Tumgik
#nocleg
rahnrealestate · 6 months
Text
Tumblr media
Oferujemy dwa niesamowite apartamenty na wynajem dobowy w Sopocie o powierzchni 134 m² i 115 m², co daje wam wystarczająco miejsca na spektakularny wypoczynek w pobliżu plaży i słynnej ulicy Monte Cassino. Zarezerwuj swój termin już dziś i przygotuj się na niesamowitą przygodę oraz chwile pełne relaksu!
Więcej informacji na stronie www.rahnrealestate.pl
tel. 796-005-005
Basha Apartment Premium Sopot 1 - 134 m² (do 8 osób)
• 4 sypialnie • salon • łazienka z wanną • łazienka z prysznicem • kuchnia • balkon • miejsce postojowe
Basha Apartment Premium Sopot 2 - 115 m² (do 6 osób)
• 3 sypialnie • salon • łazienka z wanną • łazienka z prysznicem • kuchnia • 2 balkony • miejsce w garażu
Lokalizacja:
• 100 m do Monte Cassino
• 300 m do plaży
• 500 m do molo
Ocena na platformie Booking 9.8/10
Jesteśmy najwyżej ocenianym obiektem na Bookingu w Sopocie!
#urlop #wakacje #wczasy #nocleg #sopot #weekend #w #sopocie #urlopwpolsce #lovepoland #kochampolske #tylkosopot #nadmorzem #rahnrealestate #kawalerski #panieński #plaża #molo #apartamenty #marketing #relaks #zrelaksujsie #przygoda #niesamowitaprzygoda #montecassino 
1 note · View note
hitidehostel · 1 year
Photo
Tumblr media
Z dnia wzięte - Najmilszego grudnia tym, co u nas w @hitidehostel #podróże #surfwyjazdy #kanary #meteoryt #wyspa #yoga #wakacje #hostel #nocleg #ocean #plaża (at Las Palmas de Gran Canaria) https://www.instagram.com/p/ClrldSnrC8Z/?igshid=NGJjMDIxMWI=
1 note · View note
Photo
Tumblr media
Cao :) Pogoda w Czarnogórze na koniec października prezentuje się wyśmienicie, od 23 do 26 stopni :) a woda w adriatyku ma jeszcze 20 stopni :) www.apartamenty-czarnogora.pl #czarnogóra #apartamenty #montenegro #petrovac #nocleg #pokoje #bałkany #buljarica #adriatyk #wczasy #wakacje #plaża #czarnogora #kwatery #noclegi #petrovacnamoru #plaza #oktober #październik #jesień #relax #adriaticsea #adriatic (w: Apartamenty Czarnogóra) https://www.instagram.com/p/Cj8tm_srMKS/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
tiredpoet7 · 5 months
Text
🎀 15.12
1300 kcal, 10.000 kroków, 35 minut ćwiczeń
cały dzień spędzony w domu i to bez napadu! oby tak wyglądał cały weekend. pomaga mi trochę późniejsze wstawanie, wtedy zmniejszają się moje przerwy pomiędzy posiłkami i nie podjadam. zdecydowałam, że wolę sobie posiedzieć do późna, niż zrywać się z rana i nie wiedzieć co ze sobą zrobić. w rezultacie wstaję o 8.30 🙃 9 to już dla mnie południe.
dzisiaj miałam w planach lenić się cały dzień, ale ostatecznie ogarnęłam bałagan w szafie. zaczęłam czytać ballade ptaków i węży, od razu pochłonęłam 150 stron. idzie łatwiej niż z igrzyskami, pewnie dlatego że nie pamiętam za bardzo fabuły. w przypadku pierwszej trylogii dosłownie wiedziałam jakimi słowami zaczyna się dany rozdział xd. przed obiadem byłam dość głodna i zaczęłam podjadać wafle ryżowe, zjadłam 5 sztuk i w sumie to w żaden spokój mnie nie nasyciły. zapytałam samą siebie, czy chcę się zapychać takim bezwartościowym jedzeniem, kiedy za niecałą godzinę zjem coś porządniejszego? odłożyłam po tym paczkę.
dziś oglądałam świąteczne odcinki 1 sezonu powodzenia Charlie. kiedyś uwielbiałam te serial, teraz oglądanie go nie było zbyt interesujące. jutro natomiast będzie coś lepszego...
Tumblr media
dzień 15 — if you could run away, where would you go?
takie pytania nie są dla mnie 😭 jestem zbyt wielką realistką. trochę gryzie się to z moją pasją do pisania i ogółem, wymyślania opowieści. jak tylko jakieś miejsce wpadało mi do głowy to myślałam o tym jak zapłaciłabym za transport, nocleg, przeżycie xd z moimi środkami na koncie mogę uciec jedynie ulicę dalej, czy to się liczy?
16 notes · View notes
sylaranaa · 25 days
Text
Hej słoneczka, jestem najebana więc się nie przejmujcie xd. Ale chciałam zapytać czy jest ktoś z Warszawy kto chce się dziś spotkać? Xdddd
Nie powinnam pić bo chce interakcji z ludźmi, ale z plusów oferuje picie i nocleg i nie zmuszanie do jedzenia xd
5 notes · View notes
andzist · 8 months
Text
W ostatni weekend wakacji zrobiliśmy sobie wypad w góry i do Energylandii. W górach super, słońce, deszcz, prawie 15 km trasy - od Kuźnic na Nosala po Cyrhlę. Mój młody niby ledwo doszedł a wieczorem miał najwiecej siły 😂 Jedzonko na Krupówkach i nocleg w fajnym mieszkanku.
W niedziele była Energylandia, dobry termin, kolejek brak, wszytko otwarte (szkoda, że nie pomyśleliśmy o strojach kąpielowych bo baseny też czynne🤷🏼‍♀️). Jedynie zaczynam uważać, że cenowo już całkiem jest drogo - za naszą trójkę 550 zł. Za jeden dzień. Za rok młody już będzie powyżej 140 i bilet normalny nie ulgowy. Plus 100 jedzenie. Szafka, jakiś lód (mają pyszne lody własnej produkcji mniam najlepsze jakie jadłam). Więc niby weekendowy wypad a trochę trzeba🤔🙂
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
9 notes · View notes
indira2004 · 2 months
Text
1. Grantchester za ponury.
2. Znalazłam na vinted worek w mój ulubiony obraz, ale 100 zł. Mój obecny we flamingi kosztował 18, gotowa jestem wydać do mniej więcej 40. Ale 🙈
3. Pizza tym razem przyjechała bez niedociągnięć, miała sos, nie miała cebuli, była ciepła, świeża i w odpowiednim fasonie.
4. Zarezerwowałam te brakujące trzy noce w Skopje w samodzielnym hostelowym pokoju na starym bazarze i przy okazji postanowiłam zaszaleć i ostatnią noc przed odlotem spędzić w hotelu w kształcie statku zbudowanym na rzece, z widokiem na rzekę albo sam główny plac miasta.
Hotel Senigallia.
5. Muszę jeszcze przebukować nocleg w Bitoli.
5 notes · View notes
nasze-zd · 3 months
Text
Powell Hut
Wczoraj poszliśmy do Powell Hut - schroniska znajdującego się po drodze na Mount Holdsworth (1470 m n.p.m.), jeden z głównych szczytów pasma Tararuas (w lewym górnym rogu na mapce poniżej).
Tumblr media Tumblr media
Schronisko dało się dostrzec dopiero z miejsca oznaczonego niebieską kropką na mapie, przynajmniej po godzinie wędrówki. Widać je na zdjęciu, mały punkt na linii buszu i łąk, pod obłym szczytem. Wydawało się daleko i rzeczywiście wdrapywaliśmy się tam kolejne 3 godziny; w sumie różnica wysokości między parkingiem a schroniskiem to kilometr.
Tumblr media
W ciągu naszej wspinaczki pogoda niestety zaczęła się psuć i stało się oczywiste, że trzeba się będzie spieszyć z powrotem. Na szczęście chmury były powyżej 2 km i nie zasłoniły widoków, ale zrobiło się szaro i niezbyt fotogenicznie.
Tumblr media Tumblr media
W schronisku spędziliśmy raptem z 5 minut. Spojrzałem na radary meteo (w końcu był zasięg internetu) i zobaczyłem wielki front deszczowy idący prosto na nas, kilkaset kilometrów długi i szeroki. Pamiętając jak nas przygwoździło na Taranaki, ubraliśmy szybko kurtki i pokrowce i pospieszyliśmy na dół. Mocno wiało, chcieliśmy przebiec przez odsłoniętą część i schować się w wysokim buszu kilkaset metrów dalej.
Tumblr media
Cały ten wielki front jednak otarł się o nas i oszczędził zlania, więc trochę szkoda, że nie zostaliśmy dłużej w Powell Hut, żeby nacieszyć się widokami z tarasu. Za jakiś czas spróbujemy wybrać się tam na nocleg.
2 notes · View notes
rahnrealestate · 1 year
Photo
Tumblr media
A może nad morze? Planujesz urlop? Śpiesz się! Niewiele terminów zostało! Oferujemy apartamenty na wynajem w Sopocie o powierzchni 134 m² i 115 m², znajdujące się w bliskiej odległości od plaży i Monte Cassino! U nas spędzisz miło pobyt z rodziną lub znajomymi. Zarezerwuj termin już dziś!
Więcej informacji na stronie www.rahnrealestate.pl
tel. 796-005-005
Basha Apartment PREMIUM Sopot 1 - 134 m² (do 8 osób)
• 4 sypialnie • salon • łazienka z wanną • łazienka z prysznicem • kuchnia • balkon • miejsce postojowe
https://www.booking.com/hotel/pl/basha-apartment-premium-sopot-1.pl.html
Basha Apartment PREMIUM Sopot 2 - 115 m² (do 6 osób)
• 3 sypialnie • salon • łazienka z wanną • łazienka z prysznicem • kuchnia • 2 balkony • miejsce w garażu
https://www.booking.com/hotel/pl/basha-apartment-premium-sopot-2.pl.html
Lokalizacja:
• 100 m do Monte Cassino
• 300 m do plaży
• 500 m do molo
Ocena na platformie Booking 9.8/10
Jesteśmy najwyżej ocenianym obiektem na Bookingu w Sopocie!
#urlop #wakacje #wczasy #nocleg #sopot #weekend #w #sopocie #urlopwpolsce #lovepoland #kochampolske #tylkosopot #nadmorzem #rahnrealestate #kawalerski #panieński #plaża #molo #apartamenty #marketing #linkedin #instagood #picoftheday #like
1 note · View note
placzus01 · 6 months
Text
To pierwsza z rund w starciu by głód zmienić w nienawiść
Wiedział że tylko Bóg i ból mogą go zbawić
Tylko pot krew i łzy czyściły jego organizm
Potem nocleg gdzie sny dręczyły jak omamy
4 notes · View notes
Photo
Tumblr media
Dober dan :) www.apartamenty-czarnogora.pl #czarnogóra #apartamenty #montenegro #petrovac #nocleg #pokoje #bałkany #buljarica #adriatyk #wczasy #wakacje #plaża #czarnogora #kwatery #noclegi #petrovacnamoru #klify (w: Apartamenty Czarnogóra) https://www.instagram.com/p/Ci4tG5AoIoL/?igshid=NGJjMDIxMWI=
1 note · View note
myslodsiewniav · 1 year
Text
Kontynuacja: konfrontacja oczekiwań
z rzeczywistością :P
Część II
Niby wczoraj zamknęłam dzień 2, ale byłam tak zmęczona, że sens tego co chciałam spisać mi umknął. Bo dlaczego ten dzień to "był hardcore"?
I zapomniałam wspomnieć, że nim wydarzyła się granica Szwajcarsko-Włoska wydarzyła się jeszcze jedna trasa-zjazd-zygzak w formie pocieszenia dla mojego chłopaka xP za zamknięty Stelvio Pass. Przerażająca rzecz. On był przeszczęśliwy, ale nadal ma ból dupy, że nie udało się przejechać przez Stelvio (i to jego kawałek konfrontacji oczekiwań z rzeczywistością). Ale chwilę po tym zjeździe wyrosła nam ruina romańskiego kościółka Chiesa di San Gaudenzio a Casaccia i szlak prowadzący w góry.
Znowu spontanicznie wyskoczyliśmy z samochodu by pozwiedzać! I by zabrać pieska na spacer w góry - czas nas niby gonił, ale z drugiej strony dobrze było rozprostować nogi, usprawiedliwiało nas zaspokajanie potrzeby szczeniaczka (sikupa itp). Wyszliśmy do kościółka, na szlak - wszędzie rodziło się od kozich bobków. :D
Dopiero po tej chwili zupełnie nie planowanej turystyki wjechaliśmy znowu do Włoch i od pierwszej chwili przywitała nas deszczowa pogoda i soczysta roślinność na stromych ścianach gór. O. ocenił, że znowu mamy tak różny krajobraz, chociaż to są te same góry. Teraz powtarzał, że czuje się jakby patrzył na filmy o tropikalnych lasach w Azji.
To widok z tamtego miejsca (tyle, że pogoda jest mniej deszczowa):
Tumblr media
Mniej więcej na tym odcinku, już przy jeziorze Como wydarzył się drugi tego dnia "wypadek" naszej psiulki. Była grzeczna, bardzo. Ale o ile przez Szwajcarię jechała zainteresowana wszystkim co się dzieje za oknami o tyle po powrocie ze spontanicznego spacerku była przygaszona, a przed Como nam zwymiotowała smaczkami w aucie. Rano też wymiotowała (brała aviomarin) jak tylko weszliśmy do auta i momentalnie wszystko sprzątnęła i zjadła jeszcze raz xD. Tym razem my byliśmy szybsi - zaczęliśmy sprzątanie samochodu na parkingu jakiegoś marketu. Samochodu i kurtki mojego partnera, która została oblana sowicie treścią żołądka pieska. :/
O. ogarniał pieska i umieszczenie jej z powrotem w specjalnie ku temu zakupionym kojcu dla psa na tylnym siedzeniu, które nasza sprytna gwiazdeczka od rana sobie obchodziła tak, by siedzieć za dźwignią hamulca ręcznego i by się przytulać to do mnie, to do O. (dalej nie sięgała, bo oprócz kojca była zabezpieczona również specjalnym pasem samochodowym dla psów na tylnym siedzeniu - naciągała ten pas jak się dało, gdy potrzebowała się przytulić). Teraz cały ręczny był zalany wymiocinami. Fuj. Więc ja skakałam w tym toooootalnym deszczu w te i we w te do śmietnika i do auta, do śmietnika i do auta. A O. ogarniał pieskowi wodę, świeże powietrze (nie chciała wychodzić, bo padało, ona nie lubi być mokra).
W końcu dojechaliśmy do willi w której mieliśmy nocleg. Najdroższy nocleg podczas całej naszej wyprawy to właśnie ten nad osławionym Jeziorem Como. Mieszkaliśmy wysoko. Mieliśmy piękny widok na inne wille, palmy, jezioro i przeciwległy brzeg.
I padało. Ech.
Nie wiem czy potrafię dobrze opisać sprzeczności jaki we mnie walczyły, bo nie wiem czy "i padało" oddaje wyłącznie fatalistyczne rozczarowaniem sytuacją zastaną :P? Czy też oddaje to buzujące pod skórą zaciekawienie "i padało?" - i co było dalej? Dlaczego padało? I padało? I to wstęp do zaciekawienia tym miejscem: i padało. Bo to dla mnie znaczy to "i padało" - bo musiałam skonfrontować po dniu pełnym wrażeń swoje oczekiwania z rzeczywiście. Walczyły we mnie dwa wilki - jeden się złościł, że mamy tutaj szarawkę i ulewę, chłód i przenikliwy wiatr, chociaż wedle prognozy pogody miało być "pochmurnie z przejaśnieniami". Ba! W tamtym momencie nawet internet twierdził, że nie ma tu opadów! A były! Ordynarnie lało! Mój piesek zwymiotował, śmierdziało nam w samochodzie, a szyby parowały! Drugi wilk mówił: jest inaczej niż oczekiwałaś i jest pięknie! Jest jak z baśni, jest tajemniczo, jesteś w chmurach, kłębowiska bieli przemykają po niebiesko-szarych zboczach, nisko jak jaskółki, muskają czasem tafle jeziora, szczyty Alp zlewają się z kłębami burzowych chmur, wszystko jest takie, niebieskawe i mokre, jakby ze snu. Jest niesamowicie!
Byłam zmęczona. Byłam głodna. I przebodźcowana. Miałam wrażenie, że nieplanowany przejazd przez Szwajcarię pożarł moje dzienne pokłady cierpliwości, zachwytu nad światem, rozkmin o ludziach żyjących w zastanym miejscu.
Tyle rzeczy tego dnia wydarzyło się tak... poza planem. Bo Szwajcaria była zupełnie nieplanowana! A taka zachwycająca! Tyle zaskoczeń, że to na miejscu docelowym, to było dla mnie za dużo. Chciałam czegoś przewidywalnego i zarazem nie chciałam już niczego, bo miałam na ten dzień już dość wrażeń.
Przypomnę: przejechaliśmy tego dnia przez 4 granice, przez 4 państwa i żadna z tych krain/granic nie była Polską/polska.
Wow.
Jeden dzień, kilka godzin i zrobiliśmy w tym czasie Niemcy, Austrię, Włochy, Szwajcarię i jeszcze raz Włochy. Masę wrażeń.
To był hardcore.
Chciałam tego dnia zobaczyć coś na co się szykowałam: ciepełko, piękną architekturę i miejsce, gdzie Anakin i Padme się hajtneli zanim ich życie się popierdoliło:
Tumblr media
[Chociaż teraz jak patrzę na ten kadr z filmu powyżej to w zasadzie WSZYSTKO się zgadzało poza widocznością promieni słonecznych... Szare góry, niskie chmury, roślinność, architektura... hymmm...]
Nocowaliśmy w bardzo ciekawym miejscu (ale miałam przestrzeń na dostrzeżenie tego dopiero kolejnego dnia rano): była to willa usytuowana mniej-więcej w połowie zbocza w miasteczku Menaggio. Przejechaliśmy przez bramę, parkowaliśmy od tyłu w gęsto i bujnie obsadzonym ogrodzie, a od frontu nasz pensjonat miał uroczą fontannę, pnącza i rzeźby, urokliwe pergole, palmy. W jednej z części ogrodu kryły się... krasnale z bajki o Królewnie Śnieżce. I Królewna również. :D Dla mnie - mieszkanki Wrocławia okrasnalonego - taki widok to trochę powód do rozczulenia i szukania "znaków losu" i innych "tak miało być". I jakby nie było to interpretowaniem zastanej sytuacji pod tezę i zarazem życzeniowe czy infantylne - było też przyjemne i grzejące serce. :D Niestety - lało tak bardzo, że z tego ogrodu i pergol, i kamiennych stoliczków, i żeliwnych mebli ogrodowych pod girlandami roślinności rozstawionymi to tu, to tam nie mieliśmy możliwości zrobić użytku. Ani nie mieliśmy przestrzeni i czasu by się tym wszystkim pozachwycać: bo zmęczenie, przemoknięcie, bliskość zachodu słońca i potworny głód goniły nas jak najszybciej do zakwaterowania się, a potem zjedzenia czegoś.
W hotelu - co uważam za ciekawe - wszędzie, od wejścia, widniały piękne, stylizowane, współczesne i stare plakaty samego jeziora Como, regionu Lombaridii i z jakiegoś powodu - regionu Kampanii (w naszym pokoju wisiały plakaty wyłącznie z Campanii). Od wejścia również wszędzie, na każdym półpiętrze, w jadalni, w bawialni - leżały mapy w kilku językach, przewodniki i informacje o tym, że hotel jest przyjazny wobec osób ze środowiska LGBTQ+. Pan na recepcji wręczył nam klucze do pokoju - na ostatnim piętrze, z bajecznym widokiem - oraz kupony zniżkowe: jeżeli zjemy dziś kolację w ich knajpie w miasteczku na dole, bezpośrednio nad jeziorem to do posiłku dostaniemy totalnie za free wybrany napój.
O samym pokoju - no nie zachwycał. Myśleliśmy, że za tą cenę, w takim fajnym miejscu dostaniemy pokój z łóżkiem dwuosobowym (z jednym dużym materacem), z prywatną dużą i przestronną łazienką (na bookingu była wzmianka o wannie). Dostaliśmy pokój bardzo wilgotny, z dwoma starymi, głębokimi, drewnianymi łóżkami zsuniętymi razem. W pokoju było jeszcze zaścielone łóżko piętrowe (więc pokój mógłby być pokojem 4-osobowym). Szafa, bieliźniarka, stolik i krzesła. A prywatna łazienka to był hit, ech. To była ubikacja-prysznic w stylu koreańskim: wchodzisz w zasadzie do pomieszczenia wielkości kabiny prysznicowej z kibelkiem, a nad spłuczką jest zawieszona deszczownica i słuchawka prysznicowa. Kompaktowe rozwiązanie, ale niespodziewane... Ech...
Byliśmy głodni, przemoczeni, potrzebowaliśmy się odświeżyć przed wyjściem na kolację w miasto.
Wyobrażałam sobie, że nad Como wyjdę na randeczkę ubrana w sukienkę, z make upem, ale no dupa... Padało tak, że masakra, powietrze pęczniało od wilgoci, a fryzurę po tym sprzątaniu psich rzygowin miałam już rozwaloną (loki jak raz siądą, to trzeba umyć i wystylizować od nowa, około 1,5h roboty... a byłam zbyt głodna na to).
Razem z O. wyskoczyliśmy prędko pod prysznic. Obydwoje odłożyliśmy na bok nasze plany randeczkowo-spacerowe (bo tak sobie wyobrażaliśmy ten wieczór planując podróż w Polsce), założyliśmy wygodne dresy, kurtki przeciwdeszczowe, ubraliśmy również pieska w psi płaszcz przeciwdeszczowy, obczailiśmy najbliższe knajpy. I zeszliśmy.
I tutaj już frustracja i zmęczenie nas zaczęło zżerać: byliśmy drażliwi, wkurzeni. Spacer nad sam brzeg w tej ulewie przez 15 minut to max ile była w stanie znieść przekonując się, że jest przecież pięknie i nucąc ku pokrzepieniu "Deszczową piosenkę". No bo kurwa było mokro, zimno, nawet pies odpieralał jakieś skargi. I we Włoszech trwałą jeszcze sjesta, nie mogliśmy zamówić nic do jedzenia. Wkurzeni wróciliśmy do hotelu - po te kupony na drinki i dlatego, że przypomnieliśmy sobie, że ta nasza mała bida nie jadła od kilku godzin i że warto ją napoić po jej rewolucjach żołądkowych (bo na spacerze tym razem dostała sraczki).
W końcu wylądowaliśmy w restauracji właścicieli naszego hotelu, gdzie zjedliśmy pizzę (był najbliżej naszego miejsca bytowania, a dalej nie chciało się nam chodzić, tym bardziej, że zeszliśmy iddealnie na otwarcie). A do pizzy zamówiliśmy z kuponami wino. Czerwone. Było pysznie, chociaż czekanie i irytacja trwała wieki!
Do tego piesek... w skrócie: dostała drgawek. O. uspokajał, a ja spanikowałam. Zciągnęłam jej ten płaszcz przeciwdeszczowy, który przecież już nie raz testowałam podczas deszczu w PL. I bingo! Przemókł na wylot! Po prostu siedziała z nami w restauracji w przemokniętym płaszczu i trzęsła się jak galareta z zimna. Do tego wymiotowała dwa razy tego dnia i miała rozwolnienie. Byłam przerażona.
Wróciliśmy do hotelu w nienajlepszych humorach, martwiąc się o naszego psiaka. W pokoju ją osuszyliśmy, podaliśmy lekarstwo i piesek odzyskał energię.
Po tym jak sami poleżeliśmy z pełnymi brzuchami zauważyliśmy, że nie pada. Zapowiadała się pochmurna, ale sucha pogoda do końca wieczora, ale niestety kolejnego dnia rano znowu miało lać. Szkoda, bo to oznaczało konieczność zmiany planów: prognozy pogody jeszcze kilka dni wcześniej przewidywały, że pogoda miała być słoneczna, a my mieliśmy rankiem najpierw zdobyć pobliski szczyt z bajecznym widokiem na Alpy i Como (zajęłoby to nam maks 5h, taki spacerek przed śniadankiem, gdyby wstać o 5 rano), a następnie przejść się po zabytkach przy linii brzegowej.
No ale trzeba było te plany zmienić i dostosować się do pogody szczególnie ze względu na dobro szczeniaczka. Zresztą nasze też: nic przyjemnego nie ma w przemakaniu, ani w łapaniu przeziębienia na początku urlopu.
Zeszliśmy na spacer nad jezioro. A z perspektywy czasu myślę, że mogliśmy to sobie odpuścić - ale każde z nas tak bardzo CHCIAŁO, że poszliśmy zwiedzać. Było miło. Ale nie mieliśmy sił, przestrzeni w głowach, ani już grama entuzjazmu do wykrzesania z siebie po takim dniu pełnym wrażeń. Do tego byliśmy drażliwi.
Mijaliśmy masę cudownych miejsc w których wyobrażałam sobie, jakbym mogła cykać zdjęcia, gdybyśmy tylko... hymmm wyglądali bardziej jak turyści-od-zdjęć niż turyści-chroniący-się-przed-deszczem. Nie tak to sobie wyobrażałam: tym bardziej, że prognoza pogody nawet w tamym momncie (ulewy) wskazywała jedynie na częściowe zachmurzenie z przelotnymi opadami.
Było nieprzyjemnie (przez warunki pogodowe) i pięknie (dzięki połączeniu natury i architektury).
Było tu sennie.
Jak w spirited away.
Jakby zlewał się w tym miejscu świat rzeczywisty i fantastyczny, boski.
Miałam wrażenie, że to miejsce jest trochę mistyczne, te góry, chmury, jezioro i szczyty starych wilii między gąszczem palm i innej roślinności. Ale w tamtej chwili byłam zbyt przebodźcowana by dostrzegą ogrom możliwości z tej konkretnej zmiany planów zwiazanej z zastaną rzeczywistością, a swoimi oczekiwaniami.
Tak bardzo tęskniłam za słońcem i gorącem... A było tak zimno, przenikliwie mroźnie, ciemno, wilgotnie.
Od tego stanu wolę uciec.
Po powrocie do hotelu potrzebowałam pobyć sama z jakieś 30 minut. W ciszy. To było mi potrzebne jak szklanka wody podczas spaceru po pustyni. Po prostu CISZA i zmniejszenie bodźców pomogły mi obniżyć poziom stresu.
Ten długi dzień zakończyliśmy sprzeczką o pierdołę z której już leżąc pod suchym, wełnianym kocem się śmialiśmy popijając dla profilaktyki fervex z wapnem. I upewnialiśmy się po kilka razy przed snem, że naszemu pieskowi jest wygodnie i sucho.
I poszliśmy spać...
A kolejnego dnia spaliśmy do 6. Całą noc lało, więc nasze i psie kurtki, ręczniki i klapki nie wyschły. Wzięłam małą do ogrodu na sikupę. Zeszłyśmy 4 kondygnacje w doł, do ogrodu, ale prędko załatwiłyśmy potrzebę - zbyt padało by mój pies miał frajdę z przebywania na dworze. Natomiast w hotelu nie było żywej duszy, ale niczym w spirited away: ktoś (jakiś dobry duszek) musiał ustawić wieki kawowar, więc całą jadalnie otulał aromat świeżo parzonej kawy. Cudowny zapach o poranku! Wzięłam na górę od razu dwa kubeczki pełne czarnej kawy. Cudo. Tak budziłam mojego chłopaka.
Pogodzeni, że z Jeziora Como to jednak zbyt wiele wrażeń nie przywieziemy spakowaliśmy, zeszliśmy na śniadanie - było to śniadanie na słodko i to mojego chłopaka zachwycało. Bo we Włoszech tylko na słodko, albo espresso al banco. I to on kocha. Ech...
I wyruszyliśmy w drogę ku Toskanii - dzień nr 3 opiszę jutro.
Tumblr media
8 notes · View notes
uderzamobeton · 8 months
Text
W ostatni weekend września jadę się spotkać z przyjacielem. Właśnie zarezerwowałam nocleg. Muszę schudnąć jak najwięcej, by zauważył różnicę od naszego ostatniego spotkania.
4 notes · View notes
litwa2023 · 10 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nocleg
3 notes · View notes