potop Redivivus zrobiono dziesięć lat temu poniekąd w celu zachęcenia nowego pokolenia odbiorców i osobiście (choć sama tej wersji nie lubię bo jako fan istnieje dla mnie tylko oryginalna pełna wersja) myślę, że dla młodego, współczesnego odbiorcy to faktycznie jest pewnie najatrakcyjniejsza forma Potopu z jaką można się zapoznać. Ale szczerze to nie mam pojęcia jaką wersję Trylogii młody odbiorca naprawdę znalazłby atrakcyjną. Czy może Ogniem i mieczem właśnie bo jest najnowsze?
7. Czy fakt, że w Ogniem i Mieczem zagrało dużo aktorów znanych pokoleniu urodzonemu w XXI wieku sprawia, że to pokolenie chętniej sięgnie akurat po tą część?
Coś w tym może być. Nie mam tu więcej do powiedzenia bo ja żyję tak bardzo nie w XXI wieku jeśli chodzi o filmy i aktorów, że dla mnie ci współcześni aktorzy to jest coś negatywnego xD
8. Czy można mówić o tym, że oczekiwanie na OiM po Potopie było jak czekanie na Prequele po starej trylogii Gwiezdnych Wojen?
Nie jestem pokoleniem, które przeżyło ten szalony czas, ale skojarzenie niezwykle zabawne i myślę, że jest w tym wiele trafności.
9. Czy rzeczywiście niektórzy aktorzy w OiM nie dorastali do pięt odtwarzając role postaci już wykreowanych we wcześniejszych produkcjach?
No cóż. Wołodyjowski w Ogniem i mieczem jaki jest każdy widzi i każdy tęskni za Łomnickim (każdy czytaj przynajmniej ja). Na jego przykładzie to najbardziej widać, ale też wypełnienie butów po kimś takim jak Łomnicki, zwłaszcza w tak ikonicznej roli, to jest zadanie jakiego nie życzę nikomu, bo też nikomu by się nie udało. Zamachowski też próbuje za bardzo być jak swój poprzednik i to również nie pomaga. Może jakby wykreował jakiegoś nowego Wołodyjowskiego byłoby to coś mniej przykrego do oglądania. Mniej negatywne odczucia daje Zagłoba, bo choć faktycznie Kowalewski jest tym Zagłobą powszechnie uważanym za najsłabszego, tak przynajmniej tą postać zawsze grał inny aktor, więc kontrast nie jest taki duży i myślę, że Zagłoba z Ogniem i mieczem dorasta do tych pięt poprzedników, nawet jeśli tylko do pięt. Zresztą on miał swoją ikoniczną trylogiową postać w Rochu Kowalskim i to jest nawet zabawne patrzeć, jak sam stał się swoim wujem.
10. O co właściwe chodzi z Czeremisem oraz Horpryną?
Też chętnie się dowiem.
11. Obecnie na Netflixie jest dostępna kopia z polskimi napisami w momentach dialogów w innych językach. Czy jest to powszechna kopia, czy może bardziej znana jest ta z lektorem nałożonym na te dialogi?
Tu też poczekam na wypowiedź eksperta od Oim.
12. Jeśli się nie mylę, to jedyny film w którym zastosowano liczne dialogi w innym języku. Czy dodaje to w pewien sposób prestiżu filmowi?
Jedyna część Trylogii z tym zabiegiem i myślę, że dobrze to filmowi robi, dodaje autentyczności, nie wszyscy gadają nagle po polsku. Może nie nazwałabym tego prestiżem, ale jak najbardziej jest to jedna z nielicznych rzeczy dodających Ogniem i mieczem jakości w mojej opinii. Imaginujcie sobie co by było, gdyby w Potopie istniał ten niemiecki i szwedzki? To by było piękne.
13. Ogniem i Mieczem, a nastroje polsko-ukraińskie?
Znawca tego tematu się powinien znaleźć, ale nie jestem nim ja.
14. Jak Onufry Zagłoba, Jerzy Michał Wołodyjowski i Jan Skrzetuski wypadają we wszystkich trzech książkach i filmach. Czy są to ważne postaci w każdej z nich, czy może w niektórych tylko poboczne?
Osobiście postrzegam Wołodyjowskiego jako praktycznie głównego bohatera Trylogii, bo nie tylko jest on w każdej części istotną postacią, ale też w trzeciej staje się główną, nawet tytułową postacią i to wokół jego śmiercią kończy się cała Trylogia. Michał właściwie z każdą części staje się ważniejszą postacią i przechodzi, może nie jakąś spektakularną, ale bardzo wyraźną przemianę od młodego zawadiaki po dojrzałego i niezwykle zasłużonego dowódcę. Na kartach Trylogii widzimy całą jego karierę od pojedynku z Bohunem, który okazuje się przełomowy (pokonanie Bohuna jest w następnych tomach regularnie przypominane) po dowodzenie obroną Kamieńca. Jest najlepszym przyjacielem Skrzetuskiego i mentorem dla Kmicica, główni bohaterowie dwóch pierwszych części by bez niego nie zwojowali tyle co zwojowali. Jest niezwykle ciekawą postacią i powszechnie uwielbianą. Słynny Mały rycerz, pierwsza szabla Rzeczypospolitej. Dla mnie to on jest głównym bohaterem Trylogii, jeśli takiego można wskazać. Łomnicki oczywiście na filmach jeszcze dodał niezwykle wiele tej postaci, o Zamachowskim już mówiłam wyżej. Z kolei Jan Skrzetuski pojawia się w każdej części, ale po byciu głównym bohaterem Ogniem i mieczem już tylko niknie. W Potopie jest jednym z drugoplanowej ekipy około Wołodyjowskiego, ale w Panu Wołodyjowskim jest już całkowicie zepchnięty na ostatni plan pojawiając się tylko na samym początku i, co myślę jest nawet całościowo bardziej znaczące, w epilogu razem ze swoimi synami. W filmach poza Oim też go nie uświadczymy. Jego postać więc wychodzi bardziej jako satysfakcjonująca klamra, niż faktycznie istotny element w całej Trylogii. Co innego Zagłoba, którego obecność w każdej części jest niezmienna i stała. Nigdy głównym bohaterem nie był i nie będzie, ale zawsze pozostaje niesamowicie charakterystycznym elementem, bez którego Trylogia nie byłaby Trylogią. Najbardziej ginie pewnie w Potopie, bo nie jest bezpośrednio związany z pierwszoplanowym Kmicicem, ale wciąż serwuje nam od czasu do czasu ikoniczne sceny razem z Wołodyjowskim i ekipą. Najbardziej nieprzerwanie obecny jest za to w Panu Wołodyjowskim, ale w Ogniem i mieczem jest najbardziej aktywny i jego postać ma tam największą moc sprawczą ze swoich trzech wystąpień. Chociażby ratuje Helenę, co zresztą jest momentem gdy naprawdę dobrze tego Zagłobę poznajemy, nie tylko jako rubasznego szlachcica lubiącego popić. Filmowy Zagłoba to w każdej części inna bajka, ale w jakiś sposób każdy z nich idealnie pasuje do filmu w którym jest.
15. Jakie inne postaci łączą trzy tomy?
Przede wszystkim Anusia Borzobohata-Krasieńska, której na filmach nie uświadczymy (tylko epizodycznie na początku Przygód pana Michała), ale jest stałym elementem książek i w dodatku jedną z ciekawszych postaci kobiecych tam. Wszyscy się w niej kochają, a ona świetnie to wykorzystuje. W Ogniem i mieczem wszyscy toczą o nią pojedynki, ale ostatecznie zaręcza się z Podbipiętą, po którym dziedziczy ogromny majątek. W Potopie pojawia się najpierw w jednej z pobocznych przygód Kmicica, gdzie zakochuje się w Babiniczu, a następnie zaprzyjaźnia w Taurogach z Oleńką i razem z nią stamtąd ucieka. Gdy okazuje się, że Babinicz to Kmicic, decyduje się ostatecznie wyjść za zakochanego w niej od zawsze Wołodyjowskiego. Na początku ostatniej książki jednak nagle umiera jeszcze przed ślubem dając w Panu Wołodyjowskim miejsce na nowe miłosne perypetie dla Michała. Postać dodająca Trylogii wiele z komedii romantycznej, nawet jej śmierć takową paradoksalnie rozpoczyna. To zdecydowanie najważniejsza z tych innych postaci łączących Trylogię, ale mamy też takie postaci jak choćby Charłamp zawsze gdzieś w okolicach ekipy Wołodyjowskiego się przewijający. Zastanawiam się teraz, czy i Helena nie pojawia się w każdej części, ale nie jestem pewna czy w Potopie faktycznie się pojawia, czy tylko ją wspominają.
16. Czy nakręcenie Potopu i Pana Wołodyjowskiego z obsadą z OiM pomogłoby ukazać trylogię w filmach jako bardziej spójne dzieło? Dużo chętniej zobaczyłabym coś odwrotnego, gdzie to Ogniem i mieczem ma obsadę Potopu i Pana Wołodyjowskiego. Ale jeśli chodzi o spójność to przynajmniej w każdej części mamy Olbrychskiego haha
17. Czy przez tak popisowe akcje, spektakularne bitwy jak zdobycie kolubryny w Potopie, liczne pojedynki, a w OiM wysadzenie wieży oblężniczej oraz płynięcie przez jezioro (?) z trzciną w ustach można uznać Trylogię za równie napakowaną akcją i niczym nie ustępującą współczesnym hitom kina?
Sekwencje akcji są i to często naprawdę spektakularne, ale czy bym to nazwała dorównywaniem współczesnym hitom kina? Trochę mocne określenie. Trudno mi takie rzeczy porównywać. Trylogia to zdecydowanie wielkie kino historyczne, przygodowe, eastern, nawet akcji momentami, ale czy jakby któryś z tych filmów puścić dziś w kinie, to byłby to powszechny hit? Chciałabym. Choć jakby powstała jakaś współczesna ekranizacja, to pewnie byłaby hitem tak jak i Oim te 25 lat temu.
18. Bohaterowie Trylogii są niezwykle barwni, a odbiorca naprawdę może z nimi sympatyzować. Czy takie postacie w niczym nie ustępują bohaterom współczesnego kina?
Postaciom nic nie mogę zarzucić, w większości przypadków ponadczasowe i spokojnie zawojowałyby i we współczesnej ekranizacji.
19. Henrykowi Sienkiewiczowi zarzuca się nieraz okrucieństwo i epatowanie przemocą. Nie tylko w trylogii, ale także w Krzyżakach, Quo Vadis, czy niektórych nowelach. Czy rzeczywiście polski noblista ma w sobie coś z sadysty, czy może po prostu chciał oddać ducha tamtych czasów?
Kiedy porówna się go do innych pisarzy swojej epoki to wcale nie wyróżnia się jako najbardziej brutalny. Od razu przychodzą mi do głowy Popioły Żeromskiego, które realizmem i właściwie często skupianiem się na krwawych, makabrycznych widokach biją Sienkiewicza na głowę. Sienkiewicz swoje mocne opisy ma (najbardziej chyba nabijanie Azji na pal), ale to są akapity, które na większą skalę pojawiają się raz, góra dwa razy na książkę. Sama przemoc w fabule - pojedynki, bitwy, sceny tortur czy palenie wiosek i mordowanie ludności - to jak dla mnie zwyczajne opisywanie przez Sienkiewicza tamtych czasów. Przecież Trylogia opowiada przede wszystkim o wojnach, a o nich bez okrucieństwa i przemocy nie da się opowiedzieć. Zwłaszcza, że często te sceny działają jak kubeł zimnej wody po innych wesołych przygodach bohaterów i dają nierzadko pole do refleksji. To jest jeden z integralnych elementów tych książek, ale nie nazwałabym tego wadą.
20. Czy OiM oprócz lekcji historii również dobrze przybliża ukraińską kulturę kozaków?
Czekam na odpowiedź osoby znającej się na kulturze kozackiej.
21. Czy Trylogia będzie atrakcyjna za 100, 500 i 1000 lat?
Skoro wciąż była atrakcyjna 100 lat po publikacji, to myślę, że będzie i za 1000. Niby tak wielkiej rzeszy fanów Sienkiewicza jak może kilka pokoleń temu aktualnie nie uświadczymy, ale też czy we Francji uświadczymy wielkie rzesze fanów Trzech muszkieterów, a przecież ekranizacje tego powstają non stop, mniej więcej co 10 lat i wciąż są popularne. Może jakby powstała ekranizacja Trylogii na miarę naszych czasów, skierowana pod kolejne pokolenie odbiorców (serial na Netflixie? dla takich fanów jak ja to trochę straszna wizja, ale obiektywnie ma to sens) to podtrzymałaby popularność dzieł Sienkiewicza na kolejne lata. To zawsze kwestia nowego spojrzenia na dane dzieło, odkrycie w nim czegoś, co będzie rezonowało ze współczesnym odbiorcą. Przecież nawet gdy popatrzeć na interpretacje Trylogii tworzone tu na tumblrze współcześnie, to są to nierzadko rzeczy, które wielu fanów kilka pokoleń temu przyprawiłyby o zawał. Ale cieszą one dzisiejszego czytelnika i utrzymują trylogię atrakcyjną.
Dziękuję bardzo za okazję do wygadania się na tyle tematów!
28 notes
·
View notes