Tumgik
#włosing
chimerqa · 1 year
Text
Kiedy poświęcasz życie dla swoich włosów, ale totalnie nie umiesz we włosing i twoje kłaki od ciebie spierdalają szpagatami...
Tumblr media
A gówniak uprawia szyderę...
14 notes · View notes
milena-2003 · 4 months
Text
Girls
Jakie macie polecajki do włosów?
Mi dobrze się sprawdzają odżywki z isany (te tanie) a z szamponów stawiam bardziej na rypacze mocno pieniące się ponieważ moja skóra nic innego nie znosi
Poza tym regularnie olejuje włosy olejem jojoba (z action) czasem na podkładzie z żelu aloesowego
A do skóry głowy używam wcierki z banfii raz na jakiś czas oraz wcierki konopnej by nawilżyć skalp
1 note · View note
dumkana16 · 7 months
Text
słowiańskie włosy what does that even MEAN czy jeśli masz grube i/lub kręcone czy kurwa nwm nie blond włosy to tracisz slav points czy co. nienawidzę włosowych grup na fb SO much it's unreal literally fuck off ty masz słowiańskie włosy i ja też jestem Słowianką but We Are Not The Same
0 notes
beskinnerrr · 2 months
Text
,,Jeśli właśnie robisz jakąś dietę i boisz się, że będziesz podiadać to zajmij się czymś"
Czym?
Może ja znajdę odpowiedź na to pytanie. Nie chce się zajmować rzeczami prostymi typu ,, nwm, poczytaj książkę". Może tak bardzo jesteś głodna, że nie możesz się skupić na czytaniu.
Tutaj przedstawie moje działające metody, które stosuję na diecie albo w czasie postu. Na początku jednak wykluczmy podstawy.
1. Błonnik
Obecnie bez błonnika nie wyobrażam sobie zaczęcia dnia. Oczywszcza organizm i powoduje uczucie sytości. Pamietajmy jednak, że nie jest to ,,lek na całe zło" i nie traktujmy go zbyt pierwszoplanowo.
Można go kupić w aptece, drogeriach ( rossmanie przyed kasą), przez internet, Auchan
Tumblr media
Ale chyba tylko ten.
2. Ćwiczenia
Wykluczmy możliwość, że po proatu sie za bardzo obciążacie, przez co jesteście głodni. Możliwe, że świeżo po ćwiczeniach czujecie ściskanie w żołądku. To jest normalne, więc nic za bardzo zrobić z tym nie możecie oprócz napicia sie kawy(najlepiej z cynamonem, tłamsi apetyt)
3. Głód psychiczny
Czujesz smutek, więc starasz się przytłumić jedzeniem? Podczas jedzenia wytwarza się chormon szczęścia. Sprawdź, czy nie jesteś jedną z tych osób.
Masz ochotę na konkretną rzecz? Napij się kawy. Powinno zadziałać (jesli masz ochote na czekolade- za malo masz magnezu w organizmie)(polecam suplementować)
Przejdźmy teraz do segmentu ,,Nie jem już 7 h i jestem głodn*".
Po pierwsze, głód informuje organizm, że od jakiegoś czasu niedostarczono jedzenia. Normalne zachowanie organizmu. Więc mysicie się przyzwyczaić, jeśli chciecie nadal prowadzić głodówki. Z czasem jednak głód zanika, a wy zyskyjecie kontrolę nad tym kiedy zjecie.
Ale jak przetrwać ten czas?
Ja osobiście mam pare sposobów z którymi chętnie się podzielę
1. Notatki
Patrzycie na swoje zeszyty i puerwsze co widzicir to gowno? Naprawcie to i zrobcie notatki starannie od nowa. Przy okazji tego, że nie jecie, to jeszcze coś zapamiętujecie z lekcji. Przyjemne z pozytecznym, bo kto nie lubi uczyć się z ladnych notatek jak z pinteresta?
2. Gierki
Jeśli macie grę, do której jak siadacie rano, to wstajecie wieczorem to świetnie. Jest zajeb1ście, grajcie w nią w czasie głodu. Jeśli jednak nie macie, to zastanówcie się nad pobraniem gry, która podczas rozgrywki nie przewiduje przerwy ( typu Valorant, CS, Leaugage of Legends i tak dalej...). Chodzi przede wszystkim o gry, których mecze ciągną się godzinę albo co najmniej 30 minut.
3. Filmy, seriale, filmy na yt, podcasty, tiktoki
Jesli na was to działa to spoko. Na osobiscie wolę podcasty i filmy na yt. W podcastach zazwyczaj mozna zwiekszyc predkosc, co wymaga wiekszego skupienia. Filmiki na yt i tiktoki sa krotkie, ale najczesciej duzo sie na nich dzieje i BARDZO zajmują nasz mozg. Dostarczamy w ten sposob wiecej hormonow szczescia, ktore sa dla nas jak najbardziej na plus w tej sytuacji. Duzo bodźców przy naszą uwagę, a my mozemy zapomniec o glodzie.
4. Sen i medytacja
Zazwyczaj to drugie niezbyt się udaje przy glodzie, ale w polaczeniu ze snem daje swietny efekt.
Poloz sie na lozku na plecach. Twoje nogi i rece nie moga byc splatane ze soba (pilnuj tego). Obserwujcie swoj oddech bez zmieniania go. Sprobujcie zaobserwowac ktore mniejsce jest najbardziej wyczuwalne podczas oddechu (moze nos, brzuch, a moze kompletnie inna czesc ciala). Sprobuj delikatnie wydluzyc oddech i wydech. Mozesz sie wspomagac metoda 448 (4 sekundy wdechu, 4 wstrzymujesz, 8 sekund wypuszxzasz powietrze). Medytacja zmniejszy twoje tetno i uspokoi umysł. Gdy zmorze cie sen, jesteś w domu.
5. Selfcare, robienie paznokci, fryzur, make-upu
Najbardziej prosta rzecz. Zrobcie sobie włosing (haircare), zadbajcie o cerę, zróbcie zajebiste paznokcie ( 5 h w plecy), jakiś nowy makeup, ktorego nigdy nie probowaliscie. Sama najbardziej skupiam się i relaksuję przy robieniu paznokci. Pomaga mi to bardzo pochamować głód. Relaksuję się przy tym i czuję, że robię coś dla siebie.
133 notes · View notes
thinperfections · 1 year
Text
ej takie pytanko do was, nie wiem ile z was jeszcze mnie śledzi po mojej przerwie ale to nie istotne, mam nadzieję, że powoli odbuduje starą aktywność
wracając do pytanka, wy też lubicie strasznie dbać o swoje ciało? np. skincare, porządniejszy włosing itp. czy jednak należycie do tych co uważają, że im sie nie należy?
14 notes · View notes
myslodsiewniav · 4 months
Text
Nagroda Darwina niemal była moja! xD (dramatyzowane)
6 stydcznie 2024
Kto dopiero co rozpoczął wymarzone studia artystyczne (sztuki wizualne - dodam, trzeba JEŚĆ OCZAMI) i kto wczoraj srał ze strachu, że straci wzrok już do końca życia rozpaczając "jak ja studia ukończę!?", bo miał reakcję alergiczną na hennę do brwi i rzęs?
Ha. Ha. Ha.
Miałam tyle planów! Miałam wczoraj zrobić masaż szczotką, maseczkę na ryjec, włosing, a potem jedzonko dla psiecka, pierdyliard zdjęć ciuchów, które zapostuję w nadchodzącym tygodniu na Vinted.
Potem miałam zrobić zadanie na grafikę, pracę na konkurs, wybrać zdjęcie do dwóch innych projektów, napisać swoje bio (baaaaardzo to odkładam w czasie, bo bardzo jest mi trudno napisać bio - bo KIM JA JESTEM? Jak to zawrzeć w kilku linijkach i przy tym nie władować się w jakieś szufladki w które nie czuję się w 100% pasować? Bardzo to trudne. Wychodzi tu podświadome myślenie o sobie, przekonanie o tym co niesie wartość, a co nie i wychodzi niskie poczucie własnej wartości... i w rezultacie jestem sparaliżowana strachem, bo wchodzi syndrom oszusta =_= nie wiem kim jestem i bo jestem sobą, a to DUŻO i jak to zmieścić w kilku zdaniach na stronę internetową? Kim jestem? Ech...), a potem miałam czytać książkę (aghrrr) na zajęcia z komunikacji na zmianę z nauką historii sztuki (muszę zrobić ściągnę na osi czasu - to ważne, abym to wizualnie ogarnęła, muszę sobie w Illustratorze po prostu powklejać przy osi konkretne dzieła sztuki, co będzie ważne szczególnie przy starożytności i od XVIII w wzwyż - wszystkie dadaizmy, kubizmy itp).
A wieczorem miałam chillować z moim chłopakiem i pieskiem.
No więc... wstałam o 6, zrobiłam kąpanko, układanie włosów, hennę - bo od około miesiąca chodzę z moimi naturalnymi, niemal białymi włosami i szlag mnie trafia przy makijażu. Brwi są ważne dla odczytywania twarzy, mimiki, a nie więcej czasu zajmuje makijaż jak tymi wszystkimi mazidłami i tuszami pociągam brwi, henna ułatwia robotę.
No i - kurwa! - pomyślałam, że tym razem pociągnę też rzęsy.
Bo "oszukam system, bez maskary też się obejdę"
Hahahaha.
Zaczęło piec po około 3min od nałożenia, szybko zmyłam. Trudno. Co miało złapać - pewnie złapane.
Potem okazało się, że wypłata wpłynęła, więc od razu wykonałam niezbędne przelewy, opłaty itp.
Wzięłam psiaka na spacer, zrobiłam nam śniadanie, wyciągnęłam tez rzeczy do fotografowania na Vinted. Co mi się jeszcze chciało to wypracowałam (parownicą), ale prasowanie to TAK DURNA, BEZSENSOWNA i zjadająca czas czynność, że po kilku ciuchach stwierdziłam, że pierdole, nie mam na to cierpliwości (ADHD się kłania, leki dostanę najprędzej pod koniec przyszłego tygodnia - ustawiłam się do lekarza, super). Przysięgam, że mistrzować Zen można właśnie na prasowaniu - tylko WKURWU ile ta czynność powoduje przy kolejnym ciuchu, tyle cierpliwości jakiej to wymaga to powinna być kategoria w martial arts.
Zrobiłam serię zdjęć - to trwa.
I wtedy się zaczęło - bolało mnie patrzenie w źródło światła.
Ale tak bolało, że cały mięsień oka się kurczył - i to też bolało.
JPDL.
Skoczyłam do kuchni po krople - było nieco lepiej.
Wzięłam jeszcze raz prysznic, włączyłam filtr powietrza - myślałam, że oczy mi łzawią znowu z powodu alergii. No... Bolało światło.
Jak gotowałam obiad to w zaparowanej kuchni odczułam ulgę - stwierdziłam, że w takim razie po prostu za suche mam oczy, pewnie przez ten utleniacz dodany do henny doszło do podrażnienia.
Mój chłopak wracając do domu skoczył do apteki "po coś na chemiczne podrażnienia oczu" - kolejne krople, kolejny raz zakropiłam.
Potem (po obiedzie) planowaliśmy, że skoczę do Biedry na szybkie zakupy, a potem obejrzymy serialik. W domu mrugałam jak popierdolona i zaczynał mi się rozmywać obraz. Żartowałam, że stracę wzrok i ze studiów nie ukończę, bo przecież mam do opisania filmy, seriale, obrazy, fotografie itp. Działam na gruncie wizualnym, nie? HEHEHE. Śmieszki były, zabrałam torbę, poszłam na zakupy skupiając się na tym, by nie podnosić wzroku na jakiekolwiek źródło światła. I na dworze, w wilgotnym powietrzu - jak ręką odjął szczypanie! Zadzwoniłam do mojego partnera by napełnił nawilżacze powietrza w całym mieszkaniu, bo to chyba to!
Przyniosłam podle cziperki, podłą podróbkę Nutelli, odpaliliśmy Supernaturals i... zaczęły się tortury. Olądaliśmy ciemny serial na projektorze, na naszej ścianie. W ciemnym pokoju. KAŻDE ujęcie z czymkolwiek jasnym np: jasnym marmurem pomieszczenia w którym spotykają się bohaterowie kończyło się wybuchem bólu, silnymi skurczami mięśnia oka. Coraz częściej przerywałam by przemyć twarz i zakropić oczy. Uśmierzało to ból na coraz krótsze odstępy czasu. A wizja stawała się coraz bardziej rozmazana (przypomnę - ja mam sokoli wzrok, rozpaczałam, że wzrok mi siada, że widzę mniej wyraźnie niż kiedyś i w tym celu poszłam się przepadać u optometry i okulisty... wyszło, że w lewym oku mam totalnie 0, a w prawym -0,25 xD ja już taką wadę zgłaszałam jako znaczącą niewygodę, a wczoraj przeżywałam koszmar - totalne rozmazanie wizji).
Skończyło się to tak, że o 18:30 położyłam się w ciemnej sypialni z pieskiem, lamentując, że będę ślepa, że miałam tyle rzeczy zrobić, że "jak ja skończę studia jak oślepnę!?" i mając poczucie winy, że tych zadań na historię sztuki nie zrobiłam, ale nie byłam w stanie patrzeć na jakiekolwiek źródło światła. Leżałam słuchając kanału z newsami z polszy... i zasnęłam. Przed 19. I to nie pamiętam zbyt wiele z tego. Chyba miałam gorączkę.
Obudziłam się zaskoczona, że śpie we własnej sypialni, z oczami spuchniętymi jak obity na ringu bokser, z bolesnymi powiekami, ze szczypaniem pod powiekami i do dzwięków podcastu kryminalnego "Kryminatorium". Ogarnęłam, że mój psiaczek leży obok, na miejscu mojego chłopaka, wrotkami do góry xD. O. potem mi relacjonował, że mała miała główkę na jego poduszcze, dupką była przytulona do mojej pachy (bo ją obejmowałam) i tak sobie spałyśmy. Była niemal 23 jak go zawołałam. Nie widziałam go totalnie. Przeraziłam się okropnie. Tylko jakiś ruszający się kształt - jakby się nie odezwał swoim głębikim głosem, bo pewnie by mi się wkręcił dodadkowy strach.
Masakra. Nie byłam w stanie otworzyć oczu - tak spuchłam.
Otwieranie oczu bolało. Do tego chociaż miałam zamknięte powieki leżąc w ciemnej sypialni mięśnie oka ulegały bolesnym skurczą - dokładnie jak wcześniej, gdy patrzyłam na jasne miejsca.
Wzięłam wapno, ibuprom, znowu wzięłam prysznic i zakropiłam oczy. Do łóżka chyba odprowadził mnie O. - słabo to pamiętam, chyba miałam gorączkę. Na pewno rano prowadził mnie do kibla.
Przespałam 15 h! Z tą przerwą na prysznic i leki o 23.
Po przebudzeniu starałam się jak najdłużej nie otwierać oczu - było śmiesznie :P
I czuję się - odziwo - wyspana.
Jeszcze bym się zdżemnęła.
Najwyraźniej organizm potrzebował tego do regeneracji, ale dziś unikam światła jak się da, oszczędzam oczy... i robię minium, ale robię.
Widzę dziś wyraźnie, na razie nie ma skurczy oka, ale prawe oko piecze. Rzęsy (lekko tylko ściemniałe po hennie) są zlepione sama nie wiem czym - ropą czy lekiem z kropel? No zobaczymy - właśnie zaszło słońce, a to właśnie w sztucznym świetle moje oczy najdziwniejsze rzeczy odwalały.
Unikam kompa, w telefonie zmniejszyłam na maksa jasność, na spacer z psem idę w okularach przeciwsłonecznych.
Cieszę się, że w przyszłym tygodniu idę do lekarza...
I dalej nie wiem co napisać w tym bio.
Mój chłopak zaproponował, abym napisała, że (podczas burzy mózgów sprzed kilku wieczorów), że jestem "fighterką" i to jest prawda o mnie. Że tak daleko doszłam pomimo przeciwności losu, trudności, ograniczeń, podcinania skrzydeł. Że to wszystko kim jestem zawdzięczam ciężkiej robocie i wyciąganiu wniosków z porażek. Że wybieram marzenia i ku nim idę. A moja siostra uważa, że powinnam napisać "tak prosto z serca", gdy jej zapytałam co ona by napisała o mnie odparła "jesteś emołszyn, ale jak dla mnie tu macz od dis emołszyn" po czym od razu dodała, że powinnam opowiedzieć uczciwie o swoich wadach... No nie wiem czy w bio do wywiadu, gdy mam kilka linijek o sobie podać mam się skupiać na tym jaka "NIE JESTEM" zamiast na tym "JAKA JESTEM" :/ - zwróciłam na to sis uwagę, a ona walnęła ugodowo, że wszyscy i tak w sieci o sobie kłamią, więc ok... I sama nie wiem jak to przyjąć, bo w zasadzie to się zgadzam, widzimy tylko jedną z tysiąca masek innych ludzi, tą dopasowaną do roli, jaką przyjmujemy w relacji... i to ok... A z drugiej strony to jakieś takie podcinające skrzydła, że wszystko co mogłabym o sobie opowiedzieć to to, czym nie jestem w oczach mojej siostry... Nie wiem. Nie ma w tym żalu, bo sis tym razem naprawdę nie chciała mi przysadzić czy być złośliwa - ona tak czuje, to była jej życzliwość, ale też trudność, bo zna mnie dosłownie całe życie i mamy taką historię, jaką mamy, jestem w tej relacji tym kim jestem, a ona ewidentnie niektórych rzeczy jeszcze nie przepracowała.
Ciągle nie wiem...
Idę po krople i uczyć się :P
5 notes · View notes
ilhoonftw · 2 years
Note
how do you exfoliate your scalp? I have really thick hair that's under my shoulders, so i always get worried that i'll get it tangled into my hair or i will miss parts of my scalp, so i end up just not doing it. or is exfoliating more for thin hair?
(granted im talking about european type hair) imho it's for everyone. i know the local curly hair community promotes scalp exfoliating and since włosing (yea that's the name) became mainstream and more advanced product lines became available, scalp peels included. i first learnt about it back in 2015 when i used to watch a lot of kbeauty videos. in hair related ones everyone mentioned scalp scaling? turns out it's the same thing as exfoliating, just different name. i used to use this tiny hair+ scaler and it did help with hair loss, 100%. the physical peels - don't. they all have particles that not only cause micro tears but also are hard to wash out. the chemical ones usually have aha or bha, i know people used to use that one the ordinary glycolic acid solution. what i use now is a cream type chemical exfoliator with aha and niacinamide. i spread it directly on dampened scalp. like i would put a face cream on my face i guess? i section hair like i would do it before dying it, usually 2 front parts, 1 top and 3 back. that way i Know i put it everywhere. i wait 10mins, i hop in shower, rinse, use shampoo and do the rest of what i usually do. exfoliating helps my hair (it became wavy bc hormones + high porosity) have extra volume by the roots, like it doesn't lie flat anymore. i do use products like dry shampoo or hairspray that can clog stuff up, and also my area has veeery hard water. if you use sls shampoos and rinse them with hard water, it can form a nasty layer on scalp, they just don't like each other. so it helps with that. and i have pretty oily scalp to begin with, which is good bc my hair has extra protection but the oils mixed with outside dust etc... can clog hair follicles and prevent healthy hair growth. i exfoliate once a week, mostly because it feels nice. i can feel my hair can Breathe now asfhkll
3 notes · View notes
michalpitera65 · 2 years
Text
Włosing
Tumblr media
0 notes
michaladamski1987 · 2 years
Text
Tumblr media
Pielęgnacja włosów wymaga całościowego spojrzenia na ich potrzeby. Sam szampon, choć bardzo ważny, nie zregeneruje i nie ochroni włosów. Wiele kobiet dołącza odżywkę do codziennej pielęgnacji, ale to nadal zbyt mało. Trzeba włączyć także inne kosmetyki do włosów oraz pamiętać o pielęgnacji skóry głowy. Dlatego z HairBoom znajdziecie kosmetyki, które umożliwiają ułożenie pełnej pielęgnacji włosów, nie zapominając o skórze głowy. Są tu:
- ultralekki ryżowy, naturalny szampon w piance Wrażliwy Wielbiciel – przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych o każdej porowatości;
- kondycjonująca woda ryżowa w mgiełce Zwiewna Nimfa – nawilżająca włosy suche i zniszczone, mgiełka przeznaczona jest do włosów o każdej porowatości;
- wygładzająca ryżowa płukanka octowa Zalotna Flirciara – do włosów suchych i zniszczonych;
- multifunkcyjna ryżowa maska 4 w 1 – Wielozadaniowa Specjalistka – intensywnie regenerującą włosy o każdej porowatości;
- odżywczy olej z otrąb ryżowych do olejowania – Wybitny Koneser, którego możecie stosować na wiele sposobów;
- enzymatyczny ryżowy peeling do skóry głowy i włosów Utalentowany Geniusz – niezawierający drobinek ścierających, peeling działa, dzięki właściwościom enzymów, które delikatnie rozpuszczają martwy naskórek.
Taka kompleksowa pielęgnacja włosów w stylu HairBoom sprawia, że są one odżywione, miękkie, pełne objętości i blasku. Takimi włosami będziesz chciała się chwalić! Kuracja, która zawiera olejki i ekstrakty roślinne, sprawi, że włosy suche i zniszczone staną się zdrowe i będą naturalnie piękne.
#uroda #nowości #nowościkosmetyczne #hairboom #bodyboom @bodyboom_official @aurelia.nowik #kosmetyki #kosmetykihairboom #kosmetykidowłosów #pielęgnacjawłosów #włosing #włosy #kosmetykiryżowe #rice #ricerehab #szampon #wodaryżowa #płukankadowłosów #maskadowłosów #olejdowłosów #peeling
0 notes
chimerqa · 1 year
Text
Tumblr media
I co to ma niby kurwa być?! Człowiek dba o te kłaki, botoksy jakieś, olaplex, oleje na dzień, na noc, na burze,na słońce, na poniedziałek i dni nieparzyste, a tu kurwa taki kołtun?!
Może ja sobie nie życzę?
Tumblr media
12 notes · View notes
senmorta · 3 years
Photo
Tumblr media
@suvabeauty #suvaeyeliner @kvdbeauty #kvdbrows @bell_polska #contourstick #highliter #cinema #longhair #włosing #wlosing #tonguepiercing #septumpiercing #tongue #septum #piercing (w: Poznan, Poland) https://www.instagram.com/p/CSe2FqcjJzo/?utm_medium=tumblr
4 notes · View notes
notatkikosmetologa · 2 years
Text
✨ Jakie są Wasze perełki jeśli chodzi o pielęgnację włosów? 🥰⁣
#loki #polishgirl #hair #hairstyle #fale #poland #polskadziewczyna #curlyhair #makeup #fryzura #blondehair #polska #longhair #ulubiency #wlosy #selfie #brunette #warsaw #warszawa #kosmetolog #haircut #blogerkaurodowa #polecam #cantu #instagirl #dlugiewlosy #fryzjer #ulubione #kręcone #hairstylist
instagram
0 notes
dietetykadrianna · 2 years
Photo
Tumblr media
POCOVIDOWE WYPADANIE WŁOSÓW. Czy wiecie, że wypadanie włosów po przebyciu zakażenia COVID-19 może trwać nawet 6 miesięcy? Zapraszam do karuzeli, aby dowiedzieć się skąd się bierze i jak sobie z nim poradzić. 🥕 Czy mieliście do czynienia z wypadaniem włosów po przebyciu COVID-19? 🥕 Jeśli potrzebujesz konsultacji dietetycznej online lub indywidualnego jadłospisu, napisz wiadomość prywatną lub e-mail. Więcej o współpracy dowiesz się w zapisanej relacji „WSPÓŁPRACA” w profilu. ——— [email protected] ——— 🥰#dietetykonline #dietaprzeciwzapalna #dietaonline #włosy #wlosing #wlosomaniaczka #wlosomaniaczki #wlosomania #wlosy #włosing #wlos #napieknewlosy #dietanawlosy #zdrowewłosy #pocovidowewypadaniewłosów #koronawirus #wirus #wypadaniewlosow #wypadaniewłosów #wypadanie #łysienieplackowate #łysienie #dietetykkliniczny #jadłospis #jadlospisonline #dietetykklinicznyonline #pięknewłosy #zdrowie #zdrowienatalerzu #szczepimysię (w: Wawrzyszew -Bielany) https://www.instagram.com/p/CVp7_zYtKXY/?utm_medium=tumblr
0 notes
militanikonorov · 3 years
Text
Zdradzę Wam jeden z moich sekretów. Co robię aby moje włosy jak najdłużej trzymały fason i łatwiej było mi je okiełznać rano, bez żmudnej pielęgnacji i długotrwałej stylizacji. Czepek zaprojektowałam pierwotnie na własne potrzeby ale z uwagi na to, że dostaję naprawdę masę zapytań o to, jak pielęgnuję włosy, postanowiłam podać Wam to jedno rozwiązanie, które będzie uniwersalne i użyteczne dla osób z włosami prostymi i kręconymi. Oprócz zastosowania typowo utylitarnego, czepki będą świetnym akcesorium do codziennej stylizacji, szczególnie w połączeniu z długimi szarfami, opaskami. Kolejnym atutem czepków jest ich dwustronność i dwuwarstwowość. Podwójna warstwa lepiej chroni włosy, a w razie potrzeby czepek można wywrócić na lewą stronę i cieszyć się czepkiem w czarnym kolorze. Jeśli filmik wydaje Ci się przydatny lub po prostu Ci się podoba 📷 - Udostępnij go!
0 notes
mnihq3k-blog · 3 years
Photo
Tumblr media
Z marką @marcanthonyhaircare spotykam się po raz pierwszy dzięki @purebeauty_pl w jeden edycji ich boxsu znalazłam próbkę szamponu MARC ANTHONY GROW LONG i już po po pierwszym użyciu wiedzialam że to będzie moja miłość , z.wielka chęcią sięgnęłam po pełnowymiarowy produkt 🤩 Niby niepozorna różowa tuba A skrywa bogate składniki jak kofeina , rzen-szen, witamina E WŁOSY po umyciu są Iśniące, miękkie , wzmocnione i odżywione, już na pierwszy rzut oka widac ich poprawiona kondycje ale to nie wszytsko szampon ułatwia również ich rozczesywanie. Teraz to mogę zapuszczac włosy bez konieczności ich ciągłego podcinania 😁 Szampon posiada piękny zapach, dobrze sie pieni wystarczy już niewielka ilość aby umyć włosy, jego konsystencja jest gęsta dzięki czemu jest również bardzo wydajny Zamknięty jest w poręcznej tubie o pojemnosci 250ml Znacie ten szampon ? #włosing #beauty #beautiful #blog #photooftheday #photo #photography #hello #purebeauty #recenzja #recenzjakosmetyczna #lookatme #love #lovecosmetics https://www.instagram.com/p/CS68SWuj2Qz/?utm_medium=tumblr
0 notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Spotkanie rodzinne, malowanie pisanek, włosing, pieski, nostalgia taka, że ryczę
Wróciłam z wczorajszego malowania pisanek przepełniona emocjami: mieszanką FOMO i nostalgii.
Brakuje mi mojej rodziny.
Mam wrażenie, że czas zapierdala i ja mam w tym gronie coraz mniej czasu do zaaranżowania wspólnie. Boję się ich odejścia. Czuję, że coś się zmienia - i rodzice, i ja starzejemy się. A jednocześnie tak pięknie potrafimy spędzać czas...
Mieszkanie osobno pozwala na zbudowanie dobrej, serdecznej relacji. I bardzo się z tego cieszę - to nauka powzięta doświadczeniem.
Tumblr media
Zaczęłam od wizyty u mojej siostry, która od... hymm... od października jakoś utrzymuje, że źle robię włosing, bo o ile loki utrzymują mi się z przodu, to z tyłu mam ledwie fale, chociaż WIEMY, że mam potencjał na osiągnięcie pukli jak u lalek.
Zrobiłam test na covid (czysto) i pojechałam do sis. Pracowałam sobie zdalnie podczas, gdy siostra eksperymentowała na moim skalpie.
To było bardzo przyjemne. I takie "normalne". Kiedy się na to umawiałyśmy czułam takie "a spoko, luz, zobaczmy, bo może masz rację, że coś mogę robić lepiej by mi służyło". Dopiero, gdy już siedziałam w salonie siostry, pijąc kawę, klikając po klawiszach i czując, jak sis (ubrana w legginsy i t-shirt z odciskami stópek na brzuchu i napisem "Wychodzę latem!" :D) przeczesuje mi włosy NAGLE wróciło do mnie wpomnienie dzieciństwa i czasu nastoletniego, studenckiego. To ona mi farbowała włosy (raz była zjarana i pofarbowała mi krzywo xD), wyrywała mi złośliwie, wbrew moim prostestą wszystkie siwe włosy, ona zaplatała mi warkocze dziecięcymi łapakami uczona wcześniej plecenia warkoczy na motkach wełny i muliny w pokoju u babci Gertrudy; ona potem wymyślała mi fryzury i aplikowała pianki i kolorową bibułę na włosy. Ona kręciła mi włosy na papiloty podczas seansów filmów z Johnnym Deepem... A ja byłam osobą od wszystkich zadań specjalnych na jej włosach na przestrzeni lat: balejaży, brokatów, podcinania końcówek, farbowania, warkoczykowana, papilotów itp itd.
Nostalgia mnie wzięła. Zaufane dłonie na moich włosach. Takie przyjemne zabiegi.
Coś, co mi się wydaje doświadczeniem bardziej zarezerwowanym dla kobiet, które mają siostry. Coś tak dziewczyńskiego... Młode kobiety spędzające wspólnie wieczór przed laptopem z "Supernaturals" lub "Pamiętnikami wampirów", z piwami pod ręką, tostami z serem na talerzach i wzajemnie zaplatające sobie włosy. Jedna siedzi na fotelu-workowej-puffie, a druga na ziemi między jej nogami.
To chyba bardzo wyjątkowe wspomnienie - tak do mnie to wczoraj dotarło. I się poryczałam przed klawiaturą (i teraz też ryczę ze wzruszenia). I to nie był jedyny raz, kiedy wczoraj płakałam ze wzruszenia.
Przywiozłam siostrze to, co pozwoliła mi kupić: matę do przewijania dziecka, taką składaną, przenośną i ciuszki: jeansowe ogrodniczki i sweter z wełny. Ona pokazała mi pierwsze ciuszki, które dostała od naszej najstarszej kuzynki. Bardzo się nimi jara, powtarzała "to niesamowite, że on będzie miał taką malutką główkę, a te czapeczki będą pasować!" - sama bym chyba nie zwróciła uwagi na to jak małe są. A rzeczywiście były małe, ale wciąż OLBRZYMIE jak się pomyśli o tym, że ta główka ma się zmieścić w szyjkę macicy, a potem pochwę. Brrr.
Sis mówi, że to jej nie jest straszne. Że za bardzo tęskni za byciem mamą by się tego bać. A ja chyba nie odpuszczę strachu dopóki sis nie urodzi i nie dostanę potwierdzenia, że przeżyła. Rodzić w tych czasach i w tym kraju to jak hazard. Uspokajała mnie, że była na drugich prenatalnych i że wszystko jest w porządku, że płód się rozwija prawidłowo. Z ulgi znowu mi się oczy zaszkliły.
Metody włosingu siostry i mojego różnią nie niuansami, przedyskutowałyśmy to, wymieniłyśmy się sposobami, wiadomościami o wykorzystanych kosmetykach itp. I faktycznie, wydobyła mi skręt z tyłu głowy, ale z przodu jej sposobem mam o wiele luźniejszy skręt.
W ogóle... ech. Sis ma włosy o skręcie średnicy pierścionka. Drobny całkiem, taki jaki osiągałyśmy kręcąc włosy na papiloty. A ja i tata mamy loki o średnicy tak około 2-3cm, pukle takie się robią, cała większa sekcja się układa w tunel jak w perukach dworzan Ludwika XVI. Babcia (mama taty) mówiła, że też miała loki, ale nie wiem jakie, bo robiłą trwałą, ale mówiła, że jej tata miał włosy takie same jak jej syn, tata, ten sam rodzaj loków. I bardzo te kręcone włosy w swoim tacie uwielbiała, wspominała jak je układał przed lustrem, jak lubiła na to patrzeć. I dlatego spośród swoich dzieci wyróżniała mojego tatę... Ciekawe czy synek siostry będzie miał kręcone włosy? Sis mówi, że ma nadzieje, że nie, bo to straszne utrapienie - no cóż, racja, nasze włosy są liczne, gęste, ale też słabe i wiotkie, łamliwe i wymagają sporo pielęgnacji by wyglądać ładnie...
---
Przeżyłam też wczoraj mały szok - w pół drogi z dworca odebrała mnie siostra z Lucynką. Zaznaczę, że Lusi nie widziałam jakoś od listopadowego wypadu w górki: w święta nie, bo byliśmy chorzy, w sylwestra też, a potem przy każdej okazji już była z nami mała i przez naszego malucha trzeba było inaczej rozgrywać spotkania. Więc mojego ulubionego pluszowego misia nie widziałam od kilku miesięcy. Strasznie tęskniłam! Widziałam je z daleka, machałam już z pół kilometra. A Lusia oczywiście nie widziała, bo zaczepiała wszystkich po drodze by głaskali, by spojrzeli jaki z niej cudowny piesek (moją siostrę to doprowadza do obłędu - twierdzi, że zazdrości mi, że mój szczeniaczek się ludzi boi, bo ona ma dość tego jak wiele ludzi dotyka jej psa podczas spaceru - zamiast się odpryskać to trwa audiencja za audiencją uwielbienia dla psinki). I NAGLE Lucynka mnie wyczuła i pociągnęła do przodu! A mnie trawiła świadomość JAK WIELKI Z NIEJ PIES. *o* Pozwolili jej na zimę zarosnąć jej naturalną szatą, bez podcinania. Zarosła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam ją z taką ilością futra. Totalnie owczarek pikardyjski. MAAAAASĘ futra, szczególnie na karku i szyi, w okolicach kołnierza i łopatek - wygląda jakby miała grzywę jak u lwa! Jej czaszka to 3 czaszki mojego szczeniaczka. *o* Gdyby chciała to połknęła by moją Welesie ot tak. Taki nieco karłowaty niedźwiedź. Wydaje się o 15cm większa w każdym wymiarze przez to futro. I być może przytyła - sis nie wie, ale przyznaje, że Szwagier zaprzestał z nią biegania porannego, więc mogła przybrać na wadze.
Lucysia po przywitaniu ze mną pobiegła dalej, niuchając, a siostra po drugiej stronie smyczy śmieje się "tylko ciocia do ciebie przyjechała! Wujka nie ma!". Piesek spojrzał na moją siostrę z niedowierzaniem. Takim "R U sure?" i wróciła do mnie opierając zadartą głowę na moim udzie i patrząc Z TAKĄ MIŁOŚCIĄ w oczach. Pieski są cudowne...
Potem, wiele godzin później, na godzinę przed moim powrotem do domu do moich rodziców przyjechał mój kuzyn. Dowiedział się, że będę i miał nadzieję, że jestem z Welesią. Po prostu spontanicznie wpadł do rodziców z Hakim. Jego boarder colliem. I ZNOWU miałam dysonans poznawczy, bo czaszka Hakiego jest porównywalna do Lusi, czyli głowa mojego szczeniaczka zmieściłaby mu się spokojnie w paszczy. Czemu ja tego wcześniej nie zauważałam? *o* To dla mnie zawsze były takie "maleństwa", a przy nich moja niunia to jest mini-maleństwo!
Najlepsze jest to, że kuzyn wszedł do mieszkania, a za nim, jak taka CZARNA kulka futra z PISKIEM wleciał jego pies. Wbiegł najpierw prosto do cioci (mamy kuzyna i bapsi pieska) i usiadł tak blisko by przylgnąć całym swoim piszczącym z tęsknoty ciałkiem. Taki przytulas. A potem zrobił to samo wobec mnie. Roześmiany kuzyn wyjaśnił, że jest brudny jak siedem nieszczęść i może mnie pobrudzić, sorka, bo myli razem samochody. Nie mogłam. Rozpływałam z urzeczenia tymi wpatrzonymi we mnie czarnymi, pełnymi miłości oczętami osaczonymi w zaskakująco dużej czaszce xP - nie widziałam tego malucha prawie rok! A on mnie pamięta i z taką miłością i oddaniem w spojrzeniu mnie wita! Głaskałam gładkie futro (w dotyku przypomina mi futerko mojego szczeniaka) z powoli rozpoznając gdzie ją jasne plamki jego ubarwienia pod tym brudem. Rozkoszny typek. Moja niunia jeszcze tak na mnie nie patrzy... Ciekawe czy będzie?
Kuzyn chce się umówić na zapoznawczy spacer z pieskami. Troszkę się śmieje z mojej niuni - że taki pimek mały przy jego psie i Lucynce, ale na pewno będzie ciekawie. Ciekawe jaka wyrośnie i na ile ma charakter w typie boarder collie, bo umaszczenie bezsprzecznie na to wskazuje.
No fakt.
Cieszę się. Za kuzynem też tęskniłam. Rozmowa się ciężko kleiła, on był lekceważący i trochę ironiczny, ale gdy przestawał być "z góry" i pytał naprawdę z zainteresowaniem i z zaangażowaniem dział się własnym doświadczeniem miałam ochotę... nie wiem? Nie wiem jak to ubrać w słowa. Po prostu z nim wraca się do płynnego, bezpiecznego kontaktu w innym tempie niż np: z jego mamą, a czas jaki miałam do odjazdu do domu na to właściwe dla tej relacji tempo nie pozwolił. A byłam spragniona tego kontaktu po prostu. A mimo to tyloma fajnymi rzeczami się wymieniliśmy i się wstępnie ustawiamy na wybieg z pieskiem. Będzie ciekawie.
I to też mnie wzruszyło - ta tęsknota, to porozumienie odbudowywane, to spotkanie.
---
Po włosingu i skończonej pracy zjadłyśmy u siostry obiad i pojechałyśmy obydwie do rodziców.
Na rodzinne malowanie pisanek.
Mama trochę namieszała, naprzestawiała, ale ostatecznie się udało nam spotkać w czwartek 6 kwietnia 2023. Tylko jedna ciocia się wykręciła od przyjazdu - jej strata.
Mama przyszykowała miejsce pracy: stół okryła ceratą, na stole postawiła kominki (takie do aromaterapii). W nich rozpuściła wosk pszczeli. I narzędzia jakie nauczono ją robić na szkoleniu. Ja jeszcze poprzedniego dnia przeszukałam okoliczne plastyczne w celu nabycia pena do batiku - jakim kiedyś mój tata malował jajka woskiem - niestety nie jest osiągalny do kupienia od ręki, trzeba zamawiać. No trudno. A u rodziców w domu czekało mnie zaskoczenie: okazało się, że tata dowiedziawszy się, że mama organizuje babski rodzinny zjazd w celu malowania jajek postanowił SAM wykonać pena do batiku. Najpierw kupić - kiedyś kupował w Cepelii, a teraz takich sklepów nie ma. Nie pomyślał o plastycznych (dla niego to "przyrząd do malowania jajek", a nie "przyrząd do batiku"), ale pomyślał jak samemu taki pen wykonać. Zjeździł ponoć kilka powiatów szukając w sklepach odpowiedniej blach (!). Kupił blachę, zespawał i zrobił dwa przyrządy. Niestety bardzo nieprecyzyjne. xD Ale zrobił!
Ja wydrukowałam przykładowe wzory malowanych tradycyjnych ludowych pisanek, żeby czymś inspirować własne wzory. Wydrukowałam tego po kilka by dziewczyny mogły wybierać. Okazało się to być pomocne.
Usiadłyśmy w piątkę i malowałyśmy. Było świetnie. Ciocia - przyjaciółka mamy - miała jedno zastrzeżenie: brak tradycyjnych śpiewów (zgrywała się). :D Lubię jak mama spotyka się ze swoimi koleżankami ze studiów, tymi moimi przyszywanymi-ciociami. Mam zawsze w ich towarzystwie jakby młodnieje, jakby jakiś chochlik w ich oczach płonął i momentalnie dobywały z siebie jakieś niesamowite pokłady kreatywności. :D
Wczoraj na malowaniu pisanek byłam ja i siostra, mama, siostra mojej mamy i przyjaciółka mojej mamy o której myślę jak o członkini rodziny. Od zawsze. I tata xD
Chociaż tata spędził większą część spotkania w kuchni najpierw farbując swoje jajka w łupinkach cebuli, a potem smażąc nam wszystkim placki ziemniaczane i robiąc gulasz (to ostatnie z trudem, bo utrzymywał, że nie potrafi).
Siostra zaproponowała, aby farbowanie jajek stało się naszą rodzinną tradycją, bo to całkiem fajne! Wychodzi nam itp. Fajna okazja by spotkać się w gronie w którym nie ma szans by spotkać się w innych okolicznościach. Pomysł spodobał się wszystkim. Zrobiłyśmy każda po 4 pisanki. Niektóre krzywe. To nie było łatwe wbrew pozorom. Trudno się maluje tym woskiem, by nie wychodziły kleksy. A osiąganie kształtu to w ogóle spora trudność.
Potem dołączył na spontanie kuzyn, jak wspominałam. Ciocia co jakiś czas łączyła się ze swoją córką (i wnuczką) w Chicago - pokazywała dziewczyną nasze pisanki i co tu robimy. Szwagier dawał znać, mój O. się odzywał... w zasadzie było tak miło, że bardzo mi go brakowało w tym gronie. Rodziny.
I znowu się wzruszyłam.
Ech.
Pod koniec mojej wizyty tata zagadnął ciocię o kuzyna ich (w sensie, że tata zagadnął swoją szwagierkę o kuzyna mojej cioci i mamy). Atmosfera zgęstniała. Stasze pokolenie zaczęło wymieniać informacje, upewniać się wzajemnie, że wujek się tak łatwo nie podda. Moja o moim "obleśnym wujku", seksiście, mizoginie i osobie, która czyniła mi, siostrze, moim koleżanką (które się potem na to nam skarżyły) i starszym kuzynką (tez uważały, że wujek jest dziwny) w okresie dojrzewania komentarze, które dziś bez wątpliwości sklasyfikowałabym jako molestowanie, seksizm i naruszanie granic. Wujek do tego zajmuje w hierarchii społecznej wysokie stanowisko z racji wykonywanego zawodu i wiedzy, i sukcesów zawodowych - jest autorytetem. Mam w związku z nim mieszane uczucia - bo był czas, gdy mi pomógł, ale też było więcej sytuacji, gdy po prostu denerwowałam się na myśl o tym, że do nas przychodzi i co powie.
I teraz też mam mieszane uczucia: bo nie utrzymuję z nim kontaktu, jego synowie z którymi się wychowałam nie chcą najwidoczniej utrzymywać ze mną kontaktu pomimo podjętych prób.
A właśnie się dowiedziałam, że wujek ma raka. Zaawansowanego raka. Z naciekami. I to nota bene raka prostaty - czyli to samo na co zmarł mój dziadek, a jego wujek (w sensie, że genetycznie choroba wędruje).
I walnęła mnie jakaś taka doczesność... starość znajdzie każdego. Moi rodzice wylizali się nie bez szwanku z chorób, z których nie powinni wg. wujka wylizać się. A teraz on obudził się z nowotworem złośliwym i nie wiadomo czy wyjdzie z tego.
Wziął mnie strach. O moich rodziców, o siebie, o siostrę. O jej synka. Natychmiast wystrzeliłam do kuzyna z pytaniem czy się bada - a on wyznał, że nie. Ja mu przypominam o naszym dziadku. A tata zachęca by się przebadał, bo tata się w zeszłym miesiącu przebadał i jest zdrów jak ryba (tylko arytmia serca i padaczka pourazowa wciąż są grane). I tata dodaje, że to się bada z krwi! Na to obudzony jak z letargu "Z KRWII?" no tak, z krwi! Chłopaki się powymieniali informacjami. Tata powiedział, że on się badał wraz z bratem i bratankiem. Moja siostra od razu dodała, że jej mąż tez się badał. A ja - że mój chłopak też się bada, razem z tatem i dziadkiem, bo dziadek miał już stwierdzony nowotwór prostaty, wycięty, ale od tej pory bardzo tego pilnują.
To nie istotne co i kto powiedział... Chyba chcę napisać, że myśl o tym, że wujek być może umiera mnie przeraziła. I przeraża mnie myśl o tym, że mogłoby zabraknąć mojego taty i kuzyna - którego tak rzadko widuję, a za którym jak się okazuje tęsknię. Nie chcę stracić okazji do spotkań, do rozmów.
NA tak wiele rzeczy nie mam wpływu... jak na ten zapieprzający w zawrotnym tempie czas.
Wracając do domu płakałam i nie potrafiłam zgodzić się na jedną przyczynę: z tęsknoty, z nostalgii, ze strachu, z ulgi, ze wzruszenia, że chociaż życie płynie i na wiele jego poplątanych ścieżek nie mamy wpływu, a inne się zmieniają, ludzie dokonują wyborów, zmian, to spotykam się z najbliższymi w 2023 r by spędzić cudowne popołudnie malując pisanki woskiem?
Brakowało mi O.
Mówiłam mu, że chce pojechać sama, bo miał to być babski spęd, ale pojawili się panowie i jakoś tak... chcę, żeby uczestniczył w życiu mojej rodziny, by ją poznał i też się cieszył ich towarzystwem. By chociaż trochę rozumiał ten koktajl emocji z którym wracałam do domu.
Wróciłam do siebie, mój chłopak wyszeł z pieskiem mi na spotkanie - tak jak wcześniej siostra, aby zgarnąć mnie po drodze.
Pamiętam jak kiedyś rozpoznawałam z daleka F. po chodzie - szedł sztywno, szybko, z napiętymi barkami i zaciśniętymi pięściami. Zawsze wyglądał tak, jakby był w drodze spuścić komuś wpierdol i kiedyś mnie to bawiło (sama idea, że on komuś spuszcza wpierdol była zabawna i jakaś taka out of charakter), bo przez ten charakterystyczny sposób poruszania mogłam go rozpoznać nawet z daleka.
I dokładnie na tej samej zasadzie - aż sobie przypomniałam o F. - poznałam wczoraj w tłumie ludzi, na ulicy po zmroku mojego chłopaka. To była tylko jedna z dziesiątek sylwetek widocznych z daleka, ale szedł tak lekko, jakby podskakiwał z radości. Rozluźnione ramiona miękko pracowały przy każdym kroku, a fryzura powiewała. Rozglądał się na boki.
Wyszłam na przeciw im i zawołałam szczenię moje kochane, nie widziane całe kilka godzin. Nie od razu mnie poznała, najpierw zatrzymała się niepewnie, ale jak usłyszała mój głos - zapiszczała, ogon zamachał i rzuciła się w moją stronę. a potem skakała wokół mnie. Za nimi też tęskniłam. I też się poryczałam ze wzruszenia opędzając się przed psimi buziaczkami i próbując dać buzi człowiekowi.
Nie wiem co się ze mną dzieje! Dlaczego tyle wielkich emocji! Tyle wdzięczności za moich bliskich! Za to, że jestem kochana i kocham! Za to, że żyjemy!
Po prostu ryczę wzruszona od wczoraj.
A przed pujściem spać nie miałam przestrzeni - a mój chłopak chyba nie miał uważności (?) - by przekazać mu ten cały kołowrotek emocji i jak wiele ten dzień mi zrobił w emocjach i jak mi samej teraz trudno, bo NIE WIEM JAKA EMOCJA WE MNIE PRZEWAŻA. Ulga? Wdzięczność? Tęsknota? Radość? Smutek? Strach? Trwoga? Spokój? Poruszenie? Wszystko na raz!
A on mi już na tym nowym materacu, po zgaszeniu świateł i po długiej cieszy na wyciszenie wyznaje "Wiesz, nie mogę się doczekać, aż pojedziemy na święta do domu. Tęsknię za nimi. Bardziej niż myślałem, że tęsknię. Tak dawno ich wszystkich nie widziałem, aż 2 miesiące temu." I znowu się poryczałam. Bo rozumiem. Dla niego to jest nowe. On też się tego uczy. Do tej pory (przed związkiem ze mną) nie było po prostu w jego życiu miesiąca w którym by nie był w domu rodzinnym. A teraz... ech.
Ja tęsknię za kuzynem niewidzianym od roku, a on za rodzicami nie widzianymi od miesiąca (bo spotkaliśmy się w puszczy, ale byli chorzy, a wcześniej byliśmy wszyscy razem na koncercie). To jest to samo uczucie.
I bardzo rozumiem tę potrzebę bycia blisko z bliskimi, ale też budowania własnego życia.
---
A mam FOMO bo znowu mam wrażenie, że równi członkowie rodziny robią więcej i lepiej niż ja. Że ja źle zarządzam czasem itp.
A!
I jeszcze coś - jak byłam u siostry, podczas włosingu zadzwoniła pani. Zaprosiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną w związku z ogłoszeniem ze stycznia. xD Chyba zeszłego roku. xD No więc idę - najwyżej nic z tego nie będzie.
5 notes · View notes