Tumgik
#zaburzenia integracji sensorycznej
pisarkanaspektrum · 3 months
Text
Smak wody
Tumblr media
Od lat piję wodę z kranu, albo przefiltrowaną, albo przegotowaną. W związku z tym przyzwyczaiłam się do jej „pustego” smaku i większość wód butelkowanych jest dla mnie paskudna, bo „smakuje czymś więcej”. Pewnie dlatego, że mają jakieś dodatkowe minerały, czy coś takiego. Przyznam, że się nie znam.
Ostatnio jednak na moim osiedlu były dwie awarie wody i musiałam pójść do sklepu po coś awaryjnego. Padło na Mazowszankę, ponieważ była najtańsza, a założyłam, że nie będzie mi smakować tak samo jak jakieś droższe Żywce czy Cisowianki.
I co? I TA WODA MI AUTENTYCZNIE SMAKUJE. Choć wcale nie jest jak kranówa, jest inna! Ale dobrze mi się ją piło. Jestem zaszokowana, to jest dla mnie naprawdę dziwne doświadczenie sensoryczne XD
Ale i tak nie planuję jej kupować, bo raz, że nie mam siły nosić ciągle butelek ze sklepu, a po drugie, liczba generowanego tak plastiku mnie przeraża. Picie kranówy jest jednak troszkę ekologiczniejsze i dużo łatwiejsze (przynajmniej do kolejnej awarii… może już starczy? Teraz pora na inne osiedle, dziękuję).
0 notes
kostucha00 · 1 year
Text
17 kwietnia 2023, Poniedziałek
Zjedzone: 1670 kcal (🙉🎉)
Spalone: 160 kcal
Bilans: 1510 kcal
Przespane: 5 h
Nowy rekord! Pierwszy raz chyba powyżej podstawowego zapotrzebowania. Muszę się też pochwalić, że pierwszy raz od nie pamiętam jak dawna zamówiłam sobie w McDonaldzie coś innego niż czarną kawę. Godzinny postój we Wrocławiu to nie czas na szybkie zwiedzanie tylko obiad w fast foodzie na dworcu. Te spalone kalorie to chyba jedynie z latania z walizką po schodach z jednego peronu na drugi. Nie ćwiczyłam już dzisiaj, bo jestem zmęczona od siedzenia przez dziewięć godzin na poliestrowym pluszu. Czasami mam ochotę wziąć ze sobą do pociągu jakiś cienki kocyk z chodzącego materiału żeby nie musieć siedzieć na tym badziewiu. Niestety powstrzymuje mnie strach przed wyglądaniem jak debil, choć staram się nad tym pracować. Nad strachem, znaczy się. Z tym, że wyglądam jak debil już się pogodziłam.
Temat trochę z dupy, ale znowu pojawiła się kwestia wyboru studiów, z którą byłam przekonana, że już się uporałam. No cóż, jednak nie. Wujek Artuś skonfrontował mnie z rzeczywistością; za parę lat biblioteki pójdą śladem bezobsługowych Żabek, za recenzję gazety biorą 70 zł, pisarze nie są zbyt potrzebni bo ludzie po prostu nie czytają (z tym to w ogóle miałam głupi pomysł, skoro wszystkie moje wypociny i soki ze śmieci ładuję do szuflady). Odżył pomysł Akademii Muzycznej i padło nawet hasło "znajomości", które stanowi filar muzycznego świata. Także ten. Żeby mi się tylko chciało w to ładować...
3 notes · View notes
dietetary · 1 year
Note
Hej!
Czy zaburzenia odżywiania można pomylić z autyzmem? Mam na myśli, w autyzmie częste są zaburzenia integracji sensorycznej, które powodują wybiórczość żywieniową ze względu np. na kolor, albo zjedzenie czegoś o określonej konsystencji skutkuje wymiotami. I czy to może być uznane np. za ortoreksję albo bulimię? Chodzi mi o to, czy można mieć jednocześnie autyzm i zaburzenia odżywiania, czy zaburzenia odżywiania po prostu współwystępują z autyzmem i mogą być częścią spektrum
Nie da się pomylić zaburzeń odżywiania z autyzmem. Podobnie zaburzenia odżywiania oraz autyzm nie współwystępują - są to dwie osobne, stojące obok siebie rzeczy, nieprzenikające się. Nietypowe zachowania żywieniowe nie są oznaką zaburzeń (np. bulimia, anoreksja), tylko czerwoną syreną alarmową, która krzyczy, by jak najszybciej zdiagnozować dziecko pod kątem autyzmu, zespołu Aspergera i innych jego pochodnych. I mówimy tutaj o zachowaniach takich jak:
- wybiórcze wybieranie produktów (u dzieci z autyzmem najczęściej jedynymi pozycjami w menu są produkty zbożowe oraz nuggetsy i tak w kółko),
- nadwrażliwość względem tekstury, koloru, zapachu i konsystencji potraw (i unikanie np. kremowych a'la budyń i inne),
- chomikowanie jedzenia w ustach bez połykania,
- jedzenie wyłącznie jednego rodzaju żywności,
- inne nietypowe zachowania jak jedzenie pieprzu łyżkami.
Dzieci z autyzmem również nie tolerują pokarmów wymagających dłuższego żucia jak np. surowe warzywa i owoce. Dodatkowo często są przypadki jedzące kredki, mydło, papier, brud i ciastolinę.
Diabeł tkwi w szczegółach i różnica między zaburzeniami odżywiania a nietypowymi zachowaniami żywieniowymi w autyzmie jest taka: przy wspomnianej anoreksji bądź bulimii występują głodówki, monodiety i diety niskokaloryczne, zachowania kompensacyjne (aktywność fizyczna ponad Twoje siły, prowokowanie biegunek i wymitów - tu podkreślam, CELOWO) oraz napady objadania się. Natomiast dziecko z autyzmem NIE OGRANICZA ILOŚCI SPOŻYWANYCH KALORII, nie ma na celu chudnąć i brak mu obsesji na punkcie sylwetki. Dziecko z autyzmem przez otoczenie jest postrzegane jako NIEJADEK - może zjeść dużo, ale np. samych nuggetsów albo same frytki bądź makaron bez niczego (wspomniane wyżej wybiórcze jedzenie). Wynika to ze specyfiki choroby dziecka, jaką jest nienawiść do wszelkich zmian w dziennej rutynie autystyków.
Mam nadzieję, że pomogłam zobaczyć różnicę :)
Także podsumowując, dziecko z autyzmem nie narzuca sobie restrykcji, jest typem niejadka z bardzo dziwacznymi preferencjami.
12 notes · View notes
betulaforte · 3 months
Text
Integracja sensoryczna: Kluczowa rola w rozwoju człowieka
Integracja sensoryczna to proces, który odgrywa kluczową rolę w codziennym funkcjonowaniu człowieka. Jest to zdolność mózgu do skutecznego przetwarzania informacji sensorycznych pochodzących z różnych zmysłów i integrowania ich w jednolitą percepcję świata. Rozwój i sprawność tego procesu są niezwykle istotne dla naszego codziennego życia, edukacji, pracy oraz relacji społecznych.
Tumblr media
Definicja i podstawy teoretyczne:
Teoria integracji sensorycznej została wprowadzona przez dr. Jean Ayres, fizjoterapeutkę, która zauważyła, że niektóre dzieci mają trudności w przetwarzaniu bodźców sensorycznych, co wpływa na ich zdolność do nauki i funkcjonowania w otoczeniu. Integracja sensoryczna obejmuje zmysły proprioceptywne, takie jak umiejętność rozpoznawania pozycji ciała w przestrzeni, zmysły równowagi, dotyku, wzroku, słuchu i smaku.
Rola integracji sensorycznej w rozwoju dziecka:
Równowaga emocjonalna: Poprzez skuteczne przetwarzanie bodźców sensorycznych, dzieci rozwijają umiejętność regulacji emocji. Integracja sensoryczna pomaga w radzeniu sobie z sytuacjami stresowymi i utrzymaniu równowagi emocjonalnej.
Rozwój umiejętności społecznych: Dzieci uczą się czytać sygnały społeczne poprzez zmysły, takie jak wzrok, słuch i dotyk. Integracja sensoryczna umożliwia skuteczne uczestnictwo w interakcjach społecznych, co jest kluczowe dla zdrowego rozwoju relacji z rówieśnikami i dorosłymi.
Umiejętność koncentracji i nauki: Poprawiona integracja sensoryczna przekłada się na lepszą koncentrację i zdolność do nauki. Dzieci, które skutecznie przetwarzają bodźce sensoryczne, są bardziej gotowe do angażowania się w procesy poznawcze, takie jak czytanie, pisanie czy rozwiązywanie problemów.
Rozwój motoryki: Integracja sensoryczna jest kluczowa dla rozwijania umiejętności motorycznych, zarówno grubo- jak i drobnoruchowych. Dzieci, które mają dobrze rozwiniętą integrację sensoryczną, łatwiej radzą sobie z wykonywaniem precyzyjnych ruchów, jak np. pisanie czy rysowanie.
Wyzwania związane z zaburzeniami integracji sensorycznej:
Zaburzenia autystyczne: Dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej często wykazują pewne cechy podobne do objawów autyzmu, co utrudnia diagnozę i właściwe podejście terapeutyczne.
Trudności w nauce: Nieprawidłowości w integracji sensorycznej mogą prowadzić do trudności w nauce, zwłaszcza w przypadku czytania, pisania czy rozumienia matematyki.
Problemy w zachowaniu: Dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej mogą często wykazywać trudności w regulacji zachowania, co wpływa na relacje z otoczeniem i rówieśnikami.
Znaczenie terapii integracji sensorycznej:
Terapia integracji sensorycznej, rozwinięta przez dr. Jean Ayres, stała się skuteczną formą interwencji dla osób z zaburzeniami integracji sensorycznej. Poprzez specjalnie dostosowane ćwiczenia i terapie, pomaga się jednostkom w poprawie przetwarzania bodźców sensorycznych, co wpływa na ich funkcjonowanie w codziennym życiu.
Podsumowanie:
Integracja sensoryczna to kluczowy aspekt rozwoju człowieka, zarówno w okresie dzieciństwa, jak i w życiu dorosłym. Poprawa tej zdolności przekłada się na lepsze funkcjonowanie emocjonalne, społeczne i poznawcze. Wyzwania związane z zaburzeniami integracji sensorycznej podkreślają potrzebę świadomości społecznej oraz dostępności profesjonalnej pomocy dla osób borykających się z tymi problemami. Terapia integracji sensorycznej staje się niezwykle istotnym narzędziem wspierającym rozwój jednostek z zaburzeniami sensorycznymi, a zrozumienie jej roli może przyczynić się do poprawy jakości życia wielu osób.
0 notes
dopetaleobject · 1 year
Text
Wiosenne wyklejanie kropek
6 wiosennych szablonów do wyklejania kropek z plasteliny MotylPobierz PtakPobierz ŻabaPobierz BiedronkaPobierz GąsienicaPobierz TulipanyPobierz źródło: actividadeseducainfantil.com, freepik.com i inni Zaburzenia integracji sensorycznej SI – ćwiczenia zabawy scenariusze zajęć Kolorowe wyklejanie kropek z plasteliny – zestaw 23 kreatywnych szablonów dla dzieci –…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
wiadomosciprasowe · 5 years
Text
Integracja sensoryczna - jak wykorzystać zmysły do maksimum?
Na dzisiaj https://www.ziolowe.pl/integracja-sensoryczna-jak-wykorzystac-zmysly-do-maksimum/
Integracja sensoryczna - jak wykorzystać zmysły do maksimum?
Tumblr media
Jak sprawdzić, czy twoje dziecko ma zaburzenia integracji sensorycznej? Wystarczy, że trochę poobserwujesz jego zachowanie, a w kolejnym kroku, jeśli coś cię zaniepokoi zapiszesz na diagnozę u specjalisty.
#Aktualności, #LIFESTYLE, #Zdrowie
0 notes
podsumowania5015 · 2 years
Text
Jak Wywiera Dieta Na Samopoczucie I Moc W Zimowe Dni
ATOS spełnia swoją rolę do szóstego miesiąca bycia, a w następnym okresie zwiększający się mózg powinien być nowe, dojrzalsze schematy ruchowe, w obecnym wyjątkowo proces wygaszania tego odruchu. Z wszelką pewnością ułatwia wygaszenie odruchu tonicznego błędnikowego i tworzy pomost z poziomem raczkowania dziecka. Pozycje wyjściowe do ćwiczeń, które dziecko musi zrozumieć i wprowadzać, powinny stanowić stosowane dla odruchów kontroli położenia głowy, oczywiście jak w odruchach ustalenia wzrokowego i zdecydowania błędnikowego głowy. Brak ochron i zaburzenia pracy oczu oraz dysfunkcje pola widzenia są jednoczesne z brakiem kontroli ruchu głowy, który stanowi odpowiedni do aktywności TOB ograniczającej funkcję układu przedsionkowego, tj. stany równowagi, koordynacji wzrokowo-ruchowej, kontrolowanej przez ten jeden obszar mózgu - łuk przedsionkowo-oczny. Treści reguły są zadaniami wychowania fizycznego w szkole i dodaniem nieinstytucjonalnego wzrostu i nauczenia fizycznego małego dziecka, w który należy wpisać proces integracji sensorycznej i programy ruchowe wygaszające aktywność odruchów pierwszych i rozwijanie odruchów posturalnych do funkcji profilaktyki i kompensacji rozwoju ruchowego dziecka.
Główne sposoby ustosunkowania się do świata - system postaw; wtedy i powody zadania i zasady oceny siebie także drugich aspektów rzeczywistości. Nie wolno też wejść do trudnych zajęć ze trudnymi zasadami zabaw i regułami gier, gdy dziecko nie utrwali sobie znajomości stron ciała i stylów ruchów, gdyż będą zatem dzieła bezowocne. Zaniedbania w kształceniu dziecka już z najwcześniejszego czasu jego występowania mogą dotyczyć ograniczenia dostępu działania czynników sensorycznych, aż do skrajnej postaci deprywacji sensorycznej, co destrukturyzuje i zmniejsza tkankę nerwową kory mózgowej, doprowadzając do osłabień i niesprawności rozwoju . Współpracuje z agencjami medycznymi, prowadząc terapię logopedyczną dla kobiet starych po hospitalizacji. Czyli że DLC jest szeroko dyskutowana, a o kamerze Arca-Swiss dużo osób w zespole wie. kartkówka cały układ ćwiczeniń wykonujecie 3 razy. W sezonie życia płodowego ułatwia ruch (kopanie), rozwija napięcie fizyczne i pobudza układ przedsionkowy. Odruch wzmacnia napięcie (priopriocepcja) mięśni i rozwój funkcji przedsionkowo-okoruchowych. Otrzymują się tutaj dwie światowej klasy uczelnie wyższe oraz kilka ośrodków naukowo-badawczych.
Opracowano program dla klasy III, przyjmując, iż istnieje to etap ukształtowanej i możnej motoryczności dziecka oraz okres, w którym powinno ono dokonać pełną dojrzałość procesu integracji sensorycznej. W treści programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w niektórych typach szkół w zapisie dotyczącym planowanych rezultatów wychowania fizycznego dla studenta kończącego sztukę I kupiono między innymi, że powinien on: należeć w działaniach rozwijających kondycja fizyczną, zapoznać się chwytać piłkę, rzucać nią, rozwijać i kozłować, pokonywać przeszkody oryginalne oraz oryginalne, wykonywać ćwiczenia równoważne, pamiętać o to, aby prawidłowo zostawać w ławce a przy stole itd. Zdecydowanie dużo trudne są zadania dla studenta klasy III, który poszukiwanie, rzucanie i kozłowanie powinien umieć łączyć z startem w minigrach, powinien umieć jechać na rowerze, wrotkach i znać i wykonywać zasad unoszenia się na możliwościach. Hołd Bohaterom można złożyć nie ale przed pomnikiem w Borkowie, który stał postawiony w 80. Rocznicę Bitwy nad Wkrą, lecz też zapalając znicze i przynosząc kwiaty na mogiłach poległych w niniejszej okazji żołnierzy: na cmentarzu w Cieksynie także w Nasielsku oraz przed pomnikiem „Bohaterów Wojny 1920 r.” na skwerze.
Tumblr media
Wszystko jest sprawą odpowiedniego rozwiązania i zakupu dobrych książek do szkoły. Wywołuje napięcie mięśni prostowników ciała, jak dziecko przebywa na rękach opiekuna i oczywiście trzymane oraz unoszone w powietrzu wykonuje łuk napięcia ciała w głowę. Oba odruchy kształtują zdolność utrzymania góry i wzroku na temacie obserwacji (oczy otwarte), niezależnie od miejsca ciała, odchylając głowę w drugim kierunku niż ciało, oraz zatrzymania głowy przy oczach zamkniętych (odruch błędnikowy) na tłu wcześniej dokonywanej obserwacji. Ugięcie rąk w reakcji na pochylenie głowy w dół spowoduje skupienie wzroku na bliższym otoczeniu. Brak tego ograniczenia umożliwia niezależne ruchy dłoni oraz nóg niezbędne w okresie pełzania, czworakowania i przekonywania się złożonych ruchów całego ciała . Zależny od ruchów góry i zstępujący do ruchów pozostałych, dystalnych partie ciała trzyma on charakter cefalokaudalny, a kierunek ruchu rozpoczynający się od podstawy ciała na zewnętrz zaliczany jest jako proksimodalny. „Dzięki temu, że pewne sekwencje kroków są powtarzalne wielokrotnie, bardziej dojrzałe schematy ruchowe mogą zmienić reakcję odruchów pierwotnych” . Jeżeli duży odsetek dzieci w wieku poniemowlęcym, przedszkolnym i wczesnoszkolnym wykazuje obecność przetrwałych odruchów tonicznych, to wśród nich w części są te dzieci, które wykazują trudności w formowaniu się .
Jak wspomniano wysoce, w grupy rodzin wychowanie ma charakter intuicyjny, a można w nim przyznać pewne wskaźniki, nagromadzenie których powoduje na danie określonego celu procesu edukacyjnego zaś jego produktów., Jedni oznaczają ten zakres postawami rodzicielskimi, inni metodami i budowami wychowania. Włodarski Z., Hankała A.: Nauczanie i nauczenie jako stymulacja rozwoju człowieka. Wychowanie fizyczne stanowi niezmiernie podstawowym elementem tzw. 18. umożliwianie uczniom wkładu w tzw. Istnieje toż tzw. wyobraźnia kinetyczna, która poprawia się wyłącznie w ramach działań prostych i osiągnięć tego momentu: konstrukcji kategorii przedmiotu i okolic oraz przyczynowości a czasu . Zwano także na integrującą i kluczową rolę układu przedsionkowego w przebiegu osobistych układów fizycznych i ich integracji oraz dopasowywaniu się procesu poznawczego dziecka. Fazą ważną w rozwoju odbioru bodźców wzrokowych jest wiek do piątego roku bycia, do jakiego występuje efektywne łączenie włókien nerwowych z korą mózgową . Fazą ważną w rozwoju mowy jest dwunasty rok życia dziecka, w którym pragnie już trafić do walki z językiem i jego wytwarzaniem . Pozytywne uczucia, wysokie wymagania, względna swoboda i przewaga nagród w wychowaniu dziecka zwiększa „wychowanie bez porażek” (Gordon T. 1991), wrogość lub obojętność w związku do dziecka, brak wymagań, częste karanie wysyła do zaburzeń w funkcjonowaniu człowieka, do użyć antyspołecznych, wrogości i przestępczości.
1 note · View note
historyjkimaire · 7 years
Text
Nie budźcie bogów ze snu - cześć pierwsza
Caroline siedziała przy otwartym na oścież oknie, tuż przy łóżku, na którym spokojnie spała jej córka i wpatrywała się w niemal niewidoczny w ciemnościach ocean, nad którymi skrzyły się gwiazdy, gwiazdeczki i nabierający okrągłości księżyc. Z ich bladym blaskiem konkurowały punktowe lampy rozstawione wokół domu i na otaczających go, schodzących wprost do wody tarasach. Ośrodek rehabilitacyjny „Scopa at the sea” w Crescent City leżał nad samym morzem i to dosłownie. Część budynku, umocowana na potężnych palach wcinała się w głąb zatoki, jakby lada chwila chciała oderwać się od lądu i wyruszyć na morską wyprawę, chociaż, biorąc pod uwagę tsunami, które nawiedzały północną Kalifornię, był to bardzo ryzykowny pomysł. Na razie ośrodek ostał się w nienaruszonym stanie, a nieustanny, mrukliwy szum fal usypiał jak najlepsza kołysanka, przesypując miałki piasek, kamienie i potrzaskane muszle.
Córeczka Caroline, Michelle uwielbiała morze. Niemal od razu pokochała to miejsce, chociaż przez kilka lat odwiedziły już wiele ośrodków integracji sensorycznej w Europie i Stanach, szukając lekarstwa na coś, na co go nie było. Zaburzenia słuchu, mowy i ruchu o niewiadomej etiologii, prawdopodobnie wynikające z niedotlenienia przy porodzie, brzmiała jedna z diagnoz Michelle. Nieswoiste uszkodzenia neurologiczne. Mikronapady epilepsji resetujące mózg podczas snu. Lata rehabilitacji i pracy z logopedami, otolaryngologami i fizjoterapeutami, integracja sensoryczna, terapia neurorozwojowa. Jednym słowem – nie mamy pojęcia, co się stało i jak to leczyć, ale jesteśmy dobrej myśli, a pani jest niezwykle dzielna.
Owszem, Caroline była dzielna (jako była łowczyni nawet dzielniejsza niż wyobrażali to sobie pocieszający ją lekarze) i radziła sobie, bo musiała, a dla Michelle zrobiłaby wszystko. Mała była najsłodszym dzieckiem pod słońcem - spokojnym, radosnym i ciekawym świata. Jak można było jej nie kochać? A że uwielbiała morze i pluskanie się w wodzie, Caroline zaczęła się zastanawiać, czy zamiast jeździć po ośrodkach rehabilitacyjnych, które tak naprawdę niewiele pomagały, nie lepiej byłoby kupić dom nad samym oceanem, na przykład tutaj, w Crescent City lub kawałek dalej, na południu. Gdyby miała na to fundusze, bo nadal żyła jak za czasów łowieckich, nie do końca legalnie zdobywając pieniądze na życie i niewiele ponadto. Czas się ustatkować, chociaż nie bardzo wiedziała, czym mogłaby się zająć na stałe – cyrkowym rzucaniem nożami, prowadzeniem lokalnego kółka strzeleckiego bądź szkoły niestandardowej walki wręcz, tłumaczeniami z wymarłych języków, artystycznym rysowaniem sigili i sypaniem kręgów z soli czy wykładami z mniej znanych mitologii i bestiariuszy?
Najgorsze, że Caroline nie potrafiła przestać myśleć jak łowca. Mimo spędzania gros czasu z Michelle i cieszenia się jej małymi sukcesami terapeutycznymi i wielkimi radościami z życia, wciąż dopatrywała się spraw, nawet tam, gdzie ich nie było. Nawet tutaj, w „Scopa at the Sea”, gdy przypadkiem usłyszała, że w ciągu ostatniego miesiąca dwie rodziny z dziećmi wyjechały przed końcem terapii. Ba, w tak wielkim pośpiechu, że właściwie nikt nie widział, by wyjeżdżali (ani płacili za turnus rehabilitacyjny). Czy aby na pewno wyjechali? A może zniknęli? Choć – z drugiej strony – wtedy zostałyby po nich bagaże i samochody. I właściwie dlaczego mieliby zniknąć – z oceanu wynurzyła się wielka kałamarnica i zjadła ich ze smakiem, pozostawiając po sobie i rozbryzgi czarnego atramentu? Żeby było zabawniej, w korytarzu na drugim piętrze ośrodka Caroline rzeczywiście znalazła coś dziwnego, rozsmarowanego na wykładzinie – jakby klej i rybią łuskę, ale czy to wiadomo, co dzieciaki mogły przytargać do środka?  Postanowiła, że opanuje swoje paranoiczne instynkty łowieckie i było jej wstyd, że w chwili paniki zadzwoniła do córki zmarłej przyjaciółki, także łowczyni, by prosić ją o pomoc. Przecież w Crescent City nic się nie działo.
Mimo to nocami siadywała przy uchylonym oknie, czuwając nad Michelle i wsłuchując się w szum morza i przedziwne, chlupoczące dźwięki fal obmywających pale, na których posadowiono część budynku. Nie potrzebowała zbyt wielu godzin snu, a wszak strzeżonego Pan Bóg strzeże.
*
Michelle obudziła się nad ranem, gdy coś zimnego i śliskiego dotknęło jej ręki. Odruchowo schowała ją pod koc i niewyraźnie zawołała mamę, jak zwykle, kiedy coś ją przestraszyło. Wyrwana ze snu otworzyła oczy, lecz w pokoju było całkiem, całkiem ciemno. No, może nie tak bardzo ciemno, chociaż wciąż była noc. Mama siedziała na krześle pod oknem i spała. Dziewczynka widziała ją, bo za oknem lśniła dziwna poświata, jakby na firance kłębiły się przezroczyste meduzy. Przeniosła wzrok na rękę – co to?
Po kocu powolutku pełzł ślimak z białą, kręconą skorupką na grzbiecie. Był zabawny. Inne też. Cała rodzina ślimaków. Mała żabka. I kawałeczek czerwonego koralu, o którym mama mówiła, że nie można go brać na pamiątkę, bo zrobi się krzywdę rafie. Kawałeczek robił się coraz większy i cięższy, a ze środka wyjrzała kolorowa rybka. Przecież rybki nie mogą pływać bez wody. Michelle wyjrzała poza krawędź łóżka, by zobaczyć, czy po podłodze nie płynie woda. Nie, było sucho, ale między łóżkiem a szafą śmigały jakieś ciemne cienie. Czarne. Nie tak zabawne jak rodzina ślimaków na kocu. Brzydkie. Dziewczynka cofnęła się gwałtownie, ale było już za późno. Obły kształt wystrzelił jak bicz i owinął się wokół jej ręki. Inne zakotłowały się i wpełzły na łóżko, strącając ślimaki, żabki i koralowiec, a w zamian przyciskając Michelle do materaca, unieruchamiając niczym elastyczne pasy, zatykając usta, zasłaniając oczy. Myślała, że umrze ze strachu. Chciała zawołać mamę, ale nie potrafiła. Brakowało jej tchu, a serce biło jak oszalałe. I zrobiło się naprawdę ciemno.
Nie widziała już, jak ledwo wybudzona ze snu Caroline, która w pierwszej chwili była pewna, że to tylko koszmar, szamocze się z kłębowiskiem cienistych węży i galaretowatych meduz, zstępujących z firanki. Jak próbuje wyrwać się z uścisku, rozwiązać żywe więzy, krzyknąć o pomoc, podbiec do córki. Jak walczy i z kretesem przegrywa.
*
Letni zachód słońca nad morzem jest jednym z najbardziej kiczowatych widoczków na świecie. Bezkresny horyzont jaśniejszych i ciemniejszych niebieskości, na którym boski pędzel maluje bezczelne czerwienie, fiolety, oranże i róże, które powinny się ze sobą gryźć jak wściekłe, a zamiast tego harmonijnie się uzupełniają i odbijają na wodzie długim, barwnym maźnięciem. Przypominająca smakowite żółtko, dojrzałą pomarańczę, lub wisienkę na torcie słoneczna kula majestatycznie zanurza się w morzu, jakby koniecznie pragnęła zażyć kąpieli i powolutku znika, pozostawiając po sobie smugi ciepłych kolorów połykane przez nadchodzącą ciemność. Na nadbrzeżu i przystani zapalają się iskierki świateł, naziemne odpowiedniki gwiazd, także nieśmiało pojawiających się na niebie, a światło latarni morskiej omiata okolicę w hipnotycznym, powtarzalnym rytmie.
Wciąż mokra po pływaniu w chłodnej wodzie (cienka bluzka i spódnica oblepiały ją niczym druga skóra, a wilgotne włosy wiły wężowymi splotami wokół twarzy) Chalchi rozsiadła się wygodniej na kamiennym pirsie nad Crescent Bay i upiła łyk piwa (sączyła je tak długo, że zrobiło się obrzydliwie ciepłe), śmiejąc sama do siebie - doprawdy, czasami miała egzaltowane porównania godne Ani z Zielonego Wzgórza. Niemniej naprawdę uwielbiała wody Pacyfiku i zachody słońca, i chyba dlatego wciąż tkwiła w tej niewielkiej mieścinie, do której dawno temu przygnało jej rodzinę, zamiast – jak jej siostry i bracia rozjechać się po dalekim świecie. Czegóż tam szukali? Wszystko, co kochała Chalchi – wodę, słońce, taniec i dzieciaki, którymi mogła się opiekować, miała tutaj, w Crescent City. Z drugiej strony nie przepadała za tłumami, zwłaszcza tłumami turystów, więc północna Kalifornia odpowiadała jej znacznie bardziej niż słoneczniejsza i cieplejsza, lecz i bardziej zatłoczona Kalifornia południowa.
I niech tak zostanie, pomyślała, w milczącym toaście unosząc butelkę z piwem w stronę rozpływającego się w pastelowych barwach horyzontu i ignorując pokrzykiwania z pobliskiej plaży Pebble Beach, na której grupka młodych ludzi rozpalała ognisko. Nie odejdzie stąd, nawet jeśli… czy naprawdę to, co ostatnio widziała, było prawdziwe?
Niecierpliwie potrząsnęła głową, odganiając złe przeczucia (mokre kosmyki przykleiły jej się do policzków i karku niczym wodorosty). Oszukiwała samą siebie. To, co widziała, było prawdziwe. Nie czas na beztroskie pluskanie się w falach i podziwianie choćby najpiękniejszego zachodu słońca, a tym bardziej na popijanie tequili przy ognisku na plaży. Wyczuwała zmianę unoszącą się w powietrzu nad Crescent City jak woń spalenizny – gryzącą, cierpką i niosącą niedobre wspomnienia. Ktoś modlił się nie do tego boga, do którego powinien, w sposób, który nie powinien. Za to ona powinna coś z tym zrobić i to jak najszybciej, nim spełni się ofiara, ale nie wiedziała, kto, dlaczego i gdzie za tym stoi, ani czy uda jej się przeciwstawić. Od dawna nie ingerowała, nie więc jej dary przygasły jak światełka świetlików po zakończonych godach. Jednak tym razem chodziło o jej miasteczko. I chore dzieci.
Słońce schowało się na dobre, pozostawiając tylko świetlisty punkcik na horyzoncie, więc Chalchi przeciągnęła się i zeskoczyła z murku, zamiatając kamienie długą, zieloną spódnicą. Liczne bransoletki we wszystkich odcieniach szmaragdu zabrzęczały, gdy celnym rzutem umieściła pustą butelkę po piwie w nieco przeładowanym koszu na śmieci. Zwykle tanecznym krokiem podążyłaby w stronę ognisk rozpalanych na Pebble Beach lub niedalekiego Oceanfront Lodge, które już rozbrzmiewało rytmami latynoskimi, by po kąpieli w morskich głębinach i podziwianiu zachodu słońca, przetańczyć pół nocy (jakby jej było mało – przecież za dnia pracowała jako instruktorka zumby) i napić się czegoś procentowego, ale nie dziś. Dziś wróci do ośrodka rehabilitacyjnego „Scopa at the Sea”, by czuwać nad dzieciakami. Nie pozwoli, by jeszcze któreś porwały potwory spod łóżka. Nie na jej zmianie, choćby musiała przypomnieć sobie, jak walczyć ze złem i to nie tylko w przenośni.
*
Crescent City liczyło sobie zaledwie kilka tysięcy dusz i nie przyciągało zbyt wielu turystów, mimo malowniczego położenia na wybrzeżu Pacyfiku. Być może dlatego, że sięgało zbyt daleko na północ, tuż pod granicę z Oregonem i latem było tu o wiele chłodniej, niż by się tego spodziewano po Kalifornii, bądź chodziło o fatalne ukształtowanie terenu, jakby przyciągające tsunami. To z 1964 roku po trzęsieniu ziemi na Alasce zniszczyło niemal całe Crescent City, a pojapońskie z 2011 roku nieźle dało się we znaki łodziom na przystani i samej przystani. Jako, że mieszkańcy miasteczka w przeważającej części żyli z rybołóstwa, był to wyjątkowo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Dlatego też z czasem co bardziej zapobiegliwi przerzucili się na turystykę, wychodząc ze słusznego założenia, że tsunami szybciej zmyje im łodzie, niż turystów, chyba że turyści będą akurat na łodziach na wyprawie na tuńczyka. Pech się trafia.
Z lokalnych atrakcji (nie licząc tsunami) Crescent City zachęcało kilkoma piaszczysto-kamienistymi plażami i hotelami nad samym (nie takim ciepłym) oceanem, przystanią w kształcie wielkiego, zdziwionego „u”, lasami sekwojowymi (z Last Monarch – sekwoją o największym przekroju pnia na całym zachodnim wybrzeżu), latarnią morską na wysepce i więzieniem stanowym Pelican Bay na kolejnej wyspie, które może nie było specjalnie atrakcyjne dla osadzonych w nim więźniów, ale dla turystów w pewien sposób i owszem.
Chcąc nie chcąc, Dean dowiedział się tego i owego o Crescent City, jadąc autostradą stanową 101 wzdłuż północnego wybrzeża Kalifornii i dosyć cierpliwie słuchając Sama, który rozsiadł się na przednim siedzeniu Impali najwygodniej jak potrafił i czytał z tabletu co smakowitsze kawałki z historii hrabstwa Del Norte. Jednak przy opowieści o pierwszym pionierze, który zawitał na te ziemie, niejakim Jedediahu Smithie, na którego cześć nazwano jeden z pobliskich Sekwojowych Parków Stanowych, nie zdzierżył i uciszył brata stanowczym uniesieniem ręki.
- Po wizycie w domu Lizzie Borden na jakiś czas mam dosyć historii Ameryki – powiedział zgryźliwie. – Jak również Ciemności wysysającej dusze i kryjącej się, nomen omen, w ciemnościach. Jedziemy na wakacje, pamiętasz? Słońce, plaża, zimne piwo i grające w piłkę panienki w bikini.
- A najlepiej cały Słoneczny Patrol – uzupełnił Sam, odrywając się od przewodnika po Del Norte i uśmiechając z pobłażaniem. – Myślę, że plaż i zimnego piwa ci nie zabraknie, ale na słońce i rozebrane plażowiczki bym nie liczył. Przypominam, że to Kalifornia północna, więc średnie temperatury lata oscylują wokół 18 stopni.
- Tak? – spytał nieco złośliwie Dean, machając ręką w stronę uchylonego okna, za którym słońce świeciło jak oszalałe, zatapiając drogę i przejeżdżające nią samochody palącym blaskiem, a wpadające do wnętrza Impali, mierzwiące mu krótkie włosy (oraz z uporem maniaka bawiące się dłuższym włosami brata) podmuchy wiatru znad oceanu były gorące niczym samum. – Ciepło, cieplej, najcieplej. Czyli wakacje.
W istocie musiało być o wiele goręcej, niż przewidywały średnie temperatury hrabstwa Del Norte, bo po przekroczeniu granicy z Oregonem obaj Winchesterowie musieli zdjąć ukochane flanele, zostawiając jedynie t-shirty, w których i tak było im ciut za ciepło. Nad oceanem, wzdłuż którego prowadziła stanowa 101, pomykały pojedyncze białe, pierzaste obłoczki, jakby stworzone po to, by zasiadały na nich anioły grające na lutniach (oby nie), temperatura wciąż rosła, a powietrze pachniało morzem, rybami, spalinami, żywicą i rozgrzanym igliwiem rosnących dookoła sekwoi.
- Może to lato jest wyjątkowe – bąknął Sam, wzruszając ramionami, ale nie zamierzając zbyt łatwo poddać się w kwestii domniemanych wakacji. – Ale tak czy inaczej, nie przyjechaliśmy odpoczywać, a na prośbę Eileen.
W tym momencie bezwiednie uśmiechnął się na wspomnienie video rozmowy z głuchoniemą łowczynią (ów - nieco zbyt błogi, uśmiech nie umknął uwadze Deana) i natychmiast spoważniał, przechodząc do meritum.
- Nie myśl o odpoczynku, zaginęła jej znajoma…
- Znajoma jej mentorki, Lilian – uściślił Dean, jak gdyby próbował zbagatelizować problem. – Ledwo ją pamiętała.
- Nas też ledwo pamięta, a mimo to zadzwoniła – burknął Sam, w głębi duszy nie mając nic przeciwko temu, że Eileen się odezwała, choćby chodziło tylko o pomoc przy sprawie. – Niepokoi się. Caroline nie skontaktowała się z nią tylko po to, by umówić się na drinka. Od dawna nie poluje, a jednak wpadła na jakiś trop… Poza tym zaginęła nie sama, a wraz ze swoją niepełnosprawną córką, dla której specjalnie przyjechała do Crescent City, bo ponoć mają tu doskonały ośrodek rehabilitacyjny.
- Dobijasz mnie – jęknął Dean i przyspieszył, by nie dać się wyprzedzić ciężarówce, która pędziła stanową z takim impetem, jakby jej się bardzo spieszyło. Bądź miała na pace łatwo psujący się towar, który właśnie roztapiał się w chwilowo niespotykanie gorącym słońcu północnej Kalifornii. – Niepełnosprawne dziecko. Zaginiona eks-łowczyni. Zaniepokojona Eileen. Czy my chociaż raz nie możemy pojechać gdzieś ot tak, dla zabawy?
- Vegas – brat z pewną nieśmiałością przypomniał ich coroczne eskapady do Miasta Grzechu.
- Nawet mi nie przypominaj – prychnął Dean, dając fory ciężarówce, bo tak czy inaczej zjeżdżali na Redwood Highway prowadzącą prosto jak strzelił do Crescent City z jego przystanią, latarnią morską na wysepce, plażami i motelami nad samym oceanem. – Znowu chciałbyś się żenić? A może dla odmiany wyjść za mąż?
- Nie – wymamrotał Sam, głębiej wciskając się w oparcie fotela, choć rozgrzana tapicerka niemiłosiernie grzała go w szyję i kark. – Nie chciałbym.
- Sam widzisz – stwierdził filozoficznie Dean, zagłębiając się w plątaninę uliczek nadmorskiego miasteczka i z zadowoleniem przyglądając się prześwietlonym słonecznym blaskiem, białym domom, soczyście zielonym drzewom, prześwitującym zza nich złocistym skrawkom plaż (wbrew słowom Sama pełnym plażowiczów) i głębokiej niebieskości wody zlewającej się z bladym błękitem nieba, wciąż upstrzonego pierzastymi chmurkami. – A ja chciałbym połazić brzegiem, może nawet popływać, a później poleżeć na ręczniku, popijając zimne piwo i flirtując ze śliczną dziewczyną w bikini, której plecy posmarowałem właśnie migdałowym olejkiem do opalania. Czy naprawdę żądam zbyt wiele?
- Obawiam się, że tak – westchnął Sam i jak zwykle – miał rację.
*
Z Eileen spotkali się w bezpretensjonalnej knajpce nad samym morzem – ot, kilka rattanowych stolików i krzeseł pod kolorowymi parasolami, taras pełen rozgadanych plażowiczów w bardzo niekompletnych strojach, jak okiem sięgnąć – mnóstwo piasku i jeszcze więcej wody, wszystko skąpane w oślepiającym słońcu. Obaj Winchesterowie w swoich ciężkich butach, dżinsach i grubszych t-shirtach wyglądali jak żółwie pośród kolorowych rybek akwariowych, a zamiast w skorupach chowali się głębiej w cień parasoli. Jeszcze chwila, a zaczęliby syczeć niczym wampiry ze starych filmów, panicznie bojące się słońca. Za to Eileen w lekkiej, niebieskiej sukience wyglądała ślicznie i dziewczęco i zapewne dlatego Sam nie potrafił oderwać od niej wzroku. Z kolei Dean nie potrafił nie patrzeć na stojący przed nią talerz wyładowany langustynkami z grilla.
- One mają oczy – powiedział ponuro, na wszelki wypadek odsuwając się ciut dalej. – Nie lubię jak jedzenie na mnie patrzy.
- To zamknij oczy – poradziła Eileen, sięgając po kolejną langustynkę i chrupiąc ją ze smakiem. – Zamówimy ci coś innego i zjesz po omacku.
- Jasne, już widzę, co mi zapodacie – krewetki albo kalmary – burknął Dean, wskazując na menu knajpki wystawione na drewnianej tablicy celnie wbitej w piasek, pełne owoców morza w różnej postaci. – Podziękuję.
- Piwo mają – pospieszył ze wsparciem Sam, podrywając się od stolika, by przynieść bratu zimnego Coorsa. Może i on miał problemy z widokiem delikatnej Eileen wprawnie dzielącej langustynki i wybierającej co smakowitsze kąski ze skorupek.
Dean westchnął, tęsknie spojrzał na dwie dziewczyny w bikini popijające rażąco niebieskie drinki przy najbliższym stoliku, zasłaniającym widok na ocean (trudno powiedzieć, czy bardziej było mu żal owego widoku, niemożności zaproponowania dziewczynom nacierania olejkiem czy drinków z palemką) i wrócił spojrzeniem do Eileen.
- Jesteś pewna, że Caroline z Michelle po prostu nie wyjechały? – upewnił się po raz kolejny. – Mówiłaś, że jej samochód i bagaże także zniknęły?
Eileen potrząsnęła głową i po sekundzie kiwnęła. Tak to jest, jeśli ktoś pyta cię o dwie rzeczy na raz.
- Caroline nie wyjechałaby, nie zawiadamiając mnie o tym, nie po tym dziwnym telefonie – powiedziała, gestykulując oderwanymi szczypczykami langustynki. – A jeśli zniknął samochód…
- Ktoś z ośrodka musi być w to zamieszany – dokończył Dean i westchnął. – Trzeba będzie się tam rozejrzeć.
- W tym problem – westchnęła Eileen, znacząco podnosząc palec. – Ja nie mogę. Byłam niemądra i rozpytywałam o Caroline, zapamiętali mnie.
- Kto by cię nie zapamiętał? – spytał z uśmiechem Sam, który wrócił z trzema piwami – po jednym dla każdego i miseczką tacos dla wiecznie głodnego brata. – I na pewno nie jesteś niemądra.
Słysząc to, Dean mało się nie zakrztusił, ale Eileen uśmiechnęła się i nieco zbyt długo przytrzymała podawaną jej butelkę Coorsa, tak że jej palce splotły się z palcami Sama.
„Naprawdę?” spytał bezgłośnie Dean, zagryzając piwo tacos. „Mi zakazujesz wakacji, a ty sobie flirtujesz?”. Jednak Sam nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. Rozsiadł się wygodniej, wyciągając przed siebie długie nogi i z każdą chwilą wyglądając na coraz bardziej rozluźnionego, mimo śledztwa, które ich czekało. Zmrużył oczy i zapatrzył się na Eileen w błękitnej sukience i ocean z niebem za jej plecami, kuszące wszelkimi odcieniami błękitu i niebieskości. Ciemność Ciemnością, ale po raz pierwszy od dawna nie musiał aż tak martwić się o starszego brata - piętno Kaina zniknęło, Dean znowu był sobą i to bardzo bardzo sobą, sądząc po spojrzeniach, jakie rzucał na siedzące nieopodal dziewczyny w bikini i tempie, w jakim chrupał tacos. Niewielkie, nadmorskie miasteczko wydawało się przesympatyczne. Spotkali się z Eileen, za którą tęsknił już w chwili, gdy rozstali się w Oak Park Retirement Home w Lebanon, chociaż przy pierwszym spotkaniu o mało co go nie zabiła, biorąc za banshee. Cóż, ryzyko zawodowe. Ale, Boże w niebiesiech (o ile był w niebiesiech), kiedy ostatni raz pozwolili sobie na choćby króciutkie wakacje? I flirt?
- My się rozejrzymy – powiedział beztrosko, nie do końca przekonany, że w Crescent City dzieje się coś złego. Przynajmniej taką miał nadzieję, bo wolałby więcej czasu spędzić z Eileen.
- Choć raczej nie jako agenci FBI - zmącił mu beztroskę Dean, upijając pierwszy łyk piwa. - Bo przecież teoretycznie nic się nie stało.
Tak, zimny Coors i chrupiące tacos zdecydowanie pomagały na troski. W ogóle powinien się bardziej wyluzować, a nie zamartwiać langustynkami patrzącymi się na niego z talerza Eileen, ani czymś, nad czym nie miał kontroli (może dziwna więź z Amarą była tylko złym snem). W końcu byli nad morzem, z pewnością znajdą czas na opalanie się, pluskanie w wodzie, podrywanie ślicznotek i wieczorne wypady do barów, a on poczuje się młodszy, swobodniejszy, bardziej rozluźniony – jak za starych, dobrych czasów, przed Piekłem, Samem bez duszy, Czyśćcem, piętnem Kaina i cholera wie, czym jeszcze.
- Och, w „Scopa at the Sea” na okrągło szukają ludzi do pomocy – upewniła go Eileen, ostrożnie upijając piwną pianę (nie przepadała za alkoholem – wystarczało jej, że nie słyszy wolała nie zaburzać sobie wizji). – Na pewno coś się znajdzie.
- Byle nie pomoc kuchenna – warknął Dean, biorąc kolejny, spory łyk Coorsa i przypominając sobie nie tak dawne przeboje z wysysającym tłuszcz Pishtaco i nieszczęsnym słonym karmelem.
- A ja nie mam nic przeciwko, by znowu zostać trenerem fitness – zaśmiał się Sam, dołączając do pijących piwo i podkradając langustynkę z talerza Eileen. – Poradzę sobie.
Tym razem się pomylił.
*
- Dean – syknął Sam, w poszukiwaniu brata zaglądając do niewielkiej, obstawionej lustrami i rozbrzmiewającej rytmami latynoskimi sali ośrodka rehabilitacyjnego. – Pomocy.
- Nie radzisz sobie? – spytał odrobinę złośliwie Dean, odrywając się od rozmowy ze śliczną, ciemnowłosą kobietą w obcisłym topie i rozkloszowanej, zielonej jak trawa spódnicy. – Hej, Sammy, poznaj Chalchi, tutejszą instruktorka zumby, która…
- To są dzieci – jęknął Sam z przestrachem w oczach, jednocześnie nerwowo kiwnąwszy głową w stronę młodej kobiety. – To joga dla dzieci!
- Och – powiedział Dean. Zaczynał rozumieć przerażenie brata. – Rozrabiają?
- Nie, są słodkie – jęknął ponownie Sam. – Ale to dzieci. Niepełnosprawne. A jeśli im zrobię krzywdę?
- Wolelibyśmy, żeby nie – zgodziła się Chalchi, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie. – Nie pracowałeś dotąd z dzieciakami?
Sam tylko potrząsnął głową, a dla podkreślenia swojej bezradności, szeroko rozłożył ręce. W obcisłych szortach do kolan i równie obcisłej koszulce bez rękawów wyglądał jak młody Bóg. Przestraszony młody Bóg, któremu nie wyszło tworzenie świata.
- Pomogę mu, dobrze? – spytał z westchnieniem Dean, także obleczony w spodenki do joggingu i opinający się na piersi t-shirt z lycry – dobrze chociaż, że były czarne, bo czuł, jakby miał za chwilę wystąpić w balecie. – Dasz mi sekundę, szefowo?
- Jasne – uśmiechnęła się ciemnowłosa instruktorka. - Potrwa, nim się wszyscy zbiorą na lekcję. Poza tym doskonale poradzę sobie bez ciebie, bez urazy.
- Tak źle tańczę? – spytał Dean ze zbolałą miną, choć uśmiechając się kącikiem ust.
- Jak na pomocnika instruktora… nie najlepiej – parsknęła Chalchi. – Za to nie można odmówić ci entuzjazmu. Oraz innych zalet.
Mówiąc to, lekko popchnęła go w stronę drzwi tarasowanych przez przejętego trenera jogi (nie dla dzieci). Jeśli przy okazji mogła zerknąć na apetyczny tył swego pomocnika (Lopezowie rzeczywiście musieli być zdeterminowani, że go przyjęli, bo chociaż ruszał się jako tako, o tańcach latynoamerykańskich i zumbie nie miał najmniejszego pojęcia), nie będzie narzekać.
- Idź i pomóż, bo wywalą was obu pierwszego dnia pracy – zaśmiała się (akurat, właściciele „Scopa at the Sea” mieli wiecznie niedobory w kadrze, pewnie dlatego, że zdecydowanie za mało płacili). - A tego byście nie chcieli, prawda?
- Prawda – odpowiedzieli jednym głosem Sam i Dean, znikając za drzwiami.
3 notes · View notes
Text
Upokorzyli chorego chłopca na lotnisku
Upokorzyli chorego chłopca na lotnisku
– Potraktowano nas jak psy po tym jak poprosiłam o specjalną odprawę dla syna z uwagi na stwierdzone u niego zaburzenia integracji sensorycznej. Przeżyliśmy koszmar – napisała Jennifer Williamson, matka nastoletniego chłopca po traumatycznej odprawie na lotnisku w Dallas. Kobieta zamieściła film, na którym widać jak jej syn ubrany w letnie ubrania jest przez ponad dwie minuty dokładnie rewidowany…
View On WordPress
0 notes
pisarkanaspektrum · 11 months
Text
Nie te spodenki
Wczoraj zmarnowałam dwie godziny, ponieważ:
– w pierwszej godzinie pracę uniemożliwiła mi autystyczna sensoryka, gdyż założyłam złe spodenki. Tym samym nie mogłam usiąść normalnie przy stole, bo skóra na moich udach dotykałaby krzesła, a to jest nieprzyjemne i mnie rozprasza. Nie mogłam też usiąść na kanapie, bo wtedy laptop leży na kolanach, czyli znów – gołej skórze. Nie mogłam się też przebrać, ponieważ moje ulubione domowe legginsy były w praniu, a dresy/długie spodnie są za gorące na tę pogodę. I niewygodne do siedzenia. Generalnie albo mogę założyć do pracy przy komputerze te jedne jedyne legginsy albo nic innego, bo moja sensoryka będzie protestować i utrudniać. W efekcie przez godzinę wierciłam się i kompletnie nie mogłam na niczym skupić.
– w drugiej zaś dopadł mnie paraliż ADHD. Padłam bez ruchu na łóżku, przytłoczona wszystkim. Musiałam skorzystać z toalety, przebrać się (w co???) i zrobić trzy różne zaplanowane rzeczy. To jest po prostu za dużo na raz, mój mózg tego nie ogarnia, moje funkcje wykonawcze nie działają. Często tak mam. Gdy jest za dużo do zrobienia, mój mózg nie umie sobie z tym poradzić i się po prostu wyłącza. Mogę tylko leżeć. Ani to sen, ani pełna przytomność, taki stan hibernacji.
Na szczęście po tych dwóch godzinach nastąpiło olśnienie – przypomniało mi się, że mam takie stare, miękkie, trochę rozwalone legginsy, które mogłabym założyć. Alleluja, byłam w stanie w końcu się podnieść, usiąść do komputera i zrobić większość tego, co zaplanowałam.
No i tak to wygląda, neuroatypowy mózg rujnuje mi życie, bo „nie te spodenki”. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było tragiczne. No i cieszmy się, że to tylko 2 godziny.
PS. Nie mam odpowiedzi na pytanie, czemu od razu nie przebrałam się w te stare legginsy. Po prostu to nie była jedna z opcji do wyboru – brak mojego ulubionego kawałka odzieży kompletnie mnie zablokował i widać potrzebowałam aż dwóch godzin, by odpowiednie trybiki w mojej głowie się obróciły. 
1 note · View note
dopetaleobject · 3 years
Text
Usprawnianie procesów uwagi i koncentracji oraz percepcji słuchowej - scenariusz zajęć
Usprawnianie procesów uwagi i koncentracji oraz percepcji słuchowej – scenariusz zajęć
Scenariusz zajęć z wykorzystaniem programu pracy z uczniem niepełnosprawnym na podstawie metody Integracji Sensorycznej Charakterystyka grupy: Maciej – ADHD, zaburzenia emocjonalne, zachowania agresywne, trudności funkcjonowania w grupie rówieśniczej, zaburzenia lateralizacji i orientacji przestrzennej, obniżona sprawność grafomotoryczna, Kacper – obniżona sprawność ruchowa,Krystian – problemy…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
dopetaleobject · 4 years
Text
Jakie zachowania dziecka wskazują na zaburzenia integracji sensorycznej?
Jakie zachowania dziecka wskazują na zaburzenia integracji sensorycznej?
Jakie zachowania dziecka mogą wskazywać na zaburzenia integracji sensorycznej?
Nieprawidłowa integracja sensoryczna przejawia się tzw. dysfunkcjami, czyli zaburzeniami. Pojawiają się one, gdy układ nerwowy niewłaściwie organizuje bodźce zmysłowe. Dysfunkcje nie są związane z uszkodzeniem narządów zmysłów, np. z niedosłuchem czy krótkowzrocznością. Oczywiście, jeśli istnieją obawy dotyczące…
View On WordPress
0 notes
dopetaleobject · 5 years
Text
Autyzm i zaburzenia przetwarzania sensorycznego
Autyzm i zaburzenia przetwarzania sensorycznego
Jeśli dziecko autystyczne jest w stanie współpracować na tyle, by wziąć udział w standardowych testach dotyczących integracji sensorycznej, ich wyniki często przypominają wyniki testów przeprowadzonych z udziałem dziecka, u którego stwierdzono dyspraksję.
Dziecko autystyczne może mieć problem z określeniem, w którym miejscu zostało dotknięte lub gdzie znajdują się jego ręce, jeśli ich akurat…
View On WordPress
0 notes
dopetaleobject · 5 years
Text
Autyzm i zaburzenia integracji sensorycznej
Autyzm i zaburzenia integracji sensorycznej
Zaburzenia integracji sensorycznej mają szeroki zasięg, dotykają wielu osób z różnymi diagnozami – a także ludzi niespełniających żadnych innych kryteriów diagnostycznych ~ Lindsey Biel
Gdy u dziecka współwystępuje np. diagnoza autyzmu, ADHD lub zaburzeń lękowych, zajęcie się problemami przetwarzania sensorycznego może radykalnie zmniejszyć niektóre z najwydatniejszych znamion diagnozy.
Spektru…
View On WordPress
0 notes
dopetaleobject · 5 years
Text
Dysfunkcja wzrokowa - listy kontrolne
Dysfunkcja wzrokowa – listy kontrolne
Poniższe listy kontrolne pozwolą określić, czy u ucznia występuje dysfunkcja wzroku. Zaznacz cechy, które zaobserwowałeś – z nich wyłoni się wzór, który pomoże zrozumieć zaburzenia integracji sensorycznej pod kątem wzroku twojego ucznia.
Dziecko z zaburzonymi podstawowymi umiejętnościami wzrokowymi może:
odczuwać bóle głowy; mieć nadwyrężony wzrok, piekące, swędzące, zaczerwienione lub…
View On WordPress
0 notes
dopetaleobject · 5 years
Text
Analiza autystycznego Kuby - szkoła podstawowa
Analiza autystycznego Kuby – szkoła podstawowa
Kuba – uczeń szkoły podstawowej, klasa I (zaburzenia ze spektrum autyzmu, zaburzenia integracji sensorycznej).
Kuba jest bystrym pierwszoklasistą, który doprowadza do szaleństwa swoją nauczycielkę. Codziennie pojawiają się te same problemy. Kuba przeszkadza podczas lekcji i wciąż opowiada o mięsożernych roślinach. Kiedy klasa dzieli się na kilka grup i zajmuje różnymi projektami, chłopiec…
View On WordPress
0 notes