Tumgik
#głośne
black-rose-666 · 1 year
Text
Negatywne myśli nie dawały jej spokoju
Były głośne w każdy wieczór
Lecz w dniu bywały ciche
To ją niszczyło od środka
Lecz nikomu o tym nie rzekła
2 notes · View notes
techmaniachd · 2 years
Video
youtube
Twój laptop działa wolno i pomimo nadmiernie hałasujących wentylatorów jego obudowa wciąż jest gorąca? Dzięki temu materiałowi poznasz przyczynę i dowiesz się co możesz zrobić, aby działał on lepiej niż wtedy, gdy był on nowy!
Przeprowadzę Cię przez pełen proces przygotowania i aplikacji ciekłego metalu na procesor oraz na układ graficzny w laptopie.
0 notes
saddeath13 · 1 year
Text
~Przejdę ten rok, nawet jeśli będę musiała iść na boso~
Saddeath13•21:12/01.01.23
17 notes · View notes
mpregspn · 1 year
Text
neighbors upstairs are having a party. good thing i'm not going to sleep tonight anyway
2 notes · View notes
radio-sepia · 1 year
Text
potrzebuję być przekonwertowano na plik .zip aaaaaa nacisk nACISK NACISK
0 notes
angelwithashed · 3 months
Text
kocham moją dziewczynę i nienawidzę jej oszukiwać “tak zjadłam kochanie”, nie, nie zjadłam, bo nie zasłużyłam na to, ale nie mam wyjścia.
ona nie może o tym wiedzieć, bo muszę schudnąć w ciszy, a efekty będą głośne, inaczej coś rozdzieli mnie i ane, a już wystarczająco oddalił nas od siebie szpital,
teraz nie mogę na to pozwolić
58 notes · View notes
moscovrium · 5 days
Text
mam ochotę sobie rozjebac łeb o ścianę
po prostu zacząć nakurwiac bo nie daje już rady
czemu te głosy są takie głośne
czemu wszytsko jest takie głośne
53 notes · View notes
nerwicalek · 3 months
Text
Cicha noc, głośne myśli.
44 notes · View notes
mrwickk · 4 months
Text
Niewypowiedziane, nagie, nieodziane,
W słowa rzeczywiste, tylko w serca jęk.
Głośne i konkretne, lecz tak pomieszane, Jak pogoda latem -
Raz słońce, raz deszcz.
34 notes · View notes
polskie-zdania · 11 months
Text
- Opowiesz mi?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Opowiedz mi. Opowiedz mi, jak wygląda życie w twojej głowie.
Zawiesiłam się. Nikt nigdy o to nie zapytał. Jak wygląda życie w mojej głowie? Nie wiem, czy był na to gotowy. Nie wiem, czy ktokolwiek był na to gotowy, skoro ja każdego dnia miałam poczucie, że nie jestem. Wzięłam głęboki wdech.
- Jest wcześnie rano. Dzwoni budzik, otwieram oczy, a na tablicy odpraw już znajdują się pisane ciężkimi, czarnymi literami myśli. Coś o wczoraj, coś o dziś. Coś o nim, coś o niej. Zaczątek czegoś nowego. Rozwinięcie czegoś starego. Szum. Dopiero się obudziłam, ale to nic. Do momentu wstania z łóżka pomyślę dziesiątki myśli.
Uciekłam wzrokiem gdzieś w bok. Nie miałam pojęcia, czy dobrze mi z tym, że o tym mówię, ale postanowiłam kontynuować.
- Nie posiadam tutaj ciszy. Tutaj nigdy jej nie było. Odkąd pamiętam, słyszałam szum. Szepty i krzyki przeplatających się ciasno spostrzeżeń. Od dziecka nie byłam w stanie przeżywać rzeczy tak po prostu. Wszystko, co mi się przytrafiało powodowało lawinę przemyśleń. Życie było dla mnie tak obrzydliwe ciekawe i interesujące, że przeanalizować musiałam wszystko. Wnikałam w każdą rzecz, która stawała na mojej drodze. Ten natłok sprawił, że dosyć szybko zaczęłam gadać do siebie. Gdy tylko zostawałam sama, od razu zaczynałam wypowiadać myśli na głos. W jakiś sposób pomagało mi to je ogarnąć. Wszystkie przemyślenia powodowały we mnie lawinę emocji, zatem bardzo często moje osobiste dyskusje stawały się głośne i burzliwe. Zdarzało mi sie krzyczeć, burzyć się, ironizować i bez pohamowania śmiać. Mówię do siebie do dziś, nic sie nie zmieniło. Do dziś pomaga mi to ogarnąć własne myśli i przestałam się już przejmować nawet tym, że obracają się za mną w markecie, gdy dzięki dialogowi ze sobą szybciej lokalizuję to, czego szukam. Czy kiedyś odpoczywam? Nie, to się nigdy nie kończy. Nigdy nie ustaje. Myślę non stop. O wszystkim. Analizuję, wnikam, rozkładam na części pierwsze wszystko, co widzę i słyszę. Wiele lat zajęło mi wypracowanie umiejętności zostawiania spraw bez wyjaśnienia. Przecież nie wszystko trzeba było wiedzieć. Nie wszystko można było wiedzieć, a ja latami nie potrafiłam się z tym pogodzić. Temat wracał jak bumerang, analizowałam go po dziesiątki, setki razy i dopóki nie znalazłam sensownego wyjaśnienia, wyskakiwał mi na środku głowy jak powiadomienie o niezakończonym zadaniu. Inni cenili moją wnikliwość. Wielokrotnie tylko ja docierałam do sedna. Wielokrotnie tylko ja znajdywałam odpowiedzi w miejscach, w których inni ich nie dostrzegali. Mówisz “dar”, a ja wielokrotnie chciałam urwać sobie głowę. Marzyłam o ciszy. Marzyłam o chwili, w której nie pomyślę ani jednej myśli. Marzyłam o tym, by w końcu nie dociekać. W końcu przyjąć rzeczy takimi, jakie są. Chciałam tak sobie iść i nie myśleć, wiesz? Po prostu sunąć przed siebie w ciszy. Tematy były przyzwyczajone, że zawsze mam dla nich czas i przestrzeń. Chciałam powiedzieć im "nie teraz", "nie dziś", teraz jest czas dla mnie, teraz się wyciszam. Wyobrażałam sobie, o ile prościej byłoby mi zasnąć, gdyby mój mózg do ostatniej sekundy przed zaśnięciem nie zapierdalał na rowerku spinningowym. Ciągle budziłam się zmęczona i ilość godzin nie robiła tu żadnej różnicy. W mojej głowie ciągle odbywa się wielki targ, rozumiesz? Zdarzyło Ci się kiedyś nienawidzić tego, że myślisz? O niczym nie marzę tak bardzo, jak o ciszy. O głowie, jak ogromnej sali wykładowej, z której właśnie wyszli wszyscy studenci. Kojąca cisza. Pustka. Taka minuta życia o niczym.
Marta Kostrzyńska
77 notes · View notes
black-rose-666 · 2 years
Text
Coraz więcej była w jego myślach
Były zbyt głośne by je uciszyć
Mniej spał gdy nie było jej obecności
Nadal ją kochał zbyt mocno
Odpychał każdą dziewczynę
Co noc jeździł do maksymalnej prędkości
Rzadko używał hamulca
bez niej wytrzymywał tylko sekunde
2 notes · View notes
meing0ttmussdassein · 6 months
Text
BOGUSŁAW RADZIWIŁŁ X ANDRZEJ KMICIC ONE SHOT; in polish!!
—————
       Bogusław Radziwiłł leżał na trawie bez możliwości podniesienia się. Andrzej Kmicic mocno przyciskał go butem do ziemi, jakby chciał jeszcze bardziej upokorzyć zadufanego w sobie księcia, któremu dodatkowo przykładał szablę do krtani.
       Chorąży orszański czuł się w tamtej chwili, jakby miał władzę nad światem. Poczucie kontroli uderzało mu do głowy jak tanie wino. Wystarczył jeden ruch szabli, a mógł pozbawić Radziwiłła życia. Andrzej zachowywał się, jakby chciał uczynić mu śmierć jeszcze gorszą, bardziej męczącą. Chciał słyszeć błagania o litość od tego cholernego zdrajcy, który w tamtej chwili patrzył mu prosto w oczy. Kmicic prychnął pod nosem — Bogusław miał czelność po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic, bez żadnego wstydu, spoglądać na niego tak intensywnie.
       — Nie zabijaj mnie — wykrztusił z siebie w końcu książę, który prezentował się zupełnie inaczej niż zwykle. Najczęściej mężczyzna wyglądał jak marmurowa rzeźba, wręcz uosobienie Apollina. Zawsze dbał także o swój ubiór, który za każdym razem musiał odznaczać się ekstrawagancją.
       W tamtej chwili jednak Bogusław stał się dla Kmicica jedynie żywym dowodem na to, jak pycha może zniszczyć człowieka.
       — Proszę, nie zabijaj mnie — powtórzył Radziwiłł, brzmiąc niemal żałośnie. Jego blada twarz była skąpana w promieniach słońca, tym razem jednak została także okraszona karminowymi ranami.
       — Nie zasługujesz na nic innego  — mruknął Kmicic, nieco mocniej wbijając szablę w gardło Bogusława, jakby chcąc go nastraszyć. Był gotów go zabić. Ba! Pragnął tego za wszystko, co zgotowali mu Radziwiłłowie. Mimo wszystko wiedział, że musi przedłużać ten moment jak najdłużej to możliwe, aby książę umierał w katuszach.
       Bogusław przez chwilę milczał. Ciszę między mężczyznami zakłócało jedynie szybkie, głośne i nierówne bicie serca Radziwiłła. Bał się, szczerze się bał, choć nigdy nie przyznałby tego na głos, a na pewno nie przed chorążym orszańskim.
       W tamtej chwili dla ich obu czas się zatrzymał. Delikatny wiatr przestał wiać, otoczenie stało się nieistotne. Wszystko stało się nieistotne. Kmicic niemal zapominał nawet o Oleńce, zbyt zatracony w zemście na księciu.
       — Tak myślisz? Jednak ludzie mi na świadka, że to właśnie mnie błagałeś o łaskę — wymamrotał Bogusław, starając się zamaskować swój strach ironią.
       Kmicic jedynie uśmiechnął się filuternie. Chęć rewanżu wypełniała go — była w jego płucach zamiast tlenu, odurzał się nią jak papierosem. Nienawiść przejęła kontrolę nad chorążym orszańskim, który mimo pozorów zupełnie nad sobą nie panował. Gdyby tylko Radziwiłł znajdował się w bardziej korzystnej dla siebie pozycji, mógłby łatwo przejąć nad Andrzejem kontrolę. Kmicic nie myślał trzeźwo — już dawno upił się żądzą zemsty i upokorzenia swojego przeciwnika.
       — Zrobiłem to, by ratować cudze życie. Cenne mi życie — powiedział chorąży, mierząc Radziwiłła pełnym niechęci spojrzeniem. — Najpewniej boli to waćpana, bo za waść nikt nigdy by się tak nie poświęcił.
       Słowa te zabolały księcia bardziej niż on sam mógłby się tego spodziewać. Nigdy nie obdarzył nikogo miłością; całą magazynował w sobie. Mimo wszystko te słowa wypowiedziane w tak bezpośredni sposób, w takich emocjach, z taką szczerością w głosie, zadały Radziwiłłowi więcej bólu niż jakakolwiek szabla.
       — Milczenie oznacza zgodę — dodał po chwili Kmicic, czerpiąc wielką satysfakcję ze zdezorientowania na twarzy Bogusława. — Spójrz, pierwszy raz zobaczysz, jak ktoś się dla ciebie poświęca. Jak ktoś ze szczerego serca sprawia ci przysługę — wycedził przez zęby.
       Andrzej z całych sił wcisnął swą szablę prosto w gardło księcia; nie przestawał ani na chwilę, nawet gdy miał pewność, że Radziwiłł już nie żyje. Szkarłatna krew tryskała na każdą stronę, brudząc przy tym szaty samego chorążego orszańskiego.
       — Zakończyłem twój marny żywot. Żywot bez miłości, jedynie ze złudnym szczęściem — powiedział, brzmiąc jak szaleniec. Kmicic odurzał się każda chwilą zemsty, czuł, jak traci kontrolę nad własnym zachowaniem. Nie wiedział już, co tak naprawdę czuje.
       Z jednej strony szczerze chciał go zabić — i chciał zadać mu przy tym jak najwięcej bólu. Z drugiej jednak strony, Kmicic naprawdę wariował. Nigdy przedtem po zamordowaniu kogoś nie czuł się jak ostatni szalaniec, potwór pozbawiony skrupułów. Co z tego, że Bogusław był księciem? — przede wszystkim zdradził ojczyznę, nie zasługiwał na to, by darować mu życie.
       Mężczyzna miał mętlik w głowie.
       — Wiesz, co jest najgorsze? — spytał Andrzej, mimo świadomości, że nikt mu już nie odpowie. — Że ja mógłbym dać ci tę miłość, której od drugiego człowieka nigdy nie doświadczyłeś. Problem w tym, że nawet byś jej nie zechciał — prychnął pogardliwie. — Byłeś na to zbyt dumny.
26 notes · View notes
saddeath13 · 10 months
Text
Moje myśli są bardzo głośne, a ja nie umiem ich uciszyć
Saddeath13•22:52/03.07.23
247 notes · View notes
hankuarej · 6 days
Text
Mammon x Fem reader
Na imprezie robiło się ostro. / Jest to bekowy smut, na zlecenie innej osoby. Y/N - TWOJE IMIĘ K/W - KOLOR WŁOSÓW K/O - KOLOR OCZU
Tumblr media
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Była to już kolejna godzina imprezy wyprawianej w akademiku uniwersyteckim. Y/N jak i reszta byli już po kilku kieliszkach wódki i paru piwach, kto wie, może niektórzy nawet po czymś więcej. K/W nie przyszła na imprezę sama, towarzyszył jej bliski znajomy, Mammon.
Poznali się podczas pracy w pobliskim McDonaldzie. Pracowali tam od kilku miesięcy, by zarobić trochę kasy jako studenci. Oboje nie mieli za dużo na koncie, jednak nadal ściekało z nich trochę dripu. Dowiedzieli się później, że studiują nawet na tym samym wydziale. Y/N nadal pamięta moment, w którym po raz pierwszy na siebie spojrzeli - była w trakcie podnoszenia martwej myszy z podłogi, gdy białowłosy złapał ją wtedy za rękę i zaoferował pomoc w wyrzucaniu śmierdzącego trupa. K/O pomyślała wtedy, że był to moment miłości od pierwszego wejrzenia, ale tak szybko jak o tym pomyślała, tak szybko wyrzuciła to z głowy. Wspólne zamiatanie zarzyganych podłóg i lepienie burgerków umożliwiło im zbliżenie się do siebie. Od tamtej chwili, Y/N myślała o Mammonie jako dobrym kompanie hamburgerowym i naukowym. Kto wie, może kiedyś będzie z tego coś więcej?
Y/N od kilkudziesięciu minut siedziała okrakiem na kanapie, mając po różnorodnych substancjach nieco zakręcone w głowie. Sama nie pamiętała już co piła czy brała - LSD? A może tylko wódka tak na nią wpłynęła? Po jakimś czasie i tak przestało ją to obchodzić, jedyne na co w tym momencie miała ochotę to sen albo niezły kutasek. Tańczenie z Mammonem i rozmowy z nim również je zmęczyły. Jedyne co jeszcze pamięta z tej imprezy to konkurs na to, kto wypije więcej wódki. Hałas wywoływany przez ludzi wokół doprowadzał ją do jeszcze większego omamienia. Gdy zamykała już oczy a jej głowa zsuwała się o oparcie kanapy, usłyszała głośne pociąganie nosem. Rozszerzyła oczy i zauważyła tam... Mammona? Czego on teraz od niej chciał, przecież tak ballerinował na parkiecie z jego bratem Belzebubem i innymi ludźmi z uniwersytetu.
-Hłej Y/N, masz na coś ochotke? - zapytał chłopskim głosem gdy dłubał palcem w pępku.
-Yyy... co masz na myśli? I złota tam nie znajdziesz, tyle ci powiem.
-Nie wkurwiaj chłopka - powiedział i skierował się do kuchni, by nalać sobie niezbyt mały kieliszek jakiegoś trunku, do którego później nakichał i wpuścił gile. Uważała, że było to trochę urocze. Dla niej wszystko co robił i mówił Mammon było w jakimś stopniu słodkie i podniecające. Zauraczało ją nawet jego wyginanie na parkiecie jak ballerina.
Gdy Y/N miała odpływać już w najlepsze poczuła dziwne uczucie w żołądku.
-O kurwa - wypowiedziała te słowa i ruszyła do toalety jak pędziwiatr.
Biegnąc skulona nie widziała kto obok niej stoi lub przechodzi, wpadała na każdego po kolei. Jedyne czego nie chciała w tamtym momencie to puścić pawia na podłogę. W sumie było to nieuniknione, prędzej czy później i tak zachciałoby się jej rzygać.
Gdy weszła już do łazienki poczuła odór wymiocin, fajek i perfum. Wydawało jej się, że same te zapachy mogłyby ją wprowadzić w stan nietrzeźwości. Zachowując jednak jeszcze trochę świadomości w głowie, skierowała się do najdalej położonej od drzwi wejściowych skibidi. Był to już początek wolności - uklękła przed sedesem i nachyliła głowę do odpływu. Ni z tego, ni z owego poczuła, jak ktoś zbiera jej włosy, by miała wolny dostęp do wymiotowania. Odwróciła się i znowu zobaczyła tego debila Mammona. Dlaczego on zawsze musi pojawiać się w najmniej potrzebnych chwilach?!
-No locha, muszę ci powiedzieć, że nieźle się załatwiłaś, hehe...-oznajmił głupkowatym, pijanym głosem.
-A weź spierd... - chciała odpowiedzieć, jednak przeszkodziły jej wymioty.
Leciało jak z wiadra. Piękne świecące zielone rzygi zachlapały cały wucet. Myślała, że to koniec, jednak przytłaczający smród wymiocin sprawiały, że chciało się więcej. Gdy już skończyła swoje dzieło nie zwracała nawet uwagi na głupkowate podśmiechiwanie Mammona. Naprawdę teraz chciała już tylko zasnąć.
-Mamą... - powiedziała zmęczonym głosem.
-Łot? Jeszcze ci się chce?
-Nie mogę wstać Mamą, pomóż mi Mamą...
Na te słowa Mammon wziął sprawy w swoje i ręce. Złapał Y/N pod pachami i umożliwił jej podniesienie się z obrzyganych kafelków. Nie mogła stać o swoich siłach, Mammon podtrzymywał ją swoimi ramionami. Y/N nie myślała już trzeźwo.
-Mamą... - wymamrotała i głęboko pożarła jego usta.
Mammon nie wiedział co robić. Też był nietrzeźwy, dodatkowo trzymał Y/N w swoich ramionach i nie mógł jej puścić, bo by se łeb potukła.
-I guess zrobię to co powinieniem zrobić, bądź gotowa na ostrego chłopka Y/N... - powiedział Mammon i uśmiechnął się szarmancko.
-Nie, to ja dominuje.
-Ok.
Y/N przyparła Mammona do ściany kabiny i obcałowywała go namiętnie. Zaczęła go rozbierać, zaczęła od jego kurtki, która nie była prana przez kilkaset lat, schodziła coraz niżej, aż zeszła do majtek, których również go pozbawiła. K/W też się rozebrała, po czym kontynuowała całusy.
-Siadaj - powiedziała.
-Ok. Czuję się teraz taki Ohio... oh...
Y/N usiadła okrakiem na Mammonie i zaczęła wykręcać jego suty, przez co wykręcał się z bólu jak szalony. Zaczęło ją to nudzić, dlatego zaczęła smyrać jego uszy. Na koniec teasingu wsadziła swój palec w jego pępek i zaczęła w nim dłubać.
-Nadal nic nie znalazłam.
Po grze wstępnej Y/N zaczęła robić to, co uważała za słuszne. Ujeżdzała Mammona jak rodeo.
-Ą - powiedział Mammon.
-Ę - odpowiedziała jękiem Y/N.
Gdy się tak pieprzyli, Y/N w międzyczasie lizała go po uszach i szeptała niegrzeczne słowa do uszka Mammona. Czuli już koniec. Tak, to już niedługo, zaraz eksplodują.
-Co tu się dzieje? - powiedział tajemniczy, niski głos.
Mammon i Y/N spojrzeli się na siebie szeroko otwartymi oczami. Było to trochę, jak to mówił Mammon, kawaii.
-BE-BE-BE-BELZEBUB! - krzyknęli naraz.
-Aha a czemu wy się ruchacie tu. Nie wolno tu, ą.
-A co ty tam możesz wiedzieć. Nie wkurwiaj chłopka - powiedział Mammon, podczas gdy Y/N się na nim zaklinowała.
-Nie wiem co ja wiem, ę. Idę sobie. Macie przestać albo pójdę do Lucyfera.
-Ok to se idź.
Wow, ale ten Mammon to był jednak odważny i męski.
-To może ten ostatni raz? - powiedziała Y/N i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku, po czym zrzygała mu się do ust.
10 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 months
Text
Kolejny rozdział przygód opiekunki lękliwego pieska, JPDL
7 marca 2024
Wczoraj - na randeczce i po randeczce - było cudownie. Po prostu ideal! Tyle ekscytacji, dobra dla wszystkich zmysłów, a potem odprężenia, że zasnęłam o 21:30 i spałam do rana. :D
Zaskakująco dziś miałam kolejne przygody pieskowe:
1
W celu znalezienia w szmateksie odpowiednich materiałów do zamierzonego projektu kręciłam się miedzy wieszakami. Tak zajrzałam, po drodze, wracając z popołudniowej sikupy.
Byłam w ciuchlandzie do którego mogę wchodzić z małą, gdzie panie sprzedawczynie mnie znają.
NAGLE do lokalu wchodzi zamaszyście mama z dziewczynką. Dziewczynka w wieku takim zerówkowo-pierwszoklasowym. Małe, trajkoczące, pełne energii, rozbiegane i radosne, ale zarazem świętnie posługujące się językiem. Nie znam się na dzieciach, ale strzelam, że to właśnie ten przedział wiekowy.
Dziecko od wejścia mówi podniesionym, wysokim głosem coś do mamy - słyszę ten trel mimo podcastu grającego na wyciszających dźwięki zewnętrzne słuchawkach. Mój piesek ze strachu chowa się za mnie, wciska się pod wieszaki i wystawia główkę za moją łydkę by zlokalizować to niebezpieczne stworzonko, które wydaje te dziwne, wysokie dźwięki. Okay. Nawiązuję z moją suczką kontakt wzrokowy, mówię cichuto do niej to co zwykle ją uspokaja: jesteś bezpieczna, ja cię obronie, wszystko w porządku. Piesek relaksuje naprężone, zaalarmowane ciałko, ale zostaje wciśnięta w róg, miedzy wieszaki, mnie i ścianę.
Nagle dziewczynka podbiega ZA MNIE, zaczyna podnosić pluszowe zabawki z kosza na zabawki. Co znajdzie to HOP, podskakuje i woła mamę, żeby spojrzała lub kupiła, i kuca i znowu HOP i znowu krzyczy do mamy. Jej mama podchodzi bliżej mnie, cicho odpowiada dziewczynce - nie wiem co, mam słuchawki na uszach i zajmuje się przeglądaniem wieszaków i obserwacją pieska. Widzę kobietę kątem oka, więc wiem, że rusza ustami i słyszę głuche podskoki za sobą i ten dziecięcy świergot.
Na bank padło coś w stylu "O! PIESEK!", ale zasłoniłam nerwowo krążącą kółka małą psinkę sobą i ignorowałam dziecko. Tak, jak na sesjach z behawiorystką.
Tyle, że kurde, dziecko musiało z ciekawości - jak to dziecko - próbować nawiązać kontakt wzrokowy z moim pieskiem. A to jest coś czego się KATEGORYCZNIE nie robi wobec lękliwych piesków. Tylko ją spłoszyła.
Więc moja psinka co zrobiła? Bardzo wysokim - bo też jest małą dziewczynką xD - głosem wydała z siebie jedno, bardzo rozpaczliwe, bardzo głośne, ostrzegawcze, odstraszające szczeknięcie kierując je w stronę dziecka po czym czmychnęła tak daleko pod wieszaki, że mnie zgięła w pół (trzymałam w ręce jej smycz).
Cały czas mówiłam do pieska, ściszonym głosem i próbowałam ją pogłaskać i nakłonić do powrotu do mnie, więc nim ściszyłam podcast na słuchawkach trochę trwało. Odetchnęłam z ulgą - nie piszczała. Jest faktycznie lepiej. Treningi pomagają.
Byłam zła, że dziecko zaczepia mi pieska, ale też nie była to złość skierowana do dziewczynki - zachowała się jak dziecko. Pewnie w jej wieku i na jej miejscu też bym próbowała nawiązać więź z pieskiem, też byłabym ciekawa takiego słodkiego malucha. Była zła na sytuację.
Ale słyszę w tle jak dziewczynka skarży się mamie "czemu on szczeka na mnie? Przestraszyłam się", a jej mama dodaje "ja też się przestraszyłam". Na to ja "ona też się przestraszyła, dlatego tylko raz i tylko ostrzegawczo, ze strachu szczeknęła". I to zwykle u empatycznych ludzi zamyka dyskusje.
Tym czasem matka dziewczynki napadła na mnie, że SKORO MÓJ PIES PRZESTRASZYŁ JĄ I JEJ DZIECKO TO POWINNAM JE PRZEPROSIĆ, A NIE SIĘ GŁUPIO TŁUMACZYĆ. Wyjaśniłam jej - jeszcze siląc się na empatię - że nie będę jej przepraszać za to, że mój piesek ze strachu wydał z siebie dźwięk, tak jak ona nie przeprasza i nikt od niej tego nie wymaga by przepraszała za to, że jej dziecko wydaje z siebie dźwięki. A nota bene tych dźwięków przestraszył się pies. A babka - jak nakręcona - zaczęła pierdolić, że TO JEST PIES i nie powinien szczekać.
JPDL.
Skąd się ci ludzie biorą? Serio. To jest zwierzę, które ma głos, którym coś sygnalizuje. TO JEST ZWIERZE, to nie maszyna!
Babka dalej się do mnie pluła, że domaga się przeprosin, a jej córeczka próbowała mnie obejść, żeby do mojego pieska (KURWA) podejść. Włączyłam po prostu słuchawki i poszłam dalej, poza zasięg łapek i wzroku dziewczynki, a po drodze na głos pochwaliłam swojego pieska, że pięknie się zachowała - odstraszyła i uciekła, bez agresji, tylko by ratować skórę. Taki dzielny maluszek.
A ta baba dalej nadawała - przez moje wygłuszające zewnętrzne bodźce słuchawki dochodziły do mnie jakieś pomruki wysokiego ce.
Spędziłam w ciuchlandzie - bez problemu, jak zawsze, właścicielka jest ok z pieskami - jeszcze 30 min. Matka z dzieckiem była daleko, ale wychodząc... dziewczynka MUSIAŁA iść równolegle do nas w stronę drzwi, w każdej alejce próbując złapać kontakt wzrokowy ze mną lub z moim pieskiem. ZNOWU MI PSA STRASZYŁA. Szłam patrząc na nią tak, że gdy nasze spojrzenia się spotykały, to nieco zwalniała... ale zaraz podbiegała...
Matka ją powstrzymała dopiero jak niemal podeszła obok nas. A dziewczynka pisnęła "chciałam pogłaskać pieska!", no chyba kurwa, po moim trupie. A moja sunia przez cały ten proces polowania dziewczynki była napięta, ale ani razu nie szczeknęła, ani nie zjeżyła nawet futerka. Ufała mi. <3
2
Druga sytuacja, też z dzisiaj.
Wracam ze sklepu papierniczego. W jedną ręką trzymam torbę pełną zakupów widzącą mi na ramieniu, w drugiej smycz i torba z pieczywem. Podjeżdża nasz tramwaj, więc biegnę z Weles by zdążyć wsiąść. Wpadamy do środka. Tłok. Ja próbuję sprawnie wepchnąć pieczywo do płóciennej torby na drugim ramieniu by się czegoś móc złapać.
I być może robiłam to tak niezdarnie, że pan siedzący na fotelu wstaje mówiąc "niech pani usiądzie, z takim małym pieskiem lepiej siedzieć na fotelu, a pani ma jeszcze tyle zakupów". Mi głupio w opór, bo facet maks 50-60 lat właśnie mi zrobił miejsce. Ale on mnie pcha (a trochę pcha nas ruszający tramwaj) na zwolnione siedzenie. Siadam. A mój psiulek natychmiast wskakuje mi na kolana.
Widząc całą sytuację mężczyzna - maks 30-letni - siedziący przede mną podnosi się i upiera się, żeby ten pierwszy pan zajął jego miejsce. <3
Ja nadal przejęta ciągiem wydarzeń jeszcze raz dziękuję temu panu.
A pan na to, że nie ma za co, że wie, że to może być niebezpieczne by taki mały piesek jechał w środku tramwaju, że ktoś może zadepnąć jej na łapkę itp. Pyta czy może ją pogłaskać (mam taaaaaaki szacunek do wszystkich, którzy pytają) - odpowiadam, że nie, że ona się tego boi. On zaczyna pytać o jej historię.
A potem wypala "widać, że pani kocha tego malucha" - wzruszyłam się serio, bo tak miło to usłyszeć.
A potem ten pan mi opowiada, że jest emerytowanym policjantem. I opowiada mi o okropieństwach jakie widział, że ludzie sprawiają zwierzętom, i o tych zwierzątkach, które miały happy ending w kochających domach.
To była tak miła podróż i rozmowa!
Serio.
Wracałam do domu w tak dobrym nastroju...
12 notes · View notes
linkemon · 7 months
Text
Polskie osiedle headcanons
Masterlist headcanonów z serii Nad Teyvatem w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
Tumblr media
Aether i Lumine regularnie zapraszają cię do swojego bloku. Polska jak Polska, jest pełna różnych ludzi. Czas posłuchać plotek o bliższych i dalszych sąsiadach bliźniaków...
Drużyna z osiedlowego baru
✧ Venti dosłownie założył coś w rodzaju pijackiego gangu w okolicy. Jest znany ze swoich wyczynów po alkoholu. Pierwszy raz, kiedy go spotkałeś, myślałeś że jest obłąkany, bo próbował ci tłumaczyć coś o kotach, alergiach i graniu na harfie...
✧ Plus jest taki, że Venti jest pijaczkiem nieszkodliwego rodzaju. Pobełkocze sobie, ale wiesz, że nie zrobiłby ci krzywdy. Szczególnie jeśli od czasu do czasu rzucisz mu złotóweczkę, za co z radością uraczy cię fragmentem improwizowanego coveru: "Whisky, moja żono". Jeśli jest w bardzo smutnym nastroju osiedle może liczyć na niesamowicie głośne "Chryzantemy złociste".
✧ Picie samotnie jest niewskazane. W barze można znaleźć też Zhongliego. To kompan od kieliszka Ventiego. O ile można tak nazwać kogoś, kto nie przepada za sąsiadem. Jest on podręcznikowym przykładem tego, że można nienawidzić sąsiada i wciąż godzić się nad butelką trunku.
✧ Jakoś tak się przyjęło, że Zhongli czyli koneser wina, pije je z kolegą, który jest gotowy wypić pierwsze lepsze Carlo Rossi z Biedry i być szczęśliwym. Nikt tego nie kwestionuje, tak po prostu jest.
✧ Co interesujące, Zhongliemu wiecznie brakuje kasy by porządnie się nachlać. Pożycza od kogo może a szczególnie od osiedlowej gwiazdy gangów czyli Childe'a. Za każdym razem, gdy Zhongli cię zaczepi, musisz być gotowy na długą gadkę, która ostatecznie zmusi cię do rzucenia mu paru złotych.
✧ Szanownym przybytkiem, gdzie dwóch wcześniej wymienionych jegomościów spędza swoje dnie jest bar należący do Diluca. Angel's Share z aniołami nie ma nic wspólnego, pomimo nazwy. Ciemna klitka, prowadzona jest przez barmana, który głosi swoją niechęć do alkoholu.
✧ Niechęć ta nie przeszkadza mu w prowadzeniu małego biznesu i nalewaniu trunków gościom dopóki mają pieniądze i stoją na dwóch nogach.
✧ Krążą słuchy, że Diluc chodzi na spotkania Anonimowych Alkoholików. Są to plotki rozsiewane przez jego złośliwego brata. A przynajmniej tak donoszą twoje źródła osiedlowego monitoringu.
Plotkary
✧ Ktoś musi być dostawcą ploteczek krążących po osiedlu. Heizou jest idealnym człowiekiem na tym stanowisku. Rzekomo nigdy nie ma czasu z racji pracy jako prywatny detektyw a i tak całymi dniami śledzi życia swoich sąsiadów.
✧ Jest definicją osiedlowego monitoringu. Dobrze się chowa, ale i tak często widzisz jego głowę, schowaną za firankami.
✧ Lubi flirtować z ludźmi, z którymi rozmawia. Nawet na ulicy, więc dobrze się pilnować. Jeśli ktoś przejdzie tę próbę, może liczyć na nowe informacje.
✧ Zupełnie innym przykładem plotkary jest Thoma. Chłopak dosłownie nic nie robi tylko całymi dniami zagaduje do sąsiadów. Nie potrzebuje wyglądać przez okno, bo ludzie sami powiedzą mu to, czego trzeba. W sklepie, na ulicy, gdziekolwiek!
✧ Thoma dorabia jako sprzątaczka na klatce schodowej bliźniaków po godzinach. Często widzisz go w zabawnej, czerwonej chustce na głowie i z mopem w ręce. Miło cię wita a to już coś wśród narodu gburów.
Dostawca żarcia
✧ Ten jeden kurier, który zawsze dowiezie paczkę? To właśnie Kirara. Dziewczyna pracuje chyba w każdej możliwej firmie kurierskiej w tym kraju. DHL, Inpost, lista się ciągnie... Totalnie wszędzie!
✧ Ostatnim razem przywiozła tobie i bliźniakom żarcie z Uber Eats i nie mogłeś pojąć jakim cudem skoro dopiero co mijałeś ją na osiedlu, kiedy wkładała paczki do paczkomatu. Musisz jednak przyznać, że jedzenie zawsze jest cieplutkie i jeszcze nigdy nie zdarzyło się wam składać skargi.
✧ Kirara zawsze stara się wysyłać informacje o tym za ile przyjedzie przez komunikatory. Uwielbia kocie emoji i zobaczysz je w każdej wiadomości. Może dlatego kupiła sobie słuchawki w kształcie kocich uszu i biega z nimi wszędzie...
Opoka seniorów
✧ Zawsze znajdzie się ten jeden lekarz na którego nie ma skarg. To idealnie opisuje Baizhu. Boli cię cokolwiek? Idź do niego. Podobno kolejki na NFZ nie są aż tak tragiczne jak u innych, co już jest dużym plusem!
✧ Aether i Lumine mogą przysiąc, że jeśli jest ktoś gotowy cierpliwie wysłuchać wszystkich bolączek osób starszych, to jest to właśnie ten doktor. Ze swoją anielską cierpliwością działa cuda.
✧ Chodzi z laską i wszyscy stwierdzają, że wygląda jak doktor House. Zbywa to uśmiechem, mówiąc że w zasadzie nie ogląda telewizji i nie zna tego programu.
✧ Przyjmuje w przychodni razem z Qiqi. Bardzo nizutką pielęgniarką, co do której wieku wszyscy się kłócą. Jedni twierdzą, że jest bardzo młoda, a inni że wręcz przeciwnie. Tak czy siak nikt nie dowiedziałby się od niej prawdy.
✧ Qiqi nie wydaje się być złą osobą i definitywnie ma potrzebne umiejętności, ale nie jest zbytnio komunikatywna jeśli można tak powiedzieć. Zdaje się nie pamiętać pacjentów i bardzo szybko zapomina o czym się z nią rozmawiało.
✧ Dziewczyna przez cały czas popija mleko, jednak hasło: Pij mleko, będziesz wielki! w jej przypadku nic nie dało.
Osiedlowy gang
✧ Doktor Baizhu składa ludzi nawet po walkach gangów. Nie żeby mu się to podobało, ale nie bardzo ma wybór. Jednym z członków takowych jest Ajax, czy też Childe albo Tartaglia. W zasadzie wszystko jedno jak się o nim mówi, ma pewnie jeszcze kilkanaście innych aliasów.
✧ Childe dołączył do Fatui dawno temu. Od tamtej pory nosi januszowy podkoszulek, szare dresy i czarną kurtkę ze znakiem swojej ekipy. Całości looku dopełniają brzęczące łańcuchy i słowiański przykuc.
✧ Umie i lubi się bić. Wyzwał bliźniaków na ustawkę już kilka razy, choć nie są częścią żądnego gangu, bo trenują sztuki walki. Podobno dlatego, że jest znudzony. Masz szczęście, że ciebie do tej pory nie zaczepił.
✧ Jego ulubione miejsce to trzepak za blokowiskiem. Tam też można go znaleźć, gdy często pożycza pieniądze na wino Zhongliemu.
✧ Inną osobą z tej samej bandy jest Scaramouche. Lepiej patrzeć na drugą stronę ulicy, gdy się obok niego przechodzi. Zawsze warknie coś niemiłego. Tradycyjna, polska wiązanka wulgaryzmów to jego domena.
✧ Chodzą słuchy, że pochodzi z patologicznej rodziny i zostawiła go matka, ale z tego co wiesz od Heizou, to nie do końca tak. Wygląda na to, że sam się od niej wyprowadził. Rzekomo często biła go gumowym klapkiem i bardziej kochała pracę.
✧ Scaramouche w przeciwieństwie do Childe'a ma jeszcze mniejsze skrupuły jak chodzi o bicie sąsiadów, więc najlepiej nie węszyć i usuwać mu się z drogi.
23 notes · View notes