Tumgik
#Rolf Liebermann
ozkar-krapo · 1 year
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Antoinette VISCHER
"Das moderne Cembalo"
(LP. Wergo. 1967?) [DE]
3 notes · View notes
gracie-bird · 2 years
Text
Tumblr media
Rolf Liebermann, Caroline and Grace of Monaco and Michel d'Ornano at the Paris Opera for a gala evening, January 30, 1978.
Photo by Laurent MAOUS.
4 notes · View notes
onryou-onryou · 4 months
Text
youtube
Rolf Liebermann - Symphonie Les Echanges (Version für 156 Büromaschinen) Expo 1964
0 notes
coffeenewstom · 1 year
Text
Kaffeereise: Zürich
Tom ist im Urlaub, doch das Programm geht weiter! Schließlich gibt es noch viele Kaffee-Orte zu entdecken! Heute verschlägt es uns zu den Eidgenossen, genauer gesagt in die größte Stadt der Schweiz, nach Zürich. Hier wohnen etwa 400.000 Menschen, 30% davon haben keinen Schweizer Pass, was eine für dieses Land fast ungewöhnliche Vielfalt nach sich zieht. Hier gab es schon zur Römerzeit ein…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
clamarcap · 1 year
Text
Furioso
  Rolf Liebermann (1910 - 2 gennaio 1999): Furioso per orchestra (1947). RIAS Symphonie-Orchester Berlin, dir. Ferenc Fricsay.  
youtube
View On WordPress
0 notes
fattomatoz · 1 year
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
• Die Teufel Von Loudun (1969) Dir. Rolf Liebermann
0 notes
karenbase78 · 2 years
Text
Man: Hi Charlotte! How’s It Going?
Na jego tle o wiele ciekawiej wypada choćby „Jazz Abstractions”, utwór Schullera i Jima Halla, powstały pięć lat później. Zanim jeszcze Schuller przedstawił (w celach!) jego pierwsze założenia, Rolf Liebermann napisał „Concerto for Jazzband and Symphony Orchestra” (1954) - utwór uznawany przez niektórych za pierwszą kompozycję trzecionurtową. Teraz ten skrótowy przegląd (mogłaby się w nim także znaleźć także chociażby Dianne Reeves, jedna z najpełniejszych dziś wokalistek jazzowych, która zaśpiewa w NFM w kwietniu z prowadzeniem orkiestry symfonicznej), dowodzi jasno, że serce i puls jazzowego światka przeprowadza się w najkrótszych miesiącach do Wrocławia. W programie NFM zaplanowano prezentacje przedstawicieli polskiej sceny jazzowej - czołówki młodych improwizatorów, czy dwa listopadowe koncerty połączone z jam session - Polish Jazz Showcase. 12 grudnia scena NFM zagości muzyka niezwykłego, samą spośród najbardziej dziś „gorących” gwiazd sceny jazzowej, choć o wyraźnie etnicznych barwach. Drinkom spośród nich istnieje cykl „Jazz i gra świata”. kartkówka , tunezyjskim wokaliście i instrumentaliście, którego życiorys jest równie ważny, jak jego muzyka.
W rejon ich zainteresowań coraz częściej odwiedzają inne rodzaje muzyczne - jazz, muzyka filmowa albo z muzyk komputerowych, nurt orientalny, folk, muzyka rozrywkowa. Niezwykły talent i osoba artysty zaprowadziły go - poprzez konserwatorium w Tunisie i studia w Wiedniu - na najpozytywniejsze sceny muzyczne także do przygotowań nagrań. Gościem specjalnym na ostatnim koncercie będzie nestor polskiej sceny jazzowej, Zbigniew Namysłowski, z jakim 19-letni Miller nagrywał w 1978 roku w Obecnym Jorku słynny przebój polskiego jazzmana „Kujawiak goes funky”. We Wrocławiu artysta przedstawi obrazy z najnowocześniejszej płyty „Birds Requiem”. Występ we Wrocławiu to sam z odpoczynków na licznej trasie koncertowej tych dwóch wybitnych artystów. Prawdziwe zbliżenie jazzu i gry koncertowej dokonało się pod koniec lat 50. XX stulecia na placu Trzeciego Nurtu. Już z wielu lat filharmonie nie są świątyniami wyłącznie muzyki klasycznej. Stanowiska tych urzędników są zaprzeczeniem ładu prawego i ważności w pełnieniu posługi kapłańskiej, która mówi wielu aspektów. Jednak fakty zapożyczone z jazzu okazały się tylko efektownym ozdobnikiem, nowinką, która nie odegrała kluczowej postaci w późniejszych dziełach wymienionych twórców.
Pomimo iż trudno go uznać za twórcę jazzowego - jego produkty były bo w pełnie zapisane, a zatem pozbawione improwizacji - zamknięte w nich elementy (synkopy, formuły harmoniczne, rola basu) były się ważnym składnikiem jazzu i wywarły istotny nacisk na jego dalszy ciąg. Swingowanie, dirty sound, blue notes i improwizacja (mam tutaj na kwestii jej starą postać, uwolnioną od przedmiotu i bazy harmonicznej) to punkty wyróżniające jazz spośród innych modeli oraz nie mające odpowiedników w muzyce poważnej. „Sketches of Spain”) są do dziś niedościgłym wzorem syntezy obu gatunków. Doszło to do syntezy XX-wiecznych języków i technologii kompozytorskich (serializmu, aleatoryzmu, sonoryzmu) z free jazzem. O ile geneza jazzu i składnik jego powstania wciąż dzielą badaczy - bez wątpienia był zatem mechanizm złożony i rozciągnięty w porządku - o tyle nikt nie podważa tezy, że wybór ten, chociaż w korzeniach czarny (work songs, field hollers, negro-spirituals), rozwinął się na bazie zdobyczy muzyki Zachodniej, która weszła do Kolejnego Świata wraz z osadnikami. Wówczas urodziła się cenzura na fakty o zbrodniach wojskowych wojsk sowieckich czy przegranych bitwach Rosjan (nikt głośno nie mógł informować o mordzie polskich żołnierzy w Katyniu bądź same o Bitwie pod Kłuszynem, gdzie Wojsko Polskie pokonało rosyjskie).
Ostrosłup z domem w bazie o boku 4 i wysokość tego ostrosłupa ma też 4. Dwie sąsiednie ściany są pod kątem prawym do podstawy. 4) Przygotuj się do powiedzenia opowiadania twórczego na bazie baśni „Kopciuszek”. Zasadniczą zmianą była odmowa z uzgadniania z władzami kandydatur na biskupów - kluczowy był następca Karola Wojtyły, abp Franciszek Macharski. U innych rzecz była inna: notacja przechodziłaś na inny plan. Stowarzyszeniami Patriotycznymi, które każda oficjalnie uznana religia zmuszona pozostała w latach 1950. założyć. Jego „białą” odmianę, zwaną West Coast, zrobili w latach 50. XX wieku dobrze wyedukowani muzycy, którzy dali sobie za cel poszerzenie języka jazzu. W przekładzie gruzińskim tytuł powieści ცეცხლითა და მახვილითა (wym.: „Cechlita da Machwilita”), dokładnie odpowiada polskiemu, również gdy to uważa miejsce po rosyjsku, z jakiego to stylu dokonano tłumaczenia. Podobnie, kiedy w sukcesu języka polskiego, również i tutaj uczniowie na oddanie wypełnionego arkusza mają 170 minut. Klasyków i jazzmanów różnił także stosunek do notacji.
Odpadki kuchenne, a i rolnicze bardzo często gniją. Dla ograniczenia własnej śmieszności, ale jeszcze dla usprawnienia komunikacji w globalizującym się jednak świecie, powinniśmy porzucić język nasz w korporacjach. Jednak inaczej traktował rytm i akcenty, intonację, artykulację oraz - co chyba najważniejsze - ekspresję. Magdalena nie posiadała czadoru na wyposażeniu, jednak religijnie poprawiła obowiązkową chustę na osobie, o co poprosił ją Ali, nasz irański znajomy i przewodnik - W Kom włosy należy zakrywać całkowicie. W latach 20., kiedy zasady jazzu sprzedawały się już ukształtowane, z zapałem studiował partytury Debussy’ego, Ravela, Strawińskiego i Holsta, próbując przenieść podpatrzone tam wyjścia do innych kompozycji („In a Mist”, „In the Dark”, „Flashes”, „Candlelight”). To odtąd datuje się ich nauka i stamtąd pochodzi pomysł wspólnej trasy koncertowej, zrealizowany po tylu latach! Shadow the Hedgehog (czarny jeż, jacy został sztucznie przyjęty przez dziadka Eggmana - Gerald Robotnika. In some cities certain modifications to the organization of the party have been introduced.
Tumblr media
1 note · View note
arsnaturaveritas · 4 years
Audio
“Rolf Liebermann composed this piece for the Swiss Expo (National exhibition) 1964. Scored for 156 machines - amongst which one can find 16 typewriters, 18 calculator machines, 8 accounting machines, 12 office perforators, 10 caisses enregistreuses, 8 humidificateurs-colleurs, 8 tele-scripteurs, 2 metronomes, 4 bells of signalisation, 2 entrance door gongs, 10 claxons, 16 telephones, 40 experimental signal receptors,1 fork lift, a duplicator and a monte-charge.”
4 notes · View notes
theoszczepanski · 6 years
Video
youtube
Die Teufel von Loudun /  The Devils of Loudun (Penderecki, 1969)
1 note · View note
kerloaz · 7 years
Photo
Tumblr media
Rolf Liebermann, Swiss composer & administrator of the Opéra de Paris.
2 notes · View notes
fashionbooksmilano · 5 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Habiller l’Opéra
Costumes et ateliers de l'Opéra de Paris
Sous la direction de:Delphine Pinasa, Martine Kahane
Silvana Editoriale, Cinisello Balsamo 2019, 216 pages, 300 illustrations,    Isbn 9788836640928
euro 30,00
email if you want to buy [email protected]
Édité à l’occasion du 350e anniversaire de l’Opéra national de Paris, cet ouvrage parcourt deux siècles et demi d’esthétique, de création et de réalisation des costumes dans ce théâtre. Il prend pour exemples des pièces conservées dans la collection de l’Opéra national de Paris déposée au CNCS ou encore des costumes de productions contemporaines toujours au répertoire. La première partie (1875-1980), plus historique, commence avec l’ouverture du Palais Garnier et s’arrête à la fin du mandat de Rolf Liebermann. La seconde (1980-2019) va des prémices de l’Opéra Bastille à nos jours. Elle fait le point sur l’histoire des Ateliers aujourd’hui, à Garnier comme à Bastille, couture, habillement, perruques, maquillage, patrimoine… et sur leurs exceptionnels savoir-faire. L’ouvrage est très largement illustré de photographies des costumes présentés, de documents, de maquettes, de photos de scène et de photos de reportages faits dans les Ateliers. Moulins, Centre National du Costume de Scène, mai - novembre 2019
orders to:     [email protected]
ordini a:        [email protected]
twitter:@fashionbooksmi
instagram:         fashionbooksmilano
                        designbooksmilano
tumblr:              fashionbooksmilano
                        designbooksmilano
17 notes · View notes
gracie-bird · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media
Rolf Liebermann, Grace of Monaco and Michel d'Ornano at the Paris Opera for a gala evening, January 30, 1978.
3 notes · View notes
hammondcast · 5 years
Text
Jon Hammond Show 0406
#WATCHMOVIE HERE: Jon Hammond Show 0406 Jon's archive https://archive.org/details/JonHammondShow0406
Jon Hammond Show 0406
by Jon Hammond 
Jon Hammond Show 0406 segment 1: Hamburg, Germany-- Missing Man Formation - a concert for Lutz, opener blues Auster Bar Hamburg - Musicians: Frank Delle tenor sax, Heinz Lichius drums, Joe Berger guitar, Jon Hammond organ - concert honoring our dear friend Lutz Büchner the great saxophonist in the actual same place where we last played together with Family and Friends, amazing special night. Lutz is greatly missed! We honor him in music - Jon Hammond  with fotos by master photographer Frank Siemers
#MissingMan
#LutzBüchner
#Saxophonist
#Hamburg
#Jazz
#Blues
#Honor
#Ndr
Segment 2: We gather one more time to honor Lutz Büchner, missing man formation. This song Pocket Funk was played many times by Lutz on Jon Hammond Band and right here in Auster Bar, thank you for Lutz' Family and Friends joining us on this special night - Musicians: Frank Delle tenor sax, Heinz Lichius drums, Joe Berger guitar, Jon Hammond at the Hammond Sk1 organ powered by Heinz' Markbass amp
Segment 3: Hamburg -- Besame little Snack's & more Rotherbaum - Der Ham-Berger war ganz gut belegt Heinz auch!” KARSTEN JAHNKE KONZERT DIREKTION ... Nein, es ist ein KNUT BENZNER  https://de.wikipedia.org/wiki/Knut_Benzner KONZERT DIREKTION Produktion! Heinz Lichius - schlagzeug HH DE Joe Berger - gitarre NYC USA Jon Hammond - Hammond-Orgel NYC USA Jon Hammond Band Live-Show nur eine Nacht! little Snack ́s & more Grindelallee 180 20144 Hamburg Swinging Funky Jazz and Blues - Heinz Lichius, Jon Hammond, Joe Berger - Ham-Berger mit Heinz! - thanks Knut, Toba, Little Snack's and More Team *Note: Jon's organ and PA powered by Heinz' Markbass amp 
#Snacks
#Rotherbaum
#HammondOrgan
#Trio
Lutz' Wiki https://de.wikipedia.org/wiki/Lutz_B%C3%BCchner 
Büchner studierte an der Musikhochschule Hamburg bei Herb Geller und arbeitete dann mit dem Posaunisten Ed Kröger. Seit 1994 war er Mitglied der NDR Bigband. Zwischen 1996 und 1998 trat er in Hamburg regelmäßig mit Lucas Lindholm, Heinz Lichius und Buggy Braune und Gästen wie Wolfgang Schlüter und Gene Jackson auf. Außerdem arbeitete er mit Jörg Achim Kellers Small Bigband und mit Jürgen Attigs Low X, mit der Band von Nils Gessinger.
Von 2000 bis 2004 war Büchner Mitglied der Band von Alex Riel, mit der er das Album live at Jive (mit Carsten Dahl und Jesper Lundgaard) einspielte, Tourneen durch Dänemark, Norwegen und Vietnam unternahm und im Rolf-Liebermann-Studio des NDR auftrat. Seit 2001 war er Mitglied in der Band von Joe Gallardo, mit der er bei verschiedenen Festivals auftrat und das Album A Latin Shade of Blue aufnahm. Seit 2011 gehörte er zu Addi Münsters Old Merrytale Jazzband...
Hamburg, Missing Man, Jazz, Band, Lutz, Hammond Organ, Jon Hammond 
Publication date 2019-03-31
Usage Attribution-NoDerivatives 4.0 International
Topics Hamburg, Missing Man, Jazz, Band, Lutz, Hammond Organ, Sk1, Jon Hammond, Markbass Amp, Neodymium Speaker
Language English 
Identifier JonHammondShow0406 
Jazzkeller Frankfurt
Di. 02.04. 
"The FINGERS...are the SINGERS!" Musikmesse "Warm Up Party" Jon Hammond & Band Jon Hammond - organ Joe Berger - guitar Peter Klohmann - saxophone Giovanni Gulino - drums Mr. Hammond has toured worldwide since 1991 using the incredible Sk1 organ by Hammond Suzuki..™ "Classic Hammond Sound...In A Suitcase!" The Jon Hammond Show is a funky swinging instrumental revue, featuring top international soloists. The show has universal appeal. Big Hammond orgel sound - 100% organic jonhammondband.com/music More Jon Hammond, klick: http://behindthebeat
  "The FINGERS...are the SINGERS!" Musikmesse "Warm Up Party" Jon Hammond & Band APR4 Eros 49 Frankfurt RedLight Public · Hosted by Jon Hammond Band EVENT https://www.facebook.com/events/590876024698798/ Nice sundown out of SFO It's my tune dammit - Jon Hammond 33rd consecutive year musikmesse - Frankfurt Germany Hamburg, Missing Man, Jazz, Band, Lutz, Hammond Organ, Sk1, Jon Hammond, Markbass Amp, Neodymium Speaker
1 note · View note
coffeenewstom · 2 years
Text
Toms Kaffee-Erinnerung: das Odeon in Zürich
Toms Kaffee-Erinnerung: das Odeon in Zürich
Das Odeon am Züricher Limmatquai mit Blick auf den See war und ist eine der ersten Adresse für einheimische Größen, wie Emigranten. Schon Lenin verbrachte hier vor der Revolution, die sich gerade zum 100. Mal jährt, seine Zeit. Auch Benito Mussolini trank hier ebenso seinen Kaffee wie Albert Einstein. Während des Dritten Reiches gaben sich hier die die Klinke in die Hand, die mit Nazideutschland…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
miguelmarias · 3 years
Text
Don Giovanni (Joseph Losey, 1979)
«Mozart, en realidad, no necesita de ningún teatro (...) Pueden ustedes representar sus obras en un granero y sin decorados, pues causará la misma impresión que con la más brillante puesta en escena.» (Karl Böhm)
Una obra de arte puede ser una empresa individual o colectiva; este Don Giovanni «concebido» (?) por el administrador saliente de la Opera parisina, Rolf Liebermann, es simplemente un «paquete»: igual que para lograr una película taquillera se coge un best-seller, un par de «estrellas», un buen equipo técnico y un realizador sumiso y eficiente, cuando la Gaumont decide producir un film «de prestigio» elige una obra maestra de la música —basada, además, en un mito literario universal—, contrata a los solistas de moda en la última temporada y a un director que —sin ser un especialista en Mozart— tiene buena reputación crítica y abundante discografía, y encomienda la puesta en escena y su filmación a los prestigiosos Frantz Salieri y Joseph Losey; por si no bastase con el decorador Alexandre Trauner, recurre a la arquitectura de Palladio, sin preocuparse demasiado de los dos siglos que le separan de Mozart ni de que Don Giovanni tenga España por escenario. Con tantos y tan abrumadores «fichajes», a ver quién se atreve a poner pegas a la idea, que encima se presenta —demagógicamente— como una tentativa de «democratizar» la ópera y ponerla al alcance de las «masas ignorantes». Lo malo es que los personajes de la cultura no están muy dispuestos —por alta que sea su paga— a ponerse al servicio de nadie, ni siquiera de Mozart: suelen empeñarse en demostrar que son «autores» o «artistas», no «intérpretes» o «artesanos», y van por ahí dejando la huella de sus patas (1). Es difícil repartir equitativamente entre los culpables la responsabilidad del inmenso error que, a mi juicio, supone esta «película», pero me temo que buena parte le corresponde a Losey. Cierto que hace falta mucha fantasía para imaginar que entre este cineasta engreído y venido a menos y el compositor salzburgués pueda existir alguna afinidad, pero lo peor es que Losey no parece haberse planteado su trabajo con seriedad suficiente. Comprendo que no se le puede exigir a cualquiera el rigor, la integridad y el sentido de la música demostrados por Jean-Marie Straub & Danièle Huillet (2), y que registrar en directo una ópera es muy costoso y arriesgado, pero no deja de sorprenderme que a Losey ni se le haya ocurrido tal solución —pues no confiesa haberla descartado—; le quedaban dos opciones, apenas diferentes entre sí: el doblaje o el playback, y ha preferido la segunda, sin aprovechar sus ventajas —la libertad de rodar en mudo, la posibilidad de emplear actores o de intentar que los cantantes interpreten cinematográficamente— y cargando, por desinterés, con sus inconvenientes : la discrepancia imagen/sonido es casi continua, se nota la separación de cuerpos y voces, y hasta de éstas, los ruidos —meros «efectos sonoros» añadidos a posteriori y sin coherencia— y la música, grabados cada cual por su lado en diferentes bandas y sin que en ningún momento se restablezca la perspectiva sonora —da lo mismo que los cantantes estén en plano general o en primer plano, de espaldas o de frente, dentro o fuera del encuadre, en exteriores o en un recinto cerrado, quietos o en movimiento, todo suena igual, al mismo nivel, con excesiva definición y con una sonoridad artificial y «electrónica» que resulta molesta—; para colmo, los cantantes están «en pose» y envarados hasta cuando no hacen como que cantan, sin que el playback les ayude a ganar expresividad (Ruggero Raimondi) o sobriedad (Malcolm King), de modo que no se comprende el afán de Losey por que no se note su esfuerzo vocal y respiratorio (3). De hecho, sus movimientos están «coreografiados» descuidadamente: más atento a la ostentosa «elegancia» de las gratuitas evoluciones de la cámara, Losey no se ha fijado en que hay salidas de cuadro absurdas, en que ciertos fallos de «raccord» son una chapuza (4), en que algunos diálogos son comprensibles a oscuras o con una pared por medio, pero no con los personajes en un mismo plano medio perfectamente iluminado (5); ni siquiera se ha molestado en respetar los «apartes» ni los comentarios susurrados «para sí», lo que da lugar a situaciones ridículas.
Si, como cantantes, los intérpretes son adecuados —sobre todo José Van Dam, Edda Moseer, Teresa Berganza y Kenneth Riegel—, como actores dejan que desear, y físicamente su «casting» resulta discutible: el tétrico y amanerado Raimondi convierte a Don Giovanni en un remedo del Casanova de Fellini, la Berganza es demasiado mayor para el papel de Zerlina y el rostro de Kiri Te Kanawa me desagrada tanto como me gusta su voz. Las «ideas de puesta en escena» —muy celebradas, como todo en el film— me parecen tan grotescas, en general (6), como los «hallazgos» de planificación —los horrendos primerísimos planos de ojos y nariz de Raimondi con contraplano a la Summers del vello axilar de una adolescente que se lava desnuda en medio del campo— o el intento de «airear» una obra teatral mediante morosas panorámicas de paisajes, planos de cielo y agua o Don Giovanni y Leporello (Van Dam) montados a caballo fingiendo que cantan (con acompañamiento de clavecín): se huye del escenario y de la teatralidad para caer en el teatralismo de un espacio ficticio y lleno de comparsas inmóviles. Además, Losey no ha sido sensible a la música —salvo de Blind Date (La clave del enigma, 1959) a Eva (1962), y sólo de jazz— y parece más interesado por los decorados, el vestuario, Palladio o Eric Adjani que por Don Juan o Mozart.
Se han hecho muchos aspavientos boquiabiertos ante el esplendor plástico de este film, a mi entender carente de imaginación visual, toscamente ilustrativo, lleno de plagios (de Fellini sobre todo, pero también de Comencini, Giorgio Strehler, el Visconti de Muerte en Venecia); pretende ser tan «exquisito» que, dado el dudoso gusto de Losey, resulta estático, recargado y afectado. Y ahí está el origen de casi todos los males: Don Giovanni es, según Mozart, un dramma gioccoso, pero Losey no se ha tomado en serio lo primero y no se ha enterado de lo segundo, con lo que tenemos un film carente de vida, de sutileza, de dinamismo, de humor, de gracia, de auténtica amargura y, lo que es muy grave tratándose de Mozart, de ritmo y de modulaciones; nada es ágil, ligero o fluido, sino machacón, solemne y pomposo, enfático y decorativo (7).
Algo queda, claro, pero nada bueno es de Losey ni puede considerarse como una aportación del cine a Mozart: la imagen no añade nunca nada, casi siempre sobra (distrae, interfiere, contradice, ablanda, molesta, reitera o irrita). Para disfrutar de Mozart más vale cerrar los ojos (8), porque este Don Giovanni nada tiene que ver con un posible cine operístico —al que Bergman en La flauta mágica (1975), Eisenstein en Alieksandr Nievskií (1938) e Iván el Terrible (1945), Straub & Huillet en Moses und Aron y algunos italianos como Visconti, Bertolucci, los Taviani y hasta Fellini se han acercado en ocasiones—, sino que en una muestra de academicismo esteticista sin el menor interés y completamente carente de intuición; musicalmente, prefiero simplemente oírlo, y hay mejores versiones que la de Lorin Maazel (las de Ferenc Fricsay, Karl Böhm, Josef Krups o Wilhelm Furtwängler, por ejemplo).
Miguel Marías
Revista “Casablanca” nº 1 (enero de 1981)
(1) Véase el entusiasmo con que Losey hizo suya la ideita de Liebermann consistente en añadir un nuevo personaje —el mayordomo vestido de negro al que Eric Adjani sirve de ambiguo maniquí— tan pretendidamente «significante» como inútil, y que afortunadamente parece mudo.
(2) Especialmente en Chronik der Anna Magdalena Bach (1967) y en su versión cinematográfica de la ópera de Schönberg Moses und Aron (1975).
(3) A veces, Losey oculta la boca —o el rostro— del que canta, o le deja fuera de cuadro, para facilitar ramplonamente la sincronización del movimiento de los labios con el texto cantado.
(4) En I.10, Zerlina exclama «Meschina! Coa sentó!» y gira la cabeza hacia su izquierda (volviéndose a la cámara), en vez de mirar a Doña Elvira, que entra por el fondo, a la derecha de Zerlina; Leporello pasa de tener la cabeza inclinada hacia la derecha de la pantalla en primer plano a tenerla hacia el lado opuesto en un plano tres cuartos inmediatamente posterior.
(5) Todo el diálogo «recitativo» entre Don Giovanni y Leporello al comienzo de I.2, que resulta simplemente ilógico.
(6) Por ejemplo, la célebre Aria de Leporello en I.5, «Madamina, il catalogo è questo», con Van Dam desenrollando —a plena luz, en exterior lleno de gente— una lista que parece una alfombra y que acaba por hacer pensar en un gigantesco papel higiénico, y todo ello sin que se vea apenas —en off o en plano general casi todo el rato, siempre con velo— el rostro de Kiri Te Kanawa.
(7) Será casual, pero se me antoja revelador que los subtítulos traduzcan gioia siempre como «joya» y nunca como «alegría».
(8) Musicalmente, están especialmente bien Raimondi y Berganza en el «duettino» de I.9 «Là ci darem la mano»; Moser en el aria «Or sai chi l'onore», en I.13; Berganza en el aria «Batti, batti, o bel Masetto», en I.16; Raimondi en la «canzonetta» de II.3 «Deh! vieni alla finestra, o mio tesoro»; Berganza en el aria «Vedrai, carino, se sei buonino», en II.6; Riegel en el aria «II mio tesoro  intanto», en II.10.
0 notes
echosdularkin · 4 years
Video
youtube
{Média.1}
Symphonie “Les Echanges” - Rolf Liebermann
0 notes