Tumgik
#muminki
thatsitso · 4 months
Text
Tumblr media
For the winter, or forever
645 notes · View notes
vocaju · 2 months
Text
Tumblr media Tumblr media
can't believe "snufkin: melody of moominvalley" made their friendship real
158 notes · View notes
jacobgraphy · 1 year
Text
„Też bym chciał żeby ktoś kiedyś tak niecierpliwie na mnie czekał, że z tej wielkiej tęsknoty aż nie mógł by usnąć.”
Muminki
682 notes · View notes
little-merry-go-round · 7 months
Text
Tumblr media
11/10/23 wander
95 notes · View notes
may-lutlone · 9 months
Text
Tumblr media
53 notes · View notes
floralstorms · 6 months
Text
Tumblr media
uhhh younger relatives are visiting and requested that I drew her (among other, more cursed things aghgfd) so yep Little My here she is in her glory
36 notes · View notes
ladymilka · 6 months
Text
Tumblr media
Inktober day 31 - Mumintrollen
Mumintrollet of Mumintrollen.
23 notes · View notes
sugarpopparty · 11 months
Text
Tumblr media
Made m'self a Moominhouse! 💙
26 notes · View notes
Text
Tumblr media
2 notes · View notes
snufkin-vagabond · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
68 notes · View notes
senioritajulita · 11 months
Text
" – Będę dbał o ciebie i będę cię kochał – szepnął Muminek. – A w nocy będziesz mógł spać na mojej poduszce. A kiedy urośniesz i polubisz mnie, będziemy razem pływali w morzu".
Tove Jansson "Opowiadania z Doliny Muminków"
4 notes · View notes
vocaju · 2 years
Text
Tumblr media
moomin shrine
135 notes · View notes
whiskyintjejar23 · 2 years
Text
"Tego wieczora Muminek nie mógł zasnąć. Leżał, patrząc w jasną, czerwcową noc pełną jakichś tęsknych westchnień (…). Było mu smutno, chociaż nie wiedział czemu".
Tove Jansson "W Dolinie Muminków"
3 notes · View notes
deerbard · 2 years
Photo
Tumblr media
„Inked Memories” #4
Calendar illustration.
Find my calendars HERE, contact me via WEBSITE if you’re interested.
2 notes · View notes
wowciarka · 3 months
Text
Fanfik z Muminków Black Sun Au
Wip
Dolina Muminków zawsze należała do spokojniejszych. Oczywiście, zdarzały się sytuacje w których otwierało się szerzej oczy, bo nie wierzyło się, że coś takiego może się wydarzyć czy istnieć, ale nigdy nie było to coś złośliwego czy permanentnego. Zawsze wszystko wracało do normy, nastawał kolejny dzień, każdy wracał do swojej rutyny.
Czy to się nie robi nudne? Ten spokój, ta cisza, nuda? Przecież to monotonne, tylko wyczekiwać aż coś się wydarzy, wyczekiwać aż zjawi się ktoś z nową historią czy pomysłem na nowe zabawy.
Siedziałem przy oknie, liczyłem chmury na niebie, zastanawiając się czy panna Migotka przyjdzie jeszcze dzisiaj, aby wyjść na spacer czy raczej da sobie dzisiaj spokój i zostanie w domu razem z Migotkiem. Nawet Mała Mi nudziła się w ten wiosenny poranek i najwyraźniej nie planowała niczego, oprócz leżenia na parapecie w kuchennym oknie, układając się czasami inaczej z poduszką pod głową, aby spróbować dalej zasnąć.
Czysta nuda.
Kiedy znudziło mi się liczenie chmur na niebie, zacząłem błądzić wzrokiem po zielonej trawie, może będą jakieś ciekawe kwiaty, których nie widziałem przedtem. Może znalazłoby się coś co przykułoby moją uwagę na dłużej, przez co ten dzień nie byłby aż tak nudny.
Albo może znalazłby się... Ktoś?
Z lasu dobiegała głośna muzyka na piszczącym instrumencie, która skrywała w jakiś sposób swoje piękno, swój rytm, który mimo piszczenia, brzmiał znośnie. Słyszałem ją doskonale nawet z okna swojego pokoju, więc instrument był naprawdę głośny.
Zacząłem wzrokiem szukać kogoś, czegoś co było odpowiedzialne za tę melodię. Nigdy przedtem nie słyszałem, aby ktokolwiek w dolinie grał na czymś piszczącym w taki sposób, aby nie było to asłuchalne. Aż na samą myśl przychodzi Mała Mi z kazoo...
Wśród drzew zaczynała się rysować jakaś postać od której dobiegała ta cała melodia. Postać, która powoli coraz bardziej była widoczna, miała zielone ubrania i taki śmieszny kapelusz z wysokim czubem, spod której wyskakiwały kosmyki włosów. Postać miała naprawdę długi, spiczasty nos, co wyglądało na jej znak rozpoznawczy, pomijając zielony płaszcz... Czy raczej sukienkę?
Człowiek? Tutaj? To trochę niespodziewane. Może nie jakoś bardzo, ale rzadko kiedy widzę tutaj ludzi. Tym bardziej z piszczącymi instrumentami.
- Czy możecie wyłączyć ten pisk? Nie mogę się skupić na moim śnie! - krzyknęła gdzieś z dołu Mała Mi, pobudzając mnie do działania. Zbiegłem na sam dół naszego domu, aby wyjść przez frontowe drzwi w stronę nieznajomego, który zbliżał się do rzeki. Nie przerywał swojej gry, obracając głową na boki, aby rozejrzeć się po całym otoczeniu.
Zacząłem iść w stronę nieznajomego, a z każdym krokiem widziałem coraz więcej jego szczegółów, widziałem jego brązowe włosy, które ukrywał pod czapką z wielkim czerwonym piórem. Wyglądał trochę jak zbłąkany muszkieter.
- Witamy w Dolinie Muminków! - przywitałem radośnie nieznajomego człowieka, stojącego parę kroków przede mną na moście. Odsunął od ust swój instrument i przyjrzał mi się uważnie. Ciemne oczy patrzyły na mnie od góry do dołu, nic przez ten czas nie mówił. Tak jakby czekał na coś - Jestem Muminek - przedstawiłem się, mając nadzieję że to podpowie nieznajomemu, że to jego kolej do powiedzenia czegokolwiek.
Nieznajomy nie spieszył się z odpowiedzią. Schował instrument do kieszeni swojej obszernej płaszczo-sukienki, która jego sylwetka wyglądała jak dzwon lub trójkąt i przyjrzał mi się jeszcze raz uważnie.
- Muminek z Doliny Muminków - powtórzył nieznajomy, jakby zastanawiał się nad absurdem tego zdania - Jeszcze nie zdarzyło mi się zobaczyć łowcy, aż tak czystego od grzechu. Niesamowite.
- Czystego od.. Co? - tajemniczy nieznajomy uśmiechnął się jedynie na moje pytanie, zbliżając się do mnie o krok. Przechylił głowę na bok, aby przyjrzeć mi się z innej perspektywy. Czułem się z tym co najmniej dziwnie. Nigdy nikt mi się, aż tak nie przyglądał, miałem coś na nosie? - Chyba nie za bardzo rozumiem.
- Zrozumiesz - odpowiedział cierpliwie, prostując się i rozglądając wokoło. A nie no tak, rzeczywiście. Wszystko stało się absolutnie jasne, nagle nabrało to kompletnego sensu. Szkoda tylko, że nic dalej nie rozumiem na ten moment.
- Co cię tutaj sprowadza? - zadałem proste pytanie, nic wymagającego, co tutaj robisz, po co tu jesteś. Trochę jak policjant na przesłuchaniu.
- Nic szczególnego. Głównie ciekawość - kolejna wymijająca odpowiedź - Wydaje mi się, że widziałem po drodze coś co może cię naprawdę zainteresować, a przy okazji pomógłbyś mi znaleźć dobre miejsce na obozowisko. Znasz pewnie tę okolicę lepiej niż ja, prawda Muminku z Doliny Muminków? - chłopak przeciągał moje imię, jakby bawił się jego brzmieniem. Z jednej strony było to denerwujące, jak długo można mówić czyjeś imię, a do tego powiedzieć to w sposób, gdzie widać, że nie bierzesz tego na poważnie, a z drugiej strony niski głos, który przeciągał każdą sylabę... Trudno było nie czuć jak żołądek ci się zaciska i zastanawiasz się czy aż tak podoba mu się twoje imię i chciałby mówić je jeszcze częściej właśnie w taki sposób.
W skrócie, mieszane uczucia.
- Zostajesz na dłużej? - zapytałem, starając się otrząsnąć z szoku w jaki wprowadziło mnie wymówione przez nieznajomego moje imię.
- Zobaczymy. Na pewno zostanę na tę noc - ciemne oczy skupiły się znowu na mnie, chłopak zaczął maszerować za mną, kiedy prowadziłem go do najbliższego wolnego miejsca, które wydawało mi się dobrym miejscem na obozowisko.
- Dokądś zmierzasz? Pewnie masz jakiś inny cel niż Dolina Muminków, często ktoś przechodzi tędy, aby dostać się gdzieś dalej albo zostaje już tutaj na zawsze.
- Na zawsze? - zapytał przybłęda, widocznie ignorując moje pytanie - Porywacie tych, którzy są tutaj za długo?
- Jasne, przetrzymujemy ich w tajemnicy przed wszystkimi i teraz nasza piwnica liczy ponad setkę istot - uśmiechnąłem się, kontynuując żart I wskazując dłonią na spory kawałek ziemi, który wydawał się dość wygodny na namiot - Czy takie miejsce ci pasuje na obóz?
- Hm... - zastanowił się głęboko, rozglądając się czujnym i pewnie wprawionym już okiem po wybranym przeze mnie miejscu. Zrobił niezadowoloną minę i poprawił swój plecak - Nie nada się, tutaj byłbym za bardzo wystawiony na działanie wiatru. Szybko mogłoby zabrać mój namiot.
- Znajdziemy inne miejsce, gdzie będzie mniej... Wystawienia na wiatr - dokończyłem zdanie, zastanawiając się czy to miało naprawdę aż tak wielkie znaczenie, jeśli chodziło o namiot?
Nieznajomy jedynie kiwnął głową w odpowiedzi, chowając dłonie do kieszeni i znowu przeszywając mnie wzrokiem na wskroś. Tak, jakby się doszukiwał czegoś więcej w mojej duszy. Trochę tak jakby mógł zobaczyć moją duszę.
- Nie wyłapałem twojego imienia - zacząłem kolejny temat, prowadząc chłopaka do kolejnego znanego mi miejsca gdzie zdarzało się ludziom robić biwaki. Tam nie powinno być raczej, aż tyle wiatru, aby mu przeszkadzało, prawda?
- Nie rzucałem go - nieznajomy brzmiał na naprawdę zadowolonego z siebie. Czysty szczyt komedii, nie ma co. Zapadła chwila ciszy, w trakcie której przybłęda westchn��ł ciężko - Włóczykij. Mów mi Włóczykij.
Włóczykij. Nietypowe imię. Chociaż rzeczywiście, w jakiś sposób mu pasuje. Włóczy się, podróżuje, zwiedza świat. Brakuje mu tylko kija.
- Włóczykij - powtórzyłem, chcąc zapamiętać imię jak najszybciej - Pasuje Ci.
- Bo co, bo włóczęga? - zapytał, unosząc jedną brew, patrząc na mnie, jakbym znał odpowiedź na to pytanie. W żadnym wypadku nie chciałem go urazić, to miał być komplement. Jeśli ktoś mówi ci, że Twoje imię ci pasuje, to jest komplement, nie?
- Cóż... Trochę na pewno. Tylko nie masz kija, aby być prawdziwym Włóczykijem z włóczącym się kijem - czasami się naprawdę zastanawiam, jakim cudem mam dziewczynę, skoro mam tak gadane. Włóczykij z włóczącymi się kijem.
Może od razu skoczę do rzeki.
Włóczykija jednak najwyraźniej rozbawiło moje niezdarne żartowanie i zaczął się śmiać, zasłaniając usta dłonią, jakby nie wypadało w tej chwili mówić czegokolwiek, a co dopiero się śmiać.
- To chyba kij potrzebuje Włóczykija, aby być włóczącym się kijem, czyli Włóczykijem - zaproponował swoją wersję, patrząc na kolejne wskazane przeze mnie miejsce na obozowisko. Chodził w kółko, wokół jakiegoś miejsca, przypominając przez to kota, który ocenia czy poduszka okaże się godna jego spoczynku na niej.
Niestety tym razem również miejsce nie przypasowało w nieokreślone gusta Włóczykija. Chciałbym wiedzieć jakie są te gusta, aby łatwiej określić jakie miejsce na obozowisko może mu bardziej przypasować, bo tak niepotrzebnie się oboje denerwujemy.
Ale dobrze, do trzech razy sztuka.
- Pewnie w swojej długiej wędrówce spotykasz wielu ludzi - zacząłem kolejny temat, prowadząc chłopaka do kolejnego miejsca, które mogłoby mu przypasować bardziej niż to gdzie jest za duże wystawienie na wiatr lub to gdzie jest najwyraźniej za duże wystawienie na najmocniejsze promienie słońca, które najwyraźniej mogą uszkodzić jego namiot. Bardziej brzmi to jak wymówki, a nie prawdziwy powód dlaczego nie rozłoży tutaj obozowiska, ale nie komentowałem.
- Owszem, spotykam - przytaknął Włóczykij, podążając za mną do trzeciego miejsca.
- Pewnie masz też dużo przyjaciół.
- Skąd w ogóle taka myśl? - zapytał, brzmiąc na urażonego samą myślą, że może mieć przyjaciół. W jakim świecie ten typ żyje, aby brać za tak ogromną obelgę uznanie, że może mieć przyjaciół? - Dlaczego nie wrogów, tylko akurat przyjaciół? Skąd możesz wiedzieć, że nie zostawiłem za sobą szlaku ludzi, którzy mnie nienawidzą z wzajemnością?
- To w takim razie, masz dużo wrogów? - zapytałem, nie za bardzo wiedząc jak zareagować na wybuch bruneta.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - uśmiechnął się jedynie w odpowiedzi, pozostawiając pytanie na statusie usłyszane, zrozumiane, ale bez wiadomości zwrotnej.
- Czyli jeśli dobrze rozumiem... Masz więcej wrogów, niż przyjaciół? Nie czujesz się przez to samotny?
- Dlaczego miałbym? Nie potrzebuję przyjaciół, lubię samotność od czasu do czasu - stanęliśmy przy kolejnym miejscu, a Włóczykij znowu kręcił nosem. Zaczynałem podejrzewać, że teraz to już po prostu wymyśla powody, aby nie rozstawić obozowiska w tym miejscu. Nie miałem jednak odwagi, aby zapytać czy tak było. Albo po prostu jestem zbyt miły.
- Wiesz... Bez przyjaciół, nikt nie może cię szczerze wesprzeć, nie masz nikogo blisko siebie. To nie jest dla ciebie przykre? - wypytywałem, starając się pod tym ukryć całe niezadowolenie związane z wymyśleniem kolejnego miejsca, które mogłoby przypasować znajomemu. Jaki będzie kolejny powód, dla którego nie rozstawi tutaj swojego namiotu? Mamy już wiatr, słońce, cień. Co będzie następne? Zbieram zakłady.
- Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej, Muminku - powiedzial zadowolony z siebie, naciskając ostrym paznokciem kciuka na swoją brodę, zastanawiając się pewnie nad własnymi słowami.
- Chyba nie powiesz mi, że naprawdę praktykujesz tę zasadę?
- Skąd możesz wiedzieć? Wiesz o ile ciekawsze jest skrzywdzenie kogoś kto ci ufa bezgranicznie? - ciemne oczy skupiły się na mnie, szeroki uśmiech ozdobił twarz chłopaka. Zastanawiałem się czy tak szeroki uśmiech nie boli jego policzków - Ból w oczach tej osoby jest o tysiąc razy bardziej satysfakcjonujący niż ból, który możesz komuś zadać fizycznie - opowiadał z błyskiem w oku - Ale co ty możesz o tym wiedzieć, skoro nigdy nawet muchy pewnie nie chciałeś skrzywdzić? - dodał bardziej zawiedziony niż mógłbym się spodziewać. Wzrok Włóczykija skupił się na niebie, na którejś chmurze, zatonął w swoich myślach.
- Byłbym w stanie skrzywdzić muchę - wypaliłem z siebie, nie wierząc własnym uszom. Co ja wygaduje? Czy aż tak chcę zaimponować praktycznie nieznajomemu? Przecież to jakiś pacan, który przyszedł niechcący do doliny Muminków. Dlaczego miałbym krzywdzić jakieś żyjątko?
- Ciężko mi w to uwierzyć - ciemne oczy skupiły się z powrotem na mnie, wracając do wypełnienia się nadzieją.
- Byłbym w stanie skrzywdzić nawet coś większego niż zwykłą muchę! - moje serce biło szybciej, dlaczego ja to mówiłem, przecież nie chciałem nikogo, ani niczego skrzywdzić! Nie zrobiłbym tego, nie chce tego zrobić, po co miałbym to robić?
- Jak bardzo byłbyś w stanie to "coś" skrzywdzić? - oparł policzek o dłoń, a przez ten błysk w oku poczułem jak serce szybciej mi zabiło. Jak daleko chcę ciągnąć ten kit? Przecież to są tylko puste słowa, chcę tylko zaimponować Włóczykijowi, może chcę żeby w końcu się zdecydował z miejscem do obozowiska i uznałem, że kłamstwo przekona go do szybszej decyzji? O co mi chodzi?
- To raczej zależy od tego jak dużo większe od muchy by to "coś" było - wymigiwałem się od odpowiedzi, a Włóczykij dalej uśmiechał się w prawie przerażający, ale na pewno bardzo zadowolony z siebie sposób.
- Uznajmy, że wielkości...Motyla - dłoń chłopaka z jego policzka, powędrowała w powietrze, aby wskazać na lecącego obok nas ślicznego, małego motylka - Tego motyla.
- Ale ten motyl nic nam nie zrobił - zaprotestowałem, patrząc na Włóczykija niezadowolony - On sobie tylko lata po kwiatkach i korzysta z krótkiego życia.
- A czy ktokolwiek, kiedykolwiek zrobił ci krzywdę taką, aby zasłużył na cierpienie? - zapytał brunet, patrząc na mnie wyczekująco. Chciałem odpowiedzieć, jednak pytanie okazało się że jest retoryczne. A przynajmniej tak je odebrałem, bo Włóczykij kontynuował swoją wypowiedź - Wszyscy wydają się niewinni, a tak naprawdę mają za sobą czyny, których nie da się wybaczyć, żałują tego co zrobili, ale jest już na to za późno. Ten motyl równie dobrze mógł zabić własną matkę, kiedy tylko nadarzyła się okazja.
To pułapka, to pułapka, to pułapka. Wiem, że to pułapka, to podpucha, mam się zgodzić, mam skrzywdzić motylka, ale dlaczego skoro nic nie zrobił? Motylki nie zabijaj swoich mam, dlaczego miałyby to zrobić? To niewinne istoty, które latają sobie po świecie, nadając przyrodzie innych, piękniejszych barw.
- Jesteś w stanie skrzywdzić tego motyla czy nie, Muminku? - głos Włóczykija wydawał się być cierpliwy, jednak czułem że wcale tej cierpliwości do mnie w tej chwili nie ma. Albo może mi się po prostu wydawało?
- Ten motylek nie zrobił nikomu krzywdy - upierałem się przy swoim, patrząc jak motylek leci w moją stronę, aby ufnie usadowić się na moim nosie. Jak takie małe, delikatne żyjątko, mogłoby zrobić coś na tyle strasznego, aby je skrzywdzić w ramach nauczki?
- Nikt nigdy nie zrobił nikomu krzywdy, jeśli każdy ma dobrą wymówkę - chłodne dłonie Włóczykija znalazły się na moich ramionach, stanął za mną jakby czekał aż naprawdę zrobię krzywdę motylkowi - Tego motylka wymówką jest wygląd na słabego i ślicznego, ale tak naprawdę nie mamy pojęcia co zrobił, czego żałuje, a czego nie.
- A co jeśli to jakiś bardzo ważny motyl, który pomaga innym motylkom? - zapytałem, dalej patrząc na śliczne, błękitne skrzydełka motylka, który odpoczywał na moim nosie. Wydawał się naprawdę nieszkodliwy, co taki motyl może zrobić? Co w nim może być takiego złego, że musiałbym go skrzywdzić?
Włóczykij cicho westchnął, ale tym razem z mniejszym zawiedzeniem. Puścił moje ramiona, a motylka złapał za jedno ze skrzydeł, nie dając mu odlecieć.
- Widzisz, Muminku? Nie dałbyś rady skrzywdzić ani muchy, ani czegoś większego od muchy. Nie skrzywdziłbyś nikogo, nawet jeśli twoje życie byłoby zagrożone - zaczął się przyglądać uważnie motylkowi, który próbował się wyrwać z jego dłoni - Ale przyznaję, nie spodziewałem się, że będziesz chciał z tego powodu kłamać - ciemne oczy skupiły się chwilę na mnie - Chciałeś mi przez to zaimponować czy to ze strachu, że jeśli się przyznasz to mogę cię skrzywdzić, a ty byłbyś bezradny?
Włóczykij jednak nie czekał na moją odpowiedź. Zacisnął swoją dłoń w pięść, zgniatając przy tym malutkiego robaczka. Uniósł dłoń z pozostałością żyjątka i zbliżył go do ust, zjadając go w całości. Po pierwsze, ohyda. Po drugie, dlaczego?
- Czasem lepiej uprzedzić, niż być uprzedzonym - wyjaśnił, pozostawiając mnie w obrzydzeniu i szoku - To, gdzie jest kolejne miejsce?
Pokazałem Włóczykijowi jeszcze cztery miejsca, które okazały się również nieodpowiednie z różnych powodów. Niektóre brzmiały tak nierealnie, że po prostu patrzyłem na chłopaka wymownie w odpowiedzi. On jednak tylko wzruszał ramionami i pytał o inne miejsce. Traciłem cierpliwość, on już zmyślał te wszystkie powody!
Frustracja wypełniała mnie od środka, zaciskałem ręce, mając ochotę coś zrzucić, coś zniszczyć, myślałem że wybuchnę z każdym kolejnym miejscem, które się mu nie podobało. Z każdym miejscem jakie odwiedziliśmy, musiałem brać głębszy oddech, aby się uspokoić, uśmiechnąć się i zaprowadzić go do kolejnego miejsca.
W końcu wróciliśmy pod dom Muminków, a Włóczykij zachwycił się miejscem, mówiąc że to miejsce po drugiej stronie rzeki, tuż obok lasu, będzie absolutnie idealne. Przypomnę, to było pierwsze miejsce, jakie mu pokazywałem.
- Robiłeś to specjalnie - skomentowałem, czując się w jakiejś części kompletnie ogłupiały, czułem że niepotrzebnie tyle dzisiaj łaziliśmy, ale z drugiej strony nie żałowałem tego. Miło spędzało się czas z Włóczykijem.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział z tym uśmiechem, który sprawiał że zastanawiałem się czy nie bolą go policzki. Jego oczy się jednak nie uśmiechały. Wydawały się w jakiś sposób smutne, mimo uśmiechu - Ale jest to też naprawdę idealne miejsce na obozowisko, a cała reszta nie miała... Tego czegoś - wyjaśnił, stawiając swój plecak na trawie i wyjmując z niego swój namiot do rozłożenia.
- Tego czegoś - powtórzyłem, rozglądając się po wybranym miejscu z którego widać było doskonale mój dom - A to, że jesteś tutaj za bardzo wystawiony do wiatru? Nie przeszkadza Ci to?
- Nie wierz we wszystko co mówię. Co jeśli cię okłamałem? - Włóczykij zawiązywał sznurek na drzewie, robiąc jakieś istne czary mary, sprawiając że namiot w jednej chwili stał rozstawiony, dumnie rozpinając swój wykorzystany przez lata użytku materiał.
- Więc... Mogłeś mnie też okłamać w związku z trzymaniem wrogów bliżej niż przyjaciół?
Brunet uśmiechnął się do mnie nieznacznie, jednak nie odpowiedział na moje pytanie. Kończył rozstawianie namiotu, aby wrzucić cały swój plecak do środka i zacząć rozkładać śpiwór.
- Muminki nie są przypadkiem drapieżnikami? - zapytał po jakimś czasie rozkładania wszystkiego w nieładzie, który najwyraźniej był jakimś systemem ułożenia rzeczy, którego nie rozumiałem.
- Kiedyś pewnie były, teraz przerzuciliśmy się bardziej na warzywa, owoce. Nie polujemy, ani nie jemy mięsa - wyjaśniłem, siadając na ziemi przed namiotem, w którym Włóczykij dalej coś rozkładał, coś przekładał, tworząc jeszcze większy bałagan - Dlaczego pytasz?
- Bo patrzysz na mnie, jakbyś zaraz miał się na mnie rzucić - mruknął, wysuwając głowę z namiotu, uśmiechając się od ucha do ucha - To niegrzeczne podglądać innych, Muminku z Doliny Muminków.
- Co? Ja? Ja nikogo nie podglądam! - oburzyłem się, zakrywając oczy dłońmi, słysząc donośny śmiech Włóczykija - Ani nie mam zamiaru na nikogo się rzucać.
- Oh oczywiście, nie podejrzewałbym cię o to - powiedział przez śmiech, jakby ta sytuacja naprawdę go bawiła! Czułem się jak taki mały cyrk, który ma rozbawiać swoim najzwyklejszym zachowaniem widownię stworzoną z Włóczykija. Chociaż w takim razie to bardziej wyglądało, jakby król wynajął błazna niż cały cyrk - Nie byłbyś w stanie się na nikogo rzucić, Muminku.
- Mówisz, jakby to cię naprawdę bardzo bawiło - odparłem urażony, czując chłodna dłoń włóczęgi na swojej, odsuwając ją z moich oczu.
- Nic nie poradzę, że jesteś naprawdę zabawny - wyznał chłopak, puszczając moją rękę, aby zamknąć swój namiot z chaosem i sznurowując go, aby nikt tam nie wszedł - Zabawny i w jakiś sposób interesujący. Tak jakbym nie potrafił cię rozgryźć, a byłbyś tak łatwy do rozwiązania.
"Zabawny i w jakiś sposób interesujący."
Jeszcze długo po tym jak wróciłem do domu, to zdanie chodziło mi po głowie. Zabawny i interesujący. Dwa słowa, które według Włóczykija mnie opisywały.
Trudno było mi to w jakiś sposób uwierzyć, nie potrafiłem się na niczym skupić, wszystko wydawało się w jakiś sposób piękniejsze. To kwestia tego, że poznałem kogoś tak ciekawego? Kwestia tych dwóch słów, które przecież już wcześniej musiałem słyszeć?
Od razu dzień był jakiś ciekawszy, inny, działo się coś innego, nietypowego, nuda przestała mi doskwierać właśnie tego dnia. Czy Włóczykij zostanie na dłużej, aby urozmaicić mój dzień?
- Jesteś strasznie roztargniony - skomentowała Mała Mi, uderzając mnie w kolano swoją małą pięścią - Prawie mnie zgniotłeś, bo szedłeś z głową w chmurach. Myślisz znowu o Migotce?
- Migotce? - zapytałem, chwilę nawet nie wiedząc kim jest Migotka. Potrzebowałem chwili, która wyrwała mnie z roztropnego myślenia o niczym, aby dojść do wniosku, że panna Migotka istnieje i jest w moim życiu, więc wypadałoby poświęcić jej choćby jedną myśl tego dnia.
- Nie o Migotce? - zdziwiła się, kładąc swoje ręce na biodrach - To o kim?
- A skąd wiesz, że myślę o kimś, a nie o czymś? Może myślę o dzisiejszym dniu? - wykłócałem się, ale było to bezcelowe, bo przecież myślenie o kimś było prawdą. Znaczy, półprawdą było powiedzenie, że myślę o dzisiaj. Półprawda to nie kłamstwo, prawda?
- Uśmiechasz się - wyjaśniła ruda, jakby miała mi to za złe - Oczy są zdradliwe. Na pewno nie myślisz tylko o dniu. Dotychczas się tak nie uśmiechałeś.
- A co ty możesz wiedzieć?
- Oh patrzcie na mnie, jestem Muminek, jak ja się cały czas nudzę, Migotka dała mi kolejną muszelę, a ja nie wiem już gdzie je przechowywać. Od kilku lat szwędam się po Dolinie Muminków bez większego celu, przypominając ducha, a dzisiaj wydarzyło się coś czego nie powiem Małej Mi, ale zmieniło moje życie - dziewczyna udawała mnie, robiąc wielkie kroki wokoło mnie - Bo przecież to moja tajemnica o której napiszę w pamiętniku.
- Niczego się nie dowiesz, Mi. Nic ci nie powiem, jeśli będziesz mnie przedrzeźniać.
- Chodzi o tego chłopaka z namiotu? - naciskała, wskazując na drzwi - Od którego robaki nawet uciekają?
- Nikt od niego nie ucieka - zaprzeczyłem od razu, nie mając odwagi spojrzeć w stronę gdzie wskazuje Mała Mi.
- Jego namiot wygląda jakby skrywał rozkładające ciała ludzi, których nie chcą zjeść żadne robaki, bo są w tak opłakanym stanie.
- Błagam, nic więcej już nie mów - zasłoniłem uszy dłońmi, odchodząc jak najdalej od dziewczyny w jak najszybszym tempie, aby jej małe nóżki mnie nie doścignęły.
- Więc trzyma tam rozkładające się ciała!
- Nie wiem!
- Ale o tego chłopaka chodzi, wiesz o kim mówię - Mała Mi biegła za mną, nie przejmując się tym, że dość widocznie i wprost chciałem od niej uciec.
- Nie mam pojęcia o kim mówisz.
- Nie okłamuj mnie, Muminku. Oboje wiemy jaka jest prawda. Rozmawiałeś z nim, poznałeś strasznego chłopaka z namiotu - osądzała mnie, starając się złapać mój ogon - Nie uciekniesz od tego.
- Daj mi spokój, po prostu miałem dobry dzień - wbiegłem na piętro, mając nadzieję że jak znajdę się w pokoju, to sobie odpuści.
- Jak się nazywa ten dziwny nieznajomy?
- Nie wiem!
- Kłamiesz!
- Odpuść, Mi! - małe rączki zacisnęły się na moim ogonie.
- Powiedz prawdę albo cię ugryzę - zagroziła ruda, szykując zęby na mój biały, cienki ogonek. Wizja bólu przez ostre kły niby małej i nieszkodliwej dziewczynki, sprawiła że szczerze się zastanowiłem nad tym czy dalej kontynuować krążenie w kłamstwie.czy już łatwiej nie byłoby powiedzieć prawdy i uchronić się przed bólem - Liczę do trzech. Jeden...
Zastanowiłem się nad wszystkimi plusami i minusami. Dlaczego właściwie tak mi zależy na ukryciu tego? Nie znam aż tak Włóczykija, a może chciałby poznać wszystkich tutaj?
- Dwa...
A jeśli właśnie nie chciałby, aby ktokolwiek się dowiedział czegoś więcej? Zwlekał jak najdłużej się dało z powiedzeniem jak się nazywa, zajęło nam prawie cały dzień, zanim powiedział jak ma na imię. Jeśli chciałby się przedstawić i kogoś poznać, już by to zrobił. Może woli żyć jako tajemniczy nieznajomy dla większości ludzi.
Ale po ostatnim ugryzieniu Małej Mi, rana goiła się przez miesiąc...
- Dobra! - krzyknąłem, widząc jak Mi otwiera już buzię - Powiem, ale u mnie w pokoju.
- To, aż taka tajemnica? Co w tym takiego wielkiego? Chłopak w namiocie przyszedł do Doliny Muminków, straszne rzeczy - wywróciła oczami, jednak posłusznie poszła ze mną do mojego pokoju. Nawet zamknęła za nami drzwi, aby utrzymać atmosferę tajemnicy - Więc?
- Poznałem tego chłopaka z namiotu, ale on chyba nie za bardzo chce mówić o sobie. Nie mogłem wyciągnąć z niego jego imienia przez prawie cały dzień - wyjaśniłem, zastanawiając się chwilę co właściwie chcę powiedzieć - Nie mów Migotce o nim, nie chcę aby się niepotrzebnie martwiła. Naprawdę go polubiłem.
- Polubiłeś - powtórzyła, kładąc dłonie na biodrach i patrząc na mnie uważnie.
- Przyszedł tutaj na chwilę, szukaliśmy mu cały dzień miejsca na obóz - wyjaśniałem dalej, podchodząc do okna, aby zobaczyć jak przy namiocie płonie ognisko. Włóczykija nie widziałem w okolicy, może siedział w namiocie - Przenocuje i pewnie pójdzie dalej, ale nigdy nie poznałem kogoś z kim tak... Dziwnie łatwo i przyjemnie by mi się rozmawiało. Jednocześnie chciałem poznać go bardziej i bałem się tego, to tak ekscytujące.
- Mhm - mruknęła w odpowiedzi ruda, stając na parapecie mojego okna i patrząc na ciemną postać wychodzącą z namiotu, aby zostać oświetloną przez płomień ogniska - Nie ufałabym mu na twoim miejscu.
- A to dlaczego?
- Przeczucie - wzruszyła ramionami - Jest dziwny. Normalny człowiek wolałby przenocować tutaj, a nie w namiocie kilka metrów od twojego domu.
- Jest tutaj tylko jedną noc, chyba można zaufać mu na jeden dzień, prawda? - spojrzałem na podejrzliwą twarz dziewczynki.
- Zrobisz jak uważasz - założyła ramiona na piersi, nie spuszczając wzroku z oświetlonej wątłym światłem ogniska postaci przy namiocie - Ale ja jestem po stronie robaków. Nie podejdę do niego i nie mam zamiaru się mu przedstawiać.
- Nikt cię nie zmusza. Nawet nie wiemy czy on sam będzie chciał się przedstawić i podejść.
- Mam przeczucie, że jeśli nadejdzie dzień kiedy do nas podejdzie i się przedstawi, będzie to najgorszy dzień naszego życia.
- Masz dzisiaj dość sporo przeczuć - zażartowałem, nie biorąc bardzo do siebie wszystkiego co powiedziała Mała Mi. Jasne, jest to jakieś ostrzeżenie, ale ile może znaczyć takie przeczucie w rzeczywistości? To tylko przeczucie, które pewnie jest mylne.
- I mam zamiar się ich słuchać, nie podejdę do niego nawet na odległość dwumetrowej gałęzi. Coś z nim jest nie tak, nie ufam mu, niech idzie w swoim kierunku jak najszybciej i krzyżyk mu na drogę - machnęła ręką, zaskakując z parapetu - Jutro się z nim spotkasz?
- Pewnie tak, chcę się dowiedzieć czy zostanie - podążyłem za nią wzrokiem - Nie jest, aż taki zły jak ci się wydaje.
- Wolę być ostrożna - obróciła się przodem do mnie - Co powiesz Migotce?
- Na temat czego?
- Na temat tego, że wolisz spotkać się z nieznajomym włóczęgą niż z nią - zaczęła się huśtać na piętach - Będzie jej bardzo przykro, jeśli się dowie.
- Tylko chwilę z nim porozmawiam, później od razu wyciągnę Migotkę z domu - zapewniłem, ale z mniejszą pewnością niż wcześniej. Migotka nie powinna się dowiadywać o tym, że poznałem Włóczykija, nie powinna wiedzieć że lepiej spędza mi się czas z nim niż z nią. Najlepiej, żeby nie wiedziała o niczym związanym z Włóczykijem i wszyscy będziemy szczęśliwi.
- A jeśli tak jak dzisiaj, spędzicie razem cały dzień? - co za wścibska Mi - Co wtedy zrobisz?
- Wtedy ty pójdziesz z Migotką i Ryjkiem. Nie wiem, Mi. Zrobisz co uważasz za słuszne, jeśli coś takiego się wydarzy - przejechałem dłońmi po twarzy, a Mała Mi uśmiechnęła się tylko z dumą w oczach.
- Jeśli coś takiego się wydarzy, pójdę do Migotki - powtórzyła dziewczyna, kierując się do drzwi - Powodzenia z bezdomnym.
Nie skomentowałem nawet tego, po prostu patrzyłem jak zamyka za sobą drzwi i daje święty spokój mi, moim tajemnicom i mam nadzieję, że też Włóczykijowi.
Następnego dnia, obudziłem się później niż zwykle. Słońce już było dawno na horyzoncie, wszyscy byli pochłonięci swoimi wyzwaniami dnia dzisiejszego, znajdując jakiś spokój w rutynie, która była uwłaczająco monotonna.
Kiedy byłem już gotowy, zjadłem śniadanie, obmyłem się i upewniłem, że w domu nie ma Małej Mi, która mogłaby za mną łazić, udałem się do namiotu na polanie, aby spotkać się z Włóczykijem.
A raczej sprawdzić czy jego namiot nadal stał tam gdzie wcześniej. Zawsze mogła być możliwość, że już z samego rana poszedł dalej w swoją podróż, nie było wielkiej konieczności, aby zostawał. To tylko gość w Dolinie Muminków, który przechodził tędy i prawdopodobnie więcej się tu nie pojawi.
Mimo to byłoby mi przykro, gdyby się nie pożegnał, ani nie powiedział że odchodzi. Czułem jakąś potrzebę usłyszenia tego, że chce się pożegnać, chciałem mu życzyć szczęśliwej drogi.
Namiot na całe szczęście stał dumnie tam, gdzie wczoraj został rozstawiony, przed wejściem było małe, zgaszone ognisko, a sam Włóczykij pewnie siedział w środku namiotu.
- Włóczykiju? - zapytałem, nie mając na tyle odwagi, aby po prostu wejść do namiotu i sprawdzić czy chłopak mógłby tam być. Jeszcze wyjdzie niezręczna sytuacja, a tego chyba bym nie przeżył na tak krótką znajomość - Włóczykiju?
- Jestem w środku - usłyszałem głos z namiotu, a dopiero po chwili zobaczyłem ten długi kapelusz i głowę z potarganymi włosami, wychodzącą przez materiał - Coś się stało?
- Jesteś - odparłem, czując jak wypuszczam powietrze przez usta z ulgą - Jeszcze nie odszedłeś.
- Uznałem, że nie jest tutaj tak źle - wyjaśnił, wychodząc w całości z namiotu - Pierwszy raz od bardzo dawna, poczułem się tutaj jakbym wrócił do domu. Nawet noc przespałem w całości, nie czułem potrzeby, aby czuwać.
- Naprawdę czujesz się tu jak w domu? - czułem jak jakaś nieokiełznana i niezrozumiała dla mnie radość rozpiera mnie od środka - Więc zostaniesz na dłużej?
- Możliwe - wzruszył ramionami, stając na prostych nogach i otrzepując się z niewidzialnego kurzu - Może nawet dłużej niż na początku planowałem.
Błysk w oku bruneta i jego uśmiech, sprawiły że sam chciałem się uśmiechnąć. Czułem się dziwnie radosny na myśl, że może zostać tu na dłużej niż planował.
I tak mijały dni. Całe, pełne dni, kiedy przychodziłem pod namiot Włóczykija, aby upewnić się że dalej tam jest, aby iść z nim nad rzekę, uczyć się łowić ryby, iść z nim do lasu, aby poznać jego życie, jego charakter, jego spojrzenie na świat. Chwalił się tym co wiedział o roślinach czy zwierzętach, a ja zadawałem miliardy pytań, aby dowiedzieć się jeszcze więcej.
Włóczykij był tysiąc razy ciekawszy niż mogłoby mi się wcześniej wydawać, odpowiadał na każde pytanie jakie mu zadałem, wykazywał zainteresowanie tym co ja mówię, zadawał mi pytania. Czułem, że dogaduje się z nim, jak z nikim innym. Nie mogłem przestać, czułem że się od niego uzależniam, czułem że chce z nim spędzać każdą możliwą chwilę, słyszeć jego głos, widzieć jego ciemne oczy i zapamiętywać jego szczegóły.
Chociaż Włóczykij wydawał się czasami rzeczywiście niebezpieczny, musiałem to mu przyznać. Był w stanie w każdym momencie rzucić się na coś z nożem albo samymi zębami i zabić istotę w mgnieniu oka. Czasami przerażał mnie tym, że był w stanie usłyszeć czyjeś kroki z kilometra i od razu zareagować.
Jego zachowania potrafiły mnie przerażać, ale jednocześnie sprawiać wrażenie jakiegoś bezpieczeństwa. Wiedziałem, że jeśli coś miałoby nas zaatakować, Włóczykij bez problemu by nas obronił. Wiedziałem, że był dużo silniejszy od możliwego zagrożenia.
Jak tylko wracałem do domu, dopiero wtedy przypominałem sobie o istnieniu moich przyjaciół. Migotka odwiedziła nas tylko raz przez te parę dni, aby powiedzieć że pomaga Migotkowi z naprawa latającego statku. Mała Mi zapewniała mnie, że wszystko jest pod kontrolą. Nie wiem co miało być pod kontrolą, ale było. Ryjek... Ryjek przychodził codziennie, ale nie zamienialiśmy wielu słów ze sobą.
Nie wiedziałem czy to ja odsunąłem się od wszystkich czy każdy jest po prostu zbyt zajęty, aby rozmawiać więcej niż to konieczne. Może dlatego też ostatnio tak strasznie się nudziłem, każdy był czymś zajęty i nikt nie miał na nic czasu.
W takich momentach cieszę się, że Włóczykij istnieje i chce spędzać ze mną swój wolny czas. Raczej.
- Oczywiście, że chcę spędzać z tobą czas - oznajmił mi pewnego dnia Włóczykij, kiedy tylko zwerbalizowałem swoje małe zmartwienie - Jesteś nadzwyczaj interesujący, Muminku. Z osobami interesującymi chce się spędzać swój czas.
- Musiałeś w trakcie swoich podróży poznać wielu interesujących ludzi - starałem się wejść na leżącą na ziemi kłodę, aby zacząć balansować na niej w trakcie naszego spaceru przez las. Włóczęga wydał z siebie bliżej nieokreślony, niezadowolony pomruk.
- Nie powiedziałbym, że interesujących na tyle, aby z nimi rozmawiać - zbliżył się do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń, aby pomóc mi utrzymać balans - Pod innym względem byli na pewno wystarczająco interesujący, aby zostać w danym miejscu dłużej niż jeden dzień.
- W jaki sposób można być interesującym, aby chcieć zostać? Nie interesowali cię, aby z nimi rozmawiać, więc po co sobie zawracać głowę? - złapałem za chłodną dłoń chłopaka, idąc przez kłodę z większą pewnością, że się nie wywalę.
- Gdybyś widział świat moimi oczami, pewnie byś zrozumiał, że jest wiele innych sposobów na bycie wystarczająco interesującym - radość w jego głosie sprawiała, że przechodziły mnie ciarki - Są istoty, których upadek z tej "dobrej" drogi jest na tyle ciekawy, że aż szkoda odchodzić i omijać takie widowisko.
- Patrzyłeś na to jak się gubią?
- Pomagałem im zgubić się jeszcze bardziej.
- Nie rozumiem twojego świata - zeskoczyłem z kłody, zatrzymując się i patrząc na bruneta - Dlaczego miałbyś pomóc im zgubić się jeszcze bardziej?
- To tak jak z trzymaniem wrogów bliżej niż przyjaciół - zastanowił się chwilę nad swoimi słowami - Ktoś kto się zgubił i nie jest, aż tak pewny tego co robi, ktoś kto zaczyna kwestionować dobro i zło, ktoś kto zgubił swój cel, jest ciekawszą ofiarą. Taka osoba jest łatwa do zmanipulowania.
- Ale po co to robić? - zadałem to nurtujące mnie pytanie, a Włóczykij uśmiechnął się jak kot zadowolony ze swojej nowej zdobyczy.
- No właśnie. Po co? - powtórzył, puszczając moją dłoń - Musiałbyś zobaczyć świat moimi oczami, aby zrozumieć po co.
- Nawet jeśli bym chciał, wątpię aby było to możliwe zobaczyć świat tak jak ty. Mogę się tylko domyślać.
Włóczykij wsadził dłonie w kieszenie swojego ubrania, patrząc gdzieś między drzewa. Zastanawiał się nad czymś głęboko, tysiąc różnych emocji przechodziło przez jego twarz, aż w końcu postawił na ten neutralny wyraz twarzy do którego się już przyzwyczaiłem. Tak samo jak do cienia rzucanego przez kapelusz na całą jego głowę. To po prostu było jego częścią.
- A jeśli powiedziałbym, że jest to możliwe, abyś widział świat moimi oczami i zrozumiał mój tok myślenia? - zapytał tajemniczo, patrząc na mnie swoimi ciemnymi oczami - Chciałbyś się dowiedzieć dlaczego tak mi zależy na zmianie świata, chcesz wiedzieć jak na to patrzę, prawda?
- Włóczykiju, przecież to niemożliwe - uśmiechnąłem się do chłopaka, w przekonaniu że to tylko jedna z rozmów "a co gdyby?" - Jasne, że chciałbym zobaczyć świat z twojej perspektywy, czy świat twoimi oczami, ale to nierealne. Musiałbym stać się tobą.
- Ale załóżmy, że mógłbyś zobaczyć to co ja widzę - naciskał chłopak, nie spuszczając ze mnie wzroku - Że jest to możliwe, bez zostawania mną. Mógłbyś zrozumieć o co mi chodzi. Zobaczyłbyś to co kryje się w duszach wszystkich w Dolinie, zobaczyłbyś to, co widzę tylko ja.
- To brzmi jak życzenie, którego się nie powinno wymawiać - odpowiedziałem, spuszczając gdzieś wzrok na ziemię - Taka nasza umiejętność i nasze spojrzenie na świat.
- Widzisz? Rozumiesz do czego dążę - uśmiechnął się bardzo delikatnie w moją stronę - To mogłaby być nasza tajemnica, coś co potrafimy tylko my.
Tylko nasza, tylko my.
- Chciałbym, aby to było możliwe - wypowiedziałem nieśmiałe życzenie, nie mając dalej odwagi spojrzeć w oczy Włóczykija, który najwyraźniej wyczekiwał tej odpowiedzi.
- Bo jest - uśmiechnął się tak szeroko, że musiało go to boleć. Uśmiech sięgał prawie do jego oczu - Jest to możliwe, abyś zobaczył świat tak jak ja.
- Niby w jaki sposób? - trudno było mi uwierzyć w taką możliwość. Uznałem, że to pewnie jakaś zabawa, jakiś żart albo coś co ma nas metaforycznie zbliżyć do siebie, bo "będziemy widzieć świat w ten sam sposób".
- Istnieje rytuał, który pozwala na takie zjawisko - zaczął mówić, idąc gdzieś przed siebie z ślepą świadomością, że będę iść tuż obok niego albo za nim - Jednak wymaga on absolutnego zaufania do siebie obu stron.
- Coś jak upadek zaufania? Co spadasz na plecy, a druga osoba cię łapie?
Włóczykij zaśmiał się rozbawiony, chowając częściowo usta za dłonią. Powiedziałem coś zabawnego?
- Mniej więcej, ale na większą skalę - schował obie dłonie do kieszeni - Musisz mi bezgranicznie zaufać, że nie zrobię Ci krzywdy.
- Nie zrobiłbyś mi krzywdy - odpowiedziałem instynktownie, mając to przeczucie zakorzenione z tyłu głowy - Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy.
- Oh Muminku - spojrzał na mnie w ten sposób, jakbym go albo rozczulał albo było mu mnie szkoda. Nigdy nie mogłem tego rozgryźć - Jeszcze tak wiele nie wiesz o tym świecie. Nie wiesz tak naprawdę czy zrobię Ci krzywdę, czy nie. Może próbowałem zyskać twoje zaufanie, aby zniszczyć je w chwili rytuału?
- Ufam Ci.
Brunet na te dwa słowa zamknął się na dłuższą chwilę. Nie miał nic do powiedzenia, prowadził mnie dalej w nieznane. Nie przerywałem ciszy, nie należała do niekomfortowych, więc nie było potrzeby jej przerywać.
Maszerowaliśmy przez jakiś czas, a ja dalej nie znałem celu podróży. Podobno liczy się sama podróż, a nie jej cel. Może przez te słowa, nie dopytywałem o szczegóły wyprawy.
Zastanawiałem się czy Włóczykij mówił na poważnie o tym rytuale. Byłem ciekaw, czy jeśli jest to możliwe, zaufałbym mu na tyle, aby odprawić ten rytuał, aby zobaczyć świat jego oczami. Nawet nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać, może wcale nie było to tak poważne jak brzmi.
Bezgraniczne zaufanie jest jednak sporym warunkiem. Czuję, że mógłbym mu bezgranicznie zaufać, ale czy on ufa aż tak bardzo mi?
Nawet jeśli chciałbym zrobić ten cały rytuał, aby zrozumieć go lepiej, aby poczuć się z nim w jakiś sposób powiązany, aby poczuć jeszcze jedną rzecz która by nas łączyła, to może się on nie udać, bo Włóczykij nie ufa mi bezgranicznie.
- Ten.. Rytuał - przerwał ciszę chłopak, stając przed wejściem do jaskini - Polega na tym, że musiałbym wpuścić swoją krew prosto do twojego lewego oka. Jest to dość niebezpieczne, mogę upuścić w każdej chwili nóż i możesz zostać bez oka, możesz w każdej chwili uciec albo nawet zamknąć oczy. Mogę cię zabić, jeśli tylko bym zechciał.
Brązowe oczy spojrzały na mnie, ale nie przedstawiały większych emocji.
- Czy ufasz mi na tyle, aby być pewnym, że cię nie zabiję, mając do tego okazję?
Pytanie było dziwne. Jednocześnie zastanawiałem się nad jego słowami sprzed chwili, równie dobrze rzeczywiście mógł robić to wszystko tylko po to, aby zaprowadzić mnie tutaj, odprawić rytuał o który wiem całe nic i równie dobrze skrzywdzić, ale z drugiej strony sposób w jaki teraz mnie zapytał czy na pewno na tyle mu ufam...
Oczywiście, że mu ufam. Wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Może wydaje się to bezgranicznie nieprzemyślane i głupie, ale naprawdę ufam mu i wiem, że mnie nie zabije.
- Ufam - uśmiechnąłem się do niego.
- Dobrze - spojrzał w ciemność jaskini - Bo ja sobie samemu, ani trochę - i z tymi słowami zaczął iść przed siebie. Zrównałem nasze kroki ze sobą, rozglądając się po otaczających nas ścianach z kamienia, otoczonych ciemnością równie bardzo co my, zagłębiając się w nieznane terytorium.
- Jak ma wyglądać ten cały rytuał? - zapytałem w końcu, zatrzymując się razem z Włóczykijem na środku... Praktycznie niczego.
- Usiądź tutaj - wskazał palcem miejsce przed sobą. Głos drżał mu naprawdę delikatnie, jakby niezdarnie odsłaniając ukrywany strach przed czymś - Będę Ci mówić co masz robić, nie pytaj dlaczego masz to robić, nie zastanawiaj się nad tym za wiele, po prostu to zrób.
Usiadłem bez większego gadania we wskazanym miejscu, przyglądając się uważnie przyjacielowi. Chłopak wyjął z plecaka ostry, karbowany nóż z runami, którym nie mogłem się przyjrzeć, a nawet jeśli bym je zobaczył dokładniej, nie znałbym ich znaczenia.
Ostrze znalazło się nad moją głową. Trzymał je dwoma dłońmi, jedna była na ostrzu, druga na rękojeści. Patrzyłem na to ostrze, patrzyłem jak skóra Włóczykija przebijana jest przez karbowany metal, jak spływa po każdym zgięciu strużka krwi.
- Nie mrugaj - powiedział mi, jak najspokojniej potrafił - Nie waż się teraz mrugnąć.
Czułem jak stres wypełnia moje ciało, jak moje serce bije tak głośno, że mógłbym je na spokojnie usłyszeć. Powietrze było dużo cięższe do przyjęcia do płuc, ale mimo to nie bałem się. Patrzyłem na tę kroplę krwi, która leciała do mojego oka.
Czułem, jakby ta niecałą sekunda trwała całą wieczność. Ta ledwo chwila, kiedy czerwona kropla krwi wlatywała prosto w moje oko, wydawała się całymi wiekami. Widziałem tę niepewną twarz Włóczykija, widziałem jak patrzy na mnie, jakbym miał zaraz uciec i go zostawić.
Świat wydawał się... Inny. Tak podobny do tego, którego znam, a jednocześnie tak inny. Znałem przecież te kontury, znałem osobę, która przede mną stała, a jednak był inny. Świat wydawał się przybierać czerwone, żółte i czarne barwy, przynajmniej te kolory widziałem o wiele bardziej wyraźnie.
Włóczykij... Włóczykij wydawał się wyglądać jak swój własny cień, w którym widoczne były tylko oczy i czerwone pióro na czapce. Widziałem jego oczy, w których praktycznie wypisane było "słabość".
- Już możesz mrugać - zezwolił mi, kładąc dłoń na moim policzku. Jego dłoń była cały czas chłodna, jakby nie dało się jej ogrzać w znany mi sposób - Byłeś dzielny.
- Twój Świat jest strasznie ciemny - przyznałem, rozglądając się wokoło. Wszystko naprawdę było ciemniejsze z tą delikatną, żółtą poświatą i czerwonymi szczegółami albo dla odmiany czymś białym. Wszystkie inne kolory wydawały się blednąć, nie istnieć i trzymać się jednej palety kolorów.
- To prawda - powiedział przez śmiech, odsuwając się ode mnie na parę kroków - Ale jest przez to ciekawszy. Możesz się przyjrzeć szczegółom, których wcześniej nie widziałeś. Widzisz teraz to, czego gołym okiem nie sposób zobaczyć.
- Niby co?
- Duszę - wyjaśnił brunet, wskazując gdzieś na bok, abym spojrzał - Widzisz teraz prawdziwą duszę wszystkich. Nie tę duszę, która chcą być i starają się być, tę duszę którą są naprawdę.
Spojrzałem tam gdzie wskazywał Włóczykij. Prosto do wyjścia jaskini, gdzie skrywało się wiele istot, które nie mogły teraz uciec od mojego wzroku, który podobno widzi duszę. Jak wygląda ich dusza? Czym się różnią dusze od siebie? Czy to przez to, że Włóczykij może je zobaczyć, teraz chce ich prowadzić do tego co jest im naprawdę przeznaczone, z czym naprawdę będą szczęśliwi?
Chciałem już iść w stronę światła, w stronę nowego świata, w stronę zrozumienia, w stronę tych nowych kolorów, których nigdy przedtem nie widziałem w takim natężeniu. Chciałem zobaczyć to wszystko, wyjść z tego ciemnego miejsca, jednak zatrzymał mnie dźwięk opadającego o kamień metalu.
Ostrze, które zostało upuszczone na ziemię przez Włóczykija. Spojrzałem na niego, spojrzałem na tę postać, która wyglądała jak własny cień, która patrzyła na leżące na ziemi zakrwawione własną krwią ostrze.
- Nie potrafię - wyszeptał, jakby sam do siebie - Nie potrafię cię skrzywdzić. Nie potrafię cię zabić. Nie mogę tego zrobić
1 note · View note
haslo-na-dzis · 3 months
Text
Hasło na dziś: Wiosna Biedronia, a lato Muminków.
(03.02.2019)
1 note · View note