Tumgik
#Ty już nigdy nie chcesz widzieć
mucha69 · 13 days
Text
Moje oddanie kontroli skończyło się wraz z pierwszym zerwaniem znajomosci, to był mniej więcej listopad. Od tamtej pory wiem jak to wygląda. Czy jakoś bardzo mi to przeszkadza? Raczej nie. Sam nie podejmowałem decyzji wiążących, prawdopodobnie wiedząc że w niczym poza seksem z chinką jednoznacznie nie wygrywasz. Myślę że nawet wiem dlaczego. Myślę że uwierzyłem w to, że masz spełniać ten określony jeden archetyp taka ma być Twoja rola. Ty odnalazłas to w sobie, silna afirmacja poszła i voila.
Myślę że drugim archetypem jest "archetyp narwanca". Najprościej mówiąc, z mojej strony szukałem tego cozego brakowało mi w Chince. Takiej dynamiki. To się oczywiście przekładalo na realizacje dynamiki w określonym, atrakcyjnym dla mnie archetypie, którego chinka także nie ma.
Narwanie w seksie ok, niekoniecznie ok w życiu codziennym.
Natomiast nie miało sensu rozgraniczenie "tutaj bierzesz narwanie, tam nie bierzesz narwania".
Wejście w relacje to pogodzenie się także z negatywnymi stronami tego samego medalu, czyli sytuacjach gdzie to narwanie będzie wykorzystywane w sposób w który nie chcesz. Czy ogolnie, narwanie się podoba w jednym kontekście na tyle silnie, że do pewnego momentu akceptujesz 5 minusów z niego wynikających.
Akceptujesz do momentu, w którym te minusy dźwiga ktoś inny.
Ja pamiętam dwie sytuacje, pierwsza to sytuacja z jakiejś tam imprezy firmowej, druga to to wysyłanie nagich filmów. W obu, bardzo silnie potem pojawiła się potem dewaluacja, spierdalanie od ciebie. Nie z twojej winy, poczułem silne przytłoczenie.
Narzekałas na bierność Jerzego, narzekałas na bierność Szczupaka. Jerzy tolerował wiele, bo wiele zwyczajnie nie wiedział i poniekąd nie chciał wiedzieć.
We wrześniu wiedziałem że zabawa się skończyła.
Potwierdzam to co napisałem kiedys, brakło energii z mojej strony. Wyjebanie z butów życia X osób było za cenę taka sama, jak pilotów samolotów które wleciały 11 września. Powiedzmy, poświęcenie czegoś w imię "wyższego celu" i " wielkiej chwały".
Jeśli ja patrzę na Ciebie w jakiś sposób archetypowo, pewnych archetypów nie chce widzieć albo są dla mnie mało wiarygodne z różnych przyczyn, ja nie mam problemu ze ty na mnie też tak patrzysz.
Jeśli będziesz chciała się ze mną wyjebać na ryj, to się uczyni. Ja ten wniosek miałem w zasadzie natychmiast, w styczniu. Pewne energię w określonych kontekstach działają, określonych może się dotrą, w określonych możliwe że nigdy nie będą działać.
Już dobrze rozumiem dynamikę Pawła z tobą od strony Pawła. Rozumiem w czym mu to pomaga.
0 notes
dwa--minusy · 1 year
Text
26.05.2023
01.39
znów słucham wróżb
choć wciąż nie wierzę
dopuszczam modlitwy
licząc na cud
a czegoś się boję
boję się
że odejdzie zło
tak bliskie
tak moje
znudzi mnie jego brak
a jego istnienie może mnie zabić
choć nigdy nie zabiło
nie dało zasnąć
ale nie znudziło
wierzę pomiędzy
wiarą
a magią
jest
i
nie jest
obchodzi mnie tak samo
jak jest i obojętne
to po nic wszystko
po to by czymś było
innym i niecodziennym
ale tym samym by nie przerażało
wyobrażeniem
jaki jestem odważny
i jak sobie poradzę
tracę część siebie
zastępuję sobą
zostawiam pustkę
z której siebie tworzę
którą sobą wypełniam
i ona mnie wypełnia
granicą chaosu w absurdzie po środku niczego
co jest
co mogło być
niewiadomą
marną, najtrwalszą
nieśmiertelną, którą można zniszczyć
ale nie zabić
nie pozbyć się
zapomnieć i zastąpić
móc wrócić
nie wiedząc jak
więc wiedzy nie czerpię
nie pamiętałbym całej
łącząc ją wciąż tylko bym dalej mógł być
tak mało wiedząc
to co bym wiedzieć chciał
a nie wie nikt
tak mało istotne
i nie bolesne
tak wolny, gdy nie wiem
choć wiedzieć nie mogę
to nie wiem bo nie chcę
bo siebie uczyłem, gdy mnie nie było
że po co
i po co
i po co
udając, że pytam
udawałem, że odpowiadam
a naprawdę nie słuchałem
bo ślepy jestem tak
nie by widzieć co chcę
a nie widzieć tego co chcę
nie wiem, nie widzę, nie wierzę
ale nie wrócę już
bo to zawsze to samo
smutne
radosne
w tym kłamstwie od prawdy każdej szczersze
choć nieprawdziwe
to tobie od ciebie zależne silniejsze niż każdy czar
więc wierz w co chcesz póki to ty
0 notes
cympletka · 1 year
Text
Dlaczego rodzina jest taka gówniana?
Dlaczego osoby które powinny wspierać nas najbardziej tak bardzo nas ranią?
Dlaczego oni zawsze tak bardzo muszą jebać mój dobry humor który i tak bardzo rzadko u mnie wita?
Słowa które usłyszałam w ostatnim czasie:
1) Ja siadająca mojemu chłopakowi na kolanach:
Co ty robisz? Kolana mu wysiądą…zejdź z niego, szkoda jego biednych nóg. Nie chce być wredna, po prostu się o niego troszczę.
Słowa mojej ciotki
2) Ja po wizycie u dentysty:
A ten fotel jak usiadłaś to się pod tobą nie zarwał?
Słowa mojej matki
3) Ja po otrzymaniu wyników badań w których wyszła zaawansowana anemia:
Ty i anemia? Lepiej powtórz wyniki, taka tłusta świnia jak ty nie może mieć anemii.
Słowa mojej matki
Anemię mają osoby chude, a nie takie jak ty.
Słowa mojej ciotki
4) Ja na rodzinnym spotkaniu, gdy pytają się mnie czy chce ciasto do kawy, a ja odmawiam:
Nie chcesz? To dziwne, wyglądasz jakbyś lubiła jeść ciasto grubasku. Skoro nie jesz to ciekawe dlaczego tak wyglądasz.
Słowa mojego wujka
Staram się jak mogę, robię wszystko aby byli ze mnie dumni. Gram na pianinie, mam liczne osiągnięcia w sporcie i nauce, sama się utrzymuje, ale dla nich to zawsze będzie za mało. Zawsze byłam za chuda lub za gruba, za mało mądra lub za bardzo mądra, brałam udział w zbyt wielu konkursach tanecznych lub w niewielu. Co bym nie robiła zawsze było źle, nigdy nie byłam taką jaką by mnie chcieli widzieć. Gdyby nie mój chłopak, a właściwie to już narzeczony, to dawno bym ze sobą skończyła. Żyje tylko i wyłącznie dla niego.
1 note · View note
linkemon · 3 years
Text
Ash Lynx x Reader
Tumblr media
"To był jedyny raz w życiu, kiedy rzeczywiście czegoś żałowałem. Żałowałem, bo [Reader] do tego momentu wydawało się, że zawsze dotrzymuję słowa."
Praca znajduje się też na Wattpadzie (pod tym samym nickiem). Beta: Dusigrosz
Dodatkowe informacje: 1. Oneshot zawiera spoilery z 2 odcinka.
W szpitalu ludzie zdecydowanie mają za dużo czasu na przemyślenia. Pewnie powinienem teraz do ciebie zadzwonić.
Pamiętam ten dzień sprzed pół roku. Było tak gorąco, że wszyscy na ulicach Nowego Jorku praktycznie się rozpływali. Właściwie, jak tak się zastanowić, to był to jeden z głównych powodów, dla których nie ruszyłem się w ten dzień, chociaż cholerny Dino mnie wezwał. Bossom mafii raczej nie każe się czekać, ale ja to ja. Zresztą, jak się okazało, dobrze, że zostałem.
— Znowu go olałeś?! — wydarł się Skip, przechodząc przez próg, po czym rzucił się na moje łóżko z siłą tornada.
Podał mi nową gazetę. Robimy się sławni.
— Ten stary dziad nie będzie mi mówił, co mam robić — mruknąłem. — Coś nowego?
— Można tak powiedzieć. Wydaje mi się, że powinieneś pogadać z [Reader].
— Jak czegoś chce, to niech się do mnie pofatyguje. — Wstałem i podszedłem do okna.
— Problem w tym, że ona nie chce gadać. Przyszedłem do niej oglądać serial...
— Dobrze wiesz, że mnie to mało obchodzi — przerwałem.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, czym to pachniało. [Reader] miała ze Skipem jakiś rytuał, polegający na tym, że co tydzień spotykali się, żeby obejrzeć beznadziejnie typowy sitcom. Zaprosili mnie raz i, ku mojej uciesze, był on pierwszym oraz ostatnim. Podobno jestem zbyt gburowaty, psuję im zabawę, a przy tym zadaję za dużo pytań. Od tamtej pory unikam piątków wieczorem w mieszkaniu, co nie jest aż takie trudne. Przynajmniej nie muszę słuchać tych wszystkich okrzyków z piętra nade mną.
— Nie rozumiesz — uparł się. — Przyszedłem, ale nie wpuściła mnie. Powiedziała, że jest zmęczona i możemy nadrobić za tydzień.
— I co w tym takiego dziwnego? — Wskoczyłem na parapet.
— Nigdy tego nie robiła, nawet jak była zmęczona. Poza tym miała napuchnięte oczy. Na sto procent płakała, ale jak ją spytałem, to zaczęła się śmiać. Nic mi nie powie. Musisz z nią pogadać.
— Dramatyzujesz, pewnie znowu naoglądała się się jakiejś komedii romantycznej i teraz ryczy. A nawet jak nie, to czemu miałaby mi powiedzieć, skoro ciebie olała?
— Bo ja to nie ty. Ona cię naprawdę lubi, Ash. Nie wiem, czy ty tego nie widzisz, czy nie chcesz widzieć. Zresztą nieważne, po prostu zrób to dla mnie i z nią pogadaj, okej? — Zebrał się do wyjścia.
— Niech będzie. — Westchnąłem. — Nie obiecuję kiedy, ale spróbuję.
Martwiłem się o nią, chociaż w tamtym momencie chyba jeszcze nie chciałem tego przyznać przed samym sobą, a już tym bardziej przed Skipperem. Poza tym miałem wrażenie, że między nami zaczyna się rodzić coś więcej i nie miałem zamiaru tego rozwijać. Każdy, kto by to odkrył, wykorzystałby ją przeciwko mnie. Bałem się tego, co mogłoby to za sobą pociągnąć w obecnej sytuacji.
Makiaweliczny plan polegał dokładnie na tym, że poszedłem piętro wyżej o nieludzkiej porze, licząc, że [Reader] nie otworzy i będę miał to z głowy. Brzmiało dobrze, w końcu raczej nie bywała na nogach o drugiej w nocy. Szkoda, że wszystkie moje życiowe plany (poza tymi związanymi z gangiem) są do dupy.
— Czemu, do cholery, dzwonisz o tej porze? — Jej głos był zachrypnięty.
Wciąż miała na sobie ubrania, w których chodziła do pracy. Jej włosy, zawsze związane w kucyk, były rozsypane w nieładzie. Do tego dochodziła kiepska mina. Tarła oczy, jakby była niewyspana, ale wyglądało to na próbę ukrycia faktu, że płakała.
— Przyszedłem pogadać — rzuciłem bez ogródek.
— Ash, może z łaski swojej zaczekasz do jutra? — Zaczęła zamykać drzwi, ale udało mi się wcisnąć między nie stopę, klinując je.
— Nie, nie mogę. Przejdźmy do rzeczy. Co ci się właściwie dzieje?
Wkroczyłem do mieszkania praktycznie siłą i skierowałem się do salonu. Tak jak się spodziewałem, moim oczom ukazał się stos chusteczek na podłodze i zmięty koc na kanapie.
Sięgnąłem po niedokończone lody. Truskawkowe — smakowały całkiem nieźle.
— Skipper nakablował? Wiedziałam, że jak raz sobie odpuszczę ten maraton, to poleci do ciebie. — Westchnęła. — Nic się nie stało, po prostu miałam ciężki dzień w pracy. Użeranie się z klientami nie jest takie proste.
— Świetnie, teraz poproszę prawdziwą wersję.
Popatrzyła na mnie z wyrzutem. Mimo wszystko uważałem, że miałem prawo wiedzieć co się dzieje. Skoro już dzielę się z nią tą częścią mojego życia, z której nigdy nikomu więcej się nie spowiadam, to ona też powinna być ze mną szczera. Po tym, jak uciekła od ojca i żyje na własny rachunek, poza [Członek rodziny] nie uznaje już praktycznie nikogo z rodziny. Nie mówiąc o zwierzaniu się komukolwiek.
— Ktoś ci nadepnął na odcisk? [Imię koleżanki] znowu zarwała do tego chłopaka, który do ciebie podbijał, czy jak? [Członek rodziny] znowu do ciebie zadzwonił i chciał przeprosić za ojca?
Jedyny sposób, żeby otrzymać odpowiedź.
— Wyrzucili mnie z roboty! Zadowolony?
Złość była tak widoczna w jej oczach. Tylko po to, aby za chwilę zastąpiło ją coś na kształt żalu.
— Przychodził taki gość, już w zeszłym tygodniu. Zaczynał z niestosownymi komentarzami. [Nazwisko szefa] kazał mi go obsługiwać, bo to jakiś jego kumpel i wkurzył się, jak [Imię kolegi] podszedł zamiast mnie. Aż do dzisiaj nie było nic więcej — załamała głos. — Ale kiedy spróbował... — Krótki wdech. — Po prostu odruchowo sprzedałam mu sierpowego, tak jak mnie uczyłeś.
Gorzki śmiech z jej ust. Nigdy wcześniej go nie słyszałem.
— Mogę ci pożyczyć te pieniądze, wiesz o tym.
— A ty wiesz dobrze, co o tym myślę. Nie wracamy do tematu.
To był grząski grunt. [Reader] wystrzegała się tych pieniędzy już za pierwszym razem, gdy jej to zaoferowałem. Nie chciała mieć nic wspólnego z gangiem w jakiejkolwiek formie. Powinienem się też do tego zaliczać, ale najwyraźniej byłem wyjątkiem.
— Co z tym teraz zrobisz?
— Spróbuję coś znaleźć. — Wzruszyła ramionami. — Nie mam innego wyjścia. Tylko błagam cię Ash, nie mieszaj się do tego. Obiecaj mi to.
Przytaknąłem.
Co innego mogłem zrobić, kiedy patrzyła na mnie tymi wielkimi, sarnimi oczami?
Wtuliła się we mnie, jakbym był ostatnią osobą na Ziemi. Być może w tym jej małym świecie dokładnie tak wtedy było.
Dotrzymałem słowa i nie mieszałem się — Shorter wszystko załatwił. Nie uważam tego za oszustwo. Zresztą, mój kodeks moralny już dawno uległ wypaczeniu.
Załatwiliśmy pracę cicho i naturalnie. Choć "naturalnie" w moim tego słowa znaczeniu wyglądało trochę inaczej, niż można by to sobie wyobrażać. Wpłynąłem, gdzie trzeba, posypały się banknoty, popłynęło trochę krwi, a [Reader] dostała normalną rozmowę kwalifikacyjną, wystarczającą stawkę i godziny elastyczne w sam raz pod uniwersytet. Miałem też gwarancję, że nikt nie powiąże tego ze mną. Tym bezpieczniej dla nas wszystkich.
Kiedy oznajmiała, że się z nami rozstanie, udawałem zaskoczonego.
Patrzyła podejrzliwie w moim kierunku, ale przypomniałem jej przed wyjazdem, że przecież obiecałem.
Jeszcze zanim wyjechała na studia, wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Spodziewałem się, że skończę z tym co właściwie się jeszcze nie rozpoczęło, ale nie przewidziałem jak cholernie będzie boleć.
Dobijała mnie świadomość, że ułoży sobie życie, w którym nie będę już grał pierwszych skrzypiec.
Wiedziałem, że zasługiwała na kogoś lepszego.
Nie na osobę, która sama nigdy do końca się już nie poskłada.
Nie na męską dziwkę, która próbuje się wyrwać z całego tego parszywego świata.
Nie na kogoś, kto odbiera życie innym od kilkunastu lat.
Wtedy, w dzień wyjazdu, obiecałem jej coś ostatni raz.
— Zaopiekujesz się Skipperem, prawda?
— Nie będę go niańczył.
— Pfff... — Wydała z siebie coś na kształt śmiechu zmieszanego z parsknięciem. — Wiesz przecież, że on zajmuje się sobą lepiej, niż ty sam. Po prostu miej na niego oko.
— Niech będzie.
— Widzimy się za pół roku — rzuciła, odchodząc w stronę samochodu.
Teraz trzymam tę słuchawkę i wybieram jej numer. Ktoś musi to zrobić. Żaden oficer policji by się do tego nie nadawał. Wiem, że jestem jedyną osobą, która powinna zadzwonić. Nie sprawia to jednak, że jest to choć trochę łatwiejsze.
To był jedyny raz w życiu, kiedy rzeczywiście czegoś żałowałem.
Żałowałem, bo [Reader] do tego momentu wydawało się, że zawsze dotrzymuję słowa.
Żałowałem, bo do tego momentu wydawało mi się, że [Reader]...
—Tu automatyczna sekretarka, po sygnale zostaw wiadomość...
10 notes · View notes
wartazero · 3 years
Text
9.09
Uczucie, którym cię darze jest trudne. Po prostu mam wrażenie, że ja nie potrzebuje tyle miłości? Wychowana jako posłuszne dziecko z dobrymi ocenami, które zawsze ma być najlepsze, którego nigdy nie przytulano i nigdy nie powiedziano mu, że się je kocha, to dziecko nie jest przyzwyczajone do uczuć. Nie wie jak je okazywać, nie wie jak je przyjmować. Starasz się. Widzę to, ale i tak wątpię czy ci zależy. Ty chcesz, abym robiła to co wszystkie dziewczyny. Przytulała cię, trzymała za rękę, mówiła jak bardzo cię kocham. Ale ja tak nie potrafię. Uwielbiam cię przytulać, ale boje się że mnie odrzucisz. Chciałaym trzymać cię za rękę, ale boje się że nie jestem dla ciebie wystarczająca. Kocham cię, ale boje się że pewnego dnia nie odpowiesz mi tym samym. Porównuje się do każdej dziewczyny, z którą się widzisz, piszesz czy wychodzisz na piwo. Tłumię to wszystko w sobie, bo nie chce być toksyczna. Nie mogę ci zabronić widzieć się z kimś, mimo tego jak bardzo mnie to wszystko boli. Są momenty, gdy już nie daje rady z myślami kotłującymi się w mojej głowie, wtedy się kłócimy. Mówisz, że mi nie zależy i się nie staram. A to wszystko nie tak...
Nie nauczono mnie kochać
13 notes · View notes
m00nlight-shawty · 3 years
Text
Nigdy nie będę w stanie pożegnać się z Tobą.
To był najpiękniejszy czas w moim życiu.
Pamiętam każde nasze spotkanie od pierwszego gdzie rozmawialiśmy całą noc i nie brakowało nam tematów do rozmów gdzie poszliśmy na spacer wokół jeziora i pierwszy raz chwyciłeś mnie za rękę. Z każdym następnym spotkaniem coraz bardziej zbliżałam się do Ciebie. Kiedy tańczyliśmy pijani o 5 nad ranem w środku tygodnia. I przytuliłeś mnie jak rozpłakałam się przy znajomych A płacz jest dla mnie czymś czego nie mogłam wcześniej pokazywać. Niby to były tylko spotkania przyjaciół ale każde z nich sprawiało mi niesamowitą radość i przed każdym z nich czułam motylki w brzuchu. Przed moim wyjazdem mieliśmy spotkać się na chwilę u Ciebie, tego pewnie też nie wiedziałeś ale nie potrafię zasnąć przy osobach przy których nie czuje sie bezpiecznie A gdy wtuliłam się w Ciebie czułam sie jak w domu jakby od zawsze tam było moje miejsce i mogłabym zostać tam na zawsze. Dałeś mi swoją bluze teraz zakładam ją za kazdym razem kiedy brakuje mi Ciebie. Jest dużo osób które wiedzą o mnie mnóstwo rzeczy ale Ty jesteś jedyną która zna mnie od A do Z przy nikim innym nie potrafiłam się tak otworzyć. Oddałam się w twoje ręce tej nocy chociaż byłeś pijany i nie wiedziałam czy naprawdę chcesz to zrobić czy alkohol tak zadziałał nie potrafiłam oprzeć się przed twoim dotykiem temu jak na mnie patrzyłeś i pozwoliłam Ci pocałować mnie. Nie powinnam ale sprawiło mi to tyle radości i doszło do następnego spotkania niewiem co mam o tym napisać nawet bo to nie miało się powtórzyć tak się umówilismy A te spojrzenia były tak ciągnące do siebie i jednoznaczne że wylądowaliśmy na tylnich siedzeniach. Onieśmielałeś mnie każdym swoim spojrzeniem, zatraciłam się w Tobie. Należałam do Ciebie. Uwielbiałam wracać nad ranem do domu to miało swój urok. Nawet jeśli nie mogliśmy się widzieć wolałam zostać w domu uwielbiałam z Tobą pisać rozmawiać nawet jeśli byłeś w pracy i trwało to zaledwie chwilę. Uzależniłam się od Ciebie każda wolną chwilę chciałam spędzić z Tobą. Nasze ostatnie spotkanie u mnie, każde miejsce będzie kojarzyć mi się z Tobą za każdym razem gdy wchodzę do łazienki widzę tylko mnie na blacie i Ciebie obejmującego mnie w talli przyciagającego do siebie który mnie całuje. Byłeś przy mnie w każdym momencie w którym Cię potrzebowałam chociaż miałbyś się nie wysypiac wolales spotkać się zemna. Nigdy tego nie zapomnę. Dostałam od Ciebie wszystko czego potrzebowałam. Stałeś się moim oczkiem w głowie. Prawdziwym skarbem. Rozmawialiśmy podczas snu i budziliśmy się razem to już był ten etap uzależnienia że bez Ciebie obok nie chciałam i nie potrafiłam zasypiać. Uwielbiam w Tobie wszystko każdy szczegół twojego cudownego charakteru, każdą ryse twojej twarzy i ciała. Twoje oczy patrzące na mnie i ten uśmiech były najcudowniejsza rzeczą na świecie .Z każdym twoim dotykiem się rozpływałam. To był najpiękniejszy czas w moim życiu z ręką na serduszku.
Jestem pieprzona kretynką bo zepsułam to wszystko, moje przerażenie przed stratą Ciebie jest niewyobrażalnie ogromne. Skrzywdziłam siebie i Ciebie chociaż mogłam się tego spodziewać i za to właśnie siebie nienawidzę, i nie mogę na siebie patrzeć bo niewiem jak mogłam spierdolić coś tak cudownego. Jesteś najcudowniejszą osobą jaka znam i zasługujesz na kogoś lepszego odemnie. Przepraszam że weszłam w twoją głowę i tam namieszałam ale poprostu się zakochałam i nie mogę nic z tym zrobić bo poprostu nie potrafię . Chciałabym żebyś wiedział że jesteś i zawsze będziesz cząstką mnie jedna z najważniejszych osób w moim życiu.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz napisałam tak długa wiadomość. Ale nie pamiętam też kiedy tak bardzo cierpiałam że nie potrafiłam normalnie funkcjonować przez sama myśl że mogę kogoś stracić.
Nie mogę Cię zatrzymać przy sobie bo wiem że dalej moge Cię krzywdzić więc zostawiam to Tobie tutaj. Mam nadzieję że to przeczytasz. Jeśli tak to wiedz że nie dam rady bez Ciebie i z każdym powiadomieniem mam nadzieję że to wiadomość od Ciebie.
Dziękuję skarbie.
Przepraszam za to jaka jestem.
4 notes · View notes
graypillow · 4 years
Text
Wschód Gwiazd
꧁ Rozdział 1꧂
-WillowTail! HoneyHearth!- w powietrzu unosiły się okrzyki powitania nowych wojowników klanu Pioruna. -dzisiaj będziecie miały nocne czuwanie przy obozie-przypomniał FireStar- idźcie coś zjeść i możecie już iść bo robi się ciemno- FireSatr miał racje słońce już zaszło a niebo nabrało krwistej barwy.
WillowTail i jej siostra HoneyHearth podzieliły się terytorium do nocnego czuwania. WillowTail wzięła połowę od strony klanu wiatru a HoneyHearth od klanu cienia. WillowTail podekscytowana że to jej pierwsze czuwanie stała bacznie obserwując okolice obok, przez dłuższą chwile. Zdziwiła się kiedy zauważyła sylwetkę kota spokojnie przechodzącego między drzewami- Hej- krzykła- kim jesteś?!- kotka nie rozpoznała kota który na jej zawołanie stanął i odwrócił głowę w jej stronę. Kotka go nie rozpoznała ale widziała że jest czarny i to kocur i chyba był pieszczochem. WillowTail podeszła gniewnie do niego jak się zbliżyła to nagle skamieniała a gniew zmienił się w strach, kocur miał czarne oczy z biało-niebieskimi kręgami zamiast źrenic a jego obroża była przekuta kłami-D-dd..d.duch...-zachłysnęła się. -ty mnie widzisz?-kotka się zdziwiła bo kocur nie był zdziwiony tylko zaciekawiony, ale ona nie drgnęła a serce waliło tak jak by miało zaraz jej wypaść. Kocur postawił łapę na jej klatce piersiowej i się zdziwił czuł się tak jak by nie był duchem nie przeniknął jej, obrócił głowę w stronę paproci i przejechał po nich ogonem paprocie nawet nie drgnęły, tylko lekko tańczyły na wietrze. Kocur ściągnął łapę z piersi WillowTail i poszedł w stronę jeziora nagle kotka zawołała za nim- Ty jesteś Scourge? Tak?- WillowTail zaczęła z wahaniem iść za Scurge -Jeśli tak no to co- odpowiedział Scourge nie odwracając się szedł dalej przed siebie -starsi opowiadali o tobie- kontynuowała kotka- o okropnym groźnym liderze klanu krwi - kocur zatrzymał się przed jeziorem na kamienistej plaży i usiadł patrząc w czarna powierzchnię jeziora oświetloną gwiazdami- twoi starsi nie wiedzą tego co ja- odparł Scourge               -czego?- WillowTail usiadła koło niego                                                                   -Że nie chciałem być zły- zaczął kocur- zabiłem te koty tylko dla dobra mojego klanu a oni mnie się bali nie lubili mnie zawsze jak chciałem z kimś spędzić czas to odsuwali się ze strachu nawet bali się wymówić mojego imienia, a ja byłem zbyt zimny by z nimi normalnie porozmawiać. Zabiłem TigerStar dla zemsty a później... zabił mnie FireStar i powiedział- Nie lubię zabijać... zwłaszcza moich bliskich- przykucnął przy mnie i patrzył jak umieram... i wtedy zapadła ciemność, a on był ostatnim kotem jakiego zobaczyłem po raz ostatni za mojego życia- Scourge wbił pazury z żwir. -och...-WillowTail spojrzała na swoje łapy- N-nie wiedziałam-                                                                                                              - Nikt nie wiedział-                                                                                                   - A nie miałeś rodziny która cię wspiera?-                                                             - Miałem brata i siostrę którzy szydzili ze mnie- syknął. WillowTail przysunęła się do niego i owinęła go ogonem- Ja obiecuję!                                                           - Co?                                                                                                                      -obiecuję że nigdy nie będę z ciebie szydzić i się bać- Scourge patrzył na nią zaskoczony nie spodziewał się takiej odpowiedzi zwłaszcza duchowi, jak patrzył na kotkę poczuł się dziwnie zwłaszcza że był tak blisko niej -nie możesz niczego obiecać- powiedział spokojnym tonem ale zauważył że kotka się nadymała ze złości -właśnie że mogę!- stanęła z nim pysk w pysk                                             - Skoro chcesz... - zaczął                                                                                       - Udowodnię ci to że nigdy tak nie zrobię- Scourge chciał odpowiedzieć ale w tym samym czasie kotka liznęła go w policzek a on zastygł zarumieniony z trochę otwartym pyskiem. WillowTail usiadła koło Scourga i się o niego oparła     -wiesz -zamknęła oczy- wcale nie jesteś taki zły jak w historiach starszych.
księżyc już schodził w dół na niebie a Scourge szedł przed siebie rozmyślając o spotkaniu z WillowTail. Przestań o niej myśleć! Nie mogę sobie tym zaprzątać głowy ale... ona nawet nie była taka zła... Scourge na moment się zatrzymał przy sadzawce otoczonej kamiennymi ścianami. Korciło go napicie się trochę wody. Nie wytrzymał. Usiadł przy brzegu i zaczął chłeptać łyk po łyku nagle wstrząsneło nim zaczął coraz gorzej widzieć poczuł się słaby słyszał śmiech zmieniający się w krzyki strachu a potem wrzaski bólu, aż nagle nastała ciemność, wtedy nagle dyszą ciężko walcząc o każdy oddech, leżał na trawie spryskanej krwią a w około walczące koty przy nim zobaczył ognisto rudego kocura któremu z szyi lała się krew. kocur przykucnął przy nim i powiedział- Nie lubię zabijać, zwłaszcza... moich bliskich... nastała ciemność i absolutna cisza. nie- Scourge zaczął panikować- Nie! Dlaczego to?! rozpaczliwie wołał lecz była tylko ciemność mroczniejsza od fali czarnej wody porywającej cię i przepełniającej pysk nie pozwalając ci oddychać.    
7 notes · View notes
petreniusz · 3 years
Text
Nasz kochany schorowany pianista-biseksualista :0
Już nigdy nie spojrzę tak samo na Chopina:   “F. Chopin. [...} te kilka osób przypomną Ci nasz dom. – Jeszcze raz buzi – buzi. Przecie zlituj się i napisz czasem słówko, a choćby i pół, choć literę, i ta mi drogą będzie. Daruj, jeżelim gdzie głupstwo napisał, ale nie mam czasu przeczytać. – Jeszcze raz Adieu.” “ Mówił mi Kostuś, żeś do niego pisał, nie myśl, żebym się krzywił, żeś do mnie nie pisał; znam twoją duszę, o papier nie stoję; a jeżeli tyłem Ci już bez sensu nabazgrał, to jedynie dlatego, żeby Ci przypomnieć, że tak cię mam w sercu jak dawniej, że ten sam Fryc jestem co dawniej. “ Onnn do niego powiedział Frycccccc jak uroczoooooo o.O  TERAZ PRZYGOTUJCIE SIĘ NA 0 PLATONU... “ F. Chopin. Nie lubisz, żeby cię całować. Dziś pozwól mi tego. “ UMIERAMMMMM */-*/ “ ale kiedy tak, wiedzże, kochanie, żem był w Krakowie, “ “ Ściskam Cię serdecznie, „w same-usta” pozwolisz? – F. Ch. “ “ Jakżeby mi było słodko zagrać ci go, najdroższy Tytusie. “  tu nie jestem pewna czy dobrze rozumiem czy tym ideałem jest Tytus czy ktoś inny: 
“ bo ja już może na nieszczęście mam mój ideał, któremu wiernie, nie mówiąc z nim już pół roku, służę, który mi się śni, na którego pamiątkę stanęło adagio od mojego koncertu, który mi inspirował tego walczyka dziś rano, co ci posyłam. “ “ Fortepianowi gadam to, co bym tobie był nieraz powiedział. “  Fryderyk w tych listach często nadmienia o “Kostuś”u, ale narazie wciąż nie wiem kto to jest. Jest jeszcze “Hub” ale też idk  kto to.  “Nie posiadałbym się z uciechy, gdybym mógł razem z Tobą jechać; “ “ Cieszyłbym się, żebym Cię jeszcze w Warszawie widział, bo i mnie może w listopadzie drapnąć wypadnie, to by jednak było ku końcowi miesiąca, a myśmy się nie pożegnali, bo ostatnie słowa były: „a więc przyślę ci tłomoczek”. – “ “ bo Cię szalenie kocham. “ “ a z pamięci pisać nie chcę, kochanku, “ “ciem, co, podług wszelkiego prawdopodobieństwa, być nie może, napisałbym Ci, bo nic bardziej nie pragnę, jak Ciebie widzieć “ “ tylko bym się z Tobą pieścił. – Jeszcze raz daj mi się uściskać. “ “ przyślij mi go, moje życie, pierwszą pocztą. “ “moje życie, tyś za dobry – a potem wierz mi, że ja prawie zawsze przy tobie, ja ciebie nie odstępuję i tak będzie do śmierci, twój najprzywiązańszy “ “ chcesz tego, więc mieć będziesz “
“ i to nigdy przed Tobą, bo Tyś mi najdroższy. Twego listu nikt prócz mnie nie czytał. Jak zawsze, tak i teraz noszę twoje listy przy sobie. Jakże mi będzie błogo – w maju wyszedłszy za mury miasta, myśląc o mojej zbliżającej się podróży – dobyć Twojego listu i szczerze się zapewnić, że mię kochasz, a przynajmniej spojrzeć na rękę i pismo tego, którego ja tylko kochać umiem! “ “bo ja Ciebie tylko mam “ “Ale dosyć tej muzyki, teraz list mój nie do Pana Amatora muzyki, tylko do Tytusa Woyciechowskiego obywatela rozpoczynam.” urocccczeeeeee “żem się przy Tobie czuć nauczył” “ Otóż i Celiński, mój egzekutor spacerowy; poczciwy, dba o moje zdrowie. Pójdę z nim na ulicę, może zobaczę kogo, co mi Ciebie przypomni; a ja Ciebie tylko kocham. “ 
“ bo mi się często śni o Tobie. Ileż to razy biorę ja noc za dzień, a dzień za noc; ileż razy żyję we śnie, a śpię w dzień, gorzej jakbym spał, bo zawsze jednak czuję; a zamiast sił nabierać w tym odurzeniu, tak jakoby we śnie, jeszcze się męczę i słabieję – proszę Cię, kochaj mię. “ “ żebym miał bez Ciebie odbyć akt popisowy. Nie, Ty nie wiesz, ile Cię kocham, niczym Ci tego okazać nie mogę – a już tak dawno chcę, żebyś o tym wiedział. Ach, żebym Ci mógł rękę ścisnąć, co bym dał za to, nie zgadłbyś... połowę życia nędznego.” “Jaka szkoda, że ja zamiast listu sam się posłać nie mogę. Ty byś mię może nie chciał, ale ja Ciebie chcę i czekam z ogolonymi wąsami.”   
6 notes · View notes
tianeptinum · 4 years
Text
W życiu każdego człowieka przychodzi moment, ze przestaje się krzyczec, przestaje się mówić o tym co boli, o tym co rozrywa nas od środka. Przychodzi moment kiedy uświadamiasz sobie, ze to wszystko po prostu nie działa tak jak powinno. Przychodzi moment, w którym po prostu przestajesz prosić o cokolwiek, bo zwyczajnie widzisz, ze to nie ma sensu. Nie mam już siły walczyć ze sobą, a tym bardziej z Tobą. Nie mam siły prosić o te drobne gesty, które są tak znaczące. Wiem, ze Tobie tez jest ciężko, ze tez nie możesz już tego ogarnąć, wiem ze się starasz, ale w tym wszystkim zapominasz jakim jestem człowiekiem i jak bardzo specyficzne trzeba mieć do mnie podejście. Jestem trudna w obsłudze, wiem to. Dlatego nie zmuszam Cie, żebyś musiała się ze mną męczyć, nie zmuszam Cię do życia ze mną. Mi nie wystarczy powiedzieć, ze się mnie chce. Ja muszę widzieć, ze Ty mnie chcesz, muszę widzieć w Twoim zachowaniu, ze Ci zależy, ze chcesz walczyć, ze to właśnie ze mną chcesz iść przez ten pojebany świat. Mi trzeba ciagle przypominać, ze coś dla kogoś znaczę, ze jestem ważna, ze jestem potrzebna, ze się mnie kocha, ze się mnie chce, bo ja sama w to wszystko nie wierze. Nie wierze, ze mogę być komuś potrzebna, nie wierze ze jestem wartościowa, ze mam jakieś dobre cechy, ze ktoś może mnie kochać na zabój i do końca życia. Doskonale wiesz, co o sobie sądzę. Nienawidzę siebie, jestem swoim najgorszym wrogiem. Jest we mnie tyle bolu, tyle złości, tyle nienawiści do samej siebie, ze już się w tym pogubiłam. Tak ciężko było mi poprosić o pomoc, bo nienawidzę czuć się taka słaba, taka bezsilna. Nienawidzę przyznawać się do tego. Wole, żeby wszyscy myśleli, ze jestem silna i niezależna. Wole, żebyście widzieli mnie taką jaką chciałabym być, a nie taką jaka jestem. Nie śpiąc dzisiaj do 5 rano uświadomiłam sobie jedną bardzo ważną rzecz... Ja nie mogę na siłe Cię zmieniać, nie mogę na sile uczyć Cię zachowań, których nie masz w zwyczaju. Nie mogę wymagać od Ciebie, żebyś mnie rozumiała, żebyś mi pomogła, a przede wszystkim nie mogę od Ciebie wymagać, żebyś była kimś kim nie jesteś. Jesteśmy w miejscu, gdzie zderzyły się dwa różne światy, dwie zupełnie inne, a jednak tak podobne do siebie osoby. Co mamy z tym zrobić? Nie wiem... Nie sądziłam, ze może być tak ciężko w momencie kiedy dwie osoby tak bardzo się kochają. Teraz już rozumiem, co to znaczy umierac z miłości. Jesteś całym moim światem i kocham Cię najbardziej na świecie i właśnie dlatego muszę się trochę odsunąć, chociaż bardzo nie chce. Nie będę prosić, nie będę Ci płakać przez telefon, nie będę krzyczec, nie będę przeklinać siebie i świata. Tylko pamiętaj... To, ze o czymś się nie mówi to nie znaczy, ze tego nie ma. To wszystko nagle nie zniknie, nie wyparuje ze mnie. Będę się dusić, będę umierac z bolu, ale trudno może tak ma być. Nigdy tak nikogo nie kochałam i nigdy nikt nie był tak bardzo idealny w moich oczach pomimo wszystkich wad. Nikt nie był dla mnie taki jak Ty, przy nikim się tak nie czułam. I wiesz co, przed chwila naprawdę w to wszystko wierzyłam, ze dam radę zapanować nad sobą, ze dam radę ukryć to co czuje, ale zadzwoniłas i usłyszałam Twój głos i pękłam, bo tak bardzo mnie boli to, ze nie możemy nauczyc sie ze sobą żyć. Nie wiem dlaczego tak jest, nie wiem dlaczego uruchamiasz we mnie tak silne emocje, z którymi sobie nie radzę. Nie radzę sobie z tak ogromna miłością do Ciebie, nie umiem tego poukładać. Wiem, jak bardzo Cię boli to kiedy wytykam Ci błędy, wiec już nie będę tego robić, nie będę Cię układać. Postaram się ukryć ten cały ból, który we mnie jest, ale z drugiej strony boje się, ze to zabije mnie do końca. Kiedy Cię widzę naprawdę wszystko przestaje istnieć wokół, nie chce nic tylko Ciebie. Chce żebyś była moja Żoną, chce żebyśmy mogły spełnić swoje marzenia i plany. Po prostu chce Ciebie i tylko Ciebie i mam nadzieje, ze moja krucha psychika to wszystko wytrzyma, bo przecież chcemy mieć nasz domek z milionem piesków i wnuki, pamiętasz? Jesteś dla mnie wszystkim i kocham Cię bez względu na wszystko i kochać będę. Jesteś moja, a ja Twoja, pamiętasz?
Twoja na zawsze, A.
5 notes · View notes
hiena-chan · 4 years
Text
Diabolik Lovers Haunted Dark Bridal Kanato Prolog PL
Tumblr media
Salon
Tumblr media
Yui: Uhm… Kanato-kun, jesteś tu?
Yui: Ah… Zimno
Yui: Ah… Firanka jest odsłonięta. Jaka ulewa na zewnątrz.
Yui: Powinnam zamknąć okno. W pokoju jest już wystarczająco chłodno.
Yui: I tak nikogo tu nie ma. Opuszczę lepiej zasłonę…
Kanato: Nie powinnaś się do tego zbliżać.
Kanato: Ah…Widzę, że cieszysz się, mogąc sprawić nam kilka problemów. Nie dobrze.
Yui: Ka-kanato-kun… Nie zauważyłam cię. Było za ciemno, by cokolwiek zobaczyć.
Kanato: Ja potrafię dobrze widzieć w ciemności, za to nie najlepiej przy jasnym świetle.
Yui: Właśnie widzę… To pewnie problematyczne dla wampirów.
Kanato: Proszę, nie traktuj nas, jakbyśmy byli gorsi od ludzi.
Yui: … Przepraszam.
Yui: Ale… Um… Wiem, że może to być dla ciebie niewygodne, ale mogę zaświecić światło?
Kanato: Mogłabyś, gdyby chodziło o inny pokój.
Yui: No a poza tym… Jeśli nie zamkniemy okien to będzie naprawdę zimno.
Kanato: Po prostu wcześniej przez nie wyglądałem.  A jeśli zaciągniemy zasłony to będzie nieelegancko wyglądać, nie sądzisz?
Yui: Eh, w sumie racja. Lubisz deszcz?
Kanato: …
Kanato: Proszę, pośpiesz się i wyjdź stąd, jeśli nie masz po co zostawać. Jesteś strasznie irytująca.
Yui: ( Tylko zadałam pytanie…)
Yui: Um… Mam powód, by tu być.
Kanato: Cóż, skoro nie będziesz zadawać mi niepotrzebnych pytań, to co cię tu trzyma?
Yui: Um, w porządku.
Yui: Um, gdy się obudziłam, zauważyłam w pokoju jakiś szkolny mundurek . Wiesz coś na ten temat?
Kanato: Czy wiem… Od jutra zaczniesz chodzić z nami do szkoły. Jeśli nie miałabyś uniformu, to byłby kłopot.
Yui: ….Eh?
Kanato: Shuu właśnie załatwił wszystkie formalności.
Kanato: Ponieważ wszyscy jedziemy jednym samochodem, postaraj się nie sprawiać problemów.
Kanato: Ponadto musimy uczęszczać do szkoły nocnej, więc miej to na względzie, gdy już się zbudzimy.
Yui: Hm?… Szkoła… Nocna?
Kanato: Dokładnie. Tak jak powiedziałem.
Yui: N-nigdy o czymś takim nie słyszałam!
Kanato: No i? Więc słyszysz teraz, chyba w porządku?
Yui: ( Ehhhh…….?! Czy to przypadkiem nie jest nieco natrętne?!)
Kanato: Co jest?
Yui: Um….. Nic.
Yui: ( Ah, więc… Przypuszczam, że będę się tam uczyć do samego końca. Niezbyt pocieszające…)
Yui: ( Mimo że najbliższe miasto jest tuż obok szkoły, to nie wydaje mi się….)
Kanato: Jeśli już skończyłaś, to proszę, pośpiesz się i wyjdź stąd.
Yui: To strasznie przykre. Nie możemy chociaż troszkę porozmawiać?
Kanato: Porozmawiać?
Yui: Tak, myślę, że miło byłoby cię poznać i pogadać, Kanato-kun.
Kanato: … O czym?
Yui: Na przykład, dlaczego ten miś jest dla ciebie taki ważny.
Yui: Możemy pogadać o twoim zainteresowaniu pluszakami, o ludziach których lubisz i za którymi nie przepadasz.
Kanato: …..Hm…. Okey.
Yui: Masz naprawdę uroczego misia. Jak ma na imię?
Kanato: …. Teddy.
Yui: W porządku! Miło cię poznać, Teddy!
Kanato: Czy powiedziałem ci, że możesz z nim rozmawiać?
Kanato: Teddy rozmawia tylko ze mną….. Prawda, Teddy?
Yui: Oh…. Dobrze.
Yui: ( Teddy naprawdę tyle dla niego znaczy…..?)
Kanato: Więc, to wszystko? Proszę, pośpiesz się i zostaw mnie w spokoju.
Yui: Ah... Chciałam powiedzieć... Ah, już wiem. Kanato-kun, nie sądzisz, że naprawdę tu lodowato?
Kanato: I co w związku z tym?
Yui: Nie jest Ci trochę za zimno? Wiesz, mogłabym zaparzyć filiżankę herbaty, tylko poczekaj tu na mnie, dobrze?
Kanato: Co za utrapienie...
*Wychodzimy. Po chwili wracamy do salonu.  Jest dużo jaśniej*
Tumblr media
Yui: Dziękuję, że zaczekałeś!..... Ah, huh? Zaświeciłeś światło?
Kanato: Zdałem sobie z czegoś sprawę, a tym czymś był fakt, że nie widzisz za dobrze w ciemności.
Yui: Nie sądzę, żebym mogła być aż taką niezdarą... Ale dziękuję.
Yui: Dobrze więc, proszę, Kanato-kun. Tylko uważaj, jest gorąca.
Kanato: Bardzo Ci dziękuję.
Yui: ( Byłam ograniczona jedynie do gorącej bądź zimnej herbaty imbirowej.)
Kanato:....
Yui: (Jest dobrze,  Kanato-kun popija herbatę.)
Kanato:.....Hej.
Yui: Hm?
Kanato: Wypiłem, ale wcale mi nie smakowała.
*Kanato oblewa nas herbatą*
Yui:.........?!  Kyyyaaa! Aahh, gorąca!!!
Yui: (H-herbata, herbata którą mu dałam! ...... Dlaczego to zrobił....??! )
Kanato: Proszę pójść to naprawić.
Yui:...... Ah, eh.... ?
Kanato: Ty, to ty mnie wybrałaś, czyż nie? Czy nie powinnaś zatem spytać mnie wcześniej, co właściwie lubię?
Yui : Co Kanato-kun lubi......?
Kanato: Tak. A ja lubię słodkie rzeczy.
Kanato: Natomiast herbata imbirowa jest dla mnie zbyt gorzka i naprawdę jej nie znoszę. Zrozumiałaś?       
Yui: Um, tak.....
Yui: Ale.....  To.....  Dlaczego ją na mnie wylałeś....
Kanato: Ehh. Do mnie mówisz? Ty nędzny człowieku, naprawdę tego chcesz? Chcesz mi coś powiedzieć?
Yui: Ah......
Yui: ( No nie......  Jest źle.....  Kanato-kun mnie przeraża..... )
Yui ( C-coś czuję, że nie powinnam więcej do niego podchodzić....  ale dlaczego miałby..... )
Kanato: Zrób znowu herbatę i przynieś mi ją, dobrze?
Yui:..... D-dobrze......
Kanato:*śmieje się* Haha, jesteś grzeczną dziewczynką, nieprawdaż?
*Kanato się przybliża*
Yui: Kyaaaa!!!
Yui: (Ouh.....Chwycił mnie naprawdę mocno....... )
Kanato: To była moja herbata, czyż nie? I co, gorąca? Biedna.....  *Kanato zaczyna nas lizać* nhm......
Yui: Ah.....?!
Kanato: *uśmiecha się* Hej.
Kanato: Przecież wybrałaś mnie właśnie po to, abym mógł Ci robić tego typu rzeczy. Zgadza się ?
Yui:...eh......
Kanato: *Śmieje się* Hehe. Jeśli sama nie chcesz tego przyjąć, to co powiesz na to,  abym Cię nauczył?
Yui: ( Nie....  To przerażające....! )
Kanato: To ciało.... Należy do mnie, i będę korzystał z niego kawałek po kawałku....
KONIEC PROLOGU
5 notes · View notes
fioletowy-bratek · 4 years
Text
myślę, że to zniszczę. to wszystko, czego przecież nigdy nie powinnam dostać.
wszystko kręci się w kółko. robię cały czas to samo. z samej góry spadam nagle w najgłębszy kanion a potem nagle wskakuję najwyżej. nie mam poziomu 0, nie mam na czym się oprzeć. zawsze chodzi tylko o tą pustkę. wszystko jest fluktuacją pustki. łóżko, netflix i kawa, rozcięta noga i krwotok z nosa, najlepsza praca na studia, ptrzypadkowy człowiek z baru, demonstracja, spacer starym miastem.
najlepiej znaczy szybko, dużo pomysłów, chaos, nieuzasadniona euforia, wszystko jest wtedy proste i możliwe i jest we mnie coś, co chyba przypomina nadzieję. ale jest też we mnie wtedy dziura, która domaga się wypełnienia jakąś kretyńską decyzją, wydaniem całych pieniędzy, alkoholem, ustami chłopca, któremu zawsze się podobałam. jest wtedy tak dobrze, ale robię tyle krzywdy. mówię tyle złych rzeczy, ranię tyle osób. i on potem pisze, że przejedzie pół kraju żeby to powtórzyć, że nigdy się tak nie czuł, że zrobi wszystko tylko dla mnie a ja odpisuję, że chyba nie będzie mnie tu na weekend, chociaż powinnam go przeprosić. przeprosić, bo był tylko jednym wieczorem z mojego bałaganu, jednym wieczorem euforycznych poszukiwań czegoś, dobrą zabawą. nie wiem czy bawię się ludźmi, nie chcę, ale chyba to robię. potem spadam i moja dziura nie domaga się już wypełnienia tylko po prostu jest i zasysa wszystko wokół i nie chcę nikogo widzieć i nie chcę nic mówić i nie potrafię studiować. jestem najgorsza na świecie chociaż chwilę wcześniej byłam najlepsza. nic z tego nie rozumiem a tak bardzo bym chciała.
jestem w każdym swoim słowie i w żadnym. każde jest mną i każde jest puste.
nie jestem gotowa na wszystko co chcesz mi dać. nie umiem tego zrozumieć. zawsze ci mówię że to nie dla mnie a ty dalej jesteś. myślę, że nie kochasz mnie tak jak ci się wydaje (będzie ci przykro jeśli kiedyś to przeczytasz, wiem). myślę, że się boisz. myślę, że nie chcesz zobaczyć wszystkiego albo może ja nie chcę ci wszystkiego pokazać, nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. w tym momencie chciałabym czegoś innego, szybkiego, pięknego nie jak łagodny wschód słońca tylko jak wybuch. nie czegoś, co zawsze przy mnie będzie tylko czegoś, co mnie porwie.
nie wiem kim jestem. tyle słów podobno mnie określa i nie wierzę w żadne. w środku - nie wiem. i raczej nie ma w tym wielkości.
5 notes · View notes
mycandydrama · 5 years
Text
By znów cię opuścić
Nataniel x Kira Słowa: 2455 +16 (soft ero)
Wbiegłam po schodach, przeskakując po dwa stopnie. Jedzenie, które niosłam w ręce pachniało tak apetycznie, że żołądek zaczął mi burczeć już w połowie drogi z knajpy. Jednak to nie ono napawało mnie największą radością, a perspektywa całej nocy spędzonej z Natanielem. Widywaliśmy się tak rzadko, że każda chwila razem była niesamowicie cenna, szczególnie, mając świadomość tego, czym zajmował się na co dzień.
Na samo wspomnienie jego zakrwawionej sylwetki i twarzy wykrzywionej bólem, strach ściskał mi serce. Tak mało brakowało, a tym razem straciłabym go na zawsze.
Zatrzymałam się przed drzwiami i odetchnęłam głęboko, odrzucając negatywne myśli na tył głowy, żeby nie psuły magicznego wieczoru, który czekał na mnie tuż za progiem.
Nacisnęłam klamkę, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
– Wróciłam! Tęskniłeś? – Odstawiłam reklamówkę z jedzeniem na szafkę kuchenną i odwróciłam się na dźwięk kroków w przedpokoju. – Jedzmy, póki ciepłe.
Nat zatrzymał się przede mną, milcząc. Podniosłam wzrok na jego wciąż bladą, podrapaną twarz, która w tym momencie nie wyrażała żadnych emocji. Momentalnie spoważniałam, czując ogarniający mnie niepokój.
– Kira... – zaczął niepewnie, jakby bał się powiedzieć mi coś, czego bardzo nie chciałam usłyszeć. Przełknęłam ślinę, przenosząc spojrzenie na dużą torbę treningową, którą trzymał w ręce. Wydawała się wypchana po same brzegi.
– Chyba nie planujesz iść na trening? Dopiero wypisali cię ze szpitala – zapytałam tępo. Serce dudniło mi głośno w piersi, a szum w szach niemalże zagłuszał wypowiadane słowa. Dopiero wtedy zauważyłam, że miał na sobie kurtkę, jakby naprawdę zamierzał wyjść. Może chciał to zrobić jeszcze pod moją nieobecność?
Odruchowo zacisnęłam dłoń na swetrze.
– Miałem nadzieję, że zdążę wyjść, zanim wrócisz – powiedział w końcu, wbijając we mnie wzrok przepełniony żalem.
– Dlaczego chciałeś wyjść? Przecież mieliśmy spędzić razem wieczór. Przyniosłam szczoteczkę do zębów i... – głos mi się załamał. – Czy to oni znów kazali ci przyjść?!
– Nie.
– Więc wytłumacz mi, dlaczego próbowałeś wymknąć się za moimi plecami?
Westchnął, przeczesując włosy dłonią w geście bezradności.
– Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć, że... – zamknął oczy i przełknął głośno ślinę, jakby następne słowa miały sprawić mu ból – musimy się rozstać.
– Żartujesz sobie, prawda? – Zaśmiałam się krótko, ale widząc, że jego twarz tylko coraz bardziej pogłębia się w żalu, zamilkłam. Odchrząknęłam, po czym podesz��am do niego, delikatnie dotykając palcami jego dłoni. Wzdrygnął się, upuszczając torbę na podłogę.
– Nataniel, o co chodzi? Dlaczego tak nagle? – zapytałam, niemalże szeptem.
– Nie powiedziałem ci tego wcześniej, ale dostałem ultimatum. Albo wyniosę się z miasta w przeciągu trzech dni, albo następnym razem skrzywdzą osoby, które kocham. Nie mam wyboru, Kira. Nie mogę ryzykować życiem twoim i Amber. Obie zbyt wiele dla mnie znaczycie.
– Na pewno jest jakieś rozwiązanie tej sytuacji, żebyś nie musiał wyjeżdżać! A ten policjant, o którym mówiłeś?
– To nie takie proste. Wiedzą, że byłem w kontakcie z policją i teraz obserwują każdy mój ruch. Nie mogę tak po prostu pójść na komisariat bez żadnych konsekwencji.
– Więc wolisz wyrzucić nas ze swojego życia, wyjechać i zapomnieć? Naprawdę tego chcesz? – zapytałam gniewnie, czując łzy podchodzące mi do oczu.
Cztery lata leczyłam się z miłości do niego i nawet tabletki nie pozwoliły mi o nim zapomnieć. Nie chciałam znów przez to wszystko przechodzić. Nie teraz, kiedy los dał nam drugą szansę. Kochałam go tak bardzo, że to aż bolało.
– Nie możesz mnie znów zostawić, Nat. Nie możesz... – załkałam, zaciskając pięści na jego kurtce. Po chwili łzy zaczęły spływać mi po policzkach, aż na brodę.
– Przepraszam cię – wyszeptał, zanurzając twarz w moich włosach. – To moja wina. Nie powinienem był nigdy wracać do twojego życia, ale... – Przytulił mnie mocno do siebie, a jego napięte mięśnie drżały z emocji. Walczył zaciekle, żeby nie okazywać tego, jak bardzo cierpi, a ten widok tylko ranił moje obolałe serce jeszcze mocniej. Nie musiał nic mówić, żebym wiedziała, że czuje to samo, co ja.
– Po tych wszystkich latach, sądziłem, że końcu udało mi się o tobie zapomnieć – powiedział znów po chwili. – Potem wróciłaś do miasta i momentalnie całe moje nowe, względnie ogarnięte życie runęło w posadach. Znów chciałem mieć cię w ramionach. Chciałem, żeby wszystko było jak dawniej, doskonale zdając sobie sprawę, że to już nigdy nie będzie możliwe. Starałem się trzymać od ciebie z daleka, zastąpić cię kimś innym lub chociaż wmówić sobie, że nie jesteś już moja, że masz swoje życie, może kogoś... – nagle głos lekko mu się załamał i zamilkł na chwilę, a ja stałam nieruchomo w jego ramionach, powstrzymując kolejną falę łez.
– Wtedy na dziedzińcu wyglądałaś na zranioną. Tłumaczyłem sobie, że to nic, że widzę tylko to, co chcę widzieć i powinienem wrócić do tamtej przypadkowej dziewczyny. Zapomnieć o tobie raz na zawsze i dać ci żyć spokojnym życiem. Ale pobiegłem za tobą, jak ostatni idiota. Nie mogłem się powstrzymać. Twoje szkliste oczy i żal na twarzy dały mi nadzieję, której chwyciłem się jak tonący ostatniej deski ratunku. – Odsunął się ode mnie lekko i musnął wargami moje czoło. – Byłem cholernym, słabym egoistą. Przepraszam cię za wszystko. Za każdą łzę, jaką przeze mnie uroniłaś.
– Nie mów tak! Nat, obiecaj mi, że gdziekolwiek będziesz, poczekasz na mnie! – powiedziałam, zebrawszy w sobie na tyle siły, żeby spojrzeć mu w oczy. – Przyjadę, jak tylko otrzymam dyplom. Obiecuję ci to.
– Nie. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie...
– Na szczęście nie ty decydujesz o tym, kto jest dla mnie lepszy! – Jego wypowiedz wyraźnie podniosła mi ciśnienie, jednocześnie wstrzymując kolejny potok łzy. – Nie chcę nikogo innego, Nat! To ciebie kocham, bez ustanku, przez wszystkie te lata i nie przestanę teraz, dlatego że jest źle. Nie na tym polega miłość!
Położyłam mu dłonie na policzkach, czując pod palcami mokrą skórę. Jego oczy, kompletnie pozbawione znanego mi blasku, ziały pustką.
– Nie chcę żyć bez ciebie.
– A co z twoją przyszłością, przyjaciółmi, rodziną? Porzucisz to wszystko dla mnie, ot tak? – zapytał, marszcząc brwi.  – Nie mogę nawet zagwarantować, że niedługo nie wyślą kogoś, żeby sprzątnął mnie na dobre. Nie chcę, żebyś żyła w ciągłym strachu. Nie jestem tego wart.
– Dla mnie jesteś wart nawet więcej, Nat! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?!
Odgarnęłam włosy z twarzy drżącą ręką. Od nadmiaru emocji zaczynałam mieć trudności z oddychaniem. Pomyślałam o tabletkach, leżących gdzieś na dnie szafy w akademiku i momentalnie poczułam ucisk w żołądku. Chciałam być silna, tak jak niegdyś, zamiast czuć się przytłoczona ciężarem smutku i bezradności, jakby życie uciekało mi między palcami. Traciłam kontrolę nad wszystkim, co jeszcze dziś rano wydawało się stabilne. Wszystko zaczynało tracić swe kolory.
– Nie każ mi znów przez to przechodzić... Ja... nie wiem, czy tym razem zdołam się pozbierać – wyszeptałam, odwracając się, żeby nie widział, w jakim stanie byłam w tym momencie. –  Zróbmy coś z tym, proszę cię... Wiem, że ty też tego nie chcesz..
Nataniel nie odpowiedział, tylko po chwili przysunął mnie mocno do siebie, a gdy przywarłam ciałem do jego torsu, pocałował z takim uczuciem, że prawie zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy, a on odsunął się nieznacznie, żeby zaraz obsypać pocałunkami resztę mojej twarzy, zaczynając od czubka nosa, a kończąc na zamkniętych powiekach, spod których wypływały jeszcze ostatnie krople łez. Potem nachylił się nad moim uchem, a ja zadrżałam, kiedy jego oddech delikatnie musnął mi szyję.
– Wymyślę coś, obiecuję – powiedział cicho. – Zrobię wszystko, żebyś nie musiała więcej płakać.
Uniosłam głowę, a on spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym nową energią, nadzieją i determinacją. Nie wiedziałam co sprawiło, że jego oczy znów zaczęły błyszczeć dawnym blaskiem, ale dziękowałam w duchu wszystkim bogom, jakich znałam, że w końcu przegonił wiszące nad nami czarne chmury. Nagle poczułam, że jeszcze wszystko może być dobrze, że jakoś damy radę wyjść z tej okropnej sytuacji i ułożyć sobie życie. Nataniel zasługiwał na szczęście, po tym wszystkim, czym poczęstowało go życie, nawet jeśli sam uważał inaczej.
– Spróbuj tylko nie dotrzymać słowa – powiedziałam, a mój głos znów załamał się pod wpływem nowych emocji.
– Nigdy. – Nie odważył się ze mną droczyć, co naprawdę doceniałam. Objęłam go ramionami, napawając się zapachem skóry, który tak dobrze znałam i kochałam.
Nawet jeśli wyjedzie, dam sobie radę, bo będę mieć świadomość, że pomimo odległości i czasu, wciąż jesteśmy razem.
Włożyłam mu dłonie pod koszulkę przypadkowo muskając palcami opatrunek. Wzdrygnął się, ale nie odsunął nawet o krok, więc niezrażona wsunęłam je dalej, gładząc mięśnie, które napięły się pod moim dotykiem. Chciałam obejmować go tak już na zawsze, czuć ciepło jego ciała, miarowe oddechy łaskoczące mi skórę przy uchu i bicie serca pod koszulką. Ta chwila była moim największym szczęściem, moją oazą.
– Możesz zostać ze mną, jeszcze chociaż przez noc? – zapytałam, przerywając ciszę.
– Zostanę – odpowiedział.
Uniosłam głowę i pocałowałam go w usta, delektując się fakturą jego miękkich, zniecierpliwionych warg. Czułam dłonie z czułością błądzące po moich włosach i ramionach, tak delikatnie, jakbym była kruchą lalką, która rozpadnie się od jednego mocniejszego dotyku. Zgięłam palce, wbijając czubki paznokci w jego skórę na plecach. Zamruczał, zachłannie wpijając się w moje usta, a ja jęknęłam odruchowo, co sprowokowało go jeszcze bardziej.
Nagle wziął mnie na ręce i jakby nigdy nic przeniósł do pokoju.
– Oszalałeś?! Rana ci się otworzy! – krzyknęłam.
– Naprawdę uważasz, że jestem aż taki miękki? – zaśmiał się krótko, a po chwili wylądowałam na niebieskiej pościeli.
– To nie jest śmieszne, ja naprawdę się martwię! – odparłam, zirytowana.
Zdjął kurtkę, rzucił ją niedbale na krzesło przy biurku i podszedł do łóżka, na którym siedziałam w pozycji półleżącej.
– W takim razie zaraz ci udowodnię, że nie masz się czym martwić.
– Popołudniu twierdziłeś, że bolą cię biodra i ruszasz się jak kaleka – mruknęłam, marszcząc brwi.
– Nie przypominam sobie – powiedział, udając zdziwienie. – Ktoś tu chyba słuchał za dużo Crowstorm i dostał omamów.
– Ciekawe, kto kupił mi ich płytę – powiedziałam, spoglądając na niego znacząco.
– Zapewne jakiś idiota.
Prychnęłam, ale zaraz zaczęłam się śmiać z absurdalności tej rozmowy.
Nataniel położył się obok mnie, podpierając głowę na ręce i posłał mi tak czułe spojrzenie, że bezwiednie wstrzymałam oddech.
– Nawet nie wiesz, ile jeden twój uśmiech daje mi sił.
– To musisz mieć mnie zawsze przy sobie – zauważyłam.
Zamilkł na dłuższą chwilę, w zamyśleniu wędrując palcem po moim obojczyku. Patrzyłam na niego, próbując odgadnąć, o czym myśli, ale ostatecznie nic nie wskórałam. Po chwili podniósł na mnie wzrok, a w jego złotych oczach znów czaił się cień smutku, który momentalnie zmroził mi krew w żyłach.
– Przepraszam za wcześniej. Znów zachowałem się jak egoista – powiedział. – Chciałem cię chronić, ale w ogóle nie pomyślałem o twoich uczuciach. Przez ostatnie lata zawsze byłem sam i chyba za mocno się do tego przyzwyczaiłem.
Zastanawiałam się, czy w ogóle przyszło mu do głowy, że ktoś może się o niego martwić? Nataniel tylko z zewnątrz wydawał się aroganckim i niewzruszonym panem świata, a tak naprawdę był samotnym i zakopanym po uszy w zmartwieniach chłopakiem, który każde zapytanie o pomoc uznawał za haniebną oznakę słabości. Sama myśl o tym, łamała mi serce.
– Już nigdy więcej nie będziesz sam. – Popchnęłam go na plecy, kradnąc przelotnego całusa, ale kiedy zamierzałam się odsunąć, on złapał mnie za ręce i pociągnął na siebie. Zadrżałam w jego objęciach, czując gorące wargi wędrujące po moim odsłoniętym ramieniu, aż na szyję. Musnął językiem ucho, a ja jęknęłam, przywierając do niego jeszcze mocniej. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo potrzebowałam tej bliskości. Pragnęłam go. Pragnęłam tak bardzo, że ledwo mogłam to znieść.
Mięśnie Nataniela napięły się pode mną, a oddech przyspieszył, zrównując się z moim. Przygryzł mi lekko skórę na obojczyku, zsuwając dłonie wzdłuż pleców, na pośladki. Z każdą następną chwilą myślałam, że zwariuję. Podniosłam się a rękach, zdjęłam bluzkę i odrzuciłam ją gdzieś za siebie. Potem sięgnęłam do zapięcia od stanika, delektując się spojrzeniem Nataniela, które studiowało każdy odsłonięty fragment mojego ciała, jakby było jakimś drogocennym skarbem. Jednak zanim zdążyłam go zdjąć, chwycił mnie za ramię i popchnął na materac, sam zajmując miejsce nade mną.
– Nat... – zaczęłam, ale szybko uciszył mnie pocałunkiem. Zamknęłam oczy, wplątując palce w jego blond włosy. Głos rozsądku podpowiadał mi, nie powinnam mu na to pozwalać, bo niedawno wyszedł ze szpitala i musi odpoczywać, żeby szybko dojść do zdrowia, ale nie mogłam zebrać w sobie siły, by to przerwać. Chciałam tego, a myśl o nieuniknionym rozstaniu, tylko potęgowała to uczucie. Chciałam, żeby czuł miłość, jaką go darzyłam, i że bez względu na to, gdzie pójdzie, zawsze będzie miał do kogo wrócić.
Przygryzłam wargę, czując łzy znów wzbierające pod powiekami.
– Kocham cię – wyszeptał nagle, a ja wstrzymałam oddech.
Chciałeś postawić na nas krzyżyk, chociaż mnie kochasz? Ty głupku, pomyślałam, uśmiechając się przez łzy, które pomimo usilnych prób zatrzymania, w końcu spłynęły po policzkach. Tyle lat czekałam na te słowa, a teraz, kiedy w końcu się ich doczekałam, zamierzał odejść.
Chciałam odpowiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle. Zamiast tego pocałowałam go czule, czując na wargach słony posmak własnych łez. Po chwili odsunął się i zdjął koszulkę, pod którą prócz rany i starych blizn, widniało sporo, jeszcze świeżych, purpurowo-żółtych siniaków.
– Nie martw się – powiedział, widząc moje nagłe zawahanie.
Nachylił się nade mną, obsypując pocałunkami linię szczęki, szyję i dekolt, na co skóra momentalnie zareagowała ciarkami. Potem zjechał niżej. Zręcznie zsunął stanik, odsłaniając moje uniesione piersi, a w następnej chwili jego język zataczał kółka wokół sutków. Nagle zrobiło się gorąco, jak w piekle, a ja zaczynałam tracić zmysły.
Wolną dłonią odpiął mi spodnie, po czym zdjął je sprawnie, pozostawiając mnie w samych majtkach. Powinnam była poczuć skrępowanie, w końcu minęły całe, długie lata, odkąd ostatni raz leżałam przed nim nago, ale jego wzrok zaprzeczał wszelkim kompleksom, jakie choćby przemknęły mi przez głowę. Nigdy nie czułam się taka piękna i tak bardzo pożądana, jak wtedy.
Wsunął rękę pod cienką tkaninę bielizny, pieszcząc nabrzmiałą łechtaczkę, a ja wiłam się pod nim, rozsypując włosy na poduszkach dookoła. Zarzuciłam mu ręce na szyję, wbijając paznokcie w skórę. Znów mnie pocałował. Najpierw delikatnie, gładząc językiem gorące, spragnione wargi, a stopniowo mocniej i agresywniej, wpijając się w nie jak dzikie, wygłodniałe zwierze.
Topniałam w jego rękach z rozkoszy i podniecenia, niczym woskowa lalka – tylko on potrafił wyzwolić we mnie taki ogień. Marzyłam, by nigdy nie przestawał... by płonął wiecznie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy rozpiął dżinsy. Zsunął mi majtki z bioder i wszedł we mnie szybkim, posuwistym ruchem, rozpalając do czerwoności resztę zmysłów. Okrzyki rozkoszy, pomieszane z jego ciężkim oddechem, uniosły się w całym pokoju. Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tej nocy, a jej wspomnienie pomoże mi przerwać bolesną rozłąkę, jaka czekała na mnie za kilka godzin. Pomimo odległości, nasze serca zawsze były złączone, tak jak teraz nasze ciała.
Następnego dnia, na zmierzwionej, niebieskiej pościeli, po Natanielu został jedynie zapach i krótki list.
„Czekaj na mnie”.
16 notes · View notes
niechciaana · 5 years
Text
Jest poniedziałek. Godzina 1:24. Dawno powinnam spać. Dziś mija tydzień jak się znamy. I wiesz co. To najlepszy tydzień jaki w ostatnim czasie przeżyłam. Każdy dzień zaczynałam z uśmiechem bo widziałam że jak otworzę swój oczka spojrzę na ekran telefonu to będę widzieć wiadomość od ciebie o treści ,,dzień dobry maluszku,,. Kiedy napisałeś że chcesz ze mną rozmawiać przez telefon pierwszego dnia naszej znajomości byłam mega zestresowana. Bałam się. Przecież cię nie znałam. Nie wiedziałam o czym z tobą rozmawiać. Kiedy zadzwoniles i usłyszałam Twój głos, twoje poczucie humoru przez które cały czas się usmechałam jak głupia do telefonu, wszystko minęło, cały stres który mnie wypełniał, po prostu wyparował. Rozmawialiśmy codziennie po kilka razy dopóki w czwartek nie wyjechałeś za granicę. Odliczam każdą godzinę żeby znowu móc cię usłyszeć, nawet denerwowanie mnie zaakcepuje. Tylko wróć. Nigdy w tak krótkim czasie osoba, szczególnie chłopak nie stał się tak ważny dla mnie jak ty. Jestem szczęśliwa a za razem przerażona jak to szybko się potoczyło. W ciągu tych 7 dni usłyszałam już od ciebie nie raz ze jestem dla ciebie ważna że mnie kochasz... Ale co jeśli to się skończy zarazem tak szybko jak się zaczęło? Kiedy znowu kolejna relacja będzie wyglądała tak samo jak reszta. Bez większej przyszłości?
18 notes · View notes
hopelessly-10 · 4 years
Text
#1
Miłość jest trudna, w szczególności ta z daleka, nieodwzajemniona lub toksyczna ta miłość po prostu nas zabija. Najgorsze w tym czekaniu jest cały ten bałagan jaki tworzy Ci się w głowie, starasz się ogarnąć niedokończone sprawy, ale nie dajesz rady, nie radzisz sobie z prostymi sprawami. Ta trudna miłość sprawia ze się trujesz, trujesz wszystkie swoje relacje. Czekasz, czekasz na niego aż wróci tak jak na autobus który Ci uciekł, i wiesz ze on nie wróci a mimo to łudzisz się ze jednak nie, ze to jest kłamstwo zły sen, ze zaraz się obudzisz w jego objęciach, ale nie ten koszmar dalej trwa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze to wciąż boli, blizny te wielkie psychiczne blizny jakie masz doprowadzają to wszystko do destrukcji, autodestrukcji. Trudno... wiem, ze obiecałam Ci wiele i wiem ze nie wszystko to spełniłam aczkolwiek się starałam błagałam Boga tylko żeby się udało wyjść z problemów i wyszłam z większości wyszłam.. to przykre wiesz obiecałeś, ze zostaniesz ze będziesz wsparciem a potem, potem mówisz ze nie chcesz mnie takiej popsutej. Powiedz co ja tak szczerze mam sobie teraz myśleć? Obiecałam ze się ogarnę wezmę za leczenie a kiedy to zrobiłam Ciebie nie ma.. najgorsze jest to ze patrzysz na mój ból z boku i jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji abyś sam z siebie chciał to przerwać, wrócić jakby nie patrząc zawsze to ja wracałam nawiązać kontakt, nie wiem czy mnie nie chcesz a boisz się powiedzieć czy może chcesz mnie tylko kiedy jestem Ci potrzebna do zabicia samotności? Nie wiem, dla Ciebie wyrzekałam się siebie wyidealizowalam się na taka osobę jaka TY chcesz mnie widzieć a nie ja. Zabiłam to wszystko w sobie DLA CIEBIE i jeszcze nigdy nie zapytałeś jak się z tym czuje. Zostawiałaś mnie zawsze w najgorszym bagnie a i tak jestem w tym oddana tylko i wyłącznie TOBIE. Nie jestem zabawka która można oddać komuś innemu albo do sklepu jak się znudzi, nie jestem przedmiotem który można wyrzucić jak się popsuje. Ja czuje tak samo jak Ty i jak setki innych osób, wiecznie patrzyłam na Twoje uczucia aby tylko Ciebie nie zranić, czuwałam przy Tobie kiedy było źle, usypiałam Cię byś nie miał koszmarów dosłownie usypiałam oddałam Ci się w tym wszystkim tak bardzo ze nie miałam czasu dla siebie i rodziny. I co teraz? Powiesz ze Ci przykro? Ze mi współczujesz? Ok, spoko zrozumiem wiem ze jesteś wrażliwy wiec wiem ze zrozumiesz tylko nie rób mi nigdy głupich nadzieji, jak widzisz ze nie pasujemy do siebie to powiedz mi w wprost „ spierdalaj, nie chce Cię więcej widzieć” doskonale zrozumiem, ale nie rób mi wody z mózgu bo to nie miłe uczucie. To nie fajne przechodzić kolejne załamanie tylko dlatego bo nie masz odwagi powiedzieć mi co myślisz. Nie ran mnie i nie pojawiaj się w moim życiu wiedząc ze i tak nie będziesz s nim długo, nie rób tak nie ze względu na mnie, ale na moja rodzine, na moja mame która Ci oddała swoje ostatnie dziecko, uwierz ja widzę jak oni cierpią ze mną jak starają się mnie naprawić, ale tu żaden lekarz nie pomoże.Nie mam pojęcia jak Ci wytłumaczyć,ze mówiąc „ dla Ciebie umrę” mowilam szczerze to była prawda nie chce już się chować przed innymi, nie chce się już bać ze ktoś mnie zrani a przedewszystkim nie chce uciekać przed miłością. To co jest między nami jest tak toksyczne, ze albo karm mnie tym albo truj mnie tym co noc, wiesz ile się wyrzeklismy dla siebie nie rozumiem czemu to wszystko się tak dzieje, starałam się od Ciebie odciąć, ale to zabija mnie jeszcze bardziej. Mimo wszystko nie patrząc na to czy kiedykolwiek się już zejdziemy czy już nigdy nie będę miała okazji zamienić z Tobą nawet słowa chce w pełni świadomie powiedzieć ze Cię kocham i ze to już prawie 4 rok tej pierolonej męki jakiej się poddałam zakochujac się w Tobie i szczerze mam nadzieje ze u Ciebie jest tak super jak u mnie wszystko chwyta dna nie chce byś cierpiał nigdy, żebyś nigdy nie zaznał takiego bólu jak ja czuje z powodu braku Ciebie. Mam nadzieje ze teraz sobie słodko śpisz, ze jest dobrze. ~Alex
1 note · View note
placzace-anioly · 5 years
Text
Mój ojciec zawsze zdradzał matkę. Dowiedziałam się niedawno, do czwartej podstawówki ganiałam ze znajomymi po podwórku, a później nadeszła przeprowadzka.
Wtedy dostrzegłam wszystkie kłótnie. Piąta klasa była czasem kiedy to okaleczanie stało się modne..moja wtedy najlepsza przyjaciółka postanowiła się ciąć i mówiła że jest anorektyczką. Ja zawsze uważała że to głupie i nie mogłam słuchać kiedy doradzała co robić by powstały blizny. Odprowadzałam ją do domu, a ona mówiła że w domu je co popadnie. Robiła to wszystko dla atencji. Po latach bo dopiero w 3 gimnazjum dowiedziałam się od wtedy jej chłopaka że groziła mu że gdy odejdzie zabije się. Ona dawno już tego nie robi lecz i nie zdaje sobie sprawy że ona przyczyniła się do wszystkich ran na moim ciele. To przez nią zrobiłam pierwsze kreski żeby sprawdzić czy to pomaga. Ciągłe kłótnie w domu, chciałam zobaczyć czy to pomaga. I tak przyznaje się też chciałam żeby ktoś wreszcie się o mnie martwił bo w domu tylko czułam nienawiść od strony rodziców. Tylko problemy zaczęły narastać, zauważyłam że mogę rozmawiać z większą ilością ludzi na tumblr gdy mam blizny, mama przyłapała ojca na zdradzie i z dnia na dzień odszedł z domu. Nigdy nie wyjaśnił mi dlaczego..kolejne 2 lata to były ciągłe udręki po sądach, ojciec sądzi się o wszystko. Ja cały czas się ciełam, nie pomagało, nikt nie wiedział bo urwałam wiele kontaktów, robiłam to bu się uzależniłam po prostu chciałam widzieć pociete ciało. W drugiej gimnazjum zaczęłam się głodzić i w sumie szybko zrezygnowałam bo nie trwało to pełnego roku. Teraz będę szła do technikum, przeprowadzamy się bo ojciec nas wyrzucił, tak 3 osoby i 13 zwierząt do mieszkania 90 m2. Nie będzie nawet wody w kuchni. We wszystkim na szczęście wspierają nas dziadkowie od strony mamy, wzięli cześć zwierząt do siebie. On prawdopodobnie zamieszka w domu z kochanką. Ja idę do internetu, a moja mama z bratem pójdą na mieszkanie.
Kończąc chce powiedzieć coś o mamie która widziała pociete ciało parę razy, brakowało mi wsparcia, oczekiwałem że gdy zobaczysz przytulisz i powiesz że to nie jest rozwiązanie. A ty krzyczałaś, ciągle słyszałam że jestem do niczego, że mnie nie chcesz. Nie tn�� się już, nie bije i nie gasze papierosów na rękach. Ale znów jem mniej i owijam talię bandażem.
Dziękuję mamo za wczorajsze słowa, po 3 latach poczułam że ci zależy i mnie kochasz.
@ostatni3uderzenie
9 notes · View notes
Text
Napisałeś do mnie po raz pierwszy i wtedy nasze drogi rozeszły się od razu, moją chłodną odpowiedzią.
Ale coś - los, Bóg, byt wyższy - nas ku sobie miało. I napisałeś po raz drugi, chociaż wcale nie byłam nastawiona bardziej pozytywnie, niż wtedy. I choć odpychałam Cię bo miałam wówczas problemy z zaufaniem i ludźmi (generalnie) Ty dalej w to brnaleś. Nie umiesz wytłumaczyć dlaczego. /Może lubisz chłód? Może teraz jestem dla Ciebie zbyt ciepła? Zbyt uczuciowa? Kiedy widzisz moje oczy najszczęśliwsze kiedy patrzysz dla mnie czy wolałbys widzieć odrzucenie? Czuć?/
Podczas tego półtora roku kłóciliśmy się i godziliśmy. Potem kłóciliśmy się, żeby się kłócić. Każde z nas mowilo słowa których nigdy nie zapomnimy. Każde z nas popełniło błędy których nigdy nie zapomnimy.
Rozstaliśmy się, obiecaliśmy że nigdy do siebie nie wróciliśmy i żywiliśmy do siebie urazę i obrzydzenie.
Ale mnie ciągnęło do Ciebie. Codziennie zastanawiałam się, co teraz robisz, jak się czujesz. Co robisz beze mnie, co robiłbyś ze mną. I choć związałam się z inną osobą pisałam do Ciebie z głupimi sprawami, czasem je sobie wymyślałam, żeby mieć z Tobą kontakt. Jakikolwiek.
Swoją drogą, nawet nie wiesz jak zadowolona byłam kiedy zepsulam telefon. Oczywiście oznaczało to że będziemy razem rozmawiać.
I nie napisałam do nikogo, a do Ciebie, że nie mam z kim rozmawiać w pracy w Bosmanie. W sumie mogłabym do Patrycji, czy innych moich znajomych z telbridge którzy szukali pracy. Ale to Ciebie mi brakowało, chociaż nie przyznawałam się nikomu. Może sobie też.
Wobec nikogo nie byłam nigdy zadrosna i zaborcza. Nigdy nie zależało mi tak na kimś. Dla Ciebie mogłabym pojechać na koniec świata, dla Patrycji nie chce mi się jechać kilka osiedli dalej. Weź to docen człowieku. I to że pisze to, bo nauczyłeś mnie czuć. Do Ciebie. Chce pisać Ci wiersze i listy i kochać Cię najmocniej codziennie. A może wolisz to odrzucenie i chłód z początku?już sama nie wiem.
Może boisz się ,boisz odpowiedzialności? Boisz się? Śpisz teraz obok i zastanawiam sie co robię nie tak. Pisze to żeby może kiedyś przepisać to gdzieś, albo wysłać Ci albo.po.prostu wypłakać się do telefonu. Bo nie mam już siły płakać w poduszkę która w sumie jest nieprzyjemnie mokra.
Coś chce nas razem, trochę tak to widzę. Tak mnie boli, kiedy mówisz, żebym była gotowa, że nam może nie wyjść. Że możesz nie móc przyjechać, że Twoja matka się zdenerwuje, a ja że patrzę na to płytko. Jedyne czego chce, to Ty. Albo aż czego chce... Już nie wiem.
Szczerze? To mam aktualnie złamane serce tym wszystkim, co mi powiedziałeś. Czemu nie myślałeś o tym wcześniej? Kiedy mówiłeś, że mi.sie oswiadczysz, kiedy szukałeś mieszkań na olx, kiedy chciałeś żebym Cię przekonała do kota. Czemu pozwalales na to? Czemu patrzyłeś na to jakie robię sobie nadzieje znając swoją sytuację rodzinną. To nie jest wyrzut. Kocham Cię tak samo.mocno z problemami czy bez. Biorę Cię takiego jak stoisz bo sama Twoja obecność sprawia że czuje się lepsza i chce być. Chce mi się bardziej, więcej. Nie bierz tego do siebie jako wyrzut z mojej strony. Ja po prostu chciałabym wiedzieć co jest ze mną nie tak? Chce dzielić z Tobą każdy mój dzień. Ciężko będzie, kiedy mówisz, że to Twoje problemy i Ty je będziesz rozwiązywał sam.
Mówisz, że kochasz mnie najmocniej i chcesz dla mnie dobrze "ukracajac" to.
Chcesz ze mną być, jesteś realista. Zalezy Ci.
Wierzę w to. I wierzę że załatwisz wszystko tak, byśmy byli razem. Teraz, za tydzień, za rok, dwa. Piec. Razem.
Wiem, że to możliwe.
Uwierz w to tylko.
Twoja na zawsze, K
2 notes · View notes