Tumgik
#empatyczny
Text
"Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzane nam zło."
- Kardynał Stefan Wyszyński
18 notes · View notes
drifftingg · 1 month
Text
Ej jest 3:07 i jadę pociągiem i ogólnie słuchajcie - więc mówicie czasami (zaraz się okaże kto), że jako grube osoby myślicie ze nikt nie pomyśli ze macie anoreksje - ja myślę! Jak widzę takie grubsze osoby (pospolitym okiem grube a nie waszym spaczonym) to sb mysle czy ta osoba lubi swoje ciało (bo jak nie No to ma przesrane a jestem empatyczny jeśli chodzi o ten aspekt) - i także sobie mysle w przypadku dziewczyn częściej czy ta osoba się glodzi itd czesto jak już ed i osób grubszych to idzie hardcore (tak generalizuje po postach) i fastuja jak szalone (ciekawe bardzo czy im łatwiej (Btw nie chodzi mi o to że to dla njch proste tylko ze dłuższe fasty typu 100h u osób z mała tkanka tłuszczowa a dużą może u nich jest co spalac) a może to nienawiść do ciała bo przecież u osoby 40kg nadal jest jakaś tkanka tłuszczowa (ja wam nie powiem bo nie wiem czy im mniej tłuszczu tym się trudniej spała - na pewno człowiekowi w tym ciele - tak, ale czy organizm na poziomie komórkowym to nie wiem)
Na roku mam dziewczynę która ma dziare samej siebie jako grubaska lekkiego intrygujące mam nadzieje ze sb uwielbia
8 notes · View notes
happyg-olucky · 9 months
Text
W niedzielę poszliśmy na ostatni spacer na plażę, pogoda była niezła, sporo ludzi spacerowało. My posiedzieliśmy przy naszym wyjściu, poroblismy zdjęć i zbieraliśmy się z powrorem bo dochodziła już 21. Zrobiliśmy sobie z D. Dwa ostatnie zdjęcia, Zarzucilam torbę na ramię, patrzę nie ma Mieszka. Krzyknęłam do D. I Karelajn rozglądamy się i nie ma go. Minutę wcześniej robiłam mu zdjęcie. ( Dokładnie minutę bo potem sprawdzałam w tel. )Potem wszystko potoczyło się jak jakiś zły sen, nie wiem czy jestem w stanie to opisać. Zaczęliśmy biegać szukać wołać, nic. Każdy w inną stronę. D. Pobiegł w jedną, wrócił i nic. Ja całe wyjście z plaży, w lesie już się sciemnialo. A. minuty uciekały, pamiętam już chyba tylko przebłyski, płaczącego i krzyczącego M. , który wolał, że nie chce stracić braciszka,przerażony D. który w pewnym uwierzył, że go zmyla fala ( bo były wielkie i czerwona flaga cały dzień) i wskoczył jak stal do wody. Telefon na 112. Telefony od jakiś obcych ludzi którym K. Dawała mój numer, bo jej się rozładował tel. syrenę na znak że ratownicy strażacy ogłaszają zbiórkę. Pamiętam, że ja nie byłam w stanie spojrzeć w stronę morza, było takie ciemne i groźne. Tak minęło prawie pół godziny, prawie pół godziny niewyobrażalnego strachu i czegoś czego nawet nie potrafię opisać, jakiejś czarnej dziury. D. Był w tej wodzie, Karelajn w drugim kierunku szukała i zaangażowała do pomocy jakiś ludzi. Ja z Mikim rozpytawalam i szukałam w okolicach wyjścia i usłyszał to nadchodzący facet i mówi że chyba widział takiego chłopca przy kolejnym wyjściu ale to już ileś minut temu. Pytał czy miał łopatkę, tak miał, nie czekał na mnie I ruszył biegiem w tamtym kierunku, ja wywołałam D. I on za nim. Potem pamiętam nadbiegającego z powrotem tego człowieka w białej koszulce, który mówi że mały jest już z tatą. Dosłownie upadłam na kolana na tym piachu i zalam się łzami. Obcy człowiek mnie podnosił przytulał i pocieszał. Za chwilę D dotarł z małym , też niewiele pamiętam, tylko widok jego buźki i ulgę.
Mieszko był zdziwiony nasza paniką,popłakał się jak zobaczył ,że my płaczemy. Powiedział, że on tak specjalnie chcial pójść do temtego wejścia i wrócić, nie wiedział po co. Jak się zorientował że jest sam, podszedł do jakis kobiet i powiedział że się zgubił, powiedział jak się nazywa opisał mnie, potem ona mi powiedziała że rezolutnie podał dużo szczegółów. Ale nie pamiętal nr. telefonu. Odnalazła mnie i napisała na fejsie już jakieś 10 min wcześniej, oczywiście wtedy nie zauwazylam. Kiedy ten człowiek w białej koszulce i D. Tam pobiegli one już go odprowadzały w naszą stronę.
Ostatecznie udało się odwołać alarm zanim przyjechały służby. Właściwie to kiedy dostałam info że się znalazł to byłam na linii z jakimiś ratownikami chyba z Pucka. Potem już wiedziałam, że podjedzie jeszcze Policja i żeby z nimi porozmawiać. Sama do nich poszłam jak zobaczyłam ze podjechali. Pamiątka z tych wakacji będzie mandat za zgubienie dziecka. Ale ogolenie byli bardzo empatyczni i ok. Schodziliśmy z tej plaży zupełnie po ciemku. Pół nocy przeplakaliśmy chyba wszyscy. Wyrzutów,że na tą minutę spuscilismy go z oka nie pozbędziemy się pewnie nigdy. I tego Ze uwierzyłam, że nam takie rzeczy się nie zdarzają, że przecież jesteśmy tacy odpowiedzialni, pilnujemy, no i przecież nasze dziecko takie mądre i rezolutne i nie wpadnie na pomysł ,żeby uciec. Ja zostałam z kolejną trauma. Ale też wielką wdzięcznością, że mamy nasze słoneczko przy sobie bezpieczne. Człowieka w białej koszulce też zapamiętam na zawsze chociaż zupełnie nie pamiętam jak wyglądał.
28 notes · View notes
jacobgraphy · 6 months
Note
Ile masz lat? Czym się zajmujesz? Skąd w tobie tyle empatii?
Mam 22 lata. Aktualnie szukam pracy, też szukam motywacji do tych poszukiwań. Zaczyna mi je brakować.
Bym nie powiedział że jestem jakoś bardzo empatyczny. Często jak ktoś mi mówi że coś u niego jest nie dobrze to pytam się co się dzieje i jak ta osoba zaczyna opowiadać, często nie potrafię nic sensownego odpowiedzieć. Jedyne co mogę zrobić zawsze to okazać współczucie. Jestem wysoko wrażliwy.
Bardzo często jest to utrapieniem. Jak z kimś rozmawiam o jego problemach często zaczynam się martwić o tą osobę. W szczególności jeśli ta osoba ma się bardzo źle sie ma. Wtedy przychodzą mi do głowy myśli czy na pewno ta osoba nic sobie nie zrobiła.
Nieraz tak myślę że trzeba być jednak w życiu trochę egoistą. Ponieważ nie warto się martwić o wszystkich ponieważ mało kto będzie się martwić o nas. Zdarza się że nieraz na tyle mocno się martwię że źle się czujemy. Wtedy musimy zadać sobie pytanie czy osoba o którą się martwimy czy ona też o nas też kiedykolwiek by się o nas tak martwiła.
Dziękuję za pytanie 🙂
Miłego wieczoru i weekendu 😊🍂
15 notes · View notes
myslodsiewniav · 7 months
Text
Trochę o realizacji półtoramiesięcznego projektu :P i trochę o budzącej reflekcje książce
22-09-2023
Obecnie mam w domu taaaaaaki syf, że głowa mała. Wybebeszyłam WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO co nadawałoby się do wystawienia na sprzedaż. Wyrzuciłam kilka rzeczy do śmieci - porozciągane i dziurawe. A te, które moim zdaniem są fajne fotografuje, mierze i wystawiam.
Korzystając z rad wprawionej sprzedawczyni (dziękuję <3 elpopo) i szkoleń marketingowych wypróbowałam co działa, a co nie działa. Właśnie kończę trzeci tydzień sprzedaży na Vinted po chyba ośmiu lat powtarzania, że "szkoda to wyrzucić, schowam do szafy i wystawię na Vinted, ale obfotografuję to JAK BĘDĘ MIAŁA CZAS" -_-" No i czasu nie było. Osiem lat chomikowania i masę rzeczy wyrzuconych. A potem siostra mojego faceta zostawiła mi dwa wory ciuchów i zaczęłam tonąć w ciuchach i workach. Aż do teraz. Obfotografowane, pomierzone, opisane.
Wczoraj kupiłam worki próżniowe - frustruje mnie, że to wszystko nie sprzedaje się "od ręki", ale trudno, nic na to nie poradzę. Ale miejsce w przestrzeni zamierzam odzyskać dlatego to co już wystawiłam leci do worków próżniowych i głęboko na najwyższą półkę szafy, za walizkę podróżną. Chcę odzyskać przestrzeń.
Wczoraj sprzedał się mi pierwszy zestaw. Bardzo mocno zeszłam z ceny, ale I TAK zarobiłam na tym 100zł. To nie zwraca się biorąc pod uwagę czas jaki przeznaczam na fotografowanie i mierzenie, opisywanie itp. ALE to zawsze jakiś pieniądz i zarazem dochód.
Mam nadzieję we wrześniu zamknąć projekt "ciuchy na Vinted". Potem będę po prostu dodawać bieżące rzeczy, ale póki co chcę się wypstrykać z tych od lat zalegających ciuchów, które dla kogoś mogą stać się ulubioną sukienką/sweterkiem/spodenkami. Jak je pochowam do worków próżniowych i zostawię wystawione w sieci to będę mogła skreślić jedną z pozycji z listy TO DO, którą od lat przekładałam "na jutro" - "wystawić ciuchy na Vinted". To naprawdę ciężka robota - tak jak myślałam. I to mnie hamowało przed rozpoczęciem tego procesu przez miesiące. A teraz już chyli się ku końcowi... Zostają jeszcze koszule, koszulki, spodnie i płaszczyki. MOŻE jedna kurtka zimowa i kilka fatałaszków bieliźnianych. Fotografie robić będę do końca września, a wstawiać pewnie jeszcze do połowy października.
Wychodzi na to, że to był mój "duży projekt".
Wczoraj też jeden sweterek wpadł mi "w viral" - nie minęły jeszcze 48h od zamieszczenia ogłoszenia, a już ma prawie 300 kliknięć, masę dodań "ulubionych" i kilka rażąco niskich ofert kupna. Cóż, zobaczymy jak będzie. Dziwi mnie, że to akurat ten sweterek - fajny jest fasonem, ale to sama sztuczność. Mam wystawione ciuszki z lepszym składem - w tym pożegnałam się z bawełnianym sweterkiem w beżowy melanż, który moje koleżanki od lat próbowały ode mnie wydębić, bo taki fajny. xD A on nie cieszy się tak wielkim zainteresowaniem, jak ten sztuczny sweterek - O. twierdzi, że to przez zdjęcie dające klimat "jesieniarski"., że tylko dyniowego latte na sojowym brakuje do wypełnienia obrazka. No nie wiem. Chcę go sprzedać za max 37, a min 34 zł. To nie jest dużo w skali tego za ile takie swetry nówki z sieciówki chodzą. A jakoś nie schodzi pomimo virala.
Ogólnie moje nastawienie w związku z ponad miesięcznym "projektem Vinted" i całym procesem jest takie: jak odejdą te rzeczy, to zrobi się wreszcie miejsce na NOWE. Czymkolwiek to NOWE będzie. Na pewno będzie więcej przestrzeni w malutkim mieszkaniu. To jest mój cel - pozbyć się starych rzeczy, które zalegają.
I napawa mnie ta myśl spokojem.
Realizowałam w tym tygodniu "projekt Vinted" słuchając tej książki:
Tumblr media
I och boy...
Książkę polecam i uważam ją za solidny, empatyczny i wyraźnie kreślący środowisko reportaż.
Z wieloma tezami, postawami i twierdzeniami bohaterów reportażu się absolutnie nie zgadzam. Ba! Czuję masę sprzeciwu, a po wysłuchaniu kilku rozdziałów pod rząd czułam się po prostu brudna. Tak emocjonalnie (jeżeli mogę to tak ująć). Jednocześnie te tezy, postawy i twierdzenia reprezentowane przez bohaterów są tym czego się jeszcze 2-3 lata temu straszliwie bałam - że tylko tacy mężczyźni mogą stanąć na mojej drodze, że będą wobec mnie zachowywać się tak, jak ci bohaterowie...
Mam dużo myśli związnych z tą książką, dużo rozkmin.
Taka najbardziej podstawowa i która była już wyjściem do rozmów z moim chłopakiem, z moimi kolegami i koleżankami (jak mam przez chwilę w ciągu dnia siłę na interakcję z innymi ludźmi - bo nadal ciężko u mnie z tymi siłami, chociaż jest w sposób widoczny lepiej - to zdarzało mi się o tej książce dyskutować z różnymi osobami, tym bardziej w kontekście tego co w tym tygodniu znowu Korwin-Mikke odimbił podczas spotkania Fundacji Patriarchat, ich postulatów i ogólnie praw kobiet) to refleksja na temat tego, że WSZYSCY (my = ludzie na całym świecie) doświadczamy bólu, samotności, niemiłości i wszystkich nas to uczucie kaleczy. Niektórych okalecza i idą przez życie z tymi ranami. Życie nie jest sprawiedliwe i wszyscy zaczynamy z trochę innego miejsca: czasem bez wsparcia przyjaznego środowiska, bez akceptacji rówieśników, bez wsparcia rodziców, w emocjonalnej oziębłości, z chorobami psychicznymi, bez kapitału kulturowego, finansowego, mieszkaniowego i wielu, wielu, wielu innych czynników. A jednak doświadczając podobnych rzeczy, podobnych wydarzeń, braków, niezaspokojonych potrzeb potrafimy to przefiltrować przez tak DRASTYCZNIE RÓŻNE sita, dojść do tak odległych wniosków, ułożyć z tych wniosków prawidła według których działa świat... To fascynujące, jak ludzie mając do "zabawy" te same klocki mogą z nich utworzyć tak odległe światy. Jak to się dzieję, że doświadczenia, które mogą nas zbliżać, mogą rodzić empatię i więzi - tak nas oddalają...?
Ludzie są fascynujący.
To banalna refleksja, bardzo powierzchowna w sumie, ale zarazem pozostawiająca miejsce na zadumę i brak oceny, na akceptację, że ktoś ma tak bardzo inaczej niż ja i to też wynika z potrzeb i tęsknot tej osoby...
I ten aspekt mam już przegadany, przeanalizowany, zasymilowany.
Uspokaja mnie myśl o tym, że samotność jest wpisana w ludzkie życie, że sami na świat przyszliśmy i sami z niego odejdziemy dlatego trzeba dbać nieprzerwanie o relację z sobą samym - to być może najbardziej burzliwa i najtrudniejsza relacja KAŻDEGO żyjącego człowieka. Poznanie tej osoby, tego ciała, jego mroków i jasności to jest ogromna podróż. Każdemu - w tym sobie - życzę jak najwięcej romansu w tej przestrzeni. I dojścia do współpracy i przyjaźni. Ale to trudne... niemniej myślenie o samotności w ten sposób (nie umniejszając całemu bólowi jaki z samotnością jest związany!) mnie zawsze podbudowuje, daje mi siłę: bo na coś mimo wszystko mam wpływ...
To co mi nie daje spokoju, a co uwydatniła ta lektura to... poczucie bycia oszukaną. Znowu. I to przez tą samą osobę xD. Znowu. Ech. Wiele z przytoczonych w książce haseł, wiele miejsc (w sieci), wiele slangowych określeń i przekonań co do relacji damsko-męskich to jest coś co słyszałam NIE RAZ będąc w związku z moim byłym chłopakiem. I podczas powrotów do niego. Coś co budowało moje wyobraźnie o działaniu relacji damsko-męskich jakich oczekują mężczyźni i zarazem co mnie przerażało, powodowało panikę, bo JA TAKICH RELACJI NIE CHCIAŁAM BUDOWAĆ, chciałam inaczej, a to "inaczej", którego chciałam i na które on się zgadzam, co do którego zapewniał, że też go chce okazywało się być z jego kłamstwem. A potem wracał do haseł, do opowieści, do tłumaczenia mi "jak myślą mężczyźni" itp. Tej jego wizji świata nie potrafiłam objąć zrozumieniem: nie wiedziałam gdzie zaczyna się prawda i kończy kłamstwo, co jest u podstaw, co jest mechanizmami. Do tego próbowałam znajdować jakieś części wspólne z moją definicją miłości i moim pojmowaniem "budowania związku" - łeb pulsował od tych fikołków, wykluczających się oświadczeń, niezaadresowanych potrzeb, zarzutów... I były rzucane hasła, były strzępki o których wyjaśnienie prosiłam, a ich nie dostawałam i w sumie nie wiem dlaczego: dlatego, że nie potrafił o tym mówić (pomimo własnego bólu i głębokiej potrzeby zaspokojenia własnych tęsknot, których nie spełniałam i nie rozumiałam czego on chce, dlatego pytałam wprost, a on wolał manipulować i kłamać, robić uniki, niż poprosić wprost odsłaniając się i pokazuję najmiększą część swoje "ja"?)? Czy dlatego, że nie chciał, bo wiedział, że gdy poznam jego światopogląd, system wartości i potrzeby to odejdę, odrzucę (dlatego wolał półprawdy, kłamstwa, manipulacje i utrzymywanie nieprawdziwego obrazu swojej osoby, aby sprawiać wrażenie, że zaspokaja moje potrzeby)?
Kurde, ciężkie.
Tym cięższe, że w skali w której sami bohaterowie reportażu mierzą to, czy mężczyźnie przysługuje kategoria "przegryw" mój ex nie łapie się w taaaaak wielu polach... a miał na ich punkcie wiele emocji, wiele złości. Wielokrotnie przy mnie o tym wspominał. Pamiętam na pamięć ile liczy obwód jego głowy do cholery! Na przykład twierdził, że "nie ma twarzy czada", na co reagowałam parsknięciem, bo to był mierzący niemal 2 metry, barczysty, ciemnowłosy facet z kwadratową szczęką. Pytałam go - jak mi wyjaśniał te wszystkie "Chady", "Stacy", "Becky" itp - czy on kiedyś widział się w lustrze? Klasycznie przystojny typ! Kwadratowa szczęka, regularne rysy, bujny zarost! O czym on gada!? A ona się wkurzał prezentując całe swoje ciało: że może to (twarz) jest okay, ale cała reszta (ciało poniżej twarzy) to jakaś porażka, to jest definicja przeciwieństwa Chada. Przypomnę: facet prawie 2 metry wzrostu (a "przegrywy" licytują się między sobą, czy to miało przysługuje osobom poniżej 180 czy 177 czy 160...). Tak go zapewniałam, że jest piękny, że mi się podoba, że żałuję, że nie może spojrzeć na siebie moimi oczami... Aż się poddałam: to on sam, najlepiej na terapii powinien zbudować pewność siebie, a nie podkarmiać się czasami komplementami. Teraz wiem, że na 99% przebywał w sieci w środowisku z którym się identyfikował i z którym WYBIERAŁ się identyfikować poprzez objętą perspektywę również na własne ciało. Twierdził, że kobiety żądzą światem (no jego światem na pewno: despotyczna babcia i matka), mówil o tych alfach, beciakach, gówniakach, o jakiś teoriach ewolucyjnych i umiejszał logice rozmowy i wymiany poglądów (i to go i mnie doprowadzało do szaleństwa: proponowany przeze mnie model rozmowy jak równy z równym, z przestrzenia na okazanie wrażlwiości i omówieniem potrzeb był dla niego jak zaprzeczenie wszystkiego czegoo z czasem nauczył się ze środowiska wszelkich pillów - to nas prowadziło to frustracji, do omawiania celów omawiania problemów zamiast akceptowania jakiegoś logicznego tylko dla jednej strony sposoby rozwiązania problemu. Bez rozmów. Z zarzucaniem złych intencji... Ech). Odnośnie innych "wymiernych" klasyfikujących mojego exa w kategorii może nawet nie przegrywa, on jakieś inne określenie wobec siebie używał (w końcu miał dziewczynę i uprawiał seks), ale udowadniał mi MULTUM cech na temat których miał kompleksy, a o których nie będę pisać z szacunku. Do tego nie jest chory psychicznie... ale jego zaburzenie osobowości nie pomaga w budowaniu zdrowych relacji (serio, brak choroby zamiast cieszyć tylko dołował, bo odbierał punkty do uważania się za osobę przynależną do środowiska do którego przyjanleżność ewidentnie czuł - a moje zapewnienia, że z tym zaburzeniem można pracować go frustrowały i obrażały, budziły złość... Nie rozumiałam tego, ale wygladało to tak, jakby żałował, że nie jest chory, bo wtedy znałby zasady, przynależałby tam, gdzie przynależeć chciał, to by wyjaśniało inne wydarzenia w jego życiorysie... Teraz, po lekturze tej książki rozumiem to, kiedyś nie potrafiłam, a on nie potrafił mi tego wyjaśnić).
Najgorsze w tym wszystkim jest podejście tego środowiska do kobiet - jak do istot z innego świata, jak do czegoś między zwierzętami, a matką zapewniającą potrzeby emocjonalne; kobiet nie jest i nie może być partnerką w związku, może mieć potrzeby ale tylko takie na jakich zaspokajanie "przegryw" i "incel" jest gotowy, a seks to nadrzędny cel do osiągniecia przez mężczyznę, najważniejsza wartość płynąca z bliskości. A wraz z tą optyką, z tym uprzedmiotowieniem, wciśnięciem w ramki i indywidualne oczekiwania bycia Manic Pixie Dream Gril takiego randowmowego "Przegrywa", z odgórnym odrzuceniem przyzwolenia na bycie sobą, ze swoimi wadami i zaletami było zdanie sobie sprawy, że to WSZYSTKO było to czego się obawiałam wychodząc do mężczyzn, chodząc na randki, piszą na Tinderze. W ogóle myśląc o PONOWNYM wejściu w związek z nową osobą! I nagle spłynęło olśnienie: było tak nie dlatego, że coś na którymś etapie życia sobie wkręciłam, że tak działają relację międzyludzkie tylko dlatego, że byłam z osobą, którą kochałam, która kochała mnie, to było pierwsze doświadczenie miłosne. I która (ta osoba, mój ex) nauczyła mnie miłości nie nazywając NIC Z TYCH RZECZY WPROST (zazwyczaj), ale zarazem ucząc mnie poprzez doświadczenie tych prawideł, którymi jego świat się rządził.
Rodzi to złość, niezgodę, poczucie bycia oszukaną. Znowu.
Cieszę się, że teraz jestem w innym miejscu w życiu.
Cieszę się, że mój obecny partner pokazuje mi, że związek może wyglądać tak bardzo inaczej i zarazem być wszystim o czym marzyłam lub nie odważałam się marzyć. I być zwykły, zwyczajny. Spokojny. Bezpieczny.
Ech.
Inna rzecz o której myślałam czytając ten reportaż: niektóre z tych skrajnych poglądów, niektóre bardzo wokalne niesprawiedliwe stwierdzenia, niektóre przekonania o działaniu świata (ale w rewersie) jeszcze 2-4 lata temu sama miałam, sama je reprezentowałam. Mówił przeze mnie BÓL i samotność, tęsknota. Mówiło poczucie niesprawiedliwości, rozdarte rany, zawiedzione zaufanie i poczucie braku miłości. Łzy mi w oczach się kręciły, kiedy czytałam o chłopakach, którzy tęskną za tym by kogoś w życiu za rękę potrzymać. Ja to czułam. Ja to znam. Rozumiem potrzebę, głęboką i wiążącą w gardle szloch tęsknotę za bliskością, za dotykiem, za akceptacją. Za banalnym dotykiem! I życzliwością! Nie mówiąc o budowaniu głębszych relacji, więzi, poczucia, że można w kimś mieć oparcie. Sam dotyk po takim poście wieloletnim od bliskości z drugim człowiekiem, samo muśnięcie rąk to jest jak trzęsienie ziemi. Nie dziwię się gwałtownym i skrajnym założeniom, nie dziwię się okrutnym przekonaniom... bo sama to przechodziłam z poczucia rany i tęsknoty. Dziwie się braku otwartości na możliwość, że wcale nie mają racji, że świat może działać na innych prawach, w ramach innych wykładników, a relacje mogą się tworzyć na inne sposoby... Życzę im prawie wszystkim (bohaterom książki) by znaleźli w sobie odwagę na otwartość by zweryfikować swoje przekonania o kobietach, o świecie i pozwolić sobie na przyznanie do pomyłki. I życzę tym osobą by na swojej drodze poznali kogoś, kto im udowodni - jeżeli będą otwarci na weryfikację i przyjęcie, że trzeba tego świata nauczyć się na nowo - że warto być odważnym.
To jest refleksja mojego chłopaka po wspólnych 2 latach - "jesteś o wiele odważniejsza niż kiedyś". I to jest fakt. Mniej muszę wiedzieć przed podjęciem decyzji by czuć się bezpiecznie.
Druga jego refleksja po rozmowie o tej książce to "im więcej dowiaduje się o twoim byłym tym lepiej rozumiem jak dewastujący dla ciebie był tamten związek, jak ciebie wikłał latami, jak wielką pracę odwaliłaś na terapii i jak to jest niesamowite, że mimo logice i olbrzymiemu lękowi zdecydowałaś się zaufać mi, takiemu młodemu szczeniakowi. Doceniam. Bardzo. I rozumiem jak wiele to dla ciebie znaczy" - powiedział ni z gruchy ni z pietruchy jakieś 2h od rozmowy na temat książki, wjeżdżając ze mną na parking przed Lidlem. Nie byłam na to przygotowana. Poryczałam się ze wzruszenia. Bo naprawdę tak było... zaufanie temu cudownemu, radosnemu człowiekowi to była PRACA.
Ech... Myślałam o nim - moim ex - ostatnio. Ta pora roku, kiedy wyskakiwał jak królik z kapelusza, ponowny roczek mija. Szłam na siłkę, a potem do sauny, jeszcze przez centrum, z torbą sportową przewieszoną przez ramię. Słuchałam muzyki, myślałam o kolejności w jakiej odwiedzę poszczególne sauny, kiedy NAGLE wyskoczyło mi spomnienie naszego spotkania w saunie, sprzed kilku lat. Kiedy w tych ciemnościach, pośród ludzi chillujących na saunowych ławeczkach siedzący obok mnie mężczyzna szepną TYM GŁOSEM, że jestem jego zdaniem piękna. A ja jak oparzona się zgięłam jak scyzoryk podczas, gdy ciało walczyło z dziwną mieszkanką: szalonego podeniecenia i zwalczania odruchu wymiotnego (a już czułam żółć w ustać) - bo ciało wiedziało, że to mój oprawca, wiedziało, że to źle skończy i że jestem napalona na tego człowieka jak nie wiem... Tyle sprzeczności: tortura i narkotyk, trudno się oprzeć pomimo tego, że wiem, że mi zaszkodzi. Ech.
Dobrze, że go nie ma.
Tak dobrze...
Mam nadzieję, że typ kiedyś będzie się mimo wszystko leczył...
9 notes · View notes
itsmylonelydeath · 6 months
Text
Kryzys egzystencjalny
Nie żyje mój oprawca i jednocześnie najlepsza osoba jaką dane mi było poznać ( we wspomnieniach z kiedyś, czuję jakby było to szalenie dawno; zupełnie inne życie, może kogoś innego? ) Po tygodniu od tej informacji jestem w stanie już odzyskać jasność myślenie, na tyle na ile wciąż mogę tak to nazywać. Nie do końca to rozumiem. Nie do końca już wiem, gdzie szukać sensu w życiu. Człowiek powstał bez większej przyczyny, nie było w tym celu zatem nasze życie nie ma najmniejszego znaczenia. W skali kosmosu nasza śmierć to tylko mała kraksa, jak to jeden typ przewinął. Święta racja. Dawno nie miałam takiego luzu wychodząc na zewnątrz, ludzie dawno nie byli mi tak obojętni, chociaż wciąż mam ataki paniki - z biegiem lat stały się chyba integralną częścią mojego charakteru. Brak tej osoby w bloku vis a vis, brak możliwości niespodziewanego spotkania pod klatką... nie ukrywam, w jakiś sposób pozwoliło mi to pozbyć się ciągłego strachu, nawet we własnym domu nie czułam się bezpiecznie i swobodnie - to ten człowieka na długi czas mi odebrał. A teraz umarł i to tak na śmierć. Kaputt. Wniosek jest taki, że śmierć czasem może być dobra, zależy od perspektywy. Mi ulżyło, chociaż jednocześnie poczułam ciężkie przygnębienie i poczucie niesprawiedliwości. Gdzie mam szukać prawdy, której nie pamiętam, skoro zmarła jedyna osoba wiedząca co się wtedy działo? Spóźniłam się by dostać odpowiedzi. Zastanawiam się czy kiedyś będę musiała zmierzyć się ze wspomnieniami z tamtych dni, czy jeszcze wrócą do mnie przy wykonywaniu jakiejś prozaicznej czynności. Czy będę zmywać naczynia i nagle uderzy mnie przeszłość? Znowu będę musiała zbierać się z dna i przewartościowywać swoje życie? Trochę mnie to martwi. Nie wiem czy sobie wtedy poradzę. I tak było bardzo trudno. Nie wiem czy będzie kiedyś normalnie. Mimo wszystko, pomimo bycia oprawcą... kiedyś najbliższa osoba. Bratnia dusza. Lewa półkula mojego mózgu. Czy zeszły lipiec ma być pryzmatem, przez który mam patrzeć na wieloletnią znajomość? Czy te piekło, jakie miałam w głowie i w życiu od tamtych wydarzeń mają całkiem skreślić kogoś, kto niemal przez całe życie wnosił dużo w moje życie? Z perspektywy czasu mogę napisać szczerze, że tylko ta osoba zawsze mnie w pełni akceptowała. Zawsze pomocny, empatyczny człowiek. Czy tęsknota za przyjacielem powinna być zabita przez ból, który mi sprezentował? Czy tamten lipiec powinien spowodować, że wszystko powinnam skreślić, te dobre momenty też? Na pogrzebie mocno płakałam. Na zdjęciu przed urną wydawał się bardzo radosny i żywy. Spodziewałam się, że tak skończy - przez dragi albo samobója, nie byłam zaskoczona, gdy się dowiedziałam. Spodziewałam się tego wiele miesięcy. Dawno zwątpiłam, że wyjdzie z uzależnień. Na swój sposób wszyscy teraz odpoczną.
Potrzebuję leków i sensownego terapeuty, mam zbyt duży mętlik w głowie. Apatyczność i anhedonia zdają się zbawienne na ten czas, ale nie mogę się pogrążyć w depresji, nie mam na to czasu - luksus nie dla wszystkich. Żałuję, że wcześniej nie byłam w stanie podjąć sensownego leczenia, dużo cierpienia mogłoby mnie ominąć, a teraz po ponad roku jest jak jest. Przywykłam do takiego gówna. Przywykłam, że jeśli jakieś okropieństwo na tym świecie może się przydarzyć, to prawdopodobnie go doświadczę. Czasem myślę, że super byłoby umrzeć, żeby znowu nie doznać tego ogromu cierpienia, życie w agonii skrajnie męczy. Jesteś jak ryba panicznie miotająca się na molo. Pragniesz swojego życia, ale już go nie ma i po czasie zdajesz sobie z tego sprawę, i czujesz coraz większe znużenie tym bezsensownym i naiwnym walczeniem o coś, czego już nie ma. " Nie masz już szans, zrozum wreszcie i pozwól sobie odpocząć" Słysząc to, zaczynam zastanawiać się nad sensem działania. Coraz rzadziej płaczę, gdy mam te myśli. Może wreszcie dociera do mnie, że moja walka jest z góry skazana na porażkę. Nie chcę być Syzyfem. " To wszystko może w jednej chwili zniknąć" - coś w głowie uporczywie podsuwa mi tę myśl. Czy z tej gry da się wyjść przez trumnę? Muszę pozbierać swoje życie albo postanowić cokolwiek. Śmierć wydaje się, może tym bardziej po tym nieszczęsnym pogrzebie, bardzo spokojna i łatwa w porównaniu do życia. Szczęście zionące ze zdjęcia denata tak bardzo kontrastowało z pogodą i nastrojami płaczących bliskich. Tak, śmierć nie może być trudniejsza niż życie. Uczczę to minutą ciszy. https://www.youtube.com/watch?v=VzyFjoOHBDQ&list=TLPQMDIxMTIwMjMkkM7Kz_26Qw&index=10
6 notes · View notes
blueberrythingsworld · 3 months
Text
Wczoraj około północy odszedł mój Przyjaciel. Majki, bo tak się nazywał - był wyjątkowy. Empatyczny, towarzyski, zadziorny, uśmiechnięty, a czasem nawet złośliwy. To wszystko sprawiało, że był bardziej ludzki niż niektórzy ludzie. I takiego chcę go zapamiętać. Jestem wdzięczna mu za to, że przychodził gdy było mi źle, pozwalał się przytulać, chociaż niekoniecznie to lubił. Często zachodził do wszystkich pokoi w domu zobaczyć co u kogo słychać. Dziękuję za to jaki był i za te 10 lat, które mogliśmy wszyscy z nim spędzić. Mam nadzieję, że po drugiej stronie jest mu lepiej ❤️🐶
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
przeklenstwo199 · 2 months
Text
Dojrzały człowiek
Mówi, co czuje, bo nie boi się odrzucenia. Stwarza poczucie bezpieczeństwa, bo wie że to podstawa każdej relacji. Nie wstydzi się prosić o pomoc, bo nie ma lęku przed swoją słabością. Komunikuje się precyzyjnie, by inni nie musieli się domyślać. Zauważa i zmienia swe zachowania, rozumiejąc że rozwój nigdy się nie kończy. Jest wyrozumiały bo wie, że dojrzałość zdobywa się ilością przeżytych trudności. Nie wypiera emocji, bo akceptuje swe człowieczeństwo. Nie ma potrzeby dominacji nad kimkolwiek, bo nie kompensuje swych lęków. Umie się cieszyć i bawić, mając bliski kontakt ze swym wewnętrznym dzieckiem. Fajnie się z nim spędza czas, bo nie musisz przy nim nikogo udawać. Słucha swojego ciała. Można na nim polegać. Współpracuje z rzeczywistością zamiast z nią walczyć. Szanuje Twoje granice i wyznacza swoje. Potrafi iść na kompromis. Szuka porozumienia zamiast udowodnienia racji. Jest prawdomówny. Przeprasza gdy popełnia błąd myśląc odpowiedzialnością, a nie winą. Jest empatyczny i uwzględnia to, co czują i myślą inni. Pozostaje obecny. Nie identyfikuje się ze stereotypami. Czujesz się przy nim zrozumiany i wspierana. Elastycznie porusza się między różnymi perspektywami. Uczy się cały czas. Wie, że najlepsza inwestycja jest w siebie samego.
Ściskam
Mat”
   ~ Dr Mateusz Grzesiak
2 notes · View notes
Text
³¹.⁰³/⁰¹.⁰⁴.²³.
Szaleństwo? Czy coś co zdecydowanie było super, dla samego siebie, spowodowało uśmiech i radość w głębi duszy zrobiło się ciepło.
Tak ja wiem że więcej osób raczej nie docenia małych i drobnych gestów/czynów, czy rzeczy zrobione dla siebie, kogoś, jakkiekolwiek które spełniają nas i dają nam poczucie takiej radości na sercu.
Ale co mnie w sumie inni, jak dawałem dłoń i bezinteresowną pomoc, to jakoś bardzo kpiące było i olewcze podejście. Trudno, w każdym bądź razie aktualnie jak najwięcej jest progresu rzeczy niosące duże profity. Bardzo mnie to wszystko cieszy, wszystkie postanowienia które dawałem innym i doradzałem jak je wprowadzić w życie, ponieważ mi było trudno z wiarą i chęcią podjęcia pewnego ryzyka, i dążenia do jak największego rozrostu ich a także tworzenie życia tak aby było jak najpiękniejsze.
I jak kiedyś wspominałam w poście w którym startowałem z tym, pomimo wszystko nie zamierzam tego zaprzepaścić, było kilka zwątpień chęć poddania się, zwątpienie, wpływ miała strata pracy, swoją drogą do dupy i pewnej osoby. Ale jest stabilnie, praca szybko znalazła się praktycznie sama zadzwoniła, a pisałem o nią prawie pół roku temu.
Ale może być to mało fajne czy przyjemne zajęcie, lecz mi pasuje, majster jest zajebistym starszym chlopem, mega w porządku, słowny, do rany przyłóż, empatyczny a także nie brakuje mu ludzkiego szacunku.
Dziękuję za kontakt i chęć podjęcia współpracy, nie żałuję choć trochę trzeba mieć pary w sobie, lecz praca sama w sobie jest lajtowa, montaż drzwi, zarobek mi pasuje na tą chwilę, faktem mam bezcenną premię, naukę fachu od człowieka który ma wszystko perfekcyjnie opanowane, a wiedza którą posiada, zagina niejednego który tym się zajmuje. Bezcenne!
Do tego, mega super współpraca, klimat i przyjemna atmosfera, a tego w pracy w tych czasach ciężko uświadczyć. Chęć także z jego strony pomocy w zakresie swojej firmy zajmującą się montażem drzwi gdy będę już miał temat opanowany że z zamkniętymi oczami będę wykonywał czynności, to to będzie moment w którym mogę podjąć temat, a idzie bardzo dobrze, w przeciągu dwóch tygodni dostałem podwyżkę a także doceniona została moja osoba niejednokrotnie, za to jak pracuję, i łapie o co chodzi, a także zauważono dużo chęci do pracy i logiczne myślenie oraz łapanie tematu bez jakichkolwiek pierwszych słów w danym temacie ze strony majsra, a tak jakby wyjęcie słów z ust szybciej jego i wypowiedzenie. A także że nie trzeba mówić co trzeba robić, a taktem jest że dzisiejsi pracownicy to większości zwykłe lesery i zerowe myślenie w pracy o pracy, a o pierdołach, i brak jakiegoś logicznego myślenia, domyślania się, jakiejś błyskotliwość, kreatywności, chęci chłonięcia wiedzy i rozwoju osobistegoi i ogólnie ciągłe powiększanie swojej wiedzy.
Piątek na sobotę pojechałem do kina, Sam niestety pomimo że wszystko stawiałem od biletu po picie, ewentualnie popcornu czy czegoś innego. Faktem jest decyzja, pełen spontan,. Pierw był Punk Rockowy koncert , ale brak chętnych a z pewnych względów organizacyjnych, było już dawno po dobrej połowie, drugi plan celebrowania weekendu i super sprawnym montażem piątkowym, to dobry melanż w apartamencie gdzie też wszystko opłacam chyba że zainteresowany chciałby, to mógłby oczywiście się z własnej woli dorzucić czy coś dokupić od siebie.
No lecz niey, brak chętnych, a jeden burak wybrzydzał i gardził, stawiał warunki i chciał by zrobić tak, ażeby było po jego myśli i jego wygodzie. O, nie! Nie tak to wyglądać będzie, oj, nie. Dupek delikatnie nazwę, już 3/2 minuty do transportu do celu, czyli kina ; Cinema City - Katowice , mieszczące się w #Punkt44.
Byłem na seansie, "Kokainowy Miś", jak dla mnie śmieszy, z dreszczykiem, lekką rzeźnią, flaki dużo krwi czy pewne rozczłonkowania. Ale, no jest klimat, bynajmniej dla mnie 10/10, kupiłem sobie Pepsi do tego bo suszyło delikatnie, bo wiadomo leki trzeba zażywać i dbać a także szanować własne zdrowie bo drugiego nie będzie tak silnego by walczyć. No tylko że kurczę chyba lekki błąd to że zabrałem Andrzeja ze mną na podróż i wiadome są tego minusy które jeszcze trwają i są nie fajne już. No, ale nie poddajemy się i walczymy do końca, zawsze! Tak są także i plusy, mianowicie takie że film pomimo moich obaw że jest to seans z napisami, a moje ogladanie i czytanie często jest słabe, choć na kinowym ekranie gdzieś jest łatwiej, a też nie ukrywam że skupienie i wciągnięcie w cały ten film, tak że aż nie poczułem jak szybko się skończyło wszystko, a samopoczucie i wszystko podniosło się o mega wiele tak jak i to że wpadły plusy w temacie zrobić coś dla siebie, tak by być uradowanym. A zapomniałem że do tego jako że, do naje*#_ia było tak daleko jak materializacja jest aktywna, a jest dla choć na wykończeniu tak na prawdę i będzie można odpocząć, wracając do meritum, do tego przed seanse wpadłem do sklepu i zakupiłem po sporych problemach i zdecydowaniem czy biorę whisky, burbon czy gin, czy coś innego. W końcu za małą doradą mojego lekarza wybrałem, GIN mianowicie; CASTELGY-London Dry Gin. Dobre aczkolwiek, nie będzie moim jakimś faworytem, natomiast z pewnością nie przejdę też obojętnie obok tego. Po seansie i sporzyciu około 200 ml trunku, wyszedłem z kina szukając powrotu do domu, którego prędko nie było po prostu, a jakoś czas trzeba było zaadoptować. Więc zacząłem szukać miejsca do degustacji dalejszej trunku i znalezienia jakiegoś miejsca w którym spędzę czas który to odliczany był do transportu którym dostałbym się do domu.
Seans się skończył około 23³⁰, a transport najprędzej był po 4 nad ranem, więc postanowiłem popytać, coś może ktoś doradzi poleci, żeby miło i fajnie również spędzić samotnym czas i mieć kolejne plusy z robienia czegoś dla siebie. Więc od miejsca do miejsca, po wydeptanych kilometrach, mega śmiesznej sytuacji z klubem z pooldance, który jako wielka promocja, miał wyjazd za free i można było wejść zobaczyć i zweryfikować za i przeciw, a także uzyskać również wszelkie odpowiedzi. Swoją drogą bardzo ładne panie tam były a miejsce samo w sobie bardzo gustowne schludne bez zarzutów. Koniec, końców spotkałem dwóch typków, z którym skosztwaliśmy owy Gin, i chwili rozmowy, wymiany swoich spostrzeżeń na temat klubów, gdzie do 2⁰⁹ dnia ¹.⁰⁴.²³. bieżąco roku nie byłem Ani razu w żadnym klubie, i właśnie po dyskusji i wymiany argumentów za i przeciw, zadecydowaliśmy że idziemy do Energy 2000.
Wszystko ładnie pięknie, wypiłem w sumie tam dwa piwa a pomiędzy nimi, whyski z colą lecz nie coca-cola tylko Pepsi, tyle chociaż że, ze szklanej butelki, z lodem i plasterkien limonki. Niestety, podjąłem decyzję próby jakiejś zabawy, "tańców" pierwsza była zerowa, druga z koleji już odpalała się lecz ciężko było wyłączyć myśli że ktoś może mieć mnie na języku, zaś trzecia była już efektywna, pomimo że średnio w moim guście jest klasyczne klubowe brzmienia, gdyż wolę m.in. psytrance. No ale coś było świrowane, lecz traciłem ochotę tam bycia, jednak samemu jest czasem nie wygodnie. No a tamci co ze mną wpadli, to zaraz po przejściu przez bramki,. Całkiem poszli w swoim kierunku. No ale mała pomoc Andrzeja i parkiet był pod moimi nogami, niestety po podwójnej rezygnacji, stwierdziłem że klub średni, labirynt tak naprawdę, stali bywalce z pewnością z tym problemu nie mają, bardzo nie mój typ ludzi, chociaż trafiłem kilka ciekawych, a z pewnością miłych ludzi, uprzejmych. Pozdrawiam serdecznie. No ale, po prostu stamtąd wyszedłem, ponieważ moja ocena to 3/10 ponieważ, atmosfera średnia, ludzie, ładni, lecz duża ilość młodych wśród których nie bardzo odnajdę kompanów.
To w sumie tyle, najważniejsze że choć poszły wszystkie pieniążki które wziąłem ze sobą na kino, poszły na tak słaby dill jakim był wypad do klubu, chociaż, teraz mam klub odchaczony bynajmniej.
Później po krótkich wędrówkach, i dotarciu na przystanek autobusowy, i oczekiwanią na bus, a także po aplikacji leków, podjęta została droga do domu, z małą wpadką, na 7 byłem w domu, poczym wykonałem czynności które są obowiązkowe w domu, wyszedłem spotkać się z tym który zawinął się pod pseudopretekstem, jakim była kupa którą doniósł do domu ale praktycznie tyle samo minut podróży by mu wyszło by wysiąść i zdążyć do WC już w Katowicach. Więc mu grzecznie powiedziałem że mnie wkurwił także jakikolwiek szacunek u mnie stracił, oraz że jak mu nie wstyd prosić o cokolwiek bym poratował, gdzie dzień wcześniej miał propozycje na korzystanie z wszystkiego do wyczerpania zapasów.
Ale za to spotkanie było u dobrego ziomeczka i gitara czas spędziliśmy,a później z drugim dobrym ziomeczkiem spędziliśmy lekko pond dwie godzinki na dobrej także rozmowie. Pozdrawiam Was serdecznie.
O nic, to na tyle, tak podsumowując, cieszę się że pracuję tu gdzie pracuję, daje też mi to dużo motywacji do dalszych działań i nowych próbach zrealizowania nowych ewentualnie podjętych postanowień. Aktualnie jest wszystko na dobrej drodze ażeby było już to stabilne i nie znienne wbrew ingerencji człowieka.
Wiara, chęci i działanie, to podstawa do budowania sukcesów życia własnego, którego jesteśmy władcami i tylko od nas w największym stopniu zależy jakie to życie nasze będzie.
Nie poddawaj się, WALCZ! Do końca, w pocie, krwi, i łzach. Zawsze zaciśnięte zęby i pośladki spięte.
Całokształt całej wyprawy, sytuacji, rzeczy i decyzji i czynów podjętych podczas całego tego wypadu, oceniam na mocne 9.5/10 , ponieważ jednak samotny wypad, szczególnie spędzany czas po seansie, słabe zainteresowanie ze strony innych ludzi podjęcia decyzji, ażeby chociaż jakoś zakomunikować że chętnie nawiąże próbę komunikacji. A także, zmarnowany pieniądz w barze, oraz podjęcie dosyć sporadyczną decyzję, nie do końca przemyślaną czy będzie odpowiadać to jaki temat będzie przewodni na salach. Gdyż na Qlimax czy innych hardbassach prędzej bym się odnalazł.
Th End.
~ M.V.D.I.A.C.®
Tumblr media
youtube
9 notes · View notes
niechciaana · 1 year
Text
Cechy osoby pewnej siebie:
Wiesz, kim jesteś, czego chcesz od życia, dokąd zmierzasz i jakie kroki musisz podjąć, aby tam dotrzeć.
Bardzo motywują Cię marzenia, pasje i cele.
Jesteś w kontakcie ze swoimi emocjami i jesteś bardzo świadomy siebie.
Możesz się uspokoić, gdy poruszą Cię silne emocje.
Jesteś pozytywny i skupiony, zawsze wytrwały.
Jesteś elastyczny, łatwo się dopasowujesz i lubisz się rozwijać.
Akceptujesz siebie i innych, jesteś szczery i empatyczny.
Cenisz wkład innych i widzisz w nich to, co najlepsze
9 notes · View notes
p0nur4k · 10 months
Text
Chwała tym, którzy pomimo czasu, doświadczeń i niesprawiedliwości pozostają wrażliwi i empatyczni. Niełatwo być dobrym człowiekiem w tych czasach.
2 notes · View notes
marnowanieczasu · 1 year
Text
Postanowienia na 2023
Podobno jaki pierwszy stycznia taki cały rok. Ja dzisiejszy dzień przeleżałam w łóżku, i to nie przez kaca, ale przez dar menstruacji, a ja nigdy nie mam przeciwbólowych leków, bo w końcu cierpienie ma uszlachetniać, a dodatkowa pozytywna cecha zawsze się przyda. Więc wielce uszlachetniona, obolała, ale w dobrym humorze, zrobiłam pranie, oglądałam film i zjadłam niezdrowe jedzenie. W tym roku przewiduję więc dobry humorek, zmianę profesji na praczkę, przytycie oraz nieaktywne spędzanie wieczorów na Netflixie (nie mylić z Netflix & chill).
Rok 2022 był dla mnie jakiś wyjątkowo fajny, a to pewnie dlatego, że nie miałam żadnych postanowień i w końcu chyba nauczyłam się trudnej sztuki jaką jest nie przejmowanie się rzeczami, na które nie mam żadnego wpływu. Jeśli wy za to szukacie dalej postanowień, bo wiecie, że bieganie jest jednak słabym planem i nawet biegacze tego pewnie skrycie nienawidzą, to przychodzę z paroma pomysłami.
1.    W 2023 słuchać swojej intuicji.  
Okej, wiem co pomyśleliście – Agatko, może jeszcze zacząć wierzyć w horoskop, zabobonna wariatko? Horoskop radzę czytać tylko w celach humorystycznych, ale wierzenie przeczuciom w przeszłości na pewno uratowałoby moje zdrowie psychiczne. Niestety, ja uwielbiałam wszystkich i wszystko sobie jakoś usprawiedliwiać, jakbym żyła w jakiejś magicznej krainie, w której przytrafiają się tylko dobre rzeczy; niestety, prawda wygląda tak, że zwykle, jeśli czujecie, że coś jest nie tak, to pewnie macie rację. Możliwe też, że manifestacja jest rzeczywiście skuteczna, a mi się udaje niechcący wymanifestować różne nieprzyjemne sytuacje, na przykład w tym roku odgrzewając sobie jedzenie w mikrofalówce, w mojej kuchni, również mikro, naszła mnie myśl: ale bym miała przejebane, jakby ta mikrofalówka się zepsuła. Mikrofalówka złośliwie podłapała pomysł i przestała działać dwa dni później.
2.    W 2023 nie wymyślać sobie ludzi.
Już tego nie robię, ale jak robiłam, to było grubo, a robiłam tak odkąd pamiętam. Zawsze przed snem odgrywam w głowie scenariusze, które raczej się nie wydarzą, na przykład: zostałam obdarowana pięknym głosem oraz umiejętnością gry na pianinie. Jestem w miejscu, gdzie akurat jest pianino, więc oczywiście, że będę żenująca i zagram jakąś romantyczną piosenkę. W scenariuszu mam ciało modelki Victoria Secret i twarz Moniki Brodki, więc chyba jestem również obrzydliwie bogata, że stać mnie było na te wszystkie operacje plastyczne. Wtem do lokalu wchodzi Timothee Chalamet i niestety nie ma wyboru, musi się we mnie zakochać, no bo jak to nie? Rzuca dla mnie karierę i wspólnie budujemy chatkę w kształcie buldoga francuskiego i do końca życia prowadzimy plantację aronii.
Scenariusze przedsenne na szczęście z całą świadomością i smutkiem za tym idącym, wiem, że się nie spełnią. Co innego wymyślanie ludzi.
Było kilka takich cech, które zawsze służyły mi do wymyślania. Zwykle chodziło o rzeczy, którymi sama się interesuje – jakaś wspólna muzyka, książki, albo ktoś robi coś, co uważam za fajne. W liceum było najgorzej, bo wystarczył mi okruch pozytywnej cechy. I dajmy na to poznawałam jakiegoś typa i on mi mówił, że CZYTA KSIĄŻKI, a ja wtedy zamiast przyjąć tę wiadomość, jako „aha, ten człowiek czyta jakieś książki”, to sobie wymyślałam całą osobowość tej osoby, że musi być inteligentny, empatyczny, wrażliwy i w ogóle niepowtarzalny, mimo, że jego zachowanie jakoś temu przeczyło. Zdarzały mi się też zauroczenia ludźmi, których nie znałam, ale zobaczyłam że udostępnili, nie wiem, Fever Ray, zanim było w czołówce serialu. Nie polecam bardzo wymyślania ludzi, bo jak już doszłam do tego (nie tak dawno) i zaczęłam zastanawiać się, czy bez tego Fever Ray by było tak samo, to wychodziło, że w sumie czasami tych osób właściwie nie lubiłam, albo zupełnie nie znałam. Porzucenie wymyślania to też plus dla ludzi w waszym życiu, bo zaczynacie ich rzeczywiście słuchać i doceniać za to, kim rzeczywiście są.
3.    W 2023 być dla siebie miłym.
Dotyczy to wielu sfer. Można iść na badania kontrolne, albo na terapię. Można przestać obrażać siebie, kiedy popełnimy błąd. Można za każdym razem, kiedy patrzymy w lustro, zamiast szukać wad, próbować przekonać samych siebie, że wyglądamy jak modelka bielizny z twarzą Moniki Brodki, a nawet lepiej – że w sumie możemy wyglądać jakkolwiek, bo jesteśmy wartościowym człowiekiem.
4.    W 2023 być dla innych miłym.
Karma pewnie nie wraca, ale wydaje mi się, że tak jak przemoc rodzi przemoc, tak dobro rodzi dobro. Więc jeśli stoicie przed dylematem, czy kogoś pobić, czy skomplementować buty, to wybierzcie komplement. Wtedy ta druga osoba poczuje się zobowiązana do rekompensaty i poprawi wam samoocenę do końca dnia. Kolejną zaletą tego jest to, że jeśli istnieje reinkarnacja, to może nie odrodzicie się wtedy jako jakieś popieprzone dziwne zwierzę, typu mrówkojad.
Tumblr media
5.    W 2023 nie przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu.
Na przykład: dużo pracy, ktoś nas nie lubi, nie lubimy biegać, rośliny masowo umierają w mieszkaniu, zepsuła się mikrofalówka.
Na pewno wiele osób z okazji kolejnego obrotu planety postanowiło, że w tym roku zacznie czytać więcej książek. Ja tego nie rekomenduję, według mnie czytać trzeba wtedy, kiedy czytanie jest przyjemnością, a nie czynnością do odhaczenia. Ostatnio, dziwnym trafem, sporo czytam i mogę polecić książki, które według mnie są przyjemnością.
„Zapraszamy do Nieba” Jacka Leociaka. Kiedyś na pewno pisałam też tutaj o Młynach Bożych, książki o Kościele Katolickim przed, w trakcie i po Drugiej Wojnie Światowej, doskonała. Zapraszamy do Nieba to książka, dzięki której ucieszyłam się, że nie jestem katoliczką, bo pewnie zapętliłabym po niej Losing my religion. Leociak opowiada historie o nawróconych zbrodniarzach, którzy zgodnie z dogmatem wiary, mają wstęp do Nieba, a nawrócony Rudolf Hoss będzie mógł spotkać się na górze z milionem Żydów, do których śmierci się przyczynił.
„Rzeczy osobiste” Karoliny Sulej. Sulej pisze o znaczeniu ubrań w obozach koncentracyjnych. Podobała mi się ta książka, bo po pierwsze, dowiedziałam się, że obozy to nie tylko pasiaki, a to, jak wyglądamy i jak się wyrażamy swoim ubiorem, ma niedoceniony wpływ na nasze życie, w tej opowieści nawet na przeżycie.
„Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości” Davida Grabera  i Davida Wengrowa. Jest to książka, którą dobrze zacząć w nowy rok, bo ma z 700 stron. Dopiero ją zaczęłam, ale już mnie zafascynowała. Książka kwestionuje wszystko – przyjęte spojrzenie na temat rozwoju rolnictwa, miast, demokracji, a człowiek sprzed przed cywilizacją z barbarzyńcy przemienia się w po prostu człowieka – z różnymi motywacjami, wierzeniami, rozrywkami. Można też dzięki niej poduczyć się polskiego; ja już mogę komuś powiedzieć, że plecie androny.
Jeśli dotrwaliście do końca, to życzę Wam, żeby nadchodzący rok nie był taki, jak pierwszy stycznia, bo podejrzewam, że niektórzy z was mogą dzisiaj się uszlachetniać ze względu na kaca.
3 notes · View notes
pushthebutton2 · 2 years
Text
Mam nadzieję, że dziś skończy się saga z wyjazdem młodego z teściową.
Istotnym problemem w tej sadze jest podejście mojego męża. Bo mój mąż jest w pełni empatyczny jeśli chodzi o chęć swojej mamy do zbliżenia się z młodym, ale zupełnie nie chce mieć z tym jakiegokolwiek związku. Bo mój mąż nie chce spędzać czasu ze swoją mamą :(
Wiec doskonałym dla niego rozwiązaniem jest ich wspólny wyjazd - no ale niemożliwy, wiec super pomysł, żeby moja mam też z nimi pojechała :P od razu mu powiedziałam, że no jednak nie, „ale dlaczego? Pytałaś się?” No kurcze, nie muszę się pytać, żeby niektóre rzeczy wiedzieć ;) ale zapytałam :) màż zapewne nawet nie wpadł na pomysł, że i BabciaB wcale niekoniecznie chciałaby takiego układu.
Dziś mowię, że rozumiejąc tęsknoty teściowej może powinnismy ja częściej do siebie zapraszać (tak wyjeżdżam z odważna propozycją bo i tak wiem, że w naszym życiu nie ma dużo na to miejsca ;) ). A on na to, żeby tak pobyła po prostu? Nie mężu, tak na obiad raczej, bo wyobraź sobie że jednak ktoś sie będzie musiał nią zająć, obsłużyć, podjąć. I tak mężu Ty w tym będziesz uczestniczył, nie scedujesz na kogokolwiek innego. Bo on już widział to światełko w tunelu gdzie on nie będzie musiał jej widzieć, a problem się rozwiąże :P
18 notes · View notes
ahera764 · 3 days
Text
Rola Przebudzenia Duchowego w Naszym Świecie
Przebudzenie duchowe, choć może brzmieć jak abstrakcyjna koncepcja, jest kluczowym elementem transformacji zarówno jednostek, jak i społeczeństw. W świecie coraz bardziej zdominowanym przez materializm, konsumpcjonizm i chaos, przebudzenie duchowe staje się nie tylko ważnym narzędziem samorozwoju, ale także istotnym czynnikiem wpływającym na zmianę społeczną i kształtowanie lepszego świata. W niniejszym eseju przyjrzymy się roli przebudzenia duchowego w naszym współczesnym społeczeństwie oraz jego potencjalnym wpływom i korzyściom.
Przebudzenie duchowe może być definiowane jako moment głębokiej świadomości siebie i otaczającej rzeczywistości, który prowadzi do transformacji mentalnej, emocjonalnej i duchowej. To przebudzenie może mieć różne źródła - od duchowych praktyk medytacyjnych po intensywne doświadczenia życiowe. Kluczowe jest jednak to, że prowadzi ono do uznania głębszej rzeczywistości, która przekracza materialny świat.
W świecie, w którym wielu ludzi żyje w stanie ciągłego pośpiechu i pochłonięcia codziennymi obowiązkami, przebudzenie duchowe może być jak powiew świeżego powietrza. Pomaga ono zatrzymać się na chwilę, spojrzeć głębiej w siebie i zastanowić się nad sensem życia i własnym miejscem w tym wielkim kosmosie. Przebudzenie duchowe stymuluje pytania o istotę ludzkiej egzystencji, o naturę miłości, szczęścia i wolności.
Jednak rola przebudzenia duchowego nie kończy się na indywidualnym poziomie. Kiedy coraz więcej ludzi doświadcza tego rodzaju przebudzenia, może to prowadzić do zmian społecznych i kulturowych. Ludzie, którzy przebudzili się duchowo, często stają się bardziej empatyczni, bardziej otwarci na różnorodność i bardziej skłonni do działania na rzecz wspólnego dobra. W ten sposób przebudzenie duchowe może stać się siłą napędową dla zmiany społecznej i budowania bardziej harmonijnej i sprawiedliwej przyszłości.
Należy również zauważyć, że przebudzenie duchowe często prowadzi do zmiany stylu życia, z większym naciskiem na wartości takie jak równowaga, prostota i zrównoważony rozwój. Ludzie, którzy doświadczyli przebudzenia duchowego, często stają się bardziej świadomi swoich wyborów konsumenckich, bardziej troskliwi o środowisko naturalne i bardziej skłonni do praktykowania życia w zgodzie z naturą.
W zglobalizowanym i złożonym świecie, w którym żyjemy, przebudzenie duchowe może być remedium na wiele problemów i wyzwań, przed którymi stoimy. Poprzez promowanie empatii, zrozumienia i współpracy może przyczynić się do stworzenia bardziej zrównoważonego i harmonijnego społeczeństwa. Jednak aby to osiągnąć, musimy otworzyć się na doświadczenie duchowe, zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo, i przekształcić tę wewnętrzną transformację w działanie na rzecz dobra wspólnego.
Tumblr media
0 notes
zyczeniapro · 17 days
Text
Kondolencje tekst
Tumblr media
Złożenie kondolencji poprzez tekst może być delikatnym, ale ważnym sposobem wyrażenia wsparcia dla osoby, która przeżywa żałobę.
Więcej Kondolencje tekst
Oto kilka wskazówek, jak skomponować kondolencje za pomocą wiadomości tekstowej:
Wybierz odpowiedni moment: Wyślij wiadomość w odpowiednim czasie, najlepiej jak najszybciej po otrzymaniu informacji o śmierci bliskiej osoby. To pokaże, że jesteś obecny i gotowy wesprzeć w trudnym czasie.
Bądź delikatny i empatyczny: Rozpocznij wiadomość wyrażeniem swojego głębokiego współczucia. Wybierz słowa, które są uspokajające i wspierające. Możesz napisać coś takiego jak: "Z głębokim smutkiem dowiedziałem/am się o śmierci [imię zmarłej osoby]. Chcę Cię otoczyć wsparciem i serdecznymi myślami w tym trudnym czasie."
Wyraź uznanie dla straty: Wyraź swoje zrozumienie dla trudności, jakie przeżywa osoba w żałobie. Możesz napisać: "Rozumiem, jak trudno jest stracić kogoś tak bliskiego. Moje serce jest z Tobą i Twoją rodziną w tym bolesnym czasie."
Ofiaruj wsparcie: Zaproponuj swoją pomoc i wsparcie w miarę potrzeb. Możesz napisać: "Jeśli potrzebujesz kogoś, kto wysłucha, jestem tutaj dla Ciebie. Nie wahaj się skorzystać z mojego wsparcia i obecności."
Zakończ słowami otuchy: Zakończ wiadomość słowami nadziei i otuchy. Możesz napisać: "Mam nadzieję, że znajdziesz siłę wśród bliskich i że wspólne wspomnienia pomogą złagodzić ból straty. Moje serce jest z Tobą i Twoją rodziną."
Kondolencje tekstowe powinny być krótkie, ale szczere i empatyczne. Ważne jest, aby wyrazić wsparcie i otoczyć osobę przeżywającą żałobę ciepłymi słowami i miłością.
0 notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Jak komunikować się z rodzicami partnera, gdy zachowają się w sposób dla mnie przykry? :/ Bo nie wiem...
Rozmawiałam z mamą, która krótko podsumowała: “No ależ wiadomo, że nie jesteś taką synową, jaką mama O. chciała mieć! Nie mniej złudzeń kochanie. Nie widzisz tego? Chciałaby równolatki dla syna, chciałaby, żeby za jakiś czas weszło wesele, dzieci. A to nie jest coś co chcesz jej dać.” i zaraz zaczęła ze zrozumieniem, że babeczka pewnie dla syna chce kogoś, kto mu da takie samo życie jak to, które wybrała jego mama: dzieci, rodzinne spotkania, rodzinne wyjścia. Więc może być tak, że babeczka mnie nie polubi albo nie zaakceptuje nigdy do końca... 
Trochę zabolało... bo to nie jest moje zachowanie, które mogę zmienić ewentualnie. Tu chodzi o to jaka JESTEM. I jakiej mi samej ze sobą jest dobrze.
Mama też stwierdziła, że niepotrzebnie przeżywam, że “nic się nie stało”, że nikt nie miał na pewno złych intencji. A to, że było mi niedobrze, że mam poczucie przekroczenia moich granic powinnam przemilczeć, zagryźć zęby i przeboleć. Nie komentować i nie wracać do tego. Szczególnie jeżeli to empatyczni, inteligetni ludzie...
Powiedziałam jej, że nie zgadzam się z nią, bo uważam, że zostały przekroczone moje granice, to nie było okay. I zapytałam jak moja mama z doświadczenia reagowała - czy zwracała uwagę teściowej sama czy odstępowała ten kawałek ojcu, by dbał o granice ich związku i komunikował to swojej rodzinie? Bo ja nie wiem JAK komunikować się, żeby było dobrze, zdrowo? Na to mama się nabzdyczyła i ze złością oznajmiła, że jej teściowa NIE MA PRAWA jej zwracać uwagi, czepiać się jej zachowania lub ingerować w konflikt między nią, a mężem. A gdyby coś takiego próbowała robić to mama by jej nawtykała, że “nie wtrącaj się w nieswoje sprawy” lub “a kiedy ktoś tu w ogóle cię o zdanie!?”. 
Ha!
Ha... nie mam od kogo czerpać wiedzy jak się zachować względem teściowej xD
8 notes · View notes