Tumgik
#leci
Text
Tyler (Sean Astin) and Becky’s (Lecy Goranson) relationship has moved to the next step! This week on the Conners.
12 notes · View notes
selketshaula · 2 months
Text
Tumblr media
うしおととら VS 鬼公子炎魔
8 notes · View notes
blackqueernotables · 2 years
Text
Tumblr media
Leci Brandão: the first female composer of Mangueira, one of the most traditional and famous samba schools in Rio; one of the first female Brazilian artists to come out as a lesbian.
385 notes · View notes
caluski · 6 months
Text
obiadek, lampka wina, odcinek jakiegos nowego serialu, lecimy dalej ze sprzataniem i sortowaniem pranka i pozniej - pisanko i nowa kawusia bezkofeinowa
12 notes · View notes
the-gay-sailor · 11 months
Text
Łęcka nie była wredną pizdą, tylko bardzo młodą, bardzo uprzywilejowaną młodą kobietą, która na dobrą sprawę nie zdążyła poznać jeszcze świata, a do której doczepił się jakiś dziad stary obrzygany, więc cały hejt jaki ta postać otrzymała był zakorzeniony w seksizmie, in this essay i will
24 notes · View notes
krwioholik · 10 months
Note
Regis na wakacjach może? Jakiś takich prompt gdzie po prostu odpoczywa i czuje się staro
|| A bit of rare, Polish writing from me :) For English look below the cut! It's a rough translation by Google Translate because I'm too tired to rewrite it in another language but it did a decent job ;) ||
Świt wstawał nad bezkresem morza łuną złocistego światła a szum fal przerywały jedynie pojedyncze pokrzykiwania mew. Schodzący z wydmy wampir zatrzymał się na moment, biorąc głęboki oddech i podziwiając rozciągający się przed nim widok pustej plaży i zabarwionego złotem słońca morza. Tak, pomyślał sam do siebie, to był dobry wybór. Tu rzeczywiście da się odpocząć.
Ruszając w dół wydmy ścieżką wiodącą na plażę, wspomniał zeszłoroczne wakacje. Jedź w góry, namawiali go znajomi alpiniści, którzy przychodzili do niego regularnie po maść z arniki na bolące stopy. W górach jest inne powietrze, a i nie ma nic piękniejszego niż szczyty o poranku! Cóż, Emiel miał słabość do górskich widoków. Co więcej, w granicznych górach rosło kilka rzadkich gatunków kwiatów, których nie można było znaleźć już nigdzie indziej, a których zapas właśnie mu się kończył. Pojechał. I jakże tego żałował!
Wypoczynkowe miasto, w którym zatrzymał się za radą alpinistów, aż pękało w szwach od kuracjuszy wszelkiej maści. Nic nie pomagało wstawanie przed świtem, bo ci co ambitniejsi już i tak byli na szlakach wiodących w góry, na szczyty i do urokliwych jezior. W dzień tłumy były tam gorsze niż na rynku w Novigradzie a nocą... O, nocą to się dopiero działo! Śpiew, tańce, muzyka i odgłosy uciesznych, pijackich zabaw wszelkiej maści, które w nieprzyjemny sposób przypominały mu wstydliwe czasy młodości. Nie, Regis nie odpoczął w górach.
Biała plaża, która rozciągała się przednim gdy zszedł z wydmy była jednak pusta. Bystre oczy wampira dostrzegały co prawda i na niej pewne ruchy, były to jednak tylko kraby i przelatujące tu i ówdzie ptaki. Cisza, spokój, powiew chłodnego, morskiego wiatru. Tak, morze to był zdecydowanie lepszy pomysł.
Znajdując sobie najprzyjemniej wyglądający zakątek piasku, wampir rozłożył cienki koc na którym usiadł. Gdy słońce wstało już na dobre, wbił w piach również nieduży parasol, chroniący go od bezpośredniego dotyku promieni. Chociaż jako urodzony w tym świecie był już całkiem dobrze przystosowany do jego światła, zbyt długa i bezpośrednia ekspozycja wciąż nie była przesadnie przyjemna.
Wiatr chłodził, morze szumiało, a Regis westchnął z zadowoleniem, oparty karkiem o swoją torbę i czytając książkę, która długo się naczekała aż wreszcie się za nią zabierze.
Pierwsi ludzie zaczęli pojawiać się niecałą godzinę później. Wpierw nie przeszkadzało to wampirowi za bardzo, było ich bowiem niewielu a plaża długa i szeroka, każdy zaś wybierał dla siebie miejsce w rozsądnej odległości od innych. Jednak im wyżej słońce wschodziło na niebie, tym więcej wczasowiczów przybywało na plażę. Coraz większe grupy, już nie tylko pary czy małe rodziny z dziećmi, ale całe biwaki, których pociechy biegały we wszystkie strony obsypując się piachem, pokrzykując do siebie nawzajem w zabawach, ciągnąc matki za spódnice i domagając się a to picia, a to jedzenia, a to pączków z makiem. Co prawda marszcząc nos lecz wciąż z niejaką nadzieją, Regis próbował skupić się na książce.
Tłumy jednak nie przestawały napływać i w przeciągu może godziny plaża już praktycznie pękała w szwach. Nie było już miejsca, by siadać z dala od innych. Poniżej wampira siedziała rodzina z dwójką małych dzieci, powyżej para z nadpobudliwym psem, który nieustannie ciągnął za krótką smycz i podduszał się na obroży, nic sobie jednak z tego nie robiąc i tylko charcząc jak zarzynany zwierz węsząc w piasku. Na prawo rozsiadła się grupa znajomych ze swymi dziećmi, ewidentnie po raz pierwszy w życiu widzących piasek bo nawet po trzydziestu minutach nie były w stanie przestać się nim rzucać.
Cierpliwość Regisa kurczyła się współmiernie do wzrastającego zgiełku i hałasu. Gdy po raz czwarty strzepywał piasek z kartek książki, wykrzywił już usta w wyrazie zniesmaczenia i rosnącej frustracji. Tego, co działo się na plaży, już na pewno nie można było nazwać odpoczynkiem. Czarę goryczy przepełnił zaś denerwująco przeszywający głos obnośnego sprzedawcy, który wędrował w tę i we w tę, nawołując do zakupu kukurydzy, która swym zapachem zdradzała wampirowi raczej chciwość sprzedawcy niż zachwalaną świeżość.
Wampir otrzepał książkę po raz kolejny, schował ją do torby, zwinął koc i złożył parasol. Mimo uszu puścił już mało subtelne komentarze jego plażowych sąsiadów, radujących się z tego, że zwalnia miejsce, chociaż kły świerzbiły go żeby coś powiedzieć.
Nie warto, pomyślał sam do siebie, zakładając torbę na ramię i ruszając z powrotem w górę wydmy. Prędzej tu świra dostanę, niż odpocznę. W rzyć mi takie wakacje.
Jeszcze tego samego dnia udał się w podróż powrotną do domu, woląc być już nawet stratnym na zaliczce za wynajęty pokój niż męczyć się nie wiadomo po co, kiedy ten sposób wypoczynku ewidentnie nie był dla niego.
Mierny humor opuścił go w zasadzie dopiero gdy następnego dnia wszedł już na ścieżkę prowadzącą bezpośrednio do jego chatynki, gdy wrócił pośród swoje słoje, fiolki, wagi i mikstury. Pogoda była ładna więc zaparzył sobie herbaty, usiadł w kwietnym ogrodzie wystawiając świeżą wodę i poczęstunek dla kruków. Pobliski las szumiał cicho, gdzieś w oddali zaszczekał pies. Jako iż wszyscy jego pacjenci byli przekonani, że wyjechał, nikt nawet nie zapuszczał się w pobliże. Zamykając oczy, Regis westchnął z zadowoleniem.
Wypoczywał.
Dawn was rising above the vastness of the sea with a glow of golden light and the sound of the waves was interrupted only by single calls of seagulls. Coming down the dune, the vampire paused for a moment, taking a deep breath and admiring the view of the empty beach and the golden sun-tinged sea stretching out before him. Yes, he thought to himself, it was a good choice. You can really relax here.
As he made his way down the dune path to the beach, he thought back to last year's vacation. Go to the mountains, he was urged by mountaineer friends who came to him regularly for arnica ointment for aching feet. There is a different air in the mountains, and there is nothing more beautiful than the peaks in the morning! Well, Emiel had a soft spot for mountain views. What's more, in the mountains on the border there were a few rare flowers that could not be found anywhere else, and he was running out of supplies. He drove. And how he regretted it!
The resort town where he stopped on the advice of mountain climbers was bursting at the seams with patients of all kinds. Nothing helped getting up before dawn, because those who were more ambitious were already on the trails leading to the mountains, to the peaks and to the charming lakes. During the day the crowds were worse there than in the square in Novigrad and at night… Oh, it was only at night that it happened! Singing, dancing, music, and the sounds of all sorts of fun drunken parties that unpleasantly reminded him of the embarrassing days of his youth. No, Regis didn't rest in the mountains.
The white beach that stretched out in front of him as he descended the dune, however, was empty. The vampire's keen eyes saw some movements on it, but they were only crabs and birds flying here and there. Peace and quiet, a breath of cool sea wind. Yes, the sea was definitely a better idea.
Finding the nicest-looking corner of the sand, the vampire spread out a thin blanket on which he sat down. When the sun was up for good, he also stuck a small umbrella in the sand, protecting him from the direct touch of the rays. Although born into this world he was already quite well adapted to its light, too long and direct exposure was still not overly pleasant.
The wind was cooling, the sea was roaring, and Regis sighed contentedly, leaning his neck against his bag and reading a book that he had been waiting for a long time to finally get to it.
The first people started arriving less than an hour later. At first it didn't bother the vampire too much, because there were few of them and the beach was long and wide, and everyone chose a place for themselves at a reasonable distance from the others. However, the higher the sun rose in the sky, the more vacationers flocked to the beach. More and more groups, not just couples or small families with children, but entire campsites, whose children ran in all directions, showering each other with sand, shouting at each other while playing, pulling mothers by the skirts and demanding water, food, and donuts with poppy seeds. Wrinkling his nose, but still with some hope, Regis tried to focus on the book.
The crowds, however, continued to pour in, and within an hour or so the beach was practically bursting at the seams. There was no place to sit away from others anymore. Below the vampire sat a family with two small children, above a couple with a hyperactive dog who constantly pulled on the short leash and choked on the collar, but did not care about it and just wheezed like a slaughtered animal sniffing in the sand. On the right sat a group of friends with their children, clearly seeing sand for the first time in their lives because even after thirty minutes they were unable to stop throwing it.
Regis's patience waned in proportion to the increasing tumult and noise. As he brushed the sand off the pages of the book for the fourth time, his mouth twitched in disgust and growing frustration. What was happening on the beach certainly could not be called rest. The cup of bitterness was filled with the irritatingly piercing voice of the salesman who wandered back and forth, calling for the purchase of corn, which by its smell betrayed to the vampire the seller's greed rather than the advertised freshness.
The vampire brushed the book off again, put it in his bag, rolled up the blanket, and folded the umbrella. He had already let go of the unsubtle comments of his beach neighbors who were happy to be clearing up space, though his fangs itched to say something.
Not worth it, he thought to himself as he slung the bag over his shoulder and headed back up the dune. I'd rather go nuts here than rest. Wish me such a holiday.
On the same day he went back home, preferring to lose even on the advance payment for the rented room than to suffer for some unknown reason, when this way of rest was clearly not for him.
The mediocre mood did not leave him until the next day he had already entered the path leading directly to his hut, when he returned among his jars, vials, scales and potions. The weather was nice, so he made himself some tea, sat in the flower garden, putting out fresh water and a treat for the ravens. The nearby forest rustled softly, a dog barked somewhere in the distance. Since all his patients were convinced that he had left, no one even ventured anywhere near. Closing his eyes, Regis sighed contentedly.
He was resting.
17 notes · View notes
puppy--jam · 3 months
Text
Favourite movie: 015
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
directed by Jim Abrahams, David Zucker & Jerry Zucker (1980)
Prev || Next
4 notes · View notes
nocylipcowa · 18 days
Text
jebie myślałam że wyją syreny akurat jak brałam prysznic, a to chyba po prostu był mój piecyk
3 notes · View notes
szczylpierdolony · 2 months
Text
robię 'kurs na równość’ bo brakuje mi ectsa żeby rok zaliczyć i ja pierdole. to jest jedna z ilustracji dołączonych czy oni serio to zrobili
Tumblr media
3 notes · View notes
Text
jakiś genz radiowiec się dorwał chyba do djki w radiu nowy swiat bo leci vibe typu aurora billie eilish itp itd
2 notes · View notes
skrzynka · 1 year
Text
litwo ojczyzno moja 🙏
10 notes · View notes
Text
Tumblr media
Sean Astin will appear in next week’s episode (S6E2) of The Conners as Becky’s boyfriend Tyler.
ABC, 2/14, 8 PM EST.
“Becky decides it's time to introduce Tyler to Beverly Rose (her daughter), but she is skeptical of Tyler's bonding approach.”
Looking like Sean will become a regular!! 😀
9 notes · View notes
selketshaula · 1 year
Text
Tumblr media
Akira Fudo / Devilman by Aurelio Lecis
30 notes · View notes
succubussally · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media
god I love this outfit
Tumblr media
She comes back from a party and is wearing a sweater/cardigan instead of the jacket and it matches the skirt more
3 notes · View notes
drysauce · 7 months
Text
zagłosowane 🫡
3 notes · View notes
michinekot · 1 year
Photo
Tumblr media
i was like time for fursona time to be a true trans catboy and i had to quit halfway because
Tumblr media
it’s not completely dead but this just took away all the softness.
17 notes · View notes