Tumgik
#tłumaczenie pl
ayla88 · 5 months
Text
TS4 PL Maintenance Mod - Handiness Made Useful by Tralfaz482
Polskie tłumaczenie do moda od Tralfaz482.
Mod dodaje nową opcję: Konserwuj. Każdy Sim z umiejętnością majsterkowania przynajmniej na 8. poziomie będzie mieć autonomiczną lub celową interakcję z przedmiotem bliskim awarii.
Wymaga: Xml Injector
Modyfikacja: Maintenance Mod - Handiness Made Useful
Tłumaczenie: SFS lub Patreon lub MediaFire
Tłumaczenie musi znajdować się w tym samym folderze co oryginalna modyfikacja.
Ostatnia zmiana tłumaczenia: 01.12.2023
Kupisz mi kawę?
5 notes · View notes
daisy1728 · 4 months
Text
The Fashion Student Mod by Danitysimmer
Tumblr media
Polish translation only
Tłumaczenie w języku polskim modów do TS4 od DanitySimmer. Mod dodaje do gry aspirację studenta mody, pracę na pół etatu, zajęcia pozaszkolne dla dzieci/nastolatków, interakcje oraz pokaz mody. W kolejnej aktualizacji twórczyni ma dodać aktywną karierę projektanta. 
Wymagania w grze: Gra podstawowa jednak zalecane są również : Witaj w Pracy (do aktywnego pokazu mody), Spotkajmy się, Uniwersytet oraz Włóczkowe historie.  Przy wszystkich dodatkach opcje wyświetlają się prawidłowo. 
Wymagane mody: 
Mood Pack - Lumpinou
Fashion Designer Career - KiaraSims4Mods
XML Injector by Scumbumbo/Triplis
Link do modyfikacji: https://www.patreon.com/posts/fashion-student-95235796
Link do PL: https://simfileshare.net/filedetails/4390123/
Pamiętajcie, proszę, że tłumaczenie musi się znajdować w tym samym folderze co mod oryginalny. Tłumaczenie zawiera 3 pliki. Trzeba wypakować za pomocą Winrara.
 Tłumaczenie zostało dostosowane do polskich graczy, dlatego zmieniono niektóre linijki: imiona projektantów oraz modeli z TopModel. 
14 notes · View notes
trashcan-poetry · 3 days
Text
I love visual art and trippy concepts soo those photos are in those manners
Tumblr media Tumblr media
7 notes · View notes
holytwst · 1 month
Text
Riddle Rosehearts- Szata ceremonialna (SR)
Tumblr media Tumblr media
Jak oceniłbyś mój występ? |Część 1|
[Magiczne lustro]
Mroczne lustro: Podaj swoje imię.
*Rozmowy*
Riddle: *wzdycha* Nasza ceremonia przyjęcia jest poważnym wydarzeniem, a mimo to nowi uczniowie nie potrafią siedzieć w spokoju.
Riddle: Mam nadzieję, że ci, którzy zostaną przydzieleni do Heartslabyul będą pilniejsi.
Crowley: Następny, Ace Trappola.
Crowley: Proszę podejść do Mrocznego Lustra.
Ace: Och, czyli to moja kolej? No spoko.
Riddle: …Współczuję przewodniczącemu akademika, który będzie musiał sobie poradzić z takim uczniem, który nie potrafi nawet ułożyć kulturalnej odpowiedzi.
Mroczne lustro: Kształtem twojej duszy jest…
Mroczne lustro: Heartlabyul!
Riddle: Co-?!
Ace: Niespodzianka! Mój brat również był w Heartlabyul, kiedy uczęszczał do NRC, więc się tego spodziewałem.
Riddle: Ty! Wracaj na swoje miejsce natychmiast po zakończeniu przydzielania.
Riddle: Tak długo jak jesteś uczniem Heartlabyul, łamanie zasad jest niedozwolone, bez względu na sytuację.
Riddle: Na Wielką Siódemkę… Nie mogę uwierzyć, że będę musiał uczyć podstawowych manier, zanim w ogóle przejdę do zasad Królowej Kier.
Riddle: Jak poradzę sobie z tym rokiem, skoro wszyscy pierwszoklasiści są tak hałaśliwi jak on?
Nowi uczniowie: *szepty* *chichoty*
Riddle: Znowu ośmielają się szeptać między sobą?
Sebek: Jesteśmy w trakcie przydzielania do akademików! Przestańcie tak kłapać językami!
Riddle: Och! Ten nowy uczeń tam…
Sebek: Wasze samolubne zachowanie wywiera złe wrażenie na wszystkich nowych uczniach, łącznie ze mną!
Sebek: Tego typu ceremonie należy obserwować z uwagą. Może brakuje nam doświadczenia, ale wszyscy tutaj jesteśmy magami. Musimy reprezentować nasz status manierami i nie zachowywać się jak niewychowane bachory!
Riddle: …Wszyscy ucichli. Wygląda na to, że w grupie jest jednak kilku obiecujących uczniów.
Riddle: Ten wkrótce powinien zostać przydzielony do swojego akademika.
Riddle: Jeśli zostanie przydzielony do Heartslabyul, może uda mi się uczynić z niego reprezentanta pierwszoklasistów.
Riddle: …Nie, na razie powinienem po prostu dalej obserwować.
Crowley: Sebek Zigvolt. Proszę podejść do Mrocznego Lustra.
Sebek: Tak jest!
Riddle: A teraz, w którym akademiku będzie?
Mroczne lustro: Kształtem twojej duszy jest…
Mroczne lustro: Diasomnia!
Sebek: Diasomnia…!
Riddle: Czyli nie trafi do nas? Jaka szkoda.
Sebek: U-udało się! Dostałem się do tego samego akademika co młody mistrz!
Riddle: ?!
Sebek: *wzdycha* A-ahem! …Dziękuję bardzo.
Riddle: C-co to była za reakcja? Czy to był wybryk mojej wyobraźni…
[Boisko]
Silver: Jakiś czas temu odbyła się ceremonia przyjęcia, więc teraz wszyscy szukają kandydatów do swoich klubów… Pierwszoklasiści to bardzo pracowici ludzie, prawda?
Riddle: Czy to takie dziwne? Zajęcia klubowe i przedmioty do wyboru są częścią cotygodniowego harmonogramu. Najlepiej, żeby decyzje te zostały podjęte najszybciej jak to możliwe.
Riddle: Mam nadzieję, Silver, że nie zaniedbałeś swoich przygotowań?
Riddle: Starsi uczniowie powierzyli nam opiekę nad klasami pierwszoklasistów. Nie możemy ich zawieść.
Silver: Nie martw się, już wszystko skończone. Wygląda jednak na to, że jeszcze żaden pierwszoklasista nas nie odwiedził.
Riddle: Bardzo możliwe, że wszyscy zaczną od tych bardziej znanych klubów, jak klub Magicznego Dysku.
Silver: A zadaliśmy sobie trud noszenia naszych ceremonialnych szat na ich przywitanie. To będzie starta, jeśli nikt nie przyjdzie.
Riddle: Niecierpliwość nic nam nie da.
Riddle: Bardzo rzadko studenci przychodzą od razu do takiego klubu jak klub jeździecki, ale jeszcze się zjawią. Jestem tego pewien.
Sebek: Przepraszam, czy tutaj jest klub jeździecki?
Riddle: Och! Mamy tu pierwszorocznego znacznie wcześniej, niż się spodziewałem.
Riddle: …Chwila. Czy to nie ty byłeś tym pierwszorocznym na ceremonii przyjęcia…?
Tumblr media Tumblr media
Jak oceniłbyś mój występ?|Część 2|
[Boisko]
Riddle: Jesteś… Sebek Zigvolt, prawda? Jesteś pierwszy, który przyszedł zobaczyć prezentację naszego klubu.
Sebek: Hm… Skąd znasz moje imię?
Riddle: …Huh?
Sebek: Jesteś przewodniczącym akademika Heartlabyul, prawda? A znasz imię studenta z zupełnie innego akademika…
Sebek: Nie ma mowy! Czy jesteś szpiegiem, który węszy w sprawach naszej wielkiej Diasmonii?!
Silver: Sebek…
Riddle: …Już wszystko rozumiem.
Riddle: Kiedy zobaczyłem cię na ceremonii przyjęcia, myślałem, że jesteś pierwszorocznym z głową na karku, ale wygląda na to, że się myliłem.
Riddle: Podobnie jak reszta uczniów z Diasomnii, najpierw najwyraźniej nauczyłeś się arogancji, nim poznałeś jak być uprzejmy. 
Silver: To nie ma nic wspólnego z Diasmonią, Riddle. Sebek jest wyjątkowy.
Riddle: Czy to aby na pewno prawda? Kiedy po raz pierwszy zjawiłeś się w tej szkole, też sprawiałeś wrażenie roztrzepanego.
Silver: Na pewno nie byłem aż taki zły… Hej, Sebek. Jako pobratymcy chciałbym ci doradzić.
Silver: Natychmiast napraw swoje zachowanie. Twoje działania odbijają się na reputacji całej Diasomnii. W tym tempie zniszczysz opinię całego akademiku.
Sebek: Nie mam powodu cię słuchać, Silver! Nie zrobiłem nic złego.
Silver: Naprawdę tak myślisz?
Sebek: Co? Jeśli masz skargi, po prostu mi powiedz!
Riddle: Ahm!
Silver i Sebek: ?!
Riddle: Przepraszam, że przerywam wasz występ komediowy, ale czy mogę zacząć od prezentacji klubu jeździeckiego?
Riddle: Przyznam, że byłem trochę zaskoczony taką arogancją ze strony pierwszorocznego, ale….
Riddle: Cóż, mam przynajmniej świadomość, że kultura osobista w każdym akademiku może różnić się od pozostałych.
Riddle: Niezależnie od tego, klub jeździecki ma swój własny sposób działania.
Riddle: Jeśli masz zamiar do nas dołączyć, musisz przestrzegać naszych zasad.
Sebek: Hmph… Cóż, to mogę zaakceptować.
Riddle: W takim razie… Pierwszoroczny, posłuchaj mnie!
Sebek: !
Riddle: Już wyjaśniam. To, co ci powiem, jest trywialne, ale bardzo ważne, więc słuchaj uważnie.
Riddle: Tym, co najbardziej różni klub jeździecki od innych klubów w tej szkole, jest to, że wiąże się on z interakcją ze zwierzętami.
Riddle: To niebezpieczny sport, w którym jeden mały błąd może skutkować poważnym wypadkiem.
Riddle: Zagrożone są także same konie. Możesz się tego nie spodziewać, ale ich kości są wyjątkowo kruche.
Riddle: Z tego powodu, musimy dbać o konie, tak jak dbamy o flamingi lub jeże do krokieta.
Riddle: Aby zapewnić dobre miejsce do zajęć klubowych, musimy bezwzględnie przestrzegać tych zasad. Czy to jest zrozumiałe?
Sebek: Tak. Dopóki reguły nie są nierozsądne, przysięgam je przestrzegać.
Riddle: Och… Bardzo szybko stałeś się odpowiedzialniejszy. Przynajmniej wydajesz się poważny, jeśli chodzi o jazdę konną.
Sebek: Oczywiście. Muszę opanować jazdę konną do perfekcji jako rycerz mistrza Malleusa! Właśnie dlatego ten klub znalazł się jako pierwszy na mojej liście.
Sebek: Zanim podejmę decyzję, chciałbym zobaczyć umiejętności członków klubu.
Sebek: Jeżeli okaże się, że miałbym tutaj marnować mój cenny czas, to wolałbym poświęcić go na własny trening.
Riddle: Dobrze. Mówisz bardzo mądrze, chociaż poddaje wątpliwościom twój dobór słów.
Riddle: Damy ci świadectwo umiejętności naszego klubu jeździeckiego, byś przekonał się czy jesteśmy warci w twoich oczach.
Riddle: Silver… wybacz, że decyduję o tym tak nagle, ale czy nie miałbyś nic przeciwko, gdybym pojechał pierwszy?
Silver: Oczywiście, że nie. Droga wolna.
Riddle: Dziękuję, w takim razie zaczynajmy.
Riddle: Siodło wygląda w porządku… Przepraszam, że kazałem ci czekać, Vorpal. Zabiorę cię teraz na dobrą przejażdżkę.
Vorpal: *rżenie*
Riddle: Hyah!
Sebek: Jest taki szybki! Z łatwością przeskoczył potrójną poprzeczkę! Jego pozycja podczas jazdy jest również bardzo zrównoważona.
Silver: Riddle Rosehearts. Jego doskonała technika została wypracowana dzięki sumiennemu treningowi.
Silver: W subtelnym prowadzeniu za wodze przewyższa mnie o głowę.
Silver: Rywalizując z nim, udoskonaliłem się w wielu dziedzinach.
Riddle: W porządku… wystarczy. Świetnie się dzisiaj spisałeś, Vorpal.
Riddle: A więc, pierwszoklasisto. Jak oceniłbyś mój występ?
Sebek: Pozwól mi od razu wypełnić formularz rejestracyjny.
Riddle: S-szybka decyzja!
Silver: Przyszedłeś przygotowany? Studenci zazwyczaj najpierw rozglądają się po innych klubach, a następnego dnia przesyłają zgłoszenia.
Sebek: O czym ty w ogóle mówisz?! Co bym zrobił, gdybym oddał formularz za późno, bo klub byłby już pełny?!
Riddle: Jesteś… masz naprawdę surową osobowość, prawda?
Riddle: Cóż, to żaden kłopot. Jeśli jesteś zdecydowany by dołączyć do naszego klubu, przekażę twój formularz.
Sebek: Proszę… Riddle.
Riddle: Witamy w Klubie Jeździeckim, Sebek. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, co tutaj osiągniesz.
Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
tczmiel · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Paper Crane Origins
Strony 89 - 92
Poprzednie
Następne
Pierwsze
Paper Crane Origins by @little-noko
106 notes · View notes
nenusia · 1 year
Text
PL tłumaczenie SIMS4 OBSESSIVE TEEN MOD by Ozzy Sims
Tumblr media
Opis modu: dodaje intereakcje i animacje
Tłumaczenie trzeba wrzucić do tego samego folderu co mod.
Nie zmieniaj nazw modu ani tłumaczenia.
Link do tłumaczenia: SFS
Link do modu: Patreon
22 notes · View notes
nusims-pl · 1 year
Text
Web Administrator Career - midnitetech
Mod: Web Administrator Career
Autor: midnitetech
Tłumaczenie: SFS
Możesz mnie wesprzeć kawką (w PL)
Discord z tłumaczeniami
Pamiętaj! Tłumaczenie musi znajdować się w tym samym folderze, co pobrany mod ! 
9 notes · View notes
lovely-bumblebee · 2 years
Text
Birds in Gilded Cages - Rozdział 16
Tumblr media
Tytuł i link do oryginału: Birds in Gilded Cages
Autor: Graveyardwitch
Zgoda: jak najbardziej obecna
Pairing: Larry Stylinson
Rating: +18 (!!!)
Tłumaczenie: Agreed
Opis:
W Londynie znajduje się hotel, gdzie piękni, młodzi mężczyźni i kobiety trzymani są jak ptaki w złotej klatce, jak więźniowie, których obowiązkiem jest spełnianie twych najskrytszych, najmroczniejszych pragnień…  
Będąc uprowadzonym jako nastolatek, Harry Styles został zmuszony przez diabolicznego Pana Cowella do uprawiania prostytucji wśród kręgów najwyższej elity. Louis Tomlinson ma w przyszłości przejąć korporację swojego ojca oraz odziedziczyć wielomilionową fortunę…. mimo to jest głęboko nieszczęśliwy i zaręczony z kobietą, której nie kocha. Kiedy poznają się na przyjęciu, między nimi zaczyna iskrzyć - rozpoczynają pasjonujący, niebezpieczny związek… Ale czy to może być prawdziwa miłość, jeśli jeden z nich dostaje zapłatę? I czy Louisowi kiedykolwiek uda się uratować Harry'ego z hotelu Klatka Dla Ptaków?
Ostrzeżenie: historia opowiada o prostytucji, więc będzie zawierała TONĘ seksu. One Direction nie należy do mnie, itd., itp. Shippuję Larry'ego, ale nie obchodzi mnie, czy jest prawdziwy, po prostu lubię czytać i pisać fanfiction.
Za nagłówek dziękuję serdecznie niezastąpionej Ani!
Uwaga od Tłumaczki: rozdział nie został zbetowany, mogą pojawiać się błędy. Do powrotu po latach do tego tłumaczenia zmotywowała mnie czarownicasol :)
***
Noc była czarna jak smoła, gdy Gemma jechała wolno samochodem, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było skrzypienie wycieraczek o szybę. Wyglądała przez zalane deszczem okna, próbując powstrzymać lodowatą panikę, która pulsowała w jej żyłach. Gdzie on się podziewał?!
Wtem światła reflektorów padły na postać na poboczu drogi, kulącą się przed deszczem. Gemma odetchnęła z ulgą i zjechała na bok, wychyliwszy się nad siedzeniem pasażera, żeby otworzyć drzwi.
- Wsiadaj, zmokła kuro!
- Hejka, Gem! – Szesnastoletni Harry wskoczył do auta. Jego pucołowate policzki były zaróżowione od zimna, czekoladowe loki upchnął pod szarą czapką. Chłopiec był wprost uroczy. – Już myślałem, że nie przyjedziesz.
- Nie oddałabym cię nikomu.
Harry uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach, które Gemma od zawsze sekretnie kochała, a potem zaczął majstrować przy włączniku ogrzewania. Patrzyła na chłopaka z czułością, świadoma tego, jak bardzo go uwielbia. Był idealny.
- Jak poszła próba zespołu?
- Świetnie. Will prawie już potrafi zagrać solówkę do ,, Teenage dirtbag”, więc niedługo będziemy mogli wystąpić.
- Cieszę się. Zapnij pas.
- I wyprostuj plecy!
- Oj spadaj – trzepnęła go lekko w tył głowy, słysząc jego śmiech. Uruchomiwszy silnik samochodu, wyjechali na ciemną ulicę. Prowadząc, Gemma zerkała na Harry’ego, który przysypiał na sąsiednim fotelu z wydętymi wargami. Jego szkolny mundurek był przesiąknięty deszczem. Znalazła go. Tym razem odebrała go po próbie, więc był bezpieczny. Wszystko miało być dobrze.
Wjechała na podjazd przed ich domem i lekko potrząsnęła ramieniem chłopaka.
- Harry, jesteśmy na miejscu.
Otworzył turkusowe oczy; takiego koloru tęczówek nie widziała u żadnej innej osoby. Były przepiękne.
- Och, dobrze – Harry usiadł i ziewnął. Potem pochylił się, żeby dać jej buziaka w policzek. – Kocham cię, Gem.
Typowy Harry… bywał irytujący do granic możliwości, a jednocześnie przesłodki. Gemma obserwowała, jak wysiada z samochodu, zanim sama nie poszła w jego ślady.
- Pospiesz się, jesteśmy już spóźnieni – ponagliła.
Chłopak zarzucił sobie plecak na ramię i odwrócił się do siostry, rzucając jej bezczelny uśmieszek… A potem rozpłynął się w powietrzu.
Nie! Nie tak miało być! Tym razem zrobiła wszystko poprawnie, odebrała go! PRZECIEŻ GO NIE ZOSTAWIŁA!
Sparaliżowana lękiem podbiegła do drzwi pasażera, gorączkowo szukając chłopaka, a serce w jej piersi biło tak mocno, jakby w miało wyskoczyć na zewnątrz.
- NIE! Proszę nie, nie róbcie mi tego drugi raz! Harry! Harry, gdzie jesteś?! Harry!
Jej krzyk był desperacki, dochodził z głębi trzewi… Jednak nie doczekała się odpowiedzi, nie było śladu po Harrym… Został tylko jego plecak z urwanym paskiem porzucony na ziemi. Gemma porwała go, obracając się i krzycząc w ciemność:
- HARRY!
Drgnęła, budząc się ze łzami płynącymi po policzkach. Nie mogła złapać oddechu, leżała ze wzrokiem wbitym w sufit. Minęły cztery lata, a wciąż prawie każdej nocy śnił jej się ten sam koszmar… Znajomi na uniwersytecie dziwili się, że ma takie problemy ze snem. Gemma skopała z siebie pościel, która zawinęła się wokół jej nóg i podniosła się łóżka. Stanęła przed drzwiami, za którymi czas się zatrzymał. Przez chwilę rozważała, czy wejść do środka, jednak ból po stracie był zbyt duży. Wiedziała, że ich matka czasami tam zagląda… kładzie się na jego niepościelonym łóżku, zaciągając się zapachem poduszek, gdzie wciąż był wyczuwalny jego zapach, muska palcami ubrania w szafie, próbując sobie przypomnieć, kiedy miał je na sobie po raz ostatni – jak w nich wyglądał, co robił… Gemma nie potrafiła z nią o tym rozmawiać.  
Zeszła schodami na dół do kuchni i napełniła czajnik wodą, stawiając go na gazie, a potem wyjęła kubki z szafki. Poruszała się na autopilocie, wrzucając do każdego torebkę z herbatą i dolewając mleka… Aż nagle zamarła.
Znowu to zrobiła.
Na blacie kuchennym stały cztery kubki. Jeden dla niej, drugi dla matki, trzeci zarezerwowany dla ojczyma, a czwarty… dla kogoś, kto mógł nigdy nie wrócić do domu. Widzicie, w tym tkwił problem. Kiedy wyjeżdżała na studia, mogła udawać, ze wszystko było tylko złym snem, że Harry jest w domu z mamą i Robinem, chodzi do szkoły, gra w piłkę nożną i śpiewa w tym głupim zespole, który założyli z kolegami… Potem wracała w rodzinne strony i Harry’ego nie było, a wtedy żałoba miażdżyła ją z siłą rozpędzonego pociągu. Gorsza od urojeń była wyłącznie niewiedza, ponieważ człowiek, który nie wie na pewno może wciąż mieć nadzieję, że Harry odnajdzie się cały i zdrowy, że któregoś dnia pojawi się w progu – jeśli nie dzisiaj, to jutro albo pojutrze, albo jeszcze dzień później… Tego rodzaju nadzieja mogła doprowadzić do szaleństwa.
Nie chciała, aby matka zauważyła czwarty kubek, więc porwała go i wylała zawartość do zlewu w tej samej chwili, w której rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je szarpnięciem i wybałuszyła oczy na widok mężczyzny o piaskowych włosach i nerwowym uśmiechu.
- Niespodzianka!
- Chris! C-co tu robisz? Jest ósma rano w sobotę, jak w ogóle…
- Mieszkam w sąsiednim hrabstwie, zapomniałaś? I tęskniłem. Dlatego poprosiłem Sarah o twój adres. Chciałem ci zrobić niespodziankę.
Pochylił się, żeby ją pocałować, jednak Gemma uchyliła się szybko.
- Mówiłam, że chcę spędzić czas z rodziną… - zaczęła.
- Gemma? Z kim rozmawiasz? – Za plecami Gemmy stanęła matka ubrana w szlafrok. Kiedyś była piękną kobietą, jednak smutek nieodwracalnie zmienił jej rysy. Wyglądała starzej, a jej oczy straciły dawny blask i zaszły mgłą; niegdyś gładkie czoło i okolice ust poorały zmarszczki, ciemne włosy zwisały brudne i przetłuszczone… Dzięki lekom zaczęła przynajmniej sypiać.
- Ach, to mój chłopak ze studiów, Chris… Chris, a to jest moja mama Anne.
- O, jak cudownie! Gemma nie wspominała, że ma chłopaka! – Matka zepchnęła ją z drogi. – Wejdź do środka, no wchodź!
- Nie, Chris… Nie trzeba… Mamo…
Matka zignorowała jej słowa, wciągając chłopaka do środka. Ojczym Gemmy, Robin, pojawił się na schodach w piżamie.
- Co tu się dzieje? Kto to?
Matka posłała mu maniakalny uśmiech.
- Rob, poznaj chłopaka Gemmy! Znają się ze studiów i przyjechał w odwiedziny!
Robin i Gemma wymienili zaniepokojone spojrzenia. ,,Pomóż” – powiedziała bezgłośnie do ojczyma, który zbiegł po schodach.
- Kochana, może damy im chwilę dla siebie…?  
Ale Anne zdążyła już go popchnąć do salonu.
- Siadaj, siadaj! Gemma, kochanie, nie bądź niegrzeczna i przynieś herbatę!
Chris wydawał się zaniepokojony jej dziwnym zachowaniem, ale może jeśli usiądzie, dadzą radę odciągnąć kobietę… Gemma nabrała głęboko powietrza do płuc, chcąc się uspokoić.
- Dobrze… pójdę nastawić wodę w czajniku,
Ruszyła do wyjścia, rzucając Robinowi znaczące spojrzenie. 
- Spróbuj ją uspokoić – szepnęła, na co mężczyzna skinął głową.
Wtedy usłyszeli wrzask.
- NIE SIADAJ TAM, TO JEGO MIEJSCE! NIE TWOJE!
Gemma obróciła się na pięcie, a w tym samym momencie Chris poderwał się z fotela w rogu, na oparciu którego wciąż wisiała kurtka Harry’ego. Obok leżały rozrzucone trampki, dokładnie tak, jak je zostawił chłopak…
- P-przepraszam, ja…
- NIE SIADAJ W TYM MIEJSCU! NIKT NIE MOŻE TAM USIĄŚĆ!
Robin pośpiesznie złapał Annie za przedramię, zamykając w objęciach wyrywającą się kobietę.
- To JEGO krzesło! Nie można nic zmieniać! Musi być tak, jak teraz, gdy wróci! On wszystko popsuł, Robin!
- Cichutko – Robin ujął jej twarz w ogromne dłonie, żeby ją uspokoić. – Ciii, Annie, już dobrze. Uspokój się.
Chris obserwował z wyraźnym przerażeniem scenę, która się przed nim rozgrywała.
- B-bardzo przepraszam, nie chciałem… - zająknął się, a wtedy Gemma przemaszerowała przez pokój, żeby złapać go za rękę.
- Chodź, Chris. Spadajmy stąd.
Poprowadziła go na korytarz, po drodze zrywając płaszcz z wieszaka i zarzucając go na swoją piżamę. Potem wyszli na dwór.
- Gemma, czy z twoja mamą wszystko w porządku? Gemma!
- Jesteś samochodem?
- Tak, stoi tam – Chris wskazał niedużego Forda Fiestę w kolorze czerwonym, który stał zaparkowany na chodniku po drugiej stronie ulicy. – Gemmo, odpowiedz.
Zatrzymała się, odwracając do niego z westchnięciem.
- Odpowiem, tylko… najpierw mnie stąd zabierz, dobrze?
Na to przytaknął.
Po drodze nie było chwili, w której mijane miejsca w niedużym miasteczku nie przywodziłyby wspomnień o jej bracie, dlatego kazała Christowi zatrzymać się nad rzeką nieopodal mostu kolejowego. Na jednym z filarów tego mostu wciąż wyryte było imię Harry’ego. Gemma zapadła się głębiej w oparcie siedzenia.
- Masz fajkę?
- No. – Przeszukał kieszenie, żeby podać dziewczynie paczkę papierosów i zapalniczkę. Zapaliła jednego, otwierając okno, przez które wypuściła dym na lodowate powietrze poranka. Siedzieli w milczeniu przez kilka minut.
- To dlatego nigdy nie zapraszałaś mnie do domu – westchnął w końcu Chris. – Twoja mama jest chora.
- Ma chorobę dwubiegunową – przytaknęła. – Załamała się kilka lat temu.
- Och. Bardzo mi przykro. Szkoda, że mi nie powiedziałaś.
Odwróciła się do niego. Chris i te jego wielkie, niebieskie oczy i miły uśmiech. Chris, który był uprzejmy, zabawny, słodki… Który budził ją pocałunkami i śmiesznie tańczył, żeby ją rozbawić… Ten, który kiedyś przejechał cały szmat drogi do Kornwalii w sobotę, aby mogła popluskać się w morzu… Był jej ostoją w ciemności, gdzie nie czuła żalu i bólu, jedną z nielicznych osób, które nie znały prawdy i chciała, aby tak pozostało… Ale wiedziała, że to niemożliwe. Ponownie zaciągnęła się papierosem.
- Okłamałam cię. – Chris wpatrywał się w Gemmę wielkimi oczami. – Nie jestem jedynaczką… nie do końca. Miałam kiedyś brata… miał na imię Harry.
- Ile miał lat?
- Szesnaście.
- Jak umarł?
- On nie… znaczy, nie wiem…
- Nie wiesz, jak umarł twój brat? – Chris patrzył ze zdziwieniem.
- Nie, nie wiem CZY umarł. – Dokończyła papierosa i wyrzuciła peta przez okno, a potem opatuliła się mocniej płaszczem, zagryzając usta. – Widzisz… on zaginął.
- Zaginął? Masz na myśli…?
- Szesnastego lutego dwa tysiące dziesiątego roku Harry wyszedł z domu swojego kolegi po próbie zespołu… i nigdy nie wrócił. Ja… - Zawahała się na ułamek sekundy, rozważając wyznanie mu prawdy; najgłębszego, najmroczniejszego, najtragiczniejszego sekretu, jaki ukrywała… Ale co jeżeli przestanie ją kochać? A Gemma potrzebowała jego miłości, jako odskoczni od bólu. – Sąsiad zauważył go stojącego przed sklepem, pisał do kogoś w telefonie jakieś dziesięć minut po wyjściu od Willa. A potem zniknął. Odbyły się poszukiwania na szeroką skalę, cała wieś przyszła z pomocą. Koleżanka mamy pracuje w telewizji, więc zaangażowano media: pojawiały się reportaże, konferencje prasowe i wiele innych. Znaleźliśmy jego szkolny plecak w żywopłocie przy drodze, ale ani śladu Harry’ego. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniała o dniu, w którym policja przyszła nam powiedzieć, że przeszukają rzekę, bo może ktoś wyrzucił do niej ciało.
- Och, Gemmo. – Chciał złapać ją za rękę, a Gemma nie zaprotestowała.
- Ale w rzece nic nie znaleźli, żadnego ciała. Jakby rozpłynął się w powietrzy. Tamtego dnia odwiozłam go do szkoły i wtedy widzieliśmy się po raz ostatni. Sprawa jest w toku, nie zamknęli poszukiwań. Kiedyś często przychodzili z nowymi tropami, ale żaden do niczego nie doprowadził. Teraz już nie przychodzą.
- Jaki on był?
Niespodziewanie Gemma zalała się łzami.
- Harry był idealny, aż doprowadzał mnie tym do szału… Dobry we wszystkim, czego spróbował. Łatwo nawiązywał przyjaźnie i był naprawdę popularny w szkole. Wszyscy go uwielbiali. Powinnam go była nienawidzić, ale nie potrafiłam. Kochałam go na zabój. Oczywiście kłóciliśmy się czasami… ale był moim młodszym bratem. Zazwyczaj dogadywaliśmy się bez problemu, był moim najlepszym przyjacielem i tak bardzo za nim tęsknię. Na samo jego wspomnienie nie mogę oddychać, więc wolę nie myśleć o nim w ogóle…
- Może wciąż żyć, tego nie wiesz.
- To samo twierdzi moja matka i planuje jego powrót: co poda do herbaty, co mu powie, jak będzie się zachowywać. Chce, żebyśmy udawali, że nigdy nie zaginął. Nie przyjmuje do siebie myśli, że Harry mógłby nigdy nie wrócić do domu.
- Cóż… a jakie jest twoje zdanie?
- Mam nadzieję, że umarł.
- Co? – Chris wypuścił jej rękę, zszokowany.
- W-wiem jak to brzmi, jakbym była potworem. – Potarła twarz – Ale posłuchaj. Harry był szczęśliwy, miał wielu przyjaciół, osiągał świetne wyniki na egzaminach… Nie było powodu, dla którego chciałby uciec z domu. A kiedy zniknął, znaleźliśmy wiele śladów… Mama i Robin nie mogli sobie z tym poradzić. Urwany pasek plecaka, jakby ktoś siłą zerwał mu go z ramienia. Telefon leżał rozgnieciony na chodniku. Krew. Niewiele, kilka kropel, ale należała do niego. Były ślady walki… Na skraju trawy w błocie odbite podeszwy trampek w rozmiarze 11… takie nosił Harry. I ślady męskich butów roboczych.
- Został porwany.
Gemma przytaknęła.
- Zaczęłam szukać informacji. Większość dzieci w wieku od pięciu do siedemnastu lat zostaje porwana w celach seksualnych… Harry, jak na swoje szesnaście lat, był dosyć niepozorny i naiwny. Po prostu nie mogę znieść myśli, że coś takiego mogło go spotkać, że jest tam gdzieś i przechodzi przez to sam. To zabrzmi strasznie, ale wciąż mam nadzieję, że z kimś się pokłócił i doszło do tragedii, albo ktoś go potrącił samochodem, spanikował i ukrył ciało… A jeśli porwali go, żeby zrobić mu krzywdę, to mam nadzieję, że szybko było po wszystkim, nawet jeśli faktycznie został zabity dla wyciszenia sprawy. Większość pedofilów krzywdzi i zabija swoje ofiary w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin… Wolę, żeby był martwy, niż musiał znosić takie coś bez końca. – Nie zdawała sobie sprawy, że płacze, dopóki Chris nie otarł jej łez rękawem. Bez słowa przygarnął Gemmę do siebie, a dziewczyny szlochała w jego sweter, dopóki nie miała już siły dalej płakać.
- To jak… zobaczymy się za dwa tygodnie.
- Pewnie… Przepraszam. Jak już wspominałam, potrzebuję spędzić czas z rodziną. – Chris skinął głową i pocałowali się na pożegnanie, zanim nie odprowadził jej do drzwi domu. Otworzył im Robin, wciąż w piżamie. – Co z mamą?
- Nie za dobrze – westchnął.
- Gdzie ona jest? – zapytała Gemma, strząsając z siebie płaszcz.
- A jak ci się wydaje?
Skinęła, na krótko przytulając Robina. – Jasne. Kocham cię. – A potem weszła na piętro, gdzie znajdował się pokój Harry’ego.
Matka leżała na łóżku przykryta kołdrą, z twarzą wciśniętą w poduszkę. Słychać było, jak mocno zaciąga się zapachem. Podniosła wzrok, kiedy Gemma weszła do pokoju; po policzkach płynęły jej strugi łez.
- Już prawie go nie czuję. Niedługo zniknie.
- Och mamo. – Gemma przecięła pokój i wspięła się na łóżko, otaczając matkę ramionami i głaszcząc ją po włosach. – Nie zniknie. Nie stąd. – Musnęła opuszkami palców skroń kobiety.
Kiedy leżały, Gemma wodziła wzrokiem po przedmiotach należących do młodszego brata – było tam kilka plakatów The Rolling Stones, fotografie przyklejone do ściany, stosy płyt CD, tenisówki, brudne ubrania… Książki, długopisy i notatki z ostatniego sprawdzianu wciąż zaściełały biurko, a obok stała niedokończona herbata w kubku, teraz pokryta warstwą pleśni. Wspomnienia życia chwilowo zatrzymanego… lub przerwanego na zawsze.
- On żyje, wiem to na pewno… czuję go, wciąż go czuję. Jego pocałunki w policzek każdego wieczora. Matka wie, kiedy umrze jej dziecko, a on nie umarł. Ale gdzie jest? Dokąd poszło moje maleństwo? – Annie brzmiała na zagubioną, zdziwioną i bezradną.
- Nie wiem, mamo – Gemma pocałowała ją w policzek, żałując, że nie ma innej odpowiedz. – Po prostu nie wiem.
~*~
Komendant Główny Policji Stuart Carlin niecierpliwie czekał, aż młodsza inspektor postawi kawę na stoliku przed nimi.
- Coś jeszcze, proszę pana? – zapytała, odgarniając krótkie blond włosy z twarzy, a Komendant pomyślał, że choć nie należała do najbystrzejszych, to zdecydowanie była niebrzydka. Trzeba by było nad nią popracować…
- Nie, to wszystko, inspektor Morrow – odprowadził ją wzorkiem do wyjścia, a potem obrócił się do młodego mężczyzny, który siedział naprzeciwko niego w pokoju przesłuchań.
A więc to był ten słynny Louis Tomlinson, przyszły spadkobierca miliardowej fortuny swojego tatusia. Przyglądał się młodzieńcowi o perfekcyjnie ułożonych włosach i wyprasowanych ubraniach, stwierdzając gorzko, że jego markowe spodnie prawdopodobnie kosztowały więcej, niż sam zarabiał w miesiąc. Oczywiście chłopak miał kartotekę, jak wszyscy rozpuszczeni gówniarze z bogatych domów, jednak nic poważnego. Ot posiadanie przy sobie trawki i bójki po pijaku… nic, co można by było wykorzystać przeciwko niemu. Z pewnością nie wiedział, w co się wpakował, w przeciwnym wypadku nie wszedłby na komisariat z taką bezczelną pewnością siebie, żądając rozmowy z Komendantem Głównym. Zapewne ukończył jedną z państwowych szkół, do których można się wkupić, co oznaczało, że prawdopodobnie był tępy jak szpadel. Komendant postanowił zacząć od ataku. Wychylił się nad stołem, machając chłopakowi przed nosem telefonem komórkowym.
- Myślisz, że to zabawne?
- Co? – tamten nie zrozumiał.
- TO! Przychodzisz tu z jakąś wyssaną z palca historyjką o uprowadzeniu, prostytutkach, handlu ludźmi i jakimś wymyślonym sutenerem…
- Nie jest wymyślony! Podałem jego nazwisko! – Louis rzucił mu wściekłe spojrzenie.  
- Tja, Simon Cowell… a więc mam dla ciebie nowinę, cukiereczku… Ktoś taki nie istnieje! Tak samo jak ta cała ,,Klatka dla Ptaków”. Nie ma żadnego śladu, że ktoś o tym nazwisku mieszka w Londynie, tak samo jak pod adresem nie ma tego wymyślonego miejsca. Wierz mi, gdyby istniało w Chelsea, wiedzielibyśmy o tym.
- To jakiś żart? – Irytacja chłopaka przerodziła się w zdziwienie. – Nie, zaczekaj… może to nie jego prawdziwe nazwisko, ale… - Louis zmarszczył brwi. I dobrze. Komendant Constable Carlin go zagiął.
- A co z tym dzieciakiem, z którym niby rozmawiałeś? Tym Harrym Stylesem? Skąd wziąłeś to imię, z jakiejś strony internetowej? Jesteś zboczeńcem, który interesuje się takimi sprawami i robi sobie dobrze do wiadomości o zaginionych dzieciach? Może to przestało ci już wystarczać, więc wymyśliłeś tę porąbana historię, żeby zaspokoić chore fantazje?!
- Nie! Jezu Chryste…
- Ten dzieciak ma rodzinę, wiesz? Może do nich zadzwonię? Powiem, że się odnalazł żywy w Londynie, narobię im nadziei? Poczułbyś się źle… czy może zrobiłoby ci to dobrze?
- Nie! Co do chuja? – Louis był całkowicie wyprowadzony z równowagi i zdezorientowany, jego policzki zrobiły się czerwone. Och, robi się coraz zabawniej…
- Uważaj na język, mały, albo każę cię zakuć za obrazę policjanta! To jakiś chory żart? A może dziwny sposób na zwrócenie na siebie uwagi, bo tatuś nie kocha cię wystarczająco? Hę? ODPOWIESZ?
- To… to nie jest żart, ja nie kłamię! – Louis zerwał się na nogi, przewracając krzesło na podłogę. Uderzył ręką w plastikowy stół. – Przesłuchaj moje nagranie!
I oto nadeszła ta chwila. Komendant rzucił telefon na blat.
- Nie ma żadnego nagrania.
Cisza. Chłopak wpatrywał się w urządzenie, a następnie podniósł przerażony wzrok na policjanta.
- Przecież to sprawdziłem, wszystko się nagrało! – Porwał telefon, gorączkowo stukając w ekran. – Sprawdzałem, na pewno! Było tu… - Nagle zrobił się biały jak ściana. Przeniósł spojrzenie z wyświetlacza na mężczyznę, potem z powrotem na telefon, a jego niebieskie oczy rozszerzyły się z niedowierzania i niezrozumienia sytuacji. – Wiem, że to nagranie tu było, musiało zostać usunięte…
Komendant ponownie wychylił się ponad stołem, tym razem zbliżając do siebie ich twarze. Kiedy przemówił, upewnił się, że mówi niskim, groźnym głosem:
- Co właściwie sugerujesz? Że starszy oficer prawa manipulowałby dowodami? Że usunąłbym dowód w sprawie? JAK ŚMIESZ!
- NIE! – Louis gwałtownie potrząsnął głową. – Nic takiego nie mówię… Słuchaj, nie kłamię… Znam Harry’ego od miesięcy i powiedział mi…
- Znasz dzieciaka, którego nikt nie widział w ciągu ostatnich czterech lat, widziałeś mężczyznę, który nie istnieje oraz byłeś w miejscu, które prawdopodobnie powstało w twojej własnej głowie. NIE MASZ ŻADNYCH DOWODÓW! – Ostatnie zdanie wywołało pożądany efekt. Louis Tomlinson stanął z otwartą buzią, niezdolny nic powiedzieć, bo uświadomił sobie, że policjant ma rację.
- Ale… Ale nie musicie chociaż sporządzić protokołu? – wymamrotał z nadzieją.
Komendant wyprostował się, mierząc go autorytatywnym spojrzeniem.
- Panie Tomlinson, dam panu radę: proszę wracać do domu. Teraz, zanim każę pana aresztować za marnowanie czasu policji.
Przez kilka chwil tylko na siebie patrzyli, potem chłopak wstał, zabierając swój telefon.
- To jeszcze nie koniec. Wrócę tu z dowodami, a wtedy będziecie musieli coś zrobić.
- Jestem tego pewny. – Komendant upewnił się, że chłopak dotrze do wyjścia, obserwując jak wsiada do Porsche, za które najprawdopodobniej zapłacił jego tatuś. Następnie wrócił do środka, mamrocząc pod nosem ,,arogancki bydlak”. Wtedy zauważył, że nowa policjantka przygląda mu się w zamyśleniu zza swojego biurka.
- Na co się patrzysz, Morrow?
- O co chodziło, sierżancie?
- To tylko jakiś świr. Pamiętaj, chcę mieć te raporty do godziny jedenastej.
- Oczywiście – kobieta posłusznie spuściła głowę.
Wmaszerował do swojego biura i zamknął za sobą drzwi, wyciągając jednorazowy telefon komórkowy z kieszeni i wpatrując się niego. To głupie, naprawdę – pomyślał. Nie interesował się chłopcami, ale widywał tego całego Harry’ego na przyjęciach, wiedział, że jest popularny i zarabiał dla Cowella dużo pieniędzy. I że był bardzo młody. Cowell prawdopodobnie kazałby go za to zabić. Ale jeśli nikomu nic nie powie, a Tomlinson uda się na inny posterunek policji opłacany przez Cowella, sam straciłby sporą część miesięcznego wynagrodzenia. Był winny bukmacherowi zbyt dużo, aby sobie na to pozwolić, poza tym, to nagranie sprawiłoby, że biznes Cowella upadnie… Być może mógłby spędzić noc z jedną z jego kobiet w ramach podziękowania. Wybrał odpowiedni numer.
- Cześć, z tej strony Carlin ze Scotland Yardu. Z przykrością przekazuję złe wieści, ale jeden z twoich chłopaków puścił parę z ust.
~*~
Louis zaparkował samochód i wyjął telefon, przyglądając mu się z bijącym sercem. Nie chodziło o samo nagranie, były tu też zdjęcia, muzyka, filmy, które teraz zniknęły… Telefon został wyczyszczony ze wszystkiego, tylko w jaki sposób? Ten gliniarz go zabrał tylko na kilka minut… Czy tyle mogło wystarczyć? A jeśli tak, dlaczego to zrobił? Nie miał powodu. Louis był zmuszony znowu zapłacić za zobaczenie Harry’ego, nakłonić go do rozmowy i tym razem nagrać go na czymś porządnym… może użyje dyktafonu?
Odpalił samochód i włączył się do ruchu, czekając na zmianę świateł, kiedy nagle drzwi od strony pasażera odtworzyły się i do środka wsiadła jakaś kobieta.
- Hej, co…
- Proszę na mnie nie patrzeć, panie Tomlinson, niech się pan zachowuje całkowicie naturalnie, jakby właśnie pan po mnie przyjechał. – Coś w jej tonie kazało mu posłuchać. Światło się zmieniło, więc wrzucił bieg i ruszył prosto, nie spuszczając wzroku z drogi, ale w jego głowie wirowało. Co tu się właśnie wydarzyło? Czy to najuprzejmiejsza kradzież auta w dziejach ludzkości? Przełknął ślinę.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Catherine Morrison, jestem detektywem ze Specjalnych Służb Operacyjnych.
- Co? Słuchaj, nic złego nie zrobiłem! Przyszedłem na posterunek ZGŁOSIĆ przestępstwo.
Zachichotała.
- Wiem o tym, panie Tomlinson… Ale przeczuwam, że ma pan ważne informacje dla toczącego się aktualnie śledztwa.
Louis zerknął na nią, wydawała się znajoma… Chwileczkę…
- Ej, a nie ty przyniosłaś kawę?
- Proszę nie odrywać wzroku od drogi, właśnie przejechał pan na czerwonym.
- Och, przepraszam, niech mnie pani nie aresztuje. Więc… Dokąd nas wiozę?
- Czy w twoim domu jest bezpiecznie?
- Tak sądzę.
- Więc tam.
Resztę trasy pokonali w ciszy, a myśli Louisa wirowały. Zaparkowali w garażu, gdzie kobieta obróciła się w jego kierunku.
- Nie kłamię - pokazała mu swój identyfikator, który wyglądał na prawdziwy.
- Uch, okej.
Poprowadził ją do kuchni, gdzie w końcu na nią spojrzał. Była drobną, smukłą kobietą, ale coś w jej wyglądzie uległo zmianie. Na posterunku wydawała się potulna, teraz biła od niej taka pewność siebie, że Louis czuł respekt.
- Herbaty? Kawy? -  zaproponował nie wiedząc, co powiedzieć.
- Herbaty, ale bez mleka.
- Jasne. Usiądź.
Usiadła przy stole, a chłopak poszedł nastawić wodę. Pięć minut później postawił przed nią kubek parującej cieczy i usiadł naprzeciwko, a serce waliło mu w piersi.
- Wpadłem w kłopoty?
- Nie, panie Tomlinson – odpowiedziała, pociągając łyk herbaty. – Ale to, co zamierzam panu powiedzieć, jest ściśle poufnie. Jeśli komuś pan coś powie, życie wielu osób będzie zagrożone. Rozumie pan?
- Może mi pani zaufać – przytaknął, czując się trochę tak, jakby wniknął do filmu szpiegowskiego.
- Mam nadzieję. Należę do zespołu prowadzącego śledztwo w sprawie elitarnego kręgu handlarzy ludźmi na terenie Londynu, na czele którego stoi mężczyzna znany jako Simon Cowell. Mamy powody by wierzyć, że porywają młode osoby na terenie całego kraju i zmuszają je do prostytucji, a następnie udostępniają je członkom Parlamentu i nie tylko. Wierzymy, że doszło do poważnej zmowy między siatką przestępczą, politykami oraz samą policją, aby sprawa nie wszyła na jaw. Zgłoszenia nie zostają zapisane, raporty giną, ślady są niszczone…
- Tak jak moje nagranie. – Pochylił się do niej, zaintrygowany. – Czyli mówi pani, że działa pod przykrywką?
- Dokładnie. – Pogrzebała w torebce i wyjęła z niej dyktafon oraz teczkę, która po wewnętrznej stronie miała przypiętą fotografię. – Czy to z tym chłopakiem rozmawiałeś? Mówił, że nazywa się Harry?
Louis przyjrzał się zdjęciu, temu samemu, które widniało na stronie internetowej poświęconej zaginionym osobom. Przytaknął.
- Tak, ale nie znałem jego nazwiska. Nie mogą ich używać.
- Dziękuję, to bardzo interesujące.
- Dlaczego?
- Bo to oznacza, że posługują się dziećmi. – Westchnęła, upijając kolejny łyk swojej herbaty. – Harry’ego porwali, gdy miał szesnaście lat.
- Harry powiedział, że normalnie biorą siedemnastolatków, ale chcieli sprawdzić, czy młodsze dzieciaki nie będą bardziej posłuszne.
- I udało się?
Louis wzruszył ramionami.
- Ciężko powiedzieć, Harry ma dość skrzywioną psychikę… Robi, co mu każą, bo się ich boi.
Detektyw bez słowa włączyła dyktafon i wyjęła z torebki długopis i notes, który otworzyła. Wygładziła czystą kartkę ręką.
- Więc co jeszcze powiedział ci Harry?
W milczeniu słuchała jego opowieści, notując w zeszycie, a ich napoje powoli zrobiły się zimne. Opowiedział o wszystkim, co usłyszał od Harry’ego – o jego żartach, że sypia z połową Izby Lordów, okaleczaniu, co widział na przyjęciu kilka dni wcześniej. Mówił tak długo, aż jego gardło się zdarło. Przewertował wspomnienia, aby na pewno niczego nie pominąć.
- To chyba wszystko – oznajmił wreszcie.
- Dobrze, dziękuję. Te informacje będą szalenie pomocne. – Kobieta odchyliła się na krześle, wertując notatki.
- Co teraz będzie? Uratujecie go?
- Niestety potrzebujemy więcej dowodów, niż pańskie oświadczenie – westchnęła. – A na ten moment wszyscy świadkowie uginają się pod groźbami i zastraszaniem, rezygnując z zeznań.
- Ja nie zrezygnuję, będę zeznawał, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Rzucił jej zdeterminowane spojrzenie, a ona kiwnęła głową.
- Cieszy mnie to. Od jakiegoś czasu toczy się śledztwo w sprawie komendanta Carlina, naszym zdaniem korzysta on z prostytutek i przyjmuje łapówki od Cowella, aby go kryć. Jeśli powie Cowellowi o twoich zeznaniach, wtedy na pewno nie będziesz mógł się zobaczyć z Harrym, co stanowi problem, bo uniemożliwia zdobycie zeznań kluczowego świadka.  
Serce Louisa zacisnęło się żałośnie, wypełniając się przerażeniem. Wyrzuty sumienia uderzyły go w brzuch niczym pięść. Uniósł drżącą rękę do czoła.
- O cholera! Jeśli Cowell dowie się, że Harry opowiedział mi swoją historię, zabije go!
- Harry Styles przynosi Cowellowi największe zyski – kobieta pokręciła głową. – Ten chłopak jest dla niego wart dosłownie miliony funtów, nie ma mowy o morderstwie.
- Ale pani nie rozumie, tamci ludzie… są potworami. Zemszczą się na nim!
- Cowell nie zrobi niczego, co zmniejszyłoby dochody z usług Harry’ego. A my go dopadniemy, to ci mogę obiecać, Louis. Potrzebujemy jedynie adresu. – Wpisała coś w telefon i wstała, sięgając do kieszeni, skąd wyjęła wizytówkę. – Zaraz podjedzie po mnie samochód. Słuchaj, jeśli o czymś usłyszysz, proszę skontaktuj się ze mną, pora dnia i nocy nie ma znaczenia. To działa w obie strony. Mam twój numer, będziesz na bieżąco informowany.
Po tym wyszła, a Louis dopadł do zlewu, aby opróżnić do niego zawartość swojego żołądka, gdy zrozumiał, jak wielki popełnił błąd.
~*~
- AŁAAAAA!
Cowell zaciągnął się po raz ostatni papierosem i obrócił nonszalancko w kierunku, z którego dochodził krzyk.
- Okej, na razie wystarczy. Podnieś go.
Pan Jack wycelował ostatnie kopnięcie w bok Harry’ego, po czym podciągnął jego nagie ciało do pionu.
- STAŃ PROSTO, NIEWOLNIKU.
Pan Cowell stał w miejscu, wyciągając z szuflady biurka ząbkowany nóż myśliwski. Zbliżył się do Harry’ego, który wisiał bezwładnie w uścisku Jacka, z jego ust, nosa i głębokiego rozcięcia nad lewym okiem sączyła się krew, spływając szkarłatnym strumieniem po podbródku na dywan.
- Harry, Harry, Harry… I co ja mam z tobą zrobić?
- N-nic nie… proszę, Sir… - mówił niewyraźnie z powodu spuchniętych warg.
- Skończ już, Harry, przecież wiesz, że nienawidzę kłamstw. Tylko źli chłopcy kłamią. Hmm… zabić cię, czy nie? Jesteś podstępnym, kłamliwym Judaszem, który nie potrafi trzymać języka za zębami… Jednakże – sięgnął ręką między jego nogi, boleśnie wykręcając penisa i jądra, uśmiechając się na dźwięk krzyku – dzięki temu zarabiasz dla mnie dużo pieniędzy. Ciężka, bardzo ciężka decyzja… -  Złapał Harry’ego za szczękę, mocno wciskając palce w poranione policzki, czym zmusił go do otwarcia buzi i wysunięcia języka. – Może po prostu utnę ci język?  - Podniósł nóż, a ostrze błysnęło w świetle lampy. Cowell uśmiechnął się, gdy Harry pisnął z przerażenia, desperacko próbując się uwolnić. – Ale dziwka bez języka pozbawiona jest pewnych atutów. – Wypuścił jego szczękę i przycisnął ostrą krawędź noża do szyi. – Niemniej, Harry, starzejesz się… Niedługo skończysz dwadzieścia jeden lat. Większość moich najbogatszych klientów już cię posiadła, może wkrótce się tobą znudzą. Zastanawiam się, czy nie osiągnąłeś już szczytu swojej wartości, może będzie lepiej, jeśli pozbędę się ciebie właśnie teraz? – Docisnął nóż, którego ostre ząbki przecięły skórę… Harry sapnął, jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu i z bólu…
Rozległ się dźwięk wody uderzającej o ziemię. Cowell zerknął w dół, gdzie równomierny strumień bursztynowego moczu spadał na dywan.
- TY BRUDNA, ŻAŁOSNA KREATURO! – Jack walnął Harry’ego w twarz, rozbryzgując wodospad krwi na tapecie. – POWINIENEM WYSMAROWAĆ CI TYM TWARZ, JAK PSU! – Złapał go za obrożę, gotowy zmusić go na klęczki i zrobić dokładnie to, co powiedział.
- Dość. Dziękuję ci, Jack, ale to nie będzie konieczne. – W oczach drugiego mężczyzny Cowell ujrzał rozczarowanie, ale miał to gdzieś. Dla niego liczyło się wyłącznie wzbudzenie strachu. Odsunął nóż i usiadł za biurkiem, stykając ze sobą opuszki palców dłoni i przyglądając się dokładnie Harry’emu. Obie wargi miał rozcięte, oczy podbite, a to rozcięcie nad lewym będzie wymagało szwa lub dwóch… Ale nos prawdopodobnie nie był złamany, co stanowiło dobry znak. Twarz, klatka piersiowa i ramiona chłopaka pokrywały sińce i nacięcia, ale wszystko zagoi się z biegiem czasu. Sposób, w jaki stał skulony, pomimo uścisku Jacka, sugerował połamane żebra, co z kolei mogło być problematyczne, ale nie wykluczy go na długo. – Później zadecyduję, jaką karę dostanie Harry. Tu i teraz bardziej nagląca jest kwestia Louisa Tomlinsona.
- Zabiję go – odpowiedział Jack, niewzruszony.
- Byłoby wspaniale, ale chłopak jest ważny, jego ojciec posiada fortunę. Mark Tomlinson wie, jak działa nasz świat. Jeśli Louis zniknie, będzie w stanie zapłacić wystarczająco, żeby nas zniszczyć.
- Czy mógłbym coś zasugerować, Sir?
- Tak?
Pan Jack wkręcił palce w zlepione krwią loki Harry’ego, szarpnięciem odchylając mu głowę i uśmiechając się radośnie na dźwięk jego zbolałego sapnięcie.
- Dlaczego nie użyjemy Harry’ego jako przynęty?
Zaintrygowany, Cowell zmrużył oczy:
- Nie rozumiem.
- Moim zdaniem pan Tomlinson przywiązał się uczuciowo do tego niewolnika.
- Zakochał się? – Brwi Cowella wystrzeliły w górę.
- Jestem tego pewny. Widziałem wielokrotnie jak na niego patrzył, a sposób, w jaki się komunikują mówi sam za siebie. Znam się na ludziach i jestem pewny, że zrobiłby wszystko, aby ochronić tę dziwkę, którą… kocha.
Cowell spojrzał na Harry’ego, który próbował wyswobodzić się z uścisku Jacka, a łzy wymieszane z krwią wypływały z jego oczu.
- A czy nasz Brudny Harry odwzajemnia uczucie?
Jack wzruszył ramionami, jakby niewiele go ta kwestia obchodziła.
- Prawdopodobnie. Na pewno lubi się z nim spotykać. Tak czy siak, nie widzę związku.
- Bo go nie ma. – Pan Cowell uśmiechnął się. – Po prostu mnie to bawi. Dobrze, umyj Harry’ego odrobinę, nie chcę żeby zakrwawił cały samochód. Myślę, że nadeszła pora, aby złożyć Louisowi Tomlinsonowi krótką wizytę. – Znowu wstał, przecinając pokój, żeby położyć rękę na ramieniu wyższego mężczyzny. – Jeśli jego droga siostra Gemma nadal przebywa w Cheshire, moglibyśmy zdobyć kolejną ładną dziewczynę… Ale wiesz co, Jack? Cielesne kary to twoja broszka. Po zakończeniu wizyty wykorzystaj noc na ukaranie go w najodpowiedniejszy sposób.
Pan Jack wyszczerzył zęby w zadowoleniu. A kiedy ponownie rozległ się dźwięk świadczący o tym, że Harry się zmoczył, Cowell odwzajemnił uśmiech.
~*~
Nie mogąc spać, Louis godzinami szwendał się po nocnych ulicach Primrose Hill, wypalając papierosa za papierosem w próbie stłumienia paniki, która pulsowała w jego żyłach. Szedł tak długo, aż jego nogi zaczęły boleć, a buty otarły do krwi pięty. Zaszedł do całodobowego sklepu monopolowego po butelkę whisky, żeby upić się po powrocie do domu. Wrócił po swoich własnych śladach, pociągając z butelki, a kiedy zatrzymał się przed drzwiami w poszukiwaniu klucza, otworzyły się zanim dotknął klamki.
Zachwiał się, cofając o krok, patrząc ze zdziwieniem na ramę drzwi. Farba była odrapana, drewno popękane… tak jakby ktoś je wyrwał lub wyważył kopnięciem. Myśląc szybko, Louis wylał resztę alkoholu i ostrożnie zakradł się do środka, podnosząc pustą butelkę nad głowę, gotowy użyć jej jako broni.
Korytarz ginął w ciemnościach, ale ze szczeliny w drzwiach do salonu sączyło się światło wraz z dymem papierosowym. Stąpając w tamtym kierunku, Louis powoli otworzył drzwi.
- Ach, Louis! Zastanawialiśmy się, kiedy wrócisz! – Simon Cowell rozsiadł się na fotelu stojącym frontem do drzwi, w palcach trzymał tlącego się papierosa. Uśmiechał się lekko. Obok stał ten przypominający wampira dozorca Jack. Po ich prawej, na sofie, leżała skulona postać z rękami skutymi na plecach i z kapturem szarej bluzy zaciągniętym na głowę, tak że nie dało się dostrzec twarzy. – Masz piękny dom… a może należy do twojego ojca? – Mężczyzna upuścił papierosa na podłogę, gasząc go podeszwą buta na dywanie. Potem sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wyjął spluwę i wycelował nią w pierś Louisa. – A teraz odłóż butelkę i dołącz do nas. Musimy porozmawiać.
- O czym? -  Louis ostrożnie odstawił butelkę, nie chcąc pokazać po sobie strachu.
- O nim. - Pan Cowell powstał i podszedł do zwiniętej na kanapie osoby, która wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Zerwał szary kaptur, a Louis cofnął się, zszokowany, na widok znajomej twarzy.
- Harry – sapnął z przerażeniem.
Jasnym było, że Harry został dotkliwie pobity. Ciemnofioletowe sińce pokrywały jego spuchnięte policzki. Wokół dziurek w nosie i przy głębokiej, rozwartej ranie na skroni miał zaschniętą krew. Spośród podbitych oczu tylko jedno było otwarte. Dolną połowę twarzy zakrywał dziwny knebel wykonany z czarnej skóry, zawiązany ciasno za głową. Szyję Harry’ego okalała gruba, czarna skórzana obroża, do której przymocowany został łańcuch, teraz zwisający od frontu i boku chłopaka.
Harry wykonał ruch i Louis zauważył, że kajdanki, którymi spętano mu ręce za plecami, zacisnęły się na tyle mocno, że metal przeciął delikatną skórę na przegubach i krew zaczęła ściekać po palcach na sofę.
- Ummm! – rozbrzmiało stłumione błaganie o pomoc. Po policzku Louisa spłynęła pojedyncza łza. Rzucił się do Harry’ego, żeby mu pomóc, ale został zablokowany przez Cowella, który ponownie wycelował w niego z pistoletu.
- Nawet o tym nie myśl. – Usiadł na sofie, owijając sobie łańcuch wokół pięści i pociągając Harry’ego do przodu. Zignorował zdławione pojękiwania i przyłożył lufę pistoletu do jego głowy. – Widzisz tę dziwkę? Należy do mnie. Jest moją własnością, tak jak wiele innych podobnych do niego. Jestem człowiekiem interesu i zbudowałem prosperującą firmę od zera, która obecnie warta jest miliony. Dzisiaj zagroziłeś mojej firmie… Usiądź. – Pistoletem wskazał Louisowi miejsce, a ten powoli opuścił się na fotel, niezdolny do oderwania wzroku od Harry’ego, który kulił się przed mężczyzną, drżąc z przerażenia. – Relacja między sutenerem a jego dziwkami jest skomplikowana. Owszem, zatrudniam Harry’ego, to prawda… ale nie tylko. Jestem jego właścicielem i strażnikiem… Posiadam całkowitą kontrolę nad jego życiem. To ja decyduję kiedy je, kiedy śpi, kiedy i jak zostaje ukarany, kiedy pracuje, z kim się pieprzy… i ostatecznie kiedy umrze. Dla moich dziwek jestem w zasadzie bogiem.
- Porwałeś go! – Louis skrzywił się. – Nie masz nad nim żadnej władzy!
- Moja obroża wokół jego szyi mówi co innego – uśmiechnął się Cowell w odpowiedzi. – A teraz tak, słyszałem, że w stosunku do naszego Brudnego Harry’ego zacząłeś… jakby to ująć? Zacząłeś żywić ciepłe uczucia. Dlatego mam dla ciebie propozycję. Nie kłap językiem o mojej firmie i trzymaj się z daleka od policji, a ja nie strzelę w jego śliczną główkę.
- Nie… nie zrobiłbyś tego. Nikt nie zarabia dla ciebie tyle, co on. – Louis przełknął, czując suchość w gardle.
Pan Cowell wzruszył ramionami.
- Dziwki są jednorazowe, każdą da się zastąpić. Będę cię miał na oku. Tak długo, jak będziesz się pilnował, Harry zachowa życie… Po jakimś czasie może nawet pozwolę ci go znowu użyć, oczywiście na terenie Klatki. Ale jeśli wywiniesz jakiś numer… - Przeładował broń, czego odgłos zabrzmiał przerażająco  w panującej ciszy. Potem przyłożył pistolet do skroni Harry’ego. – Paff! – Obaj Louis i Harry drgnęli. – Jack, weźmiesz go ode mnie?
- Tak, Sir. – Jack przemaszerował przez pokój, żeby wziąć od Cowella łańcuch, gdy tamten wstawał, zmuszając Harry’ego na poderwania się na nogi. Na oczach Louisa, Jack pstryknął palcami. – Na kolana, niewolniku!
Harry natychmiast uklęknął, spuszczając głowę i wzrok na ziemię, gdy obaj mężczyźni górowali nad nim. Widok ten był wielce niepokojący i łamiący serce. Cowell uchwycił wzrok Louisa.
 - Jego życie znajduje się w twoich rękach, Louisie, to duża odpowiedzialność. Więc jaka jest twoja decyzja?
Harry, JEGO Harry, trząsł się, wykrwawiając, w bólu, zakuty w łańcuchy… W jego głowę wycelowany był pistolet. Louis miał ochotę załkać, błagać ich o przestanie i zostawienie go w spokoju… ale musiał trzymać fason. Przełknął ślinę.
- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
- Nie jesteś na pozycji, na której można o cokolwiek prosić. – Mimo to Cowell słuchał.
- Żądam regularnych wiadomości, połączeń telefonicznych, zdjęć… Wszystkiego, co będzie świadczyło, że Harry wciąż żyje. Gdy tylko przestaną przychodzić, idę na policję i powiadomię media. Powiem o wszystkim.
Ku jemu zaskoczeniu, starszy mężczyzna skinął głową.
- Dobrze.
- Chcę też chwili na osobności. Teraz. Żeby się pożegnać.
Przez chwilę Cowell wyglądał, jakby miał odmówić, w końcu jednak pokiwał na zgodę.
- Jack?
Jack wcisnął Louisowi łańcuch do ręki, a potem opuścili pokój. Louis odprowadził ich wzrokiem, po czym opadł na kolana obok Harry’ego, gorączkowo próbując wyjąć z jego ust knebel.
- Ugh, jak się zdejmuje to chujostwo?! – odkrył malutką złotą kłódkę, która uniemożliwiała zdjęcie uprzęży. – Cholera, co za gnoje bez serca! Och Harry. – Ujął w dłonie jego posiniaczoną twarz, ocierając łzy kciukami, a potem wziął go w objęcia i przytulił, gdy niemy szloch wstrząsnął ciałem chłopaka. – Och Harry, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, wyciągnę cię z tego! Obiecuję, że to zrobię! Jeszcze nie wiem jak, ale pomogę ci!
- Dobra, starczy tego. – Głos Cowella. Niespodziewanie Pan Jack pojawił się za nim, sięgając po Harry’ego, aby wyrwać go z objęć Louisa.
- Nie! Nie! – Ale był zbyt silny. Louis usiadł na piętach, patrząc z przerażaniem, jak opuszczają pokój, ciągnąc Harry’ego za sobą jak psa na smyczy. Kiedy dotarli do drzwi, Harry obrócił głowę i rzucił mu najbardziej wykręcające wnętrzności spojrzenie pełne czystej, bezradnej desperacji… Potem zniknął, wracając do swojego więzienia i niewolnictwa.
Zostawiony samemu sobie Louis padł na czworaka, z trudem łapiąc powietrze, jakby tonął. Przypomniał sobie o tamtej kobiecie z policji, której wizytówkę wciąż miał w kieszeni, a potem pomyślał o siniakach na twarzy Harry’ego i skórzanej obroży… Jak chłopak drżał z pistoletem przystawionym do głowy. Słowa Cowella odbiły się echem w jego pamięci: Dziwki są jednorazowe, każdą da się zastąpić.
Nie miał pojęcia, co zrobić.
8 notes · View notes
aurora--sky · 7 months
Text
Kompletna (?) lista tłumaczeń do The Sims 4 📝
Cześć. Ostatnio dostaję wiele próśb o tłumaczenie modyfikacji, które już mają swoje tłumaczenia. W takich sytuacjach, ja jak i druga osoba zakładamy, że mod nie jest przez nikogo przetłumaczony.
Stworzyłam więc listę wszystkich tłumaczy (o których wiem) wraz z modami, które przetłumaczyli. Na liście znajdują się aktualnie @livi-sims-pl, @daisy1728, @nenusia, @aarathiel, @iskierkaaa-pl, @krzydek i ja. Nie mogłam znaleźć listy Astercholika.
Jeśli znasz jakąś osobę, która tłumaczy mody (lub sam(a) nią jesteś), a ja o niej nie wiem/o niej zapomniałam, skontaktuj się ze mną tutaj, a ja dodam jej tłumaczenia do listy.
Jeśli jesteś tłumaczem i nie chcesz, aby "twoje" mody były na tej liście, napisz do mnie, a ja je usunę.
Nie wiem jak często będę aktualizować tę listę, pewnie nie za często, ale myślę, że lista w tej postaci już dużo pomaga. Nie trzeba szukać po kilku listach na kilku różnych stronach (oczywiście, zakładając, że zna się wszystkich tłumaczy modów ts4), aby dowiedzieć się, czy jest już tłumaczenie.
Dzięki tej liście wiadomo, kto przetłumaczył, jakiego moda i może pomóc tłumaczom nie dublować tłumaczenia.
Proszę, przed zapytaniem mnie o tłumaczenie jakiegoś moda, najpierw sprawdzić tę listę - czy mod już został przetłumaczony. Listę można sobie dodać do zakładek. Ja dodam też link do niej w moim przypiętym poście.
LISTA:
12 notes · View notes
monster-tree · 5 months
Text
猫とブランケット、寄り添い巡り逢う産声 by deadman, kanji & translation [ENG & PL ]
Kanji
ありふれた「愛してる」 疑いもなく容易く言葉繋ぐんだね 押し切る威圧な「愛してる」 暴力の日々に優しさが 孤独をまとわせる
oh no.
飛び立つ空も自由じゃない 楽になれるとは確証がなく 確かめようがない 素通りの足音が絡む 蹲る猫を拾い上げ駆け出す どうか生きて
fake out. pretending to love story full of lies pretend to love...to love...
ボロボロね 眩しい世界に生きられるのは 君が此処に居る 独りにはしない側にいる 酷い 世界にそれでも 価値があるって 思える様にきっと生まれたんだね
oh fake out. pretending to love story full of lies pretending to love story fake out. pretending to love story full of lies pretend to ... oh fake out.
pretending to love story full of lies pretend to love...to love...
ボロボロね 眩しい世界に生きられるのは 君が此処に居る 独りにはしない側にいる 酷い 世界にそれでも 価値があるって 思える様にきっと生まれたんだね
oh
Translation [ENG] - A Cat and Blanket, the first cry of a fortuitous meeting and nestling up
The common “I love you” These words undoubtedly link together easily The forceful, coercing "I love you" Tenderness within daily violence Clads me in solitude
oh no.
Flying away to the sky brings no freedom It's unclear whether getting accustomed to it will be easy It's not sure The noise of passing footsteps entangle As I am picking up the cowering cat and running off Please, keep on living
fake out. pretending to love story full of lies pretend to love...to love...
It's draining Living in a radiant world, right? For you are here I won’t leave your side Even if the world is cruel Remaining here is worthwhile Since certainly, here we were born
oh
fake out. pretending to love story full of lies pretending to love story fake out. pretending to love story full of lies pretend to ... oh fake out.
pretending to love story full of lies pretend to love...to love...
It's draining Living in a radiant world, right? For you are here I won’t leave your side Even if the world is cruel Remaining here is worthwhile Since certainly, here we were born
oh
Tłumaczenie [PL] - Kot i Koc, pierwszy krzyk przypadkowego spotkania i utulenie
Zwyczajne "kocham cię" Słowa, które bezsprzecznie łatwo łączą się razem Natarczywe, przymusowe "kocham cię" Czułość w codziennej przemocy Odziewa mnie w samotność
O nie.
Ulatywanie do nieba nie przynosi wolności Nie powiedziane jest, że przyzwyczajenie się do tego będzie łatwe Nie jest to pewne Dźwięki przemijających kroków plączą się Podczas gdy podnoszę skulonego kota i uciekam Proszę, żyj
Sfałszowana Udawana miłosna historia Pełne kłamst udając Miłość... Kochać...
Wyczerpujące jest Życie w tym promiennym świecie, prawda? Ponieważ tu jesteś Nie opuszczę twego boku Nawet jeśli świat jest bezlitosny Warto jest w nim być Gdyż niewątpliwie, to tu się urodziliśmy
Oh
Sfałszowana. Udawana miłosna historia Pełne kłamstw udając miłość Historia Sfałszowana Udawana miłosna historia, pełne kłamstw udając... Oh Sfałszowana.
Udawana miłosna historia Pełne kłamst udając Miłość... Kochać...
Wyczerpujące jest Życie w tym promiennym świecie, prawda? Ponieważ tu jesteś Nie opuszczę twego boku Nawet jeśli świat jest bezlitosny Warto jest w nim być Gdyż niewątpliwie, to tu się urodziliśmy
Oh
8 notes · View notes
dhr-ao3 · 10 days
Text
[T] The Eagle's Nest [PL]
[T] The Eagle's Nest [PL] https://ift.tt/OjM1ytx by loath89 Wojna została wygrana. Powrót na ósmy rok do Hogwartu, żeby zakończyć naukę, nie zapowiadał się łatwy dla Hermiony. Jednak w prawdziwą panikę wpadła, gdy dyrektor McGonagall nakazała ponowny udział uczniów wszystkich klas w Ceremonii Przydziału, żeby pogłębić relacje pomiędzy domami. Ale kiedy Tiara Przydziału wyśle Hermionę do Ravenclawu razem z Draco - i bez Harry'ego i Rona - jak sobie z tym poradzi? Autor: HeartOfAspen Pozwolenie na tłumaczenie: oficjalne pozwolenie na koncie autora.   //Nie czytałam całości! Tłumaczę i czytam jednocześnie, więc w zasadzie poznaję historię razem ze wszystkimi 🥰 Jest naprawdę urocza! Do tego dobrze napisana. Mam nadzieję, że tłumaczeniem nie zepsuję jej jakości ;) W razie literówek czy innych merytorycznych uwag - jestem otwarta na sugestie (nie mam bety, która mogłaby sprawdzić to po mnie ;) ). Miłej zabawy! 💚 Words: 50595, Chapters: 18/71, Language: Polski Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling Rating: Mature Warnings: Creator Chose Not To Use Archive Warnings Categories: F/M Characters: Hermione Granger, Draco Malfoy, Theodore Nott, Harry Potter, Ginny Weasley, Ron Weasley Relationships: Hermione Granger/Draco Malfoy Additional Tags: Harry Potter Epilogue What Epilogue | EWE, Alternate Universe - Canon Divergence, Ravenclaw Hermione Granger, Ravenclaw Draco Malfoy, Mentions of Suicide, Magic Makes Mischief, Eating Disorders via AO3 works tagged 'Hermione Granger/Draco Malfoy' https://ift.tt/d3ept9N April 18, 2024 at 06:42PM
3 notes · View notes
ayla88 · 4 months
Text
TS4 PL welfare mod: simmerlink V2 by PLZSAYSIKE
Polskie tłumaczenie modyfikacji od PLZSAYSIKE
Modyfikacja: welfare mod: simmerlink V2
Modyfikacja dodaje 4 nowe kariery (bez awansów):
Emerytura (500 § tygodniowo) - tylko dla seniorów
Zasiłek dla bezrobotnych (400 § tygodniowo) - dla młodych dorosłych i dorosłych
Renta inwalidzka (500 § tygodniowo) - dla nastolatków, młodych dorosłych i dorosłych
Dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka (500 § tygodniowo) - dla nastolatków, młodych dorosłych i dorosłych
Każda kariera zaczyna się 100 dniami urlopu. Aby otrzymać pełną kwotę świadczenia należy wziąć dzień wolny przed godziną 8:00 w poniedziałek. Kliknij telefon -> Praca -> Otrzymaj nazwa świadczenia. Wejście do króliczej nory powoduje, że tracisz pieniądze za każdą minutę spóźnienia.
Tłumaczenie: Patreon | SFS | MediaFire
Tłumaczenie musi znajdować się w tym samym folderze co oryginalna modyfikacja.
Ostatnia zmiana tłumaczenia: 06.03.2024
Kupisz mi kawę?
4 notes · View notes
daisy1728 · 7 months
Text
Tumblr media
Passionate Gifts by UTOPYA_CC
Polish translation only
Tłumaczenie w języku polskim moda do  TS4 od UTOPYA_CC. Mod dodaje możliwość dawania luksusowych i romantycznych prezentów ukochanym Simom.
Wymagania: XML Injector by Scumbumbo/Triplis
Link do modyfikacji: https://www.patreon.com/posts/89326408
Strona do pobrania PL: https://simfileshare.net/filedetails/4207570/
Pamiętajcie proszę, że tłumaczenie musi się znajdować w tym samym folderze co mod oryginalny.
10 notes · View notes
yolandasims4 · 2 months
Text
Tłumaczenie Animal Shelter Career oraz Animal Shelter Lot Traits
Polskie tłumaczenie do modów od KiaraSims4Mods: 💠 Animal Shelter Career (kariera) 💠 Animal Shelter Lot Traits (cecha parceli) Czyli kariera na pełen etat w Schronisku i cecha "Schronisko" dla parceli. Przetłumaczyłam te dwa mody i wrzucam je tutaj razem, bo mod na karierę wymaga moda na cechę parceli. Ważne! -> cecha parceli musi być dodana na parceli, na której mieszka sim podejmujący karierę! Inaczej nie będzie miał widocznych wszystkich interakcji w rozmowach i nie będzie mógł awansować na szczeblach kariery. Bardzo się cieszę, że mogę się tym tłumaczeniem podzielić. Jeśli znajdziecie jakieś nieprawidłowiści, to proszę o znak!
Tumblr media
Kariera zaczyna się od wolontariatu!
Pozwoliłam sobie trochę zmodyfikować dwa etapy ścieżki kariery, aby były bardziej rzeczywiste jesli chodzi o polskie realia i język polski :) Dlatego "New Recruit" to po prostu "Opiekun Zwierząt", a "Shelter Assistant", to "Asystent Terenowy Schroniska" (bo tak sugerował opis obowiązków). Mam nadzieję, że Wam się polska wersja spodoba!
Tumblr media Tumblr media
📥Tłumaczenia są do pobrania z GoogleDrive: 💠 Animal Shelter Career Tłumaczenie PL 💠 Animal Shelter Lot Trait Tłumaczenie PL
⚠ To są tylko tłumaczenia! Do ich działania potrzebujesz modów, do których linki umieszczam poniżej. Pobierz je i umieść w tym samym folderze/podfolderze.
📥Mody są do pobrania od twórcy KiaraSims4Mods: 💠 Animal Shelter Career (czytajcie opis wymagań!) 💠 Animal Shelter Lot Traits
2 notes · View notes
holytwst · 2 months
Text
Tumblr media
Prolog ~ 20
Tumblr media
Początek Odroczony!
[KORYTARZ]
Deuce: Uff... Udało nam się uniknąć wyrzucenia. O mały włos!
Ace: Tak, było blisko!
Grim: Tra la la la la!
Grim: Jestem uczniem Night Raven College! 
Grim: Wkrótce będę najlepszym magiem na kampusie. Na pewno poczujecie potężną konkurencję z mojej strony, mam rację chłopaki?!
Ace: Wielkie słowa jak na futrzaka, który jest tylko w połowie uczniem. Mimo wszystko Yuu... No cóż, gratulacje.
Deuce: Myślę, że możemy się nazwać kumplami ze szkoły. Grim, Yuu.
Przyjemność po mojej stronie!
Ace: Dobra, serio, czy możemy przestać z tego typu gadkami?
Deuce: Heh. Teraz będziemy się widywać cały czas. Zobaczymy, czy to będzie taka przyjemność.
Deuce: Szczególnie ciebie, Ace, bo jesteśmy w tym samym akademiku. Heartslabyul.
Ace: O tak, już nie mogę się doczekać widoku twojej zarozumiałej gęby każdego ranka.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...
Deuce: Trzeźwość umysłu z jaką stanąłeś do walki z tym potworem, nie posiadając odrobiny magii, pokazała ile masz w sobie determinacji. 
Deuce: Z taką pewnością siebie na pewno sobie poradzisz. Nawet w tej szkole.
Ace: Wiesz, że mówisz jak dresiarz?
Deuce: Hę?! N-naprawdę? Myślę, że mówię zwyczajnie.
Ace: Jak tam chcesz. Wróćmy teraz do akademika. 
Ace: Po prawie wyleceniu, ostatnią rzeczą, której teraz potrzebujemy, to wrócenie za późno i złamanie kolejnych zasad.
Deuce: Jesteśmy z akademika Heartslabyul, tak swoją drogą. A w jakim akademiku mieszkacie?
Grim: Akademik, w którym mieszkamy, jest opuszczony od lat…
Grim: Zaczęliśmy go nazywać “Ramshackle”. Ten stary chlew jest też pełen duchów. Eeech.
Ace: Hej, ciesz się z tego co masz. 
Ace: Wolałbym mieć do czynienia z duchami niż musieć widzieć zarozumiałą gębę tego gościa każdego dnia.
Deuce: I tak jest lepszy niż twój krzywy i leniwy uśmiech.
Ace: Ok. Możesz płakać ile chcesz.. Nie zapomnę, jak prawie się poryczałeś, gdy miałeś wylecieć. Do zobaczenia później, Yuu.
Oh, um-
Grim: Jeju, ci dwaj są dla siebie stworzeni. Może to taki rodzaj przyjaźni, który opiera się na kłótniach?
Grim: Tak czy inaczej, Yuu, wracajmy do akademika!
Wygląda na to, że ci dwaj są dla siebie stworzeni.
Grim: No już, Yuu, wracajmy do akademika!
Grim: Jutro, gdy się obudzimy, nie będziemy już konserwatorami.
Grim: Nareszcie…nareszcie!
Grim: Moje wspaniałe życie jako pełnoprawny uczeń Night Raven College właśnie się zaczyna!
Tumblr media
𐃘 [Księga 1]
𐃘 [Rozdział 1-1]
Tumblr media
2 notes · View notes
nenusia · 1 year
Text
PL tłumaczenie Royal Gigs Carrer (Royal Family Career) by KiaraSims4Mods
Tumblr media
Dodaje karierę rodziny królewskiej. Jest to kariera freelancera i trzeba wybrać zawód rodzina królewska.
Tłumaczenie trzeba wrzucić do tego samego folderu co modyfikacja. Nie zmieniaj nazw modu ani tłumaczenia.
Jest to tłumaczenie, które wróciło do Astercholika.
DO POBRANIA U ASTERCHOLIKA -> KLIK
13 notes · View notes