Tumgik
#zaangażowanie
martiove · 2 years
Text
Najpiękniejsze w związku jest to, że po powrocie do domu możesz usiąść obok bliskiej osoby i opowiedzieć jej o wszystkim, co Cię spotkało tego dnia. Wydaje mi się, że to właśnie sprawia, że w związku wszystko się układa. To nie seks, nie pieniądze, które masz lub nie, nie piękno fizyczne. Najpiękniejsze związki to te, w których mamy dla siebie czas. Jesteśmy dla siebie obecni i co by się nie działo, słuchamy i wspieramy się razem, nawet gdy rozmawia się o nic nie znaczących rzeczach. Zainteresowanie i zaangażowanie spaja i sprawia, że ludzie mogą na siebie liczyć i trzymają się razem.
Kobus, Obowiązki uczuć 2
73 notes · View notes
black-rose-666 · 10 months
Text
Gdy mnie opuściłaś bez słowa
Przestałem się angażować w inne relacje
Byłaś dla mnie najważniejsza
Lecz twe odejście było niczym nóż w plecy
I w środku roztrzaskałem się niczym potłuczone szkło na kawałki
3 notes · View notes
Text
Każdy romans jest dramatem
1 note · View note
dopetaleobject · 2 years
Text
Terapia Akceptacji i Zaangażowania ACT
Terapia Akceptacji i Zaangażowania ACT
Czym jest Terapia Akceptacji i Zaangażowania? Terapia Akceptacji i Zaangażowania (ang. Acceptance and Commitment Therapy – ACT) bierze swą nazwę ze swojego głównego przesłania: akceptacja tego, co jest poza Twoją kontrolą wraz z równoczesnym zaangażowaniem się w aktywne zachowania, które poprawiają Twoją jakość życia. Celem ACT jest pomoc w tworzeniu poczucia sensu, bogatego i znaczącego życia…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
centrumobecnosci · 2 years
Photo
Tumblr media
#relacja #więź #komunikacja #bliskość #obecność #zaangażowanie #emocjonalne #psychoterapia #dla #par #plock #centrumobecnosci #online #tomaszradkiewicz #doświadcz (w: Centrum Obecności) https://www.instagram.com/p/ChEii21s5rd/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
przystanekinternet · 2 years
Photo
Tumblr media
Czy zauważył_ś, że liczba obserwujących przestała rosnąć, a wręcz przeciwnie - zaczęła spadać? 🧐 Nie wiesz jaka może być tego przyczyna i jak najszybciej chcesz to zatrzymać? :) W takim razie sprawdź co mam do powiedzenia w tym poście😁 Powodów może być wiele, a przytaczam tutaj te najważniejsze, dodatkowo podając rozwiązanie problemu, które możesz wykorzystać😇 Koniecznie daj znać poniżej czy kiedykolwiek miał_ś z tym problem i czy uważasz ten post za przydatny 🥰 Czego więcej chcesz u mnie zobaczyć?🤔 --------------------------------- OBSERWUJ-> @przystanekinternet OBSERWUJ-> @przystanekinternet OBSERWUJ-> @przystanekinternet --------------------------------- #instatipy #poradymarketingowe #pracanaswoim #socialmediapl #kobietabiznesu #systematyczność #kobiecybiznesonline #strategiamarki #zaangażowanie #uczeinstagrama #korkizinsta #instagrampl #strategiamarketing #własnafirma #markawłasna (at Warszawa) https://www.instagram.com/p/CfGadzAIkev/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
Photo
Tumblr media
Stwierdzenie o kobietach.
0 notes
Text
Fundusze europejskie bezpośrednio dla obywateli! Ambitny raport Łukasza Kohuta przyjęty przez Europarlament
Parlament Europejski przyjął raport dotyczący poprawy funkcjonowania Programu Obywatele, Prawa, Równość i Wartości (CERV). 476 europosłów było za, a jedynie 130 przeciwko. Continue reading Untitled
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
the-road-to-dreams · 1 year
Text
Najpiękniejsze w związku jest to, że po powrocie do domu możesz usiąść obok bliskiej osoby i opowiedzieć jej o wszystkim, co Cię spotkało tego dnia. Wydaje mi się, że to właśnie sprawia, że w związku wszystko się układa. To nie seks, nie pieniądze, które masz lub nie, nie piękno fizyczne. Najpiękniejsze związki to te, w których mamy dla siebie czas. Jesteśmy dla siebie obecni i co by się nie działo, słuchamy i wspieramy się razem, nawet gdy rozmawia się o nic nie znaczących rzeczach. Zainteresowanie i zaangażowanie spaja i sprawia, że ludzie mogą na siebie liczyć i trzymają się razem.
Kobus, Obowiązki uczuć 2
63 & 20/02/23
768 notes · View notes
polskie-zdania · 8 months
Text
Zdawało mi się, że skoro mówi to wszystko do mnie sam z siebie, to przecież nie muszę się martwić. Przecież nawet o to nie prosiłam. W ogóle nie marzyłam o tym, by po tygodniu znajomości zapewniał mnie, że zmieni dla mnie swoje życie. I choć tego nie oczekiwałam, trudno było nie widzieć w tych słowach pewnego rodzaju obietnicy i zapewnienia. No bo po co? Po co miałby udawać zachwyt i zaangażowanie w stosunku do kogoś, kogo dopiero poznał? Dlaczego miałam od razu prześwietlać go w poszukiwaniu intrygi? Dlaczego nie mogłam po prostu zaufać? Chwilę później już go nie było, a ja złamałam się pod swoją bezradnością. Byłam wściekła. Po raz kolejny cierpiałam przez czyjeś impulsy. Po raz kolejny musiałam zmierzyć się z człowiekiem, który nie brał odpowiedzialności ani za swoje słowa, ani za gesty. Nienawidziłam obrzucania wielkoformatowymi zachwytami, które nigdy nie miały do niczego prowadzić. Chodziło głównie o to, że o nic z tego, do cholery, nie prosiłaś. Nie chciałaś żadnych deklaracji. Nie chciałaś, by widział w tobie po tygodniu matkę swoich dzieci. Chciałaś tylko powoli testować coś, co wydawało się fajne. Byłaś już duża, więc dobrze wiedziałaś, że to nie twoja wina i nie miałaś na to żadnego wpływu, ale jasny chuj cię strzelał, że po raz kolejny czujesz się jak idiotka, choć ani trochę nie powinnaś.
Marta Kostrzyńska
257 notes · View notes
Text
W relacjach z ludźmi sama szczerość, dobre chęci i zaangażowanie to jednak za mało.
27 notes · View notes
deathissolution · 2 months
Text
Zrozumiałem swoją potrzebę. Chce poznać kogoś kogo serce nie jest zajęte. Kto nie myśli o kimś innym. Poznać osobę na odpowiednim etapie. Nie na ślub. Ani dzieci. Na zaangażowanie. Kto szuka tego co ja.
37 notes · View notes
zacpaniee · 1 year
Text
nie chodzi nawet o to, że się skończyło. chodzi o to, że dosłownie powiedziałem ci słowo w słowo, dlaczego jestem taki, jaki jestem. dlaczego mam problemy z zaufaniem, dlaczego zaangażowanie zajmuje mi wieki, dlaczego boję się wchodzić w związki, dlaczego jestem smutny, dlaczego mam mur, dlaczego nie dopuszczam ludzi do siebie. powiedziałem ci, jak byłem traktowany w przeszłości, bo ci ufałem… powiedziałem ci, że łatwo upadam i że przekładam uczucia moich bliskich nad moje, powiedziałem ci, że kiedy upadam, upadam ciężko, a ty powiedziałaś, że nigdy mnie nie skrzywdzisz i nigdy nie potraktujesz mnie tak, jak oni mnie potraktowali. więc nie, nie chodzi o to, że skończyliśmy, tylko o to, że wykorzystałaś wszystko, gdy czułem się komfortowo, mówiąc ci, a potem odwróciłaś się i zrobiłaś to samo, a wiesz, że na to nie zasłużyłem.
132 notes · View notes
happyg-olucky · 7 months
Text
Patrząc na to co się dzieje w kraju, patrząc na mobilizację ludzi w kampanii wyborczej, ich ogromne zaangażowanie i wysiłek. Patrząc na trwające już głosowanie za granicą, to jakie odległości ludzie pokonuja, ile w kolejkach na deszczu stoją...
Uważam, że nie ma, po prostu nie ma sensownych argumentów, aby nie iść głosować w tak ważnych wyborach. Wszystkie tłumaczenie które spotykam i przede wszystkim najpopularniejsze " nie ma na kogo głosować" no sorry ale wynikają jedynie z ignorancji i niewiedzy. Ludzie nie powtarzajcie tego, bo serio to o was źle świadczy,
Jak ktoś mówi ,że nie ma na kogo głosować to pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa to kto startuje w twoim okręgu? Jakich ludzi masz na listach? No i w 90 % zapewne nie mają pojęcia, nie sprawdzili, nie zainteresowali się , nie poświęcili na to ani minuty. No ale mowia,że nie ma na kogo, wszyscy tacy sami, że wszyscy już byli itp itd.
Nie, nie byli, na listach jest masa młodych ludzi, ludzi którzy mają coś do powiedzenia, do zaoferowania. Jak człowiek nie jest przekonany niech głosuje na człowieka, nie partie.
Podobnie że znajomością programów. Serio programy poszczególnych partii to coś więcej niż propagandowe hasła z neta i tv. Ale kto by się tym interesował.
Jest cała masa świetnych porównan i metafor to obrazujących sytuację wyborcza, o komunikacji miejskiej, że jak nie ma autobusu idealnie do miejsca docelowego to się wsiada do takiego, który podwiezie najbliżej. Że pewnie każdy stał przed szafą i mówił że nie ma w co się ubrać. I ostatecznie co robimy, przeglądamy szafę i coś jednak wybieramy, czy siedzimy z gołą dupa i nie wychodzimy z domu..
Tyle jest teraz historycznych filmików i przypominajek o tym z jaką trudnością kobiety wywalczyły sobie prawo do glosowania. W ogóle ile krwi za to ludzie przelewali. A obecnie ktoś z lenistwa olewa to i nie idzie głosować.
Więc wybaczcie, ale dla mnie w takie tłumaczenia no nie mają sensu i nie są zbyt mądre. Słabo po prostu o kimś świadczą. Taka jest moja opinia.
24 notes · View notes
niechciaana · 1 month
Text
Rzeczy, które zrozumiałam za późno i mają dla mnie sens:
Nie możesz trzymać kogoś na siłę, jeśli będzie chciał to i tak odejdzie.
Nie staraj się o kogoś miłość, atencję, zaangażowanie w relacji, bo jeśli by chciał/a zrobiłby to.
Jeśli jesteś dla kogoś ważny, nie istnieje takie coś jak "Nie miałem/am czasu", "Byłam zajęty/a".
Szczera rozmowa może zmienić wszystko, trzeba tylko chcieć.
Żeby się poznać i zrozumieć potrzeba wspólnie spędzonych chwil, same wiadomości nie wystarczą.
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 months
Text
Trochę o studiach i o staniu w rozkroku
29.02.2024
Rano poznałam ocenę z ostatniego egzaminu.
Brakuje dwóch ocen w e-indeksie, będą wpisane prawdopodobnie w ostatnim dniu sesji (chyba do 6 marca mają czas), ale w tym momencie już wiem, że mogę z @mojanowanazwa przybić high five! :D
Mam siedem piątek i jedno cztery i pół. :D
Ciekawe jak z tego się oblicza średnią - okaże się jaka będzie ostatecznie.
Też zobaczymy jaką ocenę otrzymam z socjologii, bo egzamin mam zdany na 5, a za zaliczenie wszystkich prac ćwiczeniowych i za obecność profesor Tony Stark obiecał podnieść ocenę o połowę, więc to zależy od tego czy uni w ogóle przyjmuje coś takiego jak "5,5" w indeksie, ale można powiedzieć spokojnie, że to jest ocena na jaką zapracowałam.
Zadzwoniłam też do działu finansowego. Powiedziano mi, że nie mogę się TERAZ ubiegać o stypendium, że dopiero w przyszłym roku, bo stypendium jest przyznawane na rok właśnie. Tak czy owak super, mam spełnione warunki - wygrana na szczeblu krajowym i średnia powyżej 4,5.
Teraz już pracuję nad tym by zebrać zgody od wykładowców w sprawie indywidualnego toku studiów i wnioskować o nie w dziekanacie (np: musiałam najpierw zaliczyć projektowanie - co miało miejsce wczoraj, aby móc przesłać pakiet swoich semestralnych prac do pani, która prowadzić będzie ten przedmiot w przyszłym semestrze, a ona na tej podstawie najpierw wymyśli co mojej grupie zadać, a potem jakie warunki mi przedstawi na zaliczenie w ramach trybu indywidualnego). Niektórzy wykładowcy mi już zadali zadania zaliczeniowe - muszę je zrobić szybko, abym mogła zaliczyć i przygotować się przed startem zajęć na drugim kierunku. Dlatego dzisiaj idę na poszukiwania źródeł naukowych do biblioteki na uni xD.
Słowem jestem jedną nogą w I semestrze i druga nową w II semestrze.
Na ten moment frustrujące dla mnie jest to, że chociaż pracowałam nad wieloma sprawami nie mogę ich "skreślić" z listy spraw doprowadzonych do końca. Niby już wszystko zdane, ale semestr nie ukończony (nie ma wpisu w indeks, nie mogę podpić legitymacji). Niby nie powinno być problemu by zaliczyć semestr w trybie indywidualnym, ale dopóki nie dostanę potwierdzenia od wszystkich wykładowców i ćwiczeniowców jestem traktowana jak zwykła studentka, a moja obecność na zajęciach jest brana pod uwagę w kontekście oceny. No właśnie: najbardziej frustrujące jest to, że niektórzy wykładowcy nie odpisują. Na przykład Pan Dumbledore, ten, który dał mi w niedzielę piątkę za "szarżę i rozumowanie". Ani Pan z tego przedmiotu na którym uczymy się o Putinie xD (przynajmniej o Putinie był pierwszy wykład). Co więcej Pani u której mam w tym semestrze egzamin też nie odpisuje - a jej zgoda jest najważniejsza biorąc pod uwagę ECTSy, wytyczne uczelni itp.
Nie odpisują też ludzie, którzy przyznali mi tą nagrodę xD A to mnie martwi w cholerę! Miałam tygodnie temu otrzymać dyplom! A nie ma dyplomu, nie ma kontaktu. Niby rozmawialiśmy przez telefon, sprawdziłam firmę w KRSie (istnieją), ale potwierdzenia wygrania nagrody wyróżnienia nie mam. W teorii luzik - semestr rusza za miesiąc od teraz, ale i tak... Ech.
Póki co skupiam się na wykonaniu zadań zaliczeniowych od tych wykładowców, który już wyrazili zgodę i dali mi wytyczne zaliczeniowe. Jedna Pani profesor wysłała mi kilka grubaśnych e-booków, temat pracy do napisania i hasło "robi Pani referat na ten temat i zaliczam!". Zapytałam jej czy woli referat w postaci słownej czy mogę łączyć media - powiedziała, że to może być reportaż, praca plastyczna itp. Ważne by na temat. I życzyła mi powodzenia.
Inny ćwiczeniowiec, który się odezwał, a który wydawał się być w opór zaangażowany nim zaczęliśmy zajęcia - okazał się być osobą, która kocha przejrzystość, czarno na białym, cyferki, obliczenia w słupkach, ekonomista pełną parą. Dał nam wytyczne na WSZYSTKIE zajęcia do końca semestru, a szczegóły miał podawać na zajęciach. Zgodził się na to bym jego zajęcia zaliczyła w trybie indywidualnym, ALE musiałabym wykonać więcej roboty niż reszta, bo na ocenę końcową wpływa w 20% obecność i w 30% aktywność na zajęciach. W teorii ok. Ale jak przeczytałam ile pracy mnie czeka, to z lekka mnie przeraziło. Całe szczęście z praktycznego doświadczenia zawodowego wiem, jak większość tych rzeczy obliczyć (a jak nie wiem to się dowiem, uważam akurat, że to będzie dla mnie przydatna wiedza - chodzi o zarządzanie, podatki, prawo pracy i prowadzenie przedsiębiorstw). No, ale wiadomo, nie mam jeszcze zgody na tryb indywidualny, więc musiałam być na pierwszych zajęciach obecna, bo nigdy nie wiadomo jak ta cała sprawa się skończy. Byłam. Myślałam - sądząc właśnie po szybkim feedbacku, po jasnym opisie wymagań, po dokładnych wytycznych, po przedstawieniu co i w jakim procencie będzie wpływać na ocenę końcową - że te zajęcia to będzie fun. Że faktycznie mogę zgłaszać się tak, jak w zeszłym semestrze zgłaszałam się na "polskim" tj. nie ważne czy wiem, czy nie wiem, ważne, że biorę czynny udział w zadaniach.
Okazało się, że tego pana bardzo irytowały pytania. Jednocześnie dawał na nie przestrzeń i jednocześnie irytował się, że musi powtarzać coś, co wedle swojego mniemania już wyjaśnił. Ech. No, trudno było. Wydaje mi się, że jest mi łatwiej niż reszcie mojej grupy, bo po prostu WIEM co liczę obliczając wynagrodzenie pracowników (takie mieliśmy zadanie podczas ćwiczeń - mieliśmy przy jakiej stawce i na jakim rodzaju zatrudnienia umowa jest opłacalna dla pracownika, a na jakim dla pracodawcy). Bo zwyczajnie mam doświadczenie w liczeniu tego. Tym czasem na studenckim chatcie grupowym - w końcu ludzie zaczęli otwierać się na kontakt - leciały teksty "o kurwa, o co temu facetowi chodzi?" albo "co my teraz mamy zrobić? Nie zrozumiałam z tego NIC". :/ Uczciwie przyznaję, że ten pan doktor spoko tłumaczył i miło się go słuchało, ale faktycznie tam jest tyle zmiennych, że momentami wykonując zadanie nie byłam pewna jak użyć kalkulatora i co oznaczają poszczególne niuanse w zadaniu (tj. jak opisowe hasła z zadania przetłumaczyć na język liczb w kalkulatorze do wyliczeń wynagrodzenia - kiedy i jaki procent, co i kiedy liczymy tak czy owak). Zgłaszałam się z pytaniami, a typ coraz bardziej zirytowany wzdychał do mikrofonu, że przecież mówił, że chodzi o to i o tamto. Ech. Czułam się przez jego wzdychanie jak głupek. I to też zniechęcało inne osoby do zadawania pytań na wykładzie, a potęgowało popłoch na chatcie do którego pan wykładowca nie ma dostępu. Wyjaśniłam co mogłam, inne osoby, które kminiły też się odezwały. Tłumaczyłam potem, po zajęciach chętnym osobom co i jak pozaznaczać w kalkulatorze i co mu wysłać jako wykonane zadanie, bo panika wrzała olbrzymia. Wrażenie mam takie: ten Pan to ewidentnie człowiek potrafiący myśleć matematycznie, który czuje cyfry, zależności liczbowe, jest oblatany w niuansach, które mi się wydają czarną magią jak inwestycje, lokaty, opracowywanie budżetów. Naprawdę tę zdolność podziwiam! Jestem na tyle stara by mnie to nie wkurzało, przeciwnie, widzę w tym olbrzymi potencjał do współpracy - gdybym mogła z taką osobą współpracować fantastycznie byśmy siebie uzupełniali (mój chłopak poniekąd tak ma). Ale mam wątpliwości czy ten wykładowca kiedykolwiek pracował z osobami, które myślą słowem, kolorami, kształtami, zbiorami, wykresami, dla których mniej abstrakcyjne jest zrobienie wykonanie modelu 3D drzewa owocowego ze stożków różnej wielkości, niż przełożenie hasła "pełny ZUS i wszystkie składki" na konkretne wartości liczbowe i procentowe. A właśnie taką grupę - w znacznej mierze - będzie przez ten semestr nauczał i to może być trudne dla obydwu stron...
Zobaczymy jak będzie.
Mój ulubiony wykładowca z zeszłego semestru (młody chłopak, najwyżej w moim wieku, biegający po katedrze w sportowych, bardzo rzucających się w oczy czerwonych/żółtych/białych butach, facet od historii, ten, na którego wykładach ryczałam ze wzruszenia raz po raz to oglądając fragmenty starych musicali, to ucząc się o tym, że Hitler wymyślił reklamy telewizyjne, to dowiadując się o historii pracy, aferze watergate - cudowne zajęcia) będzie prowadził dla mnie w tym semestrze inny przedmiot i on jest tak entuzjastyczny, że odpisał mi niemal natychmiast w sprawie indywidualnego toku. Powiedział, że nie ma sprawy, że jeszcze wymyśli co i jak mam zrobić, ale zgadza się i życzy mi powodzenia. Chcę tego pana wincyj! Albo na piwo z nim chcę! Albo jakiś projekt prowadzić u niego, w ramach koła! Człowiek z masą niespożytej energii, który z przyjemnością będzie analizował każdy szczególik w filmie! Po prostu mam wrażenie, że to jest totalnie mój człowiek! :D Ale tak totalnie! Kinoman! Popkulturowy geek! Spoczko typ! W dodatku chyba ten chłopak to Ślónzok, a ja mam soft spot dla ślónskich synków przez tego z którym mam szczęście prowadzić wspólne gospodarstwo domowe. :D
No i na koniec mam zielone światło od tego pana o którym pisałam chyba w poprzednim wpisie. Tego, którego gorąco nie-wiem-czy-lubię-czy-nie-raczej-czuję-rezerwę. Też młody typ. Też w moim wieku. Ale dający jakiś taki niemiły vibe. Cieszę się niemniej, że mam u typa zielone światło, ale też wiem, że mam u niego do zaliczenia NAPRAWDĘ kawał roboty. Ale tak na prawdę KAWAŁ. Po wymianie maili nalegał, abym w zeszły weekend dołączyła do prowadzonych przez niego zajęć innej grupy (ale z mojego roku). Po zajęciach mam zostać na chatcie i wtedy ustalimy na jakiej podstawie mam zaliczyć jego zajęcia w trybie indywidualnym. Więc w niedzielę dołączyłam do trwających 3h zajęć innej grupy. W teorii luz (no, zamiast mieć w niedzielę 6h zajęć miałam 9h zajęć, ale było spoko). Problemów z tego powodu mieć nie będę - w razie czego mam już zaliczoną obecność na "pierwszych" zajęciach swojej grupy (termin zajęć mojej grupy z tym panem nie jest jeszcze znany). Po zajęciach zostałam z nim sam na sam na słuchawkach, na głośniku i zaproponował mi warunki zaliczenia. Był profesjonalny i kontakt z nim był tym razem zupełnie okay. Wyjaśnił dlaczego chciał, abym dołączyła do zajęć z wyprzedzeniem (zaprezentował na czym polegają zajęcia u niego w tym semestrze, podał wytyczne projektu, podał wytyczne dodatkowe). I jak wspominałam: mam naprawdę KAWAŁ ROBOTY do wykonania. Praca na pograniczu reportażu, badania naukowego i aktywizmu (można powiedzieć, że aktywizm ekologiczny, ale może być polityczny, ekonomiczny itp - generalnie muszę się przynajmniej trochę zaangażować w aktywizm lub coś w podobnego, wolontariat, w "marketing działań poruszających do zmian" o! Tak to można ująć itp). Od jakości tej pracy, formy w jakiej ją zdam i przytoczenia konkretnych źródeł naukowych (muszą być naukowe, muszą być obszerne i nie mogą być starsze niż do 2 lat wstecz). Początkowo poczułam ekscytację "ale fajnie!". A potem... ech. Moja praca referowana (jeżeli taką formę wybiorę) ma zająć godzinę. To znaczy ta praca i ta forma nie jest tylko dla mnie - wszyscy studenci taką dostali, do wykonania w grupach 2-osobowych. Ja po prostu dostałam wgląd do zasad referowania wcześniej niż reszta mojej grupy, wysłucham od niego co MUSZĘ zawrzeć w pracy po to by już wcześniej się za pracę zabrać, zdać, dostać od niego zgodę na indywidualny tryb studiów i móc uczestniczyć w zajęciach na drugiej uczelni. Pozwolił mi wybrać: albo wybieram kogoś ze swojej grupy do współpracy i tę osobę wtajemniczam w projekt, który on dopiero w przyszłym miesiącu zaprezentuje naszej grupie, albo robię cały kawał roboty sama. Od razu wspomniałam o mojej współpracownicy przy projekcie z poprzedniego semestru. Powiedział, że je mogę przekazać wytyczne, ale prosił, abym reszcie grupy jeszcze nic nie zdradzała, mają przyjść na pierwsze zajęcia z nim. No okay. Ustalił ze mną, że w takim razie ja i ona (jeżeli się zgodzi) referujemy naszą godzinną pracę już na drugich zajęciach mojej grupy - potem ja mam zaliczony semestr w trybie indywidualnym, a koleżanka tylko musi zaliczyć obecność i też ma zaliczony semestr. Prosił, żebysmy tylko nie odwaliły jakiejś chały i miernoty, że ta prezentacja - w dowolnej formie - ma być tak wypieszczona, żeby podnieść poziom i ambicje całej reszcie. Powiedział, że będzie surowy przy ocenie, jeżeli chcę dostać 5 - jak deklaruję - to naprawdę musimy przygotować coś takiego, żeby wkład naszej pracy był widoczny.
Napisałam do tej sympatycznej, ale nieśmiałej dziewczyny z którą współpracowałam przy projekcie filmowym w zeszłym semestrze. Wyjaśniłam jej sytuację (dotąd nikomu na roku nie mówiłam, że wygrałam nagrodę i że staram się o tryb indywidualny), potem zaproponowałam współpracę przy projekcie. BARDZO się zapaliła do projektu! Miała co prawda nadzieję, że też nie będzie musiała już chodzić na zajęcia po zaliczeniu jak ja xD, ale po przeanalizowaniu sytuacji i wszystkich za i przeciw ucieszyła się, że chociaż jeden przedmiot może mieć prędzej z głowy i bez wahania zgadza się na współprace ze mną. <3 Mega. Wzrusz.
Wczoraj ustaliłyśmy temat i umówiłyśmy się na dzisiaj w bibliotece na uni. Będziemy szukać prac naukowych na interesujący nas temat xD Mam poczucie, że będzie to hardcore, ale może niepotrzebnie się nastawiam na fiasko. Możliwe, że biblioteka faktycznie ma opracowania naukowe na interesujący nas temat. Jaram się, bo ile ja mam dobre pomysły na tematy tej pracy, to za cholerę nie widzę siebie w tej części związanej z aktywizmem. Mam jakąś blokadę. O ile pozyskanie wiedzy, słów, przekminienie ich, wysnucie teorii, wniosków, wyszukanie przykładów merytorycznych - to mnie JARA. O tyle ta część dotycząca aktywizmu wywołuje we mnie paraliż. NIE WIEM nic, nie widzę siebie w tym, nie wiem jak, czuję się zagubiona, mam pustkę w głowie, czuję zawstydzenie, zastygam ze strachu. Natomiast moja koleżanka po decyzji na jaki temat robimy projekt OD RAZU przeszła do planowania tej części aktywizacji. Ma tyle pomysłów - BANALNYCH i tak tak fajnych, że po przeczytaniu wiadomości od niej odzyskałam dech (który nawet nie wiedziałam, że wstrzymuję - taki paraliż mnie ogarniał na myśl o tym). Warte obserwacji co mnie blokuje, bo przecież - po chwili zastanowienia - mam też kompetencje by te elementy też dobrze poprowadzić.
Fajny zespół z tą dziewczyną xP
[Przed chwilą mi napisała, że zatruła się jakimś jedzeniem, musiała się zwolnić z pracy i leży chora w domu, więc dziś w bibliotece działam sama]
A pięć ostatnie feedbacki to kolejne powody do frustracji: napisałam do wykładowców, którzy są dodani jako osoby prowadzące moje zajęcia. Przynajmniej byli nimi na moment pisania maila. Odpisali, że albo w ogóle nie prowadzą jednak zajęć dla mojego kierunku, albo prowadzą inne grupy niż moja, więc w tej chwili nie mogą mi podać zgód czy instrukcji, bo nie będą mieli ze mną zajęć. Problem taki, że faktycznie niektóre nazwiska zniknęły, a inne są przypisane jako jedne-jedyne. Ech. No i jestem w kropce, w dupie...
I to na razie koniec feedbacków - 5 wykładowców tylko dało znać co mam zrobić. Im szybciej się za to zabiorę tym lepiej. Napisałam w tej sprawie do dziekanatu - niech mi powiedzą jak sią kontaktować z tymi osobami, które nie odpisują od tygodnia. Albo niech mi podadzą pełną listę moich prowadzących - tego też nie mam i to też jest frustrujące, bo nie mogę działać.
Ach.
---
Pracowo - chodzę na rozmowy i dostaję podziękowania. Wszyscy oferują mi umowę zlecenie i trudno mi tego nie odbierać jako czegoś przykrego...
Od mojej uczelnie - też oferowali zlecenie - ostatecznie również dostałam podziękowanie, odpowiedź negatywną. Bo pytali co dla mnie jest ważne, powiedziałam, że jednak UOP jest ważna dla mnie w szerszej perspektywie, a oni już teraz wiedzą, że nie mogą mi zaoferować UOP przynajmniej do końca 2025...
No to ciekawie...
Myślę, że gdyby nie studia i ta ta satysfakcja z projektów, feednacków i ocen to byłabym bardzo tym zdołowana.
---
Jeszcze wspomnę o moim chłopaku. Jestem z niego TAAAAAAK dumna!
Wczoraj jego wykładowca zrobił kompilację najlepszych prac zaliczeniowych. Jego praca była została pokazana jako jeden z najdłuższych fragmentów tej kompilacji. Awwww. Nie dość, że dostał za nią 5, to jeszcze trudno nie zauważyć, że został dodatkowo wyróżniony za efekty, których użył.
Taki zdolny facet!
Poza tym zdobył licencję do e-sportów. Dziś ma pierwszy e-sportowy turniej. Będę mu oczywiście kibicować.
Hahaha, zabawna sprawa wyszła, bo jakoś w poniedziałek po pracy trafiło mnie, że dawno nie pisałam do jego mamy. Niby wszystko ok. Ale lubię teściową, więc sobie z nią powymieniałam literki. Smsujemy i nagle mnie trafiło, że mój chłopak CHYBA w weekend zbagatelizował jak wielkim big dealem były feedbacki od jego wykładowców w sprawie tych dwóch ocen z dwóch ważnych przedmiotów. Nakreśliłam jej ile jej syn włożył w to pracy, jak mu na ambicje siadło (nie musiałaby wcale tego dopieszczać, i tak dostał 5, a on jeszcze siedział pół dnia i pracował nad pracą, wysyłał do prowadzącego do sprawdzenia, poprawiał, uczył się - miał z tego masę funu i radości). No i oczywiście dodałam jak bardzo dumna z niego jestem.
Na to ona mi wyskoczyła z info, że W KOŃCU wie co robi jej dziecko! Że faktycznie nie chwalił się sukcesem, ani jak dużo wysiłku w niego włożył. Ale - za to - podobno co do niej dzwoni to opowiada jej jak bardzo docenia moje ambicje, mój upór, moje szukanie pracy pomimo trudności na rynku, chwali moje oceny, osiągnięcia itp.
Wzrusz.
Trochę nie wiedziałam co powiedzieć.
Teściowa mnie pochwaliła i przypomniała, że z mojej strony te dobre oceny też przecież wymagały masę pracy. I dodała, że bardzo się cieszy, że obydwoje tak bardzo siebie wspieramy. Że dostrzega, jak dobrzy dla siebie jesteśmy, jak zagrzewamy się wzajemnie do rozwoju.
No.
Wzrusz.
---
Moja mama natomiast NIE MA CZASU (i owszem, wymawiam te słowa przedrzeźniającym głosem we własnej głowie, ale jest w tym masę radości) na rozmowy ze mną czy wymiany literek. :D NIE MA CZASU, bo non stop to bierze udział w jakichś zajęciach w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, to jest na imprezach kulturalnych (koncert), to współorganizuje jakieś wydarzenie (teatr "seniorzy seniorom" :P), to akurat zajmuje się wnuczkiem (i nie ma czasu i przestrzeni, bo "Misio jest zły, bo nie może stanąć na nóżkach i mnie ze złości gryzie tym swoim jednym ząbkiem" :D :D :D), to jest w trakcie jakiegoś spotkania towarzyskiego. xD
OMG, od lat mojej mamie życzyłam właśnie takiej starości! Brakuje mi jej czasem. Ale cieszę się każdą wiadomością i każdym zdjęciem jej obrazu, jej perspektywy na mojego siostrzeńca, jej info "jestem z ciocią w klubie książki, zadzwonię później" xD
Naprawdę. Po tym wszystkim co w swoim życiu przeszła moja mama takie wiadomości to jak balsam na serce.
11 notes · View notes