Tumgik
#recenzja serialu
philipb12 · 24 days
Text
Avatar-Legenda Aanga-Recenzja tej legendarnej kreskówki.
Avatar to seria, której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Raczej nie ma osoby, która-nawet jeśli nigdy nie oglądała serialu-to o nim nie słyszała. Wiele osób uważa tą animację za najlepszą kreskówkę, jaka kiedykolwiek powstała, a już na pewno najlepszym tworem ze stajni Nickelodeon. Prawdę mówiąc, nie jestem za bardzo fanem Nicka, chociaż to, co udało mi się zobaczyć, na ogół mi się podobało. A byli to Wróżkowie Chrzestni. Jednakże jest to seria, która z obiektem tej recenzji nie ma zbyt wiele wspólnego, więc nawet nie próbujmy ich porównywać. Wracając, ze względu na to, że nie jestem największym fanem Nicka w Polsce, to i Awatar mi często umykał. Postanowiłem to nadrobić i zrobić jego recenzję. Tym samym odpowiem na następujące pytanie: Czy "Avatar: Legenda Aanga" to naprawdę najlepsza kreskówka, jaka powstała? Czy ma jakieś wady? I czy warto ją obejrzeć mimo ponad 20 lat od jej premiery? Jeżeli chcecie poznać na nie odpowiedzi, to cytując Decarda Caina: "Zostańcie na chwilę i posłuchajcie".
Historia przenosi nas do fikcyjnego świata mocno inspirowanego klimatami Azjatyckimi. Jest on zamieszkiwany przez kilka narodów, każdy oparty na jednym z czterech klasycznych żywiołów: Królestwo Ziemii, Nomadów Powietrza, Naród Ognia i Dwa Plemiona Wody. Jak na świat Fantasy przystało, występuje w nim również element fantastyczny, którym są magowie-ludzie potrafiący używać mocy żywiołów. Zazwyczaj używają jednego elementu, jednak jest jeden wyjątek. Jest nim tytułowy Avatar, który potrafi panować nad wszystkimi żywiołami. W każdym pokoleniu odradza się on jako przedstawiciel innego narodu, a jego zadaniem jest ochrona pokoju na świecie... a przynajmniej była, bo niestety władca Narodu Ognia Sozin wypowiedział wojnę innym ludom. Na nieszczęście mieszkańców tego świata, przed atakiem Avatar zniknął. Co gorsza, Nomadzi Powietrza, wśród których nasz heros miał się odrodzić, zostali wymordowani przez Wojowników Ognia. Od tej dramatycznej chwili minęło 100 lat, a mimo oporu Plemion Wody i Królestwa Ziemii, nasi antagoniści bliscy są osiągnięcia swojego celu. Wtedy przenosimy się na biegun południowy i poznajemy nastoletnie rodzeństwo z Południowego Plemienia Wody-Katarę, która jest magiem wody i jej brata Sokkę. W trakcie wyprawy na ryby odkrywają oni górę lodową, w której jest uwięziony młody chłopiec. Katara postanowiła go uratować, co okazało się świetnym pomysłem, który przywrócił nadzieję światu. Uratowany dzieciak, tytułowy Aang (który jest-jak łatwo się domyślić-głównym bohaterem) okazuje się być-nie dość, że ostatnim przedstawicielem Nomadów Powietrza-to do tego nowym wcieleniem Avatara. Tu niestety pojawia się problem-otóż Aang, który ledwo po dowiedzeniu się o swoim przeznaczeniu zapadł w stuletnią hibernację, opanował jedynie magię powietrza. Z związku z tym on, Katara i Sokka wyruszają na wyprawę wokół świata (co jest tu bardzo łatwe, bo Aang ma latającego bizona o imieniu Appa). Podczas niej napotkają wiele niezwykłych postaci, poznają lepiej swój świat, odkryją samych siebie, poznają nowe umiejętności oraz wpakują się w liczne kłopoty (nie zawsze powodowane przez armię wojowników ognia). A wszystko to po to, by Aang nauczył się panowania nad innymi żywiołami, pokonał Naród Ognia i mógł uratować świat.
Muszę przyznać, że fabuła pozytywnie mnie zaskoczyła. Otóż po serialu dla dzieci raczej spodziewałbym się czegoś infantylnego, mało poważnego i niespecjalnie ambitnego. W Avatarze jednak tak nie jest. Owszem, komediowe momenty się pojawiają, ale ogólna historia jest tak naprawdę... całkiem poważna. Wynika to z faktu, że serial dosyć mądrze podchodzi do tematyki wojny, ponieważ przestawia jej okrucieństwa i różne reakcje ludzi na nią, a także nie próbuje jej romantyzować, co moim zdaniem jest dużym plusem. Tak samo jak to, że często nawet ludzie spoza Narodu Ognia potrafią dorównywać im okrucieństwem i bezwzględnością. Okrucieństwo konfliktów zbrojnych to jednak nie jedyny przekaz tej kreskówki. Otóż wielokrotnie serial próbuje przekazać widzą wiele innych morałów, jak na przykład to, że trzeba uważać, komu się ufa, albo, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Wracając jednak do ogólnej historii, to na początku nie dzieje się nic konkretnego, co łatwo może do serialu zniechęcić, ale z czasem zaczyna robić się interesująco-bohaterowie wpadają w długotrwałe tarapaty, a aby je rozwiązać muszą posłużyć się kreatywnością, niczym w sesji RPG. Przy okazji nasze postacie się rozwijają.
No właśnie-postacie. Bohaterowie to jeden z kolejnych plusów Avatara. Większość z nich może wydawać się stereotypowa, jednak z czasem, jak je poznajemy, okazują się o wiele bardziej oryginalne. Mamy więc Aanga, głównego bohatera, który-z uwagi na młody wiek-często postępuje dosyć niedojrzale, ale jednocześnie nie jest idiotą (chociaż bywa irytujący), Katarę, która z jednej strony wykazuje opiekuńczość i czułość, ale z drugiej nie boi się pobrudzić sobie rąk, czy Sokkę, który może wydawać się być po prostu błaznem drużyny, ale z czasem okazuje się dosyć inteligentny i często wpada na kreatywne rozwiązania różnych problemów. Oczywiście bohaterów jest dużo więcej, a za każdym z nich wiąże się ciekawa historia. Co więcej, postaci z czasem się rozwijają i zmieniają na przestrzeni serii. Przykładowo Sokka, który na początku był dosyć seksistowski, w wyniku spotkania z Wojowniczkami Kyoshi się zmienił i zwiększył swój szacunek do kobiet. Chociaż ten aspekt oceniam raczej na plus, to i tak muszę coś skrytykować. Nie jest to może największy problem Avatara, ale według mnie wiele postaci pobocznych otrzymało stanowczo za mało czasu ekranowego, mimo dużego potencjału. Są to na przykład wspomniane wcześniej Wojowniczki Kyoshi, przedstawiciele Północnego Plemienia Wody, czy Jet. O wiele większą wadą są jednak dwa czarne charaktery-Władca Ognia Ozai i jego córka Azula. Ten pierwszy to chyba jeden z najgorszych ludzi, jakich zobaczyłem w serialach, megaloman, dla którego władza jako jedyna się liczy. Ta druga z kolei jest socjopatką, której zachowania zwyczajnie budzą niepokój. Może i Ozai miał coś do gadania w związku z tym, kim ona się stała, ale i tak ciężko ją polubić. Jednak wśród tej całej ferajny istnieje jedna osoba, która jest wisienką na torcie w całym dziele.
Jest nim Książę Ognia Zuko. Na początku dowiadujemy się, że został on wygnany ze swojego kraju, bo stracił honor z niewiadomych nam przyczyn, a aby wrócić w łaski Ozaia zaczął polować na Aanga. Z czasem jednak zachodzi w nim przemiana, która sprawia, że staje się lepszym człowiekiem. Możliwe to jednak było głównie dlatego, że-mimo bycia antagonistą-ma w sobie dobre cechy. Aby nie wchodzić na terytorium spojlerowe powiem tylko, że jest on jedną z najlepszych postaci w tym serialu, a jego wątek jest naprawdę interesujący.
Jednak największą siłą Avatara jest świat przedstawiony. Jak na coś dla dzieci bowiem bardzo wiele miejsca jest poświęcone Worldbuildingowi. Dzięki temu poznajemy dokładnie każdą z nacji, ich kulturę i zwyczaje. Nie jest to jednak nam pokazane od razu-wielu rzeczy musimy się domyślić. Ostatecznie jednak Avatar prezentuje nam jedno z ciekawszych uniwersów, jakie istnieją. Niestety moim zdaniem za mało skupiono się na przedstawieniu historii tego świata. Zamiast tego sporo czasu przedstawiono nam na przedstawienie bendingu, czyli tutejszego systemu magicznego. W swojej podstawowej postaci to po prostu manipulowanie żywiołami, jednak po odpowiednim szkoleniu można opanować inne ciekawe umiejętności. Prawdę mówiąc, sprawia on wrażenie czegoś, co mógłby stworzyć Brandon Sanderson, co nie jest jednak wadą, bo otrzymaliśmy jeden z ciekawszych systemów mocy, jakie powstały.
Pozostały jeszcze dwie kwestie-grafika i muzyka. Zacznijmy od pierwszej. Styl graficzny serialu był wzorowany na anime, co od razu rzuca się w oczy. Wiem, że nie każdemu takie coś odpowiada, ale ja takie coś lubię, więc za to daję plus. Ogólnie to jest on dosyć prosty, ale ładny, a postacie na ogół wyglądają realistycznie. A jeżeli chodzi o muzykę, to-co tu dużo pisać-jest genialna i idealnie spełnia swoje role: wprowadza nastrój, dodaje napięcia i podkreśla emocje postaci. Do tego jest ona stylizowana na tradycyjne utwory azjatyckie, co pasuje do klimatu serii, więc za nią też daję duży plus.
Teraz przejdźmy do podsumowania-czy warto obejrzeć "Avatara"? Moim zdaniem jest to serial, który ma pewne wady i niedociągnięcia, ale mimo to, jest bardzo dobry, dzięki fabule, postaciom i mądrości. I chociaż nie rozumiem, czemu osiągnął aż TAKI sukces, to i tak uważam, że "Avatar: Legenda Aanga" jest serialem godnym polecenia!
Ocena: 8/10
2 notes · View notes
bludinimax · 1 year
Text
Heja witam was serdecznie dawno mnie nie było ale już jestem witam was w 2023 roku myśle że trzeba zacząć ten rok recenzją serialu na podstawie mojej ulubionej marki oto recenzja serialu Transformers Earthspark.
Sieć: Nickelodeon
Liczba odcinków: 10
Liczba sezonów 1
Transformers Earthspark to najnowsza kreskówka oparta na znanej i kochanej seri Transformers , wyróżnia się jednak tym że akcja kreskówki dzieje się wiele lat po wojnie między Autobotami i decepticonami.
Tumblr media
Jak już wspomniałem akcja kreskówki dzieje się wiele lat po wojnie między Autobotami i decepticonami w czasach gdzie autoboty wraz z ludźmi polują na decepticony w tym właśnie czasach dwójka dzieciaków Robi i Mo para rodzeństwa które przeprowadziło się do nowego miasta gdzie natrafiają na pare Transformersów zrodzonych na ziemi o imionach twich i trash którzy są z nimi połączeni za pomocą tajemniczych rękawic teraz dwójka transfomersów muszą się nauczyć jak być Transformersami i jak żyć w rodzinie.
Tumblr media Tumblr media
Co do decepticonów to mam lekkie wątpliwości bo większość postaci pojawia się na drugim planie najczęściej widzimy swindle który wydaje się być trochę tym typem postaci w stylu zuko z avatar legenda anga czyli na początku zła a później dobra ale reszta jak insecticony to naprawdę ciężko coś powiedzieć no dobra jeszcze trochę czasu mają kasetoboty frenzy,lasebreak i ravage przedstawieni jako gang na usługach soundwavea chociaż taki spoiler odeszli od niego sam soundwave to ta sama postać co zwykle a skywarp i novastorm przedstawieni jako płeć żeńska też ciężko coś powiedzieć.
Jeśli chodzi o bochaterów czyli autoboty to widzę tu lekkie odzwierzęnie znanych postaci Optimus prime wydaje się być jak taki dziadek weteran wojenny z charakteru niby to ten sam poważny i mądry Optimus ale widać że jest też naprawdę zabawny w tej wersji , co do elity one to sam nie wiem bo pojawiła się narazie w dwóch odcinkach a w reszcie była na drugim planie co do wheeljacka to moim zdaniem wyszedł lepiej niż wcześniej niby to ten sam naukowiec autobotów ale jest mniej energiczny a bardziej spokojniejszy za to arcee wyszła moim zdaniem świetnie ale jej charakter bardziej by mi pasował do jakiejś jej wersji w której była by nastolatką czy coś w tym stylu.
Tumblr media
Co do głównych bohaterów wypadają naprawdę nieźle robby i Mo są ciekawymi postaciami ale chyba bardziej od nich wolę ich ojca który jest najlepszą ludzką postacią serialu a co do głównych bochaterów czyli twich i trasha to z tej dwójki najbardziej wole trasha mimo że twich pod koniec pierwszego sezonu wydaje się być kreowana na lidera terranów no nie wiem .
Tumblr media Tumblr media
Wiem za to że w serialu obowiązkowo pojawia się bumblebe w tej wersji trenuje głównych bochaterów i wypada nie źle nie jest to co prawda poziom prime ale napewno wypada lepiej niż w wersji siege zwłaszcza że w tutaj widać zmiane postaci z młodego żołnierza chcącego być bochaterem do bardziej spokojniejszego mentora zachowującego się jak ojciec to ja to kupuje.
Tumblr media
Jeszcze chciałbym poruszyć kwestię postaci które prawdopodobnie pojawią się w serialu napewno zobaczymy grimlocka ponieważ został on pokazany w serialu w retrospekcji oraz został już zapowiedziany pewnie pojawi się też jazz który ostatni raz pojawił się w Transformers rid 2015 i iron hide'a z czego ten ostatni najbardziej mnie interesuje bo był by to pierwszy od czasu Transformers dark of the moon występ tego autobota w seri od dawna jeśli chodzi o decepticony to narazie wiem tyle że ma się pojawić shockwave.
Tumblr media
Jeszcze chciałbym powiedzieć trochę na temat postaci i żeczy które chciałbym zobaczyć w serialu napewno chciałbym zobaczyć że nie wszystkie decepticony są złe i że niektóre poszły drogą megatrona i stały się dobre chętnie bym zobaczył w tej roli reszczte cobaticonów czyli onslought brawl vortexa i blast offa ale też lug nuta, acid storm i slipstream , thundercrackera, blackarachnie , dinobota , knockouta i rumble ale to tylko moje zdanie .
Tumblr media
Na koniec chciałbym pomówić o nowych postaciach które pojawiły się na koniec sezonu hashtag, nightshade i jawbreaker moim zdaniem świetnie dopełniają twich i trasha energiczna i twarda hashtag , łagodna i mądra nightshade i krępy ale silny jawbreaker co do nightshade wielu fanów miało problem z tym że ten transformer jest powiązany z tematem Lgbt mnie to osobiście nie przeszkadza a bardziej urozmaica te postać jednakowoż chciałbym zobaczyć jeszcze jakiś terran różniących się w zależności od miejsca życia na ziemi na przykład terranie władający żywiołami terranie zamieniający się w szybkie pojazdy albo terranie zamieniający się w zwierzęta typu psy wielki i inne ale to tylko moje zdanie póki nie pokażą drugiego sezonu to pozostawiam sobie .
Podsumowanie: Transformers Earthspark to naprawdę dobra kreskówka od czasów Transformers prime jest ona takim lepszym cyberverse i polecam serdecznie każdemu
Ocena: 7/10.
2 notes · View notes
popkulturowykociolek · 3 months
Text
0 notes
vanzombji · 11 months
Text
Recenzja pierwszego sezonu serialu “The Protector” od Netflixa.
Tumblr media
0 notes
aleksandrasieczka · 1 year
Text
Recenzja “Pani Davis” - zakonnica, SI i ciągłe WTF, czyli dzięki Bogu za algorytm
Absurdalność tego serialu bynajmniej nie kończy się na otwierającej go scenie, gdy jesteśmy świadkami rzezi w XIV-wiecznym paryskim zakonie. To zaledwie preludium tego, co ma nastąpić, gdy z jednej strony wielkimi literami będziemy przestrzegani, żeby nigdy nie wierzyć własnym oczom, a z drugiej… namawiani do wiary za wszelką cenę. Wtedy “Pani Davis” działa najlepiej. 
Tumblr media
W pogoni za Świętym Graalem 
- Siostro Simone, masz algorytm do pokonania - słyszy główna bohaterka w finałowym odcinku, podczas gdy ktoś inny ma odbyć przejażdżkę kolejką górską, na którą bynajmniej się nie pisał. Ale przecież na tym etapie nie powinno mnie to zaskakiwać, wszak ja również zostałam siłą wpakowana do jednego z rollercoasterowych wagoników na czas tej niezwykle emocjonującej przygody.
No, może nie do końca siłą, bo jednak z własnej woli włączyłam ten serial, ale “Pani Davis” zdecydowanie nie zapowiada, że będzie w stanie połączyć tę potężną absurdalność z niesamowitym ładunkiem emocjonalnym. I jeszcze, żeby tego było mało, po zakończonym sezonie pozostawia widza w stanie ukojenia wymieszanego z lekkim pokrzepieniem. I tak - ciągle mam na myśli jeden i ten sam serial o zakonnicy, której sztuczna inteligencja okrzyknięta w Ameryce “Panią Davis” rzuca wyzwanie: jeśli znajdziesz i unicestwisz Świętego Graala, ja spełnię twoje jedno życzenie. To nie dżin ze starej lampy czy złota rybka w za małym akwarium, żeby szafować aż trzema. Ale to Simone wystarczy. Nie bez przyczyny od wielu lat unika kontaktu z wszechmogącym algorytmem i życzy sobie tylko jednego: na zawsze go unicestwić. 
Już na tym etapie można zadać pytanie, jak to możliwe, że wszechwładna SI nie ma pojęcia, gdzie znajduje się tajemniczy artefakt i dlaczego wybrała sobie właśnie prostą zakonnicę do tego questa rodem z romansów rycerskich? Na odpowiedź trzeba będzie trochę poczekać (i idealnie wpisze się w absurdalność całej produkcji), ale już to, w jakich okolicznościach poznajemy Simone daje do myślenia. Nie jest bowiem przedstawiona jako posłuszna służebnica boża, a demaskująca samozwańczych magików kowbojka, która zadania otrzymuje od tajemniczego szefa.
Tumblr media
Zlecenia są rozpisane na restauracyjnych karteczkach wywieszanych w jeszcze bardziej tajemniczej restauracji, w której kucharz wiecznie chodzi głodny, bo jest tak zajęty służeniem innych. Po przyjęciu i zaakceptowania zadania wszelkie ślady po nim muszą zniknąć, a nie ma na to lepszego miejsca niż… żołądek zakonnicy. Jesteście tam jeszcze? Bo to dopiero pierwszy zakręt na tej ośmioodcinkowej trasie. 
Matka nie jest tylko jedna?
Trudno w związku z tym uwierzyć, że “Pani Davis” będzie w stanie spiąć wątki w stuprocentowo satysfakcjonującym zakończeniu, a co dopiero przekazać nim jakikolwiek ładunek emocjonalny czy dać do myślenia na nieco innym poziomie niż w typowej produkcji traktującej o odwiecznej walce religii i technologii. Dzieje się tutaj całkowicie przeciwnie, bowiem oba byty stają się sobie tak bliskie, jak jeszcze nigdy nie były. 
Duża w tym rola nazewnictwa i wątków nieco bardziej pobocznych, które uzupełniają tematykę serialu. Wystarczy zwrócić uwagę na to, jak tytułowana jest SI w różnych krajach, gdzie użytkownicy zwracają się do niej (tak, JEJ, nie TEGO) mamo czy madonno. To jednocześnie opowieść o trudnej relacji matka-córka, w której ta druga całe życie była obwiniana o bycie wspólniczką ojca w magicznym przekręcie. W tym wszystkim znajdzie się również miejsce dla matki Jezusa i jej zaskakującej roli w kreowaniu jego dziedzictwa.
Tumblr media
Relacje międzyludzkie są również zarysowane na podstawie samej kreacji nowego społeczeństwa po tym, jak kontrolę nad światem przejęła Pani Davis. Ludzie stali się użytkownikami, którzy nie ruszają się ani na krok bez słuchawki w uchu. Z niej bowiem rozbrzmiewa głos algorytmu podszeptującego to, co muszą zrobić, żeby osiągnąć życiową satysfakcję. Każdy słyszy dokładnie to, co chce usłyszeć, w związku z czym prawda została w potężnym stopniu zakrzywiona. SI nie jest matką, która skarci, gdy zachowasz się nieodpowiednio - przyklaskuje i zachęca do wykonywania podszeptów, będąc w ten sposób całkiem bliska religijnym prawidłom. Dołącz do nas, uwierz, módl się, a dostaniesz skrzydła i wszystko będzie w porządku, na pewno zasłużysz na zbawienie. To wszystko jest taką samą sztuczką magiczną jak te, które zwykła demaskować siostra Simone. Ludzie nie stają się lepszymi, żeby stworzyć lepszy świat. Robią to, bo ktoś każe im to robić i ich za to nagradza. Co więc się stanie, gdy algorytm zniknie?  
“Pani Davis” w swojej wielogatunkowości (bo i westernowe sekwencje się znajdą, i nawet zaplanowany rabunek) łączy tradycyjną sztukę opowiadania, pełną biblijnych aluzji i przedwiecznych prawd z nowoczesną religią mediów społecznościowych, starając się udzielić odpowiedzi na pytania “jak to się dzieje, że wierzymy w to, co wierzymy i dlaczego?”. A sama odpowiedź na to, skąd tak naprawdę wziął się wszechmocny algorytm zmiata z planszy, choć są znaki, które mogą was na nią naprowadzić.
W tym absurdzie jest metoda (i nadzieja)
Tym bardziej trudno uwierzyć, że te ponure, ale jakże adekwatne do naszych czasów, treści są zaprezentowane w sposób niesamowicie absurdalny. Wraz z bohaterami przeżyłam prawdziwy turniej rycerski, (który zdecydowanie nie przypominał żadnego, typowego turnieju), by później odkryć tajemnice watykańskich katakumb (również NIE takie, o jakich myślałam) i jeszcze sprawdziłam, jak długo człowiek jest w stanie przetrwać w brzuchu wieloryba i co może tam znaleźć (tu odpowiedź nie jest zaskakująca tylko wtedy, gdy ogląda się ten serial). Wszystko to przy wtórze jak najbardziej prawdziwych i poważnych biblijnych czy donkiszotowskich nawiązań. 
Tumblr media
Tak, “Pani Davis” zawiera w sobie druzgocącą prawdę na temat naszej rzeczywistości, ale zamiast bycia typową przestrogą przed zagrożeniami i ograną na milion sposób w kinematografii walką z SI przejmującą kontrolę nad światem, cały ten quest zdaje się zawierać w sobie więcej nadziei niż moglibyśmy początkowo przypuszczać.
W tej plątaninie początkowo w ogóle do siebie niepasujących treści jest metoda i niesamowicie widać, że twórcy są w pełni świadomi zarówno tego, jaką historię chcą opowiedzieć, jak i tego, że widzowie zwątpią w nią wielokrotnie. Ryzyko zostało bardziej niż wkalkulowane, bo bohaterowie też w nią wątpią, a drugi seans z pewnością pozwoliłby mi odkryć to, co za pierwszym razem skryło się za grą pozorów. Do samego końca przygody duetu Simone-Wiley pozostawiały mnie z cisnącym się na usta WTF - takim samym, jakie pada z ust głównej bohaterki na koniec 4. odcinka, gdy dowiaduje się prawdy o tajemniczej taśmie. A jednak nie cel, nie samo unicestwienie SI są tutaj najważniejsze, a podróż i to, kim stali się bohaterowie w jej trakcie. 
W pewnym momencie chciałam im się wciąć w środek zdania, wykrzyczeć emocje wywołane moim i ich wielkim odkryciem, dopowiedzieć coś za nich w identyczny sposób, jak oni, gdy zupełnie nie dawali wysłowić się Schrodingerowi wyjaśniającemu, od czego to wszystko się zaczęło (i nie, jego kot nie odgrywa w tej historii wielkiej roli. A może?). Wierzcie mi, że właśnie tym zawiera się spora część frajdy z seansu. Ale także w tym, że każdy odczyta ten serial w zupełnie inny sposób. Jednych “kupi” montypythonowski humor, inni będą doszukiwać się nawiązań biblijnych i przenosić je na swój grunt, kolejni zwrócą uwagę na druzgocący wpływ technologii. Można też czerpać ze wszystkiego po trochu tak, jak ja to zrobiłam. Dzięki Bogu za ten algorytm, który podsunął mi “Panią Davis”, choć mają ze sobą tyle samo wspólnego co Święty Graal z tytułową sztuczną inteligencją. 
1 note · View note
createmydreamblog · 2 years
Photo
Tumblr media
Co by było gdyby bogowie Olimpijscy istnieli naprawdę i mieli siedzibę nad Empire State Building? Nie mówiąc o tym, że mają dzieci czyli naszych półbogów „herosów”. Z racji, że wyszedł zwiastun zapowiedzianego nowego serialu Disneya „Percy Jackson Bogowie Olimpijscy” to stwierdziłam, że powtórzę sobie serie, więc w takim razie łapcie recenzję 😉 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐ Percy zmienia co chwila szkoły, cierpi na ADHD i ma dysleksję, a na każdej wycieczce dzieje się coś dziwnego. Podczas jednej takiej do muzeum wyparowuje nauczycielkę, a nikt wydaje się nie wie, że taka istniała. Jakby zapomnieli, że w ogóle ktoś taki był. Kiedy wraca do domu, do znienawidzonego ojczyma i kochanej mamy nie zdaje sobie sprawy, że jego życie się zmieni. Z mamą wyjeżdżają na weekend, a tam zaczyna ich atakować Minotaur. Tak to nie żart mityczny stwór z labiryntu ich goni, cała ekipa ucieka do obozu herosów i dzieje się coś strasznego. Na szczęście Percy trafia bezpiecznie do obozu, co prawda wycieńczony ale żywy. Tam poznaje tajemnice swojego życia i nagle odkrywa, kto jest jego ojcem. A mianowicie to sam Posejdon, Bóg mórz i oceanów. Te całe wydarzenia z wodą w roli głównej to fakt, że potrafi władać wodą. Ona też go leczy i daje mu siłę. Kiedy każdy to odkrywa, okazuje się, że musi iść na niebezpieczną misję. Okazuje się, że piorun Zeusa został skradziony, a oskarżony o to zostaje Posejdon. Bogowie nie mogą sami brać boskich atrybutów ale mogą posłużyć się herosami, a fakt, że szanowny ojciec naszego herosa złamał przysięgę nie pomaga. O toż nasza szanowna trójka bogów: Zeus, Posejdon i Hades nie mogą mieć dzieci, bo historia pokazała co tacy potężni herosi mogą zrobić, więc zawarli pakt. Zeus go złamał co sprawiło, potem Posejdon i o to mamy Percego, a niedługo dojdzie do wojny. Czy chłopakowi uda się zdobyć piorun? Czy odzyska matkę? I czy pogodzi się ze swoim przeznaczeniem? A co najważniejsze, co czeka jego Anabeth oraz Groovera podczas tej misji? Jak dla mnie 10/10 lepsze niż film, ciekawa jestem serialu, a nuż Disney mnie zaskoczy 🤩 #book #recenzja #blog #PercyJackson #bogowieolimpijscy #Posejdon #Zeus #piorun #misja #wyrocznia #podróż #akcja (w: Torun, Poland) https://www.instagram.com/p/CiixUktsD48/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
i-am-sylar · 2 years
Link
0 notes
kinowtubce · 4 years
Video
youtube
BEZPAŃSTWOWCY - recenzja Kino w tubce#238
Bezpaństwowcy - serial na niełatwy i niezbyt często u nas poruszany temat obozów dla uchodźców w Australii. Ale czy do końca tylko o tym? Oglądając ten serial można odnieść wrażenie, że ogląda się opowieść więzienną, albo o ponurej korporacji. Do tego jedną z bohaterek osadzonych w obozie jest Australijka, grana przez Yvonne Strachovski, a serial oparty jest na faktach. Dodajmy, że mocno w ten projekt zaangażowała się Cate Blanchett, która go współtworzy i współprodukuje, a także w nim występuje. Więcej w naszej recenzji, na którą zapraszamy :)
1 note · View note
momencik · 4 years
Link
13 powodów to serial, który powstał na podstawie książki o tym samym tytule napisanej przez Jay’a Ashera. Za dużo działo się wokół serialu, by przejść obok niego obojętnie.
2 notes · View notes
Link
Wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi, jeszcze żyjemy i to w dodatku nie tylko 'Grą o Tron'. Przed Państwem She-Ra, The Princess of Gay...Er, Power!
1 note · View note
Link
Tumblr media
Już siedem lat trwa telewizyjna saga Gry o Tron. Serial Bienioffa i Weissa to obecnie najpopularniejsza produkcja telewizyjna. Ostatnie odcinki zbierały przed odbiornikami ponad 10 milionów widzów w samych Stanach Zjednoczonych. Adaptacja prozy George'a R.R. Martina nieubłaganie zmierza do końca.
1 note · View note
d-a-mn · 2 years
Text
„Euphoria”- niby recenzja, bez spojlerów (nie wiem czy kogoś to interesuje, ale napiszę sobie, bo mogę)
Zaczęłam oglądać „Euforię”, bo dużo osób poleca (przez to częściowo tak długo siedzę na telefonie) jak dla mnie chyba za dużo tam nagości i intymności (tych imprez, alkoholu itd nie, po prostu tego), z jednej strony dodaje to naturalności, a z drugiej strony ją odejmuje, a przynajmniej dla mnie jest to abstrakcyjne. Dają fajną muzykę do niektórych scen, plus niektóre sceny pokazują przeszłość, co mogłoby się zdarzyć, albo myśli bohatera w zabawny sposób, przez co nie jest to „jednowymiarowe”. Serial jest bardzo dynamiczny, dużo się dzieje, jest dużo historii (przez co nie jest nudny), ale fajnie, że się łączą, bo dotyczą osób z tego samego otoczenia i ich relacji. Mimo tego, ja np się w nim nie pogubiłam, bo wszystko jest raczej dobrze zobrazowane, ale nie ukrywam, że niektóre sytuacje były oczywiste do przewidzenia (ale było ich mało). Jestem na 4 odcinku 2 sezonu, słyszałam, że drugi jest podobno lepszy, ale jak na razie raczej mam odmienne zdanie. Ten drugi sezon przewijałam pare razy, bo było (a przynajmniej takie mam wrażenie) więcej scen w których nic się nie działo, dawały po prostu klimat (np jazda samochodem, samotny taniec). Tak, wiem, że te sceny też są potrzebne i nie ma ich jakoś dużo, jednak w pierwszym było ich mniej (a może były po prostu krótsze?). W każdym razie w pierwszym sezonie nic nie przewijałam. Nie uważam, że drugi jest nudny, po prostu widzę różnicę. Wiele osób często ma z serialami tak, że uważa, że główny bohater jest wkurwiający. Tutaj można znaleźć powody, aby tak stwierdzić, jednak mimo wszytko ma ona coś takiego, że się ją lubi (a przynajmniej ja ją lubię). Podoba mi się to, że jej historia, odczucia nie są bardzo, ponad innymi. Ogólnie wiele bohaterów może tutaj wkurwiać, ale ja tego nie odczułam i też nie spotkałam się z taką opinią. Raczej nikt tutaj nie jest ani tym dobrym, ani tym złym, a nawet jeśli jest, to i tak widzimy jego zalety i wady. Czy polecam? Tak. Dlaczego? Jestem wybredna i mało seriali mnie wciąga. Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom nie spodoba się klimat, ale dla niektórych może to być powód dlaczego właściwie włączyli ten serial. Dla porównania, „Szkoły dla Elity” obejrzałam może 3 odcinki? Była dla mnie zdecydowania za nudna, a tutaj nie można tego zarzucić, a przynajmniej pierwszemu sezonowi (bo drugi jeszcze nie skończony) dodatkowo zaskoczyło mnie ile dźwięków z tiktoka pochodzi właśnie z tego serialu haha. Jak wiadomo ten serial pokazuje też problemy, więc może niektórych trochę przytłaczać.
5 notes · View notes
bludinimax · 1 year
Text
Buenos Dias moi mili jako że ostatnio skończyłem tworzyć mini cykl gier z serii przygody reksia możemy już się zająć innymi grami i serialami a jako pierwszy postanowiłem zrecenzować serial który asz mnie dziwi że nie pojawił się nigdzie w telewizji. Moi mili oto recenzja serialu Nintendo high.
Tumblr media
Sezony : 2
Odcinki : 10
sieć:youtube
Podczas gdy Sonic poraz kolejny wyprzedza Mario co i rusz dając kolejne filmy i seriale jego rywal Mario do dzisiaj nie miał żadnej ekranizacji owszem niedługo premiere ma film o super Mario bros ale to będzie pierwsza od czasu serialu super Mario brothers super show adaptacja przygód wąsatego hydraulika nie jest to coś złego bo ten sam los spotkał inne marki Nintendo które nie miały nawet serialu w telewizji .
Tumblr media
Nintendo high to odpowiedź na te sytuacje jest to nie oficjalny serial na podstawie marek Nintendo stworzony przez użytkownika Fozzle mimo to kreskówka wygląda naprawdę świetnie.
Tumblr media
To co zachwyca w serialu to rola jaką każda postać ma bowiem każdy bochater ma przypisaną swemu charakterowi i osobowości role w szkole i tak na przykład Mario jest gwiazdą szkoły , pit jest szkolnym lizusem , Falco i slipy to para cwaniaków , link to szkolny przystojniak , a wario i waluigi to duet rozrabiaków widać że każdy z bochaterów ma przemyślaną role .
Tumblr media Tumblr media
Co prawda po za nimi trochę czasu mają także link i zelda którzy jako postacie same w sobie wychodzą naprawdę dobrze i z tej dwójki najbardziej przypadła mi do góstu zelda mimo to fajnie by było gdyby obok nich w ich przygodach towarzyszyli jeszcze też donkey kong , captain falcon, samus , pit,fox , Falco, slippy i paluetta . Ale to puki co tylko moje zdanie.
Mimo wszystko mam pare uwag odnośnie samego serialu po mimo faktu że jak sama nazwa wskazuje jest to serial o wszystkich postaciach z Nintendo to naj częściej widzimy Mario, Luigiego , peach, daisy,rosaline wario i waluigiego i nie mam nic przeciwko Mario jak główny bochater ale widzicie o co mi chodzi przy nich inni bochaterowie mają mało czasu ekranowego i pojawiają się na minutę lub cztery
Tumblr media
Serial ma na razie tylko dwa sezony z czego pierwszy ma osiem odcinków a drugi narazie puki co tylko dwa odcinki mimo to wszystkie odcinki są super.
Fabuła animacji opowiada tradycyjnie o Mario i luigim w tej wersji będących nastoletnimi uczniami tytułowej szkoły w której uczą się wszystkie postacie znane z gier Nintendo od tych znanych jak link i zelda po te mniej znane jak pit .
Tumblr media
To co sprawia że serial jest ciekawy to fakt że nawiązuje głównie na wszystkim z Nintendo zarówno postacie lokacje wszystko pochodzi z gier Nintendo nie mniej twórca nie ogranicza się tylko do Nintendo co pokazuje pierwszy odcinek drugiego sezonu.
Tumblr media
Tym właśnie odcinku debiutuje mój ulubiony bochater jeż Sonic widać że twórca chce pokazać też inne postacie teraz czekać tylko asz w serialu pojawia takie postacie jak mega Man , pac Man , solid snake a może nawet steva z Minecraft.
Tumblr media
Animacja serialu pozostawia jednak trochę do życzenia po pierwsze przypomina ona trochę animowany komiks gdyż są to głównie przesuwające się zdjęcia.
Tumblr media
Na koniec zostawiłem najważniejszą ( moim zdaniem ) żecz pomimo faktu że serial wygląda świetnie boli mnie że jest to tylko animacja na youtube to mnie trochę rani bo gdyby ten serial trafił do telewiwizji na cartoon network czy innego Nickelodeona albo chociaż na Netflixa to myślę że serial byłby jeszcze bardziej lubiany.
Podsumowanie : Nintendo high to oryginalna kreskówka szkoda trochę że nie trafi do telewizji ale kto wie nigdy nie mów nigdy jest to ciekawa i zabawna animacja i polecam ją każdemu o ile znacie język angielski.
Ocena: 7/10
Link do kanały :
https://youtube.com/@Foozle
Następna recenzja serialu dotyczyć będzie : Transformers Earthspark.
2 notes · View notes
popkulturowykociolek · 4 months
Text
0 notes
vanzombji · 1 year
Text
Tumblr media
(re-upload) Recenzja trzeciej części serialu Miłość, śmierć i roboty od Netflixa.
0 notes
aleksandrasieczka · 1 year
Text
“Lockwood i spółka” sprawią, że uwierzysz w londyńskie duchy | Recenzja
“Problem” zawładnął światem, który tylko na pierwszy rzut oka przypomina ten nasz. Tak, nie przecierajcie oczu ze zdziwienia - wszechobecnie panoszące się od 50 lat duchy, zjawy i inne widma, których dotyk zabija, zostały po prostu nazwane problemem. Bardziej po brytyjsku się nie dało, innit? 
Tumblr media
Nonszalanckość przodem
Gdyby nie bardzo dobrze napisane dialogi i niezwykle sprytne połączenie dwóch tropów, które wcale nie musiało zadziałać, ten serial nie miałby absolutnie żadnej racji bytu. I to z prostej przyczyny. Nie przeciera żadnych nowych szlaków ani w temacie produkcji young adult, ani tym bardziej polowań na istoty błąkające się między wymiarami. Ba, nawet Netflix stwierdził, że nie warto łożyć na marketing, bo to przecież kolejna generyczna (cóż za okropne słowo!) teen drama, w którą nie warto inwestować.  A jednak “Lockwood i spółka” jest w stanie w całkowicie niewymuszony sposób przykuć uwagę widza na 8 odcinków i jeszcze pozostawić po sobie wielki niedosyt. 
Niewymuszony, bo nowy serial Netfliksa bazujący na serii książek, które wyszły spod pióra Jonathana Strouda, jest tak samo nonszalancki, jak jeden z bohaterów, tytułowy Anthony Lockwood. Założyciel niezależnej i dwuosobowej (do czasu dołączenia Lucy) agencji idealnie odzwierciedla charakter tej produkcji. Lockwood zawsze ma gotowy jakiś plan, nawet jeżeli sam gubi się, za jaki jego wariant odpowiada dana litera alfabetu i wszystkie znaki na niebie, ziemi i między nimi wskazują na to, że bynajmniej tego planu w ogóle nie ma.
Tumblr media
Brytyjski serial robi dokładnie tak samo - gdy wydaje nam się, że twórcy nie mogą wyjść z koziego rogu, w który sami się zapędzili, robią to, a jakże, i to jeszcze niezwykle nonszalancko. 
Coś więcej niż problem
To wszystko przekłada się w sposób bezpośredni na konstrukcję świata, w którym rozgrywają się wydarzenia. Mimo niezwykle powtarzalnego motywu “Lockwood i spółka” jest do pewnego stopnia powiewem świeżości w produkcjach YA, trochę wypełniając tym samym lukę po “Supernatural”, przede wszystkim pod względem tego, że nie prowadzi widza za rękę, a pozostawione początkowo dziury stopniowo uzupełnia. Dzięki temu jest również wyjątkowym przykładem netfliksowego serialu, który nie gna z fabułą jak szalony - daje sobie czas na kreację rzeczywistości, zniuansowanie bohaterów i wprowadzenie odcieni szarości. 
Bo na pierwszy rzut oka serialowy Londyn jest bliski temu realnemu. Ba, co w tym takiego dziwnego, że duchy zbuntowały się akurat TAM. Stopniowo jednak okazuje się, że ta rzeczywistość jest znacznie bardziej odległa - godzina policyjna, specjalne oświetlenie na ulicach, zraszacze tryskające solą, nie wodą, bo zagrożenie zjawo-duchowo-widmowe jest znacznie poważniejsze niż jakiś tam banalny pożar. To z kwestii namacalnych.
Między słowami wplecione są informacje o dziecięcym prawie pracy (bo talenty przemijają i są najsilniejsze pośród dzieci), ugruntowanym prawnie odszkodowaniu w sytuacji interwencji zakończonych śmiercią lub trwałym uszczerbkiem na zdrowiu czy wreszcie sama nomenklatura agencji i ogólnego problemu, który pojawił się 50 lat temu. Problem, nie musisz wiedzieć nic więcej. Bohaterowie również niewiele o nim wiedzą - wszak pojawił się, gdy nie było ich jeszcze na świecie. 
Tumblr media
Nikt nie bierze nas za rękę i nie wykłada historii serialowego Londynu pod przykrywką opowieści snutej bohaterowi, który wkracza w ten świat. Nie pojawia się żaden stary mędrzec, który odsłania arkana przy okazji jednej ze spraw. W związku z tym dostajemy nie tak częstą w dzisiejszych serialowych uniwersach szansę na powolne odkrywanie tej rzeczywistości karta po karcie. W tym samym rytmie, jak główne trio - Lucy, Lockwood i George - na które również czeka sporo zaskoczeń, m.in. w klasyfikacji duchów czy rozwoju ich talentów. Talentów, które są przekleństwem, nie zaletą. 
Różne talenty, różni bohaterowie 
Tym trudniej uwierzyć, że Netflix ponownie strzela sobie w kolano i nie decyduje się na większe rozreklamowanie swojej nowej produkcji YA. Bo, choć może w to jeszcze trudniej uwierzyć, zalety tego serialu nie kończą się jedynie na sprawnym wykreowaniu świata. 
Każdy z bohaterów posługuje się nieco innym talentem - jedni widzą pośmiertne ślady, inni je słyszą, pozostali nawiązują łączność przez dotyk z przedmiotem powiązanym z denatem. W ten sam sposób zdywersyfikowane są ich charaktery. 
Tumblr media
George jest nieco neurotyczny, ale dzięki temu przywiązuje ogromną wagę do detali, co sprawia, że jest świetnym researcherem drużyny. Lockwood ze swoją zadziornością, ciągłą potrzebą współzawodnictwa, lekkomyślnością i całą masą nierozważności często pakuje siebie (i wszystkich dookoła) w tarapaty, ale jednocześnie ma w sobie tyle honoru, że odpowiedzialność jest zawsze po jego stronie. Nawet jeżeli nie musi tam być. Lucy natomiast przechodzi najbardziej wyrazistą przemianę ze wszystkich - uczy się kontrolować swój strach i rozumieć wielki talent, jakim została obdarzona. I chociaż na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że boi się własnego cienia (czasami faktycznie tak jest!) i nie potrafi zawalczyć o swoje, to jej cięty język szybko daje o sobie znać.
Aktorzy zostali świetnie dobrani do ról nie tylko pod kątem ich własnej postaci, ale całej drużyny. Ich więzi stopniowo się wykształcają, by po chwili zostać wystawione na potężną próbę. Wszystko przychodzi w odpowiednim czasie. 
Rodzina/stłumione uczucie
Całe trio jest dla siebie rodziną, w której każdy ma swoje ulubione kieliszki do jajek i niech cię ręka nie świerzbi złapać za niewłaściwy. Dochodzi między nimi do mniejszych bądź większych sprzeczek, ale zawsze troska o drugą osobę wyłania się na pierwszy plan. Ale twórcy w ten rodzinny motyw wpletli jeszcze jeden wątek: silnie tłumionego uczucia. 
Tumblr media
Może i nie jest wielkim zaskoczeniem, że Lucy i Lockwood mają się ku sobie. To jednak, jaką chemię oddał duet Stokes-Chapman zasługuje na uwagę i sprawia, że ich płonąca delikatnym płomieniem relacja jest aż tak autentyczna.
Instynktowne chwytanie za ręką, coraz silniejsza troska, ukradkowe spojrzenia. To wszystko nie działałoby aż tak dobrze, gdyby nie bardzo zaangażowana gra aktorska tego duetu. Dodatkowo twórcy wielokrotnie przełamują momenty cliché mniej oczywistymi rozwiązaniami. Gdy wydaje nam się, że to właśnie ten idealny moment, gdy para pocałuje się po raz pierwszy, Lucy odpycha Anthony’ego i nawet nie próbuje ukrywać gniewu. Skrzącą się sól spadająca z nieba na wystawnym balu również zdaje się być wymarzoną sytuacją do przypieczętowania ich relacji. Lepszej nie będzie.
Tumblr media
Uwierz w duchy
Nonszalanckość i nieoczywistość - tymi dwoma słowami z powodzeniem można opisać serial “Lockwood i spółka”. Twórcy wykazują się sporą kreatywnością nie tylko w kreacji bohaterów w odcieniach szarości, ale i ugruntowaniu mistycznego “problemu”, o którym wiemy tak niewiele.
Bo z pewnością Anthony Lockwood jest modelowym draniem, który przez lata wykształcił sobie bardzo twardą skórę, a serce zalał ciekłym azotem. Ale już zaangażowana rola Chapmana i dosmaczone humorem dialogi sprawiają, że ta powtarzalność ma swój autorski sznyt. Na pewno również sama prezentacja duchów nie jest żadnym przełomem w produkcjach o ich pogromcach. Co jednak, gdy dorzucimy im otoczkę złożoną z klasyfikacji na dwa (trzy?) typy, zaprezentujemy zestaw różnorodnych broni bazujący na mieszance żelazo-srebro-sól (opiłki, łańcuchy i różnorakie bomby), a sam system walki wpiszemy w konkretny, ogólnie obowiązujący kodeks? 
“Lockwood i społka” to niezwykle przemyślany serial, który sprawia, że czujemy na karku oddech duchów, angażujemy się w historię bohaterów i chcemy więcej. Więcej zagadek w nawiedzonych domach, więcej upiornych cmentarzy i więcej okultystycznych ustrojstw, które nawiązują do perskich bóstw czy języka fenickiego. Nawet jeżeli całość jest do obejrzenia w jeden-dwa wieczory i to zupełnie nic odkrywczego. Historia nastoletnich pogromców duchów zasługuje na kontynuację, bo ten świat zdecydowanie ożył na ekranie. A raczej te światy.  Choć zdaje się, że sam Netflix średnio w nie uwierzył. 
1 note · View note