Hey, Cat!! I hope you have a beautiful Friday and weekend!! If it is okay, can I please ask for some female faceclaims (preferably with acting resources) between 21-30 that have resources or have the vibes of a mermaid, please? Any skin colour and hair colour is totally okay with me.
Thank you so much for your beautiful kindness and for showing awareness for the current war! I’ll always support Palestine <3
Michalina Olszanska (The Lure)
Marta Mazurek (The Lure)
Mika Lesha (Casual) Black.
Joy Sunday (Wednesday) Nigerian.
Jelly Lin (The Mermaid) Chinese.
Vera Qiu (The Legend of the Mermaid) Chinese.
Eline Powell (Siren)
Sibongile Mlambo (Siren) Zimbabwean.
Halle Bailey (The Little Mermaid) African-American.
Jun Ji Hyun (The Legend of the Blue Sea) Korean.
Àstrid Bergès-Frisbey (Pirates of the Caribbean: On Stranger Tides)
↳ “Help us come ashore/There's no need to fear/We won't eat you, my dear.” The Lure (2015) dir. Agnieszka Smoczyńska.
Plot: In Warsaw, a pair of mermaid sisters are adopted into a cabaret. While one seeks love with humans the other hungers to dine on the human population of the city.
Starring: Marta Mazurek & Michalina Olszanska
Now this was a bizarre little movie. I was always gonna watch it someday cuz every once in a while it gets included on lists for horror movies to check out. I do think I didn’t realize how much of a musical it was going to be beforehand. Personally think I could have done with less of that just because it felt a little extra at parts, sequences being longer than needed. Since you do forget it’s supposed to be a horror movie too imo until the second half. That’s when it got a little more interesting to me. Will say it’s not one of my favorite watches but it was an interesting enough concept to wanna check it out. The girls were def committed so I’ll say that.
Michalina Olszanska and Marta Mazurek in The Lure (Agnieszka Smoczynska, 2015)
Cast: Marta Mazurek, Michalina Olszanska, Kinga Preis, Andrzej Konopka, Jakub Gierszal, Zygmunt Malanowicz, Magdalena Cielecka, Katarzyna Herman, Marcin Kowalczyk. Screenplay: Robert Bolesto. Cinematography: Jakub Kijowski. Production design: Joanna Macha. Film editing: Jaroslaw Kaminski. Music: Ballady i Romanse.
I'm pretty sure this is the only "Polish horror musical" I've ever seen, to put The Lure into the category Wikipedia assigns to it. It's not a genre I'm inclined to follow with any great enthusiasm if any others exist. It's the story of two mermaids who pop out of the water and join a group of musicians who play in a nightclub. The two, named Silver and Golden, begin as strippers with the group but eventually get their own act. When they're dry, the mermaids have what look like human legs but no sex or excretory organs (like a Barbie doll, as one musician observes); their tails appear only when they're wet. Tension between the mermaids arises when Silver falls in love with the bass player Mietek and Golden picks up a stranger and eats him. Silver still wants to be human and to marry Mietek, so she arranges for a sort of lower-body transplant: Her tail is cut off and replaced with human nether regions. (We don't learn anything about the human donor.) But Mietek decides to marry someone else, and when that happens, Silver is told by the god Triton, who has become a heavy-metal musician, that she must eat Mietek or else she'll turn into sea foam. Because Silver can't go through with it and, as the sun rises, dissolves into what look like soap suds, Golden tears Mietek's throat out. So if you thought this was going to be The Little Mermaid (Ron Clements and John Musker, 1989) or even Splash (Ron Howard, 1984), too bad. There's a lot of pop music and some moments of grossly silly fun in the movie, but its main attraction is that you've probably never seen anything quite like it.
Libretto: Agata Biziuk, Dariusz Dudzik, Tomasz Godzisz, Albert Osik
Muzyka, scenariusz i reżyseria: Tomasz Godzisz
Aranżacje muzyczne: Alan Godzisz, Tomasz Godzisz, Szymon Szczot
Charakteryzacja: Marta Ciosek
Choreografia: Rafał Wiewióra
Kierownictwo produkcji: Joanna Pitak
Kostiumy: Karolina Bramowicz
Reżyseria światła: Artur Wytrykus
Scenografia: Agata Stanula
Występują: Dominika Kozak, Dominik Rybiałek, Krzysztof Chorzelski, Wojciech Stolorz, Karolina Kochańska, Łukasz Mazurek, Monika Bestecka, Zuzanna Kotara, Monika Rutkowska, Ewelina Stepanczenko-Stolorz, Klaudia Buczniewska, Katarzyna Domalewska, Gabriel Dubiel, Marta Jakubowska, Żaneta Rus, Kuba Wawrzyniak, Magdalena Cupryś, Bartłomiej Kamiński, Sara Kaźmierska, Damian Zawadzki, Sara Godzisz, Zofia Klimaszewska, Aleksandra Kołodziej, Anna Rogowska, Alan Godzisz, Adrian Załęgowski
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 19 marca 2024
Zastanawialiście się kiedyś skąd się biorą aktorzy musicalowi? Gdzieś przecież muszą nauczyć się śpiewać i tańczyć, często w tym samym momencie. Broadway Musical School to właśnie takie miejsce gdzie dzieci i młodzież zainteresowana światem musicalu może się szkolić od najmłodszych lat, by kiedyś lśnić na scenach najsłynniejszych teatrów muzycznych. Ale wcześniej zaznajamiają się z aktorstwem w autorskich spektaklach, takich jak właśnie „Kalyani”.
W baśniowej krainie przychodzi na świat córka wodza spokojnego plemienia Tanaho, waleczna Kalyani. W dniu jej dwunastych urodzin szaman przepowiada, że wybranek jej serca pozbawi plemię wodza, rodzice postanawiając więc odesłać dziewczynkę daleko, by uniknąć tragedii. Tymczasem starszyzna wioski knuje, by pozbawić wodza władzy i przejąć jego pozycję. Ich plany wchodzą w życie, gdy po latach Kalyani powraca w rodzinne strony, w towarzystwie swojego narzeczonego Noah.
W zamyśle to może niezbyt nowatorska historia, ale na jej bazie można by stworzyć wciągający spektakl, w którym zakochałyby się i dzieci i dorośli. Niestety, libretto to największy problem „Kalyani”. To spektakl pełen fabularnych głupotek i niepotrzebnych wątków, które urywają się w połowie. Żeby nie być gołosłownym: Kalyani zostaje odesłana z domu w wieku dwunastu lat, lecz gdy widzimy ją jako dorosłą kobietę, zupełnie nie pamięta swojego domu rodzinnego czy rodziców (choć jak wspominają jej przyjaciółki, rozmyśla o zostaniu królową), co wydaje mi się mało prawdopodobne. A wystarczyłoby, żeby przepowiednię wypowiedziano, gdy była znacznie młodsza.
Co jakiś czas widz łapie się na tym, że ogląda motyw świetnie mu znany. Pierwsza sekwencja na przykład uderzająco przypomina „Krąg Życia”, piosenkę wprowadzającą zasady rządzące światem przedstawionym i kończącą się prezentacją głównej postaci. Motywem przewodnim sztuki jest natomiast samosprawdzająca się przepowiednia. O ile jednak antyczni dramaturdzy używali jej by powiedzieć coś o człowieku, „Kalyani” korzysta z tego wątku całkowicie bezrefleksyjnie, choć wystarczyłoby poddać słowa przepowiedni re-interpretacji pod koniec drugiego aktu. Twórcy się na to nie zdecydowali, co boli o tyle bardziej, że przez większość spektaklu ma się wrażenie, że sposób sformułowania przepowiedni będzie miał znaczenie. Niestety, twórcy wybrali najprostszy sposób rozwiązania całej sytuacji, który niestety niekoniecznie pasuje do samej przepowiedni. Gdyby inaczej ją ujęto zarówno emocje jak i przesłanie mogłoby lepiej wybrzmiewać. W efekcie sztuka prezentuje się jak zlepek źle wykorzystanych wątków z innych, lepszych historii.
Wiele scen jest w tym spektaklu po prostu niepotrzebnych. Najbardziej boli fakt, że wiele z tych wątków zaczyna się bardzo obiecująco, by ostatecznie całkowicie zaprzepaścić swój potencjał. Kalyani zostaje wychowana na wojowniczkę, lecz poza jedną sceną treningu nigdy nie walczy, a nawet nie nosi ze sobą broni. Pojawia się motyw wyganiania demonów, które opanowują ludzi, ale ma na celu tylko wprowadzenie Noah, którego Kalyani, wychowanka jego dziadka, mogła spotkać na wiele innych sposobów.
Denerwuje też sposób przedstawienia relacji Kalyani i Noah. O ile wątek miłości od pierwszego wrażenia często pojawia się zarówno w baśniach jak i musicalach, ten spektakl nie poświęca ani chwili by pokazać co dokładnie połączyło młodą parę, co w sobie widzą, co mają wspólnego. Ich duet miłosny jest pełen pustych frazesów, ale nie zawiera niczego konkretnego. A gdy Noah rozpacza za Kalyani, stwierdza, że będzie tęsknił za jej… włosami.
Jeśli chodzi o scenariusz, to nie dość, że brakuje mu kreatywności, ale i często pojawiają się w nim wypowiedzi w nierozpoznawalnym języku, co na początku skutecznie pomaga stworzyć atmosferę fikcyjnej krainy. Niestety, w miarę jak ilość niezrozumiałych fraz rośnie zabieg przestaje być ciekawy, a staje się irytujący, by ostatecznie doprowadzić mnie do wniosku, że wstawki pojawiają się za każdym razem, gdy scenarzysta nie wiedział co napisać. W połączeniu z bardzo słabymi tekstami piosenek, czasem składającymi się w bezsensowne frazy, całość nie prezentuje się zbyt imponująco.
Warto zauważyć, że „Kalyani” jest bliżej do animacji Disneya niż musicalu. W pierwszym akcie naliczyłam pięć piosenek, w drugim sześć. Miałabym problem z przyporządkowaniem ich do jednego stylu muzycznego, ale nie słychać w nich też motywów plemiennych, a po wyjściu z teatru nie da się powtórzyć ani jednej z nich. Co gorsza piosenek brakuje w najbardziej dramatycznych momentach takich jak pożegnanie Kalyani z rodzicami. Dodatkowo prawie niczym się od siebie nie różnią, z wyjątkiem utworu wiedźmy, perfekcyjnie tworzącego atmosferę i bardzo dobrze wykorzystującego numer taneczny.
Jeśli chodzi o humor, to „Kalyani” próbuje iść w ślady najsłynniejszych animacji z początku lat dwutysięcznych, łącząc treści dla najmłodszych z żartami dla dorosłych. W efekcie dostajemy sztukę pełną nawiązań do kultury popularnej i polityki, które spodobają się jednej widowni, a inną całkowicie zrażą i wywołają wątpliwości, do kogo spektakl próbuje trafić. Pojawił się za to jeden żart specjalnie dla fanów musicali.
To powiedziawszy, ogromnym plusem spektaklu jest grająca dorosłą Kalyani Dominika Kozak, młoda aktorka o powalającym głosie. Nie wątpię, że niedługo zobaczymy jej nazwisko na afiszach największych polskich teatrów muzycznych i nie mogę się już doczekać aż usłyszę ją w bardziej wymagającej roli. Tutaj nie ma niestety zbyt wiele do zagrania. Jak na baśń o wojowniczce i władczyni, „Kalyani” obiera sobie za główną bohaterkę bardzo bierną postać. Podczas spektaklu księżniczka podejmuje tak naprawdę tylko dwie decyzje: tę o przyjęciu oświadczyn i o powrocie do rodzinnej wioski. Mimo wielu potencjalnych powodów nigdy się nie denerwuje ani nie rozpacza, choć scena treningu sugeruje, że ma problem z zachowaniem zimnej krwi.
Wojciech Stolorz i Karolina Kochańska bardzo dobrze sprawdzają się w roli kochających rodziców Kalyani. Aktorów łączy świetna chemia sceniczna, dzięki której ich sceny wypadają najlepiej. Prawdziwe emocje pojawiają się w spektaklu właśnie wtedy, gdy znajdują się razem na scenie. Stolorz perfekcyjnie odgrywa ojca, który jest gotów zaryzykować własne życie, byle tylko zatrzymać przy sobie córkę. Szczególnie dobrze wypada w scenie, gdy przypomina Kalyani rymowankę, której uczył ją w dzieciństwie. Kochańska jest bardzo przekonująca jako matka i żona rozdarta między miłością do dwojga najważniejszych osób w swoim życiu.
Bardzo obiecująco prezentuje się złożona z trzech osób starszyzna, ludzie cyniczni, którzy nie boją się wykorzystywać religii by gromadzić wpływy. Ich konflikt z wodzem mógłby być ciekawym spojrzeniem na walkę między państwem, a kościołem, tym co nowe, a starymi obyczajami. To znaczy gdyby nie napisano ich całkowicie jednowymiarowo i nie pozbawiono ich jakiejkolwiek sprawczości. Postaci zostały przy tym tak przerysowane, że po prostu nie da się brać ich na poważnie.
Przyjaciółki księżniczki nie mają w spektaklu nic do zrobienia z wyjątkiem opowiedzenia widzowi jak szybko i jak głęboko Kalyani zakochała się w Noah, a pozostałe postaci stanowią zaledwie tło. To smutne, bo „Kalyani��� może się pochwalić naprawdę sporą obsadą.
Szczególnie widać to w imponujących scenach zbiorowych, które prezentują się bardzo dobrze. Rafał Wiewióra w choreografii postawił głównie na nawiązania do tańców plemiennych rodowitych amerykanów, co sprawnie tworzy klimat spektaklu. Niestety, wykonanie chwilami kuleje, szczególnie gdy młodzi artyści muszą się zgrać nie patrząc na siebie.
Zaprojektowana przez Agatę Stanulę scenografia robi wrażenie. Na scenie powstają różne lokacje, w tym wioski dwóch plemion czy jaskinie, wszystkie profesjonalnie wykonane i wielofunkcyjne. Szczególnie ciekawym pomysłem są lustrzane schody umieszczone po drugiej stronie konstrukcji skalnych, które nie tylko służą postaciom za podesty, ale i odbijają światła reflektorów tworząc coraz ciekawsze efekty.
Dobrze prezentują się też kostiumy. Karolina Bramowicz zaprojektowała stroje dwóch plemion, które pozwalają rozróżnić je już na pierwszy rzut oka. Obie aktorki grające Kalyani (małą i dorosłą) są ubrane tak samo. Bardzo dobrze prezentują się szczególnie stroje starszyzny. Zawodzą za to rekwizyty, chociażby włócznie, które potrafią rozpaść się podczas choreografii walki. A pamiętajmy, że to dopiero pierwszy dzień drugiego setu. Jestem za to pod wrażeniem efektów specjalnych i oświetlenia.
Podsumowując, widziałam już wiele amatorskich produkcji, zarówno dramatycznych jak i musicalowych. Żadna z nich nie miała takiego budżetu i zaplecza jak „Kalyani” Broadway Musical School. A jednocześnie żadna tak bardzo mnie nie zawiodła. Reklamy określają go jako idealny spektakl familijny, ale w rzeczywistości bardzo jej daleko do ideału, szczególnie w tej kategorii. Mimo dobrej obsady i niezłego wykonania, „Kalyani” to spektakl o bardzo słabej fabule i jeszcze mniej wyróżniających się piosenkach, praktycznie pozbawiony swojego własnego stylu. A biorąc pod uwagę, że bilety sięgają cen w renomowanych teatrach, to gra naprawdę niewarta świeczki.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
"The Lure", or originally "Córki Dancingu", is a Polish horror-musical from 2015 directed by Agnieszka Smoczyńska, who graduated from the Kieślowski Film School in Katowice. Smoczyńska was inspired by the work of Hans Christian Andersen, but her version of the story takes place in communist Poland in the 1980s. The main characters are two mermaids, Golden and Silver, who start working in a nightclub as strippers and backup singers. The public is obsessed with them so eventually the girls become the main stars.
I love the atmosphere of this film, the neon lights of the 80's and the nightlife combined with the dark fairy-tale atmosphere. It has many disadvantages, and its reception was not very warm, but I think that due to the fact that it was the director's debut, it did quite well and it must be admitted that it is quite unique.
At the very beginning, I wasn't sure if I wanted to watch it to the end due to the amount of completely unnecessary female nudity, unfortunately it is very common in Polish productions, so I didn't expect anything else. However, the further development of the story and its very satisfying end made me feel very convinced about it.
Together with the band that helped them get a job at the nightclub, Golden and Silver formed an act called The Lure. Golden, however, still feels thirst for blood and does not want to change that. Silver, on the other hand, falls in love with the band's bassist - Mietek, but he does not reciprocate her feelings, he sees her as a fish.
Golden learns from a newly met Triton, who also comes from the sea and has his own metal band, that her sister will turn into sea foam if she falls in love with someone and that person marries someone else and if she loses her tail, her voice will dissapear.
The bandmates discover that Golden has killed the patron of the club they work for. One of them hits both girls who pass out. Their bandmates think they are dead, so they wrap them in rugs and throw them into the river. However, they return to the club and the rest of the team apologizes to them, but the atmosphere between them becomes very tense.
Silver is so desperate that Mietek loves her that she decides to have a leg transplant, it makes her lose her voice so she can't sing anymore. Unfortunately, despite her best efforts, when she tries to have sex with Mietek, he runs away in disgust because Silver has started to bleed.
Unfortunately for poor Silver, Mietek later meets a girl with whom he falls in love and marries. Both sister come to the wedding reception. Golden and Triton beg Silver to eat Mietek, otherwise she will die. But she loves him too much to do it.
Silver turns into sea foam, and Golden, in a frenzy of despair, bites into Mietek's neck, killing him, and then she returns into the water.
I liked the ending very much it, i have to admit that it was very satisfying.
It's definitely one of my favourite female led horror films. It shows unrestrained female hunger and desire to be loved, and how the outside world often takes advantage of the ignorance and unawareness of young girls who do not know that not everyone can be trusted. As for the musical elements, they were quite the weaker side, but that's just my opinion because it was not really my type of music.
To sum up, I think that if someone likes female horror movies with a little more fairy-tale atmosphere, they definitely should watch this piece, I think it is something that girls entering adulthood would love.
“In Warsaw, a pair of mermaid sisters are adopted into a cabaret. While one seeks love with humans, the other hungers to dine on the human population of the city.”
Content warnings for The Lure under the readmore.
Click here to see the database!
animal death (bird), bisection, genital trauma, hand trauma, neck trauma, organs, stitches, syringes/injections, unsanitary (vomit)