Udawał, że nie zwraca na nią uwagi. […] Ona nie zwracała na niego uwagi, ale również pozornie. Była wesoła. Była pierwszy raz wesoła od dawien dawna. Śmieszyło ją wszystko. […] Cieszyło ją życie, gdy widziała, że szaleją za nią każde męskie oczy. W sobie czuła puszeczkę weselną, uciechę morską, zdrowie i nicość myśli.
Stefan Żeromski, Dzieje grzechu, s. 10
211 notes
·
View notes
Kropka
Napiszę dziś kilka słów o swojej biedzie. Materialnie niczego mi nie brakuje, jednak odczuwam od dłuższego czasu bardzo głęboką i ujmującą biedę duchową i umysłową. Irytujące uczucie, przepełnione zawodem i chęcią rezygnacji z podjętych działań i planów.
Tak jak wspominałem – po ziemsku nie brakuje mi niczego, bo mam gdzie mieszkać, co jeść i dla kogo żyć. Dobre wykształcenie, stabilna sytuacja…
View On WordPress
0 notes
24.03.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 388. Limit +/- 2100 kc@l.
Wybrane posiłki:
Dziś dniówka w pracy. Niedziela handlowa więc nie ma tragedii. Jedzieniowo nie dobijałam dziś jakoś na siłę. Zresztą po to mam w opisie "+/- 2100 kc@l" - zostawiam sobie miejsce na mleko do kawy 😁 choć i tak go nigdy nie doliczam.
Myślę sobie, że gdybym przestała doliczać wszystkie warzywa - nie tylko ogórka, rzodkiewkę (rzodkiew też) i sałatę - to by było biednie. Warzywa robią mi volume w daniach, a volume to klucz do sukcesu. Boskie warzywka!
BTW powoli i nieśmiało pojawiają się w sklepach szparagi - kolejna ulubiona "bezkaloryczna trawa" 😆. Wczoraj miałam też okazję jeść młodą marchew - pycha!
Marchew to takie warzywo do którego tak jak do bananów mam mieszane uczucia. Ale zawsze sobie zadaje pytanie - czy na prawdę można utyc od marchwi? Chyba najwyżej co to można dobrze zżółknąć 😆. Był taki moment w zeszłym roku, kiedy kosmetyczka zwróciła uwagę robiąc mi paznokcie, że mam żółte palce. Dużo marchewki szło wtedy. A Wy lubicie warzywa?
A owoce to inna historia - nie przepadam. Nie wybrałabym jabłka czy gruszki jako osobnej przekąski (owoce dodaję tylko do śniadań wraz z jakimś nabiałem) Niezbyt przepadam za cytrysami i szczerze wam powiem ogólnie za. Po owocach robię się jeszcze bardziej głodna, odbija mi się i długo nie mogę pozbyć się uczucia "kwasu" w gębie. Czytałam nawet kiedyś że jakiś procent społeczeństwa ma taką reakcje na owoce i nie jestem sama.
***
Dzień miną nawet szybko. Udało mi się wyjść z roboty wcześniej i na 20:00 idziemy do kina na drugą część Diuny. Słyszałam że uczta dla oczu. Ja generalnie lubiłam też starą Diune choć mogli sobie darować różne obrzydliwosci. W nowej wersji nawet Baron wygląda klasa choć z założenia ma budzić odrazę i niechęć. Mam nadzieję że się nie zawiodę 😉.
Dobrej nocy wam życzę!
33 notes
·
View notes
Dzisiaj dzień dla mnie. Przejebałam miliony monet na lumpach i na deko z action, pepco i tedi, a później poszłam do kina. Te galaretki z dealza to złoto! Pycha. I kupiłam też te słynne batoniki.
Kcal: 1442 (B: 77 W: 196 T: 39)
Aktywność fizyczna:
-Bieganie 20 minut
-ABS 10 minut
-Pływanie 20 minut +sauna 5 minut
-Drążki nachwyt: 3x3 +odwrócone pompki 3x10
Wytuptane: 14 tyś. kroków
Wypite: 1,5 l wody +4 kawy, herbata
Pospane: 6 h (0-6)
Nawyki: ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✗ ✓ / ✓ ✓
Przeczytane: 30 stron Głodnych
Obejrzane: 1 odcinek Przyjaciół, Igrzyska Śmierci: Ballada Ptaków i Węży
61 notes
·
View notes
BOGUSŁAW RADZIWIŁŁ X ANDRZEJ KMICIC ONE SHOT; in polish!!
—————
Bogusław Radziwiłł leżał na trawie bez możliwości podniesienia się. Andrzej Kmicic mocno przyciskał go butem do ziemi, jakby chciał jeszcze bardziej upokorzyć zadufanego w sobie księcia, któremu dodatkowo przykładał szablę do krtani.
Chorąży orszański czuł się w tamtej chwili, jakby miał władzę nad światem. Poczucie kontroli uderzało mu do głowy jak tanie wino. Wystarczył jeden ruch szabli, a mógł pozbawić Radziwiłła życia. Andrzej zachowywał się, jakby chciał uczynić mu śmierć jeszcze gorszą, bardziej męczącą. Chciał słyszeć błagania o litość od tego cholernego zdrajcy, który w tamtej chwili patrzył mu prosto w oczy. Kmicic prychnął pod nosem — Bogusław miał czelność po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic, bez żadnego wstydu, spoglądać na niego tak intensywnie.
— Nie zabijaj mnie — wykrztusił z siebie w końcu książę, który prezentował się zupełnie inaczej niż zwykle. Najczęściej mężczyzna wyglądał jak marmurowa rzeźba, wręcz uosobienie Apollina. Zawsze dbał także o swój ubiór, który za każdym razem musiał odznaczać się ekstrawagancją.
W tamtej chwili jednak Bogusław stał się dla Kmicica jedynie żywym dowodem na to, jak pycha może zniszczyć człowieka.
— Proszę, nie zabijaj mnie — powtórzył Radziwiłł, brzmiąc niemal żałośnie. Jego blada twarz była skąpana w promieniach słońca, tym razem jednak została także okraszona karminowymi ranami.
— Nie zasługujesz na nic innego — mruknął Kmicic, nieco mocniej wbijając szablę w gardło Bogusława, jakby chcąc go nastraszyć. Był gotów go zabić. Ba! Pragnął tego za wszystko, co zgotowali mu Radziwiłłowie. Mimo wszystko wiedział, że musi przedłużać ten moment jak najdłużej to możliwe, aby książę umierał w katuszach.
Bogusław przez chwilę milczał. Ciszę między mężczyznami zakłócało jedynie szybkie, głośne i nierówne bicie serca Radziwiłła. Bał się, szczerze się bał, choć nigdy nie przyznałby tego na głos, a na pewno nie przed chorążym orszańskim.
W tamtej chwili dla ich obu czas się zatrzymał. Delikatny wiatr przestał wiać, otoczenie stało się nieistotne. Wszystko stało się nieistotne. Kmicic niemal zapominał nawet o Oleńce, zbyt zatracony w zemście na księciu.
— Tak myślisz? Jednak ludzie mi na świadka, że to właśnie mnie błagałeś o łaskę — wymamrotał Bogusław, starając się zamaskować swój strach ironią.
Kmicic jedynie uśmiechnął się filuternie. Chęć rewanżu wypełniała go — była w jego płucach zamiast tlenu, odurzał się nią jak papierosem. Nienawiść przejęła kontrolę nad chorążym orszańskim, który mimo pozorów zupełnie nad sobą nie panował. Gdyby tylko Radziwiłł znajdował się w bardziej korzystnej dla siebie pozycji, mógłby łatwo przejąć nad Andrzejem kontrolę. Kmicic nie myślał trzeźwo — już dawno upił się żądzą zemsty i upokorzenia swojego przeciwnika.
— Zrobiłem to, by ratować cudze życie. Cenne mi życie — powiedział chorąży, mierząc Radziwiłła pełnym niechęci spojrzeniem. — Najpewniej boli to waćpana, bo za waść nikt nigdy by się tak nie poświęcił.
Słowa te zabolały księcia bardziej niż on sam mógłby się tego spodziewać. Nigdy nie obdarzył nikogo miłością; całą magazynował w sobie. Mimo wszystko te słowa wypowiedziane w tak bezpośredni sposób, w takich emocjach, z taką szczerością w głosie, zadały Radziwiłłowi więcej bólu niż jakakolwiek szabla.
— Milczenie oznacza zgodę — dodał po chwili Kmicic, czerpiąc wielką satysfakcję ze zdezorientowania na twarzy Bogusława. — Spójrz, pierwszy raz zobaczysz, jak ktoś się dla ciebie poświęca. Jak ktoś ze szczerego serca sprawia ci przysługę — wycedził przez zęby.
Andrzej z całych sił wcisnął swą szablę prosto w gardło księcia; nie przestawał ani na chwilę, nawet gdy miał pewność, że Radziwiłł już nie żyje. Szkarłatna krew tryskała na każdą stronę, brudząc przy tym szaty samego chorążego orszańskiego.
— Zakończyłem twój marny żywot. Żywot bez miłości, jedynie ze złudnym szczęściem — powiedział, brzmiąc jak szaleniec. Kmicic odurzał się każda chwilą zemsty, czuł, jak traci kontrolę nad własnym zachowaniem. Nie wiedział już, co tak naprawdę czuje.
Z jednej strony szczerze chciał go zabić — i chciał zadać mu przy tym jak najwięcej bólu. Z drugiej jednak strony, Kmicic naprawdę wariował. Nigdy przedtem po zamordowaniu kogoś nie czuł się jak ostatni szalaniec, potwór pozbawiony skrupułów. Co z tego, że Bogusław był księciem? — przede wszystkim zdradził ojczyznę, nie zasługiwał na to, by darować mu życie.
Mężczyzna miał mętlik w głowie.
— Wiesz, co jest najgorsze? — spytał Andrzej, mimo świadomości, że nikt mu już nie odpowie. — Że ja mógłbym dać ci tę miłość, której od drugiego człowieka nigdy nie doświadczyłeś. Problem w tym, że nawet byś jej nie zechciał — prychnął pogardliwie. — Byłeś na to zbyt dumny.
26 notes
·
View notes
Jazu urodzinowy
Żeby Was...
Już po obchodach.
Posłuchajcie:
Czuję się jak w tych reklamach środków na przeżarcie. Jedzenie było pyszne! Przyjechało gorące. Duże porcje, miękkie, smaczne. Krokiety z mięsem pycha! Nawet pan Ojciec się rzucił. Bo rzucili się wszyscy jakby nigdy nic nie jedli :P
Zaraz po obiedzie głupio rzuciłem słodkie, czyli lody i ciasto. To zabiło wszystkich, więc zamiast żreć deser, trzeba było iść na spacer.
Pogoda spoko, chociaż rano padał śnieg. Później wyszło słońce, ale z grilla nic by nie było. A zrobić na zewnątrz żeby siedzieć w domu to nie ma sensu.
Siedzę i cieszę się ostatnim wolnym wieczorem przed końcem urlopu.
Dobry wieczór ;]
9 notes
·
View notes